Coraz mniej musimy się wysilać – pralka sama pierze, odświeża na sucho, suszarka suszy, zmywarka zmywa, ba, nawet odkurzacz sam odkurza i czyści na mokro dywany. W kuchni coraz doskonalsze roboty wyręczają we wszystkich czynnościach, a w sklepach półprodukty, które umożliwiają wszystko przyrządzić łatwo i przyjemnie. Nawet domowe, duże przyjęcia coraz częściej załatwiają za nas firmy cateringowe, a mimo to stale zwiększa się liczba ludzi, którzy jadają poza domem. A domy i mieszkania projektują i urządzają firmy aranżujące wnętrza i ogrody. Już są pierwsze samochody, które poruszają się bez kierowcy. Można powiedzieć, że coraz mniej wysiłku wymaga codzienne życie.
Pamiętam jeszcze czasy, gdy prało się ręcznie, wyżymało, maglowało. Ileż to wysiłku było trzeba, aby wyprać, nakrochmalić i wyprasować pościel. Podłogi trzeba było pastować i froterować, dywany się trzepało, bo nie było odkurzaczy, a lodówka była luksusem. Życie na co dzień wymagało ogromnego wysiłku.
Dziś, aby zachować kondycję uprawia się jogging, chodzi się na siłownię, fitness, basen. Modny jest nordic walking i inne sporty. I bardzo dobrze, taki wysiłek jest przyjemnością i zapewnia zdrowie oraz dobrą kondycję. Bo brak wysiłku rozleniwia.
Dzieci też od małego zachęca się do uprawiania sportów, ale od każdego innego wysiłku są maksymalnie chronione. Zawożone i przywożone ze szkoły, wożone na przeróżne zajęcia, które mają w sposób łatwy i przyjemny, a przede wszystkim bez wysiłku wzbogacić wiedzę i umiejętności. Nauka ma być zabawą, nauczanie poprzez zabawę. Wszystko musi być atrakcyjne, inaczej jest nudne.
Już moja siostra poruszała temat zadań domowych w tekście „Rzecznik wykazuje specjalną troskę” [LINK], bo nie tylko rodzice, ale i rzecznik praw dziecka domagał się ograniczenia albo wręcz likwidacji zadań domowych. Zresztą jakże często rodzice wyręczają dzieci przy tych czynnościach i odrabiają zadane prace za swoje pociechy.
Dzieciom zapewnia się atrakcje, do minimum ogranicza ich obowiązki wobec domu. Aby się nie przemęczały, aby ograniczyć im wysiłek.
Tymczasem przyzwyczajenie do wysiłku od małego jest bardzo ważne. Bez tego nie będzie żadnego sukcesu, nawet przy wybitnych zdolnościach i wyjątkowym talencie. Talenty trzeba pomnażać, bo bez pracy zostaną zmarnowane – mawiał Albert Einstein. Choć zazwyczaj, gdy przyglądamy się sukcesom sportowym naszych ulubieńców, nie myślimy o tym, ile trudu, wysiłku i rezygnacji ze swobodnego dysponowania czasem wymaga taka kariera. Podobnie jest zresztą z twórcami, naukowcami czy muzykami. Wydaje się, że to przychodzi samo, a tymczasem, jak uważał Michał Anioł, to, co się w największym wysiłku tworzy, wygląda tak, jakby powstało szybko, prawie bez wysiłku, z zupełną łatwością, na przekór prawdzie.
Skutecznie, z troską o dobro wspólne, uprawiana polityka, to też ogromny trud, wysiłek i odpowiedzialność. Tyle krzyku podniosło się w sprawie nagród, o których pisała moja siostra w tekście „Nagrody dla ministrów” [LINK], a ciekawa jestem, czy ci wszyscy zawistnicy chcieliby takiego życia bez prywatności, w ciągłej dyspozycji i z taką odpowiedzialnością, jakie prowadzą politycy. No i za takie pieniądze. Bo to trud, wysiłek, brak czasu dla rodziny, stałe narażanie się na ostrzał krytyki i zero pewności na przyszłość.
Wysiłku wymagają także relacje międzyludzkie, przyjaźnie, kontakty towarzyskie. Ci, którzy mają liczne grono przyjaciół, zazwyczaj o nich dbają, spotykają się. Mówi się, że dobro wraca, więc tu tak jest także.
Przy okazji przypominam kolejny tekst mojej siostry „O przyjaźni słów kilka” [LINK]
Wysiłku wymaga wychowanie dzieci. To dostatnia i hedonistyczna Europa najbardziej odczuwa katastrofę demograficzną. Nie z powodu braku środków na wychowanie dzieci, ale z nawyków i przyzwyczajeń do wygodnego życia. W Polsce ponad 50 proc. rodzin z dziećmi wychowuje tylko jednego potomka. Wzrasta natomiast liczba małżeństw i związków bezdzietnych i to nie tylko z powodów bezpłodności, ale świadomego wyboru. Nie chcą mieć dzieci, bo dzieci to kłopot, ograniczenia i wysiłek przez wiele lat. Ograniczenie możliwości korzystania z uroków życia, wyjazdów, kariery. Dlatego wszelkie środki finansowe przekazywane rodzinom w ramach programów pronatalistycznych przynoszą tylko częściowe efekty, nie są bowiem receptą na przełamanie niechęci do ograniczeń, jakie stwarza urodzenie i wychowanie dziecka. Ale ten wysiłek się opłaca, refleksja zazwyczaj przychodzi zbyt późno, gdy już nie czas na rodzenie dzieci.
Trudu i wysiłku wymaga też pielęgnowanie uczuć między małżonkami – nawet wielka miłość, związana z zakochaniem powoli stygnie, a resztę trzeba wypracować. Podziwiamy zgodne, wieloletnie, kochające się małżeństwa, ale nie myślimy zazwyczaj o tym, że oni to swoim wysiłkiem osiągnęli, dotarli się, z czegoś swojego na rzecz drugiej strony rezygnowali. To nie przychodzi samo.
Wysiłek w życiu przynosi dobre owoce.
Małgorzata Wanke-Jakubowska
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.
Dziękuję za ten ważny tekst. Żyjemy w kulturze ułatwiania absolutnie wszystkiego, co dla samej kultury jest zabójcze. Prosty przykład: coraz więcej osób „nie czuje atmosfery świąt” – nie czuje atmosfery niczego. Komercjalizacja jest tylko połowicznym wytłumaczeniem, bo atmosferę za każdym razem tworzy wysiłek. Trudniej poczuć atmosferę zamawiając gotowe jedzenie z restauracji lub spędzając święta w hotelu. Współczesne ułatwianie zbyt często jest zwykłą likwidacją i trzeba uważnie oddzielać jedno od drugiego, żeby przy okazji ułatwiania nie „załatwić” tego co ważne: Kultury.
Jestesmy po prostu glupi. Tkwimy caly czas w swiecie, gdy praca fizyczna byla ciezka i malo platna. W dodatku miala bardzo niski status.
Swiat sie zmienil – pracy sensu stricte fizycznej jest duzo mniej, a jesli jest, wymaga kwalifikacji. Informatyk siedzacy przed ekranem przez 10 godzin jest wykonczony fizycznie i psychicznie, w dodatku muszacy przedzierac sie samochodem przez miejskie korki.
Mimo roznych aparatow, wcale nie mamy dla siebie i rodziny wiecej czasu niz kiedys. Raczej przeciwnie. Przemysl wpycha nam rozne niepotrzebne gadzety, bo tak sie ta cala gospodarka kreci. Na te gadzety trzeba zarobic. Wiec zasuwamy. Nasza wlasna glupota i proznosc.
Zauwazylem ciekawa rzecz w USA. Amerykanie czesto sa bardzo otyli. Duzo i niewlasciwie jedza, i malo sie ruszaja. Ale nie w Nowym Yorku. Tam jest duzo wiecej szczuplych ludzi. Wiecie dlaczego? Bo samochodem sie nie da dojechac do pracy. jedzie sie metrem czy autobusem. A potem jednak trzeba przejsc kawalek. Wiec Nowojorczycy chodza duzo wiecej, niz inni. Codziennie.
Jest niebezpieczeństwo, że w przypadku osiągnięcia sukcesu, dobrobytu wszystko będziemy przypisywać sobie. Mądrzy ludzie zachowują pokorę wobec siebie, widzą potrzeby drugich.
” Gdyby każdy miał to samo, to nikt nikomu nie byłby potrzebny gdyż wszyscy byliby tacy sami, identyczni, jednojacy. Nikt by się nie różnił od nikogo. Wszędzie byliby ci sami choć inni ludzie. Nie byłoby sensu życia. Życie nie miałoby barw. Ludzie powinni się różnić.” (cytat z internetu)
Nikt nie jest samotna wyspą, dlatego powinniśmy zdobywać się codziennie na wysiłek, aby zbliżać się do innych.
Nie zawsze potrzeba dużo, czasem uśmiech; inny razem rozmowa, ale jeśli potrzeba i jest to możliwe, to poświęcić
więcej czasu dla potrzebującego. Bez wysiłku nie osiągamy nic, a to co dostajemy „za darmo”, tego nie doceniamy.
Pewnie mamy w sobie zakodowane wspomnienie raju, gdzie wysiłek nie istniał, więc na tym padole wysilamy się, żeby się nie wysilać. Dopiero gdy tęsknota za powrotem do raju stanie się silniejsza od pragnienia uczynienia sobie raju na ziemi, podejmujemy wysiłek zbudowania drogi powrotnej.
Jest też druga strona medalu. Jeśli kobiety, zwykle w Polsce pracujące też poza domem, muszą spędzać popołudniami mnóstwo czasu jeszcze na przygotowywanie świąt, gdzie np. teściowa krytykuje skład sosu, a szwagier rozsiada się w fotelu przed telewizorem i chce kawy z ciastem (autentyczne wspomnienia koleżanki), to nic dziwnego, że chcą zamówić część jedzenia przez catering, a potem usiąść z najbliższymi do wigilijnej kolacji czy wielkanocnego śniadania, w świąteczne dni iść do kościoła i na spacer, porozmawiać, poczytać książki, obejrzeć pamiątkowe zdjęcia czy mądre filmy. Czy najważniejsza jest idea „zastaw się, a postaw się?” czy spotkanie z nieraz długo niewidzianymi bliskimi?
Dobrze, że napisała Pani ten felieton. Żyjemy w oświeceniowych oparach, które powodują, że wszystko ma być „proste i bez wysiłku” (to tytuł lekcji języka angielskiego, emitowanych dawno temu, w jednej z rozgłośni radiowych). W efekcie dzieci, zamiast treningu cnót, uczenia się wysiłku, konsekwencji, odporności w trudnych sytuacjach, otrzymują zafałszowany obraz świata, w którym jakakolwiek przeciwność ma być pokonana dzięki maszynom, cudownym lekom, ale nie wysiłkowi i cnocie wytrwałości. Chyba efektem tego zafałszowania jest opisywane już przez specjalistów „pokolenie śnieżynek”. Dopóki to się nie zmieni, nasza cywilizacja będzie w odwrocie.
Zastanawia mnie także wielka popularność Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Trzeba przejść w jedną noc, często w śnieżycy i zawiei, w zimnie, około 40 kilometrów. I zgłasza się do udziału tysiące osób w różnym wieku, a EDK, inicjatywa ks. Stryczka, została przeszczepiona także do wielu innych krajów. Zastanawia, czy nie jest to, poza pragnieniem pogłębienia wiary, także poszukiwanie prawdziwego obrazu życia?
Bardzo potrzebny tekst, dla każdego przedziału wiekowego. Praca, wysiłek, obowiązek – tłumaczę dzieciom znaczenie tych słów i wyjaśniam potrzebę życia opartego na rozwijaniu talentów. Dziecko rozumie (na chwilę☺ w momencie sukcesu – satysfakcja z opanowania nowej umiejętności, piękny gol.
Pamiętam kwestię S.C. Lewisa (granego przez A. Hopkinsa): jesteśmy bezkształtnymi kawałkami drewna, z których Bóg tworzy piękne kształty. Jeden warunek: jeśli zgodzimy się na trud dnia codziennego.
Satysfakcja tkwi w wysiłku, nie w osiągnięciu celu. Pełny wysiłek, to pełne zwycięstwo – te słowa Mahatmay Gandhiego to sedno sprawy poruszonej w tym tekście. Unikając wysiłku, dążąc do maksymalnego ułatwienia sobie codziennego życia odbieramy sobie jednocześnie rzecz bardzo cenną – satysfakcję. Gdy wychowując dzieci, nie przyuczamy ich do wysiłku, do wyrzeczeń odbieramy im w przyszłości szanse nie tylko na osiąganie sukcesów, ale także na satysfakcję. Nie mogą być w pełni szczęśliwi ludzie, którzy nie potrafią zdobyć się na wysiłek, unikają trudu, chcą żyć łatwo i przyjemnie. Nie żyją wówczas w pełni i mogą być też w pełni szczęśliwi. Paradoksem jest to, że rodzice z miłości do dzieci, pozbawiają ich tego, co życiu nadaje smak i sens – zdolności do wysiłku.
Czas jest pojeciem względnym:) O dziwo gdy czynności wymagaly wiecej nakładu pracy czasu mielismy więcej:) Dzis mimo wielu udogodnień czesto słyszę narzekania na brak czasu.Gdy uswiadomimy sobie ze zycie biegnie jak maratończyk moze lepiej wykorzystamy czas zaoszczędzony dzięki wszystkim cudom naszego wieku.Pamietam moje pierwsze zarobione pieniądze. Malowane ręcznie sukienki wymagaly precyzji i cierpliwości. Pieniądze , ktore za nie otrzymałam a bylo to 300 dolarów czyli na owczesne czasy (lata 80) spora kwota czekaly blisko rok „na wydanie”:)
Większość tu komentujących pań chyba świetnie by się odnalazło w czasach wczesnego kapitalizmy (albo w wielu krajach dzisiejszej Azji) – dzieci w pracy od małego, te to dopiero nie mogą narzekać na brak wysiłku…
No i stwierdzenie, że Ekstremalna Droga Krzyżowa to poszukiwanie prawdziwego obrazu życia…
Chyba pan zbyt dosłownie interpretuje mój wpis. Dzieci rozpoczynają swój wysiłek w wieku 6-7 lat w szkole, nie w fabrykach. I tam stopniowo i zgodnie z rozwojem powinny być uczone wysiłku, konsekwencji, pokonywania trudności. Żeby przygotować je dobrze do dorosłości. I to miałam na myśli. Czy tak się dzieje? – To temat na odrębną rozmowę, ale zastanawia jakie są cechy „pokolenia śnieżynek”, jakie cnoty je charakteryzują. A co do Drogi Krzyżowej – to tylko przypuszczenie, żadnych „twardych danych” nie ma. Pozdrawiam.
Matematyka jest ekscytująca. Nauka ręcznego mnożenia i dzielenia w szkole podstawowej jest interesującym wyzwaniem. Jednak gdybym miał to robić przez całe życie jak „komputery w spódnicach” w filmie „Hidden figures”, nawet gdyby to była posada w NASA – dziękuję bardzo 🙂
Maszyny, komputery, roboty wyręczają nas we wszystkich nudnych czynnościach i bardzo dobrze, bo mamy czas na ciekawsze zajęcia, choć jest tego pewien koszt.
Z dzieciństwa pamiętam wykopki. Samo zbieranie kartofli jest raczej żmudne – coś jak liczenie w słupkach 😉 To co zapamiętałem to wspólnota. Czasem nawet 4 pokolenia pracowały razem: najstarsi pilnowali najmłodszych, starsi uczyli(strofowali) młodszych, były żarty, ognisko, pieczenie kartofli… to była frajda. Dzisiaj wykonujemy coraz bardziej skomplikowane czynności w pracy i trudno, żeby dzieci pomagając rodzicom uczyły się przy okazji księgowości, programowania itp. Ciężko nawet ze znajomymi porozmawiać o pracy, bo każdy jest specjalistą w swojej wąskiej dziedzinie.
To, czego staram się nauczyć moje dzieci, to relacja wysiłek – satysfakcja. Nie jesteśmy roślinami, żeby samo zażywanie kąpieli słonecznych mogło przynieść plon stokrotny 😉 Wysiłek jest konieczny, żeby się nauczyć czytać, pisać, liczyć, grać na instrumencie, mieć czysto w pokoju, jeździć na nartach, chodzić po górach…
Wysiłek jest dobry. Wie to nawet nasz organizm nagradzając hojnie endorfinami 🙂 Osobiście lubię nieskomplikowane prace fizyczne. Kosząc trawnik przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły do projektowanych systemów 😉 A jeszcze na koniec widać, że człowiek zrobił coś konkretnego – nie to, co na biurku…
Na koniec powtórzę za autorką „wysiłek przynosi dobre owoce”, pamiętając jednak stare piłkarskie przysłowie, że „na boisku lepiej mądrze stać, niż głupio biegać” 🙂 Bo wysiłek jest środkiem, a nie celem samym w sobie, jak słusznie zauważył Pan Jurek.
Mariusz, ty na serio? Jaki to modelowy przykład politycznego przydupasa, który nigdy nie „zhańbił” się normalną pracą… W młodości znany był z bycia radnym i etatów w biurach poselskich czy u wojewody. Później poszedł „w posły”…
Nie cierpię „z zawodu” polityków. To zwykłe cwaniactwo jest. Tak na poważnie mam w rodzinie osoby, takich zwykłych rolników, którym za ten tryb życia, pracowitość po to by ich dzieci miały dobre wykształcenie, rachunek wystawia starość. Nie ma lekko, każda część naszego organizmu się zużywa. Zawodowi sportowcy wiele mogą o tym powiedzieć. Dzieci wspaniałe sobie radzą (tak, też nie miały w dzieciństwie wakacji) .
Tytanicnzny wysilek i praca 24 h na dobę to opiekunowie osob niepelnosprawnych i upośledzonych. Dodam jeszcze morze cierpliwosci i bezgraniczną empatię. Pan Partyk może sie realizowac zawodowo tylko dzieki pomocy żony:)
Dziękuję wszystkim Czytelnikom za pochwałę wysiłku i cenne refleksje zawarte we wpisanych tu komentarzach. Są świetnym uzupełnieniem do tekstu, bo w zasadzie nie było polemiki, tylko kolejne, trafne uzasadnienie celowości wysiłku. Podkreślano jednakże, że wysiłek nie jest celem, a tylko środkiem do osiągania celów, satysfakcji i szczęścia w życiu. Nie obyło się bez odniesień do polityki, choć tekst nie był polityczny. Ale to tylko margines wielowątkowej, mądrej pogłębionej dyskusji.
Za odniesienie do polityka przepraszam. Tu dla porównania polecam jako przykład Heinricha Schliemanna. Pomijając nawet odkrycie ruin Troi podziw budzi ile ten samouk języków się nauczył. Ile pracy w to włożył? Jak wielu z nas dziś tak potrafi? Podziw.
Wracam do wcześniejszego mojego komentarza. Ważna jest motywacja i dobry cel, któremu nasz wysiłek ma służyć.
Nie zawsze osiągniemy sukces, ale warto próbować; jak pacjent z „Lotu nad kukułczym gniazdem”.
Nie wyszło, ale próbowałem; a swoją próbą dał zachętę do działania innych.
Dziękuję za ten ważny tekst. Żyjemy w kulturze ułatwiania absolutnie wszystkiego, co dla samej kultury jest zabójcze. Prosty przykład: coraz więcej osób „nie czuje atmosfery świąt” – nie czuje atmosfery niczego. Komercjalizacja jest tylko połowicznym wytłumaczeniem, bo atmosferę za każdym razem tworzy wysiłek. Trudniej poczuć atmosferę zamawiając gotowe jedzenie z restauracji lub spędzając święta w hotelu. Współczesne ułatwianie zbyt często jest zwykłą likwidacją i trzeba uważnie oddzielać jedno od drugiego, żeby przy okazji ułatwiania nie „załatwić” tego co ważne: Kultury.
Jestesmy po prostu glupi. Tkwimy caly czas w swiecie, gdy praca fizyczna byla ciezka i malo platna. W dodatku miala bardzo niski status.
Swiat sie zmienil – pracy sensu stricte fizycznej jest duzo mniej, a jesli jest, wymaga kwalifikacji. Informatyk siedzacy przed ekranem przez 10 godzin jest wykonczony fizycznie i psychicznie, w dodatku muszacy przedzierac sie samochodem przez miejskie korki.
Mimo roznych aparatow, wcale nie mamy dla siebie i rodziny wiecej czasu niz kiedys. Raczej przeciwnie. Przemysl wpycha nam rozne niepotrzebne gadzety, bo tak sie ta cala gospodarka kreci. Na te gadzety trzeba zarobic. Wiec zasuwamy. Nasza wlasna glupota i proznosc.
Zauwazylem ciekawa rzecz w USA. Amerykanie czesto sa bardzo otyli. Duzo i niewlasciwie jedza, i malo sie ruszaja. Ale nie w Nowym Yorku. Tam jest duzo wiecej szczuplych ludzi. Wiecie dlaczego? Bo samochodem sie nie da dojechac do pracy. jedzie sie metrem czy autobusem. A potem jednak trzeba przejsc kawalek. Wiec Nowojorczycy chodza duzo wiecej, niz inni. Codziennie.
Jest niebezpieczeństwo, że w przypadku osiągnięcia sukcesu, dobrobytu wszystko będziemy przypisywać sobie. Mądrzy ludzie zachowują pokorę wobec siebie, widzą potrzeby drugich.
” Gdyby każdy miał to samo, to nikt nikomu nie byłby potrzebny gdyż wszyscy byliby tacy sami, identyczni, jednojacy. Nikt by się nie różnił od nikogo. Wszędzie byliby ci sami choć inni ludzie. Nie byłoby sensu życia. Życie nie miałoby barw. Ludzie powinni się różnić.” (cytat z internetu)
Nikt nie jest samotna wyspą, dlatego powinniśmy zdobywać się codziennie na wysiłek, aby zbliżać się do innych.
Nie zawsze potrzeba dużo, czasem uśmiech; inny razem rozmowa, ale jeśli potrzeba i jest to możliwe, to poświęcić
więcej czasu dla potrzebującego. Bez wysiłku nie osiągamy nic, a to co dostajemy „za darmo”, tego nie doceniamy.
Pewnie mamy w sobie zakodowane wspomnienie raju, gdzie wysiłek nie istniał, więc na tym padole wysilamy się, żeby się nie wysilać. Dopiero gdy tęsknota za powrotem do raju stanie się silniejsza od pragnienia uczynienia sobie raju na ziemi, podejmujemy wysiłek zbudowania drogi powrotnej.
Jest też druga strona medalu. Jeśli kobiety, zwykle w Polsce pracujące też poza domem, muszą spędzać popołudniami mnóstwo czasu jeszcze na przygotowywanie świąt, gdzie np. teściowa krytykuje skład sosu, a szwagier rozsiada się w fotelu przed telewizorem i chce kawy z ciastem (autentyczne wspomnienia koleżanki), to nic dziwnego, że chcą zamówić część jedzenia przez catering, a potem usiąść z najbliższymi do wigilijnej kolacji czy wielkanocnego śniadania, w świąteczne dni iść do kościoła i na spacer, porozmawiać, poczytać książki, obejrzeć pamiątkowe zdjęcia czy mądre filmy. Czy najważniejsza jest idea „zastaw się, a postaw się?” czy spotkanie z nieraz długo niewidzianymi bliskimi?
Dobrze, że napisała Pani ten felieton. Żyjemy w oświeceniowych oparach, które powodują, że wszystko ma być „proste i bez wysiłku” (to tytuł lekcji języka angielskiego, emitowanych dawno temu, w jednej z rozgłośni radiowych). W efekcie dzieci, zamiast treningu cnót, uczenia się wysiłku, konsekwencji, odporności w trudnych sytuacjach, otrzymują zafałszowany obraz świata, w którym jakakolwiek przeciwność ma być pokonana dzięki maszynom, cudownym lekom, ale nie wysiłkowi i cnocie wytrwałości. Chyba efektem tego zafałszowania jest opisywane już przez specjalistów „pokolenie śnieżynek”. Dopóki to się nie zmieni, nasza cywilizacja będzie w odwrocie.
Zastanawia mnie także wielka popularność Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Trzeba przejść w jedną noc, często w śnieżycy i zawiei, w zimnie, około 40 kilometrów. I zgłasza się do udziału tysiące osób w różnym wieku, a EDK, inicjatywa ks. Stryczka, została przeszczepiona także do wielu innych krajów. Zastanawia, czy nie jest to, poza pragnieniem pogłębienia wiary, także poszukiwanie prawdziwego obrazu życia?
Bardzo potrzebny tekst, dla każdego przedziału wiekowego. Praca, wysiłek, obowiązek – tłumaczę dzieciom znaczenie tych słów i wyjaśniam potrzebę życia opartego na rozwijaniu talentów. Dziecko rozumie (na chwilę☺ w momencie sukcesu – satysfakcja z opanowania nowej umiejętności, piękny gol.
Pamiętam kwestię S.C. Lewisa (granego przez A. Hopkinsa): jesteśmy bezkształtnymi kawałkami drewna, z których Bóg tworzy piękne kształty. Jeden warunek: jeśli zgodzimy się na trud dnia codziennego.
Satysfakcja tkwi w wysiłku, nie w osiągnięciu celu. Pełny wysiłek, to pełne zwycięstwo – te słowa Mahatmay Gandhiego to sedno sprawy poruszonej w tym tekście. Unikając wysiłku, dążąc do maksymalnego ułatwienia sobie codziennego życia odbieramy sobie jednocześnie rzecz bardzo cenną – satysfakcję. Gdy wychowując dzieci, nie przyuczamy ich do wysiłku, do wyrzeczeń odbieramy im w przyszłości szanse nie tylko na osiąganie sukcesów, ale także na satysfakcję. Nie mogą być w pełni szczęśliwi ludzie, którzy nie potrafią zdobyć się na wysiłek, unikają trudu, chcą żyć łatwo i przyjemnie. Nie żyją wówczas w pełni i mogą być też w pełni szczęśliwi. Paradoksem jest to, że rodzice z miłości do dzieci, pozbawiają ich tego, co życiu nadaje smak i sens – zdolności do wysiłku.
Czas jest pojeciem względnym:) O dziwo gdy czynności wymagaly wiecej nakładu pracy czasu mielismy więcej:) Dzis mimo wielu udogodnień czesto słyszę narzekania na brak czasu.Gdy uswiadomimy sobie ze zycie biegnie jak maratończyk moze lepiej wykorzystamy czas zaoszczędzony dzięki wszystkim cudom naszego wieku.Pamietam moje pierwsze zarobione pieniądze. Malowane ręcznie sukienki wymagaly precyzji i cierpliwości. Pieniądze , ktore za nie otrzymałam a bylo to 300 dolarów czyli na owczesne czasy (lata 80) spora kwota czekaly blisko rok „na wydanie”:)
Większość tu komentujących pań chyba świetnie by się odnalazło w czasach wczesnego kapitalizmy (albo w wielu krajach dzisiejszej Azji) – dzieci w pracy od małego, te to dopiero nie mogą narzekać na brak wysiłku…
No i stwierdzenie, że Ekstremalna Droga Krzyżowa to poszukiwanie prawdziwego obrazu życia…
Chyba pan zbyt dosłownie interpretuje mój wpis. Dzieci rozpoczynają swój wysiłek w wieku 6-7 lat w szkole, nie w fabrykach. I tam stopniowo i zgodnie z rozwojem powinny być uczone wysiłku, konsekwencji, pokonywania trudności. Żeby przygotować je dobrze do dorosłości. I to miałam na myśli. Czy tak się dzieje? – To temat na odrębną rozmowę, ale zastanawia jakie są cechy „pokolenia śnieżynek”, jakie cnoty je charakteryzują. A co do Drogi Krzyżowej – to tylko przypuszczenie, żadnych „twardych danych” nie ma. Pozdrawiam.
Wysiłek nie jest najważniejszy. Ważniejsza jest motywacja i cel działania.
Całkowita zgoda, najpierw trzeba wytyczyć cel, motywować do działania. Ale czy wysiłek da się uniknąć?
Matematyka jest ekscytująca. Nauka ręcznego mnożenia i dzielenia w szkole podstawowej jest interesującym wyzwaniem. Jednak gdybym miał to robić przez całe życie jak „komputery w spódnicach” w filmie „Hidden figures”, nawet gdyby to była posada w NASA – dziękuję bardzo 🙂
Maszyny, komputery, roboty wyręczają nas we wszystkich nudnych czynnościach i bardzo dobrze, bo mamy czas na ciekawsze zajęcia, choć jest tego pewien koszt.
Z dzieciństwa pamiętam wykopki. Samo zbieranie kartofli jest raczej żmudne – coś jak liczenie w słupkach 😉 To co zapamiętałem to wspólnota. Czasem nawet 4 pokolenia pracowały razem: najstarsi pilnowali najmłodszych, starsi uczyli(strofowali) młodszych, były żarty, ognisko, pieczenie kartofli… to była frajda. Dzisiaj wykonujemy coraz bardziej skomplikowane czynności w pracy i trudno, żeby dzieci pomagając rodzicom uczyły się przy okazji księgowości, programowania itp. Ciężko nawet ze znajomymi porozmawiać o pracy, bo każdy jest specjalistą w swojej wąskiej dziedzinie.
To, czego staram się nauczyć moje dzieci, to relacja wysiłek – satysfakcja. Nie jesteśmy roślinami, żeby samo zażywanie kąpieli słonecznych mogło przynieść plon stokrotny 😉 Wysiłek jest konieczny, żeby się nauczyć czytać, pisać, liczyć, grać na instrumencie, mieć czysto w pokoju, jeździć na nartach, chodzić po górach…
Wysiłek jest dobry. Wie to nawet nasz organizm nagradzając hojnie endorfinami 🙂 Osobiście lubię nieskomplikowane prace fizyczne. Kosząc trawnik przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły do projektowanych systemów 😉 A jeszcze na koniec widać, że człowiek zrobił coś konkretnego – nie to, co na biurku…
Na koniec powtórzę za autorką „wysiłek przynosi dobre owoce”, pamiętając jednak stare piłkarskie przysłowie, że „na boisku lepiej mądrze stać, niż głupio biegać” 🙂 Bo wysiłek jest środkiem, a nie celem samym w sobie, jak słusznie zauważył Pan Jurek.
Tu wspaniałym przykładem jest Pan Patryk Jaki. Tytaniczny wysiłek i ciężka praca by na rodzinę zarabiać.Młodzi powinii brać z niego przykład.
Mariusz, ty na serio? Jaki to modelowy przykład politycznego przydupasa, który nigdy nie „zhańbił” się normalną pracą… W młodości znany był z bycia radnym i etatów w biurach poselskich czy u wojewody. Później poszedł „w posły”…
Nie cierpię „z zawodu” polityków. To zwykłe cwaniactwo jest. Tak na poważnie mam w rodzinie osoby, takich zwykłych rolników, którym za ten tryb życia, pracowitość po to by ich dzieci miały dobre wykształcenie, rachunek wystawia starość. Nie ma lekko, każda część naszego organizmu się zużywa. Zawodowi sportowcy wiele mogą o tym powiedzieć. Dzieci wspaniałe sobie radzą (tak, też nie miały w dzieciństwie wakacji) .
Tytanicnzny wysilek i praca 24 h na dobę to opiekunowie osob niepelnosprawnych i upośledzonych. Dodam jeszcze morze cierpliwosci i bezgraniczną empatię. Pan Partyk może sie realizowac zawodowo tylko dzieki pomocy żony:)
Dziękuję wszystkim Czytelnikom za pochwałę wysiłku i cenne refleksje zawarte we wpisanych tu komentarzach. Są świetnym uzupełnieniem do tekstu, bo w zasadzie nie było polemiki, tylko kolejne, trafne uzasadnienie celowości wysiłku. Podkreślano jednakże, że wysiłek nie jest celem, a tylko środkiem do osiągania celów, satysfakcji i szczęścia w życiu. Nie obyło się bez odniesień do polityki, choć tekst nie był polityczny. Ale to tylko margines wielowątkowej, mądrej pogłębionej dyskusji.
Za odniesienie do polityka przepraszam. Tu dla porównania polecam jako przykład Heinricha Schliemanna. Pomijając nawet odkrycie ruin Troi podziw budzi ile ten samouk języków się nauczył. Ile pracy w to włożył? Jak wielu z nas dziś tak potrafi? Podziw.
Wracam do wcześniejszego mojego komentarza. Ważna jest motywacja i dobry cel, któremu nasz wysiłek ma służyć.
Nie zawsze osiągniemy sukces, ale warto próbować; jak pacjent z „Lotu nad kukułczym gniazdem”.
Nie wyszło, ale próbowałem; a swoją próbą dał zachętę do działania innych.