Telefon

„Nowo otwarta przychodnia zaprasza…” – niemal każdy poranek zaczyna się od dzwonka telefonu stacjonarnego, a po podniesieniu słuchawki słychać głos automatu, który przekazuje ten komunikat, zapraszając do odwiedzenia placówki, albo oferuje badania układu krążenia, słuchu,  prostaty, gęstości kości… czy radzi skorzystać z usług rehabilitacyjnych.

Jesteśmy wręcz bombardowani różnorodnymi ofertami dodatkowych świadczeń medycznych. Odkładanie słuchawki niewiele pomaga, telefon po paru minutach znów dzwoni. Trzeba przeczekać natrętną reklamę, tzn. ja tak robię. Ale nie wszyscy są na tyle odporni na reklamową perswazję.

Moja znajoma z Warszawy uwierzyła telefonicznemu marketingowi i zgłosiła się do „nowo otwartego Mazowieckiego Centrum Medycznego”. Zachęcona uprzejmą obsługą postanowiła skorzystać z usług – badania i zabiegów rehabilitacyjnych. Ale okazało się, że korzystanie z oferty Mazowieckiego Centrum Medycznego wymaga nie tylko zapisania się do przychodni, ale uiszczenia ryczałtowej opłaty za pięć lat z góry. Ponieważ nie miała takich pieniędzy, zaoferowano jej korzystny kredyt w banku Santander i dodatkowy bonus – upust w wysokości tysiąca złotych. Uprzejma pani odprowadziła moją znajomą do pobliskiego oddziału banku, wypełniła za nią potrzebne dokumenty, a właściwie dokończyła ich wypełnianie, bo gotowe formularze miała ze sobą. Moja znajoma, osoba ponad osiemdziesięcioletnia, była zachwycona uprzejmością i gotowością pomocy. Zgodziła się wziąć kredyt na osiem tysięcy złotych i comiesięczne spłaty rat w kwocie dwustu. Od razu też skorzystała z badania w Mazowieckim Centrum Medycznym i z zadowoleniem przyjęła, że lekarz zapisał jej zabiegi rehabilitacyjne. Skorzystała z dwóch takich zabiegów, potem zrobiła sobie przerwę, bo przeziębienie zatrzymało ją w domu. Gdy już pozbyła się infekcji i wydobrzała, postanowiła kontynuować przerwaną rehabilitację, ale wtedy okazało się, że Mazowieckiego Centrum Medycznego już nie ma w miejscu, gdzie poprzednio się znajdowało. Nie ma też żadnej informacji, gdzie ta placówka się przeniosła. Telefon do przychodni odpowiadał głosem automatu: „Jesteś w kolejce, proszę czekać”, albo: „Jesteś pierwszy w kolejce, proszę czekać”. Oba komunikaty dawały w konsekwencji taki sam efekt – automat wyłączał się, a połączenia nie było.

Nowo otwarte Mazowieckie Centrum Medyczne rozpłynęło się we mgle. Mojej znajomej zostały niewykorzystane zabiegi i bankowy kredyt do spłacenia. Będzie go płacić aż do września 2023 roku, co miesiąc 200 zł. Żal serce ściska, ale oszuści nie są sentymentalni.

Telefoniczni wyłudzacze wykorzystują łatwowierność i zaufanie seniorów, a to często osoby samotne. Usługi medyczne są częstym, ale nie jedynym obszarem wykorzystywanym do wyłudzania pieniędzy. Ostatnio coraz częściej… podają się za policjantów. Informują o przestępstwie, które rzekomo dotyczy tego, do kogo dzwonią. Opowiadane historie bywają różne, na przykład przechwytywanie przez kogoś, przeciw komu prowadzą dochodzenie, korespondencji. Proszą wówczas o podanie różnych danych wrażliwych, niezbędnych do śledztwa. W innych przypadkach oszust, podając się za policjanta, mówi, że przyjdą funkcjonariusze i „zabezpieczą” nasze oszczędności, by sprawdzić czy banknoty nie są fałszywe, bo właśnie prowadzą śledztwo w tej sprawie. Czasem stosowana jest zmodyfikowana metoda „na wnuczka” – ktoś dzwoni i nieudolnie zmieniając głos podaje się za wnuka i prosi o przelanie na konto pieniędzy. Rozmówca wie, że próbowano go oszukać. Po chwili dzwoni ktoś inny i przedstawia się jako… oficer policji. Prosi, by przekazać pieniądze, bo prowadzone jest śledztwo i w ten sposób pomożemy złapać oszustów. Zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, a my z powrotem dostaniemy nasze pieniądze.

Pamiętajmy, Policja tak nie działa! Funkcjonariusze nigdy nie telefonują i nie informują o prowadzonym śledztwie, nie proszą też o przekazanie jakichkolwiek kwot pieniędzy lub podania loginów i haseł do bankowości elektronicznej.

Żeby nie okazało się, że tylko ja jestem taka odporna na telefoniczne oferty, opowiem i moją niedawną historię. Dwa lata temu skusiłam się, gdy oferowano mi darmowe, komputerowe badanie wzroku i… za darmo okulary. Zaproszono mnie telefonicznie na określony dzień i godzinę, podając adres, gdzie badanie i wydawanie okularów ma się odbywać. Wychodząc na to spotkanie, zapewniłam męża, że nie podpiszę żadnej umowy i nic nie zapłacę. Okazało się, że spotkanie odbywa się w… restauracji „Znajomi i Przyjaciele”. Nazwa skojarzyła mi się ze warszawską restauracją „Sowa i Przyjaciele”, którą okryła zła sława podsłuchiwanych rozmów polityków. Tu w jednej z restauracyjnych sal, przemeblowanej na potrzeby spotkania, zebrało się spore grono prawie wyłącznie starszych ludzi, których usadzono na krzesłach ustawionych w rzędach i o określonej godzinie rozpoczęła się pogadanka, nie mająca nic wspólnego z badaniem wzroku. Dwie młode kobiety mówiły o zdrowym stylu życia, które zapewnić miały specjalne wełniane kołdry, koce, poduszki itp. Po tym rozpoczęła się prezentacja kompletów garnków włoskiej produkcji, których walory miały pomagać w utrzymaniu dobrego samopoczucia. Okazało się, że te reklamowane produkty można kupić na miejscu i to podobno miało być bardzo opłacalne. Były też osoby, które pomagały w zakupie tych produktów na raty. Miały już gotowe formularze, które tylko trzeba było podpisać. Zapytałam o badanie wzroku, które było anonsowane, i okulary. Na odczepnego zaprowadzono mnie do stolika z laptopem, gdzie pokazano mi na ekranie litery różnej wielkości, które miałam odczytać, po czym wskazano mi pudło kartonowe z plastikowymi okularami i mogłam sobie wybrać jedną parę. Takie okulary widziałam w sklepie w cenie 7 zł. A badanie było całkowitą fikcją.

Restauracja Przyjaciele i Znajomi

Dałam się nabrać tylko trochę, straciłam bowiem niepotrzebnie godzinę czasu, a zyskałam plastikowe kiepsko dobrane okulary za 7 zł. Inni, którzy tam przyszli, stracili znacznie więcej, bo do stolika z umowami zakupów na raty ustawiła się kolejka. Po powrocie do domu zajrzałam do Internetu, aby sprawdzić ceny wełnianej pościeli i kompletów garnków. W jednym i drugim asortymencie przebicie cenowe było ponad dziesięciokrotne. Garnki, które można kupić w sklepie za 400, 500 zł, w restauracji „Znajomi i Przyjaciele” kosztowały 9 tys. zł. Żal mi było tych starszych ludzi, którzy tam przyszli i dali się oszukać.

Po powrocie do domu żałowałam, że ich nie przestrzegłam. Zastanawiam się, czy w takiej sytuacji warto zawiadomić Policję. Jestem natomiast pewna, że w przypadku, gdy ktoś dzwoniąc podaje się za policjanta, trzeba to zrobić koniecznie.

 

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

9 komentarzy

  1. alicja.js@wp.pl' AlicjaJesz pisze:

    Zapewne każdy ma jakieś doświadczenia z natrętnym dzwonieniem i oferowaniem w oszukańczy sposób bezwartościowych usług lub przedmiotów. Żerują na starszych osobach, które nie potrafią się przed tym bronić.
    Wśród moich znajomych prowadziliśmy wiele rozmów między sobą jak bronić naszych seniorów przed oszustami. Staraliśmy się ich uświadamiać, że mogą paść ofiarą oszustwa i że to nie są żadne okazje ani potrzebne im oferty. Często na próżno bo oszuści przechodzą kursy psychologiczne jak do tych osób dotrzeć i je zmanipulować.
    Kolega mi o tym opowiedział bo zwabiony atrakcyjną ofertą pracy poszedł na szkolenie. Psychologowie prowadzili kurs jak manipulować starszymi ludźmi i nakłaniać ich do zakupów. On z tego szkolenia wyszedł oburzony ale reszta została bo obiecywano bardzo wysokie zarobki.
    Mój śp. tata był bardzo odporny na telefony i sobie żartował z dzwoniących. Np. pani, która chciała mu wcisnąć materac i zapraszała na pokaz zadał pytanie, czy ma taki rozmiar jak do trumny bo on już jest w takim wieku, że tylko w trumnie chce mieć wygodnie. Pani się zaraz rozłączyła a on długo się śmiał. Ale wszystko do czasu. Jak miał ok. 87 lat nagle słyszę, że rozmawia z kimś i podaje swoje dane. Pytam kto to „a, taka miła pani powiedziała, że wygrałem ekspres do kawy ale muszę przyjść na spotkanie w restauracji „Polonia” to tam otrzymam i będzie pokaz”. Zaczęłam krzyczeć, że ma się natychmiast rozłączyć bo to oszuści. Pytam „na co tacie ekspres, przecież tatuś nigdy kawy nie pije?”. No więc tatuś pomyślał, że dla mnie będzie. Rozłączył się.
    Zrobiłam wykład na temat tego kto i po co dzwonił ale on już po prostu był zagubiony i stracił odporność. Strasznie to smutne i oburzające bo jak namierzą osobę, która może stać się ofiarą to już nie odpuszczą. Tata nie żyje od września a na jego telefon dzwonią do dziś po kilka razy dziennie z różnych numerów i próbują mu coś sprzedać. Odbierałam, w końcu zaczęłam gwizdkiem trenerskim gwizdać w ucho, blokowałam numery to dzwonili z nowych. Trzymam taty telefon bo bardzo za nim tęsknię. Czasem sama do siebie z niego dzwonię, żeby zobaczyć w okienku „Tata Wodomierz” (taki miał pseudonim w rodzinie z powodu codziennego słuchania w radio stanu wód na rzekach).
    Z innych przypadków schorowani teściowie kupili za wiele tysięcy złotych, na kredyt i raty, pościel wełnianą od której mieli stać się młodzi i zdrowi. Nie tylko, że im w niczym nie pomogło bo to zwykła wełniana kołdra, poduszka i prześcieradło jakie można kupić w hipermarkecie za 10% tej kwoty, to jeszcze jest to ciężkie, twarde i niewygodne. Usiłowali mnie to dać 🙂
    Mama przyjaciółki kupiła na raty za 10 tysięcy cały zestaw jakichś „cudów” i nie udało się w żaden sposób tego oddać. Tak jest umowa sformułowana literkami co przez lupę trzeba czytać.
    Mama innych znajomych, lat 90, z dobrą emeryturą, jest kompletnie nieodporna na te manipulacje i ma wszystko z listy sprzedaży oraz znaleźli trzy komplety garnków poukrywane w różnych skrytkach.
    Badanie wzroku to było okazanie kilku liter na planszy a potem pokaz czegoś tam.
    Potrafili zawieźć tę panią do banku a potem z towarem do domu.
    Cała rodzina czuwa bo nie tylko do niej dzwonią i zapraszają to przysyłają też zaproszenia pocztą. Niektóre bardzo ładnie wydane, zachęcające. Inwestują bo zarobki mają ogromne.
    Jak ktoś raz da się zrobić w konia i coś kupi staje się zwierzyną łowną.
    Dotyczy to prawie wyłącznie starych ludzi i jest działalnością niebywale haniebną. Fakt, że uczestniczą w tym znani aktorzy czy kabareciarze to dowód wielkiego upadku moralności w tych środowiskach bo za pieniądze zrobią wszystko. Popełnią każdą niegodziwość. Strasznie smutny jest ten upadek zasad i obyczajów.
    W rycerskim etosie obowiązującym w Polsce dopóki mieliśmy rycerzy w lasach obowiązywała ochrona słabszych, starców, kobiet i dzieci.
    Prawdziwe polskie elity wybili wspólnymi siłami Niemcy i sowieci, dobili po wojnie komuniści.
    Brak wszelkich zasad i moralności to spadek po przywiezionych na sowieckich czołgach „nowych sowieckich elit” bez wykształcenia i zasad. Sędziowie z maturą i po 2-u tygodniowym kursie wydawali wyroki śmierci.
    Moim zdaniem przestępcza działalność firm oszukujących starszych ludzi powinna być prawnie zakazana i karalna. W tej chwili zarówno oszukani jak i ich rodziny są bezsilne wobec przestępców.

  2. slawomir@bienias.info.pl' Sławomir pisze:

    Kilka lat temu zadzwonili do moich teściów z propozycją spotkania w pobliskiej restauracji. Gwarantowane prezenty dla każdego – grill i coś tam jeszcze. Przed wyjazdem mówiliśmy „Tylko nic nie podpisujcie!”. „Oczywiście, weźmiemy tego grilla poglądamy i wracamy”.
    Faktycznie wrócili. Z grillem i super odkurzaczem za ok. 6500 zł. Co lepsze, teściowie myśleli, że kosztuje on „tylko 3000 zł, pan przy nas liczył”. A na umowie 24 raty x 270 zł.
    Na szczęście mój brat prawnik szybko przejrzał umowę i udało się to odkręcić. Jakiś czas później kupili podobny odkurzacz za ok 500 zł, chodzi do dziś.
    A na nasze pytanie „po co wam ten odkurzacz?” odpowiedzieli „no, może się przydać…”
    Było to jawne oszustwo. Dziwię się jak można tak pracować, jakie wartości trzeba wyznawać, żeby móc tak po prostu oszukać starszych ludzi.

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Na Twitterze toczy się ożywiona dyskusja inspirowana tym tekstem. Pojawiło się wiele pomysłów, jak bronić się przed natrętami, którzy próbują wyłudzić pieniądze. Poniżej przytaczam niektóre z nich.

    Dominika Cosic @dominikacosic
    I co zrobić żeby przestali wydzwaniać… Do mojej mamy dzwonią po kilkanaście razy dziennie i na stacjonarny i komórkowy. Pytanie o to kto dał im telefon niestety nic nie daje.

    Wanda Kapica @Fraszki_ulotki
    …zapytać o administratora danych osobowych. Od razu słuchawkę odkładają.

    Maria Razborska @1mara571
    Do Mamy dzwonią na stacjonarny. Nauczyłam ją zadawać pytanie: Skąd Pani ma ten numer? Druga strona natychmiast przerywa polaczenie.

    Izabela @IzaSmazka
    Bo oni mogą naprawdę nie wiedzieć skąd uzyskali numery…sprzedawane i kupowane wielokrotnie.

    TeeS @tees_06
    – oferujemy bezpłatne badania w Krakowie dla osób po czterdziestce… – Skąd pani ma ten numer? – Komputer mi wylosował przypadkowy… – Komputer Pani wylosował przypadkowy i wie, że mieszkam w Krakowie i jaki mam wiek? I od razu się rozmowa kończy 😉

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    Podstawowa zasada! Idąc na takie spotkania „promocyjne” musimy pamiętać, że nie ma nic za darmo!

    Kulka Kulkiewicz #anulujDudę @Kulka35855901
    To nie żart: zadzwonił do mnie wnuk, podczas gdy córka nie ma jeszcze dzieci.

    Olka @Olka04632408
    Ja mówię, że zadzwonili do innego miasta, ale nie podaję gdzie jestem.

    Stefan Lewandowski @podgiewontem
    Nie odbierać od nieznajomych. W SMS-ie można spytać w jakiej sprawie telefon był.

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    Ja udaję Chińczyka:) Po 30 sekundach rezygnują:)

    Wanda Kapica @Fraszki_ulotki
    …zapytać o administratora danych osobowych. Od razu słuchawkę odkładają.

    Mini S Cooper @MiniS29331784
    Nauczyć się po chińsku.. słowa „wypierdalaj”. Funkcjonuje!!!

    ZbyszekDzięgielewski @zbig1964
    Ja informuję zawsze dzwoniące paniusie że nagrywam rozmowę i wtedy zaczyna się jazda po drugiej stronie słuchawki. Drą mordy że zabraniają itp., ale później jest spokój.

    Wuj Elmer @wuj_elmer
    Jest stary dobry sposób: Zakład pogrzebowy. Słucham? Mamy zniżkę dla pani bliskich.

    K_ Mil ن @_vilczar
    Ze dwa lata temu: – w Łodzi na Śląskiej chcielibyśmy zaoferować panu ……. – ale ja proszę Pani nie mieszkam w Łodzi! – nie? – oczywiście, że nie. – A gdzie pan mieszka? – proszę Pani, ja już od dawna mieszkam w Pernambuco.

    Ja, gdy usłyszę takie propozycje, to odpowiadam, że jestem chwilowo zajęty, i żeby zatelefonawali jeszcze raz, za trzy lata. Równie skuteczne jest pytanie o to skąd mają mój nr tel? Ale trzeba rozróżnić telemarketing, od jednoznacznych złodziei.

    Barbara Utecht @b_utecht
    W Poznaniu mając na względzie troskę o bezpieczeństwo seniorów Komenda Wojewódzka Policji przy współudziale wymienionych po lewej stronie broszurki instytucji opracowała program „Bezpieczne Życie Seniorów”. Bardzo pomocny Poradnik.
    Broszura ma 63 strony i opisuje zagrożenia bezpieczeństwa: oszustwa, przemoc, bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Jest także o zagrożeniach pożarowych, o bezp. w handlu. o bezp. farmakologicznym oraz o bezpiecznym i zdrowym żywieniu.

    Jacek Tałanda @JacekTalanda
    Ja mówię, że nagrywam rozmowę i wystarczy.

    Ewa K.‏ @Ewakiga
    Nie tylko telefonicznie można zostać oszukanym. Na parkingu, elegancko ubrana kobieta wcisnęła mi bardzo wiarygodną historyjkę i dałam jej 20 zł wierząc, że zaraz przyniesie i odda.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Jestem na ogół odporna na telefoniczne oferty, cudowne wygrane, nadzwyczajne nagrody, „darmowe” pokazy i inne podarunki od różnych „dobrych wujków”. Zawsze grzecznie dziękuję i odkładam słuchawkę. Ale raz ktoś mnie podszedł podstępnie i dałam się nabrać. Nie na podarunki, ale na… „przysługę”.

    Zadzwonił mężczyzna i przedstawił się jako przedstawiciel Poczty Polskiej. Powiedział, że zwrócony został list z banku adresowany na mojego męża (wcześniej upewnił się, czy rozmawia z żoną Tadeusza Jakubowskiego), bo był wpisany błędny adres (wymienił prawidłową nazwę ulicy, przy której mieszkam, ale inny numer bramy i mieszkania) . Prosił o podanie właściwego adresu, bo zapewne list jest ważny i powinien dotrzeć na czas. Nie pomyślałam, skąd miał nasz numer telefonu i bez chwili namysłu podałam dokładny adres, tzn. prawidłowe numery. Za kilka minut znów odebrałam telefon, tym razem dzwoniła kobieta, która pytała, czy przed chwilą dzwonił do mnie przedstawiciel Poczty Polskiej. Potwierdziłam, że tak. Przedstawiła się, że jest z policji, a tamten mężczyzna to oszust i powinnam to jej szczegółowo zgłosić. Podała swoje imię i nazwisko oraz numer służbowy, który, nie odkładając słuchawki, miałam potwierdzić pod numerem 112. Gdy go wykręciłam z tego samego telefonu, rozmowa się rozłączyła. Zadzwoniłam wówczas z telefonu komórkowego pod numer 112 i dowiedziałam się, że oboje to oszuści, a policja nigdy telefonicznie nikogo nie ostrzega. Kobieta podająca się za policjantkę zadzwoniła raz jeszcze, ale powiedziałam, że sama poradzę sobie z tym oszustem. Pojechałam zgłosić sprawę na posterunek policji dla mojej dzielnicy. Dowiedziałam się, że podobnych zgłoszeń mają kilkadziesiąt dziennie, a ja – na szczęście – żadnych wrażliwych danych nie podałam, a przede wszystkim nie wpłaciłam żadnych pieniędzy. Numer telefonu i nazwę ulicy oszuści mieli zapewne z książki telefonicznej, a sam adres nic oszustowi nie da.

    Ta historia nauczyła mnie, że nigdy dość czujności i ostrożności.

  5. mariusz.wiacek.1960@gmail.com' Mariusz pisze:

    W wielu wypadkach działa zasada wzajemności – zaproszono na kawę, ciasteczko – poświecono czas starsi (i nie tylko starsi) chcą się zrewanżować. Na telefon mam jedyną odpowiedź nie interesuje mnie żadna oferta. Po pierwsze indywidualny sposób dotarcia do klienta jest to jeden z najdroższych. Ja codziennie mam po dwa, trzy telefony czy mogę rozmawiać z właścicielem firmy, jestem wtedy burkliwy czy ja się z panem na coś umawiałem – nie to spadunek. Innym sposobem naciągania jest razem zrobimy przekręt ty zarobisz ja zarobię. Kiedyś miałem taką sytuację domokrążca z workiem badziewia wszedł do firmy w której ja pracowałem, wracam do biura a tam w hallu leży jakaś duża kupka badziewia po 20 po 5 zł moi koledzy kupują, a on im opowiada jak tak to mam jeszcze telewizory do sprzedania, tanio i szybko muszę się pozbyć towaru bo mi komornik zabierze i zamknie firmę za dwa dni. Nabrali tego towaru za dobre 1000 zł (wszyscy) i ktoś się mnie pyta co ja o tym sądzę. Otworzyłem drzwi do ubikacji i pytam się na głos czy ja wyglądam na idiotę? Może wyglądam ale zaręczam wam nie jestem. Zanim wyszedłem z WC to gościa już nie było. Sprzęt okazał się badziewiem – baterie po 50 gr „trzymały prąd” 1 dzień. Chustki jedwabne po pierwszym praniu straciły kolory.

    Resumując to nie jest wina starszych ludzi (sam nie jestem za młody bo 60 na karku za kilka miesięcy) tylko to jest wina ich rodziny, dzieci, wnuczków – te osoby są samotne. Zabiegani za problemami dnia codziennego zostawia się babcię samą przez całe dnie. Gdy ktoś o miłym głosie poprosi na „darmowe” spotkanie , babcia przyjdzie i kupi sobie za tę odrobinę ciepła który jej dają wydriwigrosze antyalegriczną pościel z sierści tybetańskiej lamy, a taką pościel używają w sanatoriach. Babcia wysupła grosik, zresztą i tak do niej nikt nie przyjdzie nic zjeść.

  6. mariusz.wiacek.1960@gmail.com' Mariusz pisze:

    Dzisiaj po wizycie w banku gdzie dokonywałem operacji kasowej, porozmawiałem z panią która mówiła że co raz bardziej usługi bankowe idą w kierunku automatyzacji i wyeliminowania czynnika ludzkiego. Wymieniłem się z nią swoją refleksją o wydrwigroszach i przyznała mi rację. Dla części osób starszych świat jaki znali odchodzi w zapomnienie. Pani w okienku kasowym gdzie wpłacało się pieniądze to była znajoma i pogwarzyć można było kilka minut. Małe osiedlowe sklepiki zostały zastąpione sklepami wielkopowierzchniowymi, gdzie dawna sklepowa siedząca na kasie już nie ma czasu na pogaduchy. Dawne spotkania rodzinne przy obiedzie zastąpił McDonalds, już nie ma magli czy zakupów na rynku gdzie sobie można sobie było chwilę poplotkować. Osiedlowa ławką gdzie siadją znajomi na plotki już nie pełni roli „osiedlowego monitoringu” tak wyśmiewany przez kabareciarzy. Co raz bardziej stajemy się anonimowi. Właśnie w tych pogaduchach plotkach mogły czasem ostrzeżenia o grasujących domokrążcach wydrwigroszach. Jak kiedyś byłem na kilu pokazach od Amway’a po garnki Zepter ale jeden pokaz odkurzacza Ranibow był niesamowicie przekonujący – nie dałem się złapać tylko z tego powodu że miałem wzięty na coś kredyt – byłem 20 lat młodszy. Zostałem zaproszony na spotkanie w sprawie polisolokat, a moją żonę intensywnie namawiano na atrakcyjny kredy we franku szwajcarskim na zakup szeregówki. Sprzedasz mieszkanie weźmiesz kredyt i będziesz płacił niewiele więcej niż czynsz. Po przeliczeniu kosztów i mając na uwadze problemy jakie miął brat kiedyś z kredytem denominowanym w EURO uprzejmie odmówiłem, zaś w złotówkach już nie wychodziło to tak rewelacyjnie.
    PS na marginesie na osoby które złapały się na lokaty AmberGold uważa się za niemądre, a co można powiedzieć o potężnych mediach które brały aż miło pieniądze na reklamy o super lokatach – nie straciły na wiarygodności.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Pod moją zapowiedzią tego tekstu na Facebooku komentarz z poradą napisał mój znajomy Tadeusz Świerczewski: Witaj Małgosiu! czy nie możesz zablokować telefonu?. lub spisać je i dać jako spamy, ja tak zrobiłem i mam spokój.

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za dyskusję, którą zainspirował ten tekst, zwłaszcza za relacje z doświadczeń własnych czy osób bliskich, które uległy oszustom. Pouczające są te historie, powinny być przestrogą. Komentarz pani Alicji Jesz zawiera kilka takich historii, z których wynika, że oszuści modyfikują swoje metody, dostosowując je do odbiorców, i wykorzystują ufność zwłaszcza starszych ludzi. Pan Mariusz zwraca uwagę na odpowiedzialność rodzin takich samotnych osób. W dyskusji, która toczyła się na Twitterze, przytoczoną przeze mnie w komentarzu pojawiło się wiele pomysłów, jak chronić się przed oszustami. Najważniejszy wniosek, który płynie z tych wszystkich rad, jest następujący: NIC PRZEZ TELEFON.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Komentarz do tego tekstu nadszedł też mailem od mojego znajomego z Lublina. Przytaczam go w całości:

    Marysiu, łagodnie potraktowałaś oszustów, którzy wyłudzają pieniądze od osób słabiej/wolniej myślących i podatnych na manipulację, zwłaszcza starszych i nie do końca sprawnych społecznie. Z każdym z takich przypadków się spotkałem; w jednym udało się dzięki mojej interwencji ująć i osadzić w więzieniu bandytów działających w całej Polsce. Trzeba jednak powiedzieć, że uznaliśmy w prawie, że oszustwa, w tym dotyczące dzieci, są nieważne, ważniejsza jest „wolność” gospodarcza. Dlaczego? Bo zapomina się, że najważniejszy jest człowiek. Wolność (każda?) kończy się tam, gdzie zaczyna się szkoda drugiego człowieka. Niestety, dotyczy to także histerii klimatycznej.

Skomentuj Maria WANKE-JERIE Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *