Jutro Dzień Świętości Życia, który został ustanowiony w odpowiedzi na słowa Jana Pawła II z encykliki Evangelium Vitae, ogłoszonej 25 marca 1995 roku: „proponuję (…) aby corocznie w każdym kraju obchodzono Dzień Życia (…) Trzeba, aby dzień ten był przygotowany i obchodzony przy czynnym udziale wszystkich członków Kościoła lokalnego. Jego podstawowym celem jest budzenie w sumieniach, w rodzinach, w Kościele i w społeczeństwie świeckim wrażliwości na sens i wartość ludzkiego życia w każdym momencie i każdej kondycji.”
Zapewne nieprzypadkowo Sejm uchwałą z 27 sierpnia 2004 roku ustanowił Narodowy Dzień Życia w przeddzień Święta Zwiastowania Pańskiego przypadającego 25 marca. Celem jest propagowanie odpowiedzialności za założenie rodziny i zachęcanie do życia w rodzinach wielodzietnych.
Te dwa dni, dzisiejszy i jutrzejszy, są ze sobą powiązane i kojarzą się przede wszystkim z obroną życia nienarodzonych. Tak, nienarodzonych dzieci, a nie obrony ciąż, czy życia płodów. Będę używała tej terminologii, mimo sprzeciwu tych, którzy poprzez eufemizmy chcą złagodzić wymowę sensu przerwania ciąży, zaprzeczając oczywistej prawdzie, że jest to de facto pozbawienie życia istoty ludzkiej.
Tydzień temu w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” wystąpiła amerykańska prawniczka Rebecca Kiessling, aktywistka pro-life, która została poczęta z gwałtu. Wychowana była przez rodzinę adopcyjną – pochodzących z Polski amerykańskich Żydów. W wieku 18 lat dowiedziała się o swoim pochodzeniu. Gdy była już studentką, władze stanowe pozwoliły skontaktować ze sobą matkę i córkę. Dla obydwu kobiet, rozpoczął się zupełnie nowy okres. Wiele lat później – w swoje 40. urodziny – Rebecca usłyszała od swojej biologicznej matki: „Jak dobrze, że jesteś”.
Kiessling jako prawniczka specjalizuje się w prawie rodzinnym, działa w amerykańskiej organizacji non-profit, która wspiera kobiety w trudnych sytuacjach. Mówi że, spotyka się po to, by przekonywać ludzi do zmiany myślenia o zabijaniu nienarodzonych dzieci. To nie ich wina, że się poczęły, nawet w strasznych okolicznościach, np. tak jak ona w wyniku gwałtu. Kissling działa na rzecz restrykcji prawa do zabijania dzieci w wyniku gwałtu. Mieszka i pracuje w Detroit.
Rozmowę Jana Pospieszalskiego z Rebeccą Kiessling poprzedziła dyskusja w studiu, poświęcona trudnościom, jakie spotkały amerykańską działaczkę pro-life ze strony polskich uczelni, które odmówiły jej – z pozornie formalnych powodów – wystąpień w salach akademickich.
W odpowiedzi na to rektorzy Uniwersytetu Warszawskiego i Jagiellońskiego przedstawili swoje stanowisko http://www.uw.edu.pl/stanowisko-rektorow/ ale wicepremier Gowin podtrzymał swoją opinię, uznając niewpuszczenie działaczki pro-life na uczelnie za przejaw cenzury.
W programie Pospieszalskiego wolności słowa na uczelniach i stanowiska wicepremiera Gowina broniły Kaja Godek i Magdalena Ogórek.
Ale nie to było najistotniejsze dla mnie w tej rozmowie. Najbardziej uderzyło mnie, że zwolenniczki pro-choice tak alergicznie reagują na określenie: nienarodzone dziecko, pozbawienie życia… Dla nich to płód i terminacja ciąży. Zagłuszanie sumienia przez eufemizmy? Nic innego nie przychodzi mi do głowy, choć to terminy medyczne.
Dlatego na koniec przytoczę fragment książki „Opowiadam” Róży Siemieńskiej – pedagog i teolog, twórczyni milenijnych misteriów na Jasnej Górze, wieloletniej kierowniczki ośrodka „Ostoja” w Krynicy Górskiej, członkini Instytutu Prymasa Wyszyńskiego:
Zastanawiam się, co jest najważniejszą chwilą mojego życia. Pierwsza Komunia Święta? Nie. Coś było przedtem? Chrzest? Nie. Coś było przedtem. Narodzenie. Nie. Już wiem! Początek fizyczny i duchowy. Poczęcie życia mojego ciała i otrzymanie duszy – rozumnej, wolnej, kochanej i kochającej, jak mój Stwórca. I nieśmiertelnej. (…) Kiedyś usłyszałam, że Jan Paweł II nazywa poczęcie człowieka „Prasakramentem”.
Życie Rebecce Kiessling uratowało prawo zabraniające usuwania ciąży. Ale, gdy prawo nie chroni, należy budzić sumienia. To może nawet ważniejsze niż zapisy w kodeksie karnym. Dlatego potrzebny jest Dzień Świętości Życia. I takie prelekcje, jakie wygłasza Rebecca Kiessling.
Małgorzata Wanke-Jakubowska
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.
2 godziny po przeczytaniu zastanawiałem się jak tekst skomentować. Tu pomocny link http://natemat.pl/52507,ponad-35-mln-katolikow-w-polsce-najwiekszy-odsetek-na-swiecie. Jak to jest że w kraju z takim „procentem” wierzących trzeba takie kwestie kodeksem karnym regulować? Prelekcje w świeckich instytucjach? Na nie przyjdą tylko Ci co zgadzają się z tym co słyszą w kościele. Tych których Kościół chce przekonać tam nie będzie.
Po pierwsze,
w kraju z takim odsetkiem wierzących trzeba jednak też inne kwestie kodeksem karnym regulować, jak np. przypadki kradzieży (mimo, że jest przykazanie „nie kradnij”), oszczerstwa, naruszanie dóbr osobistych (mimo, że jest przykazanie „nie mów fałszywego świadectwa…”). Idąc tokiem Pana rozumowania, w kraju z takim odsetkiem wierzących można zlikwidować kodeks karny, bo wystarczyłoby, żeby ludzie przestrzegali przykazań zawartych w Dekalogu, a nie byłoby przestępstw. To przecież nonsens.
Po drugie,
Rebecca Kiessling była niewierząca, gdy zaangażowała się w działalność pro-life, broniła bowiem prawa do życia takich ludzi, jak ona sama. Gdyby wtedy, gdy jej matka została zgwałcona, nie było zakazu aborcji, ona by się nie urodziła. Często gwałciciela spotyka symboliczna kara, a poczęte w wyniku tego przestępstwa dziecko skazane jest na karę śmierci.
To nie jest ideologia, tylko upominanie się o prawo do życia, tych, którzy sami o to prawo nie wystąpią. Ona mówi w ich imieniu, opowiadając swoją historię. Patrząc na ładną, atrakcyjną, świetnie wykształconą młodą kobietę, można się zastanowić, czy prawo do aborcji w przypadku gwałtu to takie oczywiste rozwiązanie. Jej prelekcje nie mają żadnego podtekstu religijnego.
Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali” – to słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II. Prawo do aborcji ustanowione przez ludzi jest sprzeczne z prawem naturalnym, z prawem człowieka do życia. Kobieta , która zgadza się na aborcję, zgadza się na dokonanie gwałtu na jej własnym ciele i często żałuje tego kroku do końca życia.
Nie tylko przyjdą ci, którzy się zgadzają. Być może dużo takich osób nie przyjdzie z różnych powodów, ale są jeszcze osoby niezdecydowane, które szukają argumentów za i przeciw.
Życie jest świętym i cennym darem, dlatego powinniśmy czynić wszystko, aby je chronić. Przecież to małe nienarodzone dziecko stworzone zostało do czegoś wielkiego, aby kochać i być kochanym. Mimo odmowy Rebecce Kiessling wystąpień na uczelniach, dzięki internetowi i rozgłosowi prelegentkę obejrzało więcej osób niż przypuszczano. Smutne to, że feminizm naukowy pokazał, kto rządzi na uniwersytetach i co należy mówić, by robić karierę. Widzimy, jak uniwersytety hodują ideologię Gender a kłamstwa te nie mogą być zdemaskowane. Lewicowe ideologie coraz ostrzej walczą z kobietami i tradycyjną rodziną. Kobiety niestety manipulowane są przez osoby, które obsesyjnie zamazują różnice między kobietą a mężczyzną. A to przecież kobieta powinna zajmować należne miejsce w strukturze społecznej jako matka w rodzinie. Pamiętamy dobrze słowa znanego prof, który mówił, że kazirodztwo, to najwyższa forma miłości rodzinnej. Czy musimy i chcemy ulegać lewackiemu terrorowi? Stworzyło się jakąś sztuczną narrację, że jakoby poglądy pani R. Kiessling miały być jakimiś faktami naukowymi. Środowiska te protestują za tym, czego oczekują feministki, czyli za prawem do zabijania. Słusznie powiedział wicepremier Gowin, że nie możemy ulegać ideologicznemu dyktatowi. To dobrze, że organizuje się akcje „40 dni dla Życia” w 400 miastach świata, które trwają od 1 marca do 9 kwietnia. W minionych latach dzięki takiej akcji uratowano 12668 dzieci i zamknięto 75 klinik aborcyjnych. Wszystkie te hasła głoszone przez feministki nie mają nic wspólnego z kobietami lecz mają wyłącznie mocny wydźwięk antykościelny. Oto hipokryzja i obłuda tych środowisk. W niedzielę 2 kwietnia w Warszawie przejdzie XII Marsz Świętości Życia. W manifestacji tej udział wezmą osoby publicznie opowiadające się za ochroną życia!
Wydaje mi się wielce niesprawiedliwe mówienie że termin obumarcie płodu to tylko zagłuszanie sumień .Moje dziecko zmarło tydzień przed terminem rozwiązania, więc mam prawo powiedzieć, że jest to tak dramatyczne przeżycie, że jeżeli jakiejś kobiecie ułatwi życie myśl, że nie musi się mierzyć ze śmiercią dziecka tylko z obumarciem płodu to pozwólcie jej na to. Jeśli kobieta poronieni i nie chce mierzyć się ze stratą dziecka pozwólcie jej na to że straciła płód. Moje dziecko ma imie grób i rodzeństwo, ale pamiętam co przeżyłam nie łatwo być mamą”garści piasku” to nie moje słowa dla oburzonych tylko poetki ale oddają to co się czuje. Jeśli ktoś nie ma siły się z tym zmierzyć nie oceniajmy. Najwięcej bólu zadała mi w szpitalu położna z jakiejś katolickiej wspólnoty która przekonywała mnie że mój ból zwierzęcy rozrywający ciało i duszę to pożegnanie z dzieckiem jakiś hołd czy coś nie wiem o co jej chodziło dokładała mi cierpienia. Nie róbcie tego kobietom Pozwólcie im zadecydować co są w stanie unieść.
Ale tekst o przerywaniu ciąży czyli zabijaniu i związanej z tym terminologii, która ma zagłuszać sumienia a nie o umieraniu i narzucaniu komuś czy krytykowaniu jak sobie ma radzić z tragedią. Przerywanie ciąży i zagłuszanie sumień ułatwia życie kobietom, a gdzie jest miejsce dla ochrony DZIECKA? Coś ma ułatwić życie dorosłym, ale rolą dorosłych jest branie odpowiedzialności za tych najmniejszych.
Wrażliwość pelega na szacunku wobec każdego moje dziecko było ochrzczone pochowane i pożegnane, ale nie rzuciłabym kamieniem w kobietę, która nie byłaby wstanie tego udźwignąć. Nie czuję się ani gram od niej lepsza. Ból jest ogromny i nieuciszony i nie ma jednej drogi żeby go oswoić. Każda musi go szukać poomacku wyczuwając ile jeszcze uniesie. To tyle w temacie terminologii która może rozmywa ale to rozmycie w niektórych sytuacjach bywa wybawieniem.
Nie znam kobiety ktora będąc w ciąży uzywa okreslenia płód.Podobnie jest z lekarzami.Uzywamy terminu dziecko.Jesli myslimy w takich kategoriach to malo mozliwe wydaje mi się po stracie dziecka uzywanie terminu płód.Strata dziecka jest ogromna traumą którą mozna zagłuszyć ale o ktorej nie mozna zapomnieć.A skoro nie da sie zapomnie to moze lepiej wspominać Anię czy Jasia niz płód.Jesli jednak wypieranie bólu jest tak mocne ze kobieta woli myśleć o straconym dziecku jak o płodzie to powinniśmy to uszanować.Terapia w takich sytuacjach jest wskazana jednak niestety malo kobiet z niej korzysta.Inna sprawa ze terapia jest u nas traktowana po macoszemu a mądry terapeuta to skarb.
Język, którego używamy, ma znaczenie. Uważam, że zarówno narzucanie terminologii medycznej w języku potocznym, jest nie tylko niestosowne, ale ma określony cel – wyparcie odruchów sumienia, tak również stosowanie w każdej sytuacji określenia dziecko, nawet w odniesieniu do kilkudniowego zarodka, jest przesadą. Słyszałam, gdy w dyskusji o procedurze in vitro, przeciwnicy jej stosowania z powodów etycznych (też do nich należę), mówili o tak zwanych nadmiarowych (czyli skazanych na przechowywanie w ciekłym azocie) ludzkich zarodkach czy embrionach – „dzieci”. Szanujmy życie, także poprzez język, ale nie wolno też popadać w przesadę, bo na ogół przynosi skutek wprost przeciwny do zamierzonego. Język zależy także od okoliczności, inaczej będzie mówił lekarz na naukowym sympozjum, innym językiem będzie się posługiwała matka w odniesieniu do swojego dziecka. Zresztą matka (także ojciec) ma prawo używać terminu dziecko w odniesieniu do każdego etapu jego rozwoju, począwszy od najwcześniejszego stadium – zarodka (od poczęcia do jedenastego tygodnia ciąży) poprzez okres płodowy, noworodkowy, niemowlęcy, dziecięcy i późniejszy, gdy jest nastolatkiem i osobą dorosłą. To jest cały czas dziecko. Jej (jego) dziecko. Tak mówię przecież o moich dorosłych synach. Tak mówiłam, gdy nosiłam ich pod sercem. Dlatego, gdy matka o swoim dziecku mówi inaczej, to ma na celu jakieś wyparcie – smutku, winy, obojętności…
Życie to wartość najwyższa, dlatego należy je chronić. W moim rozumieniu ochrona życia nie powinna polegać na nakazach czy zakazach zawartych w kodeksach, tylko na szerokiej profilaktyce przyszłych matek i rodzin, oraz na stworzeniu udogodnień, które by temu sprzyjały. W kraju gdzie znakomita większość społeczeństwa mieni się być katolikami, taki stan rzeczy powinien wystarczająco wpływać na ciągłość życia od noworodka aż do narodzin. Ewentualne odstępstwa od tej zasady w postaci usunięcia niechcianej ciąży, powinny być pozostawione sumieniom tych, które to popełniły.
Jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu, tak przecież okropnego dla kobiety, to nie można od niej wymagać, by koniecznie nosiła w sobie i później wychowywała dziecko poczęte ze znienawidzonym oprawcą.
Przytoczony tutaj przykład poczętęj z gwałtu Pani Rebecci Kiessling nie przekonuje mnie wcale do zajęcia innego zdania. Co prawda po czterdziestu latach jej matka powiedziała „jak dobrze, że jesteś”, ale to jest wypowiedź dopiero po kilkudziesięciu latach wychowywania, w ciągu których zgwałcona na pewno miała różne, nie tylko miłe myśli i odczucia.
Jeśli zaistnieje sytuacja w której życie matki jest zagrożone kosztem urodzenia dziecka, to uważam, że należy chronić to życie które już jest, czyli matkę, a nie to, które jeszcze nie zdążyło powstać. Tak jest nawet w naturze wśród zwierząt, że jeśli matka nie jest w stanie wychować młodych, to poświęca je na rzecz siebie.
Poza tym, tak jak Pani Maria sama zaznaczyła w komentarzu, należy odróżnić okres zarodka do jedenastego tygodnia ciąży, od następnych stadiów jego rozwoju aż do urodzenia.
To tyle co mam do powiedzenia na ten temat. Zdaję sobie sprawę, że moje męskie zdanie w tej kwestii na pewno nie spodoba się niektórym, ale jestem też pewny, że są i tacy, którzy w ogólnych zarysach je potwierdzają.
Z całą pewnością moja siostra nie mówiła o 11. tygodniu. Wiem, że miała na myśli zamrożone zarodki przed implementacją. Te mogą się jeszcze podzielić i będą bliźnięta jednojajowe. A 10- i 11-tygodniowe mają już wykształcone płaty mózgowe, wyczuwalne jest bicie serca, rączki i stópki są już zakończone paluszkami, na których niedługo zaczną mu rosnąć paznokcie. No i to jest ten konkretny, a nie abstrakcyjny człowiek. Kobieta ma od początku świadomość, że to jej dziecko. Ja w każdym razie miałam.
Z całą pewnością Pani siostra mówiąc, że nie należy przesadzać, miała na myśli In Vitro, ale w uzasadnieniu poszerzyła temat, co łatwo sprawdzić wyżej: Cyt: „począwszy od najwcześniejszego stadium – zarodka (od poczęcia do jedenastego tygodnia ciąży)”, więc wydaje mi się, że zrozumiałem prawidłowo.
Komentarz o którym mówimy zawiera też wskazówkę, którą dla przypomnienia teraz zacytuję: „tak również stosowanie w każdej sytuacji określenia dziecko, nawet w odniesieniu do kilkudniowego zarodka, jest przesadą”. Koniec cytatu.
Wydaje mi się, że poruszone kwestie zarówno w blogu jak i w komentarzach, rozumiem zgodnie z intencją autorek i przykro mi, jeśli jest inaczej.
Pozdrawiam serdecznie.
Aborcji poddają się kobiety.Tylko one ponosza konsekwencje tego czynu.Gdzie w tym czasie są ojcowie tych dzieci?Czy dajac pieniadze na zabieg umywaja ręce ?Czy bywa tez tak ze kobiety podejmuja same decyzje?Mam wrazenie ze w dzisiejszych czasach niektorzy mezczyzni bardziej dbaja o swoj wyglad zspominajac czesto o odpowiedzialnosci.Gdyby kobiety mialy realne wdparcie ze strony partnerów czy tez mezow mysle ze większość z nich nawet nie pomyślała by o aborcji.
Wszystko jest umowne, lekarze też mają różne opinie na ten temat https://parenting.pl/10-tydzien-ciazy. Tzn., że rozwój człowieka w fazie prenatalnej jest ciągły.
Wydaje mi się Pani Dario, że konsekwencje popełnienia aborcji, przynajmniej moralnie, ponoszą też ojcowie tych niedoszłych dzieci. Oczywiście mam tu na myśli zrównoważonych i odpowiedzialnych mężczyzn, bez względu na to czy są małżonkami tych kobiet, czy też nie.
Musimy się liczyć, że w każdej sytuacji, także tej, znajdą się „mężczyźni”, którzy będą starali się uniknąć konsekwencji zrzucając całą odpowiedzialność na kobietę, ale mam nadzieję, że są to przypadki marginalne.
Dziękuję za zainteresowanie tematem, kulturę dyskusji i styl, mimo różnych poglądów. Cenię delikatność i empatię naszych Czytelników, którzy potrafią szanować wrażliwość innych. To niepodważalna wartość naszego forum dyskusyjnego.
2 godziny po przeczytaniu zastanawiałem się jak tekst skomentować. Tu pomocny link http://natemat.pl/52507,ponad-35-mln-katolikow-w-polsce-najwiekszy-odsetek-na-swiecie. Jak to jest że w kraju z takim „procentem” wierzących trzeba takie kwestie kodeksem karnym regulować? Prelekcje w świeckich instytucjach? Na nie przyjdą tylko Ci co zgadzają się z tym co słyszą w kościele. Tych których Kościół chce przekonać tam nie będzie.
Po pierwsze,
w kraju z takim odsetkiem wierzących trzeba jednak też inne kwestie kodeksem karnym regulować, jak np. przypadki kradzieży (mimo, że jest przykazanie „nie kradnij”), oszczerstwa, naruszanie dóbr osobistych (mimo, że jest przykazanie „nie mów fałszywego świadectwa…”). Idąc tokiem Pana rozumowania, w kraju z takim odsetkiem wierzących można zlikwidować kodeks karny, bo wystarczyłoby, żeby ludzie przestrzegali przykazań zawartych w Dekalogu, a nie byłoby przestępstw. To przecież nonsens.
Po drugie,
Rebecca Kiessling była niewierząca, gdy zaangażowała się w działalność pro-life, broniła bowiem prawa do życia takich ludzi, jak ona sama. Gdyby wtedy, gdy jej matka została zgwałcona, nie było zakazu aborcji, ona by się nie urodziła. Często gwałciciela spotyka symboliczna kara, a poczęte w wyniku tego przestępstwa dziecko skazane jest na karę śmierci.
To nie jest ideologia, tylko upominanie się o prawo do życia, tych, którzy sami o to prawo nie wystąpią. Ona mówi w ich imieniu, opowiadając swoją historię. Patrząc na ładną, atrakcyjną, świetnie wykształconą młodą kobietę, można się zastanowić, czy prawo do aborcji w przypadku gwałtu to takie oczywiste rozwiązanie. Jej prelekcje nie mają żadnego podtekstu religijnego.
Musicie od siebie wymagać, choćby inni od was nie wymagali” – to słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II. Prawo do aborcji ustanowione przez ludzi jest sprzeczne z prawem naturalnym, z prawem człowieka do życia. Kobieta , która zgadza się na aborcję, zgadza się na dokonanie gwałtu na jej własnym ciele i często żałuje tego kroku do końca życia.
Nie tylko przyjdą ci, którzy się zgadzają. Być może dużo takich osób nie przyjdzie z różnych powodów, ale są jeszcze osoby niezdecydowane, które szukają argumentów za i przeciw.
Życie jest świętym i cennym darem, dlatego powinniśmy czynić wszystko, aby je chronić. Przecież to małe nienarodzone dziecko stworzone zostało do czegoś wielkiego, aby kochać i być kochanym. Mimo odmowy Rebecce Kiessling wystąpień na uczelniach, dzięki internetowi i rozgłosowi prelegentkę obejrzało więcej osób niż przypuszczano. Smutne to, że feminizm naukowy pokazał, kto rządzi na uniwersytetach i co należy mówić, by robić karierę. Widzimy, jak uniwersytety hodują ideologię Gender a kłamstwa te nie mogą być zdemaskowane. Lewicowe ideologie coraz ostrzej walczą z kobietami i tradycyjną rodziną. Kobiety niestety manipulowane są przez osoby, które obsesyjnie zamazują różnice między kobietą a mężczyzną. A to przecież kobieta powinna zajmować należne miejsce w strukturze społecznej jako matka w rodzinie. Pamiętamy dobrze słowa znanego prof, który mówił, że kazirodztwo, to najwyższa forma miłości rodzinnej. Czy musimy i chcemy ulegać lewackiemu terrorowi? Stworzyło się jakąś sztuczną narrację, że jakoby poglądy pani R. Kiessling miały być jakimiś faktami naukowymi. Środowiska te protestują za tym, czego oczekują feministki, czyli za prawem do zabijania. Słusznie powiedział wicepremier Gowin, że nie możemy ulegać ideologicznemu dyktatowi. To dobrze, że organizuje się akcje „40 dni dla Życia” w 400 miastach świata, które trwają od 1 marca do 9 kwietnia. W minionych latach dzięki takiej akcji uratowano 12668 dzieci i zamknięto 75 klinik aborcyjnych. Wszystkie te hasła głoszone przez feministki nie mają nic wspólnego z kobietami lecz mają wyłącznie mocny wydźwięk antykościelny. Oto hipokryzja i obłuda tych środowisk. W niedzielę 2 kwietnia w Warszawie przejdzie XII Marsz Świętości Życia. W manifestacji tej udział wezmą osoby publicznie opowiadające się za ochroną życia!
Wydaje mi się wielce niesprawiedliwe mówienie że termin obumarcie płodu to tylko zagłuszanie sumień .Moje dziecko zmarło tydzień przed terminem rozwiązania, więc mam prawo powiedzieć, że jest to tak dramatyczne przeżycie, że jeżeli jakiejś kobiecie ułatwi życie myśl, że nie musi się mierzyć ze śmiercią dziecka tylko z obumarciem płodu to pozwólcie jej na to. Jeśli kobieta poronieni i nie chce mierzyć się ze stratą dziecka pozwólcie jej na to że straciła płód. Moje dziecko ma imie grób i rodzeństwo, ale pamiętam co przeżyłam nie łatwo być mamą”garści piasku” to nie moje słowa dla oburzonych tylko poetki ale oddają to co się czuje. Jeśli ktoś nie ma siły się z tym zmierzyć nie oceniajmy. Najwięcej bólu zadała mi w szpitalu położna z jakiejś katolickiej wspólnoty która przekonywała mnie że mój ból zwierzęcy rozrywający ciało i duszę to pożegnanie z dzieckiem jakiś hołd czy coś nie wiem o co jej chodziło dokładała mi cierpienia. Nie róbcie tego kobietom Pozwólcie im zadecydować co są w stanie unieść.
Pani Konstancjo, wiem, że każdy ma inną wrażliwość, ale polecam mój tekst z września https://twittertwins.pl/piotrus-historia-prawdziwa/ i komentarze pod tekstem.
Ale tekst o przerywaniu ciąży czyli zabijaniu i związanej z tym terminologii, która ma zagłuszać sumienia a nie o umieraniu i narzucaniu komuś czy krytykowaniu jak sobie ma radzić z tragedią. Przerywanie ciąży i zagłuszanie sumień ułatwia życie kobietom, a gdzie jest miejsce dla ochrony DZIECKA? Coś ma ułatwić życie dorosłym, ale rolą dorosłych jest branie odpowiedzialności za tych najmniejszych.
Wrażliwość pelega na szacunku wobec każdego moje dziecko było ochrzczone pochowane i pożegnane, ale nie rzuciłabym kamieniem w kobietę, która nie byłaby wstanie tego udźwignąć. Nie czuję się ani gram od niej lepsza. Ból jest ogromny i nieuciszony i nie ma jednej drogi żeby go oswoić. Każda musi go szukać poomacku wyczuwając ile jeszcze uniesie. To tyle w temacie terminologii która może rozmywa ale to rozmycie w niektórych sytuacjach bywa wybawieniem.
Nie znam kobiety ktora będąc w ciąży uzywa okreslenia płód.Podobnie jest z lekarzami.Uzywamy terminu dziecko.Jesli myslimy w takich kategoriach to malo mozliwe wydaje mi się po stracie dziecka uzywanie terminu płód.Strata dziecka jest ogromna traumą którą mozna zagłuszyć ale o ktorej nie mozna zapomnieć.A skoro nie da sie zapomnie to moze lepiej wspominać Anię czy Jasia niz płód.Jesli jednak wypieranie bólu jest tak mocne ze kobieta woli myśleć o straconym dziecku jak o płodzie to powinniśmy to uszanować.Terapia w takich sytuacjach jest wskazana jednak niestety malo kobiet z niej korzysta.Inna sprawa ze terapia jest u nas traktowana po macoszemu a mądry terapeuta to skarb.
Język, którego używamy, ma znaczenie. Uważam, że zarówno narzucanie terminologii medycznej w języku potocznym, jest nie tylko niestosowne, ale ma określony cel – wyparcie odruchów sumienia, tak również stosowanie w każdej sytuacji określenia dziecko, nawet w odniesieniu do kilkudniowego zarodka, jest przesadą. Słyszałam, gdy w dyskusji o procedurze in vitro, przeciwnicy jej stosowania z powodów etycznych (też do nich należę), mówili o tak zwanych nadmiarowych (czyli skazanych na przechowywanie w ciekłym azocie) ludzkich zarodkach czy embrionach – „dzieci”. Szanujmy życie, także poprzez język, ale nie wolno też popadać w przesadę, bo na ogół przynosi skutek wprost przeciwny do zamierzonego. Język zależy także od okoliczności, inaczej będzie mówił lekarz na naukowym sympozjum, innym językiem będzie się posługiwała matka w odniesieniu do swojego dziecka. Zresztą matka (także ojciec) ma prawo używać terminu dziecko w odniesieniu do każdego etapu jego rozwoju, począwszy od najwcześniejszego stadium – zarodka (od poczęcia do jedenastego tygodnia ciąży) poprzez okres płodowy, noworodkowy, niemowlęcy, dziecięcy i późniejszy, gdy jest nastolatkiem i osobą dorosłą. To jest cały czas dziecko. Jej (jego) dziecko. Tak mówię przecież o moich dorosłych synach. Tak mówiłam, gdy nosiłam ich pod sercem. Dlatego, gdy matka o swoim dziecku mówi inaczej, to ma na celu jakieś wyparcie – smutku, winy, obojętności…
Bardzo trafny ten komentarz. Zgadzam się w pełni z Panią. Dziękuję.
Życie to wartość najwyższa, dlatego należy je chronić. W moim rozumieniu ochrona życia nie powinna polegać na nakazach czy zakazach zawartych w kodeksach, tylko na szerokiej profilaktyce przyszłych matek i rodzin, oraz na stworzeniu udogodnień, które by temu sprzyjały. W kraju gdzie znakomita większość społeczeństwa mieni się być katolikami, taki stan rzeczy powinien wystarczająco wpływać na ciągłość życia od noworodka aż do narodzin. Ewentualne odstępstwa od tej zasady w postaci usunięcia niechcianej ciąży, powinny być pozostawione sumieniom tych, które to popełniły.
Jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu, tak przecież okropnego dla kobiety, to nie można od niej wymagać, by koniecznie nosiła w sobie i później wychowywała dziecko poczęte ze znienawidzonym oprawcą.
Przytoczony tutaj przykład poczętęj z gwałtu Pani Rebecci Kiessling nie przekonuje mnie wcale do zajęcia innego zdania. Co prawda po czterdziestu latach jej matka powiedziała „jak dobrze, że jesteś”, ale to jest wypowiedź dopiero po kilkudziesięciu latach wychowywania, w ciągu których zgwałcona na pewno miała różne, nie tylko miłe myśli i odczucia.
Jeśli zaistnieje sytuacja w której życie matki jest zagrożone kosztem urodzenia dziecka, to uważam, że należy chronić to życie które już jest, czyli matkę, a nie to, które jeszcze nie zdążyło powstać. Tak jest nawet w naturze wśród zwierząt, że jeśli matka nie jest w stanie wychować młodych, to poświęca je na rzecz siebie.
Poza tym, tak jak Pani Maria sama zaznaczyła w komentarzu, należy odróżnić okres zarodka do jedenastego tygodnia ciąży, od następnych stadiów jego rozwoju aż do urodzenia.
To tyle co mam do powiedzenia na ten temat. Zdaję sobie sprawę, że moje męskie zdanie w tej kwestii na pewno nie spodoba się niektórym, ale jestem też pewny, że są i tacy, którzy w ogólnych zarysach je potwierdzają.
Z całą pewnością moja siostra nie mówiła o 11. tygodniu. Wiem, że miała na myśli zamrożone zarodki przed implementacją. Te mogą się jeszcze podzielić i będą bliźnięta jednojajowe. A 10- i 11-tygodniowe mają już wykształcone płaty mózgowe, wyczuwalne jest bicie serca, rączki i stópki są już zakończone paluszkami, na których niedługo zaczną mu rosnąć paznokcie. No i to jest ten konkretny, a nie abstrakcyjny człowiek. Kobieta ma od początku świadomość, że to jej dziecko. Ja w każdym razie miałam.
Z całą pewnością Pani siostra mówiąc, że nie należy przesadzać, miała na myśli In Vitro, ale w uzasadnieniu poszerzyła temat, co łatwo sprawdzić wyżej: Cyt: „począwszy od najwcześniejszego stadium – zarodka (od poczęcia do jedenastego tygodnia ciąży)”, więc wydaje mi się, że zrozumiałem prawidłowo.
Komentarz o którym mówimy zawiera też wskazówkę, którą dla przypomnienia teraz zacytuję: „tak również stosowanie w każdej sytuacji określenia dziecko, nawet w odniesieniu do kilkudniowego zarodka, jest przesadą”. Koniec cytatu.
Wydaje mi się, że poruszone kwestie zarówno w blogu jak i w komentarzach, rozumiem zgodnie z intencją autorek i przykro mi, jeśli jest inaczej.
Pozdrawiam serdecznie.
Aborcji poddają się kobiety.Tylko one ponosza konsekwencje tego czynu.Gdzie w tym czasie są ojcowie tych dzieci?Czy dajac pieniadze na zabieg umywaja ręce ?Czy bywa tez tak ze kobiety podejmuja same decyzje?Mam wrazenie ze w dzisiejszych czasach niektorzy mezczyzni bardziej dbaja o swoj wyglad zspominajac czesto o odpowiedzialnosci.Gdyby kobiety mialy realne wdparcie ze strony partnerów czy tez mezow mysle ze większość z nich nawet nie pomyślała by o aborcji.
Wszystko jest umowne, lekarze też mają różne opinie na ten temat
https://parenting.pl/10-tydzien-ciazy. Tzn., że rozwój człowieka w fazie prenatalnej jest ciągły.
Wydaje mi się Pani Dario, że konsekwencje popełnienia aborcji, przynajmniej moralnie, ponoszą też ojcowie tych niedoszłych dzieci. Oczywiście mam tu na myśli zrównoważonych i odpowiedzialnych mężczyzn, bez względu na to czy są małżonkami tych kobiet, czy też nie.
Musimy się liczyć, że w każdej sytuacji, także tej, znajdą się „mężczyźni”, którzy będą starali się uniknąć konsekwencji zrzucając całą odpowiedzialność na kobietę, ale mam nadzieję, że są to przypadki marginalne.
Dziękuję za zainteresowanie tematem, kulturę dyskusji i styl, mimo różnych poglądów. Cenię delikatność i empatię naszych Czytelników, którzy potrafią szanować wrażliwość innych. To niepodważalna wartość naszego forum dyskusyjnego.