Wróg naszego wroga
„Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” – ta zasada obowiązuje nie tylko w relacjach międzyludzkich, ale także, a może przede wszystkim, w polityce. Od dawien dawna w myśl tej zasady sojusze zawierali nie tylko politycy i partie polityczne, ale tak powstawały koalicje między państwami. Zjednoczenie sił dla pokonania wspólnego wroga. Czasem niedawnych wrogów jednoczył ten, który im obu zagrażał.
Na tej zasadzie powstała koalicja antyhitlerowska – zagrażająca Europie i światu III Rzesza, niosąca śmierć milionów ofiar, obozy i zniewolenie, zjednoczyła niedawnych wrogów. Rosja Sowiecka, u progu wojny wspólnik Hitlera, staje się sojusznikiem aliantów. Dla Polski, która w tej koalicji walczyła na wszystkich frontach, przelewając krew, zwycięstwo aliantów miało jednak gorzki smak – lata komunistycznego terroru i zniewolenia. Bo w polityce nie ma miejsca na wdzięczność, polityka to gra interesów.
Kilka dekad później do pokonania komunistów opozycja demokratyczna zjednoczyła siły, mimo że ideowo była bardzo zróżnicowana, o czym szybko już w wolnej Polsce można się było przekonać. Ateiści i katolicy, socjaliści i liberałowie, wszyscy – mimo różnic – znaleźli się we wspólnym antykomunistycznym obozie. Przeciwnicy połączyli siły, aby obalić komunizm. I udało się.
Ten scenariusz łączenia „ognia z wodą” dla obalenia wspólnego wroga powtórzył się w 1997 roku. Zjednoczenie sił pod wspólnym szyldem AWS odebrało SLD władzę, choć różnice i waśnie szybko dały o sobie znać.
Dopóki wróg był silny, anty-postkomunistyczne siły zwierały szeregi. Tą ideą był PO-PiS, który rozpadł się, gdy z horyzontu znikł wspólny przeciwnik. Gdy osłabł SLD, to i upadła koncepcja PO-PiS-u. Początkiem tego upadku było wyeliminowanie jako kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza. Na placu boju stanęli wówczas przeciw sobie Donald Tusk i Lech Kaczyński. No i sojusznicy stali się przeciwnikami, by nie powiedzieć mocniej, zawziętymi wrogami. Oczywiście nie od razu, ale taka była kolej rzeczy.
Dziś, jak się zdaje, wspólny wróg dla opozycji to „państwo PiS”, które jednoczy dawnych antagonistów. Koalicja Europejska pod hasłem walki ze wspólnym wrogiem zwiera szeregi i przyłącza pod swoje skrzydła kolejne partie i ugrupowania. Przystąpiły już do niej Zieloni, Nowoczesna, TERAZ Ryszarda Petru, Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej, Stronnictwo Demokratyczne Pawła Piskorskiego, SLD, a ostatnio PSL. Wszyscy jednoczą się przeciw rządzącej partii, dawni wrogowie stają się przyjaciółmi.
– Bliżej mi dziś do Leszka Millera niż do Jarosława Kaczyńskiego – mówił w Faktach po Faktach w TVN24 Radosław Sikorski, autor „Strefy zdekomunizowanej”, zadeklarowany antykomunista. Nie przeszkadza mu ani moskiewska pożyczka, ani cała polityczna droga dawnego sekretarza Komitetu Centralnego PZPR.
– Głosuje się przeciwko komuś, a nie za wartościami – komentuje sojusz z postkomunistami z SLD poseł PO Antoni Mężydło, niegdyś porwany i torturowany przez speckomando Służby Bezpieczeństwa. W czasach, gdy dzisiejszy sojusznik zasiadał w KC PZPR.
Paweł Piskorski, wykluczony z PO, który nie wahał się opowiadać autorom książki „Niebezpieczne związki Donalda Tuska” rewelacji obciążających byłego premiera, dziś ściska rękę dawnym oponentom przeciw wspólnemu wrogowi.
Wspólną deklarację w niedzielę 24 lutego podpisali jednak przedstawiciele pięciu ugrupowań: Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej, Władysław Kosiniak-Kamysz z Polskiego Stronnictwa Ludowego, Włodzimierz Czarzasty z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej i Małgorzata Tracz z Zielonych. Co z pozostałymi przygarniętymi pod wspólny szyld?
Niemniej zjednoczenie dawnych wrogów, albo przynajmniej przeciwników politycznych, do zwalczenia wspólnego wroga, jakim jest „państwo PiS”, staje się faktem. Czy takie przedsięwzięcie ma szansę, trudno dziś wyrokować. Mam tylko przekonanie, że zawsze łatwiej jednoczyć się PRZECIW czemuś, komuś niż ZA czymś – ideą, programem, pomysłem. Przypominają mi się słowa, które usłyszałam przed blisko trzydziestu laty w rozmowie telefonicznej od ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy. Ostatnio mówi bardzo niemądre i często krzywdzące słowa, ale wtedy, moim zdaniem, miał rację. Chodziło mu o to, że ktoś inny potrzebny jest do burzenia, inny natomiast do budowania.
Koalicja Europejska jednoczy siły, by obalić obecnie rządzącą formację. Nie pomysły na Polskę spajają, tylko jeden wspólny cel – pokonanie wspólnego wroga. Czy coś sensownego można na tej idei zbudować? Wątpię.
Problem w tym, że to jednoczenie się opozycji przeciwko PiS jest groteskową karykaturą poprzednich jednoczeń.
Problem w tym, że sprawowanie władzy przez pis doprowadza do ruiny wszystko, co tylko się da. I dlatego trzeba zjednoczyć wszystkie siły w celu wygrania wyborów.
Łączenie opozycji w celu pokonania wroga mpzna porównać do gotowania grochowki:) Grochowka to wywar , groch, boczek , kielbasa i oczywiscie majeranek w celu podniesienia smaku.Gdy dodamy ananasa, porzeczki i rodzynki to otrzymamy egzotyczną potrawę. Desperat się skusi bo jest podobnie zdesperowany jak gotujacy:) Gotowanie ma sens tylko wtedy gdy potrawa nadaje się spożycia:)
Michał Charzyński pod zapowiedzią tego tekstu na Twitterze napisał: „Pani Małgorzato. Jest jeden problem z historycznymi porównaniami. A tym problemem jest to co robi obóz PiS. Obóz PIS dewastuje bowiem sektor po sektorze nasze państwo w przerwach realizując wybrane moduły swojego programu.”.
Kolejne głosy w dyskusji pojawiły się na Twitterze:
Piotr Baron: „Jak powstaje koalicja oparta na negacji. Bardzo ciekawe!”
Anna Makuch: „Takie sojusze o charakterze taktycznym są raczej średnio trwałe; zerknijmy w historię porozumień np. Wielka Brytania-Rosja. Spoiwem są wprawdzie interesy, lecz wspólnota poglądów wspiera trwałość. Państwo powinno tę trwałość zapewniać obywatelom.”
Prostaczek: „Tak sobie myślę, że tzw. koalicja może się do wyborów parlamentarnych całkowicie zhomogenizować. Proszę pamiętać, że jej trzon i znaczna większość jest w zasadzie bezideowa, a to ułatwia sprawę.”
Fëanor Aglarion: „Pojawia się pytanie, czy w przypadku dominujących na scenie politycznej w Polsce partii możliwym jest mówienie o jakiejkolwiek wspólnocie poglądów, gdy są to twory wewnętrznie ideowo niekoherentne. Z założenia ko-liberalna PO przekształciła się w unipeuropejską socjaldemokrację, PiS w okresie swoich pierwszych rządów dążył za sprawą Z. Gilowskiej w kierunku tego, czym miała być PO, zaś obecnie jest w każdym aspekcie neo-sanacją. A to wszystko i tak uproszczenia.”
TesTeq: „A czy nie mają racji bytu koalicje przeciwko złu? Czy na przykład uznałaby Pani koalicję antypedofilską za skażoną słowem „anty”?
Ale oczywiście zgadzam się, że „anty” jest silniejsze od „pro”.”
Galloway Gallegher: „Wolę taką UE jaka jest – niż taką jaką proponują politycy opłacani przez Putina – np.: p. Salvini – który np.: chciałby zakończyć swobodny przepływ siły roboczej w obrębie UE.”
Zbyszek Adamczyk: „Mają, oczywiście, racje bytu koalicje wokół wspólnego „dobra”. Aby obronić „dobro” można użyć siły , która kojarzy się raczej ze złem. Zwycięzców jednak się nie sądzi.”
Artur D. Zysk: „Koalicja nawet przeciw złu bez propozycji w zamian to domek z kart. W polityce to kompletna dyskredytacja i pokaz totalnej niemocy.
Stan na NIE, z samego założenia trwa od początku. Zadziwia więc wybór ludzi, przeciwników PiS.
Nie mają żadnej alternatywy i jej nawet nie szukają.”
Gutab: „Koalicja Europejska skupiająca ugrupowania o sprzecznych wartościach nawet nie próbuje zająć wspólnego stanowiska i brać udział w debacie o przyszłym kształcie Polski. Jeśli nie łączy ich konstrukcja programowa, to łączy ich destrukcja.”
Adam Nieznaj: „Ciągle od nowa Polska Ludowa. Bo nie było #dekomunizacja”
Pod moją zapowiedzią tego tekstu na Facebooku wywiązała się dyskusja. Przytaczam wpisy, jakie się pojawiły.
Anna Oryńska: Zgadzam się: Walczyć o COŚ, a nie tylko PRZECIW. A więc o wartości konstytucyjne, nasze miejsce w Unii Europejskiej, przeciw łamaniu konstytucji, dzieleniu obywateli na lepszych i gorszych, nepotyzmowi, kolesiostwu, wykorzystywaniu prawa do represjonowania inaczej myślących i przymykania oka na działania „swoich” itd. Werdykt demokratycznych wyborów nie pozwala na łamanie konstytucji! I to w jakim stylu (7 poprawek ustawy ws. sądownictwa).
Grażyna M-cka: nie przeciw a za normalnością , za obaleniem nieprawidłowości , bezprawia , niesprawiedliwości , kultu jednostki etc. etc. autorka artykułu przekłamała sporo , u nas komunizmu nigdy nie było … I wbrew pozorom ludzie, państwa jednoczą się wokół wspólnych interesów , a silniejszy zawsze zwycięża i … pieniądz / czyj ? / … każdego można kupić … to tylko kwestia ceny.
Ewa Bożena Kuczyńska: Bardzo mądry artykuł. Komunizm był i niestety jeszcze jest choć już na szczęście w mniejszym wymiarze. Przeżyłam więc wiem co mówię.
Jakakolwiek koalicja która przeciwstawia się wyłącznie władzy (nie jest to istotne jakiej), bez pomysłu na Polskę sama się dyskredytuje. Proces dyskredytacji Platforma rozpoczęła zanim nawet powstał rząd PiS. Maski zaczęły spadać z twarzy pozostałych ugrupowań bardzo szybko pozostawiając Polskę w kompletnej próżni politycznej.
Głosowałem na PiS i teraz mam bardzo poważne zastrzeżenia co do działań jakich się dopuszczają. Moja krytyka PiS często mocna nie jest atakiem na zmianę sił w sferze politycznej ale braku konsekwencji w wielu kwestiach podejmowanych przez PiS decyzji.
Naturalnie że należy zrozumieć że nigdy nie miało być łatwo a ataki narastające z dnia na dzień tym bardziej utrudniają drogę zmian. Jednak elektorat PiS sam zaczyna gubić się w przekazie. Czesto molczenie rzadu w sprawach istotnych zwyczajnie niepokoi.
Ogromną rzesza wyborców którzy nie angażują się w życie polityczne nie wróży nic dobrego na dalsze lata.
W dalszym ciągu tańczymy nasz chocholi taniec wyboru pomiędzy mniejszym złem zamiast pomiędzy lepszym a gorszym…
To oczywiste, że łatwiej uzgodnić, czego nie chcemy, od tego, co chcielibyśmy w to miejsce, zwłaszcza że często czegoś nie akceptujemy z bardzo różnych powodów. Istotą obecnej sytuacji jest moim zdaniem przeniesienie zachowań z czasów komunistycznych do zupełnie innych realiów niepodległego państwa, czym skażone są, choć w różnym stopniu, obie strony dzisiejszego sporu. Pisałam o tym w różnych tekstach, m.in. w felietonie „Wolność” http://www.twittertwins.pl/wolnosc/ czy „Analogie” http://www.twittertwins.pl/analogie/ Opozycja chętnie przyjmuje analogię do czasów komunistycznych, mobilizując przeciwników obecnej władzy, tak jakby chodziło o walkę o wolność. To niedopuszczalna analogia, bez względu na to, jak bardzo krytycznie odnosimy się do poczynań obecnej władzy. To prawda, że media tzw. publiczne są propagandową tubą rządzących, a propaganda ta niekiedy jest toporna, ale przecież można słuchać stacji komercyjnych i oglądać komercyjne kanały. Mimo że reklamy ministerstw, państwowych instytucji i spółek skarbu państwa częściej trafiają do mediów sprzyjających rządowi, to trzeba sobie przypomnieć, że za poprzedniej władzy było tak samo, a może nawet bardziej. Poza tym dzienniki, tygodniki opinii, stacje radiowe i telewizyjne przeciwne rządzącym mają się całkiem dobrze, a sprzedawany nakład największej opozycyjnej gazety wprawdzie spadł, ale stale jest ona liderem na rynku mediów. A gdy ktoś chce mieć dostęp do wysokojakościowych mediów to i taka możliwość istnieje. Czy ktoś pamięta, co to była cenzura, zapis na nazwisko, czyli o danej osobie można było pisać tylko w negatywnym kontekście, albo wyłącznie w niszowych czasopismach specjalistycznych. Dziś nic wolności słowa nie zagraża, zwłaszcza że media społecznościowe sprawiły, że jest ona na wyciągniecie ręki. A przecież wolność słowa to obok wolnych wyborów istota demokracji. Osłabianie instytucji, zamiast ich wzmacniania też mi się nie podoba, ale do łamania demokracji bardzo daleko. Oczywiście kampania wyborcza wszystko wyostrza, bo odwołuje się do emocji, a ja zawsze radzę je studzić. Też chętnie zobaczyłabym program konkurencyjny wobec rządowego, bo nigdy nie byłam zwolennikiem państwa opiekuńczego, ale obrona demokracji to pusty slogan, który do mnie nie przemawia. Obawiam się jednak, że połączone siły opozycji niewiele więcej są w stanie wygenerować, bo trudno o część wspólną programów tak różnych środowisk, które połączyła idea wspólnego wroga.
Trwa dyskusja na Twitterze. Przytaczam polemikę między TesTeqiem a Arturem D. Zyskiem:
TesTeq: „Czy zapobieżenie złu nie jest propozycją? Powiedzmy, że do Pańskiego ogrodu zakrada się złodziej, a Pan woła sąsiada, żeby przepędzić rabusia. Jaki program ma Pańska koalicja z sąsiadem?”
Artur D. Zysk: „Przykład nieadekwatny. Ale już skoro tak to facet który złapał i przykuł go do kaloryfera czekając na policję został skazany.”
TesTeq: „Dlaczego nieadekwatny? Czyż obie strony (rządowa i opozycyjna) nie twierdzą, że przeciwnik jest złodziejem w ogrodzie?”
Artur D. Zysk: „Może dlatego że liczy się tu opinia „okradanych”?”
TesTeq: „Mam pewne wątpliwości, czy z opinia okradanych ktoś się liczy. Oczywiście do momentu rewolucji, kiedy wydaje się, że następuje zmiana jakościowa, ale… pojawiają się nowi beneficjenci systemu…”
Artur D. Zysk: Akademicka dyskusja. Niezależnie od nastawienia do #PiS jednak przedstawiają swoje wizje i realizują je lepiej czy gorzej. Jestem tu krytyczny w wielu kwestiach. Druga strona to tabula rasa polityki, która nawet nie pozwala się zapisać. #KoalicjaEuropejska to bezmyślna desperacja.
TesTeq:”Cóż, niezależnie od treści, #PiS wydaje się mieć interesujące zaplecze PR-owe. Ostatnia „konwencja” była dobrze zrealizowana. Oczywiście nie wiemy, w jakim stopniu ten partyjny profesjonalizm był realizowany przez telewizję finansowaną z budżetu PAŃSTWA.”
Klasyczny landszafcik – jelenie pasą się na leśnej polanie. Nagle jedno ze zwierząt dostrzega watahę wilków, ryk i wszyscy rzucają się do ucieczki. Czyż to nie jest jedna z podstawowych funkcja komunikacji, czy szerzej informacji – ostrzeganie przed zagrożeniami?
Można sobie wyobrazić, że ktoś będzie się starał przekonać stado, że w innym lesie jest taka łąka, gdzie trawa jest bardziej zielona. Być może nawet ktoś go wysłucha, ale to sygnalista potrafi ocalić życie informując o niebezpieczeństwie. Pewnie dlatego nie sprawdzają się serwisy dobrych wiadomości. Jesteśmy wyczuleni na komunikaty o realnych lub potencjalnych zagrożeniach, to one wzbudzają w nas silniejsze emocje, wyzwalają energie. I nie chodzi tutaj o jakąś niezdrową ekscytację tym, że ileś ludzi zginęło w katastrofie, ktoś się zatruł, nadciąga epidemia, wichura – to jest konkret, który może nas ocalić.
W ten nieco okrężny sposób chciałem powiedzie, ze choćbyśmy nie wiem jak chcieli walczyć o COŚ, zawsze bliższa nam będzie walka PRZECIW. #imho 🙂
PS. Życie to wojna. Jeżeli nie wierzycie zapytajcie biologa co dzieje się z organizmem po wyłączeniu układu immunologicznego. 😉
Przeróżne rzeczy działy się już w naszej polityce, ale takiej koalicji jeszcze chyba w Polsce nie było. Myślę, że politolodzy przyglądają sie temu co się dzieje z dużym zainteresowaniem. Póki co jest to tylko koalicja przed wyborami do PE. Nie wiadomo jak przetrwa pierwszą próbę układania list wyborczych. Napewno nie wszyscy będą usatysfakcjonowani. Myślę jednak, że różnice między ugrupowaniami tworzącymi tzw. koalicją europejską (po za PLS-em) nie są znaczące. Wszyscy odwołują się do tego samego lewicowo-liberalnego elektoratu. Już od dawna widać, że antagonizmy między PO a SLD mają charakter historyczny lub personalny, albo są w jakimś stopniu pozorowane. Czołowi działacze mniejszych ugrupowań zapewne pogodzili się z rolą tzw. „przystawek” i mogą nie protestować przeciw dalszym miejscom na liście do PE w zamian np. za perspektywę stanowisk w instytucjach samorządowych dużych miast. Inaczej wygląda kwestia PSL. Z jednnej strony stronnictwo to jest sukcesywnie pozbawiane elektoratu wiejskiego przez PiS i dlatego musi z nim walczyć, z drugiej nie ma szans na pozyskanie innych wyborców. Przystapienie do koalicji europejskiej grozi jednak całkowitą utratą zaufania swoich wyborców. Na PSL głosowali mieszkańcy wsi przywiązani sentymentem do ludowej tradycji i przekonani, że (mimo różnych zastrzeżeń) tylko ta partia jest jedynym naturalnym reprezentantem interesów rolników. Koalicja z ugrupowaniami o lewicowym czy wręcz lewackim światopoglądzie i liberalnymi programami gospodarczymi krokiem przeciw elektoratowi i skokiem w ogień. Mam wątpliwości czy do zdobycia mandatów do PE czy Sejmu wystarczą głosy członków PSL i ich rodzin.
Dziękuję za zainteresowanie tematem i ciekawe głosy w dyskusji, które pojawiły się tu pod tekstem, jak i w mediach społecznościowych. Poparcie dla tworzenia porozumień w myśl zasady „wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem” wyrażali przede wszystkim krytycy obecnie rządzącej formacji, którzy uważają, że Prawo i Sprawiedliwość demoluje państwo i doprowadza do ruiny wszystko, czego się dotknie, więc należy jednoczyć wszystkie siły, by pokonać PiS (np. Basia czy Michał Charzyński). Jednoczenie się w myśl tej zasady krytykowali natomiast zwolennicy rządzącej formacji, uznając taką koalicję za groteskową bądź nietrwałą (Bogusława Mirosławska czy Rafał Kubara, który krytycznie odniósł się zwłaszcza do akcesu PSL do Koalicji Europejskiej). Krytykę takich sojuszy wyrażali też czytelnicy, którzy wielu poczynań obecnej władzy nie akceptują, ale nie widzą perspektyw dla tej koalicji (moja siostra czy Artur Zysk). Ciekawe było porównanie kulinarne Darii Ziemiec i biologiczne Krzyśka.