Testy zachęcają do nieuczenia

Szóstoklasista, któremu rok temu udzielałam korepetycji z matematyki, gdy zauważyłam, że rozwiązując testy na szkolnym sprawdzianie, po prostu zgaduje i zakreśla odpowiedzi na chybił trafił, nie próbował mnie przekonywać, że jest inaczej. Podzielił się nawet pewnym spostrzeżeniem, które nazwałam potem na własny użytek regułą jego imienia. Twierdził bowiem, że gdy na sprawdzianie w każdym zadaniu konsekwentnie będzie zakreślał odpowiedź „b”, dostanie co najmniej trójkę. Po co w takim razie się uczyć?

Reguła ta może nie zawsze sprawdza się w tym sensie, że jej stosowanie nie zawsze zapewnia pozytywną ocenę, ale świadomość, że można rozwiązywać sprawdzian zakreślając odpowiedzi na chybił trafił, jest mocno zakorzeniona w świadomości uczniów. Przekonałam się o tym niedawno przeglądając sprawdzian ósmoklasisty, który przygotowuje się do testu kompetencyjnego na zakończenie roku. Sprawdzian, który ów ósmoklasista napisał na jedynkę, nie stosując wspomnianej wyżej reguły zakreślania zawsze odpowiedzi „b”, dotyczył działań na pierwiastkach. Nie potrafiłam zrozumieć, czym kierował się uczeń, odpowiadając tak, jak to zrobił, ale po rozmowie z nim zorientowałam się, że w ogóle nie wie, co to jest pierwiastek, nie tylko nie ma pojęcia o działaniach czy wyłączaniu czynnika przez znak pierwiastka itp. Wystarczyła definicja pierwiastka i podanie podstawowych reguł dotyczących wykonywania działań, a wszystkie zadania rozwiązywał bezbłędnie. Gdyby sprawdzian nie był testem, z pewnością zajrzałby do podręcznika i poświęcił kwadrans, bo więcej nie potrzebował, na zapoznanie się z podstawowymi definicjami i regułami. Ale po co się uczyć, jak sprawdzian składa się tylko z zadań tzw. zamkniętych i może się udać go rozwiązać na pozytywną ocenę na zasadzie zakreślania przypadkowych odpowiedzi? Jak nikt nie zmusza, to w takim razie po co?

Tym są testy. Rozleniwiają i to od małego.

Dziecko, gdy samo pisze, nie tylko musi pomyśleć, pisząc zapamiętuje, utrwala materiał. A obecnie zeszyty do ćwiczeń ułatwiają wszystko, pisać nie trzeba, rysować figur geometrycznych też, wszystko jest gotowe, trzeba tylko coś zakreślić.

Aż prosi się, żeby to robić, nie uruchamiając myślenia i zapamiętywania. A nauczyciel nie zmusza, ani nawet nie nakłania do myślenia, uczy poprawnego rozwiązywania testów, bo z tego jest rozliczany. Nie sprawdza jak poszczególni uczniowie zrozumieli temat, bo to w świetle sprawnego rozwiązywania testów wydaje się nieprzydatne. Dlatego zupełnie niezauważone mógł przejść fakt, że mój ósmoklasista z korepetycji w ogóle nie wiedział co to jest pierwiastek. Pewnie w toku przygotowania do egzaminu ósmoklasisty jeszcze niejedno się okaże, bo nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić co uczeń naprawdę wie i rozumie. Może zawsze stosować regułę konsekwentnego zakreślania odpowiedzi „b”, dostawać pewną trójkę i nie znać w ogóle materiału ani tym bardziej go rozumieć.

Dlatego zgłaszam postulat: Jak najszybciej należy znieść testowe egzaminy na wszystkich szczeblach edukacji matematycznej. Powiem nawet więcej, należy znieść testowe zadania w podręcznikach i zeszytach ćwiczeń, począwszy od klasy pierwszej. Najszybciej, jak się da.

Należałoby przywrócić też egzaminy ustne na zakończenie szkoły podstawowej i na maturze. To jest niezbędny element sprawdzania faktycznej wiedzy, a nie tej na chybił trafił.
Apeluję do Ministra Edukacji i Nauki, proszę zrobić to jak najszybciej. Kiedyś było hasło „Ratujmy maluchy ” – chodziło o zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, dziś wróciłabym do tego hasła, ale w innej, dużo ważniejszej sprawie – ratujmy dzieciaki przed testowym sprawdzaniem wiedzy, bo to zachęca do niemyślenia i nieuczenia się. Uratujmy dzieciaki przed matematycznym analfabetyzmem. Uratujmy całe pokolenie Polaków, które wejdzie w dorosłe życie, przed matematycznym wykluczeniem. Myślę, że jest na to najwyższy czas.

I jeszcze jedna ważna uwaga, aby zaliczyć test ósmoklasisty, wystarczy do niego przystąpić, nie ma określonej minimalnej liczby punktów, którą trzeba uzyskać, aby go zdać. Można nie rozwiązać żadnego zadania, albo przypadkowo poprawnie zakreślić odpowiedzi w dwóch lub trzech. Mierna na świadectwie i tak zdany, a właściwie niezdany, a tylko zaliczony test sprawia, że uczeń ląduje w klasie humanistycznej słabszego liceum. Z brakami sięgającymi pierwszych klas szkoły podstawowej. Ale wtedy znów tylko testy i testy, można z miernymi na świadectwie dotrwać do matury, a potem zdziwienie, że ponad 20 proc. ją oblewa. Bo na maturze trzeba już uzyskać 30 proc. punktów, aby ją zdać. Tu przypadkowe zakreślanie odpowiedzi w zadaniach zamkniętych już na ogół nie wystarcza. Ale i tak owe 30 punktów można uzyskać przez przypadek, bo duża część zadań to testy. A nuż sprawdzi się reguła zakreślania za każdym razem odpowiedzi „b”. Tak produkujemy matematycznych analfabetów ze świadectwem dojrzałości. Oni wybierają też studia na politechnice, a potem włosy stają na głowie matematykom, jak sprawdzają kolokwia, bo matematyczna niewiedza studentów sięga szkoły podstawowej.

Panie Ministrze, zwracam się do Przemysława Czarnka, czas na zmiany.

Od matematycznej edukacji młodych Polaków zależeć będzie za lat kilka innowacyjność polskiej gospodarki i pozycja naszej Ojczyzny na coraz bardziej wymagającym rynku. Nie ma zmiany w edukacji pilniejszej do przeprowadzenia niż  ta.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

4 komentarze

  1. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Trudno się nie zgodzić z tym wszystkim co Pani tu napisała. Testowe sprawdziany mają mnóstwo wad i jedną zaletę – są wygodne dla sprawdzających – i ta zaleta ma jak się okazuje coraz bardziej dominujące znaczenie. Nie postulowałbym całkowitego wykluczenia testów z systemu nauczania. Testy uczą radzenia sobie w sytuacji gdy do właściwego rozwiązania możemy dojść przez wykluczenie odpowiedzi błędnych lub mniej prawdopodobnych. Zdecydowanie jednak testy wyboru nie powinny być podstawową formą sprawdzania wiedzy.

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Ciekawa dyskusja na temat poruszony w tym artykule toczy się na Twitterze:

    Anna Makuch @annakmakuch
    Bardzo podoba mi się postulat, ale wobec standaryzowanego systemu ocen wątpię w skuteczność. Uczmy myślenia na lekcjach, zajęciach przez rozwijanie zainteresowania przedmiotem.

    AleksandraZ @ilka1903
    To dotyczy nie tylko dzieci, ale również nauczycieli. WSiP na swoich stronach publikuje gotowe testy i odpowiedzi dla nauczycieli. Wystarczy tylko wydrukować to w odpowiedniej ilości kopi. Mnóstwo nauczycieli, głownie młodszych, z tego korzysta.

    Ian Pasiasty @Andrzej1906
    Powstają jak grzyby po deszczu strony z rozwiązanymi zadaniami, które są w podręcznikach. Dostęp do internetu, wpisuje się książkę, stronę, zadanie i…. można przepisywać. To dramat dla kształtowania wiedzy.

    AleksandraZ @ilka1903
    Dokładnie tak jest. Nawet dzieciom lektur nie chce się czytać (a jest ich jak na lekarstwo, reszta to skróty w podręcznikach) i wysłuchują je na YouTube w przyspieszonym tempie! Nie mówiąc już o komórkach używanych na lekcjach. Rośnie pokolenie analfabetów.

    Ilona Darmach @ilonadarmach
    A humanistyczna? Tu dopiero testy to masakra.

    Dorota Kowalska @dorowska1
    Warto przeczytać.

    Janusz Fifielski #BabiesLivesMatter @JanuszFifielski
    Od dawna wiadomo, że testy ułatwiają sprawdzanie, ale niczego nie uczą

    I na Facebooku:
    Anna Maria Capik
    Dziękuję za artykuł. Powinien pojawić się na Librusie.

    Krystyna Szkutnik
    Reforma organizacyjna nastąpiła, ale programowa? Może strajkujący nauczyciele programowej nie chcą, bo to zbyt duże wyzwanie dla nich? I nie tylko o matematykę chodzi.

    Jerzy Strzelczyk
    Popieram, chociaż z uwagi na łatwość sprawdzania wyników, testy moga pomóc tym, którzy naprawdę chcą się czegoś nauczyć, a nie tylko przechytrzyć sprawdzających.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Weryfikacja wiedzy jest jednym z najważniejszych elementów w procesie nauczania. Wystarczy np. nie odpytywać z przerobionego materiału, a uczniowie przestają się uczyć.

    Testy i uczenie „pod testy” sprawiają, że uczniowie nie tylko gorzej przyswajają wiedzę, ale coraz częściej w ogóle niczego się nie uczą.

    Też mam korepetycje z matematyki i często widzę, że uczeń poprawnie zaznacza odpowiedź w testach ósmoklasisty, ale gdy proszę o wyjaśnienie i wyliczenie, to jest ono błędne.

    Mam lekcje z trójką licealistów (I, II i III klasa LO) i wszystkie zadania domowe oraz sprawdziany to NIE TESTY. Na lekcjach też nie ma zadań testowych. Jest to dla mnie optymistyczne, ale gdy się dowiaduję, że nauczyciel, sprawdzając kartkówkę, stawia zero punktów uczniowi, który poprawnie rozwiązał zadanie, tylko w ostatnich wyliczeniach zrobił rachunkowy błąd, to jestem oburzona. To zniechęca uczniów do matematyki, bo matematyka to nie rachunki, tylko myślenie i rozumowanie. Takie poprawianie zadań przez nauczyciela wynika albo z lenistwa (nie chce mu się prześledzić i ocenić rozwiązania, tylko sprawdza wynik), albo jest pokłosiem testowego sprawdzania wiedzy.

    I jeszcze jedna uwaga, testy są szkodliwe także w innych przedmiotach niż matematyka, oduczają formułowania wypowiedzi i uzasadniania stawianych tez, np. na lekcjach języka polskiego, historii, WOS czy innych. Testowe sprawdzanie wiedzy z języka obcego też nie nauczy posługiwania się tym językiem ani w mowie, ani w piśmie.

  4. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za dyskusję, toczącej się w większości na portalach społecznościowych, której uczestnicy zgadzali się ze mną, polecając mój tekst do czytania. Wskazano tylko jeden walor testów, a mianowicie fakt, że ułatwiają one sprawdzanie. Żadnego pozytywnego aspektu z punku widzenia uczniów i efektów nauczania. Mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za polską edukację mają tego świadomość. A może przeczytają mój tekst?

Skomentuj Maria WANKE-JERIE Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *