Koronanegacjoniści i antymaseczkowcy

Gdybyśmy mieli obawę, że do podanej nam szklanki ktoś dolał truciznę, czy napilibyśmy się z niej wody? Chyba nie, nawet jeśli prawdopodobieństwo zatrucia napoju byłoby niewielkie. Podobnie, nie wzięlibyśmy cukierka z patery, wiedząc, że jeden z nich jest trujący, nawet gdyby to był jeden z tysiąca. Nikt przecież nie ryzykuje własnego zdrowia czy życia. A czy ktoś chory terminalnie na nowotwór skorzystałby z leku, który może mu pomóc, nawet gdy jego potwierdzona skuteczność jest niewielka? Zapewne tak, ratując swoje życie chwytamy się każdej szansy. W jednym i drugim przypadku nie kierujemy się prawdopodobieństwem, nawet gdy ono jest bardzo, bardzo małe nie bierzemy tego pod uwagę, tylko ratujemy zdrowie i życie. Własne. Pewnie także i najbliższych. Nie przeliczamy na procenty prawdopodobieństwa, tylko dajemy sobie i najbliższym szansę na przeżycie. Nawet minimalną szansę.

Czy ta sama zasada nie powinna odnosić się do wspólnoty? Powinna, ale gdy wymaga odrobiny wyrzeczenia, wielu zaczyna kalkulować, przyglądać się liczbom określającym prawdopodobieństwo, żywiąc nadzieję, ba, mając przekonanie, że niebezpieczeństwo nie będzie ich dotyczyło, że to, co złe, przytrafia się zawsze komuś innemu, nie nam.

Jaki to paradoks całkowicie odmiennego podejścia do prawdopodobieństwa! Nie dostrzegamy, że jest nieduże, gdy sytuacja bezpośrednio nas dotyczy, zmieniamy nagle zdanie, gdy odnosi się do nas wszystkich.

Gdy wprowadzano po raz pierwszy ograniczenia związane z epidemią COVID-19, a było to 13 marca br., łączna liczba zarażonych w Polsce wynosiła zaledwie 68 osób, a  przyrosty – kilkanaście przypadków dziennie. Ale wtedy powszechny był strach, wszyscy mieli przed oczami obrazy z Włoch i Hiszpanii, nikt nie liczył prawdopodobieństwa zarażenia, ani nie pytał „czy widziałeś osobę chorą na COVID-19?”. Ludzie pilnowali dystansu między sobą i często sami, bez odgórnego nakazu, nosili maseczki. Ulice były dosłownie wyludnione.

W międzyczasie nie tylko przybyło osób zarażonych, ich liczbę zaczęliśmy liczyć już nie w dziesiątkach, ale w dziesiątkach tysięcy, a liczba zgonów wzrosła do prawie tysiąca i dodatkowo pojawiło się w przestrzeni publicznej sporo relacji chorych na COVID-19, którzy opowiadali, jaka straszna to jest choroba. Już wiadomo, że zabija nie tylko osoby stare i chore na inne schorzenia, ale także młode, zdrowe i w pełni sił. Często zostawia trwałe ślady w postaci uszkodzeń narządów, najczęściej płuc. Młodzi najczęściej chorują bezobjawowo, ale jak pojawiają się u nich charakterystyczne symptomy COVID-19, to bywa, że choroba ma przebieg gwałtowny i bardzo ciężki, często kończący się zgonem. To jest trochę tak, jak z zawałem serca – rzadko zapadają nań młodzi, ale jeżeli już trzydziesto- czy czterdziestoparoletni człowiek dostaje zawału, to często umiera zanim przyjedzie do niego pogotowie.

Ludzie, zwłaszcza młodzi, zmęczyli się ograniczeniami, chcą korzystać z ruchu na świeżym powietrzu i… zaczęli liczyć prawdopodobieństwo zarażenia, a w konsekwencji negować istnienie epidemii. Koronanegacjonistów przybywa z dnia na dzień, stają się coraz bardziej agresywni, nie tylko w przestrzeni wirtualnej, ale także w realu. Pojawiły się wśród nich opinie, że nakaz noszenia maseczek, to nic innego jak tylko tresura obywateli w posłuszeństwie. Obowiązkowa u nich nazwa maseczek to „szmata na twarz”, albo „kaganiec”. Na pytanie, w jakim celu rząd miałby w ten sposób tresować społeczeństwo, nigdy nie dostałam odpowiedzi, ale obelgi owszem, padały jedna za drugą. Przypomina mi to reakcje dziecka w podstawówce, które – mając kłopoty z matematyką – mówi, że nauczycielka znęca się nad dziećmi, każąc im liczyć te znienawidzone procenty.

Stare przysłowie mówiące: „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał” w odniesieniu do procentów jest wyjątkowo trafne, jest to bowiem pięta Achillesowa nie tylko wielu uczniów, ale i dorosłych. Nie rozumiejąc, są podatni na każdą manipulację. Dlatego tak łatwo, żonglując liczbami, przekonać ich do każdej tezy, bo większość z nich po prostu nie potrafi wyobrażać sobie wielkości wyrażanych w procentach, a przede wszystkim wyciągać z nich wniosków. Autorytetami stają się znajomi z Facebooka lub Twittera, którzy przekonują, że COVID-19 to mistyfikacja. To, jak na diagramie poniżej, najwyższy rangą autorytet.

Stwierdzenie „Nie znam nikogo, kto choćby zna kogoś z objawami, czy pozytywnym testem” znajduje poklask i prowadzi do wniosku: „Media i pożyteczni idioci nakręcają paranoję”. Teza, że pandemia to wymysł mediów, rozpowszechnia się szybciej niż koronawirus. Podobnie jak przekonanie, że noszenie maseczek jest szkodliwe dla zdrowia. Przybywa koronanegacjonistów i zaciekłych wrogów noszenia maseczek.

Próba zdezawuowania tego poglądu, choćby kontrprzykładem wskazującym, że chirurdzy, którzy operują kilka godzin dziennie w maseczkach na twarzy, to przecież nie jacyś szczególnie chorowici ludzie i nie ma żadnej choroby zawodowej medyków tej specjalności, najczęściej wywołuje agresję. Zamiast odpowiedzi słyszę, że „mam zajoba”, „sieję defetyzm”, „manipuluję emocjami”. To te najłagodniejsze sformułowania. Czytam także: „Jak się tak strasznie boisz babo, to siedź w domu, a nam daj spokój”.

To oczywiście egoizm w najczystszej postaci, ale nie tylko. Ci egoiści zapominają, że w ten sposób nie tylko uderzają w dobro wspólnoty, ale także i w swoje własne. Bo przecież w interesie nas wszystkich, a więc także i tych zatwardziałych egoistów, jest jak najszybsze zakończenie epidemii. Gdy zrobimy wszystko, żeby siebie nawzajem nie zarażać, szybciej nastąpi spadek liczby zachorowań i będzie możliwe zniesienie kolejnych ograniczeń, a w konsekwencji gospodarka poniesie mniejsze straty. Czesi i Słowacy pokazali, jak to się robi. U nich wcześniej niż u nas wprowadzono obowiązek noszenia maseczek, a że to ludzie zdyscyplinowani, na efekty nie trzeba było długo czekać. Na Słowacji już kolejny dzień bez nowych zachorowań, w Czechach przyrosty wynoszące zaledwie kilka, kilkanaście przypadków dziennie i to zlokalizowanych w dwóch miejscach wśród osób odbywających kwarantannę.

Gdy próbujemy uświadamiać, że nienoszenie maseczek naraża innych na zarażenie, przemawiamy do altruizmu, oczekujemy jakiejś formy wyrzeczenia dla dobra innych. Gdy uzmysławiamy, że lekceważenie noszenia masek to działanie na rzecz przedłużania epidemii, kosztem strat gospodarczych, godzących w dobro wszystkich, przemawiamy do interesu każdego. Każdego z wyjątkiem ludzi niemyślących, takich, którym egoizm odebrał racjonalność.

Pewnie dlatego nie spotkałam koronanegacjonistów i antymaseczkowców wśród ludzi ze ścisłym wykształceniem.

Gdy do wnioskowania na podstawie danych statystycznych zabierają się matematyczni analfabeci, potrafią udowodnić wszystko, co tylko zechcą. Dla nich, jeżeli fakty przemawiają przeciw ich tezom, tym gorzej jest dla faktów. Reagują na to, posługując coraz bardziej wyszukanymi szyderstwami i obelgami.

Imponują mi Czesi i Słowacy. Myślałam, że będę też mogła być dumna z moich Rodaków, ale jak widać wielu z nich nie stać na odrobinę wyrzeczenia dla dobra wspólnego. Zwycięża egoizm i to w narodzie, który potrafił przelewać krew dla Ojczyzny. Teraz dla tej Ojczyzny i jej pomyślności nie chcą nawet założyć maseczki.

Taki dekalog spacerowicza obowiązuje we Wrocławiu, jest dostępny w parkach i na bulwarach; oby tylko był przestrzegany

Noszenie maseczek w miejscach publicznych powinno być nie tylko zalecane, ale także znacznie bardziej rygorystycznie egzekwowane. Sytuacja, w której prawo jest ostentacyjnie łamane, jest wysoce demoralizująca. Powinni być karani nie tylko ci, którzy maseczek nie noszą albo udają, że to robią, bo nie zasłaniają nosa, ale także i ci, którzy do nienoszenia maseczek nawołują. Wszak to nie tylko nawoływanie do łamania prawa, ale przede wszystkim wzywanie do zachowań, które mogą narazić na szwank zdrowie i życie ludzi.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

25 komentarzy

  1. Oczywiście, maseczki należy nosić. Ale – czy masz jakieś dane statystyczne wykazujące, że to ludzie o umysłach ścisłych podchodzą do obowiązku noszenia maseczek z większym zrozumieniem, niż pozostali? Wśród moich znajomych są humaniści i artyści, z których – jak wiem – niektórzy mieli w szkole poważne kłopoty z matematyką, a maseczki noszą bez sprzeciwu. Może ten bunt, o którym piszesz, wynika raczej z nieuporządkowania wewnętrznego względem własnego sumienia, niż z typu umysłowości…?

    • Maria Wanke-Jerie pisze:

      Mam wielu znajomych właśnie z ścislym wyksztalceniem. Mają różne poglądy polityczne, różny stosunek do wiary, ale wszyscy myślą podobnie o restrykcjach związanych z epidemią. Nie negują zagrożenia, podporządkowują się nakazom. Wynika to, moim zdaniem, z tego, że rozumieją ich sens. Nie neguję, że takie postawy można też spotkać wśród innych grup ludzi, którzy podporządkowują się odgornym zaleceniom, bo popierają obecną ekipę rządzącą, mają wrodzoną pokorę, są panstwowcami itp.. Gdyby ci, którzy się buntują, zrozumieli, że to jest w ich najlepiej pojętym interesie, podporządkowaliby się niezależnie od poglądów politycznych, stosunku do religii, postawy życiowej, np. skrajni indywidualiści. To miałam na myśli.

  2. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    Ograniczenia powodują że oddech staje się coraz bardziej ciężki mało tlenu..stąd frustracja i kontrdziałanie zwłaszcza młodych ludzi..maseczki szczególnie teraz kiedy jest ciepło wywołują dyskomfort i myśli o bezpieczeństwie schodzą na dalszy plan przestają być priorytetem..Natomiast media już dawno straciły twarz i chyba już jej nie odzyskają!

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      A na dyskomfort, jak się okazuje, najbardziej nieodporni są ludzie młodzi i zdrowi. Problem jednak tkwi po pierwsze w egoizmie, po drugie w niezrozumieniu sensu tego wyrzeczenia. Gdyby zrozumieli, że to także w ich interesie, bo krócej będą trwały ograniczenia i szkody dla gospodarki będą mniejsze. To przecież jest w interesie każdego. Oczywiście będą też skrajni egoiści, do których i te argumenty nie przemówią. To postawa infantylna, jak dziecka, które buntuje się i nie chce uczyć.
      A jak ktoś ma problemy z oddychaniem, niech nosi przyłbicę, można kupić w aptece za 15 zł.

  3. adres@email.pl' Jedrek pisze:

    Dziękuję za ten tekst pani Marii, niełatwy dla mnie do czytania bo… sercem jestem w obozie anty-maseczkowców. Nawet nie wiem dlaczego, postaram się teraz pisząc sam siebie zrozumieć dlaczego i może ktoś zrozumie też i mnie. Pierwsze uczucie jakie mam to, że obowiązkowe noszenie maseczek jest śmieszne. Nie dlatego, że maseczki nie są skuteczne (wiele badań mówi że są) ale dlatego, że jak wszystko co narzucone masom odgórnie, ich noszenie przybiera karykaturalną postać. Tu samotny spacerowicz w szczerym polu idzie w upale w maseczce (i okularach), oto samotny kierowca samochodu prowadzi z maseczką, tu bulwarem idzie pan okutany szalikiem, tam pani z małym dzieckiem oboje w maseczkach. Teraz dodajmy do tego całe hochsztaplerstwo narosłe wokół maseczek – nie ma dnia żebym nie dostawał spamu z ofertą 30 maseczek w cenie telewizora, część maseczek jest tak kiepskiej jakości, że równie dobrze można by się owinąć papierem toaletowym. Ile osób nosi tę samą maseczkę dwa, pięć, czternaście dni? Patrząc na ceny maseczek we Francji (gdzie mieszkam) zakładam, że sporo. Wszystko to słowem sprawia, że noszenie maseczek wydaje mi się śmieszne. Śmieszne i podszyte jakimś tanim tchórzostwem, na które mam alergię i które bardziej rozbija więzi społeczne niż się to może wydawać: to chowanie się po kątach, przechodzenie na drugą stronę ulicy, odwracanie twarzy, przyłbice na głowie i ratowanie własnego tyłka. Pisze Pani o solidarności, empatii i dobrze wspólnym. Zgadzam się w całej rozciągłości. Ale jest też coś takiego jak solidarność i braterstwo w cierpieniu. Chciałbym powiedzieć moim współpracownikom z biura, że jeśli ktokolwiek z nich mnie zarazi, nie będę miał o to pretensji do nikogo. Siedzimy w tym po uszy wszyscy. Chciałbym też coś takiego usłyszeć od innych, to byłoby wspaniałe. Nie chodzi naturalnie o hulaj-dusza-piekła-nie-ma chuchanie na siebie i celowe zarażanie się, ale jeśli wszyscy będziemy odpowiedzialni w podstawowym zakresie i zrobimy co do nas należy, to jeśli coś ma się zdarzyć, mam wrażenie że maseczka temu nie zapobieże. Na koniec jeszcze moja obserwacja z ulic: mijam dwa rodzaje starszych osób (grupa ryzyka): jedni omaseczkowani i ze strachem w oczach (rozumiem ich), drudzy bez maseczek, z błyskiem w oku i świadomością jaka jest stawka. Może to tylko moje odczucie, ale czuję prawdziwe braterstwo z tymi drugimi i też chciałbym kiedyś (jak dożyję) w ten sposób iść przez świat.

  4. Mossa@onet.pl' Polanska pisze:

    W Thelancet.com ukazał się artykuł pod tytułem: „Powszechne noszenie maseczek podczas #Covid19 – solidarność i altruizm.” Niestety solidarność, a tym bardziej altruizm to wartości rzadko spotykane w naszym społeczeństwie – szczególnie wśród młodego pokolenia. Koronanegacjoniści i antymaseczkowcy to nasza edukacyjna i wychowawcza porażka. Ludzie ci, czerpią wiedzę o epidemii nie od specjalistów, lecz od np: trenera personalnego, który straszy, że Michael Jackson zmarł od noszenia maseczki. Nieudolna polityka informacyjna państwa nie pomaga. Media też chętniej bazują na sensacji, niż rzetelnych informacjach, które nie sprzedają się tak dobrze jak spiskowe teorie. Brak wiedzy oraz postawienie własnej wygody i wolności ponad wszystko powoduje, że mamy całkiem spore grono aspołecznych, niedoinformowanych osobników, dzięki którym epidemia jeszcze długo będzie kwitła w naszym kraju.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Noszenie maseczek teraz, gdy następuje stopniowe otwieranie gospodarki i usług, jest znacznie ważniejsze niż na początku epidemii. Wtedy były puste ulice, zakaz wstępu do parków, zamknięte niemal wszystko, do sklepów wpuszczano pojedynczo, a w kościołach, nawet tych ogromnych, było tylko do pięciu wiernych. Tak, wtedy izolacja byłą tak duża, zarażonych nie tak wielu, że istotnie maseczki były zbędne.
    Potrzebne są teraz, gdy ulice, parki i skwery, plaże i tereny rekreacyjne wypełniły się ludźmi, a jak dowodzą badania przesiewowe przeprowadzone na statystycznych próbach mieszkańców miast, bezobjawowych nosicieli jest sporo. Dwóch na 100 mijanych osób i do tego nie wiemy, kto. Bardziej prawdopodobne, że to młodzi, bo oni częściej przechodzą Covid-19 bez widocznych objawów. Dlatego maski zasłaniające usta i nos, a nie tylko usta, powinni nosić WSZYSCY i wszędzie poza lasem. Oczywiście można sobie wyobrazić, że gdy w parku w zasięgu wzroku nie ma nikogo, można maskę zsunąć, a potem podciągnąć, ale w ten sposób przy nieostrożnym ponownym zakładaniu możemy zarazki przenieść na twarz, a zwłaszcza na usta. Nie radzę więc.

    Problem z noszeniem masek jest jednak taki, że w Rozporządzeniu z 15 kwietnia, w par. 18, ust. 2, pkt. 3 zapisano, że obowiązku tego nie stosuje się w przypadku, gdy: „osoba, która nie może zakrywać ust lub nosa z powodu stanu zdrowia, całościowych zaburzeń rozwoju, niepełnosprawności intelektualnej w stopniu umiarkowanym albo głębokim lub niesamodzielności; okazanie orzeczenia lub zaświadczenia w tym zakresie nie jest wymagane”. Przy takim zapisie służby porządkowe nie mogą zastosować żadnych sankcji. Pozostaje DOBRA WOLA i odrobina wyobraźni, a tego tak bardzo nam brakuje. Zaczyna królować egoizm i brak myślenia o naszej wspólnej przyszłości, bo – jak czytamy w tekście – przedłużanie się epidemii, to konsekwencje ekonomiczne, które dotyczyć będą WSZYSTKICH. Zdrowych i zarażonych. No tylko tych, którzy umrą na Covid-19, już nie będą dotyczyły.

    Nie dają, niestety, dobrego przykładu niektórzy posłowie i członkowie rządu, a także rzecznik Ministerstwa Zdrowia czy szef GIS, występując przed kamerami bez masek. To też działa na wyobraźnię. NEGATYWNIE. A tymczasem, jak czytam, mamy pierwszy przypadek koronawirusa w Sejmie. To osoba blisko współpracująca z wicemarszałkiem Piotrem Zgorzelskim. Wicemarszałek, druga sekretarka i kierowca zostali poddani kwarantannie. Oby na tym jednym przypadku się skończyło.

    Nie mogę natomiast zgodzić się zgodzić się z tezą mojej siostry, że osoby o ścisłym umyśle prędzej stosują się do zaleceń. Mam zbyt dużo kontrprzykładów wokół mnie, by stawiać taką tezę. Rozumienie pewnych zjawisk niekoniecznie pociąga za sobą stosowanie ich w odniesieniu do siebie.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Napisałam, że osoby o ścisłym wykształceniu prędzej rozumieją sens stosowania tego nakazu. Nie polemizują z oczywistymi argumentami, nie odpowiadają agresją. Jeżeli nie stosują się do nakazów to robią to ze świadomością, że czynią źle.

  6. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Czytam komentarze na temat maseczek 🙂
    Ze nie mozna oddychać ,ze ciagle musimy poprawiać i ze to jeden wielki dyskomfort.
    I całkowicie się z tymi uwagami zgadzam:)
    Mialam.maseczkę na twarzy i zrezygnowalam na rzecz przyłbicy.Lekka dopasaowana i zakrywajaca cała twarz.Oddycham swobodnie i co najwazniejsze nie dotykam twarzy bo to raczej niemozliwe.Wazne bu przy wyborze przyłbicy kierować sie nie ceną .Te najdroższe wyglądają kosmicznie i bywa ze uciekają głowę.Należy rowniez pamiętać ze podobnie jak maseczki ulegają zniszczeniu poprzez dezynfekowanie .Musimy je wiec wymieniać.
    Na rynku jest mnóstwo ofert i latwo wybrać model spelniajacy nasze oczekiwania.
    Warto spróbować i nie męczyć sie w maseczkach.
    Świat spanikowal w obliczu koronowirusa.
    Dziennikarze śledczy powaznych gazet zaczynają zadawać pytania sugerujace ze wirus wydostał sie z laboratorium w Wuhan i tak naprawdę nie wiemy do końca z czym mamy do czynienia dlatego warto dmuchać na zimne i zabezpieczać się przed zarazeniem .
    Prace nad szczepionką trwają i bardzo interesujące będzie jaki procent spoleczenstwa podda się szczepieniu?
    Czy spekulacje na temat obowiązkowych szczepień okażą sie prawdą?

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Niestety, już natknęłam się na burzliwą dyskusję na Facebooku na temat obowiązkowych szczepień przeciw Covid-19, mimo że szczepionki jeszcze nie ma i tak szybko się na nią nie zanosi. Już jest sprzeciw, gdyby okazało się, że są one obowiązkowe. Dyskusję wywołał wpis łódzkiego dziennikarza Rafała Górskiego, który zadeklarował, że ze szczepionki, gdy już będzie, nie skorzysta. Jednak nie tylko koronanegacjoniści i antymaseczkowcy, ale niebawem mogą odezwać się antyszczepionkowcy. Przy okazji przypominam mój tekst http://www.twittertwins.pl/szczepienia/.

  7. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Pod zapowiedzią tego tekstu na Facebooku pojawiły się komentarze. Przytaczam w całości:

    Ala Piotrowska
    Trudno się dziwić bo już trochę ponad 2 miesiące słyszymy tylko i wyłącznie o koronawirusie odmienianym przez wszystkie przypadki. Staram się o nim nie myśleć cały czas bo inaczej bym zwariowała.

    Adam Stocki
    Ludzie mają (stety) coraz więcej informacji o tej sztucznej i zmanipulowanej „pandemii”. Oceny lekarzy, ekspertów i wirusologów są odmienne od tego co sprzedają nam media. Jeżeli zakłady pogrzebowe mówią o 40 % spadku pochówków a media trąbią o niezliczonej ilości zgonów, to można mieć rozdźwięk i wątpliwości. Jeżeli z mediów światowego formatu i nurtu płyną informacje o celowym zarażaniu w celu depopulacji ludności , bo kilkunastu najbogatszym rodzinom zaczyna być ciasno i duszno na tym Świecie i wymyślili sobie Rząd Światowy (NWO)….a ludzie coraz więcej dowiadują się o masońskich planach rządzenia światem….to mnie to nie dziwi, że młodzi ludzie ( i nie tylko) zaczynają wątpić w ta cała panikę koronawirusową, a nawet z niej żartować…..Obowiązek maseczek w życiu codziennym i straszenie obowiązkowymi szczepionkami w niedługim czasie (zresztą podejrzewanych o to że będą zawierały substancje, które nas wykończą i „czipy”) też zrobił swoje.

    Elżbieta Zborowska
    Za to na Tajwanie jest teraz zero przypadków dziennie lub tylko 1-2. Moja bratowa, którą stamtąd pochodzi a mieszka w Polsce, codziennie podaje stan. Rząd Tajwanu, mając doświadczenie w walce z SARS i wypracowane procedury, bardzo szybko opanował tam epidemię. Bardzo mało tam było przypadków śmiertelnych.
    U nas może byłoby mniej zakażeń zwłaszcza w skupiskach ludzi, gdyby tam wykonywano testy.

    A ja noszę i będę nosić – bo widzę, że południowi sąsiedzi szybciej poradzili sobie z pandemią. Jednym zaś z doskonałych punktów walki było zakrywanie twarzy. Zrobiono tak w Czechach, na Słowacji i w Austrii.
    A Polacy mają w naturze (to chyba przez rozbiory i okupację a potem PRL) kombinatorstwo oraz brak zaufania do pomysłów władzy.

    Wanda Ziembicka-Has
    Przez głupotę tych co lekceważą noszenie maseczki rzadko teraz wychodzę…

  8. ludzionek@gmail.com' Kasia pisze:

    2%. Dwóch na 100 a nie na tysiąc

  9. danczyc@gmail.com' esternplain pisze:

    Irytujące jest to „hedonistyczne zniecierpliwienie” ludzi.
    Konieczność jakiegoś samoograniczenia urasta do rangi martyrologii. Noszenie maski, rezygnacja z wojaży, czy skromniejsza zawartość lodówki, to nie koniec świata!
    Trochę hartu dla ducha i brzucha nikomu nie zaszkodzi.

  10. aleczka27@gmail.com' Ala pisze:

    Postanowiłam zadbać o swoje zdrowie psychiczne i staram się nie myśleć ciągle o koronawirusie. Inaczej bym całkiem zwariowała.

  11. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Donald Trump polecił wszystkim pracownikom Białego Domu nosić w czasie pracy maseczki. Z tego obowiązku będą zwolnieni jedynie on sam i wiceprezydent Mike Pence, ale nie będą się oni spotykać bezpośrednio.

    Jednak to daje do myślenia.

  12. gabriellawit@gmail.com' GABRIEL pisze:

    W stosunku do tekstow Marysi jestem jak zwykle ZA, a w szczegolnosci PRZECIW.
    Gdzie jestem ZA? A no w stosunku do matematycznych analfabetow, do antyszczepionkowcow, do ludzi tworzacych swoj obraz rzeczystwistosci na podstawie bzdurnych tekstow w internecie czy sasiadki, ktorej corka ma kolezanke, ktora kiedys pracowala jako asystentka dentystyczna. Albo wedlug pzrepowiedni jakiegos madrali z sredniowiecza. A wiec antymaseczkowcow, antyszczepionkowcow i zwolennikow jednsej z tysiaca teorii spiskowej. Ze winni masonie, farmaceuci, koncerney, Chinczycy, ZYdzi, Tusk czy Kaczynski. Od dawna wiem, ze zblizamy sie szybkimi krokami do nowego Sredniowiecza. Tym ciemniejszego, bo wzmocnionego powszechna umiejetnoscia czytania w internecie i nikla znajomosci zroumienia czegokolwiek.
    W dodatku operujemy pojeciem prawdopodobienstwa – wynikajacego z codziennie czytanych statystyk, ale zupelnie, z racji analfabetyzmu matematycznego ani nie umiemy wyciagnac wnioski, bo pozbawieni jestesmy intuicji matematycznej.

    A gdzie jestem PRZECIW? Ano w wylacznym oskarzaniu matematycznych bezmozgowcow, bowiem biedacy nie wiedza, ze statystyki (i prawdopodobienstwo) odnosza sie do duzych grup, i nie potrafimy odniesc tych pojec do jednostki. Slynny przyklad z sasiadem zdradzajacym zone 2 razy dzienne, a ja nigdy, wiec statystycznie zdradzamy obaj jeden raz dziennie. Niby prawda, ale jesli moja zona przeczyta taka statysyke, a nie uczyla sie statystyki, to mnie po prostu zastrzeli.

    Ten wirus zaskoczyl nas wszystkich, i wszystkie rzady swiata. zrady, i nie mowie tu tylko o polskim rzadzie, interesuja sie walka z wirusem po to tylko, aby utrzymac sie przy wladzy. Nie interesuja ich jednostkowe przypadki Kowalskiego czy Smitha. A wiec nie przejmuja sie zbytnio – jakis tam procent niepotrzebnych staruchow umrze kilka lat za wczesnie To cyniczne, ale prawdziwe. Natomiast Kowalskiego obchodzi, czy on , jego mama czy dzieci zachoruja i umra. To tak, jak general posylajacy swoja dywizje na krwawa bitwe liczy sie z i akceptuje ludzkie straty np. 40%. Ale szerogowy Kowalski chce przezyc. ON, i ma gdzies ze 60% jego kolegow przezyje.

    Teraz o maseczkach. Nasze rzady, i znowu nie mowie tu tylko o polskim, od poczatku iukrywaly przed nami prawde. Calej prawdy sami nie znali. Ale to co wiedzieli – ukrywali. WSZYSCY.. Kowalski, sledzac codziennie meldunki z frontu walki, i ciagle zmieniajace sie rekomendacje i restrylkcje , stracil zupelnie zaufanie do wladz.

    Szumowski byl na poczatku pewien, ze jestesmy swietnie przygotowani do tej pandemii. Gowno prada. NIKT nie byl przygotowany. Potem, Zalecal glownie mycie rak, ale juz nie maseczki. Dlaczego? Bo maseczek NIE BYLO, a mydlo i wode kazdy jednak mial. Restrykcje w poruszaniu sie byly, jak sie wydaje sluszne, bo wiemy – ze bezposredni KONTAKT z zarazonym jest niebezpieczny. Ale nie tylko. Pacjent 0 jadac autobusem zarazil 11 osob. Jak to mozliwe? calowal sie z kazdym? Nie. Klimatyzacja w autubusie roznosi swinstwo. Rowniez w hotelach, galeriach i ostatnie – w KOPALNIACH. CHyba wileu z was rozchorowalo sie na wakacjach bedac w jakims klimatyzowanym hotelu. Zakaz speceru po plazy i lesie byl IDIOTYCZNY. Na szczescie zostal zniesiony, mimo ze ilosc zararzen stale rosnie. Bo jesli spacerujemy po pustej plazy, albo zachowujemy wielometrowa odleglosc od innych -to trzeba zreczywiscie pecha, aby sie zarazic. Ale wladze lubia szybki rozwiazania. Wiec nie ufamy im.

    Maseczki. do tej pory nie wiadomo, czy nas strzega, czy nie. WHO mowi jedno, Chinczycy mowia drugie, maseczek do tej pory u nas nie bylo – wiec oswiadczono, ze maseczki nie pomagaja. I nagle, wlazde polecaja szyc ludziom maseczki. Bezuzyteczne, jak dotyczczas mowili.

    Porbowalem znalezc jakie prawdziwe informacje o tych maseczkach. Po dlugich poszukiwaniach znalazlem wreszcie jakies. Ale sprzeczne. Bo nikt nie mowil, ze sa rozne maseczki. proste i skomplikowane, tanie i drogie, bardzo ochraniajace — i ledwo ochraniajace. Do tej pory nie rozumiem, ze prosta bawelniana maseczka chroni otoczenie przede mna, jesli jestem zarazony – ale nie chroni MNIE pzred zarazeniem. Ta bawelna to jakis goretex? polpzrepuszczalna blona? Przepuszcza swinstwo w jedna strone a w druga juz nie? Znalazlem szereg naukowych dysertacji. Tylko jedna podaje jakies dane, ktorym ewentualnie mozna wierzyc. W tej pracy (zreszta polskich autorow) stoi jak byk, ze KAZDA oslona troche chroni. Wiedzialem intuicyjnie o tym od dawna. Uzywalem narciarskiej kominiarki i szalika, bo nie mialem niczego lepsszego. A teraz mam taka ffp2, full wypas, ktora zaopatrzylem w dodatkowy, wymienny filter od odkurzacza. Ale nadal odkazam rece, trzymam sie na ogol w domu, unikam kontaktow z ludzmi. Bo moj wnuk kopiacy pilke z kolegami moze byc zarazony nawet o tym nie wiedzac. A ja, jesli dostane to swinstwo, majac swoj wiek, cukrzyce i cholera wie co, pozegnam sie z tym swiatem.

    A wiec, zcescia nonszalanckiego podejscia do maseczek i innych restrykcji jest indolencja wladz. Ale im chodzi glownie o wybory.

  13. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    A mnie najbardziej dziwi (a może nie dziwi), że ci sami młodzi, którzy tak gremialnie zasłaniali usta i nos i pędzili na rowerach, demonstrując w ten sposób swój sprzeciw wobec smogu i protest przeciw władzy, która z nim nie walczy, a smog zabija, a dziś ostentacyjnie nie noszą masek, nie zasłaniają twarzy. Wtedy, antysmogowe maski były OK, teraz antykoronawirusowe już be. Duszą się, przeszkadzają im. Gdzie tu logika?

  14. marwiac2@poczta.onet.pl' mawiac2` pisze:

    Nie zgadzam się z tezami teksu – kompletnie. Zmienna narracja fachowców w tym „dyżurnego epidemiologa kraju”: maseczki w szpitalu są po to aby nie zarazić chorego od bakterii i zarazków podczas operacji kiedy to organizm jest osłabiony. Co do szkodliwości noszenia maseczek to jest bzdura – bo w krajach muzułmańskich kobiety chodzące w czadorach chorowałyby bez końca a tak nie jest. Co do obowiązku noszenia maseczek to też bzdura – z obserwacji i informacji docierających szeptaną informacją. Przykład pierwszy znany stomatolog w moim rodzinnym mieście wrócił z Włoch gdzie był na nartach na początku marca. Kiedy się przebadał okazało się że ma koronawirusa, ale tydzień leczył – jakoś wielkiego wybuchu epidemii zachorowań i związanych z tym zgonów nie było. Przykład drugi w połowie lutego kiedy coś tam wróble ćwierkały we Włoszech mój kolega poszedł do rodzinnego ta go skierowała na SOR i obudził się po czterech dniach na OIOMIE pod respiratorem z rozpoznaniem ciężkiego zapalenia płuc – a lekarz przygotowywał rodzinę że różnie może być. Wyszedł z tego. Co to było? – kolega ma pracę że świadczy usługi dla wielu firm i ma zamożnych klientów jeżdżących na narty np do Włoch. Nie został potraktowany testem na koronawirusa!
    Co do osób które chorowały na koronawirusa też mam znajomą która ciężko przechodziła wylądowała razem z mężem w szpitalu mąż lekko, ona pod tlenem. Córce nic nie było – kwarantanna.
    Obserwuję branżę budowlaną z racji prowadzonego biznesu – ludzie pracują bez maseczek będą w bliskiej obecności do drugiego – i jakiegoś wielkiego pomoru nie ma. W moim rodzinnym mieście spadła ilość zgonów w marcu w stosunku do marca ubiegłego roku. Nasz naród może jest i dziki, ale jest genialny – potrafi kojarzyć i to nieźle. W szpitalu noszą maseczki i się zarażają a na budowie nie noszą i się nie zarażają – jak to wytłumaczyć. We włoskich Domach Opieki ludzie umierają masowo w Polsce gdy wykryto wśród personelu koronawiurs nie ma jakiejś zatrważającej śmiertelności wśród pensjonariuszy DPS. Zachorowanie na grypę może spowodować śmiertelne powikłania – i unikamy chorych na wirusa grypy? Zdaniem lekarzy powikłania są wynikiem blokowania poprzez leki objawów infekcji czyli kataru i gorączki i zamiast wyleżeć chorobę jakiś korpoludek chce ją przechodzić co może skutkować powikłaniami. Co do maseczek mam tu dwie spiskowe teorie dziejów łączące się ze sobą – opozycja nadawała że nie ma maseczek że w Czechach rozdają za darmo a w Polsce nie ma nic. To paru przedsiębiorczych cwaniaków kupiło ich setki tysiące i wciska się je w lud – bo ci muszę je nosić aby uniknąć mandatu a nie koronawirusa. Z tymi zabezpieczeniami to jak z tym pastuszkiem co wołał wilki idą aby sprawdzić czujność śpiących kolegów, gdy już naprawdę szły te wilki to nikt nie zareagował. Siedźmy w domu – o.k. – zreazlizwano, nie róbmy świąt ok. zrealizowano, myjmy ręce ok – zrealizowano, zamknijmy knajpy ok zrealizowano, zamknijmy fryzjerów ok – zrealizowano, nośmy maseczki o.k. zrealizowano. No i co? w sejmie elita narodu bez maseczek, co widzi obywatel? Nienagannie ostrzyżonych kandydatów na wybrańca narodu. Otwiera skrzynkę pocztową – a tam awizo na pocztę bo urząd przysłał podatki do urzędu nie można wejść wyjaśnić sprawy ale podatki trzeba płacić. Głosować nie można przesyłkę z podatkami można i wysyła to ten sam urząd którego wójt szykanuje wybory. Jak ma myśleć obywatel nie wykształcony matematycznie jak autorka tego teksu – śmiertelna pandemia – ilość zgonów zmalała śmiertelnie zarażony lekarz nikogo nie zaraził? Na trefnych maseczkach ktoś chce zarobić a minister Szumowski mu to ułatwia.
    Macie ludzi za durni którzy nie potrafią kojarzyć? To myślicie że nie mają informacji ze świata co tam sie dzieje?

  15. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Pani Barbara Utecht przesłała mi Direct Message, w którym podała link do tekstu „Krótki przewodnik po fake newsach o koronawirusie [Aktualizacja 13.05.2020]” LINK:
    https://www.cyberdefence24.pl/bezpieczenstwo-informacyjne/krotki-przewodnik-po-aktualnych-fake-newsach-o-koronawirusie
    Noszenie maseczek skutkuje niedotlenieniem lub zapaleniem płuc to #95 Fake news, czyli fałszywa informacja nr 95. Cytuję fragment:
    “Ludzie obudzcie sie…!! Maseczki nie chronią, ale trują, wydychamy gazy z płuc, które zatrzymuje maseczka i wdychamy je ponownie. Brak tlenu w organizmie powoduje, że komórki są niedotlenione, a tym samym są podatne na każde zakażenie” (pis. oryg.) – taka informacja krąży posępnie po polskiej sieci. Oczywiście źródło tych informacji jest tak dobre … że aż supertajne.

    Specjaliści, z którymi skontaktował się zespół AFP twierdzą natomiast, że noszenie maseczek ochronnych nie przyczynia się do niedotlenienia. “Nie powodują hipoksji. By tak się stało, maska musiałaby być trwale przyklejona do twarzy” – wyjaśnił fact checkerom prof. Emilio Herrera, lekarz i specjalista fizjologii patologicznej, ekspert w dziedzinie hipoksji na Uniwersytecie Chile w Santiago. Podobnego zdania jest również profesor zdrowia publicznego na Uniwersytecie Austral w Chile Claudio Méndez: “Maseczki zarówno te proste, jak i te bardziej specjalistyczne (N95, czy FFP2, przyp. red.) są poddawane przeróżnym testom. Wszystko po to, by upewnić się, że nie osłabiają naszych funkcji fizjologicznych” – potwierdził fact checkerom.

  16. kira9@wp.pl' amy pisze:

    Ja znam dobrego matematyka, który jest koronanegacjonistą i co kilka dni przedstawia na fb swoje przemyślenia i obliczenia, jak to władze nas oszukują. Brzmi racjonalnie i jakoś mu wierzę. Poza tym przeczytałam wywiad z dr. Zbigniewem Martyką, ordynatorem oddziału zakaźnego. Pisze: „Maseczki?
    One nie chronią przed niczym. Od wczoraj musimy je nosić i będzie to „sztuka dla sztuki”. Ta maseczka nie będzie broniła przed wnikaniem wirusa. Absolutnie. Ktoś ponosi tę maseczkę kilka godzin, na jej powierzchni zbiera się wilgoć, namnażają się bakterie. Taką maseczkę po kwadransie powinno się zmienić”. Ciekawy wywiad. https://gazetakrakowska.pl/koronawirus-jak-nie-zadbacie-o-swoja-odpornosc-maseczki-nie-pomoga-rozmowa/ar/c1-14919962

  17. waclawkuzniar@wp.pl' Wacław pisze:

    Problem w tym, że nie należy kierować się płytkim rozumieniem tematu. Z młodości pamiętam teorie higieny noworodków, zalecające prasowanie pieluch i codzienną kąpiel w wodzie z gencjaną, by zabijać zarazki i zaskutkowało to pokoleniem alergików. Z maseczkami jest odwrotny problem- dłuższe ich noszenie powoduje gorsze dotlenienie organizmu i osłabienie odporności. Powoduje to , że organizm staje się podatniejszy na zachorowanie i staje się później sam ośrodkiem zakażającym. Dlatego bzdurnym jest ciągłe chodzenie w maseczce w parkach, lasach i na niezatłoczonych ulicach.

  18. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Kilka spostrzeżeń.

    1. Jednym z podstawowych błędów poznawczych opisywanych przez Kahnemana jest „dostępność umysłowa” – w skrócie opieramy się na doświadczeniach/informacjach ze swojego otoczenia, co ma swoje złe, ale i dobre strony. Inaczej zagrożenie postrzegają mieszkańcy województwa lubuskiego – 94 przypadki, 0 zgonów, a inaczej mieszkańcy niewielkiej gminy na Opolszczyźnie – ponad 100 przypadków, gdzie pewnie każdy zna kogoś, kto zachorował, a większość kogoś, kto zmarł. Gazeta NTO opisywała swoisty program „lockdown+”, czyli „samoograniczenia” mieszkańców związane ze zwyczajnym lękiem.

    2. W jednym ze swoich wcześniejszych komentarzy wspominałem już o książce „Montaż” Volkoff’a. W dobie internetu „montowanie wpływu” jest dużo prostsze niż w przeszłości. Dezinformacja to celowe działanie, a spiskowe teorie produkują i kolportują profesjonaliści. „Wiarygodne wciskanie kitu – bullshitting- jest dobrym predykatem i sygnałem inteligencji” @BrzezinskiMich 🙂

    3. W tym punkcie specjaliści z pkt. 2 spotykają się z bohaterami pkt. 1 dostarczając wątpiącym „racjonalnych”, a do tego atrakcyjnych argumentów uzasadniających ich przekonania oparte o doświadczenia z najbliższego otoczenia. „To emocjonalny ogon macha racjonalnym psem, a nie na odwrót” [J. Haidt] Wystarczy go nakarmić 😉

  19. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Zgadzam się z autorką felietonu, że gdy o pandemię chodzi, powinniśmy stosować się do aktualnych zaleceń, bo to poprawia bezpieczeństwo nas wszystkich. Sam kieruję się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem, dlatego nie wszędzie i nie zawsze stosuję to, co jest zalecane. Na swoim podwórku i ogrodzie nie noszę żadnych masek ani rękawiczek, bo nie spotykam się tam z nikim. Gdy przyjeżdża kurier, albo ktoś inny, wychodzę do bramy w rękawiczkach i z maską, a gdy odjedzie ściągam jedno i drugie, oraz myję ręce. Gdy wyjeżdżam rowerem do lasu, to nie zakładam rękawiczek ani maski, bo niby po co i nie śpieszę się by szybko wrócić, bo przeważnie nie ma tam nikogo, a gdy kogoś zobaczę, to wybieram inną drogę, by się z nim nie spotkać. Podczas jazdy swoim autem nie zakładam niczego, ale gdy wysiadam do sklepu, to zakładam jedno i drugie, a po wyjściu z niego ściągam rękawiczki i maskę, oraz dezynfekuję płynem ręce. Po powrocie do domu, ogarniam zakupy i myję ręce. Myślę, że rozsądnie korzystam ze środków ochrony, bo na przykład noszenie maseczki w lesie, czy też w swoim samochodzie, nie ma najmniejszego sensu. Denerwują mnie ludzie nie zabezpieczający się niczym, ale nic nie mówię, tylko odsuwam się dalej, lub ich unikam.
    Zdrowia Wszystkim Państwu życzę.

  20. Maria WANKE-JERIE pisze:

    „Mamy Corona Świrusa politycznego, owszem może jest, ale nie jest groźniejszy od grypy, na którą są szczepionki. Ten Wirus ma wprowadzić nowy Porządek Świata. Każda wojna z narodami jest inna. Ta ma ograniczyć prawa obywatelskie, ujawnić Rząd Światowy, wycofanie gotówki z obiegu, obowiązkowe szczepienia, depopulację ludności itp. To zapowiadane było od lat, nie wiadomo było jaki wymyślą problem, wymyśli pandemię. Będzie teraz Totalitaryzm Sanitarny, który będzie tresował Owce”.
    Nie, to nie żart. To wpis pod zapowiedzią na Facebooku tekstu „Koronanegacjonisci i antymaseczkowcy”. Autor nie ukrywa się pod pseudonimem. Ma imię, nazwisko, a nawet udostępnia zdjęcie swojej fizjonomii. Nazywa Andrzej Żurawski, mieszka w Malborku. Nie przejmuje się tym, że jego diagnoza jest wzajemnie sprzeczna, nie próbuje nawet tłumaczyć, które z działań w ramach zwalczania epidemii COVID-19 prowadzą do depopulacji, a ja nie jestem pewna, czy w ogóle wie, co oznacza depopulacja. Ma jednak świadomość, że coś groźnego. Tak rozpowszechniają się opinie mające utwierdzić ludzi w przekonaniu, że ograniczenia związane z pandemią należy lekceważyć.
    A tymczasem szczegółowa analiza choroby opublikowana w piśmie „The Lancet Infectious Diseases“ potwierdza, że nosiciele wirusa SARS-CoV-2 mogą zakażać jeszcze przed wystąpieniem symptomów, co więcej przenoszenie się wirusa przed wystąpieniem symptomów następuje aż w połowie przypadków. „Dlatego zahamowanie rozprzestrzeniania się COVID-19 jest takie trudne” – podkreślają autorzy analizy.
    Noszenie maseczek ochronnych jest obecnie obowiązkowe w około 50 krajach. W Katarze za nienoszenie w przestrzeni publicznej maseczki na usta i nos grożą kary nawet do trzech lat więzienia i grzywna w wysokości do 55 tys. dolarów amerykańskich. W Maroku można być skazanym za podobne przewinienie na trzy miesiące więzienia i grzywnę do 1300 dirhamów (130 dolarów).
    Dziękuję za zainteresowanie tekstem i wielowątkową dyskusję. Dziękuję zwłaszcza tym wszystkim, którzy swoimi wpisami poparli tezy mojego tekstu. Żałuję, że zabrakło tu komentarza pana Rafała Kubary, któremu śmierć znajomego zmąciła plany. Był ojcem rodziny, która zaraziła się koronawirusem, a wszystko wzięło się z tego, że jego żona podwiozła do pracy koleżankę. Kwadrans w samochodzie wystarczył, żeby złapała wirusa, choć znajoma nie miała jeszcze objawów. Od niej zaraziło się siedem osób, jedna zmarła… Ta smutna historia sama w sobie jest komentarzem do tego tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *