O przepraszaniu

Przepraszam to jedno trzech trudnych słów, do których należą też proszę i dziękuję. Wypowiedzenie każdego z nich wymaga jakieś formy pokory. Ale chyba jednak to pierwsze jest najtrudniejsze, zwłaszcza gdy ma przynieść pożądane skutki, czyli zadośćuczynić wyrządzonej krzywdzie, zaniedbaniu, uchybieniu, obrazie.

Mówi się, że kto od razu dziękuje, dwa razy dziękuje. Jak to jest z przepraszaniem? Pamiętamy słynne „Przepraszam” wypowiedziane przez Aleksandra Kwaśniewskiego z trybuny sejmowej na początku parlamentarnej kadencji 1993 – 1997, kiedy to postkomunistyczna koalicja Sojusz Lewicy Demokratycznej, której główny trzon stanowiła dzierżąca schedę po PZPR Socjaldemokracja Polska, wygrała wybory w zaledwie cztery lata od upadku komunizmu, a jej lider uzyskał aż 148 553 glosy, największą liczbę w kraju. „Przepraszam” Kwaśniewskiego było skierowane do tych, którzy zostali pokrzywdzeni przez władze PRL, ale wątpię czy komukolwiek z nich przyniosło choć cień pozytywnego odczucia. Było po pierwsze bardzo spóźnione, lakoniczne i zostało wypowiedziane w sytuacji, gdy ci, którzy mieli za co przepraszać, triumfowali. Triumfowali nad tymi, których komunizm krzywdził, a postkomunizm cynicznie obarczył winą za społeczne koszty dźwigania gospodarki z ruiny. To „przepraszam” było bardziej wyrazem pychy, niż skruchy.

Samo słowo „przepraszam” może być różnie wypowiedziane. Z dzieciństwa pamiętam, jak mama strofowała mnie i moją siostrę, gdy – przepraszając za to, co zbroiłyśmy albo zaniedbałyśmy – zaraz zaczynałyśmy się tłumaczyć, czasem to tłumaczenie przesłaniało samo słowo „przepraszam”. Mama strofowała nas słusznie, bo zwykle brakowało nam skruchy.

Poczucie winy jest nieodłącznym elementem przepraszania, które jest szczere, a nie rytualne.

Żal za grzechy jest przecież jednym z warunków uzyskania rozgrzeszenia w sakramencie pokuty, a więc nie tylko uznanie własnej winy i jej wyznanie, ale i skrucha.

Przeprosiny mogą być też wymuszone wyrokiem sądu, wtedy w istocie są karą finansową, bo najczęściej zamieszczenie przeprosin w jakiejkolwiek gazecie, a zwłaszcza w telewizji, kosztuje. Z prawdziwym „przepraszam” nie ma to wiele wspólnego. Zdarzyło się, że oświadczenie z przeprosinami zamieścił pozywający na swój koszt po prawomocnej decyzji sądu apelacyjnego, a potem w kolejnym procesie domagał się zwrotu poniesionych wydatków w wysokości 24 tys. zł. Tak się stało w jednym z licznych procesów, które wytoczył Lech Wałęsa Krzysztofowi Wyszkowskiemu i wprawdzie w zamieszczonej na antenie TVN w programie informacyjnym i bloku reklamowym planszy z oświadczeniem padły słowa „przepraszam Lecha Wałęsę”, to czy było przeproszenie za zarzut współpracy z SB? Przecież Wyszkowski nigdy z tego się nie wycofał.

Czasem słyszymy, że ktoś przeprasza tych, których jego słowa albo postępowanie mogło urazić. Jak tak przeprasza, to znaczy, że nie ma świadomości, że ono uraziło, że było w tym cokolwiek złego, tylko jakiś wrażliwiec poczuł się urażony, więc trzeba mu coś rzucić na odczepnego. To jest takie „przepraszam”, bez poczucia winy czy świadomości niestosowności tego, czym się uraziło. Powtórzę raz jeszcze, poczucie winy, skrucha są nieodłącznym elementem przepraszania. Bez tego jest pustym gestem.

 

Przywołam tu przykład całkiem ostatni gest pewnej pani poseł. To prawda, że ku mojemu zgorszeniu, opozycja i wspierające ją media przegrzewają ten temat, licząc zapewne na to, że stanie się on „ośmiorniczką do trumny” obozu rządzącego, jak to zgrabnie określił w swoim dowcipnym felietonie Robert Górski. Ale historia tego nieszczęsnego gestu Joanny Lichockiej, a zwłaszcza tego, co po nim nastąpiło, jest w jakimś sensie modelowym przykładem, jak nie przepraszać. Bo sam gest był wyrazem triumfu połączonego z pogardą, a co gorsze  towarzyszył temu cyniczny kamuflaż. A potem już było tylko gorzej, bo najpierw pani poseł po sztubacku się tłumaczyła, a przeprosiła dopiero wtedy, kiedy negatywna ocena, tego co zrobiła, zaczęła płynąć także z jej własnego obozu politycznego. A więc do wypowiedzenia słowa „przepraszam” została niejako zmuszona przez zaistniałą sytuację. Przeprosiła tych, którzy poczuli się urażeni jej gestem. Ja nie poczułam się urażona, mnie obraziło to, co robiła potem, bo jej infantylne tłumaczenie obrażało inteligencję normalnych ludzi. Obrażało moją inteligencję. Podobnie infantylne i nieprzekonujące było tłumaczenie kandydata na urząd prezydenta Szymona Hołowni po opublikowaniu przez jego sztab spotu wyborczego. Nieprzekonujące i wymuszone przez zaistniałą sytuację.

Prawdę mówiąc, jeżeli ktoś z polityków lub dziennikarzy naprawdę mnie obraża, to przede wszystkim wtedy, gdy czuję, że traktuje mnie jak głupca, jak „ciemny lud”, który wszystko kupi.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

14 komentarzy

  1. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Słowo „przepraszam” ma różne, odmienne znaczenie w zależności od sytuacji, w której jest wypowiadane. Np., gdy zaczepiamy kogoś na ulicy, chcąc o coś zapytać, powiemy: „przepraszam, chciałbym zapytać, którędy dojść na ulicę taką to a taką…”. Przepraszam, bo zakłócam spokój, zajmuję kogoś swoją sprawą, ale bynajmniej nie mam i nie muszę mieć poczucia winy. Gdy przeciskam się w zatłoczonym tramwaju do kasownika, też mówię „przepraszam”, podobnie, gdy przy tej okazji tramwaj zatrzęsie i kogoś popchnę czy nadepnę na stopę. Przecież to nieumyślne zdarzenie, ale słowo „przepraszam” jest tutaj właściwe. W języku angielskim jest rozróżnienie na „excuse me” (to w tym pierwszym, omawianym przeze mnie przypadku, gdy chcę włączyć się do rozmowy lub zapytać kogoś o coś na ulicy) i „sorry”, gdy przepraszam za przewinienie.
    Ale w tym drugim przypadku też jest wina umyślna i nieumyślna, nawet w prawie jest takie rozróżnienie. W pierwszym przypadku konieczna jest skrucha, by przeprosiny były skuteczne, w drugim zaś, wyrażenie żalu, przykrości, że z mojego powodu (choć w tym wypadku nie z mojej winy, gdy przewinienie było nieumyślne) kogoś spotkało coś złego.
    Bez tego istotnego rozróżnienia dywagacje na temat przeproszenia są – moim zdaniem – zbytnim uogólnieniem.

  2. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Bardzo dobre, rozszerzające temat uzupełnienie. Widzę, że jeśli chodzi o słowo „przepraszam”, to nikomu nawet komentarza napisać się nie chce.

    • krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

      Poczułem się wyrwany do odpowiedzi 🙂

      Wszyscy zastanawiają się dlaczego ludziom tak trudno przepraszać, a przecież dowód nie jest zbyt skomplikowany – to zwykła implikacja. Jeżeli zostaliśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, a On nigdy nie przeprasza to… wszystko jasne. Przykład idzie z Góry 😉

      • dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

        Pozwolę sie nie zgodzić z Panem Krzyskiem:)
        Bywa ze przepraszamy zbyt czesto niestety traktujac słowo przepraszam jak gumkę do mazania:)

        • krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

          Zgadzam się z niezgodą. Produktom sztucznie dosładzanym słowem „przepraszam” mówimy stanowcze nie 🙂

      • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

        Subiektywne potraktowanie tematu, ale i z nim trudno się nie zgodzić.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Zanim napiszę jeszcze jeden przyczynek do dyskusji o przepraszaniu, podam przykład. W małżeństwie jedna strona na drobiazgi niewarte uwagi reaguje zagniewaniem i „cichymi dniami”. Druga, aby przerwać niemiłą sytuację, choć nie czuje się winna i obiektywnie nie ma do tego powodu, mówi, jako pierwsza wyciągając rękę do zgody: „przepraszam, nie gniewaj się już na mnie”. Nie tłumaczy się, bo to by tylko na nowo zaogniło sytuację. W konsekwencji utrwala się przeświadczenie, że to ta strona, która jest niesprawiedliwie „karana” zagniewaniem, jest winna, bo stale przeprasza, czyli widać ma za co. Takie przepraszanie rodzi niesprawiedliwość w relacjach, bo nie jest ono oparte na wyjaśnieniu problemu, tylko na jego „zagłaskaniu”. Oddala kryzys w czasie.

    A więc puentując, gdy przepraszaniu nie towarzyszy skrucha czy też wyrazy żalu z powodu niezamierzonej sprawionej przykrości (w podanym powyżej przykładzie nie było do tego podstaw), to – mimo iż przepraszający nie jest winny – w konsekwencji nie przynosi to nic dobrego.

  4. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Tekst ten wywołał ożywioną dyskusję na Facebooku i Twitterze. Najciekawsze glosy w dyskusji zamieszczam poniżej.

    Zbigniew Żmudziński
    Świetny tekst… ale gdyby trafił do panelu dyskusyjnego TVP1 lub TVN jakże byłby odmiennie interpretowany od głębokiej myśli zawartej tej w tym eseju przez autorkę.

    nielubiegazety2 @nielubiegazety2
    Przepraszam jest pustosłowiem, gdy nie stoi za tym słowem żal za przewinę. Prof. Stroński w rozmowie z Herlingiem-Grudzińskim o nagonce na Narutowicza powiedział „Tego grzechu nie odpuszczą mi nawet na Sądzie Ostatecznym”. Pragnienie wybaczenia czasem ma tylko uspokoić sumienie.
    Puste jest zawsze przepraszam bez żalu. Bywa, że przewinienie jest tak duże, choćby tylko w oczach winnego, że nie oczekuje wybaczenia, ale skrucha jest szczera. Czasem, z uwagi na ciężar winy, nie wystarczy powiedzieć przepraszam a dalszym postępowaniem uwiarygodnić szczery żal.

    Obcy8pasazer @Obcy8pasazer
    Nie wdając się w szerszą dyskusję: przepraszam „zostało wypowiedziane w sytuacji gdy ci którzy mieli za co przepraszać triumfowali”. Mniej szczere jest przepraszanie z pozycji pokonanego. Wtedy bywa zmuszony do przeprosin. Aby wtedy szczerych? Dobrowolnych? A budzących upokorzenie.

    Rafal Kubara @2003Rafal
    Warto się zastanowić czy wyroki sądowe nakazujące przeproszenie mają sens – co dają pokrzywdzonemu i czy czegoś uczą sprawcę

    Obcy8pasazer @Obcy8pasazer
    „czy czegoś uczą sprawcę” To zależy. Jeżeli ma przeprosić w prasie albo telewizji, to dyskomfort finansowy temu towarzyszący, może go nauczyć powściągliwości języka i czynów. Moze, lecz nie musi, czego chodzącym przykładem jest choćby minister ZiZi.

    Wacław Kuźniar @waclawkuzniar
    Gratuluję tekstu…, odmiennego zdania jestem tylko w sprawie przegrzewania tego tematu przez opozycję – gest Lichockiej jest klasycznym przykładem myślenia nie tylko jej, ale i prawie całej ekipy rządzącej PiS i warto się nad tym zastanowić…

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    W polityce słowo przepraszam jest traktowane na równi z przyznaniem sie do winy. Tylko wielcy tego swiata potrafia docenić jego moc i znaczenie:)
    Palec posłanki specjalnie mnie nie obraził:( Natomiast palce wszystkich oburzonych tym gestem pokazywane ze stoickim spokojem w geście oburzenia już tak:(
    Propagowanie chamstwa nawet w najsłuszniejszej intencji jest słabe.

    Anna Makuch @annakmakuch
    „Przepraszam” może być wymuszone okolicznościami lub nakazem, ale w wymiarze państwowym powinien to być przede wszystkim sygnał przywrócenia sprawiedliwości. Sprawiedliwość jest jedną z zasad państwa.
    Z tego punktu widzenia – pewnie niewiele osób się zgodzi – osobista skrucha jest pożądana, lecz drugorzędna. Państwo wykorzystuje monopol na stosowanie siły dla przywrócenia sprawiedliwości i bezpieczeństwa wspólnoty.
    Andrzej Polski @AndrzejPadre1
    Przepraszam, to znaczy pragnę wybaczenia, gdy jest inaczej, to staje się jedynie pustosłowiem bez znaczenia.

    Mariusz Stachowiak @Mariusz_Sta
    To samo z przeprosinami/przyznaniem się do winy. Inaczej czeka cię syndrom Wałęsy i brniesz coraz bardziej. Piję do pewnego palca…

    J.S. Biernat @JSBiernat
    „Kto chce lepiej poznać ludzi, niech dokładnie przestudiuje powody i uzasadnienia ich przeprosin” – napisał Friedrich Hebbel (1813 – 1863), dramaturg i poeta.

    Gutab @BatugWojciech
    Proszę, dziękuję, przepraszam, ale także dzień dobry. Kluczowe słowa, które przemieniają serce i budują relacje. Trudne to, bo trzeba wysiłku i heroizmu, żeby stanąć w prostocie i prawdzie i używać prawdziwych słów.

  5. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Przepraszam za obelgę za pomówienie, za nadepniecie na odcisk. Pewnie wielu z nas przyjmie przeprosiny. Co jednak gdy pijany kierowca zabije nam bliska osobę?
    Gdy brutalnie zostanie zgwałcona młoda dziewczyna? Czy możemy sobie wyobrazić przyjęcie przeprosin od Hitlera czy Stalina?
    Rozum podpowiada ze przebaczenie uzdrawia jednak czy to samo podpowie nam serce?
    Ilu z nas wykazało by się taka szlachetnością jak Marianna Popiełuszko ?

  6. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    „Przepraszam”, takie prawdziwe, gdzie więcej tego za co przepraszają nie zrobią w przypadku polityków to nierealna fantastyka jest. Bliżej im do zorganizowanych bandziorów niż do ludzi z sumieniem.Często się na wierzących pozują a z czasem wychodzi coś zupełnie odwrotnego.

  7. marwiac2@poczta.onet.pl' Mariusz pisze:

    Czy w przepraszaniu nie jest ważniejsza reakcja tego (tych) do których się to mówi? A. Kwaśniewski powiedział Przepraszamy za Jedwabne – czy słusznie? Ktoś go upoważnił do przepraszania ze tą zbrodnię? Pamiętam z dzieciństwa że jak zrobiliśmy psikusa, to niektórzy z nas musieli pójść i przeprosić za niestosowne zachowanie to była kara która na drugi raz kazała nam się zastanowić nad swoimi czynami, czasem lepiej było zebrać w d.. niż przepraszać. Przeprosiny p. Lichockiej nic nie wnoszą – to zachowanie równoznaczne ze składaniem samokrytyki przez działaczy PZPR czy |ZMS – wypowiadane są słowa które „musza być wypowiedziane” niekoniecznie zgodne z myślami. To jedno. Druga sprawa czy powinniśmy być sądownie zmuszaniu do przeprosin za opinie? Chamskie brutalne – ale opinie. Czy np znany pisarz SF musi przepraszać za swoją opinię że pewna prezenterka telewizji jest nazwijmy to „mało atrakcyjna seksualnie”. Czy przepraszanie za informacje niezgodne z prawda ma senes (fakenewsy) czy powinno się wytaczać procesy sądowe. nakazujące zamieścić sprostowanie – bez słowa wytrycha przepraszam.

  8. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Prawdziwe przeprosiny są czymś bardzo trudnym, niektórzy mogą uważać, że sprzecznym z naturą człowieka. Wymagają od przepraszającego stanięcia w prawdzie, autentycznego uznania swoich win i szczerego proszenia o wybaczenie kogoś, kogo często uważał on za też winnego, lub z jakichś względów gorszego od siebie. Takie przeprosiny są aktem pokory, ale nie upokorzenia i utraty godności – wiążą się z dążeniem do poprawy relacji z przepraszanym, ale nie za każdą cenę. Wydaje się, że wielu ludzi w ogóle nie jest zdolnych do takich przeprosin.
    Sytuacja dodatkowo komplikuje się, gdy mamy do czynienia z relacjami politycznymi, międzynarodowymi, międzyreligijnymi, międzygrupowymi i powstają kontrowersje kto, za co może/powinien przepraszać, a komu nie wypada lub nie ma do tego upoważnienia.
    Przepraszanie fałszywe to mydlenie oczu mające na celu uniknięcie konsekwencji złego czynu.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za dyskusję, która toczyła się z dużą intensywnością w mediach społecznościowych, wszelkie uwagi i wpisy będące istotnym uzupełnieniem tego tekstu. Prof. Stanisław Koziej nazwał go traktatem o przepraszaniu.
    „Traktat o przepraszaniu. Celny. Bardzo aktualny w tych czasach zacietrzewienia: jak przepraszać, by przeprosić, a nie obrazić jeszcze bardziej. Polecam gorąco” – napisał na Twitterze.
    Dziękuję serdecznie za te słowa. Na różne odcienie znaczeniowe samego słowa „przepraszam” zwróciła uwagę moja siostra, zauważając, że w języku angielskim są na to dwa różne wyrażenia: „excuse me” i „sorry”, ale nawet w drugim znaczeniu istotne jest, czy wina była umyślna czy nie. Uważa też, że przepraszanie tylko w celu poprawienia relacji, bez poczucia winy, nie przynosi nic dobrego. Ciekawe uwagi sformułowała pani Daria Ziemiec – za ciężkie zbrodnie nie wystarczy przeprosić, choć wybaczenie zawsze przynosi ulgę temu, kto wybacza. Wielu dyskutantów wyrażało sceptycyzm co do szczerości przeprosin polityków, a także czy nie są one jakąś uzurpacją, kto na przykład upoważnił Aleksandra Kwaśniewskiego do przepraszania za Jedwabne? Prawdziwe przeprosiny są czymś bardzo trudnym, a nawet sprzecznym z naturą człowieka – ocenia Rafał Kubara, który uważa, że wielu ludzi nie jest zdolnych do prawdziwych przeprosin, wymaga to bowiem pokory.
    Wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy swoje uwagi wpisali pod tekstem, serdecznie dziękuję.

  10. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Napisałem że przeprosiny są aktem pokory, a nie upokorzenia. Uważam, że nawet od dziecka nie można żądać by przeprosiło, bo to nie będą prawdziwe przeprosiny, a tylko nauka cwaniactwa. Myślę, że właściwa w takiej sytuacji będzie rozmowa rozpoczeta pytaniem : czy nie uważasz, że powinieneś przeprosić?

Skomentuj Rafał Kubara Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *