Szachy

Szachy to gra królewska, wymaga wiedzy, koncentracji, umiejętności przewidywania. Dobry gracz przewiduje kilka lub kilkanaście ruchów do przodu. Szachy są szkołą strategicznego myślenia. Dają jednak coś znacznie więcej, kształtują charakter. Wiem coś o tym, bo jestem mamą szachisty.

20160604_193729

Mój młodszy syn Tomek zaczął grać w szachy bardzo wcześnie, gdy nie miał jeszcze skończonych czterech lat. Ale tak naprawdę zainteresował się tą grą dwa lata później, podczas wakacji. Spędzaliśmy je całymi rodzinami, pod namiotami nad jeziorem, razem z siostrą i przyjaciółmi, Włodzimierzem Suleją z żoną i dziećmi. To za namową dr. Sulei, Tomek po wakacjach, jeszcze jako przedszkolak z „zerówki”, zaczął chodzić na kółko szachowe w szkole podstawowej, w której uczył się jego starszy brat. Szybko robił postępy i nawet długotrwała choroba, która zatrzymała go na trzy miesiące w łóżku, tego nie przerwała. Szachy i lektura znakomitej książki szachowego arcymistrza „Bobby Fischer Teaches Chess”, zawierająca poglądowe zadania z kombinacjami, wypełniały mu czas.

6079-2

I przyszła pierwsza próba, która pokazała, jak można

przekuć porażkę w zwycięstwo

Na wiosnę trenerka na kółku szachowym namówiła nas, aby Tomek spróbował swoich sił na mistrzostwach Wrocławia dzieci do lat dziesięciu. Zwycięzca turnieju miał uczestniczyć w zawodach ogólnopolskich. Tomek był najmłodszy, wszyscy pozostali zawodnicy byli uczniami trzeciej klasy szkoły podstawowej. Przyglądałam się pierwszej partii, którą mój syn sromotnie przegrał. Płakał, jak dziecko, bo był dzieckiem. Powiedziałam, że nie chcę patrzeć na jego porażkę i postanowiłam przyjść pod koniec turnieju, żeby go po zawodach zabrać do domu. Dzieci rozgrywały siedem półgodzinnych partii, więc łatwo było oszacować, ile czasu to zajmie. Gdy wróciłam, okazało się, że Tomek wygrał pozostałe sześć partii i był zwycięzcą turnieju. Pokazał, że można nie załamać się porażką, wziąć się w garść i wygrać. Taką postawę reprezentował później wielokrotnie w życiu. Szachy go tego nauczyły.

Z godnością przegrywać

Ale gra w szachy to nie zawsze pasmo zwycięstw, porażki przecież się zdarzają. I po pierwszych łzach nauczył się honorowo przegrywać, podać rękę i pogratulować zwycięzcy. Miał raz okazję przekonać się, jak złe wrażenie robi inne zachowanie. Mistrzyni Polski w szachach, arcymistrzyni Agnieszka Brustman, dawała symultanę dla wrocławskiej młodzieży. Przy jednej z szachownic w szranki z arcymistrzynią stanął najmłodszy z tego grona, ośmioletni Tomek. I tylko on wygrał spośród prawie trzydziestu osób. Zdeprymowana i obrażona Agnieszka Brustman nie podeszła do niego i nie pogratulowała wygranej. Być może zlekceważyła go, myśląc, że z tak małym dzieckiem łatwo sobie poradzi. Właśnie wtedy Tomek nauczył się, że

nie wolno lekceważyć przeciwnika

nawet, gdy ma znacznie niższy ranking i opinię słabszego zawodnika. Można mieć akurat gorszy dzień, kiepską formę, a ten „słabeusz” wprost przeciwnie. Nieraz Tomek przekonywał się, że sam jest przez innych lekceważony, przede wszystkim z racji młodego wieku, gdy grał w otwartych turniejach ze znacznie starszymi i bardziej doświadczonymi zawodnikami.

 20170330_093236
Mistrzostwa Świata Juniorów, Timisoara 1988 r.

Ale zwycięska partia z rosyjskim arcymistrzem Michałem Krasenkowem, od 1996 roku obywatelem Polski i jednym z najlepszych szachistów polskiej reprezentacji, legitymującym się wtedy rankingiem 2605 (Tomek miał wówczas 2235, a najwyższy w karierze 2320) jednak taka nie była. Rasowy szachista nie lekceważy pozornie słabszego przeciwnika. Potem obaj z Krasenkowem analizowali całą partię, aby przekonać się, gdzie tkwił błąd arcymistrza i sukces Tomka. Dla zainteresowanych zapis partii z Krasenkowem dostępny tutaj https://www.365chess.com/view_game.php?g=1327578

Szachy to także dobra

szkoła cierpliwości

Tak często słyszy się dziś, że dziecku trudno wytrzymać spokojnie przez godzinę w kościele, czy na lekcji w szkole, a tymczasem pełna szachowa partia mogła wówczas trwać do pięciu godzin (dziś tak długich partii juniorzy nie grają). Na turnieju Tomek, wówczas ośmiolatek, grał taką pięciogodzinną partię z przeciwnikiem dwa razy starszym od niego. Tyle godzin w skupieniu, niemal w bezruchu, w siedzącej pozycji, nie jest łatwym zadaniem dla ośmioletniego dziecka. Turnieje szachowe to duży,  zwłaszcza psychiczny wysiłek. Ale są też żmudne treningi, ćwiczenie końcówek i debiutów. Bez systematycznego treningu nie ma mowy o sukcesie.

20170330_093221 (1)

Trening w pokoju hotelowym w Timisoarze w 1988 r.

A po turnieju trzeba jeszcze było nadrobić zaległości w szkole. Na szczęście Tomek miał mądrych nauczycieli, którzy wymagali uzupełnienia wiedzy, a nie zawartości zeszytów. Nie wszyscy młodzi szachiści mieli takie szczęście.

* * *

Dziś, gdy słyszę, że szachy mają być obowiązkowym przedmiotem w szkole, mam pewne wątpliwości. Wprawdzie oprócz nauki strategicznego myślenia, szachy są szkołą charakteru i znakomitym środkiem wychowawczym, mam świadomość, że nie jest to gra dla każdego. Czy zainteresuje tych, którzy mają do szachów predyspozycje i tylko tą drogą je poznają? Wątpię. To będzie jeden z wielu i to mniej ważnych przedmiotów. Co dadzą tym, którzy tych predyspozycji nie mają? Nie bardzo wiem. Pewnie niewiele. Grać się nie nauczą. Strategicznie myśleć? Może.

Raczej stawiałabym na upowszechnienie w szkołach kółek szachowych niż wprowadzanie obowiązkowej szachowej edukacji.

20160715_222736

Bo szachy to pasja, która nie mija do końca życia. Dzięki niej mój syn miał okazję zwiedzić wiele miejsc w Polsce i na świecie, nawiązać ciekawe znajomości. Od czasu studiów już nie uczestniczy w turniejach, ale z przyjemnością siada do szachownicy, aby zagrać towarzysko z kimś, kto też to lubi. Podczas naszego ostatniego pobytu w Taizé latem ubiegłego roku zagrał z jednym z braci, też zamiłowanym szachistą. Uczy swojego syna i bratanka grać w szachy, czasem gra na komputerze.

A przy okazji, z szachową drogą mojego syna i zapisem jego wybranych partii można zapoznać się na tej stronie

http://www.szachypolskie.pl/tomasz-jakubowski/

A na koniec pragnę podziękować Barbarze Utecht za zdjęcia umieszczonych na stałe czterech stolików do gry w szachy na pl. Wolności w Poznaniu. Oto one:

Aij04yQC     54Tlb_pq

To też zachęta i dobra popularyzacja królewskiej gry.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

37 komentarzy

  1. a.d.zysk@gmail.com' Artur pisze:

    Gratulacje, rzeczywiście imponujące aby w tak młodym wieku posiąść sztukę gry w szachy. Sam dawniej grywałem często w szachy i bardzo lubię grać do tej pory choć zaliczam się z całą pewnością do przeciętnych graczy.

    Czy obowiązkowe lekcje szachów coś pozytywnego wniosą jest raczej trudne do oceny, ale jestem przekonany że w wielu mogą jednak zaszczepić coś czego normalnie prawdopodobnie nie doświadczyliby w życiu.
    To prawda że szachy są grą dla „wybranych” ale czyż matematyka, fizyka, biologia (można mnożyć) nie mają podobnego efektu na im przypisanym „wybrańcom”. Nie każdy jest i powinien być lekarzem, prawnikiem czy rozszczepiać atomy.

    Uczyłem się w Technikum Mechanicznym o profilu metrologii i zawsze byłem „techniczny”. Mój kolega który też miał podobne nastawienie,a w związku z intensywnymi zajęciami na mikroskopach nagle zafascynował się biologią i po zajęciach za przyzwoleniem dyrektora szkoły „bawił się” swoimi preparatami.
    Mieliśmy wspólnie w ramach pracy dyplomowej pracować dla szpitala (przy 1-go maja) w zakresie ortopedii (mechanizm do mocowania kolana w celach rekonwalescencji po zabiegach). Niestety gdy ortopeda przyniósł fragment nogi która miała nam służyć do pomiarów nie dałem rady, musiałem wycofać się z tego projektu. Kolega z pełną determinacją zaangażował się w projekt i zdecydował na studia medyczne ze specjalizacją w ortopedii. Swój cel osiągnął i teraz leczy ludzi… niestety jak wielu z nas kończąc poza granicami Polski.

    Tak więc szachy z całą pewnością nie uczynią ze wszystkich mistrza, ale jest też prawdopodobne że dla niektórych mogą stać się katalizatorem do odkrycia w sobie czegoś innego, czegoś nowego, czegoś co być może normalnie nie zostało by rozbudzone. Wszak sam Dante trafnie i mądrze napisał: „wielki płomień rodzi się z małej iskry”…

  2. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Przykład Pani syna doskonale pokazał, że nie zawsze wygrywamy, ale dzięki temu uczymy się tej trudnej sztuki przegrywania i wytrwałości w dążeniu do celu. Mówi się: „chcesz być wytrwały, cierpliwy i opanowany” graj w szachy. Przykład pokazuje i uczy w życiu stosować zasadę „fair play”. Gratuluję autorce tak utalentowanego syna.

  3. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Nie wiem, czy szachy powinny być obowiązkowym przedmiotem nauczania, ale na pewno warto umożliwić młodzieży poznanie zasad gry, udostępnić szachy na świetlicy czy na zajęciach dodatkowych, zainteresować.
    Na pewno jest to dobry sposób na oderwanie się od komputerów, komórek, telewizji – na jakiś czas.

  4. aleksandra.rashid@gmail.com' Ola pisze:

    Brawo Tomek, nie wiedziałam, że był (jest?) takim zdolnym szachistą!

    A cały artykuł wyjątkowo ciekawy dla mnie, jestem właśnie mamą siedmiolatka, który nie wytrzymuje godziny w kościele. Zastanawiam się czy nie zainteresować go szachami. Ale od czego zacząć? zwłaszcza, ze ja sama szachistka nie jestem a tu, gdzie mieszkam, nie znalazłam żadncyh kółek szachowych.

    Pozdrawiam!

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Można poszukać w internecie, albo skorzystać z indywidualnych szkoleń dla syna i dwóch trzech jego kolegów. Takie międzysąsiedzkie dokształcanie jest coraz częściej praktykowane. Zamiłowany tata szachista uczy szachów, inny matematyki, a jeszcze inny informatyki. Pogłębia kontakty towarzyskie i jest pożyteczne. Polecam.

  5. ewama7@wp.pl' Ewa Mastalska pisze:

    Gratuluję tak zdolnego syna od naszych wspólnych znajomych słyszałam juz wcześniej o jego sukcesach. Ja w dzieciństwie też się trochę interesowalam szachami niedawno rozmawialiśmy z rodzicami ze może by warto znów pograć

  6. elzbieta314@gmail.com' Elzbieta Zborowska pisze:

    Tez uwazam ,ze nauka gry w szachy dla wszystkich uczniów nie przyniesie spodziewanych korzyści. Myśle ,ze w niektórych szkołach mozna by utworzyć klasy z elementami nauki gry w szachy czy utworzenia szkolnych kôłek szachowych. To wysławialiby sie zdolne osoby, ktore dalej szkoliliby się w klubach.Takie kółko funkcjonuje w szkole na Biskupinie ,do ktorej uczęszczali moj wnuczek. Przez rok takze uczył sie grać w szachy, był na kilku zawodach,ale nie starczyło mu cierpliwości. Wybrał inne zajęcia.

  7. Z pewnością szachy rozwijają umysł. Niestety, w moim otoczeniu nikt w szachy nie grał, wiec i ja nie potafię. Czy to daje się zauważyć w moich komentarzach?

    • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

      Nie Panie Dariuszu, niczego takiego w Pańskich komentarzach nie zauważyłam. Jest nas dwójka, ja również nie gram w szachy. Witam w klubie i pięknie pozdrawiam. Ciekawi mnie bardzo czy autorka tekstu grywa w szachy, czy tylko ma tak genialnego syna? Wywołujemy zatem autorkę do odpowiedzi.

      • m.wanke.jakubowska@gmail.c' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

        Nasz tato nas nauczył i grywałyśmy z nim czasami. Potem grałam z synami, ale szybko zaczęli mnie ogrywać. Teraz czasem siadam do szachownicy z wnukami. I tylko tyle.

      • elzbieta314@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

        To jesteśmy we trójkę. Tez nie gram w szachy. Z rodzicami dawno temu grywałam w remi brydża . Z dziećmi zas w roommicub. Mąż przywiózł z Holandii grę podobna do karcianego remika. Gdy jeździliśmy na wakacje trzebabylo czasami zająć dzieci. Gry rożnego rodzaje bardzo rozwijają myślenie. Nawet takie jak w okręty czy chińczyka. Dlatego grywaliśmy.

      • Dziękuję! Czuję się, jak Szachinszach Iranu Mohammad Reza Pahlawi.

  8. m.wanke.jakubowska@gmail.c' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Nie, nie widać tego Darku w Twoich komentarzach. Są mądre. Pozdrawiam.

  9. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    W szkole podstawowej mielismy kolko szachowe.Po polroczu z 30 uczniow zostalo trzech.Mimo ze znalismy zasady trudno bylo zaszczepic w nas miłość do krolewskiej gry.Znakomita wiekszosc z nas wybierala gry zespołowe.Pilka nozna , koszykowka ,siatkowka.W sporcie podobnie jak w szachach musimy przewidywac ruchy przeciwnika i stosowac strategie odpowiednia do sytuacji.I co najwazniejsze robimy to zespołowo.Biorac pod uwagę ze spora czesc naszych pociech jest jak mawial Papiez Franciszek „kanapowcami”zdecydowanie zalecam ruch na swiezym powietrzu.Wazne jest zaszczepienie pasji w naszych dzieciach .Ich pasji a nie naszych tych niespełnionych.?

  10. olanykiel@gmail.com' Ola N pisze:

    Sama zastanawiałam się nad zasadnością wprowadzenia szachów do podstawy programowej.
    Moi dwaj starsi synowie, grają z chęcią w szachy, chodzą dwa razy w tygodniu na dodatkowe zajęcia, ale ich młodszego brata – obdarzonego artystycznymi zdolnościami, zupełnie nie zainteresowała gra w szachy.
    Zamiast na szachy, zapisałam go na taniec 🙂

  11. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Szachy, jak każdy sport, uczą, że nie wolno lekceważyć przeciwnika, wyrabiają hart ducha, wytrwałość i… ćwiczą umiejętność przegrywania. Nie uczą współdziałania, jak sporty zespołowe, bo to sport wybitnie indywidualny. Ćwiczy przede wszystkim umysł. I wydawać by się mogło, że to taka dyscyplina, w której chłopcy i dziewczęta, a później mężczyźni i kobiety mają takie same szanse. A okazuje się, że z szachami jest podobnie, jak z każdą inną dyscypliną sportu. W turniejach open przedstawicielki płci pięknej przegrywają, szachy też są męskie i kobiece. I to od najwcześniejszych kategorii wiekowych.
    Jest w historii szachów tylko jeden wyjątek — węgierska szachistka Judit Polgár, która startowała z mężczyznami i ma tytuł męskiego arcymistrza – zdobyła w wieku 15 lat i była wówczas najmłodszym arcymistrzem świata. Ale nawet ona, najmłodsza i najzdolniejsza spośród trzech sióstr szachistek, które ojciec poddał specjalnemu szkoleniu od wieku przedszkolnego, obecnie zajmuje „dopiero” 67. miejsce w światowym rankingu FIDE (wśród mężczyzn).
    Szachy udowadniają, że umysły kobiet i mężczyzn różnią się i to panowie mają większe predyspozycje do strategicznego myślenia. Ten wniosek, jako kobieta, przyjmuję z pokorą.

    • to31415@gmail.com' Tomek pisze:

      Zgadzam się, że kobiety grają w szachy gorzej od mężczyzn, takie są fakty. Jednak żeby być w zgodzie z prawdą, to wyjątek Judit Polgár wygląda dużo lepiej niż jest to opisane powyżej. U szczytu swojej kariery była wśród 10 najlepszych szachistów świata i utrzymywała ten poziom przez wiele lat.

  12. to31415@gmail.com' Tomek pisze:

    Projekt „Edukacja przez szachy w szkole” realizowany jest od 2013 roku i jest w jakiś sposób konsekwencją uchwały Parlamentu Europejskiego zalecającego nauczanie gry w szachy jako elementu edukacji szkolnej. Projekt ten był i jest nadal prowadzony przez Polski Związek Szachowy. Początkowo do projektu mogły przystąpić szkoły, które wyraziły na to chęć i w tych szkołach szachy były przedmiotem obowiązkowym (takich szkół w Polsce było około 800). Obecnie będzie to powszechne.

    Z tego co się orientuję, to celem nauczania szachów w szkole,, nie jest samo nauczenie dzieci gry w szachy czy zainteresowania ich tą grą. Chodzi o wykorzystanie szachów jako środka do wszechstronnego rozwoju dzieci. Świadczyć może o tym to, że szachy będą nauczane jedynie w pierwszych klasach podstawówki. Zajęcia te mogą być prowadzone przez nauczycieli, którzy ukończą 72 godzinny kurs. Osoba nie będąca szachistą, po takim kursie szachistą nie zostanie, a więc i za bardzo szachów na wyższym poziomie uczyć nie będzie mogła.

    O korzyściach płynących z gry w szachy było napisane powyżej sporo i właśnie tych korzyści dla dzieci pewnie spodziewają się autorzy tego programu. Mam tylko nadzieję, że z tego powodu nie znikną ze szkół kółka szachowe prowadzone przez instruktorów szachowych, na których dzieci będą mogły rozwijać swoją pasję (być może rozpoczętą na obowiązkowych lekcjach szachów w szkole).

  13. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    W życiu zdarzają się różne sytuacje i nie zawsze możemy zajmować się tym, czym chcielibyśmy.
    Jeśli mamy więcej zainteresowań, to nie możemy się we wszystko angażować.
    Wybieramy to, co nas bardziej interesuje albo to co jest ważniejsze.
    Kiedyś osiągnąłem dość dobry poziom w szachach błyskawicznych, ale obecnie śpiewam w dwóch chórach.
    Taki śpiew jest rzeczą trudną, też kształtuje umysł i dostarcza wiele satysfakcji, chociaż jest chyba mniej popularny niż szachy.

    • elzbieta314@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

      Śpiewy chóru są przepiękne i bardzo wzbogacają każdą kompozycję.Kiedyś też śpiewałam,ale praca w szkole zniszczyła głos. Pozostalam entuzjastką i słucham rodzinnych występów męża i synów w chórach.Nie sądzę aby to było mniej popularne od szachów.

  14. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    W dzieciństwie często grywałem w szachy: z kolegami, kuzynami, wujkami, sąsiadami i, jako że jestem jedynakiem, sam ze sobą. Obracałem szachownicę i główkowałem raz za jednego, raz za drugiego przeciwnika. Zanim dostałem szachy, robiłem je sam według własnego pomysłu z monet. Stare 20zł było królem, 10zł hetmanem itd. orły przeciw reszkom. Komplet szachów, które dostałem chyba w wieku 10 lat służy do tej pory. Przez wiele lat leżał nie używany, aż zainteresowały się nim moje dzieci. Córka nie gra często, ale jak mówi chętnie uczestniczyłaby w zajęciach szachowych prowadzonych w gimnazjum, ale akurat odbywają się one późno, już po odjeździe szkolnego autobusu. Mimo to jak twierdzi ilość uczestników jest dość duża Tej zimy do gry w szachy zmusił mnie mój pięcioletni syn. Przez kilkanaście wieczorów z rzędu rozgrywaliśmy po 2 lub 3 partie. Byłem zaskoczony, że woli grać w szachy zamiast teoretycznie bardziej da niego atrakcyjne gry dla dzieci. Mam nadzieję, że w następnym sezonie zimowym powrócimy do zapoczątkowanego zwyczaju.
    W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku szachy były znacznie bardziej popularną dyscypliną. Ważniejsze turnieje były przedstawiane i komentowane z udziałem ekspertów w prasie i programach sportowych. Pojedynki arcymistrzów obrastały w legendy i polityczne konteksty (Kasparow vs. Karpow). Myślę, że w czasach PRL-u gra w szachy była związana z pewnym etosem – etosem ludzi ambitnych, doskonalących swój umysł, ceniących klarowne, uczciwe zasady, ludzi, którzy z różnych względów nie mogli lub nie chcieli wsiąść do pociągów wiodących do kariery… Obecnie szachy jako sport i jako rozrywka mają dużo trudniej. Nie są dyscypliną medialną, trudno umiejętności szachowe pokazać w programach typu talent-show. Dobrze, że graja w nie chociaż niektórzy bohaterowie seriali.
    Miłośnikom gier opartych na fantastycznych komputerowych animacjach może się wydawać, że szachy niczym lampa naftowa są rzeczą nie przystającą do obecnej epoki. Uważam jednak, że tak jak telewizja i wideo nie wyparły kina i teatru tak gry komputerowe nie mogą usunąć w niebyt tych opartych na bezpośrednim kontakcie.
    Nie wiem co sądzić o pomyśle wprowadzenia obowiązkowych lekcji szachów w pierwszych klasach szkoły podstawowej, to wszystko zależy od programów i nauczycieli – poznamy po owocach czy będą potrafili zaszczepić choć niektórym uczniom pasję . Ogólnie myślę, ze dobrze iż są inicjatywy promujące tą grę. Osobną sprawą, nie tylko w kontekscie szachów jest konsekwentne rozwijanie pasji u dzieci i młodzieży. Wydaje mi się, że problem często polega na przesycie: możliwości, atrakcji. Obecnie dzieci mają kilka razy więcej zabawek i gier, nawet tych klasycznych, niż ich rodzice. Komputery i Internet zwiększaja tą pulę wielokrotnie. Jak w tym natłoku sprawic by dziecko nie rozproszyło, nie zatraciło tego co naprawdę jest jego TALENTEM?

  15. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Nigdy nikt nie pokazał mi tej gry ani do niej nie zachęcił. Z tego co wiem uczy myślenia kilka ruchów „naprzód”. Nazywana „grą królów”. To wiele wyjaśnia. Może kiedyś. Zachęcacie tylko kiedy? Z kim? Owszem są komputery… I przychodzi na myśl poprzedni tekst…

  16. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Podobnie jak Pan Rafał uważam, że trudno będzie przeforsować w jakikolwiek sposób, pomysł popularyzacji szachów w szkołach, z powodów które też już wymienił. Gra po prostu jest mało atrakcyjna dla widzów przez co zupełnie niemedialna, a i możliwości kibicowania ograniczone. W tej sytuacji i przy konkurencji tylu nowych, też interesujących gier, szachy chyba odpadają na wstępie. Świat się zmienia w zawrotnym tempie i to co było atrakcyjne i dostępne kiedyś, niekoniecznie musi pociągać nowe pokolenia teraz.
    Myślę, że wprowadzenie obowiązku nauki szachów w szkołach, zupełnie nie ma sensu, bo po co na siłę uczyć czegoś, czego większość nie chce.
    Co innego próby organizacji pozalekcyjnych kółek szachowych, bo tam pójdą (jeśli w ogóle), ci którzy są tą grą zainteresowani i są w stanie przeznaczyć na to swój cenny czas.
    Znam zasady gry w szachy, jak i w inne gry, np brydża, ale zawsze było mi szkoda czasu na grę, bo wolałem w tym czasie coś przeczytać czy też coś obejrzeć. Do tej pory pilnuję się by nie wciągnąć się w żadną grę, bo pokus jest wiele, ale ja to traktuję jak zwyczajne marnotrastwo czasu, pomimo tego, że w jakimś tam stopniu doskonalą i ćwiczą umysł.
    Rozumiem graczy, ale rozumiem też osoby, które trzymają się od jakichkolwiek gier z daleka.

    • to31415@gmail.com' Tomek pisze:

      Nie zgodzę się z tezą, że szachy są zupełnie niemedialne. Obecnie większe turnieje szachowe są na żywo transmitowane i komentowane przez specjalistów w internecie, a zatem i możliwość kibicowania wcale nie jest ograniczona. Oczywiście, trzeba się trochę na szachach znać i być zainteresowanym tematem. Piłkę nożną też nie wszyscy oglądają.

      Ostatnio sam oglądałem transmisję z meczu o mistrzostwo świata pomiędzy Carlsenem i Karjakinem. Szczególnie interesujące są partie, w których zawodnicy mają nie za dużo czasu do namysłu, bo wtedy sytuacja na szachownicy zmienia się dynamicznie.

      Nauka gry w szachy w szkole ma służyć ogólnemu rozwojowi dzieci, a szachy mają być tylko narzędziem, bo się do tego doskonale nadają.

      • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

        Nauka gry w szachy może służyć w jakimś tam stopniu ogólnemu rozwojowi młodzieży, ale do tego mamy inne, nowocześniejsze i bardziej dynamiczne narzędzia, jak choćby komputery, przy pomocy których znacznie skuteczniej można rozwijać umysł, bo ich możliwości są praktycznie nieograniczone w tym względzie.

        • to31415@gmail.com' Tomek pisze:

          Ja jednak wolę pokazać siedmiolatkowi szachy niż komputer, z którym będzie miał wielokrotnie styczność w szkole i w życiu. Inną natomiast sprawą jest to, jak mądrze wykorzystać możliwości komputerów w nauczaniu (na każdym poziomie edukacji).

  17. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Tak.

  18. J.gontarz@smartlink.pl' Jerzy Gontarz pisze:

    Dobrze opowiedziana historia. Od razu nasuwają się pytania: kto będzie uczył gry w szachy? Czy mamy tylu mistrzów szachowych? Czy będą to robić nauczyciele matematyki lub inni, którzy ujawnią się z zamiłowaniem do gry? Jeśli będą to robić ludzie bez pasji i umiejętności, nie spodziewajmy się, że uczniowie polubią przedmiot. Już dziś wielu nauczycieli nie umie rozbidzić pasji do swoich przedmiotów, a tu dochodzi kolejny, wymagający nie tylko biegłości w dyscyplinie, ale jednocześnie daru pedagogicznego. Jestem zupełnie przeciętnym graczem, a może i poniżej przeciętnej, a pamiętam, że w szkole to mnie wysyłano na turnieje, bo na palcach ręki można było policzyć uczniów, którzy w ogóle potrafili grać w szachy. Żadnych sukcesów nigdy nie odniosłem. W szkole żaden z nauczycieli nie garnął się do tego, by trenować uczniów i przygotowywać ich do turnieju. Sparing partnerem był dla mnie mój ojciec, z którym tylko raz wygrałem, i to wiele lat później. Nie byłoby źle spopularyzować tę grę, bo ma rzeczywiście wszystkie zalety, o których pisze autorka. Wprowadzenie szachów do szkoły jako przedmiot, w ramach przygotowywanej na kolanie reformy, może mieć odwrotny skutek.

  19. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Choć jak wcześniej pisałam osobiście nie gram w szachy, ale zawsze chętnie przechodząc przez pl. Wolności w Poznaniu, gdzie na stałe są 4 stoliki dla ulubieńców tej gry przez okrągły rok zatrzymuję się, by przez chwilę popatrzeć na zmagania graczy. Uważam, że to bardzo dobry sposób ta uliczna gra w szachy jako happening uliczny. To świetna motywacja do rywalizacji i konkurencji. To także świetny sposób na integrację społeczności miejskiej i ciekawy sposób na spędzenie czasu. W 2013 roku odbyła się II edycja Festiwalu Gier „Lets Play Poznań”, gdzie chętni mogli zagrać w szachy na wielkiej szachownicy w Starym Browarze w obecności tłumu przyglądających się. Ależ były emocje.

  20. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za komentarze i wyjaśnienia, a przede wszystkim zainteresowanie tematem.

    Nauczanie elementów szachów w początkowych klasach szkoły podstawowej – jak pisze Tomek – to sprawa przesądzona, a co ważniejsze, rozpoczęta jeszcze za poprzedniego rządu. Jest tu więc rzadko spotykany i chwalebny przykład kontynuacji, a nie wywracanie wszystkiego, co zrobili poprzednicy. Dodatkowo, uchwała Parlamentu Europejskiego wzmacnia zasadność tego przedsięwzięcia. Polecam https://ec.europa.eu/poland/news/120925_view_on_chess_in_school_pl a także http://eurosport.onet.pl/szachy/program-szachy-w-szkole-poparl-parlament-europejski/0gl0c
    A czy to się uda? Wszystko zależy od ludzi, a więc nauczycieli i ich przygotowania. Wdrażanie programu trwa od 2013 roku i w przeciwieństwie do reformy edukacji – uspokajam Pana Jerzego Gontarza – nie było robione na kolanie. Polecam strony http://www.szszach.pl/szachywszkole/osrodki-pilotazu lub http://szachywszkole.pl/ Podobnie, jak Tomek, wyrażam nadzieję, że nie spowoduje to zaniku kółek szachowych w szkołach, gdzie młodzi adepci królewskiej gry będą mogli stawiać w niej pierwsze kroki. Nie zgadzam się natomiast z Panem Vectorem, że lepsze dla dziecka są gry komputerowe niż szachy. Polecam tekst mojej siostry o wychowaniu https://twittertwins.pl/kilka-uwag-o-wychowaniu/ w którym pisze, że tradycyjne formy kształcenia – książki, gry planszowe są równie ważne jak nowinki technologiczne. A w przypadku szachów można to połączyć – są znakomite programy do gry w szachy na różnym poziomie trudności, także aplikacje na smartfony i tablety. Polecam.

  21. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    To prawda – co zauważyła moja siostra – że szachy, a więc i strategiczne myślenie, to bardziej domena mężczyzn niż kobiet. Judit Polgar jest istotnie chlubnym wyjątkiem, bo i najmłodszy arcymistrz świata i wielokrotny mistrz Węgier i wielokrotna uczestniczka ścisłego, ośmioosobowego finału rozgrywek o mistrzostwo świata. Mój syn miał okazję spotkać ją na Mistrzostwach Świata Juniorów w Timisoarze w 1988 roku – on startował w kategorii chłopców do lat 10 i zdobył miejsce 7., ona też w kategorii chłopców, ale do lat 12, i uzyskała pierwsze miejsce i złoty medal. To były początki jej błyskotliwej kariery.

    Słusznie zauważył Rafał Kubara, że w czasach PRL szachy były bardziej popularne i że dziś wiele komputerowych atrakcji nie sprzyja rozwijaniu szachowych pasji. Tym bardziej należy pogratulować ambitnych dzieci, zwłaszcza pięciolatka, także Oli N. zainteresowań szachowych starszych synów.

  22. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Zgadzam się z Panem Jurkiem, że czasem trudno pogodzić zainteresowania i pasje, i trzeba wybierać. Uprawianie szachów na najwyższym poziomie trudno godzić z normalną pracą zawodową. Ba, nie tylko Polgarówny, ale i polscy koledzy mojego syna przechodzili na domową naukę szkolną, nie potrafili bowiem łączyć udziału w turniejach z uczęszczaniem do szkoły. Oczywiście, że ważny jest sport ruchowy, dlatego podczas turniejów szachowych dla dzieci i młodzieży w holu rozstawione są stoły do ping-ponga – młodzi zawodnicy często łączą te dwie dyscypliny – zrobią ruch na szachownicy i paletka w rękę, a w pamięci cała partia. Mój syn jako małe dziecko potrafił całą partię szachów rozgrywać, nie patrząc na szachownicę. To kształtuje wyobraźnię. Zamiłowanie do muzyki miał od wczesnego dzieciństwa, jako przedszkolak uwielbiał słuchać koncertów fortepianowych z płyt, grał na flecie ze słuchu i dopiero teraz przy dzieciach chodzących do szkoły muzycznej rozwija hobby z młodości. Nie da się realizować wszystkich pasji, trzeba wybierać, Pan Jurek ma rację.

    Każda umiejętność, także gry w szachy, może się okazać nieoczekiwanie przydatna. Gdy mój syn w klasie maturalnej korzystał z konwersacji z języka angielskiego z native speakerem (studentem informatyki z Londynu), okazało się, że on chciał nauczyć się grać w szachy. Stanęło na wariancie no payment, tzn. po godzinie konwersacji po angielsku, mój syn uczył Jassiego, bo tak miał na imię ów angielski informatyk, grać w szachy, też po angielsku. Mój syn miał więc podwójną korzyść i nic za to nie płacił.

  23. zbinie@wp.pl' zbinie pisze:

    Niestety szachy są już zbyt rozpracowane a przez to nudne. Dzisiaj można grać świetnie nie wnosząc twórczego wkładu. Najlepsze są komputery i będzie już tylko gorzej. Naśladowanie czy uczenie się od maszyny-coś okropnego. Niedługo to samo czeka poetów?

  24. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Władysław Daleczko tak skomentował ten tekst na Facebooku:

    Piękny tekst, świetna partia. Czy szachy powinny być obowiązkowym przedmiotem w szkole? Uważam, że powinny być w szkołach lekcje zarówno gry w szachy, jak i w brydża, ale nadobowiązkowe. Te gry uczą wszystkiego, co jest potrzebne potem w życiu. Czego? Opisane jest to dokładnie w tekście.

Skomentuj Mariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *