W połowie stycznia rozpoczyna się sezon studniówek, czyli bali przedmaturalnych. Odbywają się na około sto dni przed rozpoczynającymi się w maju egzaminami dojrzałości. Te sto dni dzielące owe bale od matury i polonez na rozpoczęcie to chyba jedyne podobieństwa obecnych studniówek do tych sprzed lat.
Pierwsze tegoroczne studniówki odbyły się w weekend 14 i 15 stycznia. Najpopularniejsze lokale, w których w tym roku bawią się wrocławscy maturzyści, to Stara Garbarnia, Zamek Topacz w Kobierzycach, hotel Haston i Terminal Rakietowa. Studniówki odbywają się także na Stadionie Wrocław i we Wrocławskim Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia. Miejsce w wybranym terminie i lokalu rezerwowano już w połowie ubiegłego roku.
Najwięcej, aż siedem studniówek, zorganizowano w tym roku w restauracji Stara Garbarnia przy ul. Wielkopolskiej. Koszt zabawy waha się od 140 do 169 zł od osoby. W ramach najdroższego wariantu cenowego oferowane są pamiątkowe zdjęcia w fotobudce, a na stołach czekoladowe fontanny. Cztery tegoroczne studniówki zaplanowano w zamku Topacz w Kobierzycach. Ceny zaczynają się od 160 zł za osobę. W koszt wliczony jest obiad, bufet z ciepłymi daniami i z zimnymi przekąskami, słodki bufet, a także napoje bezalkoholowe. Za dodatkowe usługi, jak obecność fotografa, fotobudka czy didżej, trzeba zapłacić, w związku z tym cena wzrasta. Bardziej ekstrawaganckie życzenia raczej się nie pojawiają, ale w poprzednich latach korzystano na przykład z noclegu w hotelu, czy możliwości podwiezienia uczniów zabytkowymi limuzynami. Uczniowie bawiący się w salach Stadionu Wrocław mogą liczyć na nocne zwiedzanie oświetlonego stadionu. W hotelu Haston, gdzie za studniówkę każdy z uczniów zapłacił 150 zł, oferowane są specjalnie przygotowane torty, które na salę balową wjeżdżają w asyście sztucznych ogni. W tym roku są to ok. 30-kilogramowe, prostokątne ciasta ze zdjęciami szkół. W poprzednich latach zdarzały się zamówienia na torty w kształcie szkolnych budynków.
Studniówka to dla młodych ludzi pierwsza okazja, by uczestniczyć w prawdziwym balu, konieczny jest więc odpowiedni strój. W tym roku, jeśli chodzi o suknie dla dziewcząt, obok zawsze modnej czerni, maturzystki stawiają na burgund, czerwień lub butelkową zieleń. Chłopcy są w nieco lepszej sytuacji, bo garnitur na studniówkę zwykle służy im dłużej, nieraz przez lata. Dlatego nie wszyscy wybierają ubiór typowo galowy, na przykład z błyszczącego materiału, ale raczej ciemny, grafitowy lub ciemnogranatowy garnitur, a wyjątkową okazję, jaką jest studniówka, podkreślają dodatkami.
Choć egzamin dojrzałości za sto dni, maturzyści robią wszystko, żeby zademonstrować swoją dorosłość. A jak to dawniej bywało?
Gdy kończyłam szkołę średnią, studniówka była zabawą organizowaną w szkolnych murach, najczęściej w przystosowanej do zabawy i przez uczniów udekorowanej sali gimnastycznej. Strój maturzystów in spe był eleganckim ubiorem szkolnym. Dla dziewcząt była to biała bluzka z długim rękawem, czasem ozdobiona żabotem, co miało podkreślić wyjątkową okazję. Do tego ciemna – grantowa, grafitowa lub czarna spódnica, prosta, dopasowana do figury, wyjątkowo długa do ziemi, ale było to traktowane jako ekstrawagancja. Chłopcy występowali w tradycyjnych, ciemnych, najczęściej granatowych, garniturach. Zarówno strój dziewcząt, jak i chłopców mógł posłużyć jako ubiór na egzamin maturalny i takie najczęściej miał zastosowanie. Warto też przypomnieć, że makijaż u dziewcząt nie był wówczas tolerowany. Podobnie farbowanie włosów. Skromne fryzury były normą.
Poczęstunek na taką studniówkową zabawę zazwyczaj przygotowywali rodzice. Były kanapki, sałatki i domowe ciasta. Nie do pomyślenia był alkohol, nawet symboliczna lampka wina. Balowe kreacje, makijaż i napoje wyskokowe, musiały poczekać na bal maturalny, który organizowany był już po egzaminie dojrzałości. Były to bowiem atrybuty ludzi dorosłych, którzy certyfikat dojrzałości w postaci świadectwa maturalnego, już otrzymali.
Czy dorosłość i dojrzałość to samo? Niezupełnie. Dorosłość to stan dojrzałości fizycznej określana prawnie jako osiągnięcie wieku osiemnastu lat. Bycie dorosłym oznacza możliwość zatrudnienia na podstawie umowy o pracę, nabycie czynnego prawa wyborczego i innych praw przysługujących osobom pełnoletnim. Po osiągnięciu dorosłości formalnie wygasa władza rodzicielska i w konsekwencji ich odpowiedzialność finansowa. Dojrzałość jest postulowanym atrybutem osób dorosłych, ale mogą ją przejawiać osoby niepełnoletnie, nawet dzieci. Osobę dojrzałą cechuje rozsądek przy podejmowaniu decyzji, umiejętność budowania relacji z innymi i opanowania emocji, a przede wszystkim odpowiedzialność.
Brak dojrzałości może być – i nierzadko jest – cechą ludzi, którzy dawno osiągnęli pełnoletniość. Warto zauważyć, że obecnie uczniowie w klasie maturalnej, z wyjątkiem tych nielicznych, którzy wcześniej rozpoczynali naukę, są osobami pełnoletnimi, a więc dorosłymi. Kończą zazwyczaj osiemnaście lat w roku kalendarzowym poprzedzającym ten, w którym przypada matura. Inaczej było, gdy ja zdawałam egzamin dojrzałości. Tylko osoby urodzone w pierwszych miesiącach roku, od stycznia do maja osiągały pełnoletniość przed maturą. Na studniówkach bawiły się prawie wyłącznie osoby, które nie miały jeszcze osiemnastu lat. To ważna okoliczność kształtująca zwyczaje. A były one w wielu aspektach odmienne od dzisiaj obowiązujących. Przede wszystkim pod względem dyscypliny. Wymagany był strój szkolny i tarcze noszone także na wierzchnim ubraniu, czyli kurtkach i płaszczach. Pamiętam, że nosiliśmy je z dumą na ramieniu, bo być uczniem liceum ogólnokształcącego było czymś nobilitującym. Z drugiej strony, uczniowie poza szkolnymi murami nie udawali osób dorosłych i nie byli tak traktowani. Na dorosłość umieliśmy i chcieliśmy czekać, nie sięgając zbyt wcześnie po jej atrybuty. Dziś młodzież nie chce czekać, a rodzice na to przyzwalają.
Mam jednak wrażenie, że im wcześniej młodzi ludzie zaczynają korzystać z atrybutów dorosłości, tym później stają się dojrzali.
Maria WANKE-JERIE
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).
Niedawno zamieściłam moje studniowkowe zdjęcie. Koleżanki mialy zwykle tzw. małe czarne albo białe bluzki i czarne spódnicę. Ja byłam dość oryginalna bo założyłam czarną spódnicę w kolorowe kwiaty uszyta jeszcze na zabawy w podstawówce i czarna koronkowa bluzkę ze ślubu cywilnego mojej Mamy. Niedawno zamieściłam zresztą zdjęcie z mojej studniówki. Nie byłam z bardzo biednej rodziny ale nie uważałam że mam z tej okazji życzyć sobie wypasionejeszcze sukni.
„Mam jednak wrażenie, że im wcześniej młodzi ludzie zaczynają korzystać z atrybutów dorosłości, tym później stają się dojrzali.”
To zdanie jest niezwykle trafne.
W ostatnich dekadach nastąpiła diametralna zmiana obyczajów, okres dzieciństwa czy bycia nastolatkiem uległy wyraźnemu skróceniu. Wiele rzeczy które dawniej bądź nie istniały bądź to były tylko marzeniem dla nas wielu nagle stały się codziennością życia.
Natłok medialny „do wyboru do koloru” zaczyna wpływać na życie młodego pokolenia.
Coraz wyraźniej kształtowane jest ono przez celebrytów i im podobnych samozwańczych, bardzo często sztucznie wykreowanych “autorytetów”. Oni niestety okradają młode pokolenie z samej istoty dorastania jakim jest zdobywanie własnego doświadczenia, nauki na własnych błędach.
Efektem tego jest dokładnie to co autorka celnie podsumowała w jednym zdaniu; szybko przybywa nam “młodzych dorosłych” ludzi lecz niestety wielu z nich będzie jeszcze musiało długo oczekiwać na dojrzałość.
P.S.
Gdybym miał dokonać wyboru to jednak zdecydowanie wybrałbym studniówkę moich czasów…
Różnica między dorosłością a dojrzałością to para słów-wrót do bardzo ciekawej rozmowy. Dorosłość zwykle nie sprawia problemów, bo została zdefiniowana przez prawo (swoją drogą ciekawe jak skutecznie prawo zwalnia z myślenia 🙂 natomiast więcej problemów jest z dojrzałością. Pani Maria pisze, że mogą się nią odznaczać już dzieci i to prawda. Dojrzałość nie jest jednak bezwzględna i zawsze jest się dojrzałym „jak na swój wiek”. Nierzadko dzieci ciężko chore lub pozbawione rodziców dojrzewają szybciej, ale trudno uznać chorobę czy brak rodziców za coś pożądanego, i trudno takiej dojrzałości chcieć. Z drugiej strony można być dorosłym mężczyzną i być zupełnie niedojrzałym. Bardzo ciekawe jest też to czy proces dojrzewania kiedykolwiek się w życiu kończy? Czy można dojrzeć do odejścia z tego świata?
Trudno nie zgodzić się z Panem Jędrkiem, że dorosłość zdefiniowana jest prawem, ale bycie dorosłym, to nie wiek, ale stan umysłu.18-tka, to nowe prawa dotąd niedostępne i ograniczone, to taki jakby pakiet uprawnień, który otwiera drogę do korzystania z tych praw, ale pełnoletność, to nie tylko prawa, ale i obowiązki oraz odpowiedzialność za swoje czyny. Pełnoletność nie daje gwarancji na bycie dojrzałym, bo człowiek dojrzały, to człowiek w pełni gotowy do podjęcia określonych zadań. Pytanie autorki: „czy dziecko może być dojrzałe a dorosły dziecinny?”. Odpowiem TAK. Bo dorosłość jest ewolucją dzieciństwa. To my dorośli zupełnie nieświadomie kształtujemy w dzieciach pewne schematy zachowań. Człowiek np. po traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie próbuje odnaleźć się w teraźniejszości i przystosować do jej wymagań, ale część jego uwagi zawsze tkwić będzie w przeszłości. I to właśnie stanowi największą trudność przy wkraczaniu w dojrzałe życie. Podobnie ma się sprawa z rodzicami nadopiekuńczymi. Dzieci takich rodziców zawsze odczuwać będą deficyt przygotowania do dorosłości. Dlatego mądrze wychowujmy swoje dzieci. Zawsze w rodzinach dysfunkcyjnych dziecko odczuwać będzie deficyt procesu dojrzewania. Pamiętać należy, że podstawowym kryterium dojrzałości jest nasza odpowiedzialność, to wrażliwość na ludzi i świat, przewidywalność zdarzeń, sytuacji i konsekwencji z podejmowanych decyzji.
„Owoc dojrzewa i spada, człowiek czasami musi upaść, by dojrzeć!”
Bardzo dziękuję Panie Vectorze. Zgadzam się również z Pańską opinią, co do zdania Pana Jędrka, że do odejścia z tego świata można dojrzeć. Zapewniam, że na początku rodzi się nienawiść i bunt pod adresem śmierci, ale w miarę upływu czasu przychodzi dojrzałość i zrozumienie. Przejawem tej mojej dojrzałości w tym względzie jest godzenie się z tym, co nieuchronne, co jest jedyną formą sprawiedliwości, bo dotyczy nas wszystkich. Dużo dobrych myśli posyłam.
Znacznie bardziej podobają mi się studniówkowe zwyczaje sprzed lat niż te współczesne… Wolałabym skromną, ale uroczystą zabawę w szkole – wszak tak naprawdę jeszcze nie ma czego świętować, matura dopiero ma być… A potem, po zdanym egzaminie, po zakończeniu edukacji w szkole średniej byłby czas na wielki bal – bo już jest się z czego cieszyć!
Inna sprawa, że obecnie zarówno edukacja w liceum, jak i matura to (prawie) żadna nobilitacja, a tym mniej wyznacznik dojrzałości… Dorosłości tak – bo zdający maturę mają ukończone 18 lat i są formalnie dorośli.
Bardzo ciekawy temat do rozważań poddała Autorka w powyższym tekście – dorosłość a dojrzałość… Dorosłość jest prostsza do zdefiniowania i bardziej „sprawdzalna” (wystarczy rzut oka na datę urodzenia). Z dojrzałością jest trudniej – bo to rzeczywistość bogata i wielopłaszczyznowa… Dojrzałość osiągamy (lub, lepiej, możemy osiągnąć) na każdym z etapów życia, ten proces trwa aż do śmierci… Z tym że bycie dojrzałym na wcześniejszym etapie nie gwarantuje automatycznie osiągnięcia dojrzałości na kolejnym. Wiele jest też wymiarów dojrzałości (tyle samo ile jest wymiarów życia ludzkiego – fizyczny, psychiczny, duchowy…).
Bardzo trafne jest spostrzeżenie Autorki umieszczone jako puenta tekstu! Próbowanie być na siłę dorosłym – przybierając zewnętrzne jej atrybuty (jak ubiór, wygląd itd.) lub też korzystając z wymiarów życia dostępnego dorosłym wcale nie niesie za sobą dojrzałości. Wręcz przeciwnie!
Na koniec chcę podzielić się bardzo krótką i trafną definicją dojrzałości, którą wypowiedział kiedyś jeden z moich duchowych mistrzów, Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki: „Być dojrzałym w sensie chrześcijańskim znaczy w każdej sytuacji życiowej, w każdym momencie, w każdym okresie swojego życia żyć zgodnie z wolą Bożą.”
Z przykrością stwierdzę, Pani Mario, że w sensie chrześcijańskim jaki Pani przytoczyła, to ja jestem zupełnie niedojrzały i nigdy już nie dojrzeję, jeśli o to chodzi.
Podobnie jak poprzednicy stwierdzę, że studniówki za moich czasów były zupełnie inne od tych wystawnych bali, odbywających się współcześnie. Dotyczy to wszystkiego: miejsca zabawy, ubioru, form zabawy, oraz zachowania. Jedynym elementem wspólnym zarówno dla ichniejszych studniówek, jak i tych wspólczesnych pozostał chyba zwyczaj zaczynania balu od poloneza.
Moim zdaniem kiedyś, pewnie z racji gorszych warunków, młodzież dojrzewała wcześniej niż obecnie. Teraz też zdarzają się młodzi nad wiek dojrzali, ale większość osiemnastolatków to jeszcze dzieci, zupełnie nieprzystosowane do samodzielnego funkcjonowania. Uważam, że na ten stan rzeczy największy wpływ mają rodzice i ich sposób wychowania dzieci, a nie szkoła. Z przymrużeniem oka dodam, że rodziców trochę usprawiedliwia to, że przecież nikt ich wychowania dzieci nie uczył. To jest raczej rodzinna tradycja, gdzie wychowujemy tak, jak nas wychowano i kilku pokoleń trzeba, by to zmienić.
„Lokal rozświetlony jak zwykle przed imprezą. Z głośników sączy się ściszona muzyka dyskotekowa, którą wybrał stojący za konsolą DJ. W hallu ścisk i tłok. Uważny obserwator może zauważyć jakieś dziwne przetasowania i sztuczny zamęt wśród wchodzącej na bal młodzieży. Jedni zostawiają płaszcze, inni korzystają z toalety, ktoś tam poprawia krawat, panienki poprawiają fryzury i generalnie każdy przygotowuje się do wejścia na salę balową.
Wtajemniczeni wiedzą, że ten zamęt spowodowany jest próbami przechytrzenia dorosłego dyżurnego, pilnującego porządku przy wejściu. Dyżurny pilnuje by uczniowie pozostawili w szatni okrycia i grzecznie udali się na salę balową. Wszystko w należytym porządku, chodzi tylko o to, by niepostrzeżenie odebrać i włożyć do kieszeni marynarki, przemycone w torebkach koleżanek piersiówki. Alkohol to gwarancja udanej zabawy, więc tak przygotowani uczniowie wchodzą na salę i ustawiają się, do przećwiczonego wcześniej tańca. DJ podkręca aparaturę i z głośników płynie nieśmiertelny Polonez. Prowadząca para w jego takt kieruje się ku parkietowi a za nią rytmicznie, mniej lub bardziej udanie, podąża reszta tańczących.
Po zwyczajowym tańcu konsumpcja. Kelnerki obsługują młodocianych gości, zastawiając uzgodnione wcześniej dania. Wśród młodzieży jest teź kilkunastu nauczycieli płci obojga i kilkoro rodziców, którzy zajmują miejsce przy oddzielnym stole, w końcu sali. Dwóch panów wnosi na kuchnię skrzynkę z napojami i tekturowy karton. Proszą, by napoje z kartoników rozlać do dzbanków, a zawartość uzupełnić alkoholem z kartonu i wraz z dzbankami zastawić to wszystko na ich stole. Nikt się temu specjalnie nie dziwi. Organizator jak i kelnerki nieraz się z tym spotkały, a uczniowie teź nie w ciemię bici, bo znają zwyczaje i wiedzą o co chodzi. Gdyby ktoś nie wiedział, to o zachowanie pozorów chodzi tylko. Alkoholu nie widać. Dorośli udają, że nie piją i młodzież też udaje że nie pije, ale jedni i drudzy skrycie pociągają i swoje wiedzą.
Zabawa z godziny na godzinę coraz bardziej się rozkręca, imprezowicze tańczą, konsumując w przerwach co nieco, więc nastroje wśród wszystkich coraz lepsze. Tak trwa zabawa „gimnazjalką” zwana, więc z udziałem około piętnastoletniej młodzieży gimnazjalnej.
Napisałem to, jako organizator niejednej takiej imprezy, ale proszę nie łączyć mojego adresu z opisanymi faktami, bo podobnie dzieje się przecież w całej Polsce.
Zwyczaje się zmieniają.Zmiana jest jedyną stałą :).Gdybym znał kogoś z tegorocznych maturzystów,chętnie poleciłbym mu tekst i udział w dyskusji.Ciekaw jestem takiej opinii.Nie tylko w temacie studniówki.
Na pierwszej mojej studniówce byłem już pełnoletni. Dobrze ją wspominam. Wtedy zwyczajowo ta impreza odbywała się w szkole, małym kosztem. U nas było to w sali gimnastycznej, grał zespół szkolny.
Potem bywałem na innych studniówkach w innej roli – raz jako osoba towarzysząca, a później kilka razy w towarzystwie nauczycieli. Pamiętam epizod z wrocławskiej studniówki – chyba w Technikum Odzieżowym.
Chłopak siedzący przy stoliku chciał poczęstować mnie papierosem. Podziękowałem; powiedziałem też, że nie palę. Wtedy usłyszałem coś w tym rodzaju ” w takim razie ja też nie będę palił, bo pewno ci to przeszkadza”.
Chciałbym, aby więcej palaczy mogło się kiedyś zdobyć na taki gest.
Moja studniówka w 1986 r. w LO we Wrześni: każda klasa stroiła swoją klasę osobno: my zrobiliśmy raj, trzeba było uwić dużo sztucznych kwiatów z krepy, było z tym mnóstwo zabawy (łza się w oku kręci:)).
Mam siostrę bliźniaczkę i i ona też była na tej studniówce, mama-krawcowa uszyła nam piękne sukienki (granatowe, z falbankami i kokardkami), jako że była to głęboka komuna i ogólna bieda, mama pojechała po materiał do Wrocławia, gdzie mieszkała obrotna ciotka, która potrafiła różne rzeczy załatwić.
Pamiętam, że wtedy oficjalnie można było przyjść na tę imprezę z makijażem i pomalowanymi paznokciami (z czego oczywiście dziewczyny skwapliwie korzystały). Dużo dziewczyn miało białe bluzki z dużymi czarnymi kokardami, bo panowała moda na Tarę Welles, bohaterkę „Powrotu do Edenu”. Nasi koledzy pierwszy raz w garniturach, to był widok!
A za rok mój syn będzie miał studniówkę, już szykuję się do zakupu pierwszego dla niego poważnego garnituru…
Nie bede pisac o studnoekach bo to tylko epizod w zyciu mlodego czlowieka.Fajny nie zaprzeczam.Odniose sie do dojrzalosci.I tu nie zgodzę sie ze dzisiejsza mlodziez jest mniej dojrzala od poprzednich pokoleń.Mam 2 synów 24 i 15 lat i razem z nimi dorastalam i powoli wchodzilam w swiat mlodych.Przez te lata obserwacji moich dzieci i ich kolegowwiem ze jest ogromny deficyt rozmów?Zbyt malo czasu poswiecamy naszym dzieciom.A wystarczy tylko sluchac.Sluchac uwazniei nie madrzyć die w stylu za moich czasów….Zbyt często pochopnie oceniamy dzieci karcimy i pozostawiamy sobie.Ogromne wymagania rodzicow nijak sie mają do marzen i celów ich dzieci.A to przeciez ich zycie i ich wybory .Pomagajmy a nie narzucajmy.Mlodzi ludzie patrza na swiat wbrew pozorom bardzo realistycznie.Przykladem jest np zakup mieszkania po skonczeniu studiow.Wiekszosc z nich nie chce wiazac sie z miejscem zamieszkania obarczac kosmicznymi kredytami.Wola byc mobilni.Ilu z nas mysli w ten sposób?Przywiązujemy sie do miejsca i z nim wiazemy naszą przyszłość.Podobnie jest z zalozeniem rodziny.Doskonale zdaja sobie sprawę ze todxina to odpowiedzialność dlatego swiadomie dokonuja wyboru gdy sa na to to gotowi.Moze to egoistyczne ale jakze racjonalne.Biorac pod uwagę fakt ze moje pokolenie zwiedzalo Czechoslowacje i NRD a przed obecny stoi seiat otworem nie dziewi mnie ze młodzi chcą osiegnac wiecej w krotszym czasie.Majac wybór wybieraja lepsza przyszlosc.To odwazne posuniecie na ktore wielu z nas nie bylo stać.Wyjazd z kraju to zawsze eielka niewiadoma.Mlodxi nie interesuja sie rozgrywkwmi politycxnymi .Fla nich to bicie piany ?Jak sami mowia jest tyle fajnych rzeczy ktore moxna w tym czasie zrobic a politycy i tak zrobią wiele glupot bez ich pomocy.Wbrew pozorom mlodzi sa bardzo praktyczni.Żyją w swiecie gdzie liczy się mieć a nie BYĆ.Przykre ale prawdziwe.Jest jednak swiatelko w tunelu bo wielu z nich twierdzi ze jsk juz będą miec to wtedy beda mogli BYĆ.Pare lat mialam okazje pracowac z młodzieżą.To byl piękny okres w moim zyciu.aJesli w rodzinie jest wzajemny szacunek i wymiana pogladow miedzy pokoleniami to jestesmy skazani na sukces.?Dzieci są jak czysta tablica.Wspolnie zapelniamy ją treścią.Od nas zalezy czy po latach przeczytamy ciekawa książkę ktorej bedziemy współautorami.Ja od lat czytsm ciekawe ksiazki moich synów i ich kolegów i dlatego smiem twierdzić ze mamy fajna mądra młodzież w ktorej drzemie ogromny potencjał.?Badania przeprowadzilam na grupie ok 30 osób w wieku od 15 do 24 lat.Sluchamy sie wzajemnie i nawet czasami sie zgadzamy.?Przepraszam za literowki.Jestem 100 km od domu i czekam na wymianę szyby w samochodzie.Warunki są polowe.?
Jest jeszcze jeden ważny element współczesnych studniówek – przymus przyjścia z partnerem (partnerką). A, gdy ktoś nie ma jeszcze chłopaka (dziewczyny), to koniecznie musi sobie kogoś zorganizować. Niepotrzebny stres, kłopot. Za naszych czasów tego nie było. Klasa bawiła się w swoim gronie.
Moja studniówka także odbyła się w szkole,w udekorowane sali gimnastycznej.Rodzice uczniów przygotowywali poczęstunek,oglądali poloneza i wracali do domów. Po raz pierwszy w życiu bawiłam się do rana. Balu naturalnego nie mieliśmy. Moje dzieci miały studniówki organizowane już w lokalach.A jeśli chodzi o dojrzałość i dorosłość to mam na to swoje określenie,którym czasami raczyłam swoich synów:nie jesteś dorosły,a co najwyżej pełnoletni.Pozdrawiam autorki i komentujących.
Dziękuję za dyskusję i ciekawe, pogłębiające tekst komentarze. Liczyłam na głosy tegorocznych maturzystów, ale widać nie chcieli wdawać się w dyskusje i porównania tego, co było z obecnie obowiązującą normą. Dorosłość i dojrzałość? Dojrzewamy szybciej w trudnych czasach, być może dlatego młodzież obecnie dojrzewa później. Znak dobrych czasów, może więc jest to powód do optymizmu. Zwłaszcza że, jak pisze pani Daria Ziemiec, w młodych ludziach tkwi ogromny potencjał.
Niedawno zamieściłam moje studniowkowe zdjęcie. Koleżanki mialy zwykle tzw. małe czarne albo białe bluzki i czarne spódnicę. Ja byłam dość oryginalna bo założyłam czarną spódnicę w kolorowe kwiaty uszyta jeszcze na zabawy w podstawówce i czarna koronkowa bluzkę ze ślubu cywilnego mojej Mamy. Niedawno zamieściłam zresztą zdjęcie z mojej studniówki. Nie byłam z bardzo biednej rodziny ale nie uważałam że mam z tej okazji życzyć sobie wypasionejeszcze sukni.
„Mam jednak wrażenie, że im wcześniej młodzi ludzie zaczynają korzystać z atrybutów dorosłości, tym później stają się dojrzali.”
To zdanie jest niezwykle trafne.
W ostatnich dekadach nastąpiła diametralna zmiana obyczajów, okres dzieciństwa czy bycia nastolatkiem uległy wyraźnemu skróceniu. Wiele rzeczy które dawniej bądź nie istniały bądź to były tylko marzeniem dla nas wielu nagle stały się codziennością życia.
Natłok medialny „do wyboru do koloru” zaczyna wpływać na życie młodego pokolenia.
Coraz wyraźniej kształtowane jest ono przez celebrytów i im podobnych samozwańczych, bardzo często sztucznie wykreowanych “autorytetów”. Oni niestety okradają młode pokolenie z samej istoty dorastania jakim jest zdobywanie własnego doświadczenia, nauki na własnych błędach.
Efektem tego jest dokładnie to co autorka celnie podsumowała w jednym zdaniu; szybko przybywa nam “młodzych dorosłych” ludzi lecz niestety wielu z nich będzie jeszcze musiało długo oczekiwać na dojrzałość.
P.S.
Gdybym miał dokonać wyboru to jednak zdecydowanie wybrałbym studniówkę moich czasów…
Różnica między dorosłością a dojrzałością to para słów-wrót do bardzo ciekawej rozmowy. Dorosłość zwykle nie sprawia problemów, bo została zdefiniowana przez prawo (swoją drogą ciekawe jak skutecznie prawo zwalnia z myślenia 🙂 natomiast więcej problemów jest z dojrzałością. Pani Maria pisze, że mogą się nią odznaczać już dzieci i to prawda. Dojrzałość nie jest jednak bezwzględna i zawsze jest się dojrzałym „jak na swój wiek”. Nierzadko dzieci ciężko chore lub pozbawione rodziców dojrzewają szybciej, ale trudno uznać chorobę czy brak rodziców za coś pożądanego, i trudno takiej dojrzałości chcieć. Z drugiej strony można być dorosłym mężczyzną i być zupełnie niedojrzałym. Bardzo ciekawe jest też to czy proces dojrzewania kiedykolwiek się w życiu kończy? Czy można dojrzeć do odejścia z tego świata?
Pan Jędrek Stępień świetnie – moim zdaniem – podsumował temat.
A propos ostatniego pytania – proszę mi uwierzyć Panie Jędrku, że jednak można.
Trudno nie zgodzić się z Panem Jędrkiem, że dorosłość zdefiniowana jest prawem, ale bycie dorosłym, to nie wiek, ale stan umysłu.18-tka, to nowe prawa dotąd niedostępne i ograniczone, to taki jakby pakiet uprawnień, który otwiera drogę do korzystania z tych praw, ale pełnoletność, to nie tylko prawa, ale i obowiązki oraz odpowiedzialność za swoje czyny. Pełnoletność nie daje gwarancji na bycie dojrzałym, bo człowiek dojrzały, to człowiek w pełni gotowy do podjęcia określonych zadań. Pytanie autorki: „czy dziecko może być dojrzałe a dorosły dziecinny?”. Odpowiem TAK. Bo dorosłość jest ewolucją dzieciństwa. To my dorośli zupełnie nieświadomie kształtujemy w dzieciach pewne schematy zachowań. Człowiek np. po traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie próbuje odnaleźć się w teraźniejszości i przystosować do jej wymagań, ale część jego uwagi zawsze tkwić będzie w przeszłości. I to właśnie stanowi największą trudność przy wkraczaniu w dojrzałe życie. Podobnie ma się sprawa z rodzicami nadopiekuńczymi. Dzieci takich rodziców zawsze odczuwać będą deficyt przygotowania do dorosłości. Dlatego mądrze wychowujmy swoje dzieci. Zawsze w rodzinach dysfunkcyjnych dziecko odczuwać będzie deficyt procesu dojrzewania. Pamiętać należy, że podstawowym kryterium dojrzałości jest nasza odpowiedzialność, to wrażliwość na ludzi i świat, przewidywalność zdarzeń, sytuacji i konsekwencji z podejmowanych decyzji.
„Owoc dojrzewa i spada, człowiek czasami musi upaść, by dojrzeć!”
Bardzo trafny ten ostatni cytat, Pani Barbaro, bo często się sprawdza.
Bardzo dziękuję Panie Vectorze. Zgadzam się również z Pańską opinią, co do zdania Pana Jędrka, że do odejścia z tego świata można dojrzeć. Zapewniam, że na początku rodzi się nienawiść i bunt pod adresem śmierci, ale w miarę upływu czasu przychodzi dojrzałość i zrozumienie. Przejawem tej mojej dojrzałości w tym względzie jest godzenie się z tym, co nieuchronne, co jest jedyną formą sprawiedliwości, bo dotyczy nas wszystkich. Dużo dobrych myśli posyłam.
Znacznie bardziej podobają mi się studniówkowe zwyczaje sprzed lat niż te współczesne… Wolałabym skromną, ale uroczystą zabawę w szkole – wszak tak naprawdę jeszcze nie ma czego świętować, matura dopiero ma być… A potem, po zdanym egzaminie, po zakończeniu edukacji w szkole średniej byłby czas na wielki bal – bo już jest się z czego cieszyć!
Inna sprawa, że obecnie zarówno edukacja w liceum, jak i matura to (prawie) żadna nobilitacja, a tym mniej wyznacznik dojrzałości… Dorosłości tak – bo zdający maturę mają ukończone 18 lat i są formalnie dorośli.
Bardzo ciekawy temat do rozważań poddała Autorka w powyższym tekście – dorosłość a dojrzałość… Dorosłość jest prostsza do zdefiniowania i bardziej „sprawdzalna” (wystarczy rzut oka na datę urodzenia). Z dojrzałością jest trudniej – bo to rzeczywistość bogata i wielopłaszczyznowa… Dojrzałość osiągamy (lub, lepiej, możemy osiągnąć) na każdym z etapów życia, ten proces trwa aż do śmierci… Z tym że bycie dojrzałym na wcześniejszym etapie nie gwarantuje automatycznie osiągnięcia dojrzałości na kolejnym. Wiele jest też wymiarów dojrzałości (tyle samo ile jest wymiarów życia ludzkiego – fizyczny, psychiczny, duchowy…).
Bardzo trafne jest spostrzeżenie Autorki umieszczone jako puenta tekstu! Próbowanie być na siłę dorosłym – przybierając zewnętrzne jej atrybuty (jak ubiór, wygląd itd.) lub też korzystając z wymiarów życia dostępnego dorosłym wcale nie niesie za sobą dojrzałości. Wręcz przeciwnie!
Na koniec chcę podzielić się bardzo krótką i trafną definicją dojrzałości, którą wypowiedział kiedyś jeden z moich duchowych mistrzów, Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki: „Być dojrzałym w sensie chrześcijańskim znaczy w każdej sytuacji życiowej, w każdym momencie, w każdym okresie swojego życia żyć zgodnie z wolą Bożą.”
Z przykrością stwierdzę, Pani Mario, że w sensie chrześcijańskim jaki Pani przytoczyła, to ja jestem zupełnie niedojrzały i nigdy już nie dojrzeję, jeśli o to chodzi.
Podobnie jak poprzednicy stwierdzę, że studniówki za moich czasów były zupełnie inne od tych wystawnych bali, odbywających się współcześnie. Dotyczy to wszystkiego: miejsca zabawy, ubioru, form zabawy, oraz zachowania. Jedynym elementem wspólnym zarówno dla ichniejszych studniówek, jak i tych wspólczesnych pozostał chyba zwyczaj zaczynania balu od poloneza.
Moim zdaniem kiedyś, pewnie z racji gorszych warunków, młodzież dojrzewała wcześniej niż obecnie. Teraz też zdarzają się młodzi nad wiek dojrzali, ale większość osiemnastolatków to jeszcze dzieci, zupełnie nieprzystosowane do samodzielnego funkcjonowania. Uważam, że na ten stan rzeczy największy wpływ mają rodzice i ich sposób wychowania dzieci, a nie szkoła. Z przymrużeniem oka dodam, że rodziców trochę usprawiedliwia to, że przecież nikt ich wychowania dzieci nie uczył. To jest raczej rodzinna tradycja, gdzie wychowujemy tak, jak nas wychowano i kilku pokoleń trzeba, by to zmienić.
„Lokal rozświetlony jak zwykle przed imprezą. Z głośników sączy się ściszona muzyka dyskotekowa, którą wybrał stojący za konsolą DJ. W hallu ścisk i tłok. Uważny obserwator może zauważyć jakieś dziwne przetasowania i sztuczny zamęt wśród wchodzącej na bal młodzieży. Jedni zostawiają płaszcze, inni korzystają z toalety, ktoś tam poprawia krawat, panienki poprawiają fryzury i generalnie każdy przygotowuje się do wejścia na salę balową.
Wtajemniczeni wiedzą, że ten zamęt spowodowany jest próbami przechytrzenia dorosłego dyżurnego, pilnującego porządku przy wejściu. Dyżurny pilnuje by uczniowie pozostawili w szatni okrycia i grzecznie udali się na salę balową. Wszystko w należytym porządku, chodzi tylko o to, by niepostrzeżenie odebrać i włożyć do kieszeni marynarki, przemycone w torebkach koleżanek piersiówki. Alkohol to gwarancja udanej zabawy, więc tak przygotowani uczniowie wchodzą na salę i ustawiają się, do przećwiczonego wcześniej tańca. DJ podkręca aparaturę i z głośników płynie nieśmiertelny Polonez. Prowadząca para w jego takt kieruje się ku parkietowi a za nią rytmicznie, mniej lub bardziej udanie, podąża reszta tańczących.
Po zwyczajowym tańcu konsumpcja. Kelnerki obsługują młodocianych gości, zastawiając uzgodnione wcześniej dania. Wśród młodzieży jest teź kilkunastu nauczycieli płci obojga i kilkoro rodziców, którzy zajmują miejsce przy oddzielnym stole, w końcu sali. Dwóch panów wnosi na kuchnię skrzynkę z napojami i tekturowy karton. Proszą, by napoje z kartoników rozlać do dzbanków, a zawartość uzupełnić alkoholem z kartonu i wraz z dzbankami zastawić to wszystko na ich stole. Nikt się temu specjalnie nie dziwi. Organizator jak i kelnerki nieraz się z tym spotkały, a uczniowie teź nie w ciemię bici, bo znają zwyczaje i wiedzą o co chodzi. Gdyby ktoś nie wiedział, to o zachowanie pozorów chodzi tylko. Alkoholu nie widać. Dorośli udają, że nie piją i młodzież też udaje że nie pije, ale jedni i drudzy skrycie pociągają i swoje wiedzą.
Zabawa z godziny na godzinę coraz bardziej się rozkręca, imprezowicze tańczą, konsumując w przerwach co nieco, więc nastroje wśród wszystkich coraz lepsze. Tak trwa zabawa „gimnazjalką” zwana, więc z udziałem około piętnastoletniej młodzieży gimnazjalnej.
Napisałem to, jako organizator niejednej takiej imprezy, ale proszę nie łączyć mojego adresu z opisanymi faktami, bo podobnie dzieje się przecież w całej Polsce.
Zwyczaje się zmieniają.Zmiana jest jedyną stałą :).Gdybym znał kogoś z tegorocznych maturzystów,chętnie poleciłbym mu tekst i udział w dyskusji.Ciekaw jestem takiej opinii.Nie tylko w temacie studniówki.
Na pierwszej mojej studniówce byłem już pełnoletni. Dobrze ją wspominam. Wtedy zwyczajowo ta impreza odbywała się w szkole, małym kosztem. U nas było to w sali gimnastycznej, grał zespół szkolny.
Potem bywałem na innych studniówkach w innej roli – raz jako osoba towarzysząca, a później kilka razy w towarzystwie nauczycieli. Pamiętam epizod z wrocławskiej studniówki – chyba w Technikum Odzieżowym.
Chłopak siedzący przy stoliku chciał poczęstować mnie papierosem. Podziękowałem; powiedziałem też, że nie palę. Wtedy usłyszałem coś w tym rodzaju ” w takim razie ja też nie będę palił, bo pewno ci to przeszkadza”.
Chciałbym, aby więcej palaczy mogło się kiedyś zdobyć na taki gest.
Moja studniówka w 1986 r. w LO we Wrześni: każda klasa stroiła swoją klasę osobno: my zrobiliśmy raj, trzeba było uwić dużo sztucznych kwiatów z krepy, było z tym mnóstwo zabawy (łza się w oku kręci:)).
Mam siostrę bliźniaczkę i i ona też była na tej studniówce, mama-krawcowa uszyła nam piękne sukienki (granatowe, z falbankami i kokardkami), jako że była to głęboka komuna i ogólna bieda, mama pojechała po materiał do Wrocławia, gdzie mieszkała obrotna ciotka, która potrafiła różne rzeczy załatwić.
Pamiętam, że wtedy oficjalnie można było przyjść na tę imprezę z makijażem i pomalowanymi paznokciami (z czego oczywiście dziewczyny skwapliwie korzystały). Dużo dziewczyn miało białe bluzki z dużymi czarnymi kokardami, bo panowała moda na Tarę Welles, bohaterkę „Powrotu do Edenu”. Nasi koledzy pierwszy raz w garniturach, to był widok!
A za rok mój syn będzie miał studniówkę, już szykuję się do zakupu pierwszego dla niego poważnego garnituru…
Nie bede pisac o studnoekach bo to tylko epizod w zyciu mlodego czlowieka.Fajny nie zaprzeczam.Odniose sie do dojrzalosci.I tu nie zgodzę sie ze dzisiejsza mlodziez jest mniej dojrzala od poprzednich pokoleń.Mam 2 synów 24 i 15 lat i razem z nimi dorastalam i powoli wchodzilam w swiat mlodych.Przez te lata obserwacji moich dzieci i ich kolegowwiem ze jest ogromny deficyt rozmów?Zbyt malo czasu poswiecamy naszym dzieciom.A wystarczy tylko sluchac.Sluchac uwazniei nie madrzyć die w stylu za moich czasów….Zbyt często pochopnie oceniamy dzieci karcimy i pozostawiamy sobie.Ogromne wymagania rodzicow nijak sie mają do marzen i celów ich dzieci.A to przeciez ich zycie i ich wybory .Pomagajmy a nie narzucajmy.Mlodzi ludzie patrza na swiat wbrew pozorom bardzo realistycznie.Przykladem jest np zakup mieszkania po skonczeniu studiow.Wiekszosc z nich nie chce wiazac sie z miejscem zamieszkania obarczac kosmicznymi kredytami.Wola byc mobilni.Ilu z nas mysli w ten sposób?Przywiązujemy sie do miejsca i z nim wiazemy naszą przyszłość.Podobnie jest z zalozeniem rodziny.Doskonale zdaja sobie sprawę ze todxina to odpowiedzialność dlatego swiadomie dokonuja wyboru gdy sa na to to gotowi.Moze to egoistyczne ale jakze racjonalne.Biorac pod uwagę fakt ze moje pokolenie zwiedzalo Czechoslowacje i NRD a przed obecny stoi seiat otworem nie dziewi mnie ze młodzi chcą osiegnac wiecej w krotszym czasie.Majac wybór wybieraja lepsza przyszlosc.To odwazne posuniecie na ktore wielu z nas nie bylo stać.Wyjazd z kraju to zawsze eielka niewiadoma.Mlodxi nie interesuja sie rozgrywkwmi politycxnymi .Fla nich to bicie piany ?Jak sami mowia jest tyle fajnych rzeczy ktore moxna w tym czasie zrobic a politycy i tak zrobią wiele glupot bez ich pomocy.Wbrew pozorom mlodzi sa bardzo praktyczni.Żyją w swiecie gdzie liczy się mieć a nie BYĆ.Przykre ale prawdziwe.Jest jednak swiatelko w tunelu bo wielu z nich twierdzi ze jsk juz będą miec to wtedy beda mogli BYĆ.Pare lat mialam okazje pracowac z młodzieżą.To byl piękny okres w moim zyciu.aJesli w rodzinie jest wzajemny szacunek i wymiana pogladow miedzy pokoleniami to jestesmy skazani na sukces.?Dzieci są jak czysta tablica.Wspolnie zapelniamy ją treścią.Od nas zalezy czy po latach przeczytamy ciekawa książkę ktorej bedziemy współautorami.Ja od lat czytsm ciekawe ksiazki moich synów i ich kolegów i dlatego smiem twierdzić ze mamy fajna mądra młodzież w ktorej drzemie ogromny potencjał.?Badania przeprowadzilam na grupie ok 30 osób w wieku od 15 do 24 lat.Sluchamy sie wzajemnie i nawet czasami sie zgadzamy.?Przepraszam za literowki.Jestem 100 km od domu i czekam na wymianę szyby w samochodzie.Warunki są polowe.?
Jest jeszcze jeden ważny element współczesnych studniówek – przymus przyjścia z partnerem (partnerką). A, gdy ktoś nie ma jeszcze chłopaka (dziewczyny), to koniecznie musi sobie kogoś zorganizować. Niepotrzebny stres, kłopot. Za naszych czasów tego nie było. Klasa bawiła się w swoim gronie.
Ten zwyczaj przyjścia z partnerem (partnerką) obowiązywał podczas balu maturalnego. To pokazuje, że współczesne studniówki to dawne bale maturalne.
Moja studniówka także odbyła się w szkole,w udekorowane sali gimnastycznej.Rodzice uczniów przygotowywali poczęstunek,oglądali poloneza i wracali do domów. Po raz pierwszy w życiu bawiłam się do rana. Balu naturalnego nie mieliśmy. Moje dzieci miały studniówki organizowane już w lokalach.A jeśli chodzi o dojrzałość i dorosłość to mam na to swoje określenie,którym czasami raczyłam swoich synów:nie jesteś dorosły,a co najwyżej pełnoletni.Pozdrawiam autorki i komentujących.
Dziękuję za dyskusję i ciekawe, pogłębiające tekst komentarze. Liczyłam na głosy tegorocznych maturzystów, ale widać nie chcieli wdawać się w dyskusje i porównania tego, co było z obecnie obowiązującą normą. Dorosłość i dojrzałość? Dojrzewamy szybciej w trudnych czasach, być może dlatego młodzież obecnie dojrzewa później. Znak dobrych czasów, może więc jest to powód do optymizmu. Zwłaszcza że, jak pisze pani Daria Ziemiec, w młodych ludziach tkwi ogromny potencjał.