Zawód wysokiego ryzyka

Są błyskotliwi, inteligentni, oczytani i ciekawi świata. Znają problemy środowiska akademickiego i uczelnie, na których pracują. Redaktorzy akademiccy mają wyższe wykształcenie, niekiedy stopnie doktora i choć są różnych specjalności, od elektroniki i matematyki na filologii polskiej czy filozofii kończąc, łączy ich łatwość pisania, kultura słowa i pasja, z jaką wykonują swój zawód. Zawód wysokiego ryzyka.

Kochają to, co robią, potrafią pracować w stresie i nie liczą godzin poświęconych na pisanie, redagowanie tekstów, zdobywanie informacji. Redaktorzy czasopism akademickich traktują uczelniane pisma jak swoje ukochane dzieci. Pracują niekiedy w warunkach bardzo trudnych, czasem w pojedynkę redagują uczelniane periodyki, niejednokrotnie łącząc to z innymi obowiązkami. Spotykają się na co dzień z niezrozumieniem i niezasłużoną krytyką. Profesjonalizm i gorliwość nie chroni ich przed zwolnieniem z pracy, co często jest wynikiem zmiany na przykład władz uczelni albo innej koncepcji wdrażanej przez rektora. Ostatnie to eufemizm, pod którym kryje się banalna chęć zatrudnienia znajomego albo znajomej. Albo, przykładowo, kolega rektor zatrudnił dziennikarkę z lokalnego dziennika i trzeba pójść w jego ślady. A że osoba z zewnątrz nie zna uczelni? To nie problem – można zostawić poprzednią redaktorkę na jakiś czas do pomocy. Nikt się nie przejmuje, że taka sytuacja jest dla niej upokarzająca.

Gazety akademickie, gdy powstawały, spełniały cztery funkcje: informacyjną, integracyjną, promocyjną i dokumentacyjną. Były ważnym elementem reformowania szkolnictwa wyższego, bowiem popularyzowały i wyjaśniały przyjęte przez uczelnie rozwiązania. Stopniowo funkcję informacyjną zaczął przejmować Internet, ale funkcje czasopism akademickich pozostałe są wciąż aktualne, a nawet uległy wzmocnieniu. Profesjonalnie łamane, edytorsko dopracowane pełnią rolę  promocyjnych folderów. Nie do przecenienia jest ich funkcja dokumentacyjna, nie do zastąpienia przez wersję internetową. Podobnie jak rola integracyjna, wokół pisma tworzy się bowiem środowisko skupiające czytelników i autorów, które jest szersze niż grono pracowników i studentów uczelni. Tam mają swoje źródło tematy artykułów, spośród tego grona rekrutują się autorzy tekstów. Ich pozyskiwanie to trudna i ważna rola redaktora gazety. Tak jak i redakcja tekstów, które otrzymuje, co niejednokrotnie sprowadza się  do napisania własnego artykułu, a otrzymany tekst służy jedynie jako zbiór informacji.

Redaktorzy czasopism akademickich od prawie ćwierć wieku spotykają się na corocznych konferencjach, które odbywają się w różnych ośrodkach akademickich. Od 25 lat doskonalą na tych spotkaniach sztukę dziennikarską, znajomość prawa autorskiego i prasowego, wiedzę na temat przygotowania czasopisma do druku, wymieniają doświadczenia. Od pierwszej konferencji w Gdańsku w 1993 roku zjazdy odbywały się w Toruniu, dwa razy we Wrocławiu, w Lublinie, dwukrotnie w Opolu, Cieszynie, Częstochowie, dwa razy w Poznaniu i w Krakowie, Płocku, Zamościu, Szczecinie, Słupsku, Bydgoszczy, Białymstoku, Warszawie, Gdańsku, Katowicach, Kielcach i  Bydgoszczy. Ich uczestnicy poznali kawałek Polski ze specyfiką każdego regionu.

Została nas garstka uczestnicy pierwszego zjazdu w Gdańsku w 1993 roku stanęli do wspólnej fotografii, a moja siostra wskazuje Ojca Założyciela, czyli dr. Tadeusza Zaleskiego

Znakiem czasu był temat przewodni 25. Konferencji Redaktorów Czasopism Akademickich, która odbyła się w dniach od 5 do 7 września w Lublinie „Między drukiem a siecią”. Jak się okazuje, tendencja ostatnich lat zastępowania gazety drukowanej wyłącznie wersją internetową nie zdaje egzaminu. Po chwilowym zachłyśnięciu się przenoszeniem czasopism do Internetu, następuje renesans „papieru”. Bo, jak można było usłyszeć na jednym z wykładów, tekst na stronie internetowej powinien być o połowę krótszy od tego wydrukowanego na papierze i to wynika z percepcji czytelnika, a nie ograniczeń maszyny, jak przekornie skomentował to Grzegorz Filip z „Forum Akademickiego” na Facebooku. Dlatego tekst w Internecie powinien wykorzystywać linki do fragmentów, które można czytać jako uzupełnienie. Tak właśnie były konstruowane aktualności na stronie internetowej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, gdy tam jeszcze pracowałyśmy.

Pisze o tym moja siostra w tekście „5 lat bez Głosu Uczelni”.

Rekordowa była tegoroczna liczba uczestników jak na jubileuszowy zjazd przystało i zupełnie wyjątkowa współpraca wszystkich państwowych uczelni w Lublinie oraz redakcji ogólnopolskiego „Forum Akademickiego” przy przygotowaniu tej konferencji, która wyróżniała się szczególnie wysokim poziomem merytorycznym.

         

Poza tym, tak jak i na wszystkich poprzednich zjazdach połączonych z konferencjami, było to także spotkanie przyjaciół, którzy cieszą swoją obecnością, lubią ze sobą rozmawiać, interesują się nawzajem swoimi losami. Zaproszono do udziału w konferencji liczne grono osób niepełniących już swoich redakcyjnych funkcji, ale weteranów poprzednich spotkań. Nie zabrakło pamięci o tych naszych kolegach, którzy przenieśli się już do wieczności – spore grono odwiedziło grób Andrzeja Świcia, wieloletniego redaktora „Forum Akademickiego”.

         

Były też wspomnienia i zupełnie aktualne refleksje. I co znamienne, rozmowy o kondycji uczelni, a także szerzej o nauce i szkolnictwie wyższym. Bo akademickich redaktorów, nawet tych „na emeryturze”, te problemy wciąż żywo interesują i obchodzą. Zawsze ich obchodziły.

Dlatego nie zabrakło refleksji o statusie uczelnianych redaktorów. Niepewnym, czasem wysoce niesatysfakcjonującym. Tym starszym dla otuchy, młodym ku przestrodze.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

7 komentarzy

  1. k.jarkiewicz.ign@gmail.com' Katarzyna Jarkiewicz pisze:

    Redaktor gazety akademickiej (uczelnianej) to zawód?Bardzo bym chciała,ale niestety to funkcja i to bardzo niepewna,kłopotliwa dla wszystkich,również dla władz.Redagowałam w jezuickiej Akademii Ignatianum gazetę uczelnianą w latach 2008-2013 sama przy marnym budżecie i właściwie bez aplauzu ze strony władz.Ciekawe,że pracownicy zarówno administracyjni,jak i naukowi na każdy numer czekali, pytali,kiedy wyjdzie i o czym będą artykuły,to władze jakby zupełnie nie rozumiały -tej integrującej roli gazety,tego spoiwa,jakim była wewnętrzna prasa.Gazety uczelniane to takie wewnętrzne media.Kiedy myślimy dziś o mediach ogólnopolskich, o ich roli,to przecież wszelkie branżowe gazety dają taki wkład w dyskusję o społeczeństwie:co go porusza,czym żyje,do czego dąży. I paradoksalnie wszyscy to rozumieją oprócz decydentów-w przypadku prasy akademickiej władz rektorskich. Brakuje mi obecnie w trakcie dyskusji o polskiej nauce, o reformie uczelni dyskusji o roli prasy akademickiej.Przecież ona mogłaby być istotnym narzędziem w kształtowaniu nowego oblicza nauki i uczelni,a to się nie przebija.Praktycznie oprócz Forum Akademickiego każda z gazet nawet tak zasłużonych jak choćby krakowska Alma Mater nie staje się opiniotwórczym głosem środowiska akademickiego. Dlatego nie mówmy o zawodzie w przypadku redaktorów gazet uczelnianych,bardziej o profesji,która zrzesza pasjonatów,miłośników. Pamiętam każde spotkanie redaktorów akademickich,na którym byłam.Przykre,ale władze w pewnym momencie wręcz mi zakazały jeździć na te spotkania,bo zawsze po nich z jakąś inspiracją przyjeżdżałam i coś zawsze zmieniałam.Bardzo jestem wdzięczna kolegom redaktorom za ich aktywność,za to,że mi pomagali kształtować warsztat dziennikarski. Te zdjęcia zbyt mnie wzruszają,abym mogła pisać dalej. Pozdrawiam „szalone siostry Wanke” bardzo serdecznie! Tyle sił i zapału, ile macie można pozazdrościć i tylko próbować naśladować!.

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Redaktor czasopisma akademickiego jest narażany zapewne na większe ryzyko niż dziennikarz sprofilowanej politycznie gazety, radia bądź telewizji. Bo nie tylko wymagana jest od niego swoiście rozumiana poprawność polityczna, ale też i przełożeni po prostu nie znają się na tym fachu. Nie doceniają finezji pióra, oryginalności myśli, stawiania problemów… Pamiętam, jak ze zdumieniem zareagowałam przed laty na gniew jednego z rektorów, i to tych z otwartą głową, na polemiczny wywiad, który ukazał się w uczelnianej gazecie. Stwierdził, że nie zgadza się finansowanie z uczelnianych pieniędzy prezentowania pomysłów na reorganizację uczelni, których on nie podziela. Twierdził, że w uczelnianej gazecie nie ma miejsca na prezentowanie poglądów, powinna służyć wyłącznie informacji, która powinna być podana w atrakcyjnej, nawet nieco dowcipnej formie. Jeśli nie ma być debaty na uniwersytecie, to gdzie, na Boga? Kolejna sprawa to obsada personalna i warunki finansowe. Pamiętam, gdy na jednym ze zjazdów redaktorów akademickich w połowie lat dziewięćdziesiątych, ktoś wziął do ręki gazetę redagowaną przez profesora UMCS społecznie, bez żadnej, nawet najmniejszej rekompensaty finansowej za poniesiony trud, i powiedział: „Gdyby ktoś mi robił tak świetną gazetę zupełnie za darmo, to nie widziałbym powodu, aby to zmieniać”. Rektorzy w większości nie widzą powodów, aby poprawiać warunki pracy i płacy redaktorom, chyba że zmienia się ekipa rektorska, a wraz z nią redakcja. Na ostatnim zjeździe padło nawet takie zabawne stwierdzenie, że pracownicy na uczelni dzielą się na ludzi (to profesorowie i doktorzy habilitowani, czyli tzw. samodzielni pracownicy naukowi, a także najważniejsze osoby z administracji – kanclerz, kwestor…), podludzi (pozostali pracownicy naukowi) i sprzęt (cała reszta). Redaktorzy akademiccy to sprzęt, który można w każdej chwili zastąpić nowym, a stary przeznaczyć do likwidacji lub przesunąć do innego działu. Sęk w tym, że sprzętu nie można upokorzyć.

  3. anna.gibasiewcz@gmail.com' Anna pisze:

    Myślę, że zawód redaktora, dziennikarza ma wiele z profesji tak zwanej wolnej, a powszechnie wiadomo, że wykonywanie właśnie wolnych zawodów związane jest z dużym ryzykiem na wielu płaszczyznach. Dobrze jest, gdy przełożeni potrafią zachować obiektywizm i uchronić się przed nepotyzmem, co w praktyce nie zawsze wychodzi tak, jak powinno, a to z kolei rodzi koleje problemy i wiele nieporozumień. Wtedy pozostaje wewnętrzna satysfakcja, że swoje obowiązki wykonywało się profesjonalnie, z zaangażowaniem i sercem, a wartość zawartych w środowisku serdecznych relacji, może czasami przyjaźni, jest nieoceniona. Wszystkie te „niewycenione” aspekty mogą być siłą napędową do robienia kolejnych, ciekawych rzeczy i otwierania nowych „życiowych okien”.

  4. muszal3@hoga.pl' m.k.charzyński pisze:

    Krótkie informacje publikowane w serwisie www nie zastąpią rzetelnej rozbudowanej publicystyki, wezwania do debaty a nawet do sporu naukowego. Środowiska akademickie są szczególnie wezwane do prowadzania takich debat. Biegunka na jaką cierpią główne polskie media powoduje że to tam-w prasie akademickiej jest dziś miejsce na prawdziwą debatę-miejsce spotkania np.polityków społecznych, demografów, psychologów, ekonomistów o programie 500 plus. To miejsce dyskusji o tym jak mają wyglądać nasze szkoły a przez to i uczelnie za 5, 10 czy 25 lat. O mieście przyszłości. O granicy badań, o granicy prywatności czy wreszcie o granicy poznania.

  5. muszal3@hoga.pl' m.k.charzyński pisze:

    A co z kampaniami wyborczymi?Samo show czy debata? Rektor z przypadku czy budujący racjonalną większość? Przedstawienia i awantury a potem prokuratura jak przed laty w Krakowie? Dobre żywe czasopismo uczelniane w tym pomoże.

  6. zary@interia.pl' P.Zarychta pisze:

    Dziękuję za kolejny ciekawy tekst,
    tym razem z naszego akademickiego podwórka, z szerszą refleksją na temat roli prasy akademickiej dziś. Nie wiem, jak jest gdzie indziej, nasza „Alma Mater” od lat utrzymuje wysoki poziom edytorski i merytoryczny, pozostaje jednak czasopismem wewnętrznym i raczej dokumentującym życie uczelni i uczonych. Jeśli czegoś brakuje, a piszę to w perspektywie szerszej niż tylko AM, to włączenia się czasopism akademickich w krytyczną dyskusję z propozycjami MNiSW w związku Ustawa 2.0. Fakt, że trudno dyskutować z czymś, czego jeszcze nikt nie widział, a i rytm wydawniczy jest zwykle dużo wolniejszy niż kolejne fale kontrowersji na ten temat, niemniej jednak włączenie się w kierunkowe rozważania, nawet spory, nikomu by nie zaszkodziło. Milczenie, choć mogłoby się zdawać, że zapewnia apolitycznośc, jest też aktem na wskroś politycznym.

  7. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i ciekawą dyskusję, choć wydawało się, że tekst może zainteresować niewiele szersze grono niż osoby związane ze środowiskiem akademickim. Wzruszyło mnie wzruszenie pani Katarzyny Jarkiewicz, której uwagi, choć dotyczą jej macierzystej uczelni, możną śmiało rozszerzyć na większość szkół wyższych, zwłaszcza te, w których pisze o niedocenieniu integracyjnej roli pisma przez władze rektorskie. W podobnym duchu pisała moja siostra, wspominając sprzeciw rektora, gdy redaktor czasopisma próbował uczynić z niego forum wymiany poglądów. Pamiętam dobrze te sytuację, choć przydarzyła się na uczelni, na której nie pracowałyśmy. My nawet tego nie próbowałyśmy, przewidując reakcję naszych przełożonych. Pani Anna pisze, że redaktor akademicki to wolny zawód. Pozornie, bowiem pracuje on na etacie administracyjnym ze wszystkimi związanymi z tym restrykcjami, a „wolność” może realizować, pracując bez ograniczeń także poza godzinami pracy, co zresztą na ogół jest niezbędne. Choć dodatkowo nie wynagradzane. A że nikt tego nie docenia? Cóż, taka praca. Gorzej, że brak zrozumienia jakże często prowadzi do likwidacji czasopism i przenoszenia ich wyłącznie do Internetu. Twardym argumentem za takim rozwiązaniem wysuwanym niejednokrotnie są oszczędności. I nic nie przeszkadza, że w zderzeniu z faktami jest to argument chybiony, skoro przemawia do wyobraźni pracowników. Pan Michał Charzyński chciałby, aby czasopisma akademickie wykorzystać do debaty na najważniejsze problemy nurtujące polskie społeczeństwo, by na ich łamach oddać głos demografom, psychologom, politykom, pisać tam o tym, jak mają wyglądać szkoły i uczelnie, o granicy badań, prywatności czy wreszcie o granicach poznania. Te potrzeby realizuje portal https://wszystkoconajwazniejsze.pl/ który notabene po prawie czterech latach funkcjonowania wyłącznie w Internecie zaczął się ukazywać także w papierowej wersji. Dziś właśnie dostałam pocztą swój autorski egzemplarz.

Skomentuj Katarzyna Jarkiewicz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *