Święto Wolności?

Spór o porozumienie Okrągłego Stołu, czerwcowe wybory i ocenę III RP trwa już trzydzieści lat. Dzisiejszą okrągłą rocznicę pierwszych po wojnie częściowo wolnych wyborów świętować będziemy w cieniu kontrowersji wokół wydarzeń z 1989 roku i oceny ich konsekwencji. 

Temperaturę tego sporu oddaje choćby taka oto wymiana zdań: „W pisowskiej telewizji ciągle o zniewolonym narodzie, o klęsce, o komunistach. Tylko że myśmy ich k**** po-ko-na-li” – napisał Władysław Frasyniuk. „Żeście komunistów pokonali? No nie. Wyście się z nami, k****, przy Okrągłym Stole i 4 czerwca 1989 r. do-ga-da-li” – odpowiedział na to szef SLD Włodzimierz Czarzasty.

Wielu z tych, którzy byli przeciwnikami Okrągłego Stołu, jak choćby Bronisław Komorowski, zmienili później zdanie. Ale jest grupa kontestatorów, którzy wtedy wzywali do bojkotu wyborów i dziś, po latach, podtrzymują swoje oceny. Twierdzą, że czas pracował wówczas na korzyść opozycji, a porozumienie zagwarantowało komunistom bezkarność i uprzywilejowaną pozycję w procesie transformacji. Uważają, że była to zdrada elit… „Nie świętuję 4 czerwca, bo komuniści podzielili się władzą z wybraną przez siebie opozycją, jednocześnie próbując zniszczyć prawdziwą opozycję” – zapowiedział Dariusz Matecki, szczeciński radny z ramienia Solidarnej Polski. „Pierwsze wolne wybory były 27 października 1991 r. Dopiero wtedy – dzięki Okrągłemu Stołowi i 4 czerwca 1989. Bandyci Kiszczak i Siwicki byli do 6 lipca 1990 r. ministrami, zaś zbrodniarz Jaruzelski do 22 grudnia 1990 r. – prezydentem. Dziękuję – nie świętuję!” – deklaruje Stanisław Janecki. „Gdyby nie wybory do Sejmu kontraktowego X Kadencji PRL – według wszelkiego prawdopodobieństwa – mielibyśmy legalną i w pełni demokratyczną władzę najpóźniej już wiosną 1990 roku!” – przekonuje Piotr Woyciechowski. Nie są to głosy odosobnione.

Trudno dziś pisać alternatywne scenariusze, ale trzeba przyznać rację Pawłowi Kowalowi, że bez zewnętrznego wsparcia, Kościoła i osobiście Jana Pawła II, akcji dyplomatycznej, parasola ochronnego Zachodu dla procesu przemian i wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności, nie udałoby się pokonać imperium zła.

„Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” – ogłosiła w Dzienniku Telewizyjnym 28 października 1989 roku Joanna Szczepkowska. Co zatem świętujemy 4 czerwca? Czy dla wszystkich jest to Święto Wolności?

Oczywiście nie jest prawdą, że 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm, był to raczej początek jego końca, a agonia sytemu trwała długo. Niewątpliwie rację miał Włodzimierz Czarzasty twierdząc, że doszło do porozumienia z komunistami. To dzięki temu porozumieniu „reglamentowana rewolucja”, jak proces przemian określił prof. Antoni Dudek, miała ewolucyjny, bezkrwawy przebieg.

Pamiętajmy, jaka była sytuacja w 1989 roku. Gospodarka była w całkowitym rozkładzie, w szybkim tempie następowała dekapitalizacja majątku narodowego, wojska sowieckie stacjonowały w Polsce, a Służba Bezpieczeństwa, której szef był głównym negocjatorem przy Okrągłym Stole, trzymała się mocno. W końcowym okresie zatrudniała ponad 24 tys. funkcjonariuszy, którzy prowadzili 90 tys. tajnych współpracowników i wielu agentów wywiadu wśród obywateli obcych państw. TW stanowili w przybliżeniu 0,2 proc. ogółu ludności PRL. Znaleźli się oni także wśród wybranych posłów OKP i choć zostali formalnie wyrejestrowani, dalej byli zadaniowani, o czym przypomniał niedawno Janusz Molka, skruszony esbek, który tajemnice bezpieki ujawnił w panelu dyskusyjnym „Przystanek historia”, prowadzonym przez Piotra Woyciechowskiego. Pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego też poddany był inwigilacji przez SB aż do końca jej istnienia, czyli do maja 1990 roku, a resorty siłowe, MSW i MON, pozostawały w rękach PRL-owskich generałów.

W samym tylko 1989 roku doszło do skrytobójczych mordów trzech księży: Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha (w lipcu 1989 roku, już po czerwcowych wyborach). Służby specjalne PRL to także Wojskowa Służba Wewnętrzna i Wywiad Wojskowy, które nawet nie przeszły tak symbolicznej weryfikacji, jaką dokonano w SB. Takie były realia. Przeciwnik to nie był słoń na glinianych nogach.

Gdy uzmysławiamy sobie to wszystko, wydaje się, że pokonanie imperium zła było prawdziwym cudem. Jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych praktycznie nikt nie przypuszczał, że jest to możliwe. Znam tylko jedną osobę, która przewidziała taki bieg dziejów. W 1986 roku moja siostra powiedziała naszemu wspólnemu znajomemu: „Do końca dekady będzie jakaś Wiosna Ludów, padnie komuna i rozpadnie się Związek Radziecki”. Wydawało mu się to tak nieprawdopodobne, że zapisał jej słowa w notesie, aby po latach jej przypomnieć i udowodnić, że nie miała racji. Okazało się jednak, że tak nieprawdopodobne przewidywania nieoczekiwanie się spełniły. Po 1989 roku, gdy spotykał mnie ów znajomy, pytał zawsze: „Co Marysia teraz mówi?”, wierząc w jej profetyczne zdolności.

Dziś z perspektywy trzydziestu lat bilans zysków i strat związanych z takim a nie innym procesem przemian wydaje się oczywisty. Mimo że nie dokonano choćby symbolicznego osądu winnych zbrodni komunistycznych. Mimo że komuniści byli beneficjentami przemian i zamienili władzę na własność i nietykalność, a koszty transformacji gospodarczej spadły na polskie społeczeństwo – dorobek ich życia stopniał do zera, ludzie tracili pracę, a hiperinflacja pogłębiała biedę. Winą za taki obrót spraw obarczano „Solidarność” jako autora przemian i – o ironio – po zaledwie czterech latach od pamiętnych czerwcowych wyborów komuniści pod szyldem SLD powrócili do władzy.

Ale to wszystko udało się pokonać. Upadło imperium zła, Polska i kraje bloku wschodniego znalazły się w zachodniej strefie wpływów, a Związek Radziecki przestał istnieć. To istny cud.

Od dwudziestu lat Polska jest członkiem NATO, od piętnastu członkiem Unii Europejskiej, jej gospodarka należy do najszybciej rozwijających się na świecie, zamożność społeczeństwa wzrosła wielokrotnie. Jesteśmy krajem wolnym i demokratycznym (choć niektórzy kwestionują jakość tej demokracji) i my sami kartką wyborczą decydujemy o swojej przyszłości. Jest jeszcze wiele do naprawienia w edukacji, energetyce, służbie zdrowia czy infrastrukturze, ale Polska to wolny, bezpieczny i coraz bardziej dostatni kraj.

4 czerwca 1989 roku nie skończył się w Polsce komunizm, ale Polacy powiedzieli tego dnia komunizmowi głośne NIE. Na tyle, na ile umożliwiała to ówczesna ordynacja wyborcza. Z wyjątkiem dwóch kandydatów z pierwszej i ostatniej pozycji odrzucono całą listę krajową, w obrębie 35 proc. wszystkie 161 mandatów przypadło kandydatom „Solidarności” i 99 na 100 miejsc w Senacie, do którego notabene wybory były już całkowicie wolne. Pamiętam niebywały entuzjazm, masowe angażowanie się ludzi w kampanię wyborczą, siermiężną jak na dzisiejsze standardy i prowadzoną bardzo skromnymi środkami.

Legitymizacją kandydata było zdjęcie z Lechem Wałęsą. Wykorzystywano je na plakatach i w ulotkach. Nie obowiązywała wówczas cisza wyborcza, więc kartki ze „ściągami”, jak i na kogo głosować, rozdawano nie tylko na ulicach, zwłaszcza w pobliżu kościołów, ale tuż przed lokalami wyborczymi (nie wolno było tego robić tylko w samym lokalu). Bez wyraźnego wsparcia Kościoła zwycięstwo Komitetu Obywatelskiego „Solidarności” nie byłoby możliwe.

Wynik tych wyborów był, jak pchnięcie kostki domina, które uruchomiło proces demontażu systemu komunistycznego w całym bloku sowieckim. Upadł mur berliński, zaczęła się wprawdzie nie Wiosna, jak prorokowała moja siostra, ale Jesień Ludów. Środkowo-wschodnia część Europy dołączyła do wolnego świata.

A więc, jak byśmy nie oceniali porozumienia z komunistami, które wszakże dało im uprzywilejowaną pozycję w procesie przemian, 4 czerwca to Święto Wolności. Polacy za wolnością zagłosowali i w konsekwencji komunizm odrzucili. Po tych wyborach nic już nie było tak jak dawniej, choć droga do wolności była kręta, niepozbawiona błędów, wymagająca wyrzeczeń i przynosząca nieraz rozczarowanie.

Mamy więc – moim zdaniem – co świętować. I to bez względu na to, jak krytycznie dziś oceniamy początki III RP, wszystkie błędy, zaniechania czy wręcz niegodziwości na początku transformacji. Wybory 4 czerwca 1989 roku zapoczątkowały proces przemian, dzięki któremu mamy dziś wolną Polskę.

Szkoda tylko, że ostry podział polityczny nie pozwala na wspólne świętowanie. Ale to już zupełnie inny temat.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Na spotkaniu Gierka ze stoczniowcami, po jego pytaniu – Pomożecie ?, ich przedstawiciel dał znamienną odpowiedź, która częściowo tłumaczy stosunek Polaków do władzy. Krótka wypowiedź zawierała stwierdzenie, tak, pomożemy temu rządowi, zaufamy,ale po raz ostatni. Jednak jeśli tym razem zostaniemy zawiedzeni, to nikt nigdy już rządowi nie uwierzy. Niestety, Polacy zostali oszukani w kontraktowych wyborach i przestali wierzyć.
    Oczywiście w polityce nic nie występuje zawsze ani nigdy, ale utracone zaufanie trudno odrobić.
    Ks. Popiełuszko powiedział, że Polacy potrafią wybaczyć władzy błędy pod warunkiem powrotu do prawdy.

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Rocznica wyborów 4 czerwca 1989 roku jest dla mnie świętem wolności, w tym dniu bowiem 30 lat temu społeczeństwo powiedziało komunistom zdecydowanie NIE, ku całkowitemu zaskoczeniu ówczesnych władz. To NIE rozpoczęło drogę do wolności. Dywagacje dotyczące takich spraw, jak to, że te wybory były wolne tylko w 35 proc. czy że ordynację wyborczą zmieniono w trakcie wyborów (po odrzuceniu niemal w całości listy krajowej, czego nie przewidywała ordynacja, na wakujące miejsca wystawiono nowych kandydatów z bloku komunistycznego) to w istocie kwestie drugorzędne. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam powiedzenie mojego ojca, że lepsze jest wrogiem dobrego, co zawsze rozumiałam jako zachętę do umiaru, do powstrzymania zapędów, żeby chcieć więcej niż możliwe, bo to więcej może zniweczyć to co udało się osiągnąć. Dlatego przy okazji tego dnia pamiętam, że te wybory były plebiscytem, w którym tylko głosowanie na listę Komitetu Obywatelskiego się liczyło jako głos przeciw komunizmowi. Tzw. niezależni kandydaci strony opozycyjnej odgrywali taką samą rolę jak startujący na miejsca w ramach tych 35 proc. wolnych wyborów komuniści. Pamiętam też, że alternatywą dla zmiany ordynacji w trakcie wyborów (tak, tak, wiem, że z prawnego punktu widzenia to niedopuszczalne) było ich unieważnienie, do czego parli tzw. twardogłowi członkowie PZPR. 4 czerwca 1989 roku to nie, jak ogłosiła Joanna Szczepkowska, dzień, w którym skończył się komunizm, ale to początek drogi do wolności. Miałam wówczas poczucie, że w zamku zamykającym bramę żelaznej kurtyny polskie społeczeństwo przekręciło klucz i za jakiś czas można uchylić tę bramę, a potem ją szeroko otworzyć. To był dzień, kiedy po nocy stanu wojennego i marazmie dekady lat osiemdziesiątych zmartwychwstała nadzieja. Tak to czułam 30 lat temu i tak samo czuję to dziś.

    • wlalos@spoko.pl' Władysław Łoś pisze:

      Trafny komentarz. Tak czuliśmy. Nawet tacy jak ja, który zasadniczo przeciwny tym wyborom, akceptował je ze względów pragmatycznych, jako, może nie najlepszą, ale jakąś ścieżkę do wolności. I z cichą nadzieją, że się stanie to co się stało, że wbrew politycznym macherom, naród, czy jak kto woli społeczństwo, kopnie stolik ustawiony do szulerskiej rozgrywki. I to, że naród pokazał wówczas swoją wolę, jest powodem do świętowania. Nie ma niestety w naszej nowej historii momentu bardziej przełomowego.
      Pamiętajmy jednak, że nie tylko władze były zskoczone wynuikami wyborów. Przedstawiciele strony solidarnościowej okrągłego stołu także. To nie tak było planowane. Gdyby plany się spełniły, to być może do dzisiaj bylibyśmy we władzy postkomunistycznej oligarchii.
      Nie pamiętam, by istniała alternatywa – wybory uzupełniające lub unieważnienie wyborów. Nawet jeżeli tak było, to może lepiej był pozwolić na ich unieważnienie. To by doprowadziło prędzej czy póżniej do realnego upadku PZPR i jej nomenklatury. (Swoją drogą matematyk powinien poprawnie stosować słowo „alternatywa”. Podobno matematycy wszystko robią lepiej. 😉 )
      Czy 4 czerwca 1989 to początk drogi do wolności? Może. Ale sparafrazuję klasyka: Wolność? Ale jaka?

  3. jerzy.pietraszko@gmail.com' Jerzy Pietraszko pisze:

    Teraz już przeczytałem. Zdania nie zmieniam. Niestety – zgadzam się tu z wypowiedzią Czarzastego. A sytuacja przypominała walkę bokserską – przeciwnik był kilkakrotnie na deskach. Wtedy jednak z boksu „nasi” przeszli na szachy. Chyba bowiem tylko w tym sporcie istnieje zgłoszona przez nich propozycja remisu. Dodam, że inwigilowanie rządu Mazowieckiego to mit. A właśnie ten rząd podtrzymał pod koniec 1989 roku kolejną decyzję o odmowie wydania mi paszportu motywując (po moim odwołaniu od uprzedniej, analogicznej decyzji) to tym, że jeszcze sytuacja na tyle się nie zmieniła aby przestał obowiązywać dekret… . I to jest, w odróżnieniu od tamtego mitu, fakt.

  4. jaroslaw.hyk@gmail.com' Jarosław Hyk pisze:

    W mojej ocenie największe Święto Wolności w historii naszego kraju i całej Europy Wschodniej. Podobnie uważałem wówczas, choć wtedy nie bez wątpliwości, tak dzisiaj jestem o tym przekonany w pełni. Gdyby nie było Okrągłego Stołu, to albo komunizm trwałby do dzisiaj, albo by upadł w sposób krwawy z efektem rządów faszyzujących radykałów, a Polska nadal podlegałaby wpływom Moskwy. Bez Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca 1989 r. Polska utraciłaby szansę na powrót do cywilizacji Zachodu na dekady, albo i na wieki.

  5. mariusz.wiacek.1960@gmail.com' marwiac2 pisze:

    Okrągły stół i „częściowo wolne wybory” to teatr cieni. Wybuch festiwalu Solidarności 1980/81 to było święto wolności. Władza usiłowała mieć wpływ na wybory w Solidarności i nie miała. Słynne biadolenie Kuronia że do władzy doszła ekstrema, a ludzie rozumni przepadli w wyborach. Stąd Stan Wojenny i wymiana przywódców strajkowych na słynne „legendy” Solidarności. Gdyby tak sprawdzić kto był we władzach 9 lat wcześniej a kto w 1989 to są to kompletnie inne nazwiska. Mając zajęcia z ekonomii politycznej w roku akademickim 85-86 to młodzi adiunkci mówili głośno nam o reformie centrum że się niedługo zmieni – ale politruków traktowaliśmy z przymrużeniem oka. Słynne referendum czy dacie nam jeszcze jedną szansę – legitymizacja zmian. Podzielono NBP na banki regionalne gdzieś pod koniec lat 80. Ustawa o wolności gospodarczej, rozsiewane plotki że polskie firmy nic nie były warte i trzeba je zlikwidować.. Zagrabianie olbrzymich sum pieniędzy z przedsiębiorstwa PEWEX z FOZZ. No i strona rządowa mogła przystąpić do teatrzyku zwanego okrągłym stołem i częściowo wolnymi wyborami. Ja w tym czasie jak my cieszyliśmy się czerwcową wolnością pojechałem na delegację służbową do Bułgarii. Tam cisza spokój, byłem dwa tygodnie. sklepy pełne wszelakiego dobra, radca ambasady PRL (jeszcze) radził nam aby się nie wdawać w dyskusję. Ekipa która nas przyjęła sympatyczna pokazała nam Bułgarię. O zmianach nic nie było mowy. W listopadzie przyjechali na montaże do mojej firmy i pytaliśmy co się stało że Żiwkow ustąpił – a to był grom z jasnowo nieba – my nie wiedzieliśmy co się dzieje tak mi odpowiedział Iwan. Bułgaria jest w UE rozwija się bez okrągłego stołu, nie jest w orbicie zainteresowań Moskwy. Wracamy do 4 czerwca towarzysze byli pewni radośni i dostali łupnia także od swoich w zamkniętych okręgach. Mieli jednak miękkie lądowanie w postaci wiedzy o „reformach Balcerowicza” w postaci zamrożenia kursu dolara i paskarskich odsetek. Wymieniać można by dużo. Towarzysze którzy pozakładali biznesy przegrywali na rynku z wolną konkurencją sprytniejszych obrotniejszych biznesmenów. To im się pod kłody pod nogi rzucało koncesjami, ustawami co raz bardziej ograniczając swobody gospodarcze przy aplauzie okrągłostołowych posłów. W 1992 roku pozbyłem się jakichkolwiek złudzeń.;

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dyskusja nad tym tekstem toczy się także na Twitterze. Oto niektóre wpisy:

    1) Kulka Kulkiewicz
    Okrągły Stół (jak by o nim nie mówić) to było zwieńczenie działań Solidarności. Ten Stół był wzorem dla innych demoludów, dla nas – z tym różnie bywa.

    2) Mariusz Wiącek
    Ja też tak uważałem. Tylko idąc na wybory spotkałem znajomego z pracy. Pytam Zbyszek idziesz na wybory – to ty nie wiesz że dogadali się i nas sprzedadzą za czapkę gruszek 4.06.89. Popatrzyłem jak na wariata – 3 lata później zrozumiałem że miał rację.

    3) Kulka Kulkiewicz
    Jest w tym dużo racji. Ale jak była alternatywa? Mieliśmy po Polsce biegać z bronią i strzelać do – no właśnie – kogo? Teraz to jest gdybanie. Moim zdaniem wtedy nic więcej nie dało się ugrać. Można to było później poprostować, ale Macierewicz musiał wszystko popsuć. Celowo?

    4) Mariusz Wiącek
    Strzelać się? Z kim. Oni musieli oddać władzę! Bo tak im mocodawcy z Moskwy kazali. Gdy Caucecescu nie chciał to zrobili mu gzi gzi. W 1985 proponowali Radzie Prymasowskiej dogadanie się. Ci postawili warunek żadnych Kuroniów i Michników no to władza dogadała się z tymi drugimi.

    5) Kulka Kulkiewicz
    Moskwa była już zajęta swoimi sprawami. Gorbaczow przestawał panować nad ZSRR. Jeszcze Afganistan itd. Dogadać się musieli, to już za daleko zaszło. Nie było już odwrotu, ale też stara władza była jeszcze dość silna, więc rozmowy tak wyglądały. Stan wojenny też zrobił swoje.

    7) Mariusz Wiącek
    To tym bardziej trzeba było Towarzyszy na zmywak do Anglii wysłać. Szef młodzieżówki czechosłowackiej wylądował na zmywaku a nasz został prezydentem. Stara władza zmarginalizowała opozycję dobierając sobie trockistów wyrzuconych z partii za odchylenia lewicowe.

    8) Kulka Kulkiewicz
    Trzeba było. Niewłaściwe osoby zabrały się za przekształcenia. Tu mam poważne zastrzeżenia zarówno do kreski Mazowieckiego i nocy teczek za Olszewskiego. Macierewicz zrobił swoje … A trockista Kuroń to osobna rozmowa.

    9) Wojciech Batug
    Pierwsze „nie całkiem wolne” (tzn. niedemokratyczne) wybory polegały na tym, że komuniści mieli zagwarantowaną większość w sejmie. Wcześniej niedemokratycznym prezydentem został I sekretarz KC PZPR Wojciech Jaruzelski. Geneza symbolu demokracji z koszulki Wałęsy.

    10) Ilona Darmach
    I bardzo trafny wydaje mi się komentarz @wlalos do tekstu @Rz_mwj

    11) Zbyszek Adamczyk
    Polacy „uwielbiają” zgniłe kompromisy….za czym się spostrzegą to zawierają następny! I jak się tu dziwić Piłsudskiemu, że podjął tak dramatyczną decyzję w maju 1926 r. Rocznica majowa przesunęła się o kilka dni ale i tak dzieje się na WIOSNĘ!

    12) Alina Petrowa
    Nie wierzyłam, że dożyję upadku komuny. Gdy zaczynałam marzyć, mówiłam: No może gdy będę już bardzo stara, na wózku inwalidzkim… A to tak szybko poszło. Rozejrzyjmy się dookoła, doceńmy to, dziękujmy Bogu.

    13) Robert Tekieli
    Bodaj w marcu 1980 x. Blachnicki powiedział że komuna padnie do końca dekady; słyszało to 400 osób.

    14) Andrzej Polski
    Świętujemy rocznicę wolnych wyborów do Senatu RP – reszta jest smutną historią, która zaciążyła nad III RP i trwa do dzisiaj.

    15) ABC
    Może, ale cóż to za osiągnięcie, kiedy w tym samym roku skończył się cały blok komunistyczny.

    16) Krzysztof Sietczyński
    Oczywista nieprawda, co pokazuje przykład innych krajów bloku, szczególnie NRD, która była dla ZSRR strategicznym tworem.

    17) Maciek
    Przypominam, ze Okrągły Stół powstał już po ponad 2,5 trwania pierestrojki. Jaki krwawy sposób? Gorbaczow prędzej nawróciłby się na islam niż pozwoliła jakieś wojskowo-policyjne operacje w Polsce.

    18) Wojciech Batug
    Komunizmu po 1989 r. nie dało się odciąć jak nożem. Jego spuścizną była atomizacja społeczeństwa, uboga organizacja oddolna, brak liderów innych niż postsowieccy, trwała patologia odziedziczona po komunizmie. Trzeba czasu, by zastąpić nomenklaturę, wykształcić elity. Proces trwa.

    19) Krzysztof Sietczyński
    To prawda, ale proces tego kształtowania był (niestety uważam, że świadomie) blokowany… także przez ludzi tzw. strony solidarnościowej.

    20) K. Mil
    'Blokowanie’ to w tym przypadku eufemizm.

    21) Władysław Łoś
    Wybory 1989, a raczej ich niespodziewany dla układających się stron rezultat, był ważnym etapem, ale tylko etapem w drodze Polski do niepodległości, która zaczęła się przynajmniej w 1980 r., jeżeli nie wcześniej. Same z siebie nic nie uruchomiły, a może nawet miały powstrzymać.

    22) Witold Kabański
    Bez tych wyborów nie byłoby wolnej Polski. To był dobry, bezkrwawy początek. Ten kto wtedy żył dorosłym życiem, kto rozumiał co się dzieje, wie jak trudnym przeciwnikiem była zorganizowana i kontrolowana przez SB, PZPR i ZSRR polska komuna.

    23) Witold Kabański
    I za to ten tekst lubię. Nie ma w nim żadnych uproszczeń. Niech wszyscy, bez żadnych wyjątków, dąsów i zadęć, uświadomią sobie wreszcie, że dla współczesnych, to właśnie ten dzień 4.06.1989, to Święto Wolności.

    24) Vector
    Bardzo trafne i obiektywne podsumowanie, tyle, że roli kościoła ja bym w tych wydarzeniach raczej nie przeceniał. Wybór towarzyszy Millera i Cimoszewicza do PE, możemy potraktować jak łyżkę dziegdziu w beczce miodu.

    25) Władysław Łoś
    Celem tego porozumienia nie była zmiana sytemu. Ci, którzy chcieli faktycznej zmiany systemu, nie byli jego zwolennikami.

    26) Zyziza
    Dobry tekst
    a co Marysia teraz mówi?

    27) Oskar Maria Bramski
    Polecam ten tekst, choć nie zgadzam się z główną tezą. Ale wart przeczytania. I bardzo mi przykro, że zapomniała Pani o Prezydencie Ronaldzie Reaganie! To głównie dzięki niemu Solidarność przetrwała i padło imperium zła.

    28) Anna Makuch
    Czytałam i zachęcam.
    Zawsze rzetelnie, rozważnie i solidnie.

    29) Sitting bizon
    Okoliczności zewnętrzne (dogorywający ZSRR, Reagan, ruch w demoludach) przemawiały za wersją „hard” w niedługim czasie po Magdalence. Realia jakby przerosły nieprzygotowanych na przejęcie władzy ludzi niejednorodnego przecież (obecność TW) podziemia i poszło dla komuchów „softowo”.

    30) Michał Charzyński
    W VI 89 wersja hard nie wchodziła w grę. Żadne okoliczności zewnętrzne nie wskazywały że takie rozwiązanie jest możliwe i realne.

    31) Sitting bizon
    Tak dokładna data nie pada w mojej opinii. „Nieodległy czas” – to początek następnej dekady. W ’93 obcego wojska nie było już w Polsce. No ale cóż tam Armia Czerwona! Nasi „roztropni-inaczej” liderzy, zgodnie z dość długą tradycją, sami sobie skoczyli do gardeł: „wojna na górze”!

    32) Michał Charzyński
    Rozpad ZSRR wcale nie był taki pewny. Na początku 1991 Moskwa rozjechała czołgami Wilno. A wojnę na górze wywołało #PorozumienieCentrum uderzając w rząd premiera Mazowieckiego.

    33) Sitting bizon
    Można oczywiście spekulować w różne strony. Jedno jest bezsporne: „potępieńcze swary” nie raz i nie dwa gubiły nas z kretesem. Zero wniosków, śladowy pragmatyzm, „moja racja musi być na wierzchu”, etc.
    Akurat moja nie musi…

    34) Tadeusz Kuranda
    Do Parlamentu UE weszli niedawno sami komunistyczni aparatczycy – komuna ma się…. dobrze.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem wyborów 4 czerwca 1989 roku, które zapoczątkowały drogę do wolności i ten dzień na miano Święta Wolności zasługuje, jak twierdzą jedni (zdecydowanie bardziej liczni, co potwierdziły zarówno wpisane tu komentarze m.in. mojej siostry, Władysława Łosia czy Jarosława Hyka) lub, że Polacy zostali oszukani w kontraktowych wyborach i przestali już wierzyć w sens zmian, jak oceniają inni (m.in. Jurek, Jerzy Pietraszko czy Mariusz Wiącek). Wg Mariusza Wiącka Okrągły Stół i „częściowo wolne wybory” to był teatr cieni, zaś moja siostra wyznała, że miała wówczas poczucie, iż w zamku zamykającym bramę żelaznej kurtyny polskie społeczeństwo przekręciło klucz i za jakiś czas można uchylić tę bramę, a potem ją szeroko otworzyć, a według Władysława Łosia kontraktowe wybory były może nie najlepszą, ale jakąś ścieżkę do wolności. Podobna dyskusja toczyła się pod zapowiedzią tego tekstu w mediach społecznościowych. Wyłowiłam ponad 30 takich wpisów, które odzwierciedlają temperaturę toczącego się wokół tego tematu sporu. I pewnie będzie on trwał tak długo, jak długo będą żyli świadkowie tamtych wydarzeń. A potem umrze śmiercią naturalną i temat będzie obchodził już tylko historyków i polityków.

Skomentuj marwiac2 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *