Sumienie

„Sumienie mnie gryzie”, „Ty chyba sumienia nie masz?”, „Mam wyrzuty sumienia”, „Sumienie go ruszyło”, „To nie ja, mam czyste sumienie”, „Sumienie ma czyste, bo nieużywane”, „Zagłusza sumienie” – w potocznej mowie aż roi się od „sumienia” odmienianego na wiele różnych sposobów. Bo i odgrywa ono bardzo ważną rolę.

Sumienie to wewnętrzne odczucie pozwalające rozróżniać dobro i zło, a także oceniać postępowanie własne i innych ludzi. Jest to zdolność pozwalająca człowiekowi ujmować swoje czyny pod kątem moralnym i odpowiednio je oceniać. Czynnikiem decydującym w przestrzeganiu tych norm jest poczucie winy, które występuje w momencie uświadomienia sobie rozbieżności między własnym postępowaniem a przyjętymi normami. Sumienie kieruje się moralnymi kryteriami oceny, zależnymi od otoczenia społecznego i wychowania człowieka.

Katechizm Kościoła Katolickiego poświęca duży fragment (Artykuł szósty SUMIENIE MORALNE) kwestiom sumienia, które – jak czytamy – jeśli jest „dobrze uformowane, jest prawe i prawdziwe” (KKK 1798), ale „Sumienie może pozostawać w ignorancji lub wydawać błędne sądy. Taka ignorancja i takie błędy nie zawsze są wolne od winy” (KKK 1801).

Dlatego zaintrygowało mnie, gdy czytałam fascynującą rozmowę, a raczej wywiad-rzekę, br. Marka z Taizé z Piotrem Żyłką w książce pt. „Bóg. Cisza. Prostota”, że już jako kilkunastoletni chłopiec pytał on razem z kolegami, swojego katechetę o sumienie. „I do dziś pamiętam jego odpowiedź. Powiedział, że nasze sumienie jest tym, czym mamy się zawsze kierować. Jest najważniejsze. Oczywiście trzeba je dobrze kształtować, formować. Kiedy go [księdza katechetę] dociskaliśmy i wprost stawialiśmy mu pytanie: co, jeżeli w moim sumieniu rozeznam, że coś jest dobre, a równocześnie obiektywnie to grzech, czy w takiej sytuacji też mamy iść za swoim sumieniem, on bez wahania mówił nam, że tak” – czytamy w wywiadzie-rzece.

Czy to jest wskazanie dla każdego? Ksiądz katecheta zastrzegł, że sumienie trzeba dobrze kształtować, formować, tylko, kto to oceni, czy wystarczająco je formujemy? Czy to może być wskazanie także na dziś (tamte słowa padły w połowie lat sześćdziesiątych), gdy żyjemy w płynnej ponowoczesności, gdzie pojęcie normy, dobra i zła jest zrelatywizowane. Wszak sumienie kieruje się moralnymi kryteriami oceny, zależnymi od otoczenia społecznego. A ono tak bardzo zmieniło się w ciągu tego półwiecza – króluje indywidualizm, hedonizm, egoizm. Tak jak pisze Tomasz Terlikowski czy Piotr Zaremba, żyjemy już w społeczeństwie postchrześcijańskim. Czy zatem odwoływanie się wyłącznie do głosu sumienia, i to w sytuacji, gdy coś w subiektywnym rozeznaniu jest dobre, ale obiektywnie to grzech, jest właściwym wskazaniem?

Przyznam się, że mam wątpliwości. Sumienie bardzo łatwo dziś zagłuszyć, znaleźć usprawiedliwienie dla swoich czynów, powołując się na opinie innych ludzi, naśladując ich. Jakże łatwo usprawiedliwiamy się z obmowy. Tak łatwo powtarzamy niesprawdzone, krzywdzące informacje i niezwykle rzadko je prostujemy. Nawet nie próbujemy sprawdzić, zweryfikować.

Mamy przekonanie, że działamy w słusznej sprawie. Sumienie podpowiada, że to dobre, a jest obiektywnie złe. Jak choćby ten list parafianek ws. Marty Titaniec z oskarżeniami wobec niej, o czym pisałam w komentarzu do tekstu mojej siostry „Zranieni w kościele” [LINK].

Często głos sumienia zagłusza strach, strach przed konsekwencjami w miejscu pracy, zwłaszcza gdy ktoś stanie w obronie krzywdzonego kolegi. Tak łatwo sobie wytłumaczyć, że gest solidarności niewiele da, a stającemu w obronie zaszkodzi.

A na przykład obiektywne zło, jakim jest rozwód, tak łatwo wytłumaczyć sobie, że we własnym rozeznaniu to jest dobre. Można znieczulić się na wyrządzaną drugiemu krzywdę i… uspokoić sumienie. Gdy odezwie się ono po czasie, na naprawienie zła może już być za późno.

Podobnie w kwestii etyki seksualnej, jak łatwo dziś uznać, że sakrament małżeństwa niepotrzebny, skoro jest zgoda i miłość, a jak się skończy, łatwiej będzie się rozstać. Bo wszystko dziś tymczasowe, nietrwałe, bez zobowiązań na całe życie.

Jak twierdził Erich Kästner, niemiecki pisarz i krytyk teatralny, sumienie jest zegarem, który zawsze chodzi dobrze, tylko my czasami chodzimy źle. Czy zawsze chodzi dobrze? „Sumienie bez Boga to trybunał bez sędziego” – mawiał Alphonse de Lamartine, osiemnastowieczny polityk i pisarz, twórca francuskiego romantyzmu.

Wolność sumienia jest podstawowym prawem człowieka, usankcjonowanym dokumentami międzynarodowymi, w tym m.in. w: Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych, Konwencji Praw Dziecka i Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Deklaracji o Prawach Człowieka.

Łamanie sumień to praktyka totalitarnych reżimów, ma miejsce wszędzie tam, gdzie ograniczane są swobody obywatelskie. „Wolnością ludzi zawładnie ten, kto zapanuje nad ich sumieniami” – pisał Fiodor Dostojewski. Ale czy w krajach demokratycznych, w mniejszych wspólnotach, w miejscu pracy, w polityce, nie łamie się sumień?

W sprawach światopoglądowych obowiązuje klauzula sumienia. Dotyczy to lekarzy i farmaceutów. W polityce też zazwyczaj nie ma dyscypliny partyjnej podczas tego rodzaju głosowań w Sejmie, choć bywały wyjątki. Politycy jednakże pozwalają na łamanie swoich sumień dobrowolnie. Kariera jest ważniejsza niż głos sumienia. Uważa się, że to normalne w polityce, w mediach… Choć można zachować się tak jak swego czasu zrobił Marek Jurek. Nie miał zbyt wielu naśladowców i można pytać, czy tak jak on można uprawiać skuteczną politykę? Czy można pogodzić skuteczność z moralnością i prawym sumieniem?

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. wladyslaw_daleczko@poczta.onet.pl' wladdal pisze:

    Już Fryderyk Nietzsche bardzo słusznie zauważył, że jeśli założy się, że nie istnieje Bóg, to nie ma dobra ani zła. Wtedy „sumienie” nie może rozstrzygać o tym, co jest dobre, a co złe.

    • krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

      Niekoniecznie. Skoro „poczucie winy […] występuje w momencie uświadomienia sobie rozbieżności między własnym postępowaniem, a przyjętymi normami” koncept sumienia nie musi być wywodzony od Boga. Wystarczą jakieś uświadomione normy, np. normy prawne. Te zwykle odnoszą się do funkcjonowania jednostki w społeczności. Można dyskutować obiektywności takich norm, czy sprzeczności z własnymi zakodowanymi wzorcami. Można tez się zastanawiać, czy gdyby Robinson Crusoe w czasie huraganu doznał całkowitej amnezji i w takim stanie trafił na bezludną wyspę , to czy byłby pozbawiony sumienia? 😉

  2. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    „Obok pragnienia miłości i szczęścia istnieje w nas pragnienie, by być dobrym. Człowiek doskonale wie, że nie wolno mu dal siebie zgarnąć wszystkiego, co kocha, każdego szczęścia – może nawet kosztem innych. Regulującą siłę, która w tym przypadku działa w człowieku, nazywamy sumieniem.” TAKA JEST NASZA WIARA Krenzer Fernand

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    To prawda, że oprócz pragnienia szczęścia istnieje jeszcze pragnienie bycia dobrym, ale co to znaczy „być dobrym człowiekiem” kształtuje wychowanie, co oznacza, że wychowanie formuje sumienie. Jeżeli człowiek, a tak chowane są dziś dzieci, nie chce, a w konsekwencji akceptacji rodziców, nie potrafi sobie odmówić przyjemności, podjąć wyrzeczenia, ponosić odpowiedzialności, to sumienie w dorosłym życiu nie odezwie się, gdy z tego powodu będzie ktoś cierpiał. Gdy małe dziecko przyzwyczaimy, że wszystko mu się należy, że konsekwencji jego zaniedbań można uniknąć, np. poprzez fałszywe zaświadczenie o chorobie, albo odrobienie za dziecko zadania domowego, gdy ono nie nauczy się do sprawdzianu, albo zapomni o lekcjach, to dlaczego dorosły ma nie posługiwać się oszustwem? Czy będzie wrażliwy na czyjąś krzywdę? Wątpię, przecież zadanie napisane przez mamę lub tatę pewnie było lepsze od tego z trudem napisanego przez kolegę, który być może z tego powodu dostanie niższą ocenę niżby zasługiwał. Akceptacja rodziców staje się moralną normą. A później trudno się dziwić, że taki dorosły będzie robił karierę „po trupach”, nie zważając na krzywdę, którą innym wyrządza, Przecież nikt go nie nauczył, że to coś złego. Gdy obserwuję, jak wychowywane są dziś dzieci, mam poważne wątpliwości czy ich sumienie może być dobrym drogowskazem i co dla nich będzie oznaczało bycie „dobrym człowiekiem”. Rośnie nam pokolenie egocentryków i egoistów z sumieniem może wrażliwym, ale na los zwierząt, ale nie innych ludzi, zwłaszcza tych najbliższych. Niestety.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      W stu procentach się z Panią zgadzam, Pani Mario. Dzieci wychowywane przez takich rodziców, będą miały zaburzoną ocenę sytuacji i stępione sumienie, więc w przyszłym życiu, nie będą umiały reagować obiektywnie.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Ciekawa dyskusja nt. tekstu o sumieniu wywiązała się na Twitterze. Poniżej niektóre ciekawsze tweety:
    Cecylia W. @mamakatarzyna
    Szkoda, że zapomniano o encyklice Jana Pawła II „Pastores dabo vobis”. Tam wszystko jest napisane, wyłożone i tylko stosować.

    Adam Trusty @trusty_adam
    „Wystarczy być dobrym człowiekiem” to bardzo niebezpieczne hasło. nie wystarczy. Trzeba wiedzieć, że to co się robi jest faktycznie dobre. Największe zagrożenie to osoby, które sądzą, że są dobre a nieświadomie czynią zło (to gorsze niż świadome czynienie zła!)
    Tomasz Skajster @skajster
    Sumienie istnieje niezależnie od deklaracji czy wierzeń religijnych (bądź ich braku). Sumienie to jest zwyczajnie IMHO poczucie prawdy. Każdy człowiek posiada (neuroanatomicznie) „wbudowany wariograf”, działający stale, podkorowo (nieświadomie). „Czujemy” jak jest „naprawdę”.
    IMO: Tak jak potrafimy (w pewnym stopniu) wyczuć kłamstwo zewnątrzpochodne, tak samo mamy poczucie samooszukiwania, wyparcia bądź racjonalizacji własnych autentycznych intencji, myśli i zachowań. Ten rozziew pomiędzy prawdą a naszym kłamstwem wytwarza wewnętrzny sprzeciw, wyrzut.
    Wybór życia w prawdzie, świadomie – jako modus operandi et vivendi – jest IMO nie tylko postawą wymagającą konsekwencji i (samo)zaparcia. Jest ciężkim wysiłkiem i zawziętością w godnym, pokornym znoszeniu upokorzeń (nomen omen). Prawda jest. Jest drogą, poszukiwaniem. Bywa bolesna.
    O ile epatowanie prawdą bywa natarczywe i nieuprzejme, a jej bezrefleksyjne i bezlitosne, bezustanne serwowanie musi prowadzić do „zrażenia sobie” ludzi, o tyle krąg najbliższych, rodziny i przyjaciół zasługuje na prawdę, choćby dawkowaną. Prawdę o nas samych i świecie, „jaki jest”.

    zwykły Polak @zwyklyPolak
    Na szczęście nawet ateiści mają sumienie i wielu z nich to bardzo porządni ludzie według kryteriów ludzkich i boskich.

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    „Człowiekowi współczesnemu grozi duchowa znieczulica a nawet śmierć sumienia. Śmierć sumienia jest natomiast czymś gorszym od grzechu” Jan Paweł II

    Andrzej Polski (Andra Speranza) @AndrzejPadre1
    Warunek jest jeden: sumienie musi być dobrze ukształtowane w oparciu o zasady moralne.

    Anka Murano JestemZaPJK @AnkaMurano
    Moim zdaniem, tak. Bóg dał nam wolną wolę. A wraz z tym darem: całkowitą odpowiedzialność za własne decyzje i czyny.

    andb @aatowicz
    Dobro obiektywnie złe? Prosta droga do relatywizmu.

    Andrzej Polski (Andra Speranza) @AndrzejPadre1
    Proszę doczytać tekst.

    Vector @_invector
    Komentarz może i trochę pesymistyczny, ale bardzo prawdziwy, bo właśnie tak w wielu rodzinach się dzieje.

    S.Młynarski @poldek34
    Sumienie potrzebuje „lustra” aby dobrze rozpoznawać dobro. Tym lustrem dla sumienia jest Jezus Chrystus. Zatem gdy pytam o sumienie pewne, pytam o to czy to na co wskazuje, jest zgodne z wolą Boga( Ewangelią). Sumienie więc to „spotkanie” z Chrystusem, a nie jakaś wyrocznia.

  5. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Temat sumienia nie jest łatwy i jednoznaczny. Czy zaufać wewnętrznemu przekonaniu, czy zawsze na pierwszym miejscu stawiać nakazy i zakazy prawne i wskazania zawarte w dekalogu i normach kościelnych. Przyznam, że jestem człowiekiem, który zawsze woli sie zastanowić, przemyśleć swoje działania pod różnym kątem, a i tak czasem miewam wątpliwości czy dobrze postąpiłem. Dlatego wole precyzyjne wskazówki niż „głos wewnętrzny”. Nie zawsze jednak jest czas na wnikliwe refleksje, często są sytuacje niejednoznaczne. Ktoś zadaje pytanie i trzeba zaraz albo powiedzieć prawdę, albo skłamać. Oba te rozwiązania mogą nieść negatywne konsekwencje także dla innych ludzi. Wtedy bardzo potrzebne jest taki wewnętrzny kompas. Najistotniejsze w powyższym tekście wydają mi się dwie kwestie. Po pierwsze to, że sumienie powinno być dobrze uformowane. Formowanie sumień odbywało się zawsze w pierwszym rzędzie w rodzinie im liczniejszej, im więcej pokoleń tym lepiej, także w kościele, na lekcjach religii i wychowanie w szkole. Przydatne jest dobra literatura, teatr, film (np. „Dekalog” Kieślowskiego). Ale co gdy nikt nie formuje sumień młodych ludzi, albo gdy najbliższe otoczenie wręcz je deformuje? Co będzie, jak będzie wyglądało społeczeństwo, państwo gdy taki stan będzie dotyczył znaczącej części całego pokolenia? Co wreszcie czeka takich ludzi?
    „Sumienie bez Boga to trybunał bez sędziego”. W Księdze Rodzaju wąż-diabeł zwodzi ludzi mówiąc, że dzięki złamaniu Bożego zakazu będą jak Bóg znali dobro i zło. Ludzie chcą sami, najczęściej opierając się na tym co jest dla nich wygodne, określać co jest dobrem, a co złem. Pierwszym grzechem, i to takim, który jest często trudno wykrywalny dla sumienia jest pycha.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tekstem i arcyciekawą dyskusję, nie tylko tu na blogu, ale też w mediach społecznościowych. Koncentrowała się ona wokół sprawy odróżniania dobra od zła, odpowiedzi na pytanie, czy człowiek niewierzący może mieć prawidłowo ukształtowane sumienie, co o tym decyduje. Nie padły tu jednoznaczne rozstrzygnięcia, bo też paść nie mogły. Ale już pierwszy wpis Władysława Daleczki, który powołał się na wypowiedź Fryderyka Nitschego, ukierunkował dyskusję. To on wywołał długą polemikę na Twitterze, której tu nie przytaczałam, pomiędzy Tomaszem Skajsnerem a Michałem Kowalskim, który ocenił, że opinie jego adwersarza to emanacja jego światopoglądu. Cóż, wydaje mi się, że wszystkie zamieszczone tu wpisy takie są. Bo i temat jest stricte z tym związany.

Skomentuj Krzysiek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *