Populizm – pojęcie trudne do precyzyjnego zdefiniowania o wyraźnie pejoratywnym zabarwieniu. Rodzi się w sytuacjach kryzysu zaufania i jest odwołaniem do woli ludu, który – w ustach populistów – przeciwstawiany jest establishmentowi, reprezentuje zbiorową mądrość, troskę o dobro wspólne i wolną od jakiegokolwiek partykularyzmu. W przeciwieństwie do elit. Nieprawdziwe? Oczywiście, ale ludzie chętnie w takie schlebianie wierzą, podobnie jak i w nierealne obietnice. Wszak zawsze można liczyć na to, że „ciemny lud to kupi”, jak mawiał pewien klasyk.
Populizm to mówienie ludziom tego, co chcą usłyszeć, nawet gdy składane obietnice są ze sobą wzajemnie sprzeczne. To stawianie prostych diagnoz i dawanie równie prostych recept na rozwiązanie problemów, to granie emocjami. Marzenie o ulepszaniu zastanego świata nie jest niczym złym, ale nie może być oderwane od twardych realiów. Ludzie na ogół nie wiedzą co jest, a co nie jest realne, nie znają się na mechanizmach funkcjonowania państwa, nie wiedzą skąd biorą się budżetowe pieniądze, a przede wszystkim nie potrafią porównywać dużych liczb. Dlatego na przykład łatwo im wmówić, że gdyby nie przyznano nagród ministrom, można by sfinansować dodatki rehabilitacyjne. To, że w jednym przypadku chodzi o setki tysięcy, a w drugim o miliardy złotych, przeciętnego odbiorcę nie interesuje. Czy potrafi sobie wyobrazić, że dana wielkość jest 10 tys. razy większa? Raczej nie.
Pamiętam końcówkę rządu AWS i słynną wówczas „dziurę Bauca”. Pozwolę sobie przypomnieć, że Jarosław Bauc był ministrem finansów w rządzie Jerzego Buzka (od czerwca 2000 do końca sierpnia 2001 roku), a nazwana od jego nazwiska „dziura” to był prognozowany deficyt finansów publicznych w budżecie państwa na rok 2002. Według doniesień mediów miał on wynieść 88 mld zł. Przyczynami, które miały spowodować problemy finansowe, były: wzrost wydatków o charakterze stałym (różnorodne świadczenia socjalne, spłata zadłużenia wewnętrznego i zagranicznego, rozbudowa administracji), koszty realizacji programu czterech reform i spadek dochodów z podatków związany przede wszystkim z kryzysem gospodarczym, który dotknął kraje europejskie. Aby zmniejszyć deficyt budżetowy, minister Bauc zaproponował cięcia w wydatkach, podniesienie oraz wprowadzenie nowych podatków, wstrzymanie waloryzacji świadczeń emerytalnych i rentowych. Pamiętam dyskusje na ten temat z tzw. zwykłymi ludźmi – powszechne było przekonanie, że „dziura Bauca” to manko w kasie państwowej, wynikające z tego, że rządzący po prostu się nakradli. Że to niemożliwe, iżby dotyczyło to dziesiątków miliardów złotych, nikt się nie zastanawiał. Dlatego przekonywanie, że konieczny jest program oszczędnościowy, niewielu przekonywał, bo po prostu nie umieli liczyć tak dużych liczb i łatwo łykali surfowane przez lewicową opozycję diagnozy. Moja siostra nie bardzo chciała wierzyć w to, że ludzie powszechnie tak to rozumieją, ale przetestowałyśmy nasze koleżanki w pracy i gdy któraś z kolei mówiła to samo, iż się nakradli i stąd „dziura w budżecie”, potwierdzając moje przypuszczenie, iż przyczyny powstałego wówczas deficytu interpretują jako manko w kasie, nabrałyśmy pewności, że ludziom można wmówić wszystko. Zawsze łatwiej uwierzą w nieuczciwość polityków, niż w to, że transfery socjalne są zbyt duże i trzeba je ograniczyć. To daje pole do popisu różnej maści populistom.
– Polacy mają prawo do decydowania o sprawach najważniejszych. Trzeba mieć zaufanie do mądrości ludzi. Chcę się do tej mądrości i odpowiedzialności za Rzeczpospolitą odwołać powiedział prezydent Andrzej Duda zapowiadając referendum konsultacyjne ws. nowej konstytucji. Paweł Mucha – zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP, wyjaśniał, że chodzi o to, by nie politycy decydowali, tylko społeczeństwo.
„A ja bym zapytał naród w referendum o unifikację mechaniki kwantowej i ogólnej teorii względności. w tym o nielokalność mechaniki kwantowej. Niech naród powie, co o tym myśli” – napisał na Twitterze Stanisław Janecki, komentując pomysł referendum konsultacyjnego. Moim zdaniem bardzo to celne, bo ludzie na materii konstytucyjnej znają się w podobnym stopniu, co na mechanice kwantowej. Co z tego, że pytania mogą zostać sformułowane zrozumiale dla przeciętnego obywatela, ale nie ma on pojęcia, jakie konsekwencje ustrojowe będzie miała jego odpowiedź. Schlebianie ludowi, mówienie o jego zbiorowej mądrości, powinno wszak mieć swoje granice.
„Demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu” – mówił nieco żartobliwie Winston Churchill i trudno mu nie przyznać racji. Jedną z wad demokracji jest właśnie populizm, który pojawia się praktycznie w programach każdej partii, bo schlebianie oczekiwaniom społecznym i składanie nierealnych obietnic najłatwiej zjednuje wyborców. Założenie, że tzw. zwykli ludzie są dobrzy, a ich postulaty słuszne i szlachetne, w przeciwieństwie do złego z definicji, skorumpowanego i niemoralnego establishmentu. Czy jest to demagogia i uproszczenie? Oczywiście, ale chętnie przez „lud” przyjmowane. „Wola ludu” ma znaczenie zasadnicze. Tak było na przykład z obniżeniem uposażeń posłów i senatorów. Nieistotnie było, że decyzja w tej sprawie to był populizm w czystej postaci, a „ludowi” od tego ani jedna złotówka w portfelach nie przybyła, ale ważne było, że „tak chcą Polacy”. Tak chcą i nie zastanawiają się, że tworzy się w ten sposób warunki sprzyjające korupcji, wzmacnia się negatywną selekcję do polityki, a wynagrodzenie, którego wysokość powinna być adekwatna do odpowiedzialności, właśnie zamiast wzrosnąć została radykalnie obniżona. Respektowanie w tym obszarze „woli ludu” to dodatkowo schlebianie niskim pobudkom, bazującym na zawiści, bo takim jest oczekiwanie, by politycy zarabiali niewiele więcej od średniej.
Choć populizm występuje w retoryce każdej partii politycznej, zarzucanie populizmu zawsze ma zabarwienie pejoratywne.
Istnieje też populizm liberalny, znany w Polsce w wersji Janusza Korwin-Mikkego, który postuluje m.in. likwidację większości ministerstw, sprowadzenie roli państwa do zapewnienia bezpieczeństwa zewnętrznego (armia) i wewnętrznego (policja), uproszczenie systemu podatkowego do jednego tylko podatku pogłównego… Ciekawe, że te idee, nierealne i populistyczne, są atrakcyjne dla młodych ludzi – uczniów i studentów, którzy wierzą w istnienie prostych recept, idealnych rozwiązań naprawy świata. Na szczęście z tej fascynacji na ogół się wyrasta i wraz z wiekiem przychodzi rozumienie złożoności procesów społecznych i gospodarczych.
Maria WANKE-JERIE
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).
Ja pisałem o antypopulistach, którzy każdą sugestię, by coś zrobić dla populusu, zbijają pałką populizmu.
Populus się boi imigrantów i terroryzmu? Dowodzimy, że obawa jest urojona, bojący się to tępi paranoicy, a kto chciałby coś zrobić, to ksenofobiczny demagog.
Jak wygramy wybory, możemy zamieść sprawę pod dywan. Mając „odpowiedzialne” media i społeczeństwo wytresowane polityczną poprawnością, możemy to przeprowadzić demokratycznie. A jak nie, to dopchać kolanem.
Taka uwaga. To nie „lud” chciał obniżenia uposażeń parlamentarzystów, tylko w ten sposób PiS chciał odwrócić uwagę od burzy, którą wywołały nagrody w rządzie (i nie tylko). Więc była to populistyczna decyzja partii rządzącej. Co do nagród w odniesieniu do protestu osób niepełnosprawnych – nikt rozsądny nie mówi, że pieniądze te starczą. Pokazuje to arogancję rządzących, którzy chwalą się świetnymi wynikami gospodarczymi, mają na nagrody dla siebie i rozrost biurokracji (gdzieś trzeba zatrudnić rodzinę i znajomych), a dla niepełnosprawnych nie ma… Z drugiej strony pojawiają się kolejne programy „socjalne”, a raczej wyborcze, gdzie będzie wydawana kasa tym grupom społecznym, których głos przy urnach ma większe „znacznie” niż rodzin niepełnosprawnych, bo jest ich więcej. Ale generalnie dzięki za tekst o populiźmie – w wolnej Polsce nie było bardziej populistycznej władzy niż obecna i warto o tym przypominać
Sam fakt, że populizm to pojęcie trudne do precyzyjnego zdefiniowania, świadczy o tym, iż w zależności od tego kto go przeciw komu używa, znaczy coś innego. Czyż hasła likwidacji Senatu, 3 x 15 i JOW nie były populistycznym postulatem? Przecież nikt nie miał zamiaru tego realizować, ale „lud to kupił”. Ten niby antysocjalny i prorynkowy elektorat broni jak niepodległości swoich przywilejów (o niektórych pisałam w tekście „Przywileje” [www.twittertwins.pl/przywileje/]). Gdyby np. zlikwidować zupełnie absurdalny przywilej 50-proc. kosztów uzyskania dla zatrudnionych na etacie naukowców (koszty uzyskania zostały pomyślane jako rekompensata za poniesione wydatki przy powstaniu dzieła), podniósłby się krzyk pod niebiosa, że antyinteligencki rząd uderza w twórców. Bo każda grupa broni swoich przywilejów i uważa, że to nie populizm. Populiści to zawsze ONI, nie MY. Czyż nie jest populistycznym hasłem postulat zniesienia finasowania partii politycznych z budżetu państwa. Zawsze zgłasza go ugrupowanie, która z niego nie korzysta, a gdy już finansowanie otrzyma, o tym postulacie jakby zapomina.
Populizm jest immanentną cechą demokracji, wszak jej istotą jest odwołanie się do głosu ludu. Ale, jak na razie, nic lepszego nie wymyślono.
Istotą demokracji jest odwoływanie się do głosu ludu w akcie wyborczym. To wyborcy dają mandat do rządzenia, co nie znaczy, że wyłoniony w wyniku wyborów rząd ma słuchać wyłącznie głosu ludu w każdej podejmowanej decyzji. Tak bywa, gdy ogłasza się referendum, które – gdy jest wystarczająco wysoka frekwencja – staje się dla rządzących wiążące. Nie zawsze też należy dotrzymywać wszystkich składanych w kampanii wyborczej obietnic i nie wszystkie zamierzenia powinny być ujawniane. Pisałam o tym w tekście „Obiecałeś, czyli o dotrzymywaniu słowa” [www.twittertwins.pl/obiecałeś/], podkreślając, że reformatorzy, czyli ci, którzy nawet kosztem ceny politycznej, jaką musieliby zapłacić wprowadzając niepopularne, ale konieczne dla rozwoju kraju decyzje, gdyby ujawniali swoje zamierzenia w kampanii wyborczej, byliby skazani na porażkę. Gorzej, gdy nie decydują się na przeprowadzanie niepopularnych decyzji, mając już władzę, w obawie o spadek popularności, a o ów „wrzask”, o którym pisała moja siostra. Zniesienie niesłusznych przywilejów byłoby bardzo, bardzo potrzebne, choćby owych kosztów uzyskania. Przecież obawa przed głosem „ludu” sprawia, że kolejne rządy nie decydują się na budowę elektrowni jądrowej, mając na uwadze wynikające z całkowicie nieuzasadnionych uprzedzeń obawy przed energetyką jądrową. A to źródło energii najczystszej i najbardziej bezpiecznej. To jest właśnie populizm, gdy zaniechanie sensownych i potrzebnych decyzji wynika z wsłuchiwania się głos „ludu”, który kieruje się zupełnie nieracjonalnymi uprzedzeniami. Populizm nie musi i nie powinien być immanentną cechą demokracji.
To jak to? Mamy wykształcone, mądre elity, patriotów? Owszem,my prości wyborcy łapiemy się na bzdurne hasła, obietnice, obniżki pensji parlamentarzystów, „zwroty”. Kto gra populizmem? Widzę to tak. Nie ma u nas Elit. Są tylko „DOBRZE” wykształceni cwaniacy.
Anglik który przyjechał do nas uczyć za darmo (za wikt i kąt do spania) swojego jezyka był przerażony jaki był u nas w latach 90tych poziom ściągania. Mamy wielu ludzi z takim wykształceniem.Super że mnie języka nauczył (szkoła średnia, matura z angola na 4, pewnie wiele zapomniałem). Niemniej dziś mamy efekty. Efekty przyjmowania na studia dla wpisowego, bez egzaminów,by uczelnia zarobiła.
Pisząc, że populizm to immamentna cecha demokracji, nie chodziło mi o bezmyślne schlebianie zachciankom różnych grup społecznych. Jak choćby utrzymywanie dawnycb, PRL-owskich przywilejów dla budżetówki. Przecież grupowe przywileje to niesprawiedliwość wobec tych, którzy są ich pozbawieni. A więc odwoływanie się do głosu ludu to umiejętna komunikacja ze społeczeństwem. Gdyby nie było tak silnych podziałów, wytłumaczenie decyzji niepopularnycb (zawsze dla części, a nie wszystkich) byłoby łatwiejsze.
Bez podziałów to główne hasło manipulacyjne wielu polityków! Naiwnie jest sądzić że kiedykolwiek znikną, jest to nierealne..Tak samo manipulacyjnie zapożyczone z buddyzmu słowo Wszyscy…tekst z mantr obecnie jest bardzo popularny!…Łączenie pustej idei z polityką to główne narzędzie do zarządzania nieświadomym tłumem i tyle..
Populizm, populistyczne myślenie wzmacniają – niestety – media. Nie objaśniają świata, nie kształtują właściwych postaw, ale żerują na najniższych instynktach. Klinicznym tego przykładem jest sprawa nagród dla ministrów (przypominam tekst mojej siostry „Nagrody dla ministrów” http://www.twittertwins.pl/nagrody/). Temat pojawił się pod koniec stycznia i nie było dnia, by nie był eksploatowany w mediach przeciwnych rządowi. Emocje eskalowano, bo początkowo nikt nie mówił o kradzieży czy drugich pensjach (wszak comiesięczny dodatek na rękę od 2 do 4 tys. zł to nie druga pensja). Takie nagrody przyznaje się w samorządach, na uczelniach i nikt nie robi z tego problemu. Wczoraj w programie „Tak Jest” poseł Marcin Kierwiński powiedział o nagrodach dla ministrów: „Te drugie pensje to było złodziejstwo”, a prowadzący program Andrzej Morozowski nie reagował. Zresztą następna para gości też była pytana tylko o to. I tak codziennie. Do tego dochodzą tabloidy, które z tego wręcz żyją.Tak manipulowane społeczeństwo będzie miało populistyczną mentalność.
To od mediów oczekiwałoby się, aby np. pokazać, czym skutkuje obniżenie wieku emerytalnego, wskazując przykłady osób, które do kilku etatów dodają sobie sowitą emeryturę (teraz trochę wcześniej). Statystyki i duże liczby nie robią na nikim wrażenia. Proste obniżenie wieku emerytalnego obciążyło dodatkowo budżet, a głównymi beneficjentami tego nie są ci, którzy z trudem czekają na zakończenie aktywności zawodowej, bo praca uciążliwa i zdrowie nie dopisuje. Dla nich to jest WYBÓR, dla innych DOBÓR (dodanie emerytury do dochodów).
Pani Małgorzato, ciekawe kiedy pani zilustruje jakąś tezę na temat mediów np. Rachoniem albo TVP Info, które niemal codziennie sprowadzają dziennikarstwo do poziom kloaki…
Odsyłam do jednego z najbardziej poczytnych moich tekstów na naszym blogu „Propaganda” https://twittertwins.pl/propaganda/
Poświęcony głównie telewizji publicznej.
Wydawałoby się że czwarta władza edukuje a ona niszczy jednostkę z upodobaniem…niesamowity pesymizm,upodobanie w tragediach…czasami artykuł na tematy oczywiste jakim jest wellnes zwany inaczej Dbaniem o zdrowie ! Robi się ,,sztukę,, z rzeczy oczywistych,trywialnych,codziennych i to jest smutne. Demokracja ma to do siebie że jest wielkim chaosem i poprzednie metody wynagrodzeń powoli odchodzą w zapomnienie!
Nie sposób nie zgodzić się z przemyśleniami autorki, w tym temacie. Większość komentarzy, zwłaszcza tych na TT, też celnie ujmuje temat i mimo, że są różne, też trudno byłoby im zaprzeczyć. Poprzednicy napisali już tyle, że w zasadzie nie mam nic do dodania, poza tym, że populizm obecnie osiągnął niespotykany wcześniej poziom.
Choć populizm to pojęcie dość często pojawiające się w debacie publicznej nie było wiele głosów w dyskusji. Nie wszyscy, których zaciekawił ten tekst, pisali komentarze. Byli tacy, jak np. pan Damian Małecki, który napisał na Twitterze pod zapowiedzią „Świetny tekst, polecam!”. Celna była uwaga mojej siostry, która zauważyła, że w zależności od tego kto przeciw komu używa pojęcia populizmu, znaczy on coś innego. Widać to było wyraźnie po głosach w dyskusji – jedni swoje refleksje na temat populizmu opatrywali puentą, że oto mamy w Polsce najbardziej populistyczny rząd, inni populizmu dopatrywali się w działaniach opozycji. O populizmach dwóch pisał Bogusław Chrabota w swoim edytorialu w ostatnim Plus Minus – sobotnim wydaniu Rzeczpospolitej . „O tym, że poparcie dla władzy się kupuje, wiedzieli już Rzymianie, ale faktem jest, iż PiS jako pierwszy po 1989 roku zastosował to na tak szeroką skalę i ubierając w tak zgrabną aksjologię. Zgrabną na tyle, że dziś żaden polski polityk o zdrowych zmysłach nie powie, iż 500+ to szkodliwe rozdawnictwo i polityczny błąd” – to cytat z tego doskonałego tekstu. Ale ta logika ma także drugą stronę, o której wspomina Chrabota. „Rząd, budując swój cel wyborczy, najpierw rozda, co może, a potem albo ugnie się pod kolejnymi żądaniami i państwo zbankrutuje, albo odda władzę tym, co obiecują lepiej i więcej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest w stanie obronić się przed tą prawidłowością. Żaden rząd sobie z tym nie poradzi” – pisze, dodając, że uległość wobec jednych mogłaby się skończyć roszczeniami innych upośledzonych grup; cóż, idealna sprawiedliwość wyrównawcza – jak pamiętamy z PRL – nie jest możliwa nawet w komunizmie. Zawsze ktoś ma uzasadnione roszczenia.
„Drugi populizm to populizm łatwej i szybkiej alternatywy, który usiłuje zagospodarować uwagę i głosy przeciwników – pisze dalej Chrabota – tych ostatnich tworzą nie tylko poszkodowani, wypchnięci poza margines rozdawnictwa rządzących. To również przeciwnicy ideowi, racjonalni krytycy, frustraci i ci, którym brak cierpliwości. Przygnieceni siłą polityczną sprawujących władzę, szukają szybkich i natychmiastowych rozwiązań i w tej pogoni za panaceum dają się zwodzić nowym populistom. A ci nowi, o ile są sprawni i wiarygodni, są w stanie zdobyć poparcie nawet obietnicą gruszek na wierzbie”. Przestrzega przed tym populizmem, dając przykłady Andrzeja Leppera, Romana Giertycha, Janusza Palikota, a ostatnio Pawła Kukiza i Ryszarda Petru, którzy w aureoli sił spoza systemu wkraczali do parlamentu. Przestrzega, prognozując, że czas na rozwrzeszczane populizmy dopiero przed nami.
Pozwoliłam sobie na to obszerne uzupełnienie, bo z uwagą przeczytałam tekst w Plus Minus i z nim się zgadzam. Dziękuję za wszystkie głosy w dyskusji, z nadzieją, że temat jeszcze powróci.
Ja pisałem o antypopulistach, którzy każdą sugestię, by coś zrobić dla populusu, zbijają pałką populizmu.
Populus się boi imigrantów i terroryzmu? Dowodzimy, że obawa jest urojona, bojący się to tępi paranoicy, a kto chciałby coś zrobić, to ksenofobiczny demagog.
Jak wygramy wybory, możemy zamieść sprawę pod dywan. Mając „odpowiedzialne” media i społeczeństwo wytresowane polityczną poprawnością, możemy to przeprowadzić demokratycznie. A jak nie, to dopchać kolanem.
Taka uwaga. To nie „lud” chciał obniżenia uposażeń parlamentarzystów, tylko w ten sposób PiS chciał odwrócić uwagę od burzy, którą wywołały nagrody w rządzie (i nie tylko). Więc była to populistyczna decyzja partii rządzącej. Co do nagród w odniesieniu do protestu osób niepełnosprawnych – nikt rozsądny nie mówi, że pieniądze te starczą. Pokazuje to arogancję rządzących, którzy chwalą się świetnymi wynikami gospodarczymi, mają na nagrody dla siebie i rozrost biurokracji (gdzieś trzeba zatrudnić rodzinę i znajomych), a dla niepełnosprawnych nie ma… Z drugiej strony pojawiają się kolejne programy „socjalne”, a raczej wyborcze, gdzie będzie wydawana kasa tym grupom społecznym, których głos przy urnach ma większe „znacznie” niż rodzin niepełnosprawnych, bo jest ich więcej. Ale generalnie dzięki za tekst o populiźmie – w wolnej Polsce nie było bardziej populistycznej władzy niż obecna i warto o tym przypominać
Sam fakt, że populizm to pojęcie trudne do precyzyjnego zdefiniowania, świadczy o tym, iż w zależności od tego kto go przeciw komu używa, znaczy coś innego. Czyż hasła likwidacji Senatu, 3 x 15 i JOW nie były populistycznym postulatem? Przecież nikt nie miał zamiaru tego realizować, ale „lud to kupił”. Ten niby antysocjalny i prorynkowy elektorat broni jak niepodległości swoich przywilejów (o niektórych pisałam w tekście „Przywileje” [www.twittertwins.pl/przywileje/]). Gdyby np. zlikwidować zupełnie absurdalny przywilej 50-proc. kosztów uzyskania dla zatrudnionych na etacie naukowców (koszty uzyskania zostały pomyślane jako rekompensata za poniesione wydatki przy powstaniu dzieła), podniósłby się krzyk pod niebiosa, że antyinteligencki rząd uderza w twórców. Bo każda grupa broni swoich przywilejów i uważa, że to nie populizm. Populiści to zawsze ONI, nie MY. Czyż nie jest populistycznym hasłem postulat zniesienia finasowania partii politycznych z budżetu państwa. Zawsze zgłasza go ugrupowanie, która z niego nie korzysta, a gdy już finansowanie otrzyma, o tym postulacie jakby zapomina.
Populizm jest immanentną cechą demokracji, wszak jej istotą jest odwołanie się do głosu ludu. Ale, jak na razie, nic lepszego nie wymyślono.
Istotą demokracji jest odwoływanie się do głosu ludu w akcie wyborczym. To wyborcy dają mandat do rządzenia, co nie znaczy, że wyłoniony w wyniku wyborów rząd ma słuchać wyłącznie głosu ludu w każdej podejmowanej decyzji. Tak bywa, gdy ogłasza się referendum, które – gdy jest wystarczająco wysoka frekwencja – staje się dla rządzących wiążące. Nie zawsze też należy dotrzymywać wszystkich składanych w kampanii wyborczej obietnic i nie wszystkie zamierzenia powinny być ujawniane. Pisałam o tym w tekście „Obiecałeś, czyli o dotrzymywaniu słowa” [www.twittertwins.pl/obiecałeś/], podkreślając, że reformatorzy, czyli ci, którzy nawet kosztem ceny politycznej, jaką musieliby zapłacić wprowadzając niepopularne, ale konieczne dla rozwoju kraju decyzje, gdyby ujawniali swoje zamierzenia w kampanii wyborczej, byliby skazani na porażkę. Gorzej, gdy nie decydują się na przeprowadzanie niepopularnych decyzji, mając już władzę, w obawie o spadek popularności, a o ów „wrzask”, o którym pisała moja siostra. Zniesienie niesłusznych przywilejów byłoby bardzo, bardzo potrzebne, choćby owych kosztów uzyskania. Przecież obawa przed głosem „ludu” sprawia, że kolejne rządy nie decydują się na budowę elektrowni jądrowej, mając na uwadze wynikające z całkowicie nieuzasadnionych uprzedzeń obawy przed energetyką jądrową. A to źródło energii najczystszej i najbardziej bezpiecznej. To jest właśnie populizm, gdy zaniechanie sensownych i potrzebnych decyzji wynika z wsłuchiwania się głos „ludu”, który kieruje się zupełnie nieracjonalnymi uprzedzeniami. Populizm nie musi i nie powinien być immanentną cechą demokracji.
To jak to? Mamy wykształcone, mądre elity, patriotów? Owszem,my prości wyborcy łapiemy się na bzdurne hasła, obietnice, obniżki pensji parlamentarzystów, „zwroty”. Kto gra populizmem? Widzę to tak. Nie ma u nas Elit. Są tylko „DOBRZE” wykształceni cwaniacy.
Anglik który przyjechał do nas uczyć za darmo (za wikt i kąt do spania) swojego jezyka był przerażony jaki był u nas w latach 90tych poziom ściągania. Mamy wielu ludzi z takim wykształceniem.Super że mnie języka nauczył (szkoła średnia, matura z angola na 4, pewnie wiele zapomniałem). Niemniej dziś mamy efekty. Efekty przyjmowania na studia dla wpisowego, bez egzaminów,by uczelnia zarobiła.
Nie jest populizmem gdy Pani Janina Ochojska wybiera się do Sejmu. O!
Pisząc, że populizm to immamentna cecha demokracji, nie chodziło mi o bezmyślne schlebianie zachciankom różnych grup społecznych. Jak choćby utrzymywanie dawnycb, PRL-owskich przywilejów dla budżetówki. Przecież grupowe przywileje to niesprawiedliwość wobec tych, którzy są ich pozbawieni. A więc odwoływanie się do głosu ludu to umiejętna komunikacja ze społeczeństwem. Gdyby nie było tak silnych podziałów, wytłumaczenie decyzji niepopularnycb (zawsze dla części, a nie wszystkich) byłoby łatwiejsze.
Bez podziałów to główne hasło manipulacyjne wielu polityków! Naiwnie jest sądzić że kiedykolwiek znikną, jest to nierealne..Tak samo manipulacyjnie zapożyczone z buddyzmu słowo Wszyscy…tekst z mantr obecnie jest bardzo popularny!…Łączenie pustej idei z polityką to główne narzędzie do zarządzania nieświadomym tłumem i tyle..
Populizm, populistyczne myślenie wzmacniają – niestety – media. Nie objaśniają świata, nie kształtują właściwych postaw, ale żerują na najniższych instynktach. Klinicznym tego przykładem jest sprawa nagród dla ministrów (przypominam tekst mojej siostry „Nagrody dla ministrów” http://www.twittertwins.pl/nagrody/). Temat pojawił się pod koniec stycznia i nie było dnia, by nie był eksploatowany w mediach przeciwnych rządowi. Emocje eskalowano, bo początkowo nikt nie mówił o kradzieży czy drugich pensjach (wszak comiesięczny dodatek na rękę od 2 do 4 tys. zł to nie druga pensja). Takie nagrody przyznaje się w samorządach, na uczelniach i nikt nie robi z tego problemu. Wczoraj w programie „Tak Jest” poseł Marcin Kierwiński powiedział o nagrodach dla ministrów: „Te drugie pensje to było złodziejstwo”, a prowadzący program Andrzej Morozowski nie reagował. Zresztą następna para gości też była pytana tylko o to. I tak codziennie. Do tego dochodzą tabloidy, które z tego wręcz żyją.Tak manipulowane społeczeństwo będzie miało populistyczną mentalność.
To od mediów oczekiwałoby się, aby np. pokazać, czym skutkuje obniżenie wieku emerytalnego, wskazując przykłady osób, które do kilku etatów dodają sobie sowitą emeryturę (teraz trochę wcześniej). Statystyki i duże liczby nie robią na nikim wrażenia. Proste obniżenie wieku emerytalnego obciążyło dodatkowo budżet, a głównymi beneficjentami tego nie są ci, którzy z trudem czekają na zakończenie aktywności zawodowej, bo praca uciążliwa i zdrowie nie dopisuje. Dla nich to jest WYBÓR, dla innych DOBÓR (dodanie emerytury do dochodów).
Pani Małgorzato, ciekawe kiedy pani zilustruje jakąś tezę na temat mediów np. Rachoniem albo TVP Info, które niemal codziennie sprowadzają dziennikarstwo do poziom kloaki…
Odsyłam do jednego z najbardziej poczytnych moich tekstów na naszym blogu „Propaganda” https://twittertwins.pl/propaganda/
Poświęcony głównie telewizji publicznej.
Wydawałoby się że czwarta władza edukuje a ona niszczy jednostkę z upodobaniem…niesamowity pesymizm,upodobanie w tragediach…czasami artykuł na tematy oczywiste jakim jest wellnes zwany inaczej Dbaniem o zdrowie ! Robi się ,,sztukę,, z rzeczy oczywistych,trywialnych,codziennych i to jest smutne. Demokracja ma to do siebie że jest wielkim chaosem i poprzednie metody wynagrodzeń powoli odchodzą w zapomnienie!
Nie sposób nie zgodzić się z przemyśleniami autorki, w tym temacie. Większość komentarzy, zwłaszcza tych na TT, też celnie ujmuje temat i mimo, że są różne, też trudno byłoby im zaprzeczyć. Poprzednicy napisali już tyle, że w zasadzie nie mam nic do dodania, poza tym, że populizm obecnie osiągnął niespotykany wcześniej poziom.
Choć populizm to pojęcie dość często pojawiające się w debacie publicznej nie było wiele głosów w dyskusji. Nie wszyscy, których zaciekawił ten tekst, pisali komentarze. Byli tacy, jak np. pan Damian Małecki, który napisał na Twitterze pod zapowiedzią „Świetny tekst, polecam!”. Celna była uwaga mojej siostry, która zauważyła, że w zależności od tego kto przeciw komu używa pojęcia populizmu, znaczy on coś innego. Widać to było wyraźnie po głosach w dyskusji – jedni swoje refleksje na temat populizmu opatrywali puentą, że oto mamy w Polsce najbardziej populistyczny rząd, inni populizmu dopatrywali się w działaniach opozycji. O populizmach dwóch pisał Bogusław Chrabota w swoim edytorialu w ostatnim Plus Minus – sobotnim wydaniu Rzeczpospolitej . „O tym, że poparcie dla władzy się kupuje, wiedzieli już Rzymianie, ale faktem jest, iż PiS jako pierwszy po 1989 roku zastosował to na tak szeroką skalę i ubierając w tak zgrabną aksjologię. Zgrabną na tyle, że dziś żaden polski polityk o zdrowych zmysłach nie powie, iż 500+ to szkodliwe rozdawnictwo i polityczny błąd” – to cytat z tego doskonałego tekstu. Ale ta logika ma także drugą stronę, o której wspomina Chrabota. „Rząd, budując swój cel wyborczy, najpierw rozda, co może, a potem albo ugnie się pod kolejnymi żądaniami i państwo zbankrutuje, albo odda władzę tym, co obiecują lepiej i więcej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest w stanie obronić się przed tą prawidłowością. Żaden rząd sobie z tym nie poradzi” – pisze, dodając, że uległość wobec jednych mogłaby się skończyć roszczeniami innych upośledzonych grup; cóż, idealna sprawiedliwość wyrównawcza – jak pamiętamy z PRL – nie jest możliwa nawet w komunizmie. Zawsze ktoś ma uzasadnione roszczenia.
„Drugi populizm to populizm łatwej i szybkiej alternatywy, który usiłuje zagospodarować uwagę i głosy przeciwników – pisze dalej Chrabota – tych ostatnich tworzą nie tylko poszkodowani, wypchnięci poza margines rozdawnictwa rządzących. To również przeciwnicy ideowi, racjonalni krytycy, frustraci i ci, którym brak cierpliwości. Przygnieceni siłą polityczną sprawujących władzę, szukają szybkich i natychmiastowych rozwiązań i w tej pogoni za panaceum dają się zwodzić nowym populistom. A ci nowi, o ile są sprawni i wiarygodni, są w stanie zdobyć poparcie nawet obietnicą gruszek na wierzbie”. Przestrzega przed tym populizmem, dając przykłady Andrzeja Leppera, Romana Giertycha, Janusza Palikota, a ostatnio Pawła Kukiza i Ryszarda Petru, którzy w aureoli sił spoza systemu wkraczali do parlamentu. Przestrzega, prognozując, że czas na rozwrzeszczane populizmy dopiero przed nami.
Pozwoliłam sobie na to obszerne uzupełnienie, bo z uwagą przeczytałam tekst w Plus Minus i z nim się zgadzam. Dziękuję za wszystkie głosy w dyskusji, z nadzieją, że temat jeszcze powróci.
Ktoś widział polityków którzy nie są populistami?