Niedyskrecje i skandale świetnie się sprzedają, nie jest to żadną nowiną. Wiedzą o tym doskonale celebryci, którzy dla zwiększenia popularności niejednokrotnie stają się skandalistami. I nie tylko skandali nie próbują tuszować, ale wprost przeciwnie, sami celowo je prowokują i upowszechniają. Bo ważne jest, żeby nie zniknąć z przestrzeni publicznej, by stale było głośno i koniecznie po nazwisku. Takie są uroki pop-kultury, która rządzi się swoimi prawami.
Gorzej, gdy po popkulturowe środki sięgają osoby utytułowane, wywodzące się ze środowisk, w których dyskrecja, umiar i perfekcyjnie przestrzegana etykieta jest wymagana. Książę Harry i jego żona Meghan po wielokroć już przekroczyli granice dobrego smaku. I zarabiają na tym kolosalne pieniądze. Czy wszystko jest na sprzedaż?
We wtorek 10 stycznia na półkach księgarskich pojawiła się zapowiadana od wielu tygodni książka zatytułowana Spare ze wspomnieniami księcia Harry-ego. W dniu premiery biła rekordy popularności, a jej najbardziej smakowite fragmenty znane były już kilka tygodni wcześniej za sprawą udzielanych przez autora wywiadów. Wzbudzające sensację niedyskrecje dotyczyły spraw całkiem intymnych, wystawiających na szwank wizerunek rodziny królewskiej, czyli najbliższych krewnych autora owych enuncjacji, ale także zawierały wręcz ekshibicjonistyczne zwierzenia i insynuacje. Najbardziej szokujące wątki zyskały miano „bombowych”.
Życie brytyjskich royalsów zawsze wzbudzało duże zainteresowanie, ale plotkarskie szczegóły ujawniane były zazwyczaj przez wścibskich dziennikarzy bulwarowych mediów i ścigających się o najciekawsze ujęcia paparazzich. Wbrew woli samych zainteresowanych, którzy wykazywali daleko idącą powściągliwość i starali się na tyle, na ile mogli, chronić swoją prywatność, powierzając przekazywanie informacji i fotografii profesjonalnym służbom. Tu wszystko poszło na żywioł. Najnowsza książka to nie pierwsze i zdaje się nie ostatnie zwierzenia sfrustrowanego arystokraty. Za tę najnowszą pozycję para zainkasowała 100 tys. dolarów.
Jak się jednak okazuje, książę Harry i jego żona prowadzili rozmowy z Netflixem, a także z Oprah Winfrey w sprawie upubliczniania niedyskrecji z życia rodziny królewskiej już jesienią 2018 roku, czyli kilkanaście miesięcy przed tym, jak pojawiły się doniesienia, że zamierzają porzucić swoje królewskie role i obowiązki. Głośny wywiad, przeprowadzony przez znaną amerykańską prezenterkę, który notabene przyniósł jej krociowe zyski, był tylko wstępem przed kolejnym ujawnianiem szokujących informacji.
Serial dokumentalny na Netflixie Harry & Meghan, za który małżonkowie zainkasowali sporą sumę, uznany został za trzęsienie Ziemi, wzbudzając po emisji każdego odcinka sporo kontrowersji. Ale widać miało być jak u Hitchcocka, najpierw trzęsienie Ziemi, a potem napięcie rosło… Pieniędzy w ten sposób Harry i Meghan zarobią sporo i stać ich będzie na wystawne, celebryckie życie w USA, ale stracą twarz i dobre imię. A tego już odzyskać się nie da.
Skrywane tajemnice rodzin królewskich budzą i będą budziły zainteresowanie milionów. Ale nikt tak bardzo, jak książę Harry temu nie dopomógł. Aby powstała taka książka, jak Skandale we współczesnych rodach królewskich trzeba było nie mało zachodu, a i wiarygodność takich enuncjacji nie jest tak duża, opiera się bowiem na plotkach bulwarowej prasy. Co innego, gdy to zwierzenia samego księcia, dotyczące jego i jego najbliższej rodziny.
Faktem jest, że nie tylko królewskie, ale i arystokratyczne rody nie były wolne od skandali, a wśród wielu wybitnych i wielce zasłużonych ich przedstawicieli nie brakowało dziwaków, rozpustników, a nawet wariatów, co stanowi przyczynek do tekstu mojej siostry pt. Monarchia (LINK). „Chyba żaden z arystokratycznych rodów polskich nie wydał tylu indywidualistów, kontrowersyjnych postaci i ludzi zasługujących na miano oryginałów, co Radziwiłłowie” – stwierdza Iwona Kienzler w książce Arystokracja. Romanse i miłości w XX stuleciu i wymienia m.in. Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, zwanego „Sierotką” czy też Michała Kazimierza Radziwiłła zwanego „Rybeńko”, o którym mówiono: rozpustnik bez smaku, leniwiec, lizus dworu, nieuk bez wykształcenia. Jego pasjami były biesiady, hulanki i cudzołóstwo. Książę Karol Stanisław Radziwiłł „Panie Kochanku” to z kolei oryginał, utracjusz i blagier. Podobnych historii, jak opisane w książce Iwony Kienzler, można przytoczyć więcej, jednak upowszechniane i badane zostały wiele lat po śmierci i nie rzucały cienia na aktualnie funkcjonującą rodzinę.
Podglądanie znanych postaci, zaglądanie „przez dziurkę od klucza” do salonów, ujawnianie słabości i wad to ulubione zajęcie wielu obserwatorów życia wyższych sfer. Nie dziwne, że i za Spiżową Bramę zagląda się chętnie, choć tajemnice Watykanu, bądź co bądź monarchii absolutnej, są najbardziej pieczołowicie skrywane. Niemniej wcale nierzadko wyciekają one na zewnątrz.
Opublikowane po śmierci Jana Pawła II wspomnienia jego wieloletniej przyjaciółki Wandy Półtawskiej, zawarte w książce Beskidzkie rekolekcje, w której jest zebrana korespondencja z prawie pięćdziesięciu lat, ujawnia wiele niedyskrecji, choć gross tego dzieła to rozważania stricte religijne, by nie powiedzieć mistyczne. Przed ich publikacją rękopis został przedstawiony Postulacji Generalnej Procesu Beatyfikacyjnego Jana Pawła II w Rzymie i nie zgłosiła ona żadnych zastrzeżeń. Niemniej, po ukazaniu się tej książki do mediów przebiły się przede wszystkim wątki bardzo osobiste, często wyrwane z kontekstu, mające charakter plotkarski, a pogłębione refleksje, które w książce dominowały, były przemilczane.
Podobnie zdaje się rzecz się ma z książką abp. Georga Gänsweina, w której oprócz wspomnień o Benedykcie XVI, przywołaniu jego nagranych i spisanych homilii, wygłaszanych podczas Mszy św. w kaplicy klasztoru Mater Ecclessiae, gdzie papież emeryt zamieszkał po abdykacji, zawarte są rozmaite nieznane szerzej jego opinie i krytyczne osądy I to one wypływają przede wszystkim do mediów, a nie pogłębiona analiza myśli teologicznej i duchowości zmarłego papieża. Za „niestosowną niedyskrecję” uznał kardynał Christoph Schönborn przytoczenie przez arcybiskupa Gänsweina w jego książce prywatnego listu arcybiskupa Wiednia do przyszłego papieża sprzed konklawe w 2005 roku. Są też, i to o nich jest głośno, krytyczne opinie papieża emeryta na temat niektórych decyzji Ojca Świętego Franciszka, jak choćby tej, która dotyczyła odprawiania Mszy św. według tradycyjnego rytu rzymskiego. Wydawać by się mogło, że z podobną publikacją należało się wstrzymać, choćby do końca pontyfikatu obecnego Papieża. Tego rodzaju „smaczki” wzbudzają – rzecz jasna – duże zainteresowanie, ale szkodzą i tak nadwyrężonemu autorytetowi papiestwa i samego Kościoła, żadnego dobra nie wnosząc.
Sądzę, że bez rozeznania, komu to służy, a także komu może zaszkodzić, lepiej się przed ich upublicznieniem powstrzymać lub głębiej zastanowić, co jednak z publikowanego tekstu wykreślić.
Ja i moja siostra, pisząc książki biograficzne o bohaterach „Solidarności”, starałyśmy się pomijać lub bardzo oględnie traktować wątki natury osobistej, zwłaszcza te ze sfery obyczajowej. Bo w tych biografiach nie o to przecież chodziło, a owe intymne niedyskrecje byłyby głównie nagłaśniane przy omawianiu tych pozycji. Wybrałyśmy powściągliwość w tym zakresie. No, ale wielki świat rządzi się innymi prawami i niedyskrecje są najbardziej łakomym kąskiem, wartym czasem miliony.
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.
Perypetie księcia Harrego i jego żony nie interesują mnie zupełnie. Samo zjawisko sprzedawania „niedyskrecji” do pewnego stopnia tak. Myślę, że książę Harry ukarał już sam siebie sprzedając już prawie wszystko na temat swojej rodziny. Sądząc po reakcjach spotkało się to wyrazami zażenowania i przesytu i książka musiała być przeceniana.. Sprzedał co mogło mieć jakąś wartość, a żyć będzie musiał dalej.
Podobnie jak Rafała Kubarę nie interesują mnie niedyskrecje ujawniane przez księcia Harry’ego, a nawet szerzej, mało obchodzą mnie skandale dotyczące arystokratycznych rodów. Większą wagę – moim zdaniem – mają niedyskrecje zza Spiżowej Bramy, bo one mają wpływ na postrzeganie Kościoła. Ujawnianie sporów dotyczących kwestii doktrynalnych, a przede wszystkim skandali obyczajowych i związanych z finansami Watykanu mają dużo większy ciężar gatunkowy. Po to jest Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej i funkcja rzecznika prasowego, aby informacje przedostające się do opinii publicznej były zweryfikowane i nie stanowiły pożywki dla plotek i domysłów. Dlatego nie dziwi, że książka abp. Gänsweina opublikowana nawet nie po upływie miesiąca od śmierci Papieża Benedykta XVI, jest oceniana jako zawierająca „niestosowne niedyskrecje”. Nie czytałam jej, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że to słuszna ocena.
Po przeczytaniu „Montażu” Vladymira Volkoffa, na wszystkie tego typu publikacje, jak te, które są przywołane w notce blogowej, patrzę od jakiegoś czasu zupełnie inaczej.
Volkoff w swojej powieści pokazuje jak na dłoni, że istnieją „orkiestry”, które mają swoich dyrygentów, by wpływać na opinie publiczną, by kształtować rzeczywistość według określonego scenariusza, który ma doprowadzić do określonego celu. Znamy to z Ewangelii. żydzi opłacili rzymskich żołdaków, żeby rozpowiadali kłamstwa nt Jezusa, który powstał z martwych.
Co do Harrego i Meghan – film oraz książka dają nam odpowiedź na to, dlaczego oni są teraz tam, gdzie są. Nieboszczce Królowej można by wiele może zarzucić, ale miała nosa do ludzi.
Na Twitterze pod zapowiedzią tego tekstu wywiązała się dyskusja:
Witold Kabański @WitoldKabanski
Wszystko na sprzedaż, to syndrom naszych czasów. Zaczęło się odkąd pojawiła się prasa a rozwój mediów tylko spotęgował ten proces. W dobie internetu nie ma już żadnych barier a ludzie nie mają żadnych oporów. Obecnie liczy się tylko polityka, pieniądz czy chęć zaistnienia.
nielubiegazety2 @nielubiegazety2
Próżność to młodsza siostra pychy, matki wszystkich grzechów. Rozwinęła się wraz z rozwojem środków masowego oddziaływania. Wcześniej była to oglądalność teraz równolegle zasięgi.
Ks. Marek Radomski @keram_ksmodar
Po przeczytaniu kilku książek Volkoffa już inaczej patrzę na takie „odpały” jak te, które Pani przywołuje we wpisie.
Uważam, że to nie jest li tylko niedyskrecja. To szerzej realizowana polityka. Jak zawsze, w tego typu publikacjach.
Co do mediów. Przypomina mi się powiedzonko, dawno temu zasłyszane: nie oglądaj telewizji bo będziesz miał w oczach … hmmm… niefajną zawartość…! Coś w tym jest. Przekazy medialne wyjadają nam na pewien sposób mózgi…
To, co robią Harry I Meghan pokazuje nam jasno, dlaczego są tam, gdzie są.
Mark JSN @Mark_JSN
Mimo wszystko nie zdziwię się, jak po pewnym czasie ujdzie mu to wszystko na sucho. Oburzenie minie, pojawią się różne głosy relatywizujące czy nawet obronne, sprawa się rozwodni a RF dojdzie do wniosku, że wizerunkowo zyskają jeśli okażą Haremu wielkoduszność ?. Może nawet na koronację zaproszą. Tak to dzisiaj wygląda.
Vector @_invector
Dożyliśmy czasów, że wszystko jest na sprzedaż, bez względu na to, jakie konsekwencje to wywoła.
Elżbieta Kubowska @EKubowska
Powściągliwość jest dzisiaj czymś absolutnie deficytowym.
Zbyszek Adamczyk @ZbyszekKrak
Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak tajemnice alkowy Celebryci zrobią wiele, by żyć z tego z czego są znani A znani są z tego, że są znani. Kiedyś funkcjonowało powiedzenie „opowieści spod magla” czy też „gołębie na Rynku mówiły” a dzisiaj? Dziś to ile ciemny lud za to zapłaci?
Witold Kabański @WitoldKabanski
To był ich własny wybór. Jestem przekonany, że będą tego w życiu jeszcze żałować. Jak nie obydwoje, to przynajmniej sam Harry. Tak się odciąć od korzeni
Pisząc o niedyskrecjach zza Spiżowej Bramy, skupiłam się na książce abp. Georga Gänsweina, o której można przeczytać m.in.:
Zdaniem recenzenta z paryskiego „Le Figaro” książka zawiera „fascynujące podsumowanie nauczania Benedykta XVI”, ale też „bolesną refleksję wokół jego zrzeczenia się urzędu papieskiego i tajemnicy tej decyzji”. Po nich następuje kilka osobistych wspomnień związanych z wyborem Franciszka, które są wstępem do „opisu dziwnego współżycia obu papieży w Watykanie”. Arcybiskup pisze np. o dystansie, jaki papież-emeryt zachowywał wobec encykliki swego następcy „Amoris laetitia”, z którą w wielu punktach się nie zgadzał.
Jednym z najciekawszych a zarazem najbardziej kontrowersyjnych rozdziałów książki są z pewnością rozważania jej autora wokół dokumentu Franciszka „Tradtionis custodes” z lipca 2021, który bardzo ograniczał, a częściowo wręcz uniemożliwiał sprawowanie liturgii „przedsoborowych” w Kościele powszechnym. Jeśli motu proprio „Summorum Pontificum” Benedykta z 2007 w tej samej sprawie miało na celu złagodzenie pewnych napięć wśród zwolenników Mszy „tradycyjnej”, aby pewniej czuli się w Kościele, to dokument jego następcy całkowicie przekreślał te dążenia. Bodaj nigdy jeszcze nie było tak wyraźnego zerwania między działaniami dwóch papieży – stwierdzają komentatorzy.
Z książki dowiadujemy się zresztą, iż papież-senior dowiedział się o motu proprio Franciszka z „L’Osservatore Romano”, a później był niemile zaskoczony, gdy przeczytał, że jego następca zapewniał, że ogłaszając swój dokument, był posłuszny „prawdziwym intencjom Benedykta XVI i Jana Pawła II”.
W innym miejscu, mówiąc o sobie, arcybiskup przyznaje, że był „zaszokowany i zaniemówił”, gdy Franciszek „pożegnał” go w 2020 na stanowisku prefekta Domu Papieskiego – poczuł się wówczas „prefektem przepołowionym”.
W książce jest bardzo wiele innych, równie zaskakujących a nawet pikantnych szczegółów, sprawiających, że będzie to na pewna ważna pozycja wydawnicza, która nie tylko przybliża, ale też wyjaśnia różne aspekty urzędu papieskiego i całego Kościoła katolickiego.
(za Polonia Christiana)
Mam jednak wątpliwości, czy to się przysłuży Kościołowi. A co Państwo sądzicie? Ks. Marek Radomski już się wypowiedział.
Tekst o niedyskrecjach na sprzedaż spotkał się z dość jednostronną reakcją, większość dyskutantów koncentrowała się wyłącznie na księciu Harrym i wszyscy byli zgodni w ocenie jego postępowania. Jedynie moja siostra i ks. Marek Radomski odnieśli się do książki abp. Georga Gänsweina, a o innych ujawnianych niedyskrecjach na podstawie własnych doświadczeń nikt nie wspomniał. A to się zdarza nie tylko wśród celebrytów, ludzi z wyższych sfer, hierarchów Kościoła, ale także w polityce. Czasem może złamać komuś karierę. Ale to już zupełnie inny temat. Dziękuję wszystkim Czytelnikom, których zainteresował ten temat.
Perypetie księcia Harrego i jego żony nie interesują mnie zupełnie. Samo zjawisko sprzedawania „niedyskrecji” do pewnego stopnia tak. Myślę, że książę Harry ukarał już sam siebie sprzedając już prawie wszystko na temat swojej rodziny. Sądząc po reakcjach spotkało się to wyrazami zażenowania i przesytu i książka musiała być przeceniana.. Sprzedał co mogło mieć jakąś wartość, a żyć będzie musiał dalej.
Podobnie jak Rafała Kubarę nie interesują mnie niedyskrecje ujawniane przez księcia Harry’ego, a nawet szerzej, mało obchodzą mnie skandale dotyczące arystokratycznych rodów. Większą wagę – moim zdaniem – mają niedyskrecje zza Spiżowej Bramy, bo one mają wpływ na postrzeganie Kościoła. Ujawnianie sporów dotyczących kwestii doktrynalnych, a przede wszystkim skandali obyczajowych i związanych z finansami Watykanu mają dużo większy ciężar gatunkowy. Po to jest Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej i funkcja rzecznika prasowego, aby informacje przedostające się do opinii publicznej były zweryfikowane i nie stanowiły pożywki dla plotek i domysłów. Dlatego nie dziwi, że książka abp. Gänsweina opublikowana nawet nie po upływie miesiąca od śmierci Papieża Benedykta XVI, jest oceniana jako zawierająca „niestosowne niedyskrecje”. Nie czytałam jej, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że to słuszna ocena.
Po przeczytaniu „Montażu” Vladymira Volkoffa, na wszystkie tego typu publikacje, jak te, które są przywołane w notce blogowej, patrzę od jakiegoś czasu zupełnie inaczej.
Volkoff w swojej powieści pokazuje jak na dłoni, że istnieją „orkiestry”, które mają swoich dyrygentów, by wpływać na opinie publiczną, by kształtować rzeczywistość według określonego scenariusza, który ma doprowadzić do określonego celu. Znamy to z Ewangelii. żydzi opłacili rzymskich żołdaków, żeby rozpowiadali kłamstwa nt Jezusa, który powstał z martwych.
Co do Harrego i Meghan – film oraz książka dają nam odpowiedź na to, dlaczego oni są teraz tam, gdzie są. Nieboszczce Królowej można by wiele może zarzucić, ale miała nosa do ludzi.
Na Twitterze pod zapowiedzią tego tekstu wywiązała się dyskusja:
Witold Kabański @WitoldKabanski
Wszystko na sprzedaż, to syndrom naszych czasów. Zaczęło się odkąd pojawiła się prasa a rozwój mediów tylko spotęgował ten proces. W dobie internetu nie ma już żadnych barier a ludzie nie mają żadnych oporów. Obecnie liczy się tylko polityka, pieniądz czy chęć zaistnienia.
nielubiegazety2 @nielubiegazety2
Próżność to młodsza siostra pychy, matki wszystkich grzechów. Rozwinęła się wraz z rozwojem środków masowego oddziaływania. Wcześniej była to oglądalność teraz równolegle zasięgi.
Ks. Marek Radomski @keram_ksmodar
Po przeczytaniu kilku książek Volkoffa już inaczej patrzę na takie „odpały” jak te, które Pani przywołuje we wpisie.
Uważam, że to nie jest li tylko niedyskrecja. To szerzej realizowana polityka. Jak zawsze, w tego typu publikacjach.
Co do mediów. Przypomina mi się powiedzonko, dawno temu zasłyszane: nie oglądaj telewizji bo będziesz miał w oczach … hmmm… niefajną zawartość…! Coś w tym jest. Przekazy medialne wyjadają nam na pewien sposób mózgi…
To, co robią Harry I Meghan pokazuje nam jasno, dlaczego są tam, gdzie są.
Mark JSN @Mark_JSN
Mimo wszystko nie zdziwię się, jak po pewnym czasie ujdzie mu to wszystko na sucho. Oburzenie minie, pojawią się różne głosy relatywizujące czy nawet obronne, sprawa się rozwodni a RF dojdzie do wniosku, że wizerunkowo zyskają jeśli okażą Haremu wielkoduszność ?. Może nawet na koronację zaproszą. Tak to dzisiaj wygląda.
Vector @_invector
Dożyliśmy czasów, że wszystko jest na sprzedaż, bez względu na to, jakie konsekwencje to wywoła.
Elżbieta Kubowska @EKubowska
Powściągliwość jest dzisiaj czymś absolutnie deficytowym.
Zbyszek Adamczyk @ZbyszekKrak
Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak tajemnice alkowy Celebryci zrobią wiele, by żyć z tego z czego są znani A znani są z tego, że są znani. Kiedyś funkcjonowało powiedzenie „opowieści spod magla” czy też „gołębie na Rynku mówiły” a dzisiaj? Dziś to ile ciemny lud za to zapłaci?
Witold Kabański @WitoldKabanski
To był ich własny wybór. Jestem przekonany, że będą tego w życiu jeszcze żałować. Jak nie obydwoje, to przynajmniej sam Harry. Tak się odciąć od korzeni
Pisząc o niedyskrecjach zza Spiżowej Bramy, skupiłam się na książce abp. Georga Gänsweina, o której można przeczytać m.in.:
Zdaniem recenzenta z paryskiego „Le Figaro” książka zawiera „fascynujące podsumowanie nauczania Benedykta XVI”, ale też „bolesną refleksję wokół jego zrzeczenia się urzędu papieskiego i tajemnicy tej decyzji”. Po nich następuje kilka osobistych wspomnień związanych z wyborem Franciszka, które są wstępem do „opisu dziwnego współżycia obu papieży w Watykanie”. Arcybiskup pisze np. o dystansie, jaki papież-emeryt zachowywał wobec encykliki swego następcy „Amoris laetitia”, z którą w wielu punktach się nie zgadzał.
Jednym z najciekawszych a zarazem najbardziej kontrowersyjnych rozdziałów książki są z pewnością rozważania jej autora wokół dokumentu Franciszka „Tradtionis custodes” z lipca 2021, który bardzo ograniczał, a częściowo wręcz uniemożliwiał sprawowanie liturgii „przedsoborowych” w Kościele powszechnym. Jeśli motu proprio „Summorum Pontificum” Benedykta z 2007 w tej samej sprawie miało na celu złagodzenie pewnych napięć wśród zwolenników Mszy „tradycyjnej”, aby pewniej czuli się w Kościele, to dokument jego następcy całkowicie przekreślał te dążenia. Bodaj nigdy jeszcze nie było tak wyraźnego zerwania między działaniami dwóch papieży – stwierdzają komentatorzy.
Z książki dowiadujemy się zresztą, iż papież-senior dowiedział się o motu proprio Franciszka z „L’Osservatore Romano”, a później był niemile zaskoczony, gdy przeczytał, że jego następca zapewniał, że ogłaszając swój dokument, był posłuszny „prawdziwym intencjom Benedykta XVI i Jana Pawła II”.
W innym miejscu, mówiąc o sobie, arcybiskup przyznaje, że był „zaszokowany i zaniemówił”, gdy Franciszek „pożegnał” go w 2020 na stanowisku prefekta Domu Papieskiego – poczuł się wówczas „prefektem przepołowionym”.
W książce jest bardzo wiele innych, równie zaskakujących a nawet pikantnych szczegółów, sprawiających, że będzie to na pewna ważna pozycja wydawnicza, która nie tylko przybliża, ale też wyjaśnia różne aspekty urzędu papieskiego i całego Kościoła katolickiego.
(za Polonia Christiana)
Mam jednak wątpliwości, czy to się przysłuży Kościołowi. A co Państwo sądzicie? Ks. Marek Radomski już się wypowiedział.
„Amoris laetitia” to adhortacja, a nie encyklika, jak napisał recenzent z paryskiego „Le Figaro”.
Tekst o niedyskrecjach na sprzedaż spotkał się z dość jednostronną reakcją, większość dyskutantów koncentrowała się wyłącznie na księciu Harrym i wszyscy byli zgodni w ocenie jego postępowania. Jedynie moja siostra i ks. Marek Radomski odnieśli się do książki abp. Georga Gänsweina, a o innych ujawnianych niedyskrecjach na podstawie własnych doświadczeń nikt nie wspomniał. A to się zdarza nie tylko wśród celebrytów, ludzi z wyższych sfer, hierarchów Kościoła, ale także w polityce. Czasem może złamać komuś karierę. Ale to już zupełnie inny temat. Dziękuję wszystkim Czytelnikom, których zainteresował ten temat.