Ryzyko

Ryzyko. Któż nie ryzykował? Przecież każdy przejaw życia, każda decyzja wiąże się z ryzykiem  niepowodzenia, porażki, niebezpieczeństwem wynikającym z prawdopodobnych, niezależnych od nas zdarzeń, konsekwencji dokonanych wyborów. – W życiu nie istnieją żadne gwarancje, jest tylko ryzyko – uważa Henning Mankell, szwedzki pisarz, dziennikarz, reżyser i autor sztuk teatralnych.

To prawda, nawet wyjście z domu może skończyć się wypadkiem – potrąci samochód, spadnie coś ciężkiego na głowę, ktoś napadnie, nożownik zaatakuje… To  może się wydarzyć. Pamiętam tragiczny wypadek we Wrocławiu, gdy ktoś wyrzucił z okna butelkę z mieszkania na dziesiątym piętrze w piętnastokondygnacyjnym wieżowcu przy pl. Grunwaldzkim i akurat chodnikiem szła młoda kobieta, pchając wózek z dzieckiem. Butelka spadła wprost na główkę niemowlęcia. Dziecko nie przeżyło. Czy to oznacza, że nie należy wychodzić z domu i nie powinno się przechodzić w pobliżu wysokiego wieżowca? Lęk przed powtórzeniem tego tragicznego zdarzenia byłby absurdem. Takie wypadki mogą się wydarzyć, ale są bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Gdybyśmy zawsze, w każdym momencie, rozważali wszystkie możliwe konsekwencje swoich działań, nie podejmowalibyśmy żadnych aktywności. Ale z kolei, jak twierdzi  John Mardsen, australijski pisarz science fiction, największym ryzykiem jest nie podejmować żadnego ryzyka. Ryzyko jest wpisane w nasze życie.

Dostałam kiedyś w prezencie książkę z dedykacją, będącą cytatem z H. Jacksona Browna Jr, amerykańskiego pisarza, który zasłynął jako autor bestsellerowego trzytomowego zbioru sentencji zatytułowanego „Mały poradnik życia”. Podarował ją swojemu synowi, a owe maksymy były wskazaniami dla wchodzącego w dorosłość potomka. W dedykacji, o której wspomniałam, Brown napisał: „Pamiętaj, że wielki sukces i wielka miłość wymagają podjęcia wielkiego ryzyka”. Czyli rzeczy wielkich, sukcesów, wielkiej miłości, szczęścia, nie osiągniemy bez ryzyka. I to wielkiego ryzyka. Wszak pójście za głosem powołania, to położenie na szali całego życia, ogromne ryzyko. Ale, gdy się uda, to spotyka nas szczęście.

Wielkie sukcesy wymagają wielkiego ryzyka, ale te małe, codzienne decyzje też wiążą się z ryzykiem. Choćby dlatego, że podejmując decyzję trzeba odrzucić wszystkie inne możliwości.

A czyż decyzja o rozpoczęciu działalności gospodarczej, zaciągnięcie kredytu, nie wiąże się z ryzkiem? Oczywiście, że tak. Biznes może się nie udać, pomysł nie wypali, zostaną straty, frustracja i dług do spłacenia. Ale, gdyby nie te tysiące ryzykantów, którzy u progu transformacji 1989 roku zaryzykowali (właśnie niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę), nie byłoby sukcesu gospodarczego jako rezultatu przemian. Dalej tkwilibyśmy w gospodarce nakazowo-rozdzielczej. Odważni podjęli ryzyko, niektórzy ponieśli straty, ale my wszyscy na tym skorzystaliśmy.

Dlaczego piszę o ryzyku? Oczywiście pojęciu rozumianym potocznie, bo ryzyko można badać naukowo, zajmują się tym matematycy, inżynierowie czy ekonomiści. Rozważania o ryzyku przyszły mi do głowy po wielu rozmowach, które odbyłam z przeciwnikami szczepień przeciw Covid-19. Zasypywano mnie informacjami o zagrożeniu powikłaniami, niepewności związanej z użyciem nie do końca zbadanych preparatów medycznych itd. itp. Słowem, szczepienie wiąże się z ryzykiem. No i cóż w tym dziwnego.

Każda życiowa decyzja wiąże się z ryzykiem. Nawet wychodząc na szczepienie można być potrąconym przez samochód… Gdyby nie szczepienie, do tego by nie doszło. Tak rozumując można dojść do absurdalnych wniosków.

Ale na poważnie. Czy zdarzają się ciężkie, niepożądane odczyny poszczepienne? Tak, zdarzają się. Ale bardzo, bardzo rzadko. Namawiając na szczepienie nie mogę stwierdzić, że na sto procent nic się nie zdarzy. Odsetek ciężkich odczynów poszczepiennych jest znikomy. Ulotka dołączona do każdego leku zawiera wykaz niepożądanych skutków i są one także poważne, a mimo to zażywamy leki, gdy lekarz je zaleci i wypisze receptę, nie przejmując się ewentualnymi konsekwencjami. Ba, najczęściej nawet nie przeczytamy ulotki.

– Przyjmujemy choćby leki, które niejednokrotnie są o wiele bardziej niebezpieczne. Paracetamol jest bardzo groźną substancją, która może doprowadzić do uszkodzenia wątroby, a łykamy go na potęgę. Ibuprofen może dawać krwawienia z przewodu pokarmowego – przekonywał Łukasz Szumowski w rozmowie z Piotrem Witwickim. – Boimy się czegoś, co jest bezpieczne. Zresztą zawsze była obawa przed szczepionkami. W historii medycyny jest to rodzaj specyficznej terapii, przed którą zawsze był strach. Dziś pewnie nie jest to już obawa przed wirusem, tylko przed bardzo wysoką technologią. To jak w oświeceniu obawa przed ścięciem włosów, które miało powodować śmierć – dodaje. Istotnie, ta obawa ma w sobie coś z rodzaju atawistycznego lęku.

Dobrze pamiętam epidemię tzw. choroby szalonych krów, czyli gąbczastej encefalopatii bydła, mogącej wywoływać u ludzi chorobę  Creutzfeldta-Jakoba. Stwierdzono ją po raz pierwszy w 1986 roku w Wielkiej Brytanii. Profilaktycznie wybijano wtedy całe stada krów, a na ludzi padł strach, że można się tej strasznej choroby nabawić po zjedzeniu porcji wołowiny. Pamiętam znajomych, którzy wycofali całkowicie wołowinę z jadłospisu, traktując ją niemal jak truciznę. Tymczasem ryzyko było minimalne, w Polsce zdiagnozowano tylko kilkadziesiąt przypadków tej choroby u bydła i wszystkie chore zwierzęta zostały natychmiast wyeliminowane. Wtedy to prof. Stanisław Klimentowski z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, specjalizujący się w badaniu chorób zakaźnych u zwierząt, przekonywał, że prawdopodobieństwo śmiertelnego zadławienia się kostką przy jedzeniu kurczaka jest nieporównanie większe niż ryzyko zarażenia się chorobą  Creutzfeldta-Jakoba po spożyciu wołowego mięsa. Zresztą od zjedzenia mięsa w ogóle nie można się było zarazić, tylko od spożycia podrobów i to w dużej ilości, oczywiście od chorej krowy. Cóż, ale strach miał wtedy wielkie oczy.

Dlatego tak ważne jest dziś, by nie tylko nie wzbudzać strachu przed skutkami szczepień, ale nawet nie zasiewać niepotrzebnie wątpliwości.

Niestety wątpliwości i zamęt wywołał komunikat Zespołu ds. Bioetyki Konferencji Episkopatu Polski. – Byłem zbulwersowany, bo miałem poczucie, że ten komunikat namiesza ludziom w głowie. Potrzebne jest jasne i proste przesłanie: szczepienie to nie jest grzech, szczepienie ratuje ludzkie życie, życie słabych i chorych. A tego uczy nas Ewangelia – twierdzi Łukasz Szumowski. Według byłego ministra zdrowia bardzo pomocne byłoby włączenie się Kościoła w akcję edukacyjno-informacyjną dotyczącą szczepień. – Bardzo budujący jest przykład proboszcza w jednej z suwalskich parafii, który powiedział po mszy, że on się zaszczepił i to jest moralny obowiązek każdego z nas. Podobnie mówi zresztą papież Franciszek – przekonuje Szumowski. Całkowicie się z nim zgadzam, bardzo cenię podobne jak wspomnianego proboszcza deklaracje o zaszczepieniu się i zachęty, jakie na Twitterze ogłosili m.in. ks. Janusz Chyła czy o. Wojciech Ziółek. Ale to kropla w morzu.

Potrzebne byłoby jasne stanowisko Episkopatu i mocne zaangażowanie proboszczów. Niestety, bywają i to wcale nie incydentalnie, działania dokładnie odwrotne. Szkoda.

Tymczasem, trzeba jasno stwierdzić, że ryzyko związane z nieszczepieniem jest nieporównanie większe niż przy przyjęciu szczepionki. Zarówno dla osoby, która podejmuje decyzję o szczepieniu, jak i dla całej społeczności.

W Wielkiej Brytanii, po zaszczepieniu dwiema dawkami szczepionki ponad 50 proc. dorosłej populacji i jedną dawką przeszło 75 proc., epidemia zaczęła wygasać. Niestety, gdy dotarła nowa mutacja koronawirusa o nazwie Delta, znacznie bardziej zakaźna i nieco odporna na ochronne działanie szczepionek, nastąpił wyraźny wzrost liczby zakażeń do ponad 6000 na dobę. Prawie wyłącznie nową, bardziej zjadliwą mutacją. Ale, jak się okazuje, hospitalizowani, czyli osoby z ciężkim przebiegiem Covid-19, to nieszczepieni. Zaszczepieni przechodzą chorobę łagodnie.

Zatem, SZCZEPMY SIĘ! Zaryzykujmy! Warto.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. ola.szwajcok@gmail.com' Aleksandra Szwajcok pisze:

    Mnie podczas I terminu szczepienia odrzucono ze względu na wtrząs anafilaktyczny, który pojawił się u mnie na testach alergologicznych. Był to bardzo silny wtrząs, podczas którego dotknęłam śmierci. Wszystko trwało od pierwszych objawów jakieś 15 sekund. Jednak podjęłam drugą próbą ufając lekarzowi specjaliście. Wyposażona w adrenalinę zostałam zaszczepiona (w tej chwili już dwoma dawkami). Nie będę ukrywać: po raz pierwszy się bałam, może dlatego, że dotknęłam innego życia. A strach w tej dziedzinie jest mi obcy. I tu muszę powiedzieć- żadnych powikłań oprócz jednodniowej gorączki. Żyję i cieszę się z podjętej decyzji. Za trzy tygodnie stanę na innym kontynencie jako zaszczepiona, Za miesiąc na kolejnym i mam nadzieję, że koronawirus mnie nie dotknie. Powiem szczerze: wszędzie chodzę, nie jestem przesadnie dezynfekowana, zachowuję się od początku tak jak zawsze: nie czuję żadnego strachu choć obok mnie parę osób zniknęło z życia ziemskiego. Ja jednak ufam Bogu.

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Ciekawa dyskusja zainspirowana tym tekstem wywiązała się na Twitterze. Poniżej zebrane najciekawsze wpisy:

    Bogdan Wątor @bogdanWator
    Niech szczepią się osoby z grup ryzyka. Dla pozostałych bilans korzyści do ryzyka jest negatywny, bo rejestrowane jest ok. 1% wszystkich NOP, gdyż system jest ustawiony na ich ignorowanie. A tu mamy preparaty o nieokreślnym bliżej składzie i nieznanych długotrwałych efektach.

    Waldemar Kowalski @valdemar1313
    Dzisiaj pro i anty szczepionkowcy to dwa totalnie wrogie plemienia . Wrogość przewyższa pro i anty PIS owców . Ale antyszczepionkowcy to sprawa b dawana wywodząca sie od grup anarchistyczno wolnościowo liberalnych . Zdziwiłem sie jak dużo lekarzy med. . należy do tej grupy.
    Filozoficznie ?? Wszyscy jesteśmy w grupie ryzyka zgodnie z tekstem pewnego autora : nie pytaj się komu bije dzwon ;))))

    Joan Bako @joan_bak
    Poza tym to nadal jest nieprzebadany preparat w statusie eksperymentu medycznego, dlaczego mam robić za królika, skoro wszyscy są zwolnieni z odpowiedzialności, a ubezpieczyciele nie płacą odszkodowań za kowida.

    Waldemar Kowalski @valdemar1313
    A Panu ktoś zapłaci jak Pan umrze po paracetamolu .. ibuprofenie … pyralginie ??? W przypadku leków prawdziwymi królikami doświadczalnymi zawsze są ludzie i dotyczy to każdego leku 🙂

    Joan Bako @joan_bak
    Są szczepionką czyli zapobiegają a leki już leczą ale takie podziały to już tylko w książkach dla dzieci … obecnie to się już pogmatwało 😉

    Joan Bako @joan_bak
    To za łatwo by było – leki są lekami, szczepionki szczepionkami, a preparat w fazie badania jest preparatem w fazie badania – przyjmowanie go to branie na siebie odpowiedzialności za skutki uboczne – nawet producenci nie biorą.

    Włodek @_wj_
    Obserwacje. Kalendarze szczepień w np Polsce i Francji się różnią (wiem, inne warunki, np grużlica długo w PL obecna). Przymus (! sankcje karne) szczepień w EU jezt w PL i bodsj Bułgarii. Epidemii wśród dzieci w PL, Hiszpanii, Francji i Bułgarii nie ma.
    Może ci lekarze pamiętają coś z etyki? Udział w eksperymentach medycznych (testowanie na ludziach szczepionek) powinien być dobrowolny.

    Waldemar Kowalski @valdemar1313
    Tu raczej ideologia …. bardzo dużo pediatrów jest przeciwna szczepieniom (to tylko moja obserwacja) a szczepienia zlikwidowały pola dziecinne na cmentarzach.
    Poza tym lekarze wtajemniczeni w testy to jest nisza.

    Włodek @_wj_
    Gdzie można znaleźć informacje, ile było NOPów wśród dzieci po poszczególnych szczepionkach w różnych krajach?

    Ewa Węsierska @Ewikone
    Nikt nie zmusza do szczepienia się.

    Włodek @_wj_
    Nie. Absolutnie nie.
    Na razie _tylko_ dyskutuje o:
    – wyrzucaniu z pracy,
    – ograniczeniy dostęp do usług publicznych,
    -zabronieniu podróżowania
    -zabronieniu z korzystania z przestrzeni publicznej.

    Ewa Węsierska @Ewikone
    Powtórzę. Na razie nie ma żadnych decyzji co do wymysłów, o których piszesz.
    A wypowiedzi pojedynczych nawiedzonych polityków, czy dziennikarzy, nie maja żadnych skutków prawnych, ani też nie mają wpływu na rząd.
    To bicie politycznej piany.
    Szczepionki w KOŃCOWEJ fazie badań.
    Badane były KILKANAŚCIE lat!. Zostały jedynie skutki długofalowe, np. płodność. To fakt – JEDYNY.
    Twierdzenie, że „nie przeszły badań klinicznych” to manipulacyjne zakłamywanie rzeczywistości.

    Włodek @_wj_
    Dlaczego zatem zmieniono rekomendacje komu podawać, a komu nie np preparaty Astra Zeneca?
    Praktycznie zaniechano szczepienia J&J?
    KILKUNASTOLETNIE badania kliniczne tego nie wychwyciły?
    Tyle pytań, tak mało jasnych odpowiedzi.
    I ten immunitet prawny producentów.
    O, nie, nikt nie twierdzi.
    Tylko „rozważają”. „Dyskutują”.
    Dlaczego ubezpieczalnia nie wypłaci polisy od zgonu po ostrym NOPie, po szczepieniu antyCOVID?
    A jednak immunitet prawny i zmiany rekomendacji w _trakcie szczepień_, po zaobserwowaniu NOP.
    Dlaczego?

    Jacek Gniadek SVD @jacek_gniadek
    Ryzyko i szczepionki? Przyszłość jest nieznana, więc wszyscy musimy podejmować ryzyko. Mamy różną tolerancję na ryzyko, a więc nie ma jednego rozwiązania, jak sugeruje autorka. Matematyzacja ekonomii prowadzi do myślimy o człowieku w odpersonalizowanych kategoriach „homme moyen”.

    A.D.A.M. #SzczepimySię @adamidmark
    Niestety ale dla wielu „Prawych” rosyjska propaganda to tylko taka jakby stanął Putin i głośno wrzeszczał przez megafon „Paljaki nie szczepta sie”.
    Doświadczenia sowieckiej wojny informacyjnej z lat 80. odnośnie AIDS w Afryce i Indiach idą jak kula w płot.
    W tej chwili rosyjska i chińska propaganda działa przez anonimowe trolle oraz mikroportale anglojęzyczne udające portale medyczne, ich historia jest bardzo krótka wiele z nic powstało w ostatnim czasie jak grzyby po deszczu.

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Wielokrotnie słyszałam od mojego męża opowieści o tym, jak to po wojnie przyjechał z rodzicami ze Lwowa i po epizodzie mieszkania we Wrocławiu, potem w Zabrzu, zamieszkał pod Jaworem. Okoliczni rolnicy, którzy tam mieszkali, przybyli z okolic Lwowa. Mój mąż, choć był wtedy dzieckiem, dobrze pamięta ich opór przed stosowaniem traktorów w pracach polowych. Traktor na ropę, to chleb będzie śmierdział – mówili. Lęk przed nieznanym nie jest właściwy tylko ludziom niewykształconym, ci często mają świadomość swojej niekompetencji i chętniej wierzą tym, którzy mają odpowiednią wiedzę. Gorzej z tymi wykształconymi, ale cywilizacyjnie tkwiącymi w mentalności tych rolników, którzy bali się ciągników na polu. Tego żadne wykształcenie nie wyeliminuje. Wprost przeciwnie, będą oni szukać informacji, najczęściej tylko z pozoru naukowych lub popularnonaukowych, aby znaleźć potwierdzenie dla swoich lęków. Na tym żerują agenci wpływu, chcąc zdestabilizować sytuację u sąsiadów. Większość antyszczepionkowych tekstów ma swoje źródła na portalach ze wschodu. Dla mnie stosunek do szczepień to nie poglądy, to raczej kwestia cywilizacyjna. Tych, którzy tak domagają się tolerancji dla swoich antyszczepionkowych poglądów proszę o tolerancję dla moich przekonań. Tak, uważam stosunek do szczepień za kwestię cywilizacyjną. Dlatego tak duże jest poparcie dla szczepień w krajach Europy zachodniej, a znacznie mniejsze w Europie środkowo-wschodniej. To nie tylko cywilizacyjne zapóźnienie, ale większy wpływ rosyjskich agentów wpływu, którzy lepiej znają mentalność mieszkańców kraju na Wisłą i potrafią na nich wpływać.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Wśród argumentów, które są wysuwane przez przeciwników szczepień na Covid-19, dominuje jeden, a mianowicie, że to preparat nie do końca zbadany, o nieznanych skutkach długofalowych, że jest to eksperyment medyczny testowany na milionach ludzi, zaś wszelkie zachęty czy certyfikaty mają tych ludzi zmusić do eksperymentowania na sobie. Chcę się do tego ustosunkować:

    1) Eksperymentalny preparat medyczny zgłoszony do zatwierdzenia do Europejskiej Agencji Leków staje się lekiem po zatwierdzeniu. Pamiętać należy, że do szczepień w Polsce dopuszczone są wyłącznie szczepionki zatwierdzone przez EAL dla grupy pacjentów. Nie szczepi się tych grup, dla których owego zatwierdzenia nie ma. Np. dzieci poniżej 12 roku życia nie mogą być szczepione. Są też pewne wykluczenia od szczepień ze względu na schorzenia, o czym decyduje lekarz.

    2) Istotnie badania nad szczepionkami wciąż trwają, tzn. przeprowadza się testy dla grupa pacjentów jeszcze nieobjętych szczepieniami, a ci, którzy brali udział w badaniach klinicznych będą jeszcze obserwowani przez dwa lata. Dopiero wtedy sporządzony zostanie końcowy raport. Chodzi o zbadanie skuteczności szczepionki w dłuższym okresie czasu, a więc jak zmienia się ilość przeciwciał, czy utrzymuje się na stałym poziomie, czy po upływie jakiegoś czasu spada. Wszystkie niepożądane skutki zostały dokładnie zewidencjonowane i określone prawdopodobieństwo (małe i bardzo małe, a nawet znikome) ich występowania.

    Niestety wpływ na lęki i obawy wielu osób mają anglojęzyczne mikroportale, udające portale medyczne, których mnóstwo powstało w ostatnim czasie, pojawiły się niczym grzyby po deszczu, o czym przypomniał pan Adam w swoim twitterowym komentarzu. Nie dajmy się trollom Putina, nie dajmy się rosyjskiej propagandzie, która szkodzi Polsce.

  5. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    „Podejmowanie ryzyka jest bardzo użyteczne. Dzięki ryzykantom powstały Stany Zjednoczone” [Joseph Ledoux, neurobiolog] oraz statek, samochód, samolot, chemia, leki… Możliwe, że całą naszą cywilizację udało się stworzyć dzięki temu, że „możemy podejmować ryzyko, którego inne organizmy nie są w stanie podjąć.” Naukowcy, wynalazcy to ryzykanci. „W 2009 roku w jednym z laboratoriów młoda, 23-letnia badaczka uległa śmiertelnemu poparzeniu w trakcie przeprowadzania reakcji chemicznej. W 2011 roku badacz z Uniwersytetu w Chicago zmarł na skutek kontaktu z zarazkiem dżumy, nad którym pracował.” Pewnie nie wszyscy jesteśmy stworzeni do podejmowania ryzyka – niektórzy nie lubią szampana ;), ale z pewnością wszyscy z tego korzystamy 🙂

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem podejmowania ryzyka w życiu. Czytelnicy skupili się głównie na ryzyku szczepień. Bardzo ważne było świadectwo Aleksandry Szawjcok, która mimo obaw i przeciwskazań zaryzykowała i teraz czuje się wolna, wybiera się podróż na inne poza Europą kontynenty. Moja siostra stwierdziła, że stosunek do szczepień to nie poglądy, tylko kwestia cywilizacyjna. Komentarze, które przywołałam z Twittera w większości zawierały lęki i obawy przed szczepieniem, a nawet oskarżenia.

    Krzysztof Kała odniósł się do tematu ryzyka. Zgadzam się z jego tezą, że podejmowanie ryzyka jest bardzo użyteczne, naukowcy, wynalazcy to ryzykanci i choć nie wszyscy jesteśmy stworzeni do podejmowania ryzyka, ale z pewnością wszyscy z tego, że inni ryzykują, korzystamy.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Robert Dulczyk skomentował ten tekst na Facebooku. Poniżej przyraczam jego post:

    Tylko ja chcę ryzykować kiedy ja chcę, a nie kiedy ktoś mi to narzuca. Preparat zatwierdzony warunkowo na rok. Bez badań długoterminowych. Każda poprzednie badania szczepionki mRNA kończyły się tragicznie. Ta nie przebadana do końca niby jest dobra? Jest w fazie badań, brak odpowiedzialności, badania prowadzą producenci, wypowiadają się w mediach eksperci będący opłacani przez te koncerny. Tak bym mógł wymieniać prawie bez końca. Wolę zaryzykować chorobę na tego wirusa, który jest celebrytą wśród chorób. Lekarze każdemu starają się go dopisać. Zgony w wypadku, ale z pozytywnym testem wpisywane jako Covid. Nie leczą chorych ludzi, a lekarstwa sprawdzone zakazane. Tu też mogę wymieniać prawie bez końca. Spróbuj zgłosi” NOPa zobaczysz jakie to proste? Ryzyko ryzykowi nie równe. Segregacja staje się faktem. Zanim napiszecie takie wypociny po edukujcie się trochę. W razie czego to znam opinie wszystkich ekspertów celebrytów, ale również znam drugą stronę też ludzi z dyplomami. Tu wystarczy trochę pomyśleć, żeby wszystko zrozumieć, a nie ślepo podążać za stadem.

  8. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Całe nasze życie opiera się na zaufaniu. Nie mamy innej możliwości, jak przyjęcie komunikatu przekazanego przez innych. Czasami poddajemy go ocenie, ale często dopiero po czasie możemy przekonać się , czy mieliśmy słuszność. Korzystamy z usług lekarzy, a nie wiemy, czy się nie mylą. Przekonałem się, że czasami się mylą, ale cóż nie mogę leczyć się tylko sam. Całe życie mamy problem, komu wierzyć, a komu nie ? Może nas tylko ratować zdrowy rozsądek, doświadczenie i czasami działanie metodą prób i błędów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *