„Solidarność”

Od 26 sierpnia trwają we Wrocławiu uroczystości jubileuszowe związane z 40-leciem rozpoczęcia strajku solidarnościowego w zajezdni autobusowej nr 7. W tych dniach poczułam atmosferę karnawału „Solidarności”, ale to mogło chyba się zdarzyć tylko we Wrocławiu.

Obok siebie stanęli bohaterowie tamtych dni, dziś niekiedy reprezentujący nie tylko odmienne poglądy, ale też często zjadliwie krytykujący siebie nawzajem. 26 sierpnia przestało to mieć znaczenie, ważniejsze było wspominanie tych doniosłych dni sprzed 40 laty, tamtej odwagi, nadziei, entuzjazmu, wzajemnej pomocy. Pod tablicą „Solidarności” obok Władysława Frasyniuka stanęli przedstawiciele Solidarności Walczącej, wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski i prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, byli przedstawiciele „Solidarności” z zakładów pracy i rektorzy wyższych uczelni, przedstawiciele Zarządu Regionu z przewodniczącym Kazimierzem Kimsą, a także Tadeusz Majchrowicz, zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej. Odczytano list premiera Mateusza Morawieckiego, a jako pierwszy zabrał głos metropolita wrocławski abp. Józef Kupny. Dolnośląska „Solidarność” wysłała delegację, która przywiozła z Niemiec Jerzego Piórkowskiego – przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a potem Komitetu Założycielskiego „Solidarności”. Wydawało mu się, że już nikt o nim nie pamięta, po próbach zamachu na życie jego i jego żony wyjechał z Polski i od połowy lat osiemdziesiątych przebywał na emigracji. Niedawno owdowiał.  Brał udział we wszystkich uroczystościach, proszono go o zabieranie głosu. Był niesamowicie wzruszony, napływające do oczu łzy chwilami nie pozwalały mu mówić. 26 sierpnia zjawili się też strajkujący przed 40 laty w zajezdni nr 7, których odszukali i zaprosili pracownicy Centrum Historii „Zajezdnia”. Wszyscy zostali uhonorowani pamiątkowymi medalami. Dzień później upamiętniono Solidarność Polsko-Czesko-Słowacką nadając jej nazwę skwerowi u zbiegu ulic Rybackiej i Zachodniej. Następnego dnia kolejny skwer został nazwany imieniem Kornela Morawieckiego. Wrocław ma już w centrum miasta skwer Solidarności Walczącej, bulwar im. Marii i Lecha Kaczyńskich i rondo Karola Modzelewskiego, a w pobliżu rondo Władysława Bartoszewskiego. Wrocław pamięta i ta pamięć nikogo nie wyklucza. Czy w jakimkolwiek innym polskim mieście byłoby to możliwe?

To we Wrocławiu narodził się pomysł strajku solidarnościowego – strajkujący nie formułowali własnych żądań, tylko poprali 21 postulatów gdańskich. „Inaczej będą nas rozgrywać” – przekonywał Jan Waszkiewicz. To tu zrodziła się idea solidarności, powielana później w innych ośrodkach, co w rezultacie przechyliło szalę na rzecz porozumienia.

„Solidarność”, jak napisał dr Łukasz Kamiński w specjalnym dodatku do Tygodnika Powszechnego, była odpowiedzią na doświadczenie komunizmu, na kłamstwo odpowiadano prawdą, na przemoc – walką bez jej użycia, na pogardę – szacunkiem dla godności człowieka, na brak demokracji – niekiedy wręcz jej nadmiarem. Dla mnie „Solidarność” była też ruchem narodowo-wyzwoleńczym. Mimo że kwestii niepodległości Polski nie artykułowano wprost, wielki ruch naprawy Rzeczpospolitej, wyzwolony przez powstanie niezależnego związku, dawał nadzieję na jej odzyskanie.  Dla mnie kwestia niepodległości była najważniejsza, dlatego czuję, że „Solidarność” spełniła swoją historyczną misję. Nie ulega bowiem wątpliwości, że to dzięki „Solidarności” runął mur berliński. Czy wierzyłam w to 40 lat temu? Wówczas cieszyłam się z wywalczonego kawałeczka wolności. Wierzyłam, że można stopniowo go poszerzać. Cios tym nadziejom zadało wprowadzenie stanu wojennego, ale już w połowie lat osiemdziesiątych nie miałam wątpliwości, że system komunistyczny musi runąć. Nie pomyliłam się.

Pierwsza „Solidarność” dawała mi poczucie wspólnoty, zaspokajała głód wolnego słowa, była nadzieją na niepodległość Polski.

Fenomenem było to, że na tak masową skalę staliśmy się lepszymi ludźmi, zdolnymi do wyrzeczeń na rzecz dobra wspólnego, potrafiącymi powściągać partykularne i indywidualne egoizmy, szanować się wzajemnie bez względu na status materialny czy wykształcenie. Tak jakby wyrosły nam skrzydła.

Dziś, gdy wspólnotę zastąpiła lojalność plemienna, wolne słowo – propaganda, szacunek dla każdego człowieka – pogarda dla tych, którzy nie podzielają naszych przekonań,  solidarność – partykularyzmy i egoizm, tęsknię za tamtą, pierwszą „Solidarnością”. Im większy dzieli nas dystans czasu od tamtych wydarzeń, tym lepiej widać jakim niespotykanym zjawiskiem była tamta „Solidarność”. We Wrocławiu można było w ostatnim tygodniu sierpnia poczuć atmosferę tamtych dni.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

6 komentarzy

  1. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Trzynasty postulat nadal aktualny. Solidarności już nie ma. Jest PiS i nowy ZBOWiD. Żal komentować. Większość z tego co wywalczyliście zostało zmarnowane.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Nie zgadzam się, że większość z tego, co wywalczone, została zmarnowana. Najważniejszą rzecz, jaką wtedy wywalczyliśmy, to wolna Polska, bez okupacyjnych wojsk sowieckich, bez podległości imperium zła, jakim był ZSRR. Reszta jest do poprawienia, do urządzenia. I to od nas samych, a nie obcych mocarstw zależy, jak sobie naszą Ojczyznę zorganizujemy. Gdy częściej będziemy się odwoływali do ideałów sprzed 40 lat, zrobimy to mądrzej. Trzeba przypominać i po to jest ten tekst. A że nigdzie nie jest idealnie i każdy kraj boryka się z problemami, można przekonać się wyjeżdżając zagranicę. I dobrze byłoby, abyśmy naśladowali i zaszczepiali to, co u nich dobre, a nie to co złe.

  2. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Akurat ten temat nie spotkał się z dużym odzewem komentatorów. Może dlatego że większość Polaków ma odczucie, że teraxniejszosv nie koresponduje z tamtymi wydarzeniami. Inne problemy, inne podziały nas dziś zaprzątają. To co się dzieje nie pasuje do naszych wyobrażeń i nadziei z tamtego czasu, my sami się zmieniliśmy. Poklosiem podziałów są wzajemne zarzuty o to „kto stoi tam gdzie stał”, a kto wraca do komunizmu. Młodzi nie wiedzą na czym polegało zło czasow tzw „realnego socjalizmu”. Mimo to tuwazam, że trzeba przypominać o tamtych wydarzeniach, kultywować rocznice, nawet jeśli wielu ludzi będzie to uważać za „przynudzanie”. Często bywa tak, że sens „przynudzania’ naszych rodziców czy nauczycieli rozumiemy dopiero po latach. Zgadzam się z panią Małgorzatą, że nie wszystko zostalo zmarnowane, bo zostało to co z efektów tamtych wydarzeń z sierpnia 1980r najważniejsze : niepodległość Polski i jej demokratyczny ustroj

  3. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Żeby zmieniać świat wystarczy być odważnym malkontentem. Trzeba mieć odwagę powiedzieć co nam się nie podoba, i trzeba mieć odwagę próbować to zmienić. A że nam się zwykle coś nie podoba, a i odwagi nie brakuje – to musiało się zacząć w Polsce 🙂

  4. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Ma rację Pan Rafał Kubara – refleksja o „Solidarności” z okazji czterdziestej rocznicy jej powstania nie spotkała się z dużym odzewem. Niewiele było komentarzy pod tekstem, dlatego tym goręcej dziękuję tym, którzy zamieścili swoje wpisy. Nie było dyskusji na Twitterze ani Facebooku pod zapowiedzią artykułu. Pan Mariusz Domarecki uważa, że wszystko, co wywalczyła tamta „Solidarność” zostało zmarnowane. Trudno zgodzić się z aż tak pesymistyczną diagnozą. Jak zauważyła moja siostra, najważniejsze, co wywalczyła tamta „Solidarność” to niepodległość Polski, reszta jest do poprawienia i im bardziej będziemy inspirować się ideami sprzed 40 laty, tym zrobimy to lepiej. Pan Rafał Kubara zauważa, że inne problemy przykuwają dziś uwagę, a i my sami też się zmieniliśmy. Znakomitą puentę zaproponował pan Krzysztof Kała – żeby zmieniać świat trzeba być odważnym malkontentem. Polacy mają skłonność do narzekania to fakt, nie brakuje im tez odwagi. W dyskusji o „Solidarności” chyba najważniejsza jest pamięć o odwadze tych ludzi, którzy wywalczyli nam niezależny samorządny związek zawodowy.

  5. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Ależ nie uważam że wszystko. Ba, nawet tak nie napisałem. Nadal trzynasty postulat nie został spełniony. Zarówno za komuny jak i dziś w SSP obsadza się stanowiska z klucza partyjno-rodzinnego.

Skomentuj Krzysiek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *