Urlop

Za kilka dni początek szkolnych wakacji i sezon urlopowy zacznie się na dobre. Jak kraj długi i szeroki Polacy wybiorą się do miejsc letniego wypoczynku. Po ubiegłorocznych zawirowaniach wielu już zaszczepionych lub ozdrowieńców bez obaw uda się w ulubione zakątki kraju lub do zagranicznych kurortów.

Blisko 18 proc. spośród ankietowanych zamierza w tym roku spędzić urlop za granicą, a około 37 proc. w kraju, poza miejscem zamieszkania – wynika z raportu przygotowanego przez Santander Consumer Bank. To oznacza, że niewiele ponad połowa mieszkańców naszego kraju planuje w tym roku urlopowe wyjazdy. Wciąż mniej niż przed 2020 rokiem. Skutek pandemii? Być może. Niemniej, jak na razie, około 45 proc. Polaków nigdzie się na urlop nie wybiera. W miejscu zamieszkania też można w wolnych chwilach skorzystać z oferty kulturalnej, jednodniowych wyjazdów do okolicznych miejscowości czy relaksu w ogródku.

Pomysłów na urlop jest wiele, a nie wszystko zależy od zasobności portfela, wieku i kondycji zdrowotnej, ale także od upodobań i aspiracji. Można by wręcz powiedzieć: „Pokaż mi jak wypoczywasz, a powiem ci kim jesteś”. Sposób, w jaki spędzamy urlop, świadczy w jakiś sposób o nas.

Rzut okiem wstecz

Pamiętajmy, że wyjazdy urlopowe mają niezbyt długą tradycję. Do XVII wieku tylko nielicznych było na nie stać. Młoda szlachta podróżowała głównie w celach edukacyjnych, a nie wypoczynkowych. Udawano się na wyprawę po Europie, by zdobyć wiedzę o sztuce, architekturze, kulturze, by nawiązać kontakty, nauczyć się obycia w świecie, dobrych manier, języków obcych. Brak takich doświadczeń oznaczał niedobory w wykształceniu i świadczyło niższym społecznym statusie.

Początek idei urlopu w dzisiejszym rozumieniu to dopiero XVIII wiek, kiedy to pojawiła się moda wylegiwania się na plaży. Zaczęto wtedy mówić o korzystnym wpływie kąpieli morskich. To także czas, gdy udawano się „do wód”, czyli uzdrowisk, gdzie korzystano z miejscowych źródeł dobroczynnej wody. Oczywiście te zwyczaje i mody również dotyczyły nielicznych, większość społeczeństwa z takich wyjazdów nie korzystała.

W czasach feudalnych nie postrzegano oddzielnie czasu pracy i tego poza pracą. Dopiero gospodarka kapitalistyczna spowodowała, że wśród robotników pojawiła się świadomość potrzeby odpoczynku i czasu wolnego. Robotnicy zaczęli domagać się prawa do wypoczynku, upatrując w tym sposobu na ucieczkę od stresującego życia w mieście. Pracodawcy z czasem zrozumieli, że wypoczynek sprzyja wydajności pracowników i zmniejsza niebezpieczeństwo wypadków. Problemem stał się nie sam urlop, ale długość jego trwania.

W 1910 roku na ulice wyszli robotnicy holenderscy zajmujący się obróbką diamentów, domagając się prawa do tygodniowego płatnego urlopu. Po kilkunastu latach prawo do płatnego urlopu wywalczyli robotnicy brytyjscy, a potem innych  krajów europejskich.

Zmiany doprowadziły do rozwoju przemysłu turystycznego, który oferował organizację wczasów i wypoczynku. Powstała turystyka masowa, przestano czas wolny spędzać w domu. Co więcej, nie był on już zarezerwowany wyłącznie dla wyższych warstw społecznych, czy dla bogatszej części społeczeństwa.

Urlopy jako instytucja pojawiły się na przełomie 20. i 30. lat XX wieku, a pierwsza międzynarodowa konwencja została uchwalona przez Międzynarodową Organizację Pracy w 1936 roku, która przewidywała m. in., że:

  • każda osoba po roku nieprzerwanej pracy będzie uprawniona do corocznego płatnego urlopu w wymiarze co najmniej sześciu dni roboczych, a wymiar corocznego płatnego urlopu będzie ulegał zwiększeniu wraz ze stażem pracy,

  • za okres urlopu przysługuje wynagrodzenie.

Nie wszyscy byli zadowoleni ze zmian związanych z upowszechnianiem się czasu wolnego i coraz odważniejszym korzystaniem przez wszystkich z uroków plaż, kurortów. Zamożniejsza część społeczeństwa postrzegała zmiany mniej przychylnie, bowiem miejsca, wcześniej ekskluzywne, w których bogaci spędzali urlop, stały się dostępne dla wszystkich, a co za tym idzie przestały już być ekskluzywne, elitarne, zarezerwowane wyłącznie dla nich. Proces zwany demokratyzacją wypoczynku upowszechnił się po II wojnie światowej, kiedy to płatne urlopy stały się normą.

W przedwojennej Polsce

W 1922 roku Sejm II Rzeczypospolitej uchwalił ustawę o urlopach dla pracowników zatrudnionych w przemyśle i handlu, zgodnie z którą urzędnikom przysługiwał miesiąc urlopu po roku pracy, natomiast robotnicy po roku mieli prawo do 8 dni, a po przepracowaniu trzech lat mieli prawo do 15 dni urlopu. Wspomniana ustawa obejmowała zarówno publiczne, jak i prywatne zakłady pracy. Regulacja przyznawała urlopy także górnikom, handlowcom i pracownikom szpitali.

Jastarnia, lata dwudzieste XX wieku

Zmiany objęły pracowników w miastach, natomiast ludności mieszkającej i pracującej na wsi pojęcie urlopu nie było znane. A po pierwszej wojnie światowej większość społeczeństwa polskiego stanowili chłopi, dla których nie tylko pojęcie urlopu nie miało racji bytu, ale nie mieli też pieniędzy na podróże. Czas wolny wykorzystywali najczęściej na dodatkową pracę, w swoim ogródku; pokutowała bowiem na wsi zasada, że „nicnierobienie” to grzech. Sytuacja nie zmieniła się także dla rzeszy robotników najemnych, pracujących w rolnictwie i leśnictwie oraz służby domowej, gdyż prawo to ich nie obejmowało.

Urlopy w PRL

W czasach PRL umasowienie wypoczynku stanowiło jeden z filarów rewolucji społecznej. Od 1949 roku działał Fundusz Wczasów Pracowniczych: instytucja państwowa mająca na celu organizację urlopów pracowniczych, która wydawała skierowania na wczasy. Pojawiły się także zakładowe ośrodki wczasowe: związki zawodowe, w tym nauczycieli, włókniarzy czy kolejarzy, dysponowały domami wypoczynkowymi, z których mogli korzystać pracownicy ich branż. Powstawały luksusowe jak na owe czasy domy wypoczynkowe nad morzem m.in. w Sopocie, a ich właścicielami były z reguły huty i kopalnie.

Wczasy pracownicze miały uprzywilejować klasę robotniczą, gwarantując jej odpoczynek. Sukcesywnie zwiększano liczbę dni urlopu. Osobom, które przepracowały 10 lat, przysługiwał miesiąc urlopu. Nie wszyscy jednak wykorzystywali urlop na wyjazdy. Problemem był bowiem czynnik finansowy. Bardzo szybko jednak, głównie dzięki dofinansowaniu z funduszu socjalnego, wczasy upowszechniły się na tyle, że już w latach 70. z wyjazdów korzystało prawie tyle samo osób co dziś.

Tym, którzy nie gustowali w zorganizowanym przez zakład pracy wypoczynku i nie mieli zamiaru spędzać urlopu w gronie kolegów z pracy, pozostawały kwatery prywatne bez wygód (tak spędzaliśmy wakacje z rodzicami w Jastarni, o czym pisałam w tekście „Dlaczego Jastarnia?” [LINK]) lub pobyt na campingu pod namiotem. Ale ten drugi wariant dostępny był tylko dla szczęśliwych posiadaczy czterech kółek, choćby popularnego malucha, czyli fiata 126P, co dla wielu było jednak nieosiągalnym marzeniem. Znam rodzinę, która na wakacje nad morzem z dziećmi udawała się z Wrocławia rowerami. Z namiotem, całym ekwipunkiem i najmłodszymi pociechami w siodełkach.

Wyjazdy na zagraniczne wycieczki, głownie do krajów tzw. demokracji ludowej, np. do Bułgarii czy nad Balaton, były dostępne dla nielicznych. Po pierwsze trzeba było mieć paszport i niezbędne środki, które można było w czasie takiego wyjazdu pomnożyć, bo łączono je często z handlem deficytowymi towarami. Przy pewnym doświadczeniu, co warto sprzedać a co za granicą kupić, można było uzyskać zwrot kosztu wycieczki z nawiązką.

Częstym pomysłem były na wakacje dzieci był ich pobyt u dziadków na wsi, gdzie mogły spędzić całe dwa miesiące przerwy od nauki. Świeże powietrze, obcowanie z przyrodą i wdrożenie się do pomocy w gospodarstwie były jedyną dla nich atrakcją.

Dlatego propozycja wyjazdu z księdzem na tzw. oazy, czy inne zbiorowe eskapady, które łączyły modlitwę i codzienną Mszę św. z wypoczynkiem, były w cenie. Nie brakowało chętnych, mimo że warunki bywały spartańskie. Pamiętam, jak zgodziłam się razem z jeszcze jedną panią prowadzić kuchnię podczas dwutygodniowego wyjazdu grupy młodzieży z parafii salezjańskiej pw. Najświętszego Serca Jezusowego we Wrocławiu. Przygotowywanie posiłków dla około stu osób w wieku od ośmiu do dwudziestu lat to był nie lada wyczyn. Warunki prymitywne, palenie pod kuchnią lub w kociołku na dworze, mycie w zimnej wodzie, też na dworze, ale za to atmosfera przednia. Apetyty dopisywały, tak że krojąc chleb i przygotowując kanapki na drogę dla tej gromady żarłoków, przybliżało mi się pojęcie nieskończoności. Miałam dyżurnych pomocników, bo bez takiego wsparcia, wykarmienie tak licznej gromady nie byłoby możliwe. Takie wakacje ćwiczyły charakter, hartowały i ciało, i ducha.

Podobnie pielgrzymki do krajowych sanktuariów (najbardziej popularne na Jasną Górę), zarówno piesze, jak i rowerowe, to był pomysł na pożyteczne zagospodarowanie wakacyjnego czasu. Stopniała w ostatnim czasie znacząco liczba chętnych, a dodatkowo pandemia utrudniła zadanie organizatorom.

Ale w czasach PRL pielgrzymki przeżywały istny boom popularności, nie tylko wśród wierzących, były bowiem także wyrazem sprzeciwu wobec komunistycznego reżimu.

Urlopy dzisiaj

Dziś możliwości jest znacznie, znacznie więcej, a wszystko zależy od upodobań, pomysłu, kondycji i… również zasobności portfela. Nadal są zwolennicy stacjonarnego pobytu czy to nad morzem (najczęściej), czy to w górach, czy nad jeziorami. Plany najczęściej robione są z dużym wyprzedzeniem, bo konieczna jest rezerwacja miejsca wakacyjnego pobytu. Coraz częściej jednak taki pobyt wydaje się dla młodych nudny i wybierają formę odpoczynku w drodze po kilka dni w jednym miejscu ze zwiedzaniem kolejnych atrakcji. To wymaga wytyczenia wcześniej trasy i wybrania miejsc, które trzeba koniecznie zaliczyć. Bywa, że tak wypełniony atrakcjami wypoczynek jest tak bardzo wyczerpujący, że po powrocie urlopowicze wracają zmęczeni bardziej niż przed urlopem. Ale za to jest się czym pochwalić przed kolegami i znajomymi.

Plany urlopowe stają się odzwierciedleniem statusu i bywają przejawem snobizmu. A gdy coś z ambitnych pomysłów nie wyjdzie, pozostaje frustracja i zniechęcenie. Często młodzież licytuje się, kto jak atrakcyjnie spędził wakacje.

Chyba lato u dziadków na wsi to nie to, czym można się kolegom pochwalić. Na pewno nie to samo, co zagraniczne obozy czy kolonie, wakacje pod żaglami czy z rodzicami gdzieś na Cyprze, Maderze lub innych Kanarach.

Tymczasem pomysłem dla młodych może być np. tygodniowy pobyt w Taizé, także dla całych rodzin z dziećmi (przypominam tekst mojej siostry „Do Taizé stale się dorasta” [LINK]), albo wyjazd na rodzinne rekolekcje. Może nie jest to coś, czym można zaimponować kolegom, ale na pewno łączy przyjemne z pożytecznym.

Bo najważniejsze, by odprężyć się, zregenerować siły, po prostu odpocząć od codzienności. Kto lubi góry, to na pewno dla niego dobry pomysł, bo to aktywny odpoczynek, obcowanie z przyrodą i pożyteczny wysiłek (przypominam tekst „Karkonosze moja miłość” [LINK]).

Pomysłów może być wiele. Rodzicom z dziećmi pomoże zapewne finansowo bon turystyczny, który można także i w tym roku wykorzystać podczas krajowych wyjazdów.

Wszystkim Państwu życzę udanego wypoczynku, bez stresu i frustracji, że się coś nie udało, że pogoda nie taka, jak zaplanowaliśmy, że towarzystwo nie dopisało, bo ktoś nie dojechał itp. A dzieci namawiam na detoks od internetu i smartfonów. Zresztą nie tylko dzieci.

Chyba, że ktoś chciałby śledzić „przygodę życia” Ewy Chwałko, która 2 czerwca wyruszyła w samotną wyprawę Koroną Karpat. 2,5 tys. kilometrów górami z całym ważącym blisko 20 kg ekwipunkiem. Gdy to się uda, a jestem pewna, że tak, to będzie ona pierwszą kobietą na świecie, która samotnie dokona tego wyczynu.

Trzymajmy za nią kciuki, to twarda, ambitna i wytrwała kobieta. Da radę. O jej wyprawie w relacji „Łuk Karpat” [LINK].

Zapraszam Państwa do dzielenia pomysłami i wspomnieniami ze swoich wakacyjnych wypraw i tegorocznych planów urlopowych. Dużo słońca, także w sercach!

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

9 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Nasze wykorzystanie urlopu zależne jest od wieku, sytuacji zdrowotnej, możliwości finansowych i wielu innych czynników. Dobrego korzystania z urlopu trzeba się uczyć, bo to jest sztuką, tak jak dobry wypoczynek czy radość życia. W wieku szkolnym, urlop zastępują wakacje, przeważnie inicjowane wyjazdy kolonijne przez rodziców albo wspólne wyjazdy rodzinne. Ten sposób spędzenia wakacji doceniłem, kiedy z dziećmi wyjeżdżaliśmy początkowo na wczasy rodzinne, a potem organizowaliśmy wyjazdy własnym samochodem w różne części Polski.
    Wymagało to wcześniejszego przygotowania trasy, noclegów i czasami korygowania ustalonych planów na trasie.
    Korzystaliśmy czasami z regionalnych informacji turystycznych, które udostępniały mapki, foldery, a również dowiadywaliśmy się co jeszcze innego można zobaczyć w terenie. Różne sposoby spędzania urlopu maja swoje zalety i wady. Kiedy korzystamy z wypoczynku zorganizowanego przez innych, to musimy dostosować się do uczestników grupy; jeśli organizujemy coś sami, to musimy zaangażować się w przygotowanie wyjazdu, ale nasz wyjazd możemy lepiej dostosować do naszych zainteresowań i często zobaczyć więcej niż proponują inni organizatorzy. Na emeryturze, to cały czas wolny jest urlopem, a mimo to tych wyjazdów jest mniej, bo bardziej cenimy spotkania ze znajomymi na miejscu. W czasie studiów, na wyjazdy wakacyjne wyjeżdżaliśmy na obozy organizowane przez ośrodki duszpasterskie, ale również była możliwość przy remoncie kościoła, a nawet przy budowie nowego kościoła. W ten sposób miałem możliwość spotkania członków grup z Taize oraz Akcji Znaku Pokuty. Te spotkania pomogły mi nie tylko pogłębić znajomość języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego ale również spróbować poznać ich poglądy na różne sprawy. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na młodych Niemcach wizyta w obozie Auschwitz-Birkenau. Moim najbliższym, planowanym wyjazdem będzie (mam nadzieję) wyjazd do sanatorium, ale jeszcze w kolejce ponad 10000 osób przede mną.

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Urlop powinien służyć wypoczynkowi, regeneracji sił fizycznych i psychicznych. Ludzie mają różne potrzeby, osoby pracujące fizycznie potrzebują mniej aktywnego wypoczynku, niż ci, którzy pracują za biurkiem. Tym przydaje się aktyny wypoczynek, górskie wędrówki, jazda na rowerze, jakieś sporty wodne. Pracujący w kontakcie z wieloma ludźmi raczej wolą odpoczywać z dala od dużych skupisk ludzkich, w ciszy. Tęskniący za życiem towarzyskim w czasie urlopu nadrabiają zaległości w tej dziedzinie i chętnie wybierają się na wspólny wyjazd ze znajomymi, albo spotykają się z nimi na miejscu, bo właśnie to jest dla nich odmianą od codzienności. Urlop powinien zaspokajać różne potrzeby, wyrównywać deficyty, regenerować. Gorzej, gdy staje się wyścigiem, rywalizacją na atrakcyjność, której miarą jest liczba zwiedzonych miejsc, im bardziej odległych tym lepiej. Z urlopu nie powinno się wracać bardziej zmęczonym niż przed wyjazdem. A czy wyjazd jest taki niezbędny? W starszym wieku okazuje się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Do tego widać trzeba dojrzeć.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Odnosząc się do obu wpisów chciałbym uzupełnić pewną reminiscencją z czasów dzieciństwa. Jak pamiętam, w środowisku znajomych naszych rodziców w planach wakacyjnych dominował priorytet zdrowia. Było przekonanie, że miejskie powietrze, zwłaszcza wrocławskie, jest niezdrowe, sprzyja infekcjom i rozwojowi reumatyzmu, dlatego starano się na maksymalnie długi czas wywieść dzieci z miasta. Gdy oboje rodzice pracowali, wyjeżdżało się z dziećmi na zmianę, angażowało na jakiś czas babcie, albo robiono tak, jak jeden z naszych znajomych, który brał miesięczny urlop bezpłatny z pracy, aby zapewnić rodzinie wspólne dwumiesięczne wakacje nad morzem. Pobyt nad morzem był preferowany, bo upatrywano zbawienne działanie jodu (stąd wieczorne spacery po plaży nad samym brzegiem, bo wtedy wydziela się go najwięcej), ale także hartujące morskie kąpiele. Pamiętam, że uważano, iż aklimatyzacja wynosi co najmniej dwa tygodnie, więc by pobyt nad morzem miał skutek zdrowotny, powinien trwać minimum miesiąc. Inne kierunki wypraw dla zdrowia to uzdrowiska, zwłaszcza Rabka, ale także inne, takie jak Krynica, Ciechocinek, a także Polanica, Kudowa, Duszniki i Lądek Zdrój lub ich okolice. Za zdrowe uważano też górskie, ostre powietrze i ćwiczące tężyznę fizyczną górskie wyprawy. Atrakcje wakacyjne były na bardzo dalekim planie, choć przy okazji można je było w umiarkowany sposób zapewnić.

    Dziś na pierwszym planie jest nie zdrowie, a przyjemność. Wakacje dla podreperowania zdrowia zdrowia to dobre dla starych i schorowanych, a nie dla zdrowych, łaknących uciech i zabawy. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby spędzenia wakacji w podróżach i na zwiedzaniu muzeów, kościołów czy parków rozrywki.

    A więc dziś przyjemność, dla każdego wedle upodobań, góruje nad zdrowiem i regeneracją sił. Zdecydowanie inne priorytety.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Na Twitterze też komentowano ten tekst:

    Anna Makuch @annamakuch
    W tekście też zarys historii urlopów, Humboldt miał w paszporcie wpisane: wyjazd w celach naukowych (z pamięci), taki był pracowity.

    nielubiegazety2 @nielubiegazety2
    Ostatni klasyczny urlop spędzałem w 2007 r. w okolicach Olecka.

    Dariusz Kowalczyk @dkowalczyk63
    To oczywiste, że wakacje najlepiej spędzać w Polsce…

    Tomasz @myrciktom
    To prawda w czasach PRL dzieci miały kolonie i obozy a dorośli ośrodki wczasowe sanatoria i za wszystko płaciły zakłady pracy !!! Dziś wakacje niecała dostępne dla klasy robotniczej !!!

  5. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Dla bardzo dużej części rolników, zwłaszcza utrzymujących gospodarstwie zwierzęta, słowo „urlop ” jest pojęciem egzotycznym- to znaczy znanym tylko z filmów i opowiadań. Największym problemem jest znalezienie zaufanego, kompetentnego zastępstwa. Sąsiedzi pojechalu na swój pierwszy urlop po 30 latach małżeństwa. Wyjazd do Turcji był prezentem od dorosłych już dzieci. Nie byłoby jednak możliwy, gdyby córki codziennie nie przyjeżdżały zajmować się gospodarstwem, też czasami konieczna była pomoc sąsiadów. Prowadzenie gospodarstwa z inwentarzem to praca przez 365 dni w roku, bez urlopów, świąt, zwolnień chorobowych. Nawet udział w weselu wiąże się z tym, że trzeba się pod wieczór urwać na 2-3 godziny jak mawia sąsiadka : „do biura”, by wydoić krowy. Dobrze żeby mieli tego świadomość wszyscy Ci, którzy zazdroszczą rolnikom traktorów i samochodów. Dla mieszkańców wsi najczęstszą formą „wczasów” jest pobyt w sanatorium – gdy to jest koniecznością i ma kto przejąć obowiązki. Gdy jeden że znajomych trafiał do szpitala, a potem sanatorium, to ratunkiem dla gospodarstwa i schorowanych rodziców była jego była żona.
    Oczywiście, że dużo zależy od mentalności i organizacji. Wiele się zmienia. Na wsiach ubywa rolników, szczególnie gospodarstw z chowem zwierząt. Wśród młodych rolników (a zwłaszcza ich żon ?)narastają aspiracje by żyć tak jak sąsiedzi – nierolnicy i szukają rozwiązań, by wyrwać się choć na 2, 3 dni. Dobrze gdy mogą pomóc rodzice.
    Czy chciałbym mieć normalny urlop i jeździć na wczasy? Oczywiście, że tak, ale jako zasadniczą motywację uważam ciekawość świata i chęć poznania ciekawych miejsc, zwyczajów i doswiadczen. Zupełnie nie nęci, a wręcz przeraża mnie pobyt w ośrodku wczasowym i wielodniowa bezczynność, wylegiwanie się na plaży, nie mówiąc już o codziennym ” zaliczaniu” kolejnych knajp, grillów i wieczorów towarzyskich ?. Nie jestem robotem i lubię też lenistwo, ale w wymiarze godzin a nie dni, już potrójne święta (Boże Narodzenie + niedziela) mnie męczą. No cóż jak mi to już mówiło wielu ludzi jestem niestandardowy ?.
    Życzę Paniom i wszystkim czytelnikom udanych urlopów, spędzonych tak jak lubicie, wypoczynku, miłych wrażeń i ubogacenia.

  6. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    P.S. Właśnie dowiedziałem się że sąsiedzi, o których pisze na początku znowu pojechali na wczasy. Tylko że już przekazali gospodarstwo synowi A ten sprzedał krowy i prowadzi produkcję roslinną

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tekstem i wszystkie komentarze. Jurek przedstawił wady i zalety różnych form wypoczynku i zmiany upodobań wraz z wiekiem, kończąc deklaracją, że najbliższym planowanym wyjazdem jest udanie się do sanatorium , ale czeka w kolejce 10 tys. osób, więc nie wie, kiedy to nastąpi. Dobitnie to wyraziła moja siostra, stwierdzając: „W starszym wieku okazuje się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Do tego widać trzeba dojrzeć.” Na specyfikę pracy i wypoczynku, a właściwie jego braku, u rolników zwrócił uwagę Rafał Kubara. Ważny komentarz, bo zazwyczaj zapominamy, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się praca w gospodarstwie, a dostrzegamy przywileje, czy to w składkach na ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne, czy inne.

    Za wszystkie komentarze dziękuję i wszystkim Państwu życzę udanego wypoczynku.

  8. kmdental@kmdental.com.pl' Krystyna KM pisze:

    Małgosiu bardzo dziękuję za piękny, prawdziwy w nawiązaniu do historii artykuł URLOP. Cytuję: „W starszym wieku okazuje się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Do tego widać trzeba dojrzeć.” …….Ja właśnie dojrzałam. Obecnie, moje wakacje to codzienna radość w domu i czarodziejskim ogrodzie. Nowe ogrodowe odkrycia i eksperymenty (np. pomidorki koktajlowe w donicy i ozdobne wiszące w donicy truskawki) i grono przyjaciół …..a początek września 10 dni nad pięknym polskim morzem Grzybowo z kochaną psinką Księżniczką Tatie i od zawsze szczerą przyjaciółką z czasów KM Dental….. i tysiące wspomnień ciąg dalszy. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Artykuł czytam kilkakrotnie.

  9. info@qxt.pl' Hrest pisze:

    Wszyscy by tylko do tych hiszpani jeździli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *