Szpinak to symbol torturowania dzieci jedzeniem na przymus. A że one szpinaku nie lubią, to prawda powszechnie znana. Sama w dzieciństwie nie znosiłam szpinaku i nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek go polubię. Widocznie do wszystkiego trzeba dojrzeć. Od dawna uwielbiam szpinak i przyrządzam na wiele różnych sposobów.
Z dzieciństwa pamiętam ciemno-zieloną, półgęstą, pachnącą czosnkiem bryję. To szpinak właśnie. Gdy byłam małym dzieckiem ta bryja nie miała żadnego specyficznego zapachu i była lekko słodka. Babcia uważała bowiem, że dziecko powinno lubić wszystko, co ma słodki smak. Widać, nie wszystko. Kolor i konsystencja nie zachęcały, a smak nie miał większego znaczenia. Podobnie jak wówczas, gdy byłam starsza i szpinak przyprawiany już był na słono – zawsze psuł mi smak drugiego dania. Słyszałam jednak, że szpinak jeść trzeba, bo jest zdrowy. Nabierałam przekonania graniczącego z pewnością, że wszystko, co zdrowe, musi być niesmaczne.
Szpinak jest ceniony ze względu na łatwą uprawę i krótki okres wegetacji. Częścią użytkową tej rośliny są liście. Obecnie w handlu dostępny jest szpinak świeży, konserwowy i mrożony. W postaci świeżej można kupić liście pojedyncze lub w rozetkach, w przypadku młodych roślin dopuszcza się do obrotu całe rozetki z korzeniami. Szpinak konserwowy otrzymuje się ze świeżych, przetartych liści z dodatkiem soli. Utrwalany jest termicznie w hermetycznych opakowaniach. W takiej postaci nadaje się do spożycia przez rok, o ile jest przechowywany w temperaturze od 2 do 15 st. C. Dla uzyskania mrożonek, liście szpinaku mrozi się w całości, siekane lub przetarte.
Szpinak jest bogatym źródłem witamin, białka, błonnika i soli mineralnych. Ponadto, jak potwierdziły badania, jego liście mają właściwości antynowotworowe i chronią przed miażdżycą. Jest to zasługa beta-karotenu, witaminy C oraz luteiny – znanych przeciwutleniaczy, których w szpinaku jest pod dostatkiem. Szpinak jest też źródłem magnezu, potasu i łatwo przyswajalnego żelaza. Zawartość magnezu sprawia, że zalecany jest osobom narażonym na stres, ten pierwiastek bowiem obniża podatność na zdenerwowanie i wykazuje właściwości uspokajające. Potas natomiast obniża ciśnienie, dlatego szpinak powinny jeść osoby ze skłonnością do nadciśnienia. Dodatkowo potas współdziałając z magnezem reguluje pracę serca. Żelazo odgrywa bardzo ważną rolę w produkcji czerwonych krwinek, zapobiega więc anemii. Zielone liście szpinaku zalecane są kobietom w ciąży, bowiem zawarty w nich kwas foliowy zapobiega wadom układu nerwowego płodu. Szpinak jest także bogaty w witaminę K odgrywającą ważną rolę w krzepnięciu krwi, zaś witaminy z grupy B obniżają poziom cholesterol u, a witamina E opóźnia procesy starzenia. Właściwości prozdrowotne szpinaku są nie do podważenia. Zaletą szpinaku jest dostępność niemal przez cały rok, zwłaszcza w okresach niedoboru świeżych warzyw. To właśnie sprawia, że był i jest uważany za wartościowy dodatek do potraw. Nie wolno jednak zapominać, że ze względu na zawartość szczawianów nie może być spożywany zbyt często i w dużych ilościach, blokuje bowiem wchłanianie wapnia. Gdy byłam dzieckiem, ta świadomość nie była powszechna, dlatego szpinak królował na stole w moim domu dość często i zawsze w takiej samej postaci mało przeze mnie akceptowanej postaci. Dziś sposobów wykorzystania tego warzywa jest mnóstwo. Niemały wpływ miało na to upowszechnienie kuchni śródziemnomorskiej.
Najprostszym sposobem przyrządzania szpinaku jest ugotowanie liści, najlepiej całych rozetek, oczywiście bez korzonków, w osolonej wodzie. Po odcedzeniu można je podać w całości polane zrumienioną bułką tartą z masłem. Liście powinny być ugotowane al dente, czyli nierozgotowane. Smakuje to wspaniale i umożliwia pozbycie się uprzedzeń z dzieciństwa, bo i kolor krótko gotowanych liści jest żywo-, a nie zgniło-zielony. Wygląda więc apetycznie.
Tradycyjny sposób przyrządzania szpinaku to ugotowanie liści na miękko i posiekanie na drobno po odcedzeniu. Szpinakową masę doprawia się roztartym czosnkiem i solą, a zagęszcza mąką albo w postaci zasmażki, albo roztrzepaną ze śmietaną. Śmietana dodaje dodatkowo całej masie kwaskowaty smak, co korzystnie wpływa na atrakcyjność potrawy.
Szpinak można dodawać do różnych potraw. Z wykorzystaniem tego warzywa robi się pierogi, naleśniki, krokiety kruche i drożdżowe, szpinak dodaje się do francuskiej tarty czy włoskiej pizzy albo pasty (czyli makaronu). Może być dodatkiem do sałatek i kanapek, świetnie też smakuje połączony z serem pleśniowym, fetą, parmezanem lub oscypkiem.
Szpinak gości więc na europejskich stołach, nie jako dodatek do mięsa, tak źle zapamiętany z dzieciństwa. Warto wyrosnąć z dziecięcych uprzedzeń i przekonać się do szpinaku.
Maria WANKE-JERIE
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).
Czekałem na ten tekst :).Jako dziecko byłem do jedzenia zmuszany bo byłem „niejadkiem” (wynik perypetii zdrowotnych na dzień dobry), stąd jest wiele potraw których do dziś nie tkne .Szpinaku w diecie rodzinnej nie było.Pierwszy raz spróbowałem szpinaku po trzydziestce.Uwielbiam szpinak w każdej postaci.Jako nadzienie do pierożków,gotowany z masełkiem,z serem feta.Myśle że stwierdzenie „do szpinaku trzeba dorosnąć” oznacza konfrontacie z tym czego doświadczyliśmy w dzieciństwie.Coś w tym przypadku trzeba zostawić za sobą i poznać na nowo.
W dzieciństwie też nie lubiłem szpinaku i byłem do niego przymuszany. Teraz bardzo lubię przyrządzony na wiele sposobów, jako dodatek do różnych potraw.
Bardzo dobry jest z jajkiem, serem feta i przysmażoną cebulką. Masę szpinakową stosuje się obecnie do nadziewania roladek mięsnych, które mają największe wzięcie na imprezach rodzinnych.
Niestety dzieci nadal nie lubią szpinaku, więc do jego spożywania trzeba chyba dorosnąć. Teraz szpinak jest już często spożywany, bo jego walory smakowe i odżywcze są niezaprzeczalne i szeroko znane.
Sam szpinak smakuje jak trawa ,ale ze szpinakiem jest tak, jak z mąką – sama nie do zjedzenia, a potrawa z niego/niej juz może być smaczna , wszystko zależy od inwencji twórczej kuchcika, bo smak potrawy ze szpinakiem zależy od dodatków . tak na marginesie , nie jest to warzywo o jakiś specjalnych właściwościach zdrowotnych, a pamiętam z dzieciństwa zmuszanie do jedzenia czegoś co wyglądało jak krowia …a , z prawieniem morałów , że to samo zdrowie , że ma dużo żelaza i będę silny jak Popeye 🙂
Podobnie jak Autorka i reszta przedmówców w dzieciństwie szpinak kojarzył mi się ze wszystkimi kuchennymi zmorami, obok flaczków, fasolki szparagowej i brukselki, do której zręsztą do dzisiaj nie umiem sie przekonać. Jednak dzisiaj szpinak często gości w mojej kuchni. Najbardziej lubię go z czosnkiem i z jajkiem oraz jako farsz do pierogów. Cieszę się też, że udało mi się przekonać do jego smaku synka 🙂
Oj ten szpinak! Czarny lud którego boją się dzieci 🙂 Moja mama fantastycznie gotowała, wszystko było pyszne a więc i szpinak. Mama po wojnie skończyła Technikum Gastronomiczne (dietetyk) i miała wśród nauczycielek przedwojenne hrabiny, które jakoś umknęły uwadze władzy ludowej. One przemycały dziewczynkom pewien powiew wielkiego świata. Oprócz gotowania uczyły jak pięknie potrawy ozdobić, jak nakryć stół. Mam wrażenie, że przez nieuwagę władzy było to coś w rodzaju przedwojennej Pensji dla panienek 🙂 Niestety pod koniec komuna się o nie upomniała i zanim otrzymały świadectwa maturalne musiały całe wakacje pracować w PGR i przy odgruzowaniu stolicy. Ale wracając do szpinaku. Moja mama lubiła eksperymentować i robiła ze szpinakiem dziwne rzeczy. Pamiętam pierogi w których nadzienie było ze szpinaku, sera pleśniowego (rokpol) i prażonych orzechów włoskich. Zrobiony na gęsto też był pyszny bo niezbyt przegotowany, dobrze odciśnięty i przyprawiony na ostro. Od dzieciństwa uwielbiałam szpinak ale to zasługa mamy i tego, że nie chodziłam do przedszkola. Babcia powiedziała, że nie da zmarnować dzieciaka 🙂 I stąd moje sielskie dzieciństwo i patriotyczne wychowanie 🙂 Dorosłam sobie w między czasie i moja przyszła teściowa zaprosiła mnie na pierwszy obiad. Miały być gołąbki i szpinak. Cios nastąpił z dwóch stron – gołąbki były upieczonymi ptaszkami a szpinak straszliwą breją ze śmietaną. Na dodatek w szpinaku znalazłam stonkę 🙂 Grzecznie ją wyjęłam i schowałam pod talerzem ale przy zbieraniu talerzy się ujawniła. Ależ była konsternacja 🙂 Moja teściowa była damą i najpierw powiedziała, że to na pewno szpyreczka a ja się zgodziłam 🙂 Czego się nie robi dla teściowej na pierwszym spotkaniu 🙂 Ona była wspaniałą osobą i bardzo mi bliską, niestety zmarła nagle w wieku 50 lat miesiąc po naszym ślubie. Nie doczekała wnuków 🙁 Niemniej, wracając do szpinaku rozumiem, że można go nienawidzić, wystarczy, że w domu obowiązuje niedobry przepis 🙂
Szpinak i jego walory odkryłam pare lat temu.W przedszkolu mialam to szczescie że nie katowano nas szpinakiem.Uwielbiam szpinak na surowo.Salatki z dodatkiem pomidorow sera i tabasco .Ale glownie szpinak mieszam z owocami.Banany zabijaja gorączkę.Dwa lata temu zakupiłam Ultramax dzieki ktoremu szybko robię mieszanki owocowo warzywne z dodatkiem szpinaku orzechow cz tez słonecznika.Taki coctail jest zdrowy i smaczny musimy jednak pamietac ze nalezy go pic po przygotowaniu.Warzywem ktore jednak przewyższa szpinak jest burak czerwony.To prawdziwa bomba witaminowa.Male sprostowanie banan zabija goryczke a nie gorączkę.?
Potwierdzam, że w dzieciństwie też nie lubiłam szpinaku, ale także sałaty i innych uważanych za zdrowe potraw, którymi byłam faszerowana. Może dlatego, że jako dziecko byłam niejadkiem, a jak ktoś nie ma apetytu, to nic mu nie smakuje. Także szpinak, sałata, surówka z marchewki i jabłek, mięsa wszelkiego rodzaju, zupy… Zwłaszcza nie smakował mi szpinak na słodko, kojarzył się z przymusem, tak jak lekarstwa w chorobie. Trzeba, bo zdrowy. I o dziwo, ten postponowany szpinak w stołówkach już mi smakował bardziej, także przyrządzany w domu klasycznie z czosnkiem i podprawiony mąką ze śmietaną jako dodatek do drugiego dania. Niestety, nie byłam w stanie pokonać uprzedzeń męża, więc teraz, gdy synowie już od dawana na swoim, rzadko go przyrządzam. Apetycznie wyglądające w restauracjach pasty, lasagne czy tarty ze szpinakiem mają dla mnie osobiście jedną wadę – nutę maślaną. Mam taki defekt, nie lubię i nie jadam masła. W szpinaku podawanym np. w zapiekanej lasagne czy tarcie bardzo się masło wyczuwa. Cóż, wiem, moja strata. Bo to obiektywnie wykwintne i smaczne danie.
Tarty ze szpinakiem może tak, bo to potrawa francuska, ale nie pasty czy lasagne, bo to potrawy włoskie, przygotowywane z oliwą, nie masłem. Tartę można zrobić na margarynie, nie wówczas tej maślanej nuty. A naleśniki, krokiety, paszteciki ze szpinakiem są wyborne. Warto!
Szpinak, to jeszcze nic, choć w dzieciństwie sam jego widok przyprawiał mnie o mdłości. Ale polubiłem go po czterdziestce. Wątróbka!!! Do niej wciąż nie potrafię dorosnąć.
Dziękuję za ten szpinakowy tekst! Mam szczęście, że nigdy nie miałam i nie mam uprzedzeń do szpinaku! W domu go nie było, a z przedszkola nie pamiętam, żeby stanowił jakiś problem. Pamiętam natomiast, że był rarytasem na niedzielnych (!) obiadach u babci, jako dodatek do drugiego dania. Nikt nie musiał szpinaku we mnie na siłę wmuszać – bo jadłam dobrowolnie, ze smakiem!
Dużo później zaczęłam go robić sama – i nie tylko jako zasmażoną papkę. Odkryłam szpinak w całych liściach, lekko sparzony, a potem podduszony na oliwie, z dodatkiem czosnku. Pycha! Albo makaron (najlepiej typu wstążki, szerokie) ze szpinakiem – kupuję mrożony, ale właśnie w liściach (sprzedawany w takich kulkach albo „brykietach”), rozmrażam bezpośrednio na patelni, z odrobiną oleju, dodaję czosnku i przyprawiam do smaku. I mieszam z ugotowanym makaronem. Można posypać parmezanem lub innym serem. Lubię też bardzo pierogi ze szpinakiem…. Natomiast szpinaku na słodko nie jadłam nigdy, więc nie wiem, czy go lubię w takim wydaniu – nigdy się z takim daniem nie spotkałam…
Cóż tu można dodać po tak wnikliwie napisanym tekście przez autorkę. Opisane zostało niemalże wszystko. To prawda, że szpinak głównie kojarzy nam się z żelazem, witaminami K, A, C ,B2 , B6, kwasem foliowym oraz solami mineralnymi. Szpinak zawiera szczawiany, dlatego tak do końca nie jest przyswajalny. Bywają jednak osoby, których organizm nie przyswaja żelaza. Należy wiedzieć także, że żelazo znajdujące się w żywności pochodzenia roślinnego jest niestety słabo wchłaniane, ale mimo wszystko zachęcam wszystkich do spożywania szpinaku. Nie będę podawać przepisów, ponieważ komentujący podali ich bardzo dużo, prawie jak na blogu kulinarnym. Jako ciekawostkę podam tylko, że w moim domu moczono liście szpinaku w naczyniu z wodą i kostkami lodu, wówczas liście zachowywały piękny, intensywny zielony kolor.
Do ryb? Ach, jak ja wspaniale wspominam małe płotki i okonki, złowione na wędkę z moim tatą, uzmażone na oleju przez moją mamę. Można było schrupać całą z kręgosłupem i ościami!
Uwielbiam szpinak, w każdej postaci. Klasycznie przyrządzony, w pierogach, z tartą, w zapiekankach z ziemniakami. Zresztą w tekście różne sposoby podawania szpinaku są opisane. Ale właściwie nie o tym chciałem. Mój syn z owoców najbardziej lubi schabowy w panierce a z zup to wołowinę w sosie, z kolei z warzywa to kurczaka pieczonego. Na bok żarty jednak. Faktycznie jest mięsożerny a jedynym warzywem, który spożywa jest właśnie szpinak (czasami marchew). Do dziś pamiętam sytuację z moją kuzynką, której nasze wujostwa na obiad podało łososia Bałtyckiego z liśćmi szpinaku!!! Wujek był kucharzem. Łosoś w 84 roku to było wydarzenie kulinarne w całej rodzinie pamiętane jeszcze przez długie miesiące! I wówczas odzywa się moja kuzynka – co to jest? (miała wówczas 9 lat) – łosoś odpowiedziała ciocia – no u nas w domu lepsze się rzeczy jada – skwitowała kuzynka. A jakie? – dopytywała ciocia – noo, placki ziemniaczane, naleśniki, racuchy i prażuchy i bez trawy!
Czekałem na ten tekst :).Jako dziecko byłem do jedzenia zmuszany bo byłem „niejadkiem” (wynik perypetii zdrowotnych na dzień dobry), stąd jest wiele potraw których do dziś nie tkne .Szpinaku w diecie rodzinnej nie było.Pierwszy raz spróbowałem szpinaku po trzydziestce.Uwielbiam szpinak w każdej postaci.Jako nadzienie do pierożków,gotowany z masełkiem,z serem feta.Myśle że stwierdzenie „do szpinaku trzeba dorosnąć” oznacza konfrontacie z tym czego doświadczyliśmy w dzieciństwie.Coś w tym przypadku trzeba zostawić za sobą i poznać na nowo.
W dzieciństwie też nie lubiłem szpinaku i byłem do niego przymuszany. Teraz bardzo lubię przyrządzony na wiele sposobów, jako dodatek do różnych potraw.
Bardzo dobry jest z jajkiem, serem feta i przysmażoną cebulką. Masę szpinakową stosuje się obecnie do nadziewania roladek mięsnych, które mają największe wzięcie na imprezach rodzinnych.
Niestety dzieci nadal nie lubią szpinaku, więc do jego spożywania trzeba chyba dorosnąć. Teraz szpinak jest już często spożywany, bo jego walory smakowe i odżywcze są niezaprzeczalne i szeroko znane.
Sam szpinak smakuje jak trawa ,ale ze szpinakiem jest tak, jak z mąką – sama nie do zjedzenia, a potrawa z niego/niej juz może być smaczna , wszystko zależy od inwencji twórczej kuchcika, bo smak potrawy ze szpinakiem zależy od dodatków . tak na marginesie , nie jest to warzywo o jakiś specjalnych właściwościach zdrowotnych, a pamiętam z dzieciństwa zmuszanie do jedzenia czegoś co wyglądało jak krowia …a , z prawieniem morałów , że to samo zdrowie , że ma dużo żelaza i będę silny jak Popeye 🙂
Podobnie jak Autorka i reszta przedmówców w dzieciństwie szpinak kojarzył mi się ze wszystkimi kuchennymi zmorami, obok flaczków, fasolki szparagowej i brukselki, do której zręsztą do dzisiaj nie umiem sie przekonać. Jednak dzisiaj szpinak często gości w mojej kuchni. Najbardziej lubię go z czosnkiem i z jajkiem oraz jako farsz do pierogów. Cieszę się też, że udało mi się przekonać do jego smaku synka 🙂
Oj ten szpinak! Czarny lud którego boją się dzieci 🙂 Moja mama fantastycznie gotowała, wszystko było pyszne a więc i szpinak. Mama po wojnie skończyła Technikum Gastronomiczne (dietetyk) i miała wśród nauczycielek przedwojenne hrabiny, które jakoś umknęły uwadze władzy ludowej. One przemycały dziewczynkom pewien powiew wielkiego świata. Oprócz gotowania uczyły jak pięknie potrawy ozdobić, jak nakryć stół. Mam wrażenie, że przez nieuwagę władzy było to coś w rodzaju przedwojennej Pensji dla panienek 🙂 Niestety pod koniec komuna się o nie upomniała i zanim otrzymały świadectwa maturalne musiały całe wakacje pracować w PGR i przy odgruzowaniu stolicy. Ale wracając do szpinaku. Moja mama lubiła eksperymentować i robiła ze szpinakiem dziwne rzeczy. Pamiętam pierogi w których nadzienie było ze szpinaku, sera pleśniowego (rokpol) i prażonych orzechów włoskich. Zrobiony na gęsto też był pyszny bo niezbyt przegotowany, dobrze odciśnięty i przyprawiony na ostro. Od dzieciństwa uwielbiałam szpinak ale to zasługa mamy i tego, że nie chodziłam do przedszkola. Babcia powiedziała, że nie da zmarnować dzieciaka 🙂 I stąd moje sielskie dzieciństwo i patriotyczne wychowanie 🙂 Dorosłam sobie w między czasie i moja przyszła teściowa zaprosiła mnie na pierwszy obiad. Miały być gołąbki i szpinak. Cios nastąpił z dwóch stron – gołąbki były upieczonymi ptaszkami a szpinak straszliwą breją ze śmietaną. Na dodatek w szpinaku znalazłam stonkę 🙂 Grzecznie ją wyjęłam i schowałam pod talerzem ale przy zbieraniu talerzy się ujawniła. Ależ była konsternacja 🙂 Moja teściowa była damą i najpierw powiedziała, że to na pewno szpyreczka a ja się zgodziłam 🙂 Czego się nie robi dla teściowej na pierwszym spotkaniu 🙂 Ona była wspaniałą osobą i bardzo mi bliską, niestety zmarła nagle w wieku 50 lat miesiąc po naszym ślubie. Nie doczekała wnuków 🙁 Niemniej, wracając do szpinaku rozumiem, że można go nienawidzić, wystarczy, że w domu obowiązuje niedobry przepis 🙂
Szpinak i jego walory odkryłam pare lat temu.W przedszkolu mialam to szczescie że nie katowano nas szpinakiem.Uwielbiam szpinak na surowo.Salatki z dodatkiem pomidorow sera i tabasco .Ale glownie szpinak mieszam z owocami.Banany zabijaja gorączkę.Dwa lata temu zakupiłam Ultramax dzieki ktoremu szybko robię mieszanki owocowo warzywne z dodatkiem szpinaku orzechow cz tez słonecznika.Taki coctail jest zdrowy i smaczny musimy jednak pamietac ze nalezy go pic po przygotowaniu.Warzywem ktore jednak przewyższa szpinak jest burak czerwony.To prawdziwa bomba witaminowa.Male sprostowanie banan zabija goryczke a nie gorączkę.?
Potwierdzam, że w dzieciństwie też nie lubiłam szpinaku, ale także sałaty i innych uważanych za zdrowe potraw, którymi byłam faszerowana. Może dlatego, że jako dziecko byłam niejadkiem, a jak ktoś nie ma apetytu, to nic mu nie smakuje. Także szpinak, sałata, surówka z marchewki i jabłek, mięsa wszelkiego rodzaju, zupy… Zwłaszcza nie smakował mi szpinak na słodko, kojarzył się z przymusem, tak jak lekarstwa w chorobie. Trzeba, bo zdrowy. I o dziwo, ten postponowany szpinak w stołówkach już mi smakował bardziej, także przyrządzany w domu klasycznie z czosnkiem i podprawiony mąką ze śmietaną jako dodatek do drugiego dania. Niestety, nie byłam w stanie pokonać uprzedzeń męża, więc teraz, gdy synowie już od dawana na swoim, rzadko go przyrządzam. Apetycznie wyglądające w restauracjach pasty, lasagne czy tarty ze szpinakiem mają dla mnie osobiście jedną wadę – nutę maślaną. Mam taki defekt, nie lubię i nie jadam masła. W szpinaku podawanym np. w zapiekanej lasagne czy tarcie bardzo się masło wyczuwa. Cóż, wiem, moja strata. Bo to obiektywnie wykwintne i smaczne danie.
Tarty ze szpinakiem może tak, bo to potrawa francuska, ale nie pasty czy lasagne, bo to potrawy włoskie, przygotowywane z oliwą, nie masłem. Tartę można zrobić na margarynie, nie wówczas tej maślanej nuty. A naleśniki, krokiety, paszteciki ze szpinakiem są wyborne. Warto!
Szpinak, to jeszcze nic, choć w dzieciństwie sam jego widok przyprawiał mnie o mdłości. Ale polubiłem go po czterdziestce. Wątróbka!!! Do niej wciąż nie potrafię dorosnąć.
Ze szpinakiem jak z wódką. W dzieciństwie nie smakuje, a potem się je na umór. 🙂
Dziękuję za ten szpinakowy tekst! Mam szczęście, że nigdy nie miałam i nie mam uprzedzeń do szpinaku! W domu go nie było, a z przedszkola nie pamiętam, żeby stanowił jakiś problem. Pamiętam natomiast, że był rarytasem na niedzielnych (!) obiadach u babci, jako dodatek do drugiego dania. Nikt nie musiał szpinaku we mnie na siłę wmuszać – bo jadłam dobrowolnie, ze smakiem!
Dużo później zaczęłam go robić sama – i nie tylko jako zasmażoną papkę. Odkryłam szpinak w całych liściach, lekko sparzony, a potem podduszony na oliwie, z dodatkiem czosnku. Pycha! Albo makaron (najlepiej typu wstążki, szerokie) ze szpinakiem – kupuję mrożony, ale właśnie w liściach (sprzedawany w takich kulkach albo „brykietach”), rozmrażam bezpośrednio na patelni, z odrobiną oleju, dodaję czosnku i przyprawiam do smaku. I mieszam z ugotowanym makaronem. Można posypać parmezanem lub innym serem. Lubię też bardzo pierogi ze szpinakiem…. Natomiast szpinaku na słodko nie jadłam nigdy, więc nie wiem, czy go lubię w takim wydaniu – nigdy się z takim daniem nie spotkałam…
Cóż tu można dodać po tak wnikliwie napisanym tekście przez autorkę. Opisane zostało niemalże wszystko. To prawda, że szpinak głównie kojarzy nam się z żelazem, witaminami K, A, C ,B2 , B6, kwasem foliowym oraz solami mineralnymi. Szpinak zawiera szczawiany, dlatego tak do końca nie jest przyswajalny. Bywają jednak osoby, których organizm nie przyswaja żelaza. Należy wiedzieć także, że żelazo znajdujące się w żywności pochodzenia roślinnego jest niestety słabo wchłaniane, ale mimo wszystko zachęcam wszystkich do spożywania szpinaku. Nie będę podawać przepisów, ponieważ komentujący podali ich bardzo dużo, prawie jak na blogu kulinarnym. Jako ciekawostkę podam tylko, że w moim domu moczono liście szpinaku w naczyniu z wodą i kostkami lodu, wówczas liście zachowywały piękny, intensywny zielony kolor.
Uwielbiam szpinak… jest rewelacyjny i jako „gwóźdź” programu i jako wszelaki dodatek
Do wątróbki,kaszy gryczanej,brukselki doroslam.Do ryb i szpinaku jeszcze nie. ?
Do ryb? Ach, jak ja wspaniale wspominam małe płotki i okonki, złowione na wędkę z moim tatą, uzmażone na oleju przez moją mamę. Można było schrupać całą z kręgosłupem i ościami!
Uwielbiam szpinak, w każdej postaci. Klasycznie przyrządzony, w pierogach, z tartą, w zapiekankach z ziemniakami. Zresztą w tekście różne sposoby podawania szpinaku są opisane. Ale właściwie nie o tym chciałem. Mój syn z owoców najbardziej lubi schabowy w panierce a z zup to wołowinę w sosie, z kolei z warzywa to kurczaka pieczonego. Na bok żarty jednak. Faktycznie jest mięsożerny a jedynym warzywem, który spożywa jest właśnie szpinak (czasami marchew). Do dziś pamiętam sytuację z moją kuzynką, której nasze wujostwa na obiad podało łososia Bałtyckiego z liśćmi szpinaku!!! Wujek był kucharzem. Łosoś w 84 roku to było wydarzenie kulinarne w całej rodzinie pamiętane jeszcze przez długie miesiące! I wówczas odzywa się moja kuzynka – co to jest? (miała wówczas 9 lat) – łosoś odpowiedziała ciocia – no u nas w domu lepsze się rzeczy jada – skwitowała kuzynka. A jakie? – dopytywała ciocia – noo, placki ziemniaczane, naleśniki, racuchy i prażuchy i bez trawy!