Potrzeba sprawiedliwości
Dziś, gdy trwają rozliczeniowe spory, przypomniałam sobie słowa Gustawa Herlinga Grudzińskiego, który mówił, że sprawiedliwość to prymarna potrzeba człowieka. W 1996 roku odwiedził on Wrocław. Spotkanie w Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego zgromadziło wtedy kilkaset osób, które przyszły zobaczyć i usłyszeć słynnego autora „Innego świata” i „Dzienników pisanych nocą”.
Było to tuż po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta Polski. Pamiętam, jak sędziwy już wówczas pisarz wyrażał ubolewanie. – Jak to możliwe – pytał – że zaledwie sześć lat po wyzwoleniu z komunistycznego reżimu, komuniści dochodzą do władzy? Co się stało z „Solidarnością”?
Odnosząc się do sytuacji powojennych Włoch, przypomniał, że był tam ustawowy zakaz sprawowania funkcji publicznych przez faszystów przez 20 lat po wojnie. – Podobnie powinno być w Polsce – przekonywał. – I to nie tylko ze względów czysto praktycznych, ale również elementarnej sprawiedliwości, bowiem problemem współczesnego świata jest niezaspokojona potrzeba sprawiedliwości – podkreślał z naciskiem.
Pamiętam, że SPRAWIEDLIWOŚĆ stawiał nie tylko na równi z hasłami Rewolucji Francuskiej: wolność, równość, braterstwo, ale wręcz jako prymarną potrzebę człowieka, taką jak odżywianie się czy sen.
Powołując się na swoją nowelę „Łuk Sprawiedliwości” (jej fragment odczytał obecny na spotkaniu biograf pisarza Włodzimierz Bolecki), będącą historią powstania formuły „sprawiedliwości wzorcowej”, podkreślał, że Polska, jeśli ma stać się krajem praworządnym, nie może poniechać osądzania i skazania oprawców z czasów reżimu komunistycznego. Oceniał, że błędem było niewprowadzenie przynajmniej dziesięcioletniej karencji dla ludzi PRL-owskiego reżimu.
W tym kontekście wspominam dekomunizacyjne pomysły byłego przewodniczącego dolnośląskiej „Solidarności”, posła AWS Tomasza Wójcika. Przyjął on jako cezurę czasową datę wprowadzenia stanu wojennego, uznając, że tych członków PZPR, którzy nie pełnili w partii żadnej kierowniczej funkcji i wystąpili po 13 grudnia 1981 roku, dekomunizacja nie powinna obejmować. Czasowo odsunięci od funkcji publicznych powinni być ci członkowie byłej PZPR, którzy pełnili w partii funkcje kierownicze, a także wszyscy pozostali członkowie partii, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego nie opuścili jej szeregów. Pomysł podobny do tego, o którym mówił Herling Grudziński. Wójcik twierdził bowiem, że lustracja bez dekomunizacji jest ułomna, gdyż SB to była służba, którą kierowała PZPR. I słusznie.
Nie udało się ani jedno, ani drugie. Dekomunizacja nawet w najbardziej okrojonej formie okazała się całkowicie nierealna. I o ile lustracja była postulatem, który w tej czy innej formie wciąż wracał i był realizowany, dekomunizacja pozostała hasłem, głoszonym samotnie przez Wójcika. I to tylko na początku lat dziewięćdziesiątych. Nie było ani woli politycznej, ani jakichkolwiek możliwości, aby próbować ją przeprowadzić. Żadna z partii postsolidarnościowych nie podjęła nawet takiej próby, każda z nich bowiem miała w swoich szeregach działaczy, którzy mieli przynajmniej epizody z PZPR-owską karierą w przeszłości. Partyjne ławki kadrowe były nadzwyczaj krótkie.
Dziś, gdy trwają rozliczeniowe spory związane z zawartością szafy Kiszczaka, przypomniałam sobie, że gdzieś po drodze zagubiliśmy sprawiedliwość. Prymarną potrzebę człowieka. Od tego spotkania w Auli Leopoldyńskiej minęło już 20 lat, a w sprawiedliwym osądzie PRL nie posunęliśmy się dużo dalej.
Pozostaje tylko odpowiedzieć na to cytatem z Pisma Świętego: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6).
POST SCRIPTUM
Nieoczekiwanie, już po napisaniu tego tekstu, natknęłam się na arcyciekawy materiał. Temat sprawiedliwości poruszył Joachim Gauck, a rozmowę z prezydentem Niemiec przeprowadził Marek Cichocki. Ukazała się ona na łamach „Teologii Politycznej”. Jest znakomitym przyczynkiem do rozważań podjętych w tym felietonie. – Sprawiedliwość nie jest zemstą. Także nasze działania na rzecz lustracji nie miały nic wspólnego z zemstą czy odwetem. To była przede wszystkim próba zbudowania nowych struktur państwa i służby publicznej – wyjaśnia Gauck. – Sprawiedliwość opiera się przede wszystkim na wiedzy; jest ona ukoronowaniem dociekania prawdy, poszukiwania wiedzy o faktach. W wielu debatach na temat lustracji brakuje tej podstawowej zasady.
Pełny tekst wywiadu „Sprawiedliwość warunkiem pojednania”, który gorąco polecam, dostępny jest pod adresem:
http://www.teologiapolityczna.pl/joachim-gauck-sprawiedliwosc-jako-warunek-pojednania
Niedobrze się stało, że żadna kolejna ekipa rządzaca, nie potrafiła wprowadzić dekomunizacji i osądzić winnych. Należy domniemywać, że jakieś powody ku temu były. Wielu chyba miało różne grzeszki i z obawy przed ich ujawnienien, nie chciało konfrontacji i rozdrapywania ran.
Nie sądzę aby sprawiedliwość została gdziekolwiek zagubiona; sprawiedliwość w oczach byłego systemu nie miała racji bytu. Nigdy takich intencji nie było z ich strony co wyraźnie pokazuje (szczególnie po latach) preces okrągłego stołu i losów 'bohaterów’ PRL.
Zwieńczeniem tych anty-sprawiedliściowych zachowań była nocna zmiana i obalenie rządów Olszewskiego. Kolejne lata a tym bardziej obecna sytuacja z prezydenturą Andrzeja Dudy i pod rządami Prawa i Sprawiedliwość tylko utwierdzają , że sprawiedliwóść w dalszym ciągu jest wrogiem byłego systemu i będą z nią walczyć za każdą cenę…
Bardzo dziękuję autorce za podjęcie i opisanie tego ważnego tematu właśnie dzisiaj.Jakaś fatalność zdała się kłaść tamę naturalnemu rozliczeniu, by Polska mogła być krajem praworządnym i sprawiedliwym. Łatwo domyślić się, że przez to spada na nas to całe mnóstwo dzisiejszych utrapień, które teraz ukazały się z całą wyrazistością.To nie może być zemsta, ale zbudowanie prawdziwej solidarności.Perspektywa jednak dość smutna, kiedy nadal usiłuje się blokować ten proces oczyszczenia. Jednak naszym obowiązkiem jest uczynić wszystko,by zakończyć to wreszcie. Teraz mamy szansę, by przemyśleć porażki na nowo i prawidłowo je ocenić.Do tego procesu potrzeba jednak dobrej woli nas wszystkich.Widzę ,że im więcej przeżywamy, tym mniej w nas spontaniczności, a może ludzie jakoś tak dziwnie nauczyli się żyć ze swoimi upadkami, a wystarczyła by odrobina dobrej woli i resztki przyzwoitości, by to zmienić.Bo w pragnieniu sprawiedliwości kryje się piękno.Jeszcze raz dziękuję Pani Prof. za ten artykuł!
W latach 90. wmówiono nam, że sprawiedliwość to zemsta, to katastrofalne otwarcie „puszki Pandory”, to groźba interwencji z zewnątrz itp.. Dziś widać, że takie stawianie sprawy wiązało się z „umoczeniem” niejednego opozycjonisty w ówczesny układ władzy. Stasus quo, który przyjęto odpowiadał wszystkim. To jest cud, że dziś jeszcze nie wszystko jest stracone. Matka Boża (także ta z klapy LW) naprawdę czuwa nad naszym narodem.
Jeszcze nic nie widać. Na razie IPN rzucił karmę swoim zwolennikom ( jak widać, Pan ją połknął ), nie zbadawszy uczciwie, czy jest odpowiednia do podania..
Zostawmy IPN, bo nie o nim jest ta dyskusja. A dyskusji nie byłoby dzisiaj wcale, gdyby nie było problemu naszej polskiej przeszłości nie do końca rozliczonej i wyjaśnionej. Pytanie: komu i dlaczego zależało na tym nie-wyjaśnieniu i nie-rozliczeniu? Dlaczego właśnie nie zrobiono tego „uczciwie” – jak Pani zauważa – ale 25-20 lat temu?
W moim i myślę, że również powszechnym przekonaniu nie jest sprawiedliwe, że:
1) nie osądzono należycie funkcjonariuszy aparatu partyjnego i podległych mu służb i sądów winnych komunistycznych zbrodni, krzywd, znęcania sie nad ludźmi, politycznie motywowanych wyroków i innych przestepstw
2) umożliwiono członkom partyjnej nomenklatury zagarnięcie drogą różnych machinacji części majątku narodowego
3) funkcjonariusze PRL-owskiego aparatu represji i wymiaru ( nie)sprawiedliwości otrzymują gigantyczne emerytury podczas gdy ich ofiary często żyją w biedzie
Szkodliwe dla państwa jest to, że ważne stanowiska w państwie, gospodarce, mediach, sadach zajmują ludzie uwikłani.
Zwykle w kontekscie rozliczeń zPRL-em mówi się o winie polityków, myśle, że zastanawiająca jest również niepojęta słabość sądów i prokuratur. Być może właśnie tu potrzebna była dekomunizacja.
Co do przedstawionych przez Panią pomysłów dekomunizacyjne mam jednak wątpliwości. Jakiego rodzaju stanowisk miały one dotyczyć – tych z nominacji czy tych z powszechnych wyborów? Bo jeśli tych drugich, to myślę, że byłoby to naruszeniem praw wyborców. Faktem jest, że nasze społeczeństwo świadomie, demokratycznie i wielokrotnie wybierało na rożne stanowiska byłych członków PZPR. Z przekonaniem(naiwnym), że ci ochronią ich przed bolesnymi skutkami liberalnego kapitalizmu. Wiele razy słyszałem deklaracje: „głosuję na komunistow, bo z komuny miałem pracę i pewność, że zawsze będę ją miał. Solidarność nas oszukała, doprowadziła do ruiny przemysł a ludzi do nedzy”. Tak się złożyło, że ruch Solidarności rozbudził wśród robotników pragnienia SOCIAL-demokratyczne a potem poszedł inną drogą. W pewnym sensie w głosowaniu na postkomunistów uwidoczniło się też pragnienie sprawiedliwości – bo w ugruntowanym przeświadczeniu sprawiedliwie znaczy porówno. Dobra koniunktura partii postkomunistycznych trwała ponad 10 lat zanim jej elektorat ostatecznie się zawiódł. Sądzę, że obecna totalna mizeria lewicy wynika z faktu, iż nawet przestali już udawać troskę o sprawy socjalne.
Odsuwanie od władzy kolejnych koalicji rządzących było w dużej mierze wynikiem ujawnionych afer, nieuczciwość i ludzi związanych z władzą – a więc wiązało się z pragnieniem sprawiedliwości. Najwyraźniej uwidoczniło się to w ubiegłym roku. Decydujący wpływ na polityczny kształt państwa wywarli ludzie młodzi, czerpiący na codzień wiedozę z Internetu a nie z meansteamu. Ludzie ci są szczególnie wyczuleni na nieuczciwość i zakłamanie. Także obecna ekipa rządzącą musi to mieć stale na uwadze.
Polecany przez Panią wywiad z prezydentem Niemiec Joachimem Gauckiem naprawdę jest wart przeczytania i przemyślenia.
Nierozliczona przeszłość prędzej czy później dopada, raniąc nie tylko tych, którym przez lata wydawało się, że bezpiecznie przeczekali, ale także ich mocodawców i sprzymierzeńców. Jak mówił Oscar Wilde, kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. Dlatego prawda zawsze wychodzi na jaw, kompromitując tych, którzy świadomie ją starali się zataić. Im później, tym bardziej. W sprawach publicznych ma to daleko idące konsekwencje. Choćby takie, że nie przeprowadzono nie tylko lustracji, ale przede wszystkim dekomunizacji. Nie tej kojarzonej ze zmianą nazw ulic czy placów, choć to też zadanie wymagające dokończenia, ale przede wszystkim na procesie odsunięcia czasowo od sprawowania władzy funkcjonariuszy systemu komunistycznego. Nie dla zemsty, ale dla prewencji. Tak jak np. w Czechach czy byłym NRD. Udało się wmówić społeczeństwu, że tylko podzielenie się władzą z komunistami zagwarantuje profesjonalizm jej sprawowania. Nic bardziej mylnego. Zagwarantowało owszem, ale zabezpieczenie żywotnych interesów poprzednio rządzących, co streszczało się w popularnym w latach dziewięćdziesiątych haśle o zamianie legitymacji partyjnej na książeczkę czekową. Pewnie byłaby to droga trudna, droga prób i błędów, ale pozbawiona błędu systemowego, jakim było uwłaszczenie na majątku państwowym i jego wyprzedaż, co nie oznacza, że nie było korzystnych i prawidłowych prywatyzacji. Były też i takie, jak prywatyzacja wrocławskiego ELWRO, którego celem była likwidacja. To wszystko aspekty polityczne i gospodarcze. Oprócz tego jest jeszcze poczucie sprawiedliwości, którego wciąż brakuje. A bez tego nie da się odbudować ani wspólnoty, ani identyfikacji z własnym państwem. Po upływie ćwierćwiecza od odzyskania niepodległości już na to czas najwyższy.
1994 lub 95, w Muzeum Hebsta byłem na spotkaniu Herlingiem-Grudzińskim.Pisarz, w kotle pytań i żywej dyskusji nagle wypowiedział słowa (sens, dosłownie nie pamiętam) – brak wynagrodzenia krzywd poniżonym, wróci do nas. Podkreślił, że hydra się odradza, że może wrócić. Brak zadość uczynienia I procesu dekomunizacji odbije się na kondycji naszego społeczeństwa. Autor miał rację a jego słowa wciąż pozostają aktualne. Pozostaje pogratulować autorce, że przywołała świetnego pisarza trochę zapomnianego przez ostatnie lata. Może jego słowa wciąż aktualne przypominają władzom jaki błąd popełniono w okresie transformacji. Niewygodna prawda.
Kolejny inspirujący tekst, za który dziękuję. Reaguję z opóźnieniem, ale może to i dobrze, bo przez media przetoczyła się tymczasem fala konferencji prasowych, wystąpień i nie zawsze najmądrzejszych komentarzy, można więc spojrzeć z niejakim dystansem na ostatnie i wcześniejsze zdarzenia.
Sprawiedliwość funkcjonalnie powiązana jest z czasem. Sprawiedliwość, by tak była postrzegana, musi być wpisana w swój określony historycznie czas i potrzebuje czasu. Gdy w 1945 r. skazywano kolejnych nazistów w procesach norymberskich, powszechnie odczuwano to jako triumf sprawiedliwości. Gdy 20 lat później odbywały się niem. procesy o Auschwitz, część środowisk protestowała i pytała po co to. Gdy niedawno skazywano Gurlita, mało kto nawet się tym przejął.
Wracając na nasze podwórko: Tak późne ujawnienie teczek Bolka sprawia, a tym samym faktów, sprawia że o żadnej sprawiedliwości mowy być nie może. Oto duża grupa środowisk pyta, po co to i komu to służy. Do tego dochodzi jakiś niezdrowy triumfalizm kąpanych w gorącej wodzie ekspertów, którzy na wyścigi biegają do mediów, by wygłaszać swoje sądy, bez pewności, że to, co mówią, jest pewne. Czekaliśmy 25 lat, poczekalibyśmy i pół roku na ekspertyzy, tak by nikt, w tym LW nie mógł powiedzieć: sfałszowano. Upływa czasu, a dziś pośpiech nie sprzyjają więc „triumfowi sprawiedliwości”. A szkoda. Dla jakości i uczciwości debaty publicznej byłoby to po prostu pożądane.