Sprawa klauzuli sumienia pojawia się w przestrzeni publicznej najczęściej wówczas, gdy do mediów trafia informacja o odmowie wykonania aborcji przez lekarza, zawsze prowokując słowa proaborcyjnego oburzenia, tym ostrzejsze im większe współczucie może budzić osoba, której zabiegu odmówiono. Tak było i tym razem, a sprawa niepełnosprawnej intelektualnie, zgwałconej przez wujka, ciężarnej czternastolatki z Podlasia poruszała emocje.
Współczucie dla skrzywdzonej dziewczynki jest oczywiste, ale przede wszystkim powinno ono dotyczyć krzywdy, jakiej doznała ona po dokonanym na niej gwałcie, który był potrójnym przestępstwem, i pedofilią, i kazirodztwem, i przemocą seksualną. Może dziwić natomiast, że oburzenie koncentrowało się na odmowie aborcji i oprócz słów potępienia lekarza, szpitala i samej klauzuli sumienia, nie pojawiły się w dyskusji jakiekolwiek sensowne propozycje, które mogłyby pomóc w analogicznej sytuacji, bo ta znalazła rozwiązanie – bodajże w warszawskim szpitalu, do którego zawiozła dziewczynkę jej ciocia, przeprowadzono zabieg. Dlatego oburzenie koncentrowało się na tym, że „w tak oczywistej sytuacji” (sformułowanie to powtarzano jak mantrę) trzeba było na własną rękę szukać miejsca, aby uzyskać „należne świadczenie”.
Dziwić może, że nikomu nie przyszło do głowy, aby skrzywdzoną czternastolatkę nie narażać na traumę aborcji, poprzedzonej poszukiwaniem szpitala, tylko otoczyć opieką, by mogła donosić ciążę, którą zakończyłoby cesarskie cięcie, a noworodka oddać do adopcji. Jako niepełnosprawna umysłowo pewnie nie zdawała sobie sprawy ze swego stanu. To najprostsze rozwiązanie, niepowodujące dodatkowych traum. Ale nasuwa się jeszcze inne, a mianowicie stworzenie systemu, który nie wymagałby gwałcenia sumień nie tylko lekarza ginekologa, ale też kierownictwa i administracji szpitala.
To prawda, że szpitalowi nie przysługuje klauzula sumienia, ale każdemu z jego pracowników już tak, obojętnie czy to dyrektor, ordynator czy pracownik administracji.
Kierowanie do placówki, która przeprowadzi aborcję przecież także jest pogwałceniem sumienia konkretnego człowieka. To tak jakby powiedzieć: „ja nie zabiję, ale mogę skierować do tego, który to zrobi”. Dlatego najprościej by było, aby taki zabieg był wykonany w prywatnym gabinecie, a jego koszt był refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Przecież przypadków ciąży będącej wynikiem przestępstwa, której terminację dopuszcza antyaborcyjna ustawa, jest zaledwie kilka w ciągu roku, więc sfinansowanie tych zabiegów nie stanowiłoby problemu. Klauzula sumienia też chyba rzadziej jest stosowana przez lekarzy przyjmujących w prywatnym gabinecie. Nie będę rozwijała tego wątku, bo sformułowanie, którego użyłam, to oczywiście eufemizm.
Emocje, choć zupełnie innego rodzaju, poruszyła sprawa klauzuli sumienia dotycząca zupełnie innej niż aborcja kwestii, a dyskusję, głównie w formie prześmiewczych memów, sprowokowała broszura wydana przez Wydawnictwo Naukowe Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris – czterdziestoośmiostronicowa publikacja pt. „Wolność słowa, sumienia i wyznania w miejscu pracy – poradnik Ordo Iuris dla pracowników, przedsiębiorców, przedstawicieli zawodów medycznych oraz nauczycieli akademickich” pod redakcją naukową Jerzego Kwaśniewskiego i Magdaleny Majkowskiej.
Poradnik odpowiada na następujące pytania, stanowiące kolejne rozdziały tej publikacji:
Czy pracownikowi przysługuje wolność sumienia i wyznania oraz wolność słowa w miejscu pracy?
Czy przedsiębiorca może odmówić wykonania usługi z uwagi na światopogląd, wyznanie lub religię?
Czy osobom zrzeszonym w samorządach zawodowych przysługuje wolność słowa, sumienia i wyznania?
Ostatni rozdział porusza kwestię prawa do sprzeciwu sumienia lekarzy i farmaceutów oraz prawa pracownika akademickiego do wyrażenia przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych. Szczególna uwaga opinii publicznej skoncentrowała się na odpowiedzi na pytanie:
Jak przedsiębiorca może argumentować odmowę wykonania usługi ze względu na sprzeciw sumienia?
Odpowiedź brzmi bardzo klarownie, a argumentacja z odniesieniem do budowanego przez przedsiębiorcę brandu, wydaje się przekonująca:
„Jak zostało wyżej wskazane, przedsiębiorca ma prawnie zagwarantowaną możliwość sprzeciwu sumienia w sytuacji, gdyby wykonanie usługi było sprzeczne z wyznawanymi przez niego wartościami, co może wprost zakomunikować potencjalnemu usługobiorcy.
Skoro z uwagi na zasady wolnorynkowe przedsiębiorca ma prawo odmówić wykonania usługi, jeśli z jakiegoś powodu nie wpisuje się ona w charakter budowanego przez przedsiębiorcę brandu (brand marketing policy), to tym bardziej może odmówić z uwagi na to, że wykonanie usługi byłoby niezgodne z wyznawanymi przez niego wartościami. Przedsiębiorca nie ma obowiązku zadowalać każdego potencjalnego klienta. Ma natomiast prawo w sposób swobodny kształtować charakter i rozpoznawalność marki swojej firmy”.
Fragment ten kończą przykłady:
Zakład drukarski ma prawo odmówić wykonania usługi, gdzie literalne brzmienie dzieła zawiera treści, których nie chce promować.
Cukiernia może odmówić wykonania tortu ślubnego dla pary jednopłciowej, jeśli z uwagi na wyznawane wartości sprzeciwia się nadaniu przywilejów małżeńskich jednopłciowym konkubinatom.
Księgarnia może odmówić dystrybucji książki zawierającej treści, których nie chce promować.
Zespół muzyczny może odmówić występu na „ślubie” pary jednopłciowej, jeśli z uwagi na wyznawane wartości sprzeciwia się nadaniu małżeńskich przywilejów jednopłciowym konkubinatom.
Właściciel hotelu z możliwością najmu sal konferencyjnych może odmówić udostępnienia sali w celu zorganizowania wydarzenia promującego postulaty ruchu politycznego LGBT, jeśli z uwagi na wyznawane wartości sprzeciwia się nadaniu małżeńskich przywilejów jednopłciowym konkubinatom.
Restaurator udostępniający sale ślubne może odmówić najmu lokalu dla pary jednopłciowej chcącej zorganizować w nim swoje „wesele”, jeśli z uwagi na wyznawane wartości sprzeciwia się nadaniu małżeńskich przywilejów jednopłciowym konkubinatom.
Pracownia krawiecka, która specjalizuje się w szyciu sukien ślubnych i alb pierwszokomunijnych, ma prawo nie przyjąć zamówienia na uszycie sukni z emblematami ruchu LGBT, jeśli to zlecenie nie wpisuje się w charakter budowanego przez przedsiębiorcę brandu. Jest to kwestia dbałości o wizerunek i specjalizację firmy. Nie może być uznana za wyraz dyskryminacji.
Manufaktura artystyczna, która specjalizuje się w produkcji ręcznie robionych na drutach wełnianych ubrań dla dzieci w wieku od noworodka do 3 lat, angażująca się w inicjatywy społeczno-edukacyjne o „wcześniakach”, wysyłająca ręcznie robione czapeczki i skarpetki na oddziały neonatologiczne, ma prawo nie podjąć się zlecenia na wykonanie ubrań z czerwonym symbolem w kształcie pioruna jako oznaczenia ruchu politycznego o nazwie „Strajk Kobiet”, gdyż byłoby to sprzeczne z konsekwentnie przez nią przyjętą brand marketing policy.
Hotel może odmówić wynajmowania pokoi z łóżkami dwuosobowymi dla par, które nie są małżeństwami.
Z dziewięciu przykładów użycia ten ostatni znalazł się w ogniu krytyki, a właściwie ośmieszania.
„Ordo Iuris nie traci żadnej okazji by ośmieszać katolicyzm” – skomentował na Twitterze publicysta Rzeczpospolitej Michał Szułdrzyński.
W bardziej stonowany sposób, ale w konsekwencji z podobnym wnioskiem komentarz napisał Piotr Zaremba na Facebooku:
„Z jednej strony nawet mi imponuje bezkompromisowość środowiska, które zakłada, że w sferze usług mogą się znaleźć ludzie nie godzący się ze zjawiskiem pozamałżeńskiego seksu. W dzisiejszych czasach trzeba być odważnym, żeby się w takiej sytuacji nie bać ostracyzmu, szyderstw, dokuczania. Z drugiej, mam jednak wrażenie, że ludzie Ordo Iuris nie rozumieją, jak bardzo wystawiają na śmieszność te wartości, które są dla nich ważne”.
To prawda, że przytoczone przykłady są zupełnie innej rangi niż sprawy życia i śmierci, o których pisałam na początku, niemniej jednak dziwi mnie lawina szyderstw, która wylała się na autorów poradnika, zwłaszcza „beka” związana z przykładem dziewiątym, czyli odmową wynajęcia pokoju z dwuosobowym łóżkiem dla pary, która nie jest małżeństwem.
Byłam już dorosła, gdy w hotelu i to nie tylko w Polsce, ale i krajach europejskich, nie tylko pokoju z dwuosobowym łóżkiem, ale nawet jednego pokoju z dwoma łóżkami nie mogli wynająć obcy sobie ludzie. Nikt przecież nie kontrolował, co robią, ale wynajmowali dwa pokoje, nie tylko dlatego, że inaczej nie wypadało, ale recepcjonista nie spełniłby takiej prośby. Goście hotelowi meldują się wszak w hotelowej recepcji. Podobnie było z prywatnymi stancjami. Wówczas do rzadkości należało wynajmowanie mieszkania. Tak zamieszkałam po ślubie, w pokoju w trzypokojowym mieszkaniu, w którym oprócz mnie i mojego męża mieszkała rodzina gospodarzy – małżeństwo z dwójką dorastających dzieci. Nie wynajęliby nam mieszkania, gdybyśmy nie byli małżeństwem. Ordo Iuris nie proponuje zatem czegoś niedorzecznego, tylko powrót do obyczajów jeszcze niedawno powszechnie obowiązujących. Obyczajowość oczywiście się zmienia, dlatego rozumiem krytykę propozycji z poradnika, nie pojmuję natomiast powszechnego szyderstwa. Dlaczego, wyrażając szacunek dla konsekwencji Ordo Iuris, ocenia się, że ośmieszają katolicyzm?
Przypomina mi się amerykański dramat sądowy „Czas zabijania” w reżyserii Joela Schumachera na podstawie powieści Johna Grishama o tym samym tytule. Jest to historia adwokata, który podjął się obrony czarnoskórego mężczyzny, ojca zgwałconej i skatowanej dziesięcioletniej dziewczynki. Nieprzychylna ława przysięgłych, demoniczny prokurator i czający się ludzie Ku-Klux-Klanu, którzy grożą nie tylko obrońcy, ale i jego rodzinie. Podczas procesu, w mowie końcowej rezygnuje on z przygotowanego tekstu pełnego adwokackich trików… Prosi przysięgłych, aby zamknęli oczy oraz szczegółowo opisuje zbiorowy gwałt na dziesięciolatce i znęcanie się nad dziewczynką, którą ranną, skrwawioną, przesiąkniętą moczem, oddanym na nią przez oprawców, zrzucona z dziesięciu metrów do kanionu. „Widzicie to? Chcę żebyście sobie wyobrazili tę małą dziewczynkę. A teraz wyobraźcie sobie, że ona jest biała” tymi słowami zakończył swoją mowę, która przyniosła uniewinnienie jego klienta.
Przypomina mi się ta scena zawsze wtedy, gdy potrzebne jest odniesienie do analogicznej, ale odmiennej kontekstowo i światopoglądowo sytuacji. I tak moi drodzy Czytelnicy wyobraźcie sobie, w każdym z ośmiu pierwszych podanych w poradniku Ordo Iuris przykładów, treści w środowiskach liberalnych uważanych za nieakceptowane. Na przykład czy drukarz może odmówić druku plakatu promującego rasizm, albo cukiernik może odmówić wykonania tortu z symbolem swastyki? No właśnie.
Tak, wyobraźcie sobie, że ta dziewczynka jest biała.
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).
Świat, w którym dane jest nam aktualnie żyć, jest chory. Trawi go rak pychy, bałwochwalstwa, niewoli naszego ego. Takie dramaty jak te, które miały miejsce z upośledzona 14 latką muszą się dziać. Ich konieczność potrzebna jest do tego, że ten, kto ma się nawrócić, uczyni to. A kto ma pójść do piekła, pójdzie tam.. No, chyba, że zawróci z drogi do potępienia. Ja tego nie potrafię w innych kategoriach pojmować.
„Bestie”, „zwyrodnialcy” – niewiarygodny hejt wylał się na lekarzy, którzy odmówili aborcji zgwałconej, niepełnosprawnej 14-latce. Te epitety nie były kierowane wobec gwałciciela, ale wobec tych, którzy skorzystali z przysługującego im prawa. — To jest największe świństwo, jakie można zrobić i to nie tylko jako lekarz, ale po prostu, jako człowiek. Żyjemy w świecie, który w straszliwy, przemocowy i niesprawiedliwy sposób traktuje kobiety. A takie historie są jak papierek lakmusowy, wskazujący na bezmiar dziejącego się zła. Czy musi do nich dochodzić, żebyśmy się ocknęli i zaczęli sprzeciwiać się temu, co się dzieje? —komentował tę sytuację na łamach portalu onet dr Maciej W. Socha, ginakolog położnik. Zabrali też głos politycy. „Klauzula sumienia. Do likwidacji. NATYCHMIAST” – grzmiał na Twitterze Krzysztof Śmiszek. – Państwo pozwalające lekarzom odmawiać pomocy dziewczynce po gwałcie w imię religii to państwo fundamentalistyczne. Lekarz odmawiający aborcji zgwałconemu dziecku powinien zmienić zawód, a nie zasłaniać się klauzulą sumienia – przekonywała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, działaczka społeczna i była posłanka. „Uważam, że jednostki utrzymywane z publicznych pieniędzy nie mogą zasłaniać się klauzulą sumienia lekarzy. Zawsze jest jeszcze możliwość praktyki prywatnej” – to głos Katarzyny Lubnauer. Wtórują im prawnicy. „Ustawa aborcyjna daje kobiecie możliwość przerwania w publicznym szpitalu ciąży pochodzącej z czynu zabronionego, czyli m.in. gwałtu, ale to martwe prawo” – przekonuje mec. Kamila Ferenc na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Hejt spotkał też Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w rozmowie z Konradem Piaseckim przyznał, że sam skorzystałby w tym przypadku z klauzuli sumienia, twierdzi bowiem: „Nie zrzucajmy winy na jednego czy drugiego lekarza, bo on ma prawo dokonać wyboru, zastosować klauzulę sumienia i odmówić. To jest zgodne z kodeksem etyki lekarskiej”.
Konkluzją tych wszystkich wywodów jest wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej Aleksandry Gajewskiej, Barbary Nowackiej, Moniki Wielichowskiej i Krzysztofa Truskolaskiego o zmianę prawa i likwidację klauzuli sumienia, czyli de facto usankcjonowanie gwałtu na sumieniach lekarzy. Posłowie Lewicy podobne wnioski kierują już od co najmniej dziesięciu lat. Dobrze, że wciąż bezskutecznie.
W pełni zgadzam się z tezą tego tekstu, także w kwestiach mniejszej wagi, nie tylko życia i śmierci. Klauzuli sumienia należy bronić.
To jest mój pierwszy mój komentarz, w którym fundamentalnie nie zgadzam się się z autorką. Nie, nie będę sobie sobie wyobrażał zgwałconej i skatowanej dziewczynki. Będę widział, drukarza, piekarza, może fryzjera, którzy odesłali z kwitkiem kogoś z powodów „troski o brand” jak to zgrabnie ujął Ordo Iuris.
Stosowanie klauzuli sumienia w usługach powinno być obwarowane jednym warunkiem:
Odmawiający usługi MUSI ZAPEWNIĆ klientowi rozwiązanie alternatywne i PONIEŚĆ wszystkie zwiększone koszty usługi, o ile takie wystąpią.
W przypadkach łamania obowiązujących w Polsce przepisów, takich jak głośny ostatnio przypadek zgwałconej czternastolatki, wszystko co powyżej jest w mocy, z tym, że dodatkowo powinno być ścigane z URZĘDU .
Przyznam, że jestem zszokowany Pana komentarzem. Uważałem Pana (być może się myliłem) za liberała, zwolennika wolności gospodarczej i osobistej. Nie wiem jak liberałowie mogą tak jednoznacznie optować za rozwiązaniami totalitarnymi – przymuszajacymi ludzi do robienia czegoś wbrew sumieniu, przekonaniom?
Nie widzę w mojej wypowiedzi najmniejszego przymuszania. Tak, można powiedzieć że jestem liberałem, nie mylił się Pan;-) Moje zastrzeżenie, które wyraziłem wobec korzystających z klauzuli sumienia nie dotyczy prawa do niej, a jedynie konieczności rekompensaty tym, wobec których została zastosowana. Czyli np. gdy hotelarz odmawia zameldowania w pokoju z podwójnym łóżkiem, powinien ponieść koszty przeniesienia do innego, nawet droższego hotelu w okolicy, gdy równorzędnego nie ma.
Ale to co Pan proponuje to jest w dalszym ciągu ograniczanie wolności gospodarczej i przymuszanie, jeśli nie bezpośrednio prawne to finansowe. Hotelarz za obronę swojego sumienia będzie karany koniecznością fundowania ludziom pobytu w innych hotelach. Można sobie nawet wyobrazić sytuację że konkurencja celowo będzie mu nasyłać takich problematycznych gości, żeby go wykończyć ?
Bardzo mi przykro, ale poza klauzulą wolności sumienia w sprawach związanych z aborcją, pozostałe opisane przypadki mają charakter albo ewidentnie homofobiczny, albo, jak w przypadku łóżek w hotelu, ingerujący zbyt głęboko w życie innych ludzi.
Panie Rafale, odnosząc się wprost do pańskiego tweeta, powiem tak: problematyczny nie jest gość. Problematyczny jest hotelarz.
Pozwolę sobie NIE ZGODZIĆ SIĘ z Panem Tomaszem, bowiem pojęcie homofobia bywa za bardzo pojemne. Homofobią byłoby, gdyby hotelarz oświadczył, że nie wynajmuje pokoi osobom homoseksualnym, ale jeśli nie akceptuje zrównania małżeństw jednopłciowych z heteroseksualnymi (ma do tego prawo), to może nie chcieć wynająć sali na potrzeby ceremonii zaślubin pary gejów lub lesbijek. I nie jest to homofobia. Podobnie rzecz się ma z cukiernikiem i tortem na ślub pary jednopłciowej. A, jeśli hotelarz nie chce wynająć pokoju z jednym małżeńskim łóżkiem parze dwupłciowej, to wg mnie też powinien mieć do tego prawo. Nie chce przyczyniać się do czegoś, co w jego przekonaniu nie jest moralne. Owa para może skorzystać z innego hotelu lub wynająć dwa pokoje jednoosobowe. Podobnie rzecz się ma z wynajmem mieszkań. Można nie chcieć wynajmować lokalu osobom będącym w związkach nieformalnych. Mój znajomy „sparzył się” kiedyś, gdy wynajął takiej parze mieszkanie. Za wynajmem płacił mężczyzna, a gdy pokłócił się z konkubiną i odszedł „w siną dal”, nie było od kogo egzekwować należności.
Post Scriptum. Po kilku dniach od medialnej burzy w sprawie zgwałconej, niepełnosprawnej intelektualnie czternastolatki, której odmówiono aborcji powołując się na klauzulę sumienia, pojawiły się nowe, ale już niespecjalnie nagłaśniane informacje. Okazało się bowiem, że dziewczyna z Podlasia ma 24 lata, nie jest więc nieletnia. Nie wiadomo natomiast, czy popełnione zostało kazirodztwo, czyli kim dla owej kobiety był mężczyzna, który wykorzystał jej niepełnosprawność. Prokuratura Krajowa, dementując informacje jakoby ofiara miała lat czternaście, wyjaśniła, że sprawca usłyszał zarzut, popełnienia przestępstwa z art. 198 Kodeksu Karnego, czyli seksualnego wykorzystania niepoczytalności lub bezradności. Grozi mu za to kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w piątek 2 lutego, że sprawę ministerstwo traktuje z „ogromną uwagą”. Dodał, że jest w niej kilka znaków zapytania, które resort wyjaśnia i zlecił rzecznikowi praw pacjenta zebranie szczegółów w sprawie. — Mamy wrażenie, że przekazywane informacje nie są do końca prawdziwe. Szukamy tego przypadku na Podlasiu i żaden ze szpitali nie zgłasza nam, że taka sytuacja miała miejsce — powiedział Adam Niedzielski.
Od początku w tej debacie dziwił mnie całkowity brak zainteresowania sprawcą domniemanego gwałtu. Oburzenie dziennikarzy i zapraszanych do dyskusji gości, a także opozycyjnych polityków koncentrowało się na lekarzach i dyrekcji szpitala, a przede wszystkim na klauzuli sumienia, którą – zdaniem oburzonych – należałoby ograniczyć lub zlikwidować. To zresztą zainspirowało mnie do zajęcia się nie tyle sprawą zgwałconej dziewczyny, co samą klauzulą sumienia, którą prawnicy Ordo Iuris postulują rozszerzyć na inne niż medyczne profesje. I wokół tych właśnie postulatów toczyła się dyskusja inspirowana moim tekstem, co było zresztą moją intencją. Bardzo ciekawa ta dyskusja i za nią serdecznie dziękuję.
Ja też dziękuję za tekst i dyskusje. Temat jest ważny i ciekawy i kontrowersyjny, tekst i komentarze Pań wielowątkowe. Dlatego szczerze mówiąc jestem trochę zdziwiony, że nie wzięło udziału w dyskusji więcej osób. Czasem tak się składa. Może będzie okazja kiedyś do tego wrócić
Świat, w którym dane jest nam aktualnie żyć, jest chory. Trawi go rak pychy, bałwochwalstwa, niewoli naszego ego. Takie dramaty jak te, które miały miejsce z upośledzona 14 latką muszą się dziać. Ich konieczność potrzebna jest do tego, że ten, kto ma się nawrócić, uczyni to. A kto ma pójść do piekła, pójdzie tam.. No, chyba, że zawróci z drogi do potępienia. Ja tego nie potrafię w innych kategoriach pojmować.
„Bestie”, „zwyrodnialcy” – niewiarygodny hejt wylał się na lekarzy, którzy odmówili aborcji zgwałconej, niepełnosprawnej 14-latce. Te epitety nie były kierowane wobec gwałciciela, ale wobec tych, którzy skorzystali z przysługującego im prawa. — To jest największe świństwo, jakie można zrobić i to nie tylko jako lekarz, ale po prostu, jako człowiek. Żyjemy w świecie, który w straszliwy, przemocowy i niesprawiedliwy sposób traktuje kobiety. A takie historie są jak papierek lakmusowy, wskazujący na bezmiar dziejącego się zła. Czy musi do nich dochodzić, żebyśmy się ocknęli i zaczęli sprzeciwiać się temu, co się dzieje? —komentował tę sytuację na łamach portalu onet dr Maciej W. Socha, ginakolog położnik. Zabrali też głos politycy. „Klauzula sumienia. Do likwidacji. NATYCHMIAST” – grzmiał na Twitterze Krzysztof Śmiszek. – Państwo pozwalające lekarzom odmawiać pomocy dziewczynce po gwałcie w imię religii to państwo fundamentalistyczne. Lekarz odmawiający aborcji zgwałconemu dziecku powinien zmienić zawód, a nie zasłaniać się klauzulą sumienia – przekonywała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, działaczka społeczna i była posłanka. „Uważam, że jednostki utrzymywane z publicznych pieniędzy nie mogą zasłaniać się klauzulą sumienia lekarzy. Zawsze jest jeszcze możliwość praktyki prywatnej” – to głos Katarzyny Lubnauer. Wtórują im prawnicy. „Ustawa aborcyjna daje kobiecie możliwość przerwania w publicznym szpitalu ciąży pochodzącej z czynu zabronionego, czyli m.in. gwałtu, ale to martwe prawo” – przekonuje mec. Kamila Ferenc na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Hejt spotkał też Władysława Kosiniaka-Kamysza, który w rozmowie z Konradem Piaseckim przyznał, że sam skorzystałby w tym przypadku z klauzuli sumienia, twierdzi bowiem: „Nie zrzucajmy winy na jednego czy drugiego lekarza, bo on ma prawo dokonać wyboru, zastosować klauzulę sumienia i odmówić. To jest zgodne z kodeksem etyki lekarskiej”.
Konkluzją tych wszystkich wywodów jest wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej Aleksandry Gajewskiej, Barbary Nowackiej, Moniki Wielichowskiej i Krzysztofa Truskolaskiego o zmianę prawa i likwidację klauzuli sumienia, czyli de facto usankcjonowanie gwałtu na sumieniach lekarzy. Posłowie Lewicy podobne wnioski kierują już od co najmniej dziesięciu lat. Dobrze, że wciąż bezskutecznie.
W pełni zgadzam się z tezą tego tekstu, także w kwestiach mniejszej wagi, nie tylko życia i śmierci. Klauzuli sumienia należy bronić.
To jest mój pierwszy mój komentarz, w którym fundamentalnie nie zgadzam się się z autorką. Nie, nie będę sobie sobie wyobrażał zgwałconej i skatowanej dziewczynki. Będę widział, drukarza, piekarza, może fryzjera, którzy odesłali z kwitkiem kogoś z powodów „troski o brand” jak to zgrabnie ujął Ordo Iuris.
Stosowanie klauzuli sumienia w usługach powinno być obwarowane jednym warunkiem:
Odmawiający usługi MUSI ZAPEWNIĆ klientowi rozwiązanie alternatywne i PONIEŚĆ wszystkie zwiększone koszty usługi, o ile takie wystąpią.
W przypadkach łamania obowiązujących w Polsce przepisów, takich jak głośny ostatnio przypadek zgwałconej czternastolatki, wszystko co powyżej jest w mocy, z tym, że dodatkowo powinno być ścigane z URZĘDU .
Przyznam, że jestem zszokowany Pana komentarzem. Uważałem Pana (być może się myliłem) za liberała, zwolennika wolności gospodarczej i osobistej. Nie wiem jak liberałowie mogą tak jednoznacznie optować za rozwiązaniami totalitarnymi – przymuszajacymi ludzi do robienia czegoś wbrew sumieniu, przekonaniom?
Nie widzę w mojej wypowiedzi najmniejszego przymuszania. Tak, można powiedzieć że jestem liberałem, nie mylił się Pan;-) Moje zastrzeżenie, które wyraziłem wobec korzystających z klauzuli sumienia nie dotyczy prawa do niej, a jedynie konieczności rekompensaty tym, wobec których została zastosowana. Czyli np. gdy hotelarz odmawia zameldowania w pokoju z podwójnym łóżkiem, powinien ponieść koszty przeniesienia do innego, nawet droższego hotelu w okolicy, gdy równorzędnego nie ma.
Ale to co Pan proponuje to jest w dalszym ciągu ograniczanie wolności gospodarczej i przymuszanie, jeśli nie bezpośrednio prawne to finansowe. Hotelarz za obronę swojego sumienia będzie karany koniecznością fundowania ludziom pobytu w innych hotelach. Można sobie nawet wyobrazić sytuację że konkurencja celowo będzie mu nasyłać takich problematycznych gości, żeby go wykończyć ?
Bardzo mi przykro, ale poza klauzulą wolności sumienia w sprawach związanych z aborcją, pozostałe opisane przypadki mają charakter albo ewidentnie homofobiczny, albo, jak w przypadku łóżek w hotelu, ingerujący zbyt głęboko w życie innych ludzi.
Panie Rafale, odnosząc się wprost do pańskiego tweeta, powiem tak: problematyczny nie jest gość. Problematyczny jest hotelarz.
Pozwolę sobie NIE ZGODZIĆ SIĘ z Panem Tomaszem, bowiem pojęcie homofobia bywa za bardzo pojemne. Homofobią byłoby, gdyby hotelarz oświadczył, że nie wynajmuje pokoi osobom homoseksualnym, ale jeśli nie akceptuje zrównania małżeństw jednopłciowych z heteroseksualnymi (ma do tego prawo), to może nie chcieć wynająć sali na potrzeby ceremonii zaślubin pary gejów lub lesbijek. I nie jest to homofobia. Podobnie rzecz się ma z cukiernikiem i tortem na ślub pary jednopłciowej. A, jeśli hotelarz nie chce wynająć pokoju z jednym małżeńskim łóżkiem parze dwupłciowej, to wg mnie też powinien mieć do tego prawo. Nie chce przyczyniać się do czegoś, co w jego przekonaniu nie jest moralne. Owa para może skorzystać z innego hotelu lub wynająć dwa pokoje jednoosobowe. Podobnie rzecz się ma z wynajmem mieszkań. Można nie chcieć wynajmować lokalu osobom będącym w związkach nieformalnych. Mój znajomy „sparzył się” kiedyś, gdy wynajął takiej parze mieszkanie. Za wynajmem płacił mężczyzna, a gdy pokłócił się z konkubiną i odszedł „w siną dal”, nie było od kogo egzekwować należności.
Post Scriptum. Po kilku dniach od medialnej burzy w sprawie zgwałconej, niepełnosprawnej intelektualnie czternastolatki, której odmówiono aborcji powołując się na klauzulę sumienia, pojawiły się nowe, ale już niespecjalnie nagłaśniane informacje. Okazało się bowiem, że dziewczyna z Podlasia ma 24 lata, nie jest więc nieletnia. Nie wiadomo natomiast, czy popełnione zostało kazirodztwo, czyli kim dla owej kobiety był mężczyzna, który wykorzystał jej niepełnosprawność. Prokuratura Krajowa, dementując informacje jakoby ofiara miała lat czternaście, wyjaśniła, że sprawca usłyszał zarzut, popełnienia przestępstwa z art. 198 Kodeksu Karnego, czyli seksualnego wykorzystania niepoczytalności lub bezradności. Grozi mu za to kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w piątek 2 lutego, że sprawę ministerstwo traktuje z „ogromną uwagą”. Dodał, że jest w niej kilka znaków zapytania, które resort wyjaśnia i zlecił rzecznikowi praw pacjenta zebranie szczegółów w sprawie. — Mamy wrażenie, że przekazywane informacje nie są do końca prawdziwe. Szukamy tego przypadku na Podlasiu i żaden ze szpitali nie zgłasza nam, że taka sytuacja miała miejsce — powiedział Adam Niedzielski.
Od początku w tej debacie dziwił mnie całkowity brak zainteresowania sprawcą domniemanego gwałtu. Oburzenie dziennikarzy i zapraszanych do dyskusji gości, a także opozycyjnych polityków koncentrowało się na lekarzach i dyrekcji szpitala, a przede wszystkim na klauzuli sumienia, którą – zdaniem oburzonych – należałoby ograniczyć lub zlikwidować. To zresztą zainspirowało mnie do zajęcia się nie tyle sprawą zgwałconej dziewczyny, co samą klauzulą sumienia, którą prawnicy Ordo Iuris postulują rozszerzyć na inne niż medyczne profesje. I wokół tych właśnie postulatów toczyła się dyskusja inspirowana moim tekstem, co było zresztą moją intencją. Bardzo ciekawa ta dyskusja i za nią serdecznie dziękuję.
Ja też dziękuję. Oby wszystkie dyskusje na TT miały tak merytoryczny i spokojny charakter…
Ja też dziękuję za tekst i dyskusje. Temat jest ważny i ciekawy i kontrowersyjny, tekst i komentarze Pań wielowątkowe. Dlatego szczerze mówiąc jestem trochę zdziwiony, że nie wzięło udziału w dyskusji więcej osób. Czasem tak się składa. Może będzie okazja kiedyś do tego wrócić