Maj w sercu

„Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj” – śpiewali „starsi panowie dwaj”, czyli Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. Notabene, wcale aż tacy starsi nie byli, dziś powiedziano by o nich, że to młodzi mężczyźni, wszak gdy startował ich „Kabaret Starszych Panów”, mieli zaledwie 43 i 45 lat. Młodzieniaszki po prostu. I mieli w sercu maj.

Właśnie rozpoczął się miesiąc, o którym pisali poeci, śpiewano piosenki. Kojarzy się z wiosną, rozkwitniętą, radosną, z trelami słowików, wonią bzów, konwalii, jaśminu i innych pachnących kwiatów na łąkach i w ogrodach. No i z miłością, która „przychodzi jak noc majowa”. Tak, maj to z pewnością najpiękniejszy miesiąc w roku.

Maj poświęcony jest w szczególny sposób Matce Bożej. Już na samym początku, 3 maja, przypada święto Matki Bożej Królowej Polski, ale to nie Polacy wpadli na pomysł, by taki tytuł przyznać Matce Jezusa. Okazuje się, że sama Maryja o to poprosiła, a stało się to w Neapolu w 1608 roku. Takie przesłanie otrzymał w czasie objawienia Włoch Giulio Mancinelli, jezuita, który żył na przełomie XVI i XVII wieku. Prawdopodobnie miało to miejsce w klasztorze jezuitów Gesu Nuovo. W wigilię święta Wniebowzięcia, 14 sierpnia 1608 roku, zatopiony w modlitwie Giulio zobaczył Matkę Bożą i klęczącego u jej stóp współbrata z nowicjatu św. Stanisława Kostkę, a przypadała wtedy czterdziesta rocznica jego śmierci. Na ten widok o. Mancinelli zawołał: „Królowo Wniebowzięta, módl się za nami!”, na co Matka Boża odpowiedziała: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski?”. O swoim objawieniu o. Mancinelli powiedział swoim przełożonym i polskim jezuitom. Władze kościelne badały to objawienie i po roku orzekły, że było ono prawdziwe. Dwa lata później zakonnik odbył pieszą pielgrzymkę do kraju, o którym mówiła mu Maryja, i odprawiając Mszę św. w Krakowie, do którego dotarł, przy grobie św. Stanisława biskupa miał kolejne widzenie, podczas którego Matka Boża wyraźnie mu powiedziała: „Ja jestem Królową Polski, jestem Matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi”. To mało znana w Polsce historia, ale bardzo pouczająca, bo wyjaśnia genezę święta. Zostało ono ustanowione przez Papieża Benedykta XV w 1920 roku na prośbę polskich biskupów, a oficjalnie obchodzone od 1923 roku.

Jedna z bardziej znanych pieśni maryjnych to „Chwalcie łąki umajone”. Umajone, tzn. ukwiecone, czyli cała piękna, rozkwitająca w maju przyroda chwali Panią świata. Autorem tekstu jest jezuita o. Karol Antoniewicz, a pieśń powstała w latach 40. XIX wieku. Do dziś nie zestarzała się i towarzyszy nam podczas kościelnej liturgii. W maju odprawiane są najpopularniejsze nabożeństwa maryjne, które zazwyczaj gromadziły liczne rzesze wiernych w kościołach, a także – choć powoli zanika ta tradycja – przy krzyżach czy przydrożnych figurach lub kapliczkach, gdzie rozbrzmiewała Litania do Najświętszej Maryi Panny, nazywana Litanią Loretańską.

Geneza Litanii Loretańskiej jest trudna do ustalenia. Najprawdopodobniej w swej charakterystycznej formie i podstawowym zarysie pojawiła się w manuskrypcie paryskim z końca XII wieku. Można również wykazać, że niektóre wezwania skierowane do Maryi znajdowały się w Litanii do Wszystkich Świętych, z biegiem czasu dodawano nowe tytuły maryjne, stawały się one coraz liczniejsze i stopniowo utworzyły nową grupę, która oderwała się od początkowego pnia.

Litania zwana jest „Loretańską” od miasteczka Loreto, położonego w prowincji Ancona we Włoszech, gdzie znajduje się słynne sanktuarium maryjne. Wierzono, że w XIII wieku został przeniesiony przez aniołów do Loreto Domek Nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża.

Faktem jest, że litania była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów właśnie w tym sanktuarium. Przybrała tam ostateczną formę i zaczęła promieniować na cały Kościół. Z roku 1531 pochodzi świadectwo jej używania w tym miejscu. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 roku we Florencji i zawierała 43 wezwania.

Bardzo lubię nabożeństwa majowe, a w pamięci utkwiło mi do dziś jedno wyjątkowe, na którym byłam w słowackiej miejscowości Smolenice w 1986 roku. Pracowałam wtedy w Instytucie Astronomicznym we Wrocławiu na stanowisku naukowo-technicznym, a w słowackich Smolenicach odbywała się międzynarodowa konferencja. Prezentowałam tam na niej przygotowany wspólnie z moją przełożoną dr Marią Jakimiec poster z opracowaniem danych statystycznych dotyczących rozbłysków słonecznych. Konferencja rozpoczynała się w poniedziałek 19 maja, kiedy to przypadał drugi dzień Zielonych Świąt, a więc Święto Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła. Pierwszy dzień obrad kończyła inauguracyjna kolacja. Lata osiemdziesiąte to był czas wielkich niedoborów żywnościowych w Polsce, powszechnego systemu kartkowego, ale w Czechosłowacji tego się nie odczuwało.

Zamek w Smolenicach na Słowacji

Zrezygnowałam jednak z bogatego w różnorodne atrakcyjne potrawy bankietu, „urwałam się” ze smolenickiego zamku, gdzie się odbywał, i udałam się do miejscowego, wiejskiego kościółka na Mszę św. i majowe nabożeństwo. Ludzi było sporo, bo w odróżnieniu od zlaicyzowanej czeskiej części Czechosłowacji, na Słowacji zachowała się katolicka pobożność. Widać to było choćby po licznych przydrożnych kapliczkach i figurach, które można było spotkać niemal co krok. Języki polski i słowacki są bardzo podobne, tak więc aktywnie uczestniczyłam w Mszy św. i nabożeństwie, a siedzący obok mnie ludzie podawali teksty pieśni w modlitewnikach. Litanię Loretańską śpiewano tak jak w Polsce, tylko bez ostatniego wezwania odnoszącego się do Królowej Polski. Czułam się swojsko i otoczona życzliwością. Gdy wyszłam z kościoła podeszli do mnie uczestnicy nabożeństwa, rozpoznając, że jestem z Polski, informowali, że byli na Jasnej Górze i wyrażali podziw dla Papieża Jana Pawła II. Z portfela wyjęłam obrazki z Matką Bożą i inne, które miałam przy sobie, i obdarowałam otaczające mnie dzieci. Z jedną z pań, z którymi wtedy rozmawiałam, korespondowałam jeszcze przez kilka lat, bo wymieniłyśmy się adresami. Ale to, co najciekawsze, okazało się po jakimś czasie po powrocie, byłam tam bowiem śledzona przez służby i znano każdy mój krok z wyjątkiem tego jednego zniknięcia z oczu, gdy „urwałam się” do kościoła. Zawsze z sentymentem wspominam tamten pobyt i tamto nabożeństwo w smolenickim kościółku.

Nie ma w tym roku pełnych kościołów podczas majowych nabożeństw, nie ma „białych tygodni”, bo i nie odbywają się uroczystości Pierwszej Komunii św., ani rocznicy tego wydarzenia, nie ma bierzmowania, które też najczęściej organizowane jest w maju, choć także i w innych miesiącach roku. Litanię Loretańską można sobie odmawiać (lub śpiewać) w domu, do czego zachęcam. Albo skorzystać z wirtualnego wspólnego śpiewania, o czym pisze Karol Białkowski w tekście „Cała Polska modli się Litanią Loretańską” [LINK].

Pierwszą Komunię św. można zorganizować dla niewielkiej grupki dzieci, tak jak to zrobiono w parafii pw. św. Mikołaja w Brzegu, co opisuje Maciej Rajfur w tekście „Pierwsza Komunia w pandemii – dzieci i rodzice nie chcieli czekać” [LINK]. Do tego też zachęca abp Grzegorz Ryś, który sam w swojej prywatnej kaplicy bierzmuje codziennie jedną osobę. O takich kameralnych Pierwszych Komuniach św., organizowanych w latach siedemdziesiątych, pisałam w tekście „Przed Pierwszą Komunią św.” [LINK].

Dla mnie maj to miesiąc ważnych osobistych wydarzeń – matura, którą wspominałam w tekście „Matura Anno Domini 1969” [LINK], egzamin magisterski 27 maja 1974 roku czy urodziny pierwszego dziecka 4 maja 1975 roku.

Jakże inaczej przeżywamy ten najpiękniejszy miesiąc teraz. W pierwszy majowy weekend puste plaże i parki, górskie szlaki i ośrodki wypoczynkowe. Każde wyjście do parku czy lasu ze zrozumiałą ostrożnością i unikaniem bliższych kontaktów z ludźmi cieszy chyba bardziej niż wtedy, gdy było oczywistą oczywistością. Trochę tak, jak owoc zakazany. Już wprawdzie dozwolony, ale z rozwagą, dozowany po trochę, w niewielkich dawkach.

Cieszmy się więc majem, wiosną, piękną przyrodą. Miejmy maj w sercu.

A na koniec dwa „majowe wiersze”.

Maj Leopold Staff

Po złotej pogodzie

Majowej i bzowej

Powoli zapada

Zmierzch także majowy.

Obudził się wietrzyk

Łagodny i miękki

I brzozom podnosi

Zielone sukienki.

Przycicha swawolnie,

Na trawę się kładzie

I czeka na księżyc

Zaplątany w sadzie.

Ty przychodzisz jak noc majowa Bolesław Leśmian

Ty przychodzisz jak noc majowa…

Biała noc, noc uśpiona w jaśminie…

I jaśminem pachną twe słowa…

I księżycem sen srebrny płynie…

Kocham cię…

Nie obiecuję ci wiele…

Bo tyle co prawie nic…

Najwyżej wiosenną zieleń…

I pogodne dni…

Najwyżej uśmiech na twarzy…

I dłoń w potrzebie…

Nie obiecuję ci wiele…

Bo tylko po prostu siebie…

Jak powietrze.

Jak dziurę w starym swetrze.

Jak drzewo na polanie…

Po prostu kocham cię… kochanie.

Czy pozwolisz, że ci powiem…

W wielkim skrócie i milczeniu…

Że ci oddam i otworzę…

W ciszy serc, w potoków lśnieniu…

Słowa dwa przez sen porwane…

Przez noc ukryte… przez czas schwytane…

Słowa dwa, co brzmią jak śpiew,

dwa proste słowa…. kocham cię.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

10 komentarzy

  1. kadras1975@gmail.com' MariuszD pisze:

    Ja się boję. O Mamę. Że się zarazi. Że umrze. Codziennie jest w kościele. Nie można wystawiać na próbę Boga. Model matematyczny pokazał że tam pojawią się zachorowania najpóźniej.

  2. Małgosiu, pięknie to napisałaś!!! Dziękuję też za oba wiersze, wiosennie uzupełniające Twoją prozę. Ściskam!

  3. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Dlaczego właśnie maj?
    Po pierwsze dlatego ze najpiekniejszyw roku.
    Po drugie-wiosną ludziom przychodzą do głowy czasem malo zbożne pomysły,więc w sredniowieczu wykoncypowano ze wiosną należy skierować uwagę człowieka ku rzeczom wyższym czyli ofiarowanie Najswietszej Pannie jakiegoś kwiatu duchowego w każdym dniu maja.

  4. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Anonsując ten tekst napisałam, że jest historyczny i liryczny. Można z niego wyczytać wiele nieznanych szerzej faktów zarówno z genezy Litanii Loretańskiej i tytułu „Królowa Polski”, którym zwracamy się w jednym z wezwań do Matki Bożej, jak i samego święta obchodzonego w rocznicę Konstytucji 2 Maja. Czytając, wędrujemy po „tych łąkach umajonych”, wsłuchując się w śpiew ptaków, które w tak piękny sposób odbywają swoje godowe rytuały. Ileż w tym finezji i wdzięku. Ptaki najpiękniej śpiewają w maju, w czerwcu, połączone w pary , oddają się już wysiadywaniu i wychowywaniu potomstwa. Maj zachwyca feerią subtelnych, pastelowych barw, upaja wonią kwiatów. Jest odradzaniem się życia. Ileż w tym tym inspiracji dla poetów i muzyków. Nie dziwne, że ten najpiękniejszy miesiąc, który wręcz upaja i uwzniośla, poświęcamy Matce Bożej. W Polsce, którą sobie wybrała, by być jej Królową, to także – ze względu na rocznicę Konstytucji 3 maja – miesiąc patriotycznych uniesień, dumy narodowej. Bo to nie rocznica zwycięstwa polskiego oręża, ale polskiej myśli państwowej. To bardzo inspirująca rocznica. Dlatego kocham maj i staram się mieć go w sercu.

  5. aleczka27@gmail.com' Ala pisze:

    To prawda, rzeczywiście w mojej poprzedniej parafii odbyła się I Komunia Święta. Przystąpiło do niej dwoje dzieci. Jednak stało się to na prośbę rodziców. Pozostałe dzieci przystąpią dopiero jesienią.

  6. marcin.wenta74@gmail.com' Marcin pisze:

    W tekście pojawia się Pius XV. To chyba pomyłka.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Dziękuję za zwrócenie uwagi, oczywiście ma Pan rację, ma być Benedykt XV. Już poprawione.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Kilka opinii na temat tego tekstu pojawiło się na Twitterze. Pozwalam sobie je tutaj przytoczyć:

    Andrzej Polski @AndrzejPadre1
    A ja mam w sercu maj 🙂 To znaczy nadzieję, radość, ufność i tę ścieżkę życia, co wiedzie mnie przez zielone pastwiska z kwitnącymi kwiaty, które na naręcza moje zrywam, by zanieść Matce Najświętszej przed Jej oblicze. Idę, biegnę śpiewając… Maj się dzieje.
    Niech nam w sercu będzie maj ? Polecam: http://www.twittertwins.pl/maj-w-sercu/

    Gadzia66 @Gadzia03
    Piękny tekst. Konkretny, jasny i precyzyjny, jak to u ścisłowca, ale jednocześnie subtelny „jak żyłka słoneczna na ścianie, jak fotografia wszystkich wiosen” ?

    Rafał Kubara @2003Rafal
    Tekst bardzo ciekawy i potrzebny – relaksujący, bo (mimo wszystko) jest maj.

  8. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Widać, że trudno mieć maj w sercu, gdy tyle obostrzeń, choć są one coraz częściej sabotowane lub lekceważone. Dlatego zapewne tak niewiele komentarzy pojawiło się pod tym tekstem. Obecne nastroje nie współgrają z majowym uniesieniem, czy to religijnym poprzez kult maryjny tak bardzo w maju obecny, czy zachwytem nad pięknem przyrody, czy też eksplozją uczuć i namiętności.

    Wszystkim, których mimo to tekst ten zainspirował, jak moją siostrę, Andrzeja Polskiego i Panią Gadzię, czy był chwilą relaksu, jak to napisał Rafał Kubara, serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że doczekamy jeszcze takich pięknie przeżywanych majowych dni.

  9. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Są przesądy o pechowym zwieraniu małżeństw w maju, dlatego ja brałem ślub w ostatni dzień kwietnia.
    Ja w przesądy nie wierzę, a maj może być zarówno piękny jak i deszczowy.
    Warto pamiętać dobre dni. W maju byłem na pierwszych wczasach małżeńskich na Mazurach i mam dobre wspomnienia z tego okresu. Oczywiście lepiej mieć maj w sercu, ale o to łatwiej, kiedy jest piękna pogoda na zewnątrz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *