Zwierzęta w rodzinie
„Strasznie smutno. Kretka już przeszła Tęczowy Most i po promieniach księżyca poszła do psiego raju. Poczekaj na nas za tęczowym mostem. Żegnaj” – napisał na Twitterze prof. Tomasz Aleksandrowicz po stracie ukochanej suczki. Przywiązujemy się do zwierząt, towarzyszą dzieciom, uczą ich wrażliwości i odpowiedzialności, koją samotność starym i opuszczonym, strzegą dobytku, są przewodnikami niepełnosprawnych, korzysta się z ich pomocy w terapii i rehabilitacji, służą w policji i straży granicznej. Towarzysze, przyjaciele.
Dzieci pragną zwierzęcia w domu – psa, kota, a jeśli rodzice się nie zgadzają, to przynajmniej chomika, świnkę morską, albo rybki w akwarium. Tak było i w naszym domu rodzinnym, marzyłyśmy o psie i w końcu doczekałyśmy się uroczego pudelka. Wabił się Pudi, był czarny, kudłaty (nie prowadziłyśmy go do psiego fryzjera) i bardzo sympatyczny. Ale skończyło się na tym, że to nasza mama przejęła nad nim opiekę – karmienie i wyprowadzanie na dwór, bo to ona była w domu, a my w szkole.
Moi synowie nie domagali się psa, ani kota, ale mieliśmy chomika, a potem papużkę falistą. Takie zwierzątka też przywiązują się do opiekunów, zwłaszcza papużka, która wyróżnia jednego z domowników – był nim nasz starszy syn. Jemu siadała na ramieniu i okazywała ożywienie, gdy się pojawiał. Gdy wyjeżdżał, była osowiała, mniej jadła. Kontakt nawet z takimi zwierzątkami rozwija poczucie odpowiedzialności, opiekuńczość i wzajemne więzi. Widzę to teraz po moich wnukach. W jednym domu jest kotek Puszek. Pojawił się chory, wymagał leczenia i troski. Teraz już zdrowy i jest radością w domu, przede wszystkim dla dzieci. U drugiego syna wnuki zapragnęły mieć myszoskoczki. Wnuczka, najstarsza z rodzeństwa, przejęła opiekę nad nimi – karmi, porządkuje terrarium, bawi się, przytula. Była przejęta i miała łzy w oczach, gdy jedno ze zwierzątek do krwi pogryzło drugie. Wracając z wakacji zawsze pierwsze kroki kieruje do swojego pokoju i radośnie wita się ze swoimi maleńkimi przyjaciółmi.
Mój znajomy mówi jednak, że każde takie zwierzątko jest tylko substytutem psa. Bo więź z psem jest nieporównywalna do innych. Dlatego i emocje, gdy odchodzi, są takie, jak przytoczone przez prof. Tomasza Aleksandrowicza. Szczególnie ważną rolę odgrywają psy jako towarzysze osób samotnych. Mam znajomą, dla której po śmierci męża (a byli bezdzietnym małżeństwem) pieski shih tzu stały się całym światem. Traktuje je jak wymagające największej troski małe dzieci. Chyba cały swój niespełniony instynkt macierzyński na nie przelała. Bo pies to najlepszy przyjaciel człowieka. I najwierniejszy.
Nasza kuzynka Magdalena Wanke, mieszkająca w Argentynie, jest profesorem weterynarii i wielką miłośniczką psów. Ma ich zawsze co najmniej dwa, a ostatnio trzy. Kocha jak najbliższą rodzinę. Nie tylko są równoprawnymi domownikami, ale strzegą domu, gdy nikogo w nim nie ma. To też ważna rola psa – pilnowanie dobytku przed złodziejami, którzy mogą wykorzystać nieobecność domowników. Aktualnie kuzynka ma trzy psy, dwa owczarki niemieckie, Króla i szczeniaka Huzara oraz Żara – trzymiesięcznego szczeniaka rasy golden retriever. Prawda jak pięknie się prezentują?
Pamiętam, jak nasz ojciec opowiadał nam o swoim psie, też owczarku niemieckim. To była suczka, wabiła się Asta. Ponoć wyczuwała ubeków i szczekała, gdy się zbliżali. Miała też taki zwyczaj, że gdy złodziej dostał się do mieszkania, mógł bez przeszkód wejść, buszować po pokojach i szufladach, ale nie mógł już z niego wyjść. Leżała i pilnowała wyjścia aż do powrotu domowników. Dobra metoda, dobrze wytresowana suka. Niestety, nie miałyśmy okazji jej poznać.
Wyszkolone psy bywają przewodnikami niepełnosprawnych, zwłaszcza niewidomych. Widziałam niedawno grupę młodych ludzi z psem, który na kubraczku miał napis: „nie zaczepiaj mnie, ja pracuję”. I istotnie dziewczyna, która trzymała smycz, miała niewidzące oczy. Ten pracujący pies był jej oczami. Psów używa się do celów terapeutycznych, kyno- lub dogoterapii. Pomagają osobom w depresji, ale wykorzystywane są też w rehabilitacji i edukacji dzieci.
Psów używa się do nagonki podczas polowań, psy po specjalnym przeszkoleniu służą w policji. Pomagają w wykrywaniu narkotyków, materiałów wybuchowych i innych niebezpiecznych substancji, a także ludzkich śladów. Są nieodzowne w obezwładnieniu napastników. W popularnym serialu „Komisarz Alex”, tytułowy bohater może zadziwiać swoimi umiejętnościami. Oczywiście na potrzeby filmu psie umiejętności zostały przerysowane, ale z pewnością praca psa policyjnego jest trudna, a rola nie do przecenienia.
Ale zwierzęta domowe, a zwłaszcza psy, to przede wszystkim przyjaciele. Bo, jak napisała Barbara Borzymowska:
„Kiedy już do domu wracasz,
pies cię wokół obskakuje
i ogonem caluteńkim
swoją miłość wypisuje.
I jak tu nie kochać psa,
gdy pies taki ogon ma?
Kiedy smutno ci na duszy,
twój pies mordą trąca cię,
łeb ci na kolanie kładzie,
jakby mówił: nie martw się.
I jak tu nie kochać psa,
gdy pies taką mordę ma?
Kiedy nie chce ci się ruszyć,
on ma taki smutny wzrok,
że chcąc nie chcąc, po smycz sięgasz
i ku drzwiom kierujesz krok.
I jak tu nie kochać psa,
Gdy pies takie oczy ma?
Kiedy myślisz, że dokoła
nikt pokochać nie chce cię –
spójrz na niego. To dla ciebie
mocno bije serce psie.
I jak tu nie kochać psa,
gdy pies takie serce ma?”
„I jak tu nie kochać psa” z tomu Barbary Borzymowskiej „A pies siedzi i patrzy…” z ilustracjami autorki
W schronisku dla zwierząt czekają bijące psie serca, gotowe obdarzyć wiernością i przywiązaniem każdego, kto je stamtąd zabierze. Ze schroniska pochodziła też Kretka, za którą tak tęskni prof. Aleksandrowicz. Bo:
„W każdej klatce mieszka ciężka dola.
Między pręty smutek wciska nos,
A w spojrzeniu pytanie bolesne:
Czemu spotkał mnie taki los?”
Fragment wiersza „Schronisko niechcianych uczuć” z tomu Barbary Borzymowskiej „A pies siedzi i patrzy…”
* * *
Ciąg dalszy tej opowieści dopisali nasi niezawodni Czytelnicy na Twitterze, którzy swoją miłość i przywiązanie do zwierząt udokumentowali fotografiami.
Kochane i rozpieszczane – napisała Ewa Kokoko i zamieściła zdjęcie swojej milusińskiej.
„…I jak tu nie kochać psa, Gdy pies takie serce ma”. To wszystko prawda. Pożegnałem latem mojego wiernego labradora Kofi, zostały dwa koty – napisał Witold Kabański.
Moje zdjęcie profilowe jest potwierdzeniem, że z tym tekstem nie mogę się nie zgodzić 🙂 – napisał z kolei Maciej Banasiuk, a zdjęcie profilowe konta @banama jest takie urocze:
Powiem krótko. Fajoski tekst – napisał z kolei Stanisław Żerko i dodał w następnym tweecie: Za kilka dni wyląduje u nas – z przytuliska – nast. Cezara, który to Cezar był następcą Bima. Nasza seniorka będzie miała towarzysza.
Zaś użytkownik/czka o wdzięcznym nicku K_Mil @_milczar zamieścił/a zdjęcie takiej uroczej suczki.
Barbara Utecht udostępniła zdjęcia z „tresury” na balkonie.
Bycie opiekunem psa w rezultacie otwiera nas na innych… Tu Fidel w różnych ujęciach – napisała Magdalena Słaba. A oto zdjęcia tego uroczego 12-latka. Fidel może być słodki.
A ja mam kota, mam kota, mam kota na punkcie kota 🙂 – napisała Anka Białoszewska i zamieściła zdjęcia swoich kocich piękności:
łaciatej Luni
i burej Tusi.
Adam Zwierzyński wyznał, że miał cztery psy, a teraz ma kotka Kacperka, któremu towarzyszy, od kiedy przyszedł na świat. Zdjęcie zadedykował Magdalenie Słabej.
I jeszcze na koniec prześliczne Cindy i Blazy – pieski rasy shih tzu mojej znajomej.
A po roku doszły kolejne psie i kocie piękności.
Ewa Oczkowska dodała zdjęcie pieska,
a Elżbieta Zborowska fotografię Lucka, kociego króla kolegi syna,
zaś pani Grażyna innego kociego ulubieńca
Świetnie napisany artykuł, obejmujący prawie wszystkie aspekty posiadania psa i jego przydatności w różnych rolach.
Zgadzam się, że kontaktu człowieka z psami nie da się porównać do kontaktu z innymi zwierzętami, choć pewnie „właściciele” kotów będą zaprzeczać.
Wychowałem się w domu gdzie był pies, a więc jakby z nim i później zawsze miałem psy, najczęściej jednocześnie dwa lub trzy.
Niektóre z nich spełniały rolę stróży podwórka, ale były też pokojowe, traktowane jak członek rodziny.
Córka też ma psy z którymi bawią się podrośnięte już wnuki, a poza tym każdy z nich ma jeszcze Szynszylę. To też miłe, choć mniej kontaktowe zwierzątka, tylko muszą być trzymane w klatkach, bo to gryzonie.
Niektóre z moich psów zachorowały, ale z pomocą weterynarza udawało się je uratować. Dwa psy ukąsiły mi żmije. Jednego udało się uratować po podaniu sterydu, a drugi zakończył życie dosłownie w moich rękach, gdy go trzymałem za szyję, a weterynarz robił zastrzyk. Trzymając go, dosłownie czułem rękami jak uchodzi z niego życie i jak nieruchomieje. Zastrzyk nie zdążył zadziałać, bo był za późno podany. To był makabryczny dzień, a samo zdarzenie tak traumatyczne, że nie da się do niczego przyrównać.
Pamiętajmy, że nigdy nikt nie będzie się z nas cieszył tak bezinteresownie jak pies.
Zawsze chciałam mieć psa ale Rodzice się nie zgadzali. Potem ja czekałam aż dzieci podrosną ale w końcu zawitał do domu cocker spaniel Ptyś . Popełniłam wiele błędów bo jednak nic o psach nie wiedziałam . Ptyś też do najmądrzejszych psów nie należał ale cała rodzina go kochała. Może dlatego nie jestem w stanie wziąć następnego bo to jednak strasznie boli? No i teraz na pewno tylko ze schroniska – ale jak wybrać jednego z tych proszących o dom? Liczę że los postawi na mojej drodze następnego.
Teraz „poszłam w koty” ale one jak psy – każdy /każda inny. I to nieprawda że nie przywiązują się do ludzi – chodzą za mną jak psy czasami 200m od domu:))
Zgadzam się z poglądem, że każde inne niż pies zwierzę w domu to substytut. Zawsze marzyłam o psie, ale mąż stale realizacji tego marzenia się sprzeciwia. Trochę w tym racji, bo małe mieszkanie w bloku to ważny powód, żeby się przed posiadaniem psa wzbraniać. Gdy dzieci były małe były u nas w domu różne zwierzęta, najpierw rybki akwariowe, potem chomik, papuga, wreszcie myszki japońskie, które z zamiłowaniem hodował mój młodszy syn. Najbardziej zapadła mi w pamięć nasza papużka falista. Miała niebieskie ubarwienie, była samcem i wabiła się Miki. Wiedziałam, że takie papugi można nauczyć mówić, cierpliwie powtarzając te samą frazę. Były lata osiemdziesiąte więc przyszło mi do głowy, aby Mikiego nauczyć mówić „precz z komuną”. Papużka siadała mi na palcu, a ja – patrząc jej w oczy – cierpliwie powtarzałam „precz z komuną”. Prawdę mówiąc te zabawy, ze względu na treść przekazu, same w sobie były przyjemnością. Gdy oznajmiłam to w pracy, usłyszałam od kolegów, że prędzej komuna upadnie, jak ta papuga nauczy się mówić „precz z komuną”. Myślałam po cichu, że stanie się jedno i drugie, ale jak się okazało, kolejność była odwrotna, niż przewidywali moi koledzy z pracy. Pewnego dnia usłyszałam najwyraźniej artykułowane słowa płynące z dziubka mojej ukochanej papużki: PRECZ Z KOMUNĄ. Moja mówiąca papuga stała się atrakcją wszystkich spotkań towarzyskich w moim domu. Dobiegały końca lata osiemdziesiąte i komuna chyliła się ku upadkowi, a Miki wciąż powtarzał „precz z komuną”. Dziwne, ale pod koniec swego życia, a odszedł w 1997 roku, mówił już tylko samo „precz”.
Zwierzak domowy może dostarczać wielu radości, ale wymaga opieki i to należy wpoić małym dzieciom, aby zwierzaka nie uważały za kolejną zabawkę, którą można wyrzucić.
Niestety, są dorośli, którym brak odpowiedzialności, którzy wyrzucają zwierzaki jak im się znudzą.
Jeśli dziecko nauczymy szacunku dla zwierząt, to będzie również szanowało ludzi.
Zwierzęta wykorzystuje się również do psychoterapii ludzi chorych i więźniów.
Kocham wszystkie zwierzątka, ale najbardziej, jak chyba większość psy i kotki. Decydując się na psa zawsze starałam się decyzję tę podejmować rozważnie i po przemyśleniu. Starannie planowałam czas i miejsce dla nowego domownika, bo jeśli już podjęłam tę decyzję sprawę traktowałam bardzo poważnie i z poczuciem obowiązku, bo piesek, to nie tylko zabawka, która po pewnym czasie, a tak bywa często u dzieci tracą zainteresowanie, a obowiązki spadają na dorosłych. Widzę, jak posiadanie zwierzaka jest niezwykle ważne szczególnie dla jedynaka, bo to w nim znajduje wiernego przyjaciela. Zwierzęta zawsze mają dla dzieci czas, są blisko nawet gdy mama i tata są poza domem. Dają im poczucie bezpieczeństwa. Mają także korzystny wpływ na niemalże każdą ze sfer rozwoju. Zastanawiam się czasami, czy pies i kot dla dziecka nie jest tylko smutnym antidotum na dziecięcą samotność. Kochajmy najpierw mądrze dzieci, a potem zwierzęta.
Bardzo sympatyczny tekst, przyjemny jak czesanie cieplutkiego pieska (albo króliczka).
Nie da się z nim polemizować, ale to nawet dobrze, że nie trzeba. Nie jest to oczywiście zarzut. Potrzebujemy tekstów afirmujących rzeczywistość… Nad tym artykułem spotykają się miłośnicy zwierząt, które dzięki nim mają piękne i długie życie.
Chciałabym tylko na marginesie zamieścić taką uwagę: nasz stosunek do zwierząt wiele mówi o nas jako o ludziach.
Miejskie obserwacje wskazują m. in., że nie umiemy wychowywać psów i nie przygotowujemy się do ich posiadania (w moim domu szkoliliśmy się teoretycznie i zawarliśmy rodzaj paktu o przestrzeganiu tych samych zasad wychowania przed przyjęciem do domu Fidela, West Highland White Terriera), nie sprzątamy po psach, nie szanujemy odczuć tych, którzy z naszymi psami nie chcą mieć nic wspólnego (bo na przykład się ich boją). W moim bloku mieszka pies agresywny, już nie ma w tym bloku psa nie pogryzionego przez niego…
Czy trzymanie dużych psów, takich jak husky, w małych mieszkaniach ma sens? Dlaczego wciąż tak mało jest hoteli czy restauracji, w których przyjmą nas ze zwierzakiem? Czy posiadanie psa nie jest rodzajem sztucznie stworzonej potrzeby generującej „konsumpcję” rozmaitych towarów „dla zwierząt” (wizyta w sklepach zoologicznych przyprawia o zawroty głowy)?
Czy opieka weterynaryjna jest na dobrym poziomie?
Dlaczego nie udaje się nam skutecznie zachęcać do adopcji psów ze schronisk raczej niż do kupna psów rodowodowych (tendencja ta powoduje mnożenie się nieprofesjonalnych hodowli psów rasowych)?
Dlaczego mało jest odpowiednich miejsc do wyprowadzania psów w miastach?
Dlaczego wciąż się zdarza, że człowiek z psem przewodnikiem nie jest wpuszczany do przychodni czy innego publicznego miejsca?
Z drugiej strony: jak są traktowane zwierzęta na wsi? Psy są tam niemal dzikie, o silnym instynkcie terytorialnym, często agresywne. Ludzie trzymają je na łańcuchach przy prowizorycznych budach, bez ocieplenia na zimę i bez jakiegokolwiek cienia w letnie upały. Nie dziwne, że wyją strasznie całymi dniami, i nocami też… O tym, jak się traktuje konie czy krowy, aż żal pisać…
Dlaczego tak trudno przekonać, że konie wożące turystów do Morskiego Oka pracują ponad siły?
…
Wiem, że te pytania zawierają w sobie dużo naiwności. Nie mam złudzeń, że można sytuację uczynić idealną. Ale można przynajmniej raz na jakiś czas zastanowić się nad losem zwierząt tak związanym z człowiekiem. One zależą od naszej empatii.
Ja nie mogę wstawić zdjęć moich ukochanych zwierząt bo bym całkowicie zapchała skrzynkę Twittertwins 🙂 Urodziłam się w domu w którym zawsze były zwierzęta. Psy, koty, czasem i kot i pies jednocześnie. Dokarmianie ptaków, kaczek było rodzinnym rytuałem. Tata opowiadał nam o przyrodzie, nie pozwalał nadepnąć mrówki. Rodzice nigdy nie protestowali gdy przyprowadzałam do domu kolejne poszkodowane bidy. W moim dorosłym życiu miałam zawsze stada zwierząt. W mieszkaniu w bloku dwa charty rosyjskie, jeden angielski greyhound plus dwa koty 🙂 Jako, że od wczesnej młodości byłam związana z jeździectwem od 81 roku zaczęły przybywać własne konie i liczne koty w stajni. Ludzie znając moje dobre serce podrzucali mi koty i obiecywali karmę której nigdy nie przywozili. Jak się nagle rozmnożyły to miałam w pewnym momencie 27 kotów. Wykarmienie tego stada w ciężkich czasach głębokiej komuny to było wyzwanie. Dla mojego stada psów i kotów gotowałam codziennie kocioł do gotowania bielizny. Koni też miałam wiele, czasem naraz 30 🙂 Stajnia sportowa ma to do siebie, że jeździ się na zawody, trenuje konie, jak osiągają maksimum swoich możliwości sprzedaje, kupuje nowe. Niektóre konie dożyły u nas emerytury. Jeden zmarł w zeszłym roku na pastwisku w wieku 26 lat. Kochaliśmy go wszyscy, chodziliśmy do niego z marchewką. Niesamowicie zasłużony koń o ogromnych sukcesach, również międzynarodowych. Minęły lata a ja nadal mam konie, koty, psy, miałam fretkę i dwa uratowane ptaki – sójkę i muchołówkę szarą. I wiecie co wam powiem? Nie ma żadnej różnicy między jednym ukochanym pupilkiem a moim stadem 🙂 Wszystkie były moimi przyjaciółmi i noszę je w sercu do dziś. Pamiętam je dokładnie, ich oczy i nosy, ich wsparcie w trudnych chwilach. Ukochaną charcicę rosyjską która kładła mi głowę na kolanach gdy płakałam, rottweilerkę Dzidzię która by za mnie życie oddała, cudowne koty (jeden leży obok mnie i mruczy). Większość moich zwierząt odeszła w późnej starości, wiem gdzie są pochowane (mieszkam w lesie), odwiedzam je. Konie odeszły w inny sposób, większość w świetnej formie do innych zawodników. Kilka zrobiło międzynarodową karierę. Ich zdjęcia stoją w ramkach i wiszą na ścianach. Miałam wśród nich ulubieńców których bardzo mi brakowało. Niestety taka jest kolej rzeczy, inaczej działa klub sportowy a inaczej posiadacz jednego ukochanego konika do rekreacji. To zupełnie ta sama sytuacja co z jednym, czasem pierwszym w życiu psem lub kotem. Ja jestem otoczona zwierzętami od urodzenia i nie wyobrażam sobie bez nich życia 🙂
Przez całe dzieciństwo męczyłam (z młodszą siostrą pospołu) Rodziców prośbami o psa. Konsekwentnie odmawiali (słusznie – choć wtedy tego nie rozumiałam), bo mieszkaliśmy w małym mieszkaniu w bloku… Jedyne zwierzątko, które miałam na własność, to rybki w akwarium. Miłe i też wymagające opieki, ale cóż – pobawić się z nimi nie dało, wyjść na spacer także… Teraz Rodzice od wielu lat mieszkają sami, są na emeryturze i… od wielu lat mają psa. I dobrze! Syndrom pustego gniazda nie zaistniał – bo było stworzenie, którym trzeba było się zająć. Choć nieraz jest to też kłopot – nie wszędzie z psem można pojechać, a samego też zostawić nie można. Trzeba niemałej logistyki, by sobie z tym poradzić…
Z dzieciństwa pamiętam też jedno dość traumatyczne (choć zupełnie niegroźne) zdarzenie związane z psem: młody (ale już „pełnowymiarowy”) owczarek niemiecki tak bardzo chciał się ze mną pobawić, że skoczył na mnie, opierając mi się na ramionach. Miałam wtedy jakieś 5-6 lat i głupiutki piesek wydawał mi się wtedy wielkim potworem. Nic złego mi nie zrobił, ale przestraszył mnie tak, że długie lata nie chciałam chodzić do mieszkania Cioci… Na szczęście ten strach nie miał wpływu na mój generalny stosunek do psów i innych zwierząt i choć sama nie zaznałam tej przyjemności, to zgadzam się, że zwierzęta domowe, zwłaszcza psy, mogą być wspaniałymi przyjaciółmi człowieka! Dziękuję za ciekawy tekst i urocze zdjęcia!
Bardzo dziękuję za wszystkie, niezwykle ciepłe komentarze, w których przebijała miłość do zwierząt. Dziękuję za wspomnienia, zdjęcia przesyłane na Twitterze i wszystkie te miłe słowa, które tu zapisano. Także ciekawostki i opowieści o swoich czworo-, ale też i dwunożnych pupilach, jak choćby o papużce, która w latach osiemdziesiątych wołała „Przecz z komuną”, a w wolnej Polsce już tylko „Precz!”
Ważną kwestię poruszyła Barbara Utecht, zwracając uwagę na to, że zwierzę w domu często bywa dla dziecka tylko smutnym antidotum na dziecięcą samotność. „Kochajmy najpierw mądrze dzieci, a potem zwierzęta” – napisała. I racja, bo dzieci potrzebują kontaktu z rodzicami, którzy tak bardzo nie mają dla nich czasu, a także z rodzeństwem, którego jakże często po prostu nie mają (ok. 50 proc. rodzin wychowuje tylko jedno dziecko). Ukochane zwierzę te braki zastępuje, a powinno być tylko dopełnieniem.
Magdalena Słaba, którą zadebiutowała jako komentatorka TwitterTwins.pl, postawiła kilka ważnych pytań:
Czy trzymanie dużych psów, takich jak husky, w małych mieszkaniach ma sens?
Dlaczego wciąż tak mało jest hoteli czy restauracji, w których przyjmą nas ze zwierzakiem?
Czy posiadanie psa nie jest rodzajem sztucznie stworzonej potrzeby generującej „konsumpcję” rozmaitych towarów „dla zwierząt”?
Czy opieka weterynaryjna jest na dobrym poziomie?
Dlaczego nie udaje się nam skutecznie zachęcać do adopcji psów ze schronisk?
Jak są traktowane zwierzęta na wsi?
Dlaczego tak trudno przekonać, że konie wożące turystów do Morskiego Oka pracują ponad siły?
Tych pytań można zadać jeszcze więcej i myślę, że wszelkie kodeksy praw zwierząt nie zastąpią normalnej ludzkiej wrażliwości. Bo, gdy nie potrafimy być wrażliwi na los zwierząt, nie będziemy też wrażliwi dla bliźnich. Po stosunku do zwierząt poznać, jakim jest się człowiekiem.
Obiecałam, więc piszę kilka słów. Jestem kociarą. W moim rodzinnym domu mieszkałyz konieczności koty, ktore przeganiały gryzonie i karaluchy – pojawiające sie o dziwo w nowym, oddanym kilka lat wczesniej do użytku bloku./ nie we Wrocławiu./ Mąż zaś miał w dzieciństwie psa, którego ktoś im porwał ,wywiózł do lasu i przywiązał do drzewa. Psa odnaleźli dzięki artykułowi w gazecie. Po jego odejście żadnych zwierząt juz nie miał. Przez długie lata w naszym domu nie było żadnych zwierząt. Dopiero kiedy odchowalismy dzieci, na krótko pojawił sie piękny pies- który wybrał sobie nasza wycieraczkę na odpoczynek. Zgubił sie po prostu, a my nie mieliśmy serca zostawiać go na zimnej klatce schodowej. Był z nami przez tydzień, a potem uciekł mężowi podczas spaceru. Szkukalismy przez tydzień, jednak bezskutecznie. Mieliśmy nadzeje ze wrócił do swoich. Pare lat temu wzięliśmy na przechowanie do domu czarnego Lucka, który pomieszkał z nami przez kilka lat, a potem wrócił znowu do właściciela. Tęsknimy za nim. Chciałabym miec znowu jakiegoś kota, ale na razie nie mozna, ze względu na alergie na sierść u najmłodszego syna, która ujawniła sie podczas pobyty u nas Lucka.
Na zakonczenie chciałabym jeszcze napisać, ze dyskusja o tym ktore zwierze ważniejsze- pies czy kot przypomina dyskusje o tym, ktore ze świąt jest lepsze- Boże Narodzenie czy Wielkanoc.
A tak zupełnie na koniec polecam akcje na portalu OLX – nakarm psa, nakarm kota. Zapewnijmy zwierzętom i schronisko karmę na zimę.
Mój śp. Tatuś często powtarzał słowa, które usłyszał kiedyś od jednego gazdy w Bieszczadach, że psy to takie anioły, które Bóg dał ludziom na osłodę trudów po wygnaniu z raju i chyba coś w tym jest. Trudno o wierniejszego, bardziej kochającego towarzysza niż PIES i jego wielkie serce. Piękny tekst, pozdrawiam serdecznie z Tosią , naszą 8 letnią spanielką która odpoczywa sobie przy moich nogach 🙂
A, gdyby tak zdjęcie Tosi ukazało się na Twitterze, Tosia mogłaby dołączyć do galerii pięknych portretów w tym w tym tekście.
Przeczytałem kiedyś – „Jeśli chcesz mieć miłość za pieniądze – kup sobie psa”. Pani Sumińska (chyba nie pomyliłem nazwiska) stwierdziła, że jeśli naprawdę kochamy zwierzęta, to nie powinniśmy ich kupować, ale zabrać ze schroniska.
Dziękuję Małgosiu piękna prawda o naszych futrzanych dzieciuchach / furry kids .
Potwierdzam, że psy mają nadzwyczajne zdolności wykrywania i wyczuwania ciągle zmieniającego się nastroju człowieka. Wiedzą/ czują co się dzieje w sercu i duszy człowieka oraz maja doskonałą pamięć.
Serdecznie pozdrawiamy Krysia KM z księżniczką Tatienne