O pokorze słów kilka

pokora

Pokora i wstyd po uczynionym grzechu daleko są milsze Panu Bogu niż pycha po spełnieniu dobrego uczynku – uważał św. Augustyn. Simone Weil nazywała pokorę królową cnót, bo wynikają z niej wszystkie inne. Jest przeciwstawieniem pychy, pierwszego z listy grzechów głównych. Ale pokora to cnota, którą na ogół cenimy tylko u innych. Bo to bardzo trudna cnota.

Ks. Jan Twardowski mówił, że łatwiej ofiarować Bogu wszystko, niż przyjąć od Niego pokornie to, co nam zsyła: samotność, choroby, upokorzenia. Pokornie, to znaczy jak? Pokorę rozumiemy jako cnotę, która polega na uznaniu własnej ograniczoności, nie wywyższaniu się ponad innych, unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami. Na przyznaniu się do błędów i do tego, że czegoś nie wiemy, nie potrafimy. Na łatwości przyznania racji innym, choć na ogół tak bardzo ludzkie jest, by właśnie moje czy nasze było na wierzchu. Na mówieniu „przepraszam” w każdym wypadku, gdy komuś jest przykro. Przepraszam powinno być zawsze przed wytłumaczeniem swojego sądu czy postępowania. Pokora to także umiejętność słuchania, najpierw słuchania, potem mówienia.

Człowiek prawdziwie pokorny potrafi wybaczać, nie tylko wyrzec się zemsty, czy życzenia złego temu, kto wyrządził mu krzywdę. Potrafi też zaakceptować w pokorze to, że to wybaczenie nie przychodzi od razu, że jest procesem, w którym najważniejszym jest akt woli, pragnienie wybaczenia. Człowiek pokorny nie porównuje się z innymi, nie zazdrości, ale także nie odrzuca oferowanej pomocy.

Jak mówi znany holenderski psychiatra Gerard J.M. van den Aardweg: „Pokora jest warunkiem uzyskania dojrzałości duchowej oraz psychicznej”.

pokora1

Pokora jest stanem ducha, postawą życiową, ale nabiera szczególnego znaczenia w odniesieniu do Boga. „Pan Bóg tak lubi pokorę, bo sam jest prawdą najwyższą, a pokora niczym innym nie jest, tylko chodzeniem w prawdzie” – mówiła św. Teresa z Avila. Pokora to nic innego, co uznanie i potwierdzenie życiową postawą, że bez Boga człowiek sam nic nie może. Pokora to całkowite zaufanie Bogu.

„Głupotą jest wykonywanie uciążliwej pracy, aby być podziwianym, zachowywanie przykazań Bożych w męczącym wysiłku tylko po to, aby otrzymać ziemską nagrodę. Kto przez praktykowanie cnót chce uzyskać dobra ziemskie, jest jak człowiek, który sprzedaje kosztowny przedmiot za drobne grosze. Mógł zdobyć Niebo, a zadowala się przemijającą pochwałą… pisał św. Grzegorz Wielki (Moralia, 2, 8).

Człowiek pokorny nie trzyma się kurczowo swoich planów, robi to, co do niego należy i, dziękując Bogu, cieszy się, że mógł zrobić jakąś małą rzecz. Jest w stanie działać twórczo, bo nie zajmują go uboczne sprawy, takie jak własne korzyści i poklask. Człowiek pokorny nie żyje w strachu, że coś mu się nie uda. Niepowodzenie przyjmuje spokojnie, z pokorą właśnie. Pokora jest więc źródłem wewnętrznej siły. Prawdziwej pokorze towarzyszy więc spokój, pogoda ducha i radość. Objawami fałszywej pokory jest zniechęcenie, frustracja, niepokój i brak przebaczania sobie popełnionych błędów.

pokora2

Czyżby więc prawdziwa pokora była drogą do szczęścia? Wydaje się, że tak. Może u progu Adwentu, który jest radosnym oczekiwaniem na przyjście Pana, warto choć chwilę zastanowić się nad tą trudną cnotą. A może po prostu sprawdzić objawy?

Jeśli zauważymy u siebie pokorę, to właśnie ją straciliśmy – przeczytałam niedawno na jednym z katolickich portali. Istotnie lepiej siebie obserwować pod kątem oznak zarozumiałości i to starać się eliminować. Gdy w błogim samozadowoleniu uznamy, że „nikt nas w pokorze nie wyprzedzi” to właśnie ulegliśmy pysze.

Dlatego, gdy próbowałam poszukać jakiegoś przykładu z życia prawdziwej pokory, która daje spokój i radość, w pierwszej chwili przyszła mi na myśl wspólnota braci z Taizé. Ludzie, którzy mają światło w oczach i pokój w sercu. Pielęgnują życie w prostocie i praktykują pokorę na co dzień. Pisałam o tym w tekście sprzed półtora roku https://twittertwins.pl/do-taize-stale-sie-dorasta/

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

9 komentarzy

  1. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    To prawda, jak pisze autorka tekstu, że pokora jest trudną cnotą. dlatego chyba, że jest prawdą o tym, kim jestem i co potrafię, czyli jest akceptacją prawdy o sobie. Im bardziej się doskonalę, tym bardziej widzę swoją niedoskonałość. Człowiek pokorny jest zawsze czujny i zdyscyplinowany, wie że swoje istnienie i swoją godność zawdzięcza komuś innemu. Jest świadomy, że jest słaby, naiwny i grzeszny. Wyrazem pokory jest nie poleganie tylko na własnym zdaniu. Nie polega absolutnie na poniżaniu się. Człowiek pokorny, to ktoś, kto nie znając np.matematyki nie będzie przecież uważał, że zostanie geniuszem w tej dziedzinie, albo ktoś, kto nie ma głosu nie będzie udawał, że zrobi karierę jako solista. I taki aforyzm o pokorze: ” gdyby każdy muzyk chciał grać pierwsze skrzypce, nie byłoby możliwe stworzenie prawdziwej orkiestry”. Nie zapominajmy także, że istnieje też fałszywa pokora, a ta niestety zabija w nas talenty, nasze szczęście. Jestem świadoma, że wszystkie talenty mam od Boga i jeśli pomniejszam swoje umiejętności, umniejszam działanie Boga. Pokora nie polega na poniżaniu się. Pokory nauczyła mnie własna choroba, bo dopiero zaakceptowanie cierpienia dało mi prawdziwy pokój i w ten sposób małymi krokami staram się realizować swoje człowieczeństwo. Przyznać muszę, że nie jest to łatwa droga i czasami ogarnia mnie uczucie całkowitej bezradności, ale czasem przyjąć wszystko z pokorą, to więcej niż ofiarować.

  2. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    „Pokora – cnota moralna, która w ogólnym rozumieniu polega na uznaniu własnej ograniczoności, nie wywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami.” – Jeśli by uznać tę definicję za prawdziwą i wyczerpującą to wychodziłoby, że jestem w stu procentach pokorny, ale osobiście uważam, że tak nie jest, bo i powyższa definicja nie jest pełna.
    Wydaje mi się, że człowiek pokorny zawsze godzi się z tym co go spotyka, uznając za nadrzędne działanie jakiejś siły wyższej, a ja tego nie mogę powiedzieć o sobie, ponieważ za każde niepowodzenie obarczam przede wszystkim siebie i towarzyszące temu, realne okoliczności.
    Każde niepowodzenie czy też niespełnienie, powoduje u mnie zdenerwowanie zaistniałą sytuacją, ale też mobilizuje do lepszego wykorzystania następnej, podobnej sytuacji. Można więc powiedzieć, że nie przyjmuję niczego z rezygnacją, którą „zaleca” pokora, tylko przeciwdziałam jej, ucząc się na błędach i realnie oceniając swoje możliwości i umiejętności.
    Niepożądane zdarzenia które mnie spotykają, a na które nie mam żadnego wpływu, nie powodują u mnie uczucia rezygnacji i pogodzenia się z losem, tylko wzbudzają wściekłość na niesprawiedliwość losu i swoją niemoc. Takie zachowania mają się nijak do tradycyjnej definicji pokory, choć w zasadzie żadna z jej podstawowych definicji nie jest łamana.
    Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje mi się, że pojęcie pokory jest o wiele szersze i trudniejsze do zdefiniowania, bo zależy też od samooceny, niezależnie co sądzą o tym inni.
    Przeciwieństwem pokory jest pycha, która tak jest zdefiniowana: „Pycha (łac. superbia) – pojęcie i postawa człowieka, charakteryzująca się nadmierną wiarą we własną wartość i możliwości, a także wyniosłością. Człowiek pyszny ma nadmiernie wysoką samoocenę oraz mniemanie o sobie. Gdy jest wyniosły, towarzyszy mu zazwyczaj agresja.”
    Tutaj też nieskromnie (to chyba nie oznaka pychy), muszę powiedzieć, że nigdy nie przeceniam własnych możliwości, ale zawsze realnie je oceniam i staram się wykorzystać na ile się da, a jeśli chodzi o wyniosłość, to ta z zasady zawsze była mi obca.
    Reasumując, wychodzi na to, że nie jestem pyszny tylko pokorny, ale tutaj to już sam mam wątpliwości i widzę się raczej jako realista, bez używania omawianej tu cnoty pokory, jak i przywary pychy.
    Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie, tak po ludzku:)

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Zgadzam się z tym, że pokora to trudna, ale i najważniejsza z cnót, bo bez niej inne tracą blask. I tak jak wszelkie zło bierze się z pychy, zazdrości, chciwości, czyli grzechów głównych, tak wszelkie dobro rodzi się z pokory. Śledząc żywoty świętych widać, że to, co ich łączy, to właśnie pokora. Piękny niedawno film nadawała TVP w dwie kolejne niedziele. To miniserial włoski „Historia Świętego Antoniego”. On całe życie doskonalił się w pokorze i wciąż miał wrażenie, że za dużo w nim pychy. Nawet, gdy udawał się na misje do Afryki, by być może oddać tam życie, zorientował się, że chciał (w swej pysze jak mniemał) dorównać misjonarzom, którzy tam zginęli. Ćwiczył się cały czas w pokorze. I został najszybciej wyświęconym świętym w historii kościoła. Gdyby ktoś chciał obejrzeć ten film, jest dostępny w Internecie pod adresem: http://www.cda.pl/video/955570e

  4. zbinie@wp.pl' zbinie pisze:

    pokora bywa pierwszym aktem wiary. Przyjęło się mówić wiara,nadzieja,miłość a właściwie pokora,nadzieja,miłość to lepsze ujęcie zwłaszcza dla ludzi nie znających czy nie odczuwających Boga.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Dla ludzi wierzących w określonego Boga, pokora oznacza przede wszystkim bezwarunkowe uznanie i podporządkowanie się jego woli.
      Niewierzący nie mają „zwierzchnika” któremu mogliby przypisać spotykające ich zdarzenia, więc muszą polegać na sobie, czego nie można nazwać pokornością.
      Pokora u niewierzących może objawiać się uznaniem ogromu wszechświata i zdawaniu sobie szczątkowej, mikroskopijnej w nim roli, oraz uznania oddziaływań sił natury i kataklizmów które one powodują.

  5. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Niewiele głosów w dyskusji o pokorze i właściwie brak kontrowersji. Pokora jako droga do szczęścia, odrzucenie lęku przed niepowodzeniem, niszczącego perfekcjonizmu, zabiegania o uznanie, czyli tego wszystkiego, co wnosi do życia niepokój, szkodzi czystości intencji. Pokora tak rozumiana powinna być pociągająca, bo po prostu pomaga żyć, każdemu działaniu nadaje prawdziwy sens. Namawiam by raz jeszcze zastanowić się, jak wyeliminować to, co kłóci się z pokorą.

  6. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Pokora wymaga od nas przyznania się do własnych słabości.
    Pokory trzeba się uczyć. Wartość człowieka poznajemy po jego owocach, ale stale trzeba się kontrolować.
    Droga do pokory wiedzie przez cierpliwość, która jest pierwszą cechą miłości (wg św. Pawła).

  7. enriquemittel@gmail.com' Henryk Mittelstaedt pisze:

    Jaki do tego co czytam powyzej mozna dodac konkretny komentarz? Jak dodatkowo zdefiniowac pokore? Mozna, ale chyba nie potrzeba. Wystarczy nauczyc sie tego na pamiec i przypominac to sobie w sytuacjach … szczególnych. Sytuacje te sa indywidualne, zaleznie od tego czy sie jest wierzacym, czy sie jest wybitnym w swym zawodzie itd. I wtedy mamy okazje do eliminowania w sobie tego, co klóci sie z pokora. A kiedy to osiagniemy bo weszlo nam w zwyczaj, chyba bedziemy szczesliwi. Czy tak?

  8. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Wracam do pokory, bo do tekstu wracać trzeba. Zauroczona sylwetką Pierce’a Brosnana w dzisiejszym Plus Minus, który w jednym z wywiadów wyznał, że wierzy w najprostsze wartości, ale uważa, że zwłaszcza w jego zawodzie najważniejsze jest, aby zachować pokorę. Tylko wtedy można przetrwać dłużej. To wyjątkowa postać światowego kina. I cieszyć może fakt, że ten naprzystojnieszy z Bondów, który mimo sławy zachował tyle skromności i pokory, właśnie we Wrocławiu odbierał Europejską Nagrodę Filmową za całokształt twórczości. Pokorni mogą też być sławni.
    Pokorna i posłuszna aż do ostatnich chwil swojego życia była św. Faustyna, a to najsławniejsza polska święta. Widać, że pokora może drogą nie tylko do szczęścia, ale i do sławy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *