Czy warto być prymusem?

Tydzień temu zaczął się nowy rok szkolny. Mamy za sobą uroczyste inauguracje, życzenia sukcesów zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli. Miarą szkolnego sukcesu jest na ogół świadectwo z wyróżnieniem, czyli czerwonym, a właściwie biało-czerwonym paskiem. Aby je otrzymać należało uzyskać średnią ocen wynoszącą minimum 4,75 i wzorową lub bardzo dobrą ocenę z zachowania. Prymusami zostają więc uczniowie, którzy mają co najmniej bardzo dobre oceny z większości przedmiotów. Czy są to osoby szczególnie utalentowane? I dlaczego tak często wyrastają z nich zupełnie przeciętni dorośli? To pytanie zasadne, bo ambicją większości rodziców jest biało-czerwony pasek na świadectwie, a powodem do satysfakcji nauczycieli jak najliczniejsze grono prymusów.

Najczęściej odpowiedź na pierwsze pytanie, czy prymusi to osoby szczególnie utalentowane, nie jest jednoznaczna. Powszechna opinia przypisuje szkole i systemowi edukacji to, że nie tylko nie rozwija talentów, ale wręcz je zabija. I pewnie częściowo jest to prawdą. Testowy system sprawdzania wiedzy i dostosowane do tego nauczanie nie promują samodzielnego myślenia, twórczej inwencji, kreatywności.

Drugie pytanie, dlaczego ze szkolnych prymusów tak często wyrastają zupełnie przeciętni dorośli, co jest faktem, implikuje kolejne: czy ci uczniowie, którzy uzyskują bardzo dobre oceny ze wszystkich przedmiotów, są szczególnie uzdolnieni, czy tylko najlepiej dostosowani do systemu edukacyjnego? Taki wzorowy uczeń poprawnie rozwiązuje testy i to ze wszystkich przedmiotów, dzięki czemu uzyskuje bardzo dobre oceny, a więc i wysoką średnią. Do tego spokojnie siedzi w ławce, nie sprawia kłopotów, wykonuje bez szemrania polecenia nauczycieli i rodziców, starannie odrabia prace domowe. Jego celem są jak najlepsze oceny, co jest oczywiście powodem do satysfakcji nauczycieli i dumy rodziców. Często jednak ci uczniowie nie są kreatywni, ale odtwórczy, a system edukacyjny właśnie to promuje. Nawet w tak wymagającej talentu dziedzinie, jaką jest matematyka. Nie tak rzadko spotkałam się z sytuacją, gdy utalentowany uczeń, który rozwiązał zadanie inaczej niż oczekiwał nauczyciel, niekiedy prościej i bardziej pomysłowo, nie był za to nagradzany, ale wprost przeciwnie, za takie rozwiązanie odejmowano mu punkty, albo nie uznawano jako poprawne. Co dopiero mówić o przedmiotach, w których ocena z reguły obarczona jest znacznie większym subiektywizmem. Pamiętam jak ocenione na dostateczny wypracowanie mojego siostrzeńca znajomy profesor polonistyki na uniwersytecie uznał za wybitne, oryginalne i wyróżniające się. Nauczyciel w szkole nie potrafił tego docenić.

Nie ma oczywiście prostej recepty na sukces w dorosłym życiu. Na pewno potrzebny jest łut szczęścia, ale i cechy charakteru, które osiąganiu sukcesu sprzyjają. Jest to ciekawość, wytrwałość w realizacji zainteresowań i pasji, ale także odwaga, w tym odwaga myślenia. Polecam mój wcześniejszy tekst pt. „Odwaga” [LINK ]

Odwagi wymaga również koncentracja na swoich zainteresowaniach i uzyskiwanie słabszych wyników z innych przedmiotów. Nikt przecież nie pochwali za słabsze oceny, a rodzice mogą często nie kryć z tego powodu zawodu. Oczywiście nie namawiam rodziców, by zachęcali dzieci do zaniedbywania jednych przedmiotów kosztem innych, ale warto, by nie wywierali presji na bardzo dobre oceny z wszystkich przedmiotów, bo to postawa rodziców często wymusza aspiracje dzieci.

„Nie znam klucza do sukcesu, ale kluczem do porażki jest próbować wszystkich zadowolić” – ta sentencja przypisywana Billowi Cosby oddaje w pewnym sensie to, czym jest dążenie do uzyskania jak najwyższej średniej ocen.

Ważną umiejętnością kształtującą charakter jest też przyjmowanie porażek. W życiu nie zawsze się wygrywa, trzeba nauczyć się wyciągać z porażki wnioski na przyszłość, traktować porażkę jako lekcję do odrobienia, a nie klęskę.

Gdy obowiązywały jeszcze egzaminy wstępne na studia, zasiadałam w komisjach rekrutacyjnych. Wówczas bez egzaminu przyjmowani byli zarówno laureaci olimpiad przedmiotowych, jak i osoby, które miały świadectwo z wyróżnieniem. Dobrze pamiętam, że ci pierwsi to byli na ogół najlepsi studenci, drudzy natomiast często byli słabsi od kandydatów wyłonionych w wyniku rekrutacji.

Szkolni prymusi, jeżeli nie są to osoby wszechstronnie uzdolnione, to na ogół ludzie w dorosłym życiu przeciętni. Talentu nie da się sprawdzić testem. Nie warto więc wywierać presji na dzieci, by uzyskiwały same bardzo dobre oceny kosztem rozwoju talentów i zainteresowań. Zwłaszcza że postawa prymusa utrwala się w dorosłym życiu, utrudnia, a nie ułatwia, uzyskanie zawodowego sukcesu, ale przede wszystkim komplikuje relacje w zespole. Prymusów na ogół się nie lubi, nie tylko w środowisku uczniowskim.

Choć system szkolny sprzyja oczekiwaniu, żeby dziecko było najlepsze ze wszystkiego, pamiętajmy, że ma je przygotować do życia, w którym osiągnie ono sukces wówczas, gdy będzie się wyróżniało w jednej tylko dziedzinie. Dedykuję tę myśl rodzicom u progu nowego roku szkolnego.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

9 komentarzy

  1. poulkoltek@poczta.fm' ks. Paweł pisze:

    Ja w podstawówce sobie radziłem i nigdy nie miałem świadectwa z paskiem, choć owego czasu poznali się na mnie nauczyciele z matematyki i fizyki oraz chemii. Trochę walczyła ze mną polonistka, mówiąc, że jestem leniwy…

    W licem – w pierwszej klasie miałem nawet dopuszczający z angielskiego, ale z matematyki … choć na początku zaledwie mocne „trzy” – to mój nauczyciel zabrał mnie na kółko matematyczne, gdzie rozwiązywało się zadania ze zbioru zadań dla kandydatów na wyższe uczelnie i gdzie dowiedziałem się, że w liczbach zespolonych istnieje rozwiązanie pierwiastka kwadratowego z (minus 1).

    Pasja nauczyciela… który widział dalej i więcej 🙂

    A po latach… moja wychowawczyni z liceum – już od pierwszej ponoć klasy wiedziała, że pójdę na księdza – nie że do zakonu i na księdza 🙂 – jak mi to sama powiedziała, gdy odkryła moje plany, co po maturze.

  2. t@q.pl' Tomasz Kuczborski pisze:

    Prymus w obecnym systemie nauczania jest tworem bezsensownym. Rozwiązane bezbłednie testy, rozprawki napisane pod określoną tezę i jedynie słuszny światopogląd oczekiwany w niektórych przedmiotach prowadzą wprost do kreowania nowych członków grupy BMW (skrót rozwiążcie sobie Państwo sami), tyle że z kilkuletnim opóźnieniem. „Dobry ze wszystkiego” oznacza wyłącznie chęć przypodobania się rodzicom i wychowawczyni.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Posiadanie świadectwa z wyróżnieniem, czyli z biało-czerwonym paskiem, nie charakteryzuje – moim zdaniem – w sposób jednoznaczny prymusa czy kujona. Gdy za wybitne osiągnięcia, zwłaszcza udział w finale olimpiad przedmiotowych, uzyskuje się oceny celujące, a utalentowany i skupiony na swoich zainteresowaniach uczeń bez trudu zdobędzie świadectwo z paskiem. Wystarczą mu np. celujące oceny z przedmiotów ścisłych i języka obcego, bardzo dobre lub dobre z pozostałych, a nawet dostateczne z najmniej lubianych i pasek zapewniony.
    Mądrze powiedziała dyrektor Akademickiego Liceum Politechniki Wrocławskiej Anita Skrzyniarz do 120 pierwszoklasistów rozpoczynających naukę w tej szkole: „Nie skupiajcie się na ocenach, nie one są najważniejsze, tylko na zdobywaniu nowych umiejętności i wiedzy. Dobre oceny same się pojawią jako efekt uboczny podejścia nastawionego na wszechstronny rozwój”.
    A więc, gdy te piątki czy szóstki, a w konsekwencji także biało-czerwone paski i nagrody są tylko efektem ubocznym pasji zdobywania wiedzy, to bardzo dobrze. Gorzej, gdy ich posiadanie staje się celem samym w sobie.
    Wydaje mi się, że dziś, gdy oceny na świadectwie mają znaczenie już tylko dla ósmoklasistów, którzy starając się o miejsce w liceum skrupulatnie kompletują punkty rekrutacyjne, w pozostałych klasach zainteresowanie świadectwami z paskiem wyraźnie spadło. Uczniowie w znakomitej większości są aż do bólu pragmatyczni i zazwyczaj pytają: „co mi z tego przyjdzie?” „a po co mi to?”. No bo istotnie, w ósmej klasie, gdy za pasek dostaje się 7 pkt., a także punktowane są oceny ze świadectwa z przedmiotów rekrutacyjnych, jest o co walczyć. Czasem jeden punkt może przeważyć o uzyskaniu miejsca w wybranym profilu klasy i w wymarzonej szkole. Ale w innych rocznikach, zwłaszcza w liceum, stopnie nie dają kompletnie nic. Rekrutację na studia przeprowadza się na podstawie ocen z matury, a nie ze świadectwa. Chyba jednak tacy uczniowie, jak koleżanka mojego wnuka z równoległej klasy w podstawówce, która miała na świadectwie średnią 6.0, to ewenement. I oczywiście taka uczennica jest kujonem i prymuską, która pewnie nie ma czasu ani na życie towarzyskie, ani na rozwój zainteresowań. Ciekawe tylko, czy ta dziewczynka sama tak dba o oceny, czy to aby rodzice na niej to wymuszają. Jeśli to ambicja rodziców, to warto ich uświadomić, jak bardzo krzywdzą swoje dziecko oczekiwaniem bezproduktywnego kompletowania najwyższych ocen. Gorzej, gdy chce tego sam uczeń, bo bycie prymusem to nie tylko najwyższe oceny na świadectwie, to cecha charakteru, która towarzyszy przez całe życie. I nie zapewnia ani sukcesów, ani szczęśliwego życia.

  4. wlalos@spoko.pl' Władysław Łoś pisze:

    Dlaczego ze szkolnych prymusów tak często wyrastają zupełnie przeciętni dorośli? Z tych samych powodów dla których ze słabych trójkowiczów wyrastają zwykle zupełnie przeciętni dorośli. I z obu grup wyrasta też pewna liczba osób nieprzeciętnych, w dobrym i w złym sensie. To się nazywa statystyka.

  5. gsznajd@gmail.com' zmudzinka pisze:

    To prawda. Powtarzałam to do znudzenia swoim wnukom:”nie musisz być prymusem, nie można być bardzo dobrym ze wszystkiego. Musi się mieć czas na rozwijanie własnych zainteresowań”. Bardzo dobry tekst.

  6. dariaziemiec@gmail.com' dariaziemiec pisze:

    Gdy moj mlodszy syn w po zdaniu matury obwiescił nam ,że zamierza studiować kogniwistykę nie będę ukrywać ,ze musiałam skorzystać z Google:)
    Po zakonczonym sukcesem pierwszym roku na pytanie czy był to dobry wybór dostalam mądra odpowiedź.
    Jest ciezko ale trudno o nudę:)
    Może nie będę zarabiał milionów ale zawsze mogę zmienić pracę:)
    Śmiem twierdzić ,ze oboje odnieślismy sukces.Syn dokonujac wyboru a ja nie ingerujac w jego wybór.
    Dla mnie sukces nieodłącznie wiąże się z pracą.Jesli kochasz to co lubisz jestes człowiekiem spełnionym.

  7. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskusja inspirowana tym tekstem toczy się też w mediach społecznościowych.

    Poniżej wpisy pod zapowiedzią tekstu na Facebooku:

    Elzbieta Pater
    W naszych szkołach w ocenie ucznia zwraca się uwagę przeważnie tylko na wiedzę przedmiotową. Jednakże często uczniowie mogą mieć np. Ciekawe talenty prospołeczne. Nie ma to w naszych szkołach znaczenia. W Anglii ma. Za taką postawę moja wnuczka otrzymała nagrodę w postaci wyjazdu na narty do Austrii.

    Andrzej Bryja
    Myślę, że lepiej być bardzo dobrym w jednym czy dwóch szkolnych przedmiotach, niż ledwo średnim we wszystkich. Ale uważam też, że podstawy przez wielu nie lubianej matematyki trzeba opanować. Moje kompetencje w dziedzinie edukacji są marne, mogę się więc mylić.

    Jerzy Zarawski
    Prymusi szkół oficerskich z okresu Polski Niepodległej nie zapisali się szczególnie w czasie wojny

    Krzysztof Jurczyk
    Świetny tekst! A kluczowe moim zdaniem jest to zdanie: „Odwagi wymaga również koncentracja na swoich zainteresowaniach i uzyskiwanie słabszych wyników z innych przedmiotów. „. Lekko bym je tylko zmienił: „Odwagi rodziców wymaga również skoncentrowanie dziecka na swoich zainteresowaniach i pozwolenie na uzyskiwanie słabszych wyników z innych przedmiotów. „. Jestem głęboko przekonany, że pokazanie swojemu dziecku, że podążanie za pasją jest dużo lepszym rozwiązaniem niż pasek na świadectwie, to jedyna słuszna droga w edukacji . Ciśnienie na pasek na świadectwie zawsze kojarzy mi się z obrazkiem, na którym stoją zwierzęta w lesie obok siebie na lekcji WFu: wiewiórka ma być tak samo dobra na 60m, jak zając w pływaniu a sarna w skakaniu po gałęziach.

    Juliusz Woźny
    Zerknąłem na ten tekst. Nie polemizuję z tezą – nie mam pojęcia czy jest słuszna – o ile się zorientowałem, autor nie podaje żadnych badań statystycznych – ot tak sobie pisze.

    i na Twitterze:

    Gutab ن @BatugWojciech
    Prymusi szkolni często nie zostają prymusami życiowymi. Bolesny rozdźwięk między inteligencją i inteligencją emocjonalną, między kryteriami sukcesu w szkole i życiu. A może dorosły prymus, który nie zdobył władzy i pieniędzy, jest szczęśliwy? Kwestia systemu wartości.

    Elżbieta Kubowska @EKubowska
    Przyznaję, że byłam prymuską, ale ja po prostu lubiłam się uczyć, bo wszystko mnie ciekawiło. Ta ciekawość i przyjemność w zdobywaniu wiedzy została mi do dzisiaj, co przydaje mi się w pracy dziennikarskiej.

  8. ewa.oczkowska64@gmail.com' Ewa pisze:

    Patrząc na moje dzieci z perspektywy lat, muszę przyznać , że oczekiwanie aby dziecko było celujące ze wszystkich przedmiotów to błąd.
    Takie wyjątkowo uzdolnione dzieci są naprawdę wyjątkami. I dla nich 5 czy 6 ze wszystkich przedmiotów nie jest problemem. Ale to naprawdę wyjątki.
    Mój młodszy syn uczył się dobrze. Dosłownie. Byłam zawsze bardzo rozczarowana jego 4+
    Uważałam że stać go na 5. Tylko gubi go lenistwo.
    Często okazywałam niezadowolenie. A on w tym czasie rozwijał swoje zainteresowania astrologią i fizyką. I tłumaczył mi, że będzie dobrze.
    I było. Maturę zdał najlepiej w szkole. I jako jedyny nie uczęszczał na korepetycje z matematyki. Nie chciał. Byłam tym faktem przerażona. A syn zdał na 89% matematykę, 80 % fizykę i 100% angielski . Fizykę i matematykę zdawał rozszerzone. Z polskiego miał 70%. Choć polonistą jest w sumie też bardzo dobrym. Ale pisze krótko i na temat. Nie lubi się rozpisywać. Całe studia udzielał korepetycji z matematyki i fizyki.
    Teraz jest dobrym programistą i rozwija w dalszym ciągu swoje zainteresowania w dziedzinie astrologii.
    A w sumie nigdy w szkole nie był prymusem. Mało tego. Z fizyki na świadectwie miał 2 !
    I nauczycielka była zbulwersowana że moje dziecko chce zdawać fizykę i to rozszerzoną.
    Ufajmy więcej naszym dzieciom i nie próbujmy spełniać swoich marzeń kosztem ich życia.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Pomimo długiej przerwy, wynikającej z zawieszenia przez nas publikacji tekstów w związku z wybuchem wojny za wschodnią granicą, pierwszy powakacyjny tekst spotkał się z zainteresowaniem czytelników. Czy tylko zatęsknili za naszym bliźniaczym blogiem, czy zainteresował ich temat, trudno powiedzieć, ale liczne głosy w dyskusji skłaniają raczej, że zaważyło to drugie. Większość komentujących tekst zgodziła się z postawioną przeze mnie tezą, że nie warto strać się być prymusem i nie należy tego wymagać od dzieci, chyba że są szczególnie uzdolnione i to wszechstronnie, a świadectwo z czerwonym paskiem to tylko efekt uboczny łatwości radzenia sobie z nauką, niezakłócający rozwijania własnych zainteresowań. Ciekawym spostrzeżeniem jest uwaga mojej siostry, która stwierdziła, że kompletowanie najwyższych ocen na świadectwie, to czasem cecha charakteru, towarzysząca niekiedy przez całe życie. Nie zapewnia ona ani sukcesów, ani szczęścia. Bo, jak zauważył Tomasz Kuczborski, „Dobry ze wszystkiego” oznacza wyłącznie chęć przypodobania się rodzicom i wychowawczyni. Tak bywa najczęściej. Wszystkim, którzy zabrali głos w dyskusji, nawet krytyczny, serdecznie dziękuję.

Skomentuj Tomasz Kuczborski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *