Wkroczyliśmy w rok wyborczy, a czeka nas istny maraton – po jesiennych wyborach parlamentarnych wiosną przyszłego roku odbędą się przesunięte o sześć miesięcy wybory samorządowe oraz w normalnym terminie europejskie, a w czerwcu 2025 roku – prezydenckie.
Nie dziwi, że partie gromadzą fundusze, a i kampania w mediach rozpoczęła się na dobre. Pieniądze zawsze wzbudzały i wzbudzają duże emocje, a gdy stawka – jak w tegorocznych wyborach jest wysoka – oczywiste, że finansom największych graczy w tym wyścigu wszyscy uważnie się przyglądają. Od niedawna jest to łatwiejsze, gdyż w lipcu ubiegłego roku weszła w życie ustawa (zgłoszona przez Pawła Kukiza i zaakceptowana przez PiS), zobowiązująca wszystkie zarejestrowane partie do publikowania rejestru wpłat i umów.
Okazuje się, że tylko kilkanaście z 87 partii politycznych działających w Polsce podjęło jakiekolwiek czynności zmierzające do wykonania tego obowiązku.
Trudno się dziwić, że gdy tylko na partyjnych stronach internetowych pojawiły się pierwsze rejestry, dziennikarze sięgnęli do nich, a największe zainteresowanie wzbudziły oczywiście wpłaty na PiS. W ślad za pierwszym artykułem na ten temat, który ukazał się na łamach „Polityki”, wpłaty na partię rządzącą wzięli pod lupę dziennikarze programu „Czarno na białym”, Grzegorz Łakomski i Dariusz Kubik. W reportażu Do spółki z PiS. Finansowe plecy padały nazwiska osób, które dokonały największych wpłat na Prawo i Sprawiedliwość, a także funkcje, jakie ci ludzie pełnią w zarządach i radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Temat był eksploatowany przez pewien czas – wydanie specjalne „Czarno na białym” z udziałem twórców reportażu i ekspertów Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition, a następnie pytania do goszczących w studiu Faktów po Faktach polityków opozycyjnych i jednobrzmiąca teza, że to, co się dzieje, to „absolutna patologia, która nosi znamiona płatnej protekcji”. Pytania, o etyczny wymiar owych praktyk, czyli wpłat na fundusz partyjny pokaźnych kwot przez osoby zasiadające na kierowniczych stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa, padały jeszcze podczas konferencji prasowych dotyczących innych spraw. Temat przestał jednak rezonować i – jak się zdaje – nie wzbudza już dziś większego zainteresowania.
Może warto zadać sobie pytanie, czy przywilej partii rządzącej, która ma możliwość i z niej obficie korzysta, aby obsadzać na wysokopłatnych stanowiskach zaufanych sobie ludzi, a potem czerpać wymierne korzyści z ich wpłat do kasy partii, to jakieś ostatnie novum, czy praktyka stosowana od lat. Także w samorządach, gdzie zaufani zasiadają w spółkach miejskich i też potem przed wyborami okazują dowody wdzięczności (robią to zresztą w swoim interesie, bo przy zmianie władzy utraciliby te posady, są więc zainteresowani, by do niej nie doszło). Jednak w samorządach to zupełnie inna skala. Tyle tylko, że wcześniej nie było to jawne i nie można było sprawdzić, kto i ile wpłacił.
Nieetyczne czy bezprawne
Przyjrzyjmy się zatem, jakie obowiązuje prawo. Finansowanie partii politycznych w Polsce realizowane jest z trzech źródeł:
1) dochody uzyskiwane z własnego majątku,
2) dochody od osób fizycznych w postaci składek członkowskich, darowizn, spadków oraz zapisów,
3) finansowanie z budżetu państwa.
Zabronione są wpłaty od osób prawnych, a darczyńcami mogą być wyłącznie polscy obywatele mający stałe miejsce zamieszkania w Polsce. Nie ma żadnego innego ograniczenia co do statusu tych osób, a więc członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa mogą być tak samo darczyńcami jak każdy inny obywatel mieszkający w Polsce. Jedynym ograniczeniem jest wysokość wpłaty, nie może ona przekraczać w jednym roku 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę (w 2022 roku płaca minimalna wynosiła 3010 zł, a zatem maksymalna wpłata to 45 510 zł, w 2023 roku wzrosła ona do 3490 zł, czyli suma wpłat do partyjnej kasy nie może w tym roku przekraczać 52 350 zł). Prawo także nie przewiduje gromadzenia przez partię funduszy ze zbiórek publicznych i od anonimowych darczyńców.
Tego ostatniego, jak widać, nie doczytał Szymon Hołownia, bo jego partia pozyskiwała środki ze zbiórek, a także z finansującej ją fundacji. To wszystko jest niezgodne z prawem i dlatego dwa kolejne roczne sprawozdania finansowe Polski 2050 zostały odrzucone przez Państwową Komisję Wyborczą. Ten przypadek pokazuje zresztą jak trudno wejść na scenę polityczną nowym graczom, bo zasady finansowania z budżetu państwa uprzywilejowują istniejące już podmioty, które mają zapewnione środki budżetowe. Wręcz mówi się o zabetonowaniu sceny politycznej i nie sposób się z tym nie zgodzić.
Wracając do pytania o etyczny wymiar wpłat od członków zarządów spółek Skarbu Państwa stwierdzić trzeba, że prawo tego nie zabrania.
I nawet tak po ludzku rozumując, gdy ktoś otrzymuje (bez względu na to, czy ma odpowiednie kompetencje, czy też ich nie ma) wysokopłatne stanowisko z rekomendacji partii rządzącej, to chciałby je jak najdłużej utrzymać, jest więc osobiście zainteresowany tym, by wygrała ona w następnych wyborach. Płaci, bo po pierwsze, jest to zgodne z prawem, po drugie go na to stać, a po trzecie, jest osobiście zainteresowany poparciem tej partii w wyborach.
Także wtedy, gdy władzę przejmie opozycja, oczywiście na fundusz partii aktualnie rządzącej.
Z ciekawości zajrzałam do rejestrów wpłat i umów kilku partii (dostępne są na partyjnych stronach Biuletynu Informacji Publicznej). W 2022 roku na Prawo i Sprawiedliwość dokonane zostały 54 wpłaty w różnych kwotach, od 2 tys. zł do 45 tys. zł, co w sumie dało 1,265 mln zł (dziękuję Panu Tomaszowi Kuczborskiemu, dzięki któremu koryguję swój błąd, wcześniej pisałam, że to było prawie 2,5 mln zł). Niektórzy darczyńcy, jak Joachim Brudziński czy Ryszard Wasilek, dokonywali wpłat regularnie co miesiąc w niewielkich kwotach, jeden płacił po 2750 zł, drugi po 2000 zł. Mimo że wykaz zawiera imiona i nazwiska, miejscowość, datę wpłaty i kwotę, brak informacji o pełnionej funkcji wpłacającego. Aby się dowiedzieć, trzeba trochę jeszcze poszperać w internecie. W styczniu 2023 roku na Prawo i Sprawiedliwość już dokonano dziewięciu wpłat na łączną sumę ponad 300 tys. zł.
Zainteresowania nie wzbudził natomiast rejestr umów zawartych przez Prawo i Sprawiedliwość, bo istotnie z wyjątkiem umowy z Fundacją Lux Veritatis na transmisję na żywo Mszy św. za niebagatelną kwotę 36 900 zł nic tam specjalnie ciekawego nie ma. Umowy na obsługę fotograficzną wydarzenia, wynajem lokalu czy też sali opiewające na kwoty od dwóch do półtora tysiąca złotych. Nic bulwersującego.
Ciekawe rozwiązanie z publikowanym rejestrem przyjęła natomiast Polska 2050. W wykazie są imiona i nazwiska osób wpłacających, imiona ojca, miasto zamieszkania i daty wpłaty, ale brak wysokości dotacji. Tak więc nie można się dowiedzieć, na jaką kwotę opiewa łączna suma 23 wpłat (w tym sześć Szymona Hołowni). Można jedynie przypuszczać, że żadna z nich nie przekracza 45 350 zł, bo taki był ubiegłoroczny limit.
Skromny, bo jednoosobowy, rejestr wpłat przedstawiło Polskie Stronnictwo Ludowe – na jej konto wpłynęły tylko dwa przelewy po 1000 zł od prezesa powiatowego zarządu PSL w Katowicach Leszka Boniewskiego.
Podobnie na rzecz Porozumienia wpłat jest niewiele, a dokonali go dwaj politycy tej partii: Jarosław Gowin (20 tys. zł) i Stanisław Derehajło (cztery wpłaty po 5 tys. zł).
Ale chyba najciekawszy jest rejestr wpłat Platformy Obywatelskiej, bowiem przygotowana w odpowiedniej zakładce tabelka ze stosownymi rubrykami jest pusta. Nikt do tej pory nie dokonał żadnej wpłaty? Nawet eurodeputowani, którzy jak na polskie warunki nieźle zarabiają, a niektórzy nawet sporo dorabiają?
Obowiązek upubliczniania rejestrów partyjnych wpłat i umów nieco poprawia transparentność życia publicznego, ale do standardów amerykańskich wciąż nam daleko.
Nawet, jakby partie chciały uczciwie stosować obowiązujące przepisy, to każda robi to na swój sposób, co powoduje, że trudno jest zbierać z nich dane i porównywać. Trudno też sprawdzić, czy dana osoba finansuje różne, np. też opozycyjne partie.
W USA od lat funkcjonuje organizacja pozarządowa Open Secret, która pozwala sprawdzić, ile poszczególne osoby, ale także branże i firmy wydają na politykę, np. kto i ile wpłaca na konta demokratów i republikanów. Bez trudu można się dowiedzieć, że obie partie finansują np. Sam Bankman-Fried, Elon Musk, czy Lockheed Martin, a Mark Brzeziński nie wpłacał ani na demokratów, ani na republikanów, ani na Joe Bidena. Tam też nikogo nie dziwi, że osoby na stanowiskach wspierają polityków, wręcz przeciwnie, normą jest, że część stanowisk, w tym w Białym Domu, czy w placówkach dyplomatycznych, przypada wspierającym finansowo partię i nikomu by nie przyszło do głowy pytać, czy to etyczne.
Na pewno wprowadzony w lipcu ubiegłego roku obowiązek upublicznienia przez partie rejestrów wpłat i umów to krok w dobrym kierunku, ale dalece niewystarczający. Nie tylko brak możliwości łatwego wyszukiwania i porównywania danych, ale możliwości egzekwowania nałożonego na partie obowiązku. Choć ustawa przewiduje, że PKW ma prawo nałożyć do 30 tys. zł kary za uchylanie się od obowiązku upubliczniania rejestrów, to w praktyce nie może tego zrobić, bo brak trybu postępowania. Okazuje się, że Państwowa Komisja Wyborcza nie podlega pod Kodeks postępowania administracyjnego, jak inne instytucje publicznie, a z kolei w Kodeksie wyborczym nie określono żadnego trybu nałożenia kary, czyli de facto to prawo jest martwe. A więc zapewne po kilkunastodniowej ekscytacji wpłatami na rzecz PiS, dokonanymi przez członków zarządów spółek Skarbu Państwa, która notabene już ucichła, bo przykryła ją kolejna głośna afera nazwana Willa+ (to temat na osobny artykuł, więc nie będę go tu rozwijała), nikt do owych rejestrów już sięgał nie będzie. Bo i czego można się dowiedzieć, gdy np. brak kwot, albo tabelka jest pusta?
Według mnie, dopóki nie powstanie w Polsce organizacja na wzór amerykańskiej Open Secret, można by wprowadzić obowiązek wpisywania w oświadczeniach majątkowych składanych przez osoby zatrudnione w administracji publicznej, które są do tego zobligowane ustawą, informacji nt. wpłat na partię polityczną.
Egzekwowanie prawidłowości oświadczeń majątkowych funkcjonuje już od dawna i jest przewidziany tryb nakładania kar w przypadku zaistnienia uchybień. To prawo nie jest martwe.
Zapraszam do dyskusji na temat mojej propozycji.
Poniżej dla zainteresowanych podaję linki do rejestru wpłat i umów niektórych partii politycznych:
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.
Egzekwowanie przepisów dot. oświadczeń majątkowych nie jest proste, przynajmniej w naszym województwie. Przykładem tego może być sprawa wałbrzyskiego radnego Jacka Szwajgiera, który przez kilka lat wykazywał w swoich oświadczeniach majątkowych dochody z działalności prowadzonej na majątku gminy, co jest naruszeniem ustawy o samorządzie gminnym. Kiedy dostarczyłem do UW kopie dokumentów z wnioskiem o podjęcie czynności w celu wygaszenia mandatu radnego. Otrzymałem, od dyrektora Wydziału Kontroli, propozycję żeby najpierw wystąpić z takim wnioskiem do Rady Miejskiej, co uczyniłem w imieniu klubu PiS. Sprawa dwu krotnie „była” przedmiotem obrad zarówno Komisji Rewizyjnej, jak i Rady. Większość, czyli klub radnych Prezydenta R. Szełemeja nie uznała za stosowne przestrzeganie prawa i odrzuciła wspomniany wniosek bez dyskusji. W międzyczasie skreślono nazwisko radnego w KRS we wpisie władz spółki, a nieruchomość na której prowadził działalność, na wniosek jego syna zbyto w ustawionym przetargu na jego rzecz. UW ani CBA mimo posiadanej pełnej dokumentacji dot. zarówno oświadczeń majątkowych radnego jak i wspomnianego przetargu, uznały, że nie ma postaw do wygaszenia mandatu radnego ani do wszczęcia dochodzenia ws. przetargu, w moim przekonaniu mającym charakter przestępczy. Prokurator? No cóż to zupełnie inny temat, którym mimo moich starań Solidarna Polska nie chce podjąć.. ?
Zasady finansowania wyborów przez partie polityczne to konglomerat niechlujstwa legislacyjnego, ignorancji darczyńców i zwykłego cwaniactwa.
Abstrahując od powyższego zdania, z prostych obliczeń wynika, że większość wpłat na PIS sięgała maksymalnego pułapu. Czy byli to członkowie zarządów spółek skarbu państwa i ważni działacze polityczni – nie wiem, ale za to właśnie PIS był przez opozycję ostro atakowany…
Nie trzeba wykonywać obliczeń, pod linkiem http://bip.pis.org.pl/rejestr-wpat
jest pełny wykaz wpłat na PiS od lipca 2022 roku. I tak w 2022 roku, przy maksymalnej wpłacie 45,5 tys. zł, na 54 wpłaty 29 nie przekraczało 30 tys. zł. W styczniu 2023 roku na przy maksymalnej wpłacie 52,35 tys. zł, na dziewięć wpłat, sześć (czyli 2/3) nie przekraczało 40 tys. zł. Więc nie jest prawdą, że większość była bliska maksymalnej wartości. Niestety, aby sprawdzić, jaką funkcję państwową pełni wpłacający, trzeba poszukać w internecie, bo ustawodawca nie przewidział wpisywania stanowisk i miejsc pracy oraz pełnionych funkcji.
Ale i tak w porównaniu do rejestru wpłat i umów Polski 2050, gdzie w obu przypadkach w ogóle brak kwot, albo Platformy Obywatelskiej, u której brak jakichkolwiek wpłat, a zestaw umów nie zawiera kwot, na jakie one opiewają, ten wykaz dostarcza najwięcej informacji. Inne partie mają tak nieliczne wpłaty, że nie ma czego analizować. Sęk w tym, że większość zarejestrowanych partii w ogóle nie zamieściła wymaganych rejestrów. A PKW nie ma możliwości ścigania tego uchybienia.
Miałem na myśli ten fragment: „na Prawo i Sprawiedliwość dokonane zostały 54 wpłaty w różnych kwotach, od 2 tys. zł do 45 tys. zł, co w sumie dało prawie 2,5 mln zł”.
W moim działaniu, dla uproszczenia przyjmuję 2.430.000 podzielone przez 54, co daje 45.000 zł
Widać, że jest to bardzo blisko maksymalnej stawki dla wpłat przez jednego darczyńcę…
Dziękuję Panie Tomaszu za wykrycie błędu w moim tekście. Uwierzyłam reporterom „Czarno na białym” i przytoczyłam szacunkową kwotę wpłat blisko 2,5 mln zł. Po zsumowaniu w Excelu wpłat na PiS za 2022 rok otrzymujemy 1,265 mln zł. To mniej niż połowa z 2,5 mln zł. Pana analityczny umysł i przenikliwość pozwolił skorygować tę liczbę.
Zgadzam się z Tomaszem Kuczborskim, który ocenia, że zasady finansowania wyborów przez partie polityczne to konglomerat niechlujstwa legislacyjnego, ignorancji darczyńców i zwykłego cwaniactwa. Dopóki będzie społeczne przyzwolenie na taki stan rzeczy, nic się nie zmieni. A przy obecnej polaryzacji nie tylko sceny politycznej, ale przede wszystkim elektoratów, brak akceptacji dla „nieprzejrzystości” dotyczy tylko tych formacji, które wyborca traktuje jako wrogie, bo swoim wybaczy wszystko.
Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na zapis ustawy, w której znalazł się wymóg: „Partia polityczna jest obowiązana do prowadzenia i bieżącego aktualizowania rejestru wpłat” – w punkcie 10. Art. 25 czytamy: „ W rejestrze wpłat zamieszcza się informacje o wpłatach od osoby dokonującej wpłaty na rzecz partii politycznej, z wyłączeniem składek członkowskich, w kwocie przekraczającej w jednym roku 10 000 zł”. Czyli wpłaty poniżej 10 000 zł nie muszą być rejestrowane i nie jest to złamanie prawa. Na konto partii wpływają tez składki członkowskie niepodlegające rejestracji. Z braku wpisów w rejestrach wpłat nie musi wynikać zaniedbanie obowiązku wynikającego z ustawy. Skądinąd wiemy, że Polak potrafi prawo ominąć, a w tym wypadku nie jest to bardzo skomplikowane.
Jest taka rzymska paremia prawnicza, która sprawdziła się w rachunku politycznym.
Do, ut des – daję, aby tyś mi dał. Odnosiła się pierwotnie do zobowiązań. Oznaczała z grubsza ekwiwalentność świadczeń
Ci którzy się oburzają jeszcze nie byli u władzy.
A rzeczywistość skrzeczy.
„jakie tajemnice kryją ujawnione (od lipca 2002 już obowiązkowo) partyjne rejestry wpłat i umów” – jeśli coś jest ujawnione, to nie jest tajemnicą. Bądźmy logiczni. Gdy idzie o wpłaty osób prywatnych, członków partii, na konta partyjne, to należałoby odpowiedzieć na pytanie, czy jest to nielegalne. Jeśli nie jest, w czym rzecz?
Sięgając do własnych doświadczeń z ZChN z lat 90. – finanse partii tak wyglądały, że na posiedzeniach zarządu regionalnego obecni patroszyli portfele, wysypując ich zawartość do leżącej na stole tacy, i stanowiło to lwią część kwot będących do dyspozycji partii (współtworzącej rządzącą większość w gabinetach J.Olszewskiego i H.Suchockiej).
Przyznam, ze nie mam wrażenia, bym czynił coś złego.
Jak zwykle tekst poruszający istotną kwestię, nie komentuję z oczywistego powodu 😉
Tylko jedna uwaga techniczna – w BIP Polska 2050, w rejestrze wpłat są też kwoty, zostały one jednak ciekawie „ukryte” i konieczne jest przesunięcie tabeli aby je zobaczyć.
Okazuje się, że – jak pisze Autorka – zobowiązanie partii politycznych do publikowania rejestru wpłat i umów, na mocy ustawy obowiązującej od lipca 2022 roku, jest martwym prawem, bo nie ma przepisów wykonawczych, na mocy których można by egzekwować nieuchylanie się od tego wymogu. Sam fakt, że nie ma obowiązku wpisywania do rejestru składek członkowskich czy kwot mniejszych niż 10 tys. zł w skali roku pochodzących od jednego darczyńcy, oznacza, że celem ustawy nie jest kontrolowanie finansów partii. Co zatem daje ta ustawa? W założeniu ma ona zapobiegać korupcji. Starsi czytelnicy zapewne pamiętają, bo to przykład wręcz modelowy, jak to za czasów rządu Jerzego Buzka wicepremier Janusz Tomaszewski, wówczas już sekretarz generalny Ruchu Społecznego AWS, zgłosił propozycję całkowitego zakazu importu żelatyny do Polski, co sprzyjało interesom Kazimierza Grabka, krajowego monopolisty na rynku żelatyny. Grabkowi nigdy nie tylko nie udowodniono, ale nawet nie zarzucono wręczania łapówek, sugerowano co najwyżej wpłaty na fundusze wyborcze. Tajemnicą poliszynela był fakt, że był on hojnym sponsorem kampanii wyborczej AWS. Wówczas nie było jakichkolwiek regulacji prawnych dotyczących finansowania kampanii wyborczych oraz lobbingu, ale ta sprawa ujawniła potrzebę ich wprowadzenia. Czy obecnie obowiązująca ustawa zapobiega podobnym sytuacjom? Na pewno zainteresowani załatwieniem konkretnych spraw sponsorzy są znacznie ostrożniejsi od „króla żelatyny” sprzed ćwierćwiecza.
Dziękuję za zainteresowanie tekstem „Finanse partii pod lupą”, zwłaszcza że temat wymagał wniknięcia w aspekty natury prawnej. Wdzięczna jestem za ważne uzupełnienia, które poczyniła moja siostra, precyzując zapisy ustawy dotyczącej obowiązku upubliczniania partyjnych rejestrów wpłat i umów oraz za ciekawe wnioski i retrospekcje z czasów AWS. Dziękuję Panu Tomaszowi Kuczborskiemu, dzięki któremu poprawiłam istotną daną w moim tekście. Wpis Jerzego Langera w sprawie problemów z egzekwowaniem przepisów dotyczących oświadczeń majątkowych uświadomił mi, że dodanie do nich informacji o wpłatach na partie polityczne, co postulowałam w tekście, niewiele w przejrzystości finansów partyjnych zmieni. „Daję, aby tyś mi dał” – na tę rzymską maksymę powołał się internauta o nicku nielubiegazety2, co stanowi świetne podsumowanie mojego tekstu. Prof. Krzysztof Kawalec z kolei uważa, że to, co prawnie dozwolone i jawnie wykonane, nie może być nieetyczne oraz przypomniał biedawpłaty na ZChN od członków partii, zaś prof. Ryszard Balicki, uchylając się od komentarza co do meritum z oczywistego powodu, zwrócił uwagę natury technicznej dotyczące pozornego „ukrycia” kwot wpłat na Polskę 2050. Za dobre słowo dziękuję też Panu Wiktorowi K. Dyskusja była pouczająca i ciekawa, za co wszystkim komentatorom raz jeszcze serdecznie dziękuję.
Egzekwowanie przepisów dot. oświadczeń majątkowych nie jest proste, przynajmniej w naszym województwie. Przykładem tego może być sprawa wałbrzyskiego radnego Jacka Szwajgiera, który przez kilka lat wykazywał w swoich oświadczeniach majątkowych dochody z działalności prowadzonej na majątku gminy, co jest naruszeniem ustawy o samorządzie gminnym. Kiedy dostarczyłem do UW kopie dokumentów z wnioskiem o podjęcie czynności w celu wygaszenia mandatu radnego. Otrzymałem, od dyrektora Wydziału Kontroli, propozycję żeby najpierw wystąpić z takim wnioskiem do Rady Miejskiej, co uczyniłem w imieniu klubu PiS. Sprawa dwu krotnie „była” przedmiotem obrad zarówno Komisji Rewizyjnej, jak i Rady. Większość, czyli klub radnych Prezydenta R. Szełemeja nie uznała za stosowne przestrzeganie prawa i odrzuciła wspomniany wniosek bez dyskusji. W międzyczasie skreślono nazwisko radnego w KRS we wpisie władz spółki, a nieruchomość na której prowadził działalność, na wniosek jego syna zbyto w ustawionym przetargu na jego rzecz. UW ani CBA mimo posiadanej pełnej dokumentacji dot. zarówno oświadczeń majątkowych radnego jak i wspomnianego przetargu, uznały, że nie ma postaw do wygaszenia mandatu radnego ani do wszczęcia dochodzenia ws. przetargu, w moim przekonaniu mającym charakter przestępczy. Prokurator? No cóż to zupełnie inny temat, którym mimo moich starań Solidarna Polska nie chce podjąć.. ?
Zasady finansowania wyborów przez partie polityczne to konglomerat niechlujstwa legislacyjnego, ignorancji darczyńców i zwykłego cwaniactwa.
Abstrahując od powyższego zdania, z prostych obliczeń wynika, że większość wpłat na PIS sięgała maksymalnego pułapu. Czy byli to członkowie zarządów spółek skarbu państwa i ważni działacze polityczni – nie wiem, ale za to właśnie PIS był przez opozycję ostro atakowany…
Nie trzeba wykonywać obliczeń, pod linkiem
http://bip.pis.org.pl/rejestr-wpat
jest pełny wykaz wpłat na PiS od lipca 2022 roku. I tak w 2022 roku, przy maksymalnej wpłacie 45,5 tys. zł, na 54 wpłaty 29 nie przekraczało 30 tys. zł. W styczniu 2023 roku na przy maksymalnej wpłacie 52,35 tys. zł, na dziewięć wpłat, sześć (czyli 2/3) nie przekraczało 40 tys. zł. Więc nie jest prawdą, że większość była bliska maksymalnej wartości. Niestety, aby sprawdzić, jaką funkcję państwową pełni wpłacający, trzeba poszukać w internecie, bo ustawodawca nie przewidział wpisywania stanowisk i miejsc pracy oraz pełnionych funkcji.
Ale i tak w porównaniu do rejestru wpłat i umów Polski 2050, gdzie w obu przypadkach w ogóle brak kwot, albo Platformy Obywatelskiej, u której brak jakichkolwiek wpłat, a zestaw umów nie zawiera kwot, na jakie one opiewają, ten wykaz dostarcza najwięcej informacji. Inne partie mają tak nieliczne wpłaty, że nie ma czego analizować. Sęk w tym, że większość zarejestrowanych partii w ogóle nie zamieściła wymaganych rejestrów. A PKW nie ma możliwości ścigania tego uchybienia.
Miałem na myśli ten fragment: „na Prawo i Sprawiedliwość dokonane zostały 54 wpłaty w różnych kwotach, od 2 tys. zł do 45 tys. zł, co w sumie dało prawie 2,5 mln zł”.
W moim działaniu, dla uproszczenia przyjmuję 2.430.000 podzielone przez 54, co daje 45.000 zł
Widać, że jest to bardzo blisko maksymalnej stawki dla wpłat przez jednego darczyńcę…
Dziękuję Panie Tomaszu za wykrycie błędu w moim tekście. Uwierzyłam reporterom „Czarno na białym” i przytoczyłam szacunkową kwotę wpłat blisko 2,5 mln zł. Po zsumowaniu w Excelu wpłat na PiS za 2022 rok otrzymujemy 1,265 mln zł. To mniej niż połowa z 2,5 mln zł. Pana analityczny umysł i przenikliwość pozwolił skorygować tę liczbę.
Zgadzam się z Tomaszem Kuczborskim, który ocenia, że zasady finansowania wyborów przez partie polityczne to konglomerat niechlujstwa legislacyjnego, ignorancji darczyńców i zwykłego cwaniactwa. Dopóki będzie społeczne przyzwolenie na taki stan rzeczy, nic się nie zmieni. A przy obecnej polaryzacji nie tylko sceny politycznej, ale przede wszystkim elektoratów, brak akceptacji dla „nieprzejrzystości” dotyczy tylko tych formacji, które wyborca traktuje jako wrogie, bo swoim wybaczy wszystko.
Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na zapis ustawy, w której znalazł się wymóg: „Partia polityczna jest obowiązana do prowadzenia i bieżącego aktualizowania rejestru wpłat” – w punkcie 10. Art. 25 czytamy: „ W rejestrze wpłat zamieszcza się informacje o wpłatach od osoby dokonującej wpłaty na rzecz partii politycznej, z wyłączeniem składek członkowskich, w kwocie przekraczającej w jednym roku 10 000 zł”. Czyli wpłaty poniżej 10 000 zł nie muszą być rejestrowane i nie jest to złamanie prawa. Na konto partii wpływają tez składki członkowskie niepodlegające rejestracji. Z braku wpisów w rejestrach wpłat nie musi wynikać zaniedbanie obowiązku wynikającego z ustawy. Skądinąd wiemy, że Polak potrafi prawo ominąć, a w tym wypadku nie jest to bardzo skomplikowane.
„Pana analityczny umysł” to komplement, który słyszę po raz pierwszy w życiu. I to od kogo!
Jest taka rzymska paremia prawnicza, która sprawdziła się w rachunku politycznym.
Do, ut des – daję, aby tyś mi dał. Odnosiła się pierwotnie do zobowiązań. Oznaczała z grubsza ekwiwalentność świadczeń
Ci którzy się oburzają jeszcze nie byli u władzy.
A rzeczywistość skrzeczy.
„jakie tajemnice kryją ujawnione (od lipca 2002 już obowiązkowo) partyjne rejestry wpłat i umów” – jeśli coś jest ujawnione, to nie jest tajemnicą. Bądźmy logiczni. Gdy idzie o wpłaty osób prywatnych, członków partii, na konta partyjne, to należałoby odpowiedzieć na pytanie, czy jest to nielegalne. Jeśli nie jest, w czym rzecz?
Sięgając do własnych doświadczeń z ZChN z lat 90. – finanse partii tak wyglądały, że na posiedzeniach zarządu regionalnego obecni patroszyli portfele, wysypując ich zawartość do leżącej na stole tacy, i stanowiło to lwią część kwot będących do dyspozycji partii (współtworzącej rządzącą większość w gabinetach J.Olszewskiego i H.Suchockiej).
Przyznam, ze nie mam wrażenia, bym czynił coś złego.
Jak zwykle tekst poruszający istotną kwestię, nie komentuję z oczywistego powodu 😉
Tylko jedna uwaga techniczna – w BIP Polska 2050, w rejestrze wpłat są też kwoty, zostały one jednak ciekawie „ukryte” i konieczne jest przesunięcie tabeli aby je zobaczyć.
Bardzo wnikliwa analiza. W pełni się zgadzam z autorką.
Okazuje się, że – jak pisze Autorka – zobowiązanie partii politycznych do publikowania rejestru wpłat i umów, na mocy ustawy obowiązującej od lipca 2022 roku, jest martwym prawem, bo nie ma przepisów wykonawczych, na mocy których można by egzekwować nieuchylanie się od tego wymogu. Sam fakt, że nie ma obowiązku wpisywania do rejestru składek członkowskich czy kwot mniejszych niż 10 tys. zł w skali roku pochodzących od jednego darczyńcy, oznacza, że celem ustawy nie jest kontrolowanie finansów partii. Co zatem daje ta ustawa? W założeniu ma ona zapobiegać korupcji. Starsi czytelnicy zapewne pamiętają, bo to przykład wręcz modelowy, jak to za czasów rządu Jerzego Buzka wicepremier Janusz Tomaszewski, wówczas już sekretarz generalny Ruchu Społecznego AWS, zgłosił propozycję całkowitego zakazu importu żelatyny do Polski, co sprzyjało interesom Kazimierza Grabka, krajowego monopolisty na rynku żelatyny. Grabkowi nigdy nie tylko nie udowodniono, ale nawet nie zarzucono wręczania łapówek, sugerowano co najwyżej wpłaty na fundusze wyborcze. Tajemnicą poliszynela był fakt, że był on hojnym sponsorem kampanii wyborczej AWS. Wówczas nie było jakichkolwiek regulacji prawnych dotyczących finansowania kampanii wyborczych oraz lobbingu, ale ta sprawa ujawniła potrzebę ich wprowadzenia. Czy obecnie obowiązująca ustawa zapobiega podobnym sytuacjom? Na pewno zainteresowani załatwieniem konkretnych spraw sponsorzy są znacznie ostrożniejsi od „króla żelatyny” sprzed ćwierćwiecza.
Dziękuję za zainteresowanie tekstem „Finanse partii pod lupą”, zwłaszcza że temat wymagał wniknięcia w aspekty natury prawnej. Wdzięczna jestem za ważne uzupełnienia, które poczyniła moja siostra, precyzując zapisy ustawy dotyczącej obowiązku upubliczniania partyjnych rejestrów wpłat i umów oraz za ciekawe wnioski i retrospekcje z czasów AWS. Dziękuję Panu Tomaszowi Kuczborskiemu, dzięki któremu poprawiłam istotną daną w moim tekście. Wpis Jerzego Langera w sprawie problemów z egzekwowaniem przepisów dotyczących oświadczeń majątkowych uświadomił mi, że dodanie do nich informacji o wpłatach na partie polityczne, co postulowałam w tekście, niewiele w przejrzystości finansów partyjnych zmieni. „Daję, aby tyś mi dał” – na tę rzymską maksymę powołał się internauta o nicku nielubiegazety2, co stanowi świetne podsumowanie mojego tekstu. Prof. Krzysztof Kawalec z kolei uważa, że to, co prawnie dozwolone i jawnie wykonane, nie może być nieetyczne oraz przypomniał biedawpłaty na ZChN od członków partii, zaś prof. Ryszard Balicki, uchylając się od komentarza co do meritum z oczywistego powodu, zwrócił uwagę natury technicznej dotyczące pozornego „ukrycia” kwot wpłat na Polskę 2050. Za dobre słowo dziękuję też Panu Wiktorowi K. Dyskusja była pouczająca i ciekawa, za co wszystkim komentatorom raz jeszcze serdecznie dziękuję.