#COVID-19. W poszukiwaniu okruchów dobra

Pandemia koronawirusa w jednej chwili przewróciła zasobny i bezpieczny świat do góry nogami. Przyniosła już ogrom nieszczęść, strach zajrzał ludziom w oczy. Strach przed chorobą czy nawet śmiercią, bo nikt nie wie, jaki w razie zarażenia może mieć ona przebieg, ale także przed skutkami ekonomicznymi wywołanymi masową kwarantanną i całkowitym lockdownem.

We Włoszech, gdzie liczba zachorowań i odsetek zgonów każdego dnia wciąż bije kolejne rekordy, dały o sobie znać niespodziewane konsekwencje epidemii. Na południu – jak donosi Tomasz Łysiak – zaczęły się ataki na sklepy, kradzieże, wymuszenia. Ludzie robią zakupy i mówią „nie mam jak zapłacić”. Dochodzi do zorganizowanych form napaści, ludzie skrzykują się przez sieci społecznościowe by dokonać kradzieży. Burmistrz Palermo Orlando zaapelował do premiera Conte o szybkie działania i ustanowienie jakiegoś zasiłku, który umożliwiałby wielu ludziom przynajmniej kupowanie jedzenia. W Bari radna Bottaloci sama zrobiła zakupy i zaniosła je do rodziny, która z balkonu krzyczała: „Nie mamy pieniędzy! Nic już nie mamy! Przyjdźcie zobaczyć!” W Kampanii, Apulii, na Sycylii nie ma dnia, by nie było kradzieży czy ataku z bronią na jakąś aptekę.

Ale także tam, we Włoszech, pojawił się pierwszy człowiek, który dobrowolnie oddał życie za drugiego. Chodzi o 72-letniego ks. Giuseppe Berardelliego z Bergamo, który przekazał respirator, podarowany mu przez jego parafian, młodszemu, nieznanemu pacjentowi i niedługo potem zmarł. Bo nie ma większej miłości, jak ktoś życie oddaje…

Pan Bóg nawet z największego zła potrafi wyprowadzić dobro, bo to nie Bóg zsyła kataklizmy, trzęsienia ziemi, tajfuny, tragiczne w skutkach wojny czy zarazy. On je czasem dopuszcza, a ludzie, niejednokrotnie w ekstremalnie trudnych okolicznościach, zdobywają się na postawy heroiczne, czasem tylko zwyczajnie przyzwoite, ale bywa też, że podłe, a nawet haniebne.

W Polsce – Bogu dziękować – wzrost zachorowań postępuje w miarę powoli, a ludzie w większości do zaleceń się stosują. Służba zdrowia nie stoi przed takimi wyzwaniami jak we Włoszech czy w Hiszpanii, o Stanach Zjednoczonych nie wspominając. Jakie będą konsekwencje ekonomiczne – zobaczymy. Trzeba mieć nadzieję, że uchwalona przez Sejm tarcza antykryzysowa przyniesie jakąś ulgę przedsiębiorcom, choć na pewno nie będzie tak, że nikt nie ucierpi. Ucierpimy zapewne wszyscy, ale nie w jednakowym stopniu.

Epidemia zmieniła wszystko – puste ulice, parki i place zabaw, zamknięte miejsca zbiorowej rozrywki, galerie handlowe oraz większość punktów usługowych i urzędów. Ludzie pozamykali się w domach i muszą nauczyć się zupełnie inaczej żyć.

Okazuje się, że będąc daleko, jesteśmy bliżej siebie niż dawniej. Częściej kontaktujemy się telefonicznie czy za pomocą komunikatorów internetowych, sprawdzamy jak zdrowie, samopoczucie, czy czegoś nie potrzeba. W tych trudnych czasach widać więcej empatii, mniej egoizmu. Troski także o tracących zarobki przedsiębiorców i handlowców.

Dziś mój syn powiedział mi przez telefon: „Wiesz, nie mam teraz okazji kupować nic oprócz jedzenia, nie korzystam z żadnych rozrywek, nie wydaję pieniędzy na kino, basen, ściankę wspinaczkową. Może kupię coś przez internet, trzeba wesprzeć tych handlowców towarów przemysłowych, bo inaczej zbankrutują”. Pojawia się myślenie z troską o innych, taki okruch dobra.

Warto np. wesprzeć kwiaciarnie, którym grozi upadek, i co jakiś czas ozdobić stół bukietem wiosennych żonkili, tulipanów czy pachnących frezji. Radość dla oka, poprawa nastroju i konkretna pomoc sprzedawcom towarów niekoniecznych i ich producentom. Można sobie zamówić pizzę do domu, albo jakieś inne danie z ulubionej restauracji, którą chętnie odwiedzaliśmy. Urozmaicimy swoje menu, a oni, dzięki takim zamówieniom, nie zbankrutują. To tylko pierwsze z brzegu pomysły, które mi się nasuwają. Można wymieniać znacznie więcej.

Szczególnie trudna jest sytuacja ludzi samotnych, chorych, niedołężnych. Pojawiają się oferty pomocy zinstytucjonalizowanej, parafialne grupy wsparcia, wolontariaty studenckie, ale nic nie zastąpi zwykłego sąsiedzkiego zainteresowania. Pamiętam, jak ks. Stanisław Pikul, zmarły wieloletni proboszcz parafii Świętej Rodziny we Wrocławiu, o którym pisałam w tekście „#DobryKler” [LINK], mawiał, że zamiast pomagać ludzkości, trzeba pomagać ludziom, tym najbliżej nas. Zauważyć staruszkę sąsiadkę, pamiętać o chorej mamie, samotnej cioci, babci itp. Można zaoferować opiekę nad dziećmi lekarki, która dyżuruje na zakaźnym OIOM-ie, zrobić zakupy dla osób przebywających w izolacji. Spontanicznie w różnych miejscach zainicjowano akcję szycia maseczek.

Na szczególne uznanie zasługuje 96-letnia Janina Szelewska, która podjęła się tego zadania dla przychodni w Świdnicy.

Mam wrażenie, że kwarantanna narodowa, której zostaliśmy poddani, wyzwoliła wiele takich zachowań. Odruchów współczucia i solidarności. Okruchów dobra.

Prawdziwymi bohaterami są lekarze, pielęgniarki, salowe, cały personel medyczny, który pracuje w ekstremalnie trudnych warunkach, dyżurując czasem bez przerwy przez jedną, a nawet dwie doby. To praca z narażeniem życia, bo nigdy nie wiadomo, czy nie zdarzy się to, co miało miejsce w Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc, w którym jeden pacjent zaraził 41 osób, w tym 30 pracowników z personelu medycznego, lekarzy, salowych, pielęgniarek.

Praca w służbie zdrowia to zawód zaufania publicznego, ale w warunkach pandemii COVID-19 to służba, ofiarna i z narażeniem życia. Nieliczni uciekają w zwolnienia lekarskie, ale większość pracuje z najwyższym oddaniem. „Wdzięczność dla wszystkich pań salowych w szpitalach, są na pierwszej linii frontu, klamki, poręcze, podłoga, łazienki, toalety, z poświęceniem i sercem trą teraz wszystko jeszcze dokładniej, także w ogromnym lęku… Pamiętajmy o nich” – napisała na Twitterze Monika Przybysz. Ich ofiarna, cicha, zwykle niedoceniana praca, to także okruchy dobra, które dziś się ujawniają. Na wielki szacunek zasługują także ci wszyscy, którzy zgłaszają się do szpitali jako wolontariusze, aby świadczyć pomoc dla przemęczonego do granic możliwości personelu medycznego. Zgłaszają się, mimo obawy przed zarażeniem. Każdy się przecież boi, oni też.

Myślę dziś o tych wszystkich, dzięki którym nasze „kwarantannowe życie” jest prawie normalne: mamy co jeść, bo produkowana jest żywność, mamy, gdzie ją kupić, bo sprzedawcy z wszystkimi ochronnymi ograniczeniami pracują nawet w zwiększonym wymiarze godzin, mamy ciepłe kaloryfery, z kranów płynie ciepła woda, jest prąd oraz łączność telefoniczna i internetowa.

Ci wszyscy ludzie nie zamykają się w swoich domach, jak większość z nas, tylko codziennie wyjeżdżają do pracy, aby wykonywać niezbędne dla funkcjonowania społeczeństwa zadania. Niejednokrotnie dojeżdżają środkami komunikacji miejskiej i są zmuszeni do kontaktu z innymi pasażerami, z których ktoś może zarażać. Ale cóż zrobić, narażać musi się ktoś, by ktoś inny czuł się bezpiecznie w swoim własnym domu. Mamy media, dzięki którym jest dostęp do informacji, niezbędnej w tych trudnych czasach, mamy komunikację internetową. Mamy w końcu strawę duchową, którą tak ofiarnie świadczą nam nasi duszpasterze i proponują wciąż nowe środki komunikowania się z wiernymi. Wszak to Wielki Post, jakże inny niż kiedykolwiek. Bardziej sięgamy w głąb, częściej myślimy o sprawach ostatecznych, każdy w swojej pustelni.

Ludzie dziś potrzebują także dobrego słowa, bo stan napięcia i stres wyzwalają lęki, a najlepszą receptą na to jest drugi, życzliwy człowiek, który przynajmniej wysłucha, uspokoi, porozmawia, pocieszy. Podoba mi się inicjatywa wielu parafii, które taką usługę oferują, czyli akcję „Zadzwoń do księdza”.

Nie sposób zliczyć wielu działań pomocowych oferowanych przez instytucje kościelne, a przede wszystkim Caritas Polska, która wychodzi naprzeciw potrzebom szpitali walczących z epidemią i ogłasza akcję #WdzięczniMedykom. Budżet projektu oszacowano na 12 mln zł, a liczba wolontariuszy zaangażowanych w pomoc przekroczyła 100 tysięcy. 

Pomysłów nie brakuje też świeckim instytucjom, np. marszałek województwa dolnośląskiego zaoferował sfinansowanie miejsc w hotelach dla lekarzy, którzy po dyżurze na oddziale zakaźnym nie chcą nocować w swoim mieszkaniu w obawie o zarażenie domowników – współmałżonka i dzieci. Prezydent Wrocławia zakupił dla Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Szpitala Wojskowego dwie karetki, a poza tym dofinansował zakup testów do wykrywania wirusa i wsparł finansowo siedem szpitali. To ważne, bo w tej krytycznej sytuacji liczy się każdy gest, każda złotówka. Wszystko może być na wagę życia, tzn. przeżycia.

Zmieniło się wokół wszystko, całkowicie się przewartościowało. Nie zabrakło, niestety, przejawów egoizmu, jakim było np. masowe wykupywanie towarów, ogołacanie półek sklepowych z artykułów pierwszej potrzeby. Na szczęście było to krótkotrwałe i sklepy nie musiały wprowadzać reglamentacji, jak to robiono w innych krajach. Egoizm na szczęście nie trwał długo. Bardziej też podporządkowywaliśmy się rygorom sanitarnym, mniej było zachowań niefrasobliwych, ryzykownych, narażających innych na zarażenie, a tym samym niekontrolowane rozprzestrzenianie się wirusa. Chyba jednak więcej w nas solidarności i myślenia wspólnotowego.

Czy po tej hekatombie, gdy to wszystko już minie jak zły sen, będziemy choć trochę lepsi? Bardziej wrażliwi, mniej zapatrzeni w siebie i swoje potrzeby? Czy te okruchy dobra, które zakiełkowały u tylu ludzi, przetrwają poza zły czas, czy raczej wrócą oni w stare koleiny? Świat po pandemii na pewno nie będzie już taki sam. Ale czy będzie lepszy?

* * *

A na koniec odrobina humoru, bo śmiech jest dobrym lekarstwem na lęki i frustracje. Pomagał w najtrudniejszych czasach, dlatego prof. Andrzej Dąbrówka, historyk literatury, mediewista, literat i tłumacz literatury niderlandzkiej, zaproponował na Twitterze układanie „koronawirusowych” kupletów, na wzór tych z czasów II wojny światowej. Do jego dwóch zwrotek dopisałam moje, a jeszcze jedną wpisała internautka podpisująca się nickiem Sylvia z Polski. I tak wspólnymi siłami powstał zabawny utwór:

Siekiera motyka mydło wanna
W dzień i w nocy kwarantanna
Siekiera motyka super luz
Niepotrzebny makeup już
Siekiera motyka test na plusie
Zgiń przepadnij zły wirusie
Siekiera motyka strachy precz
Siedzieć w domu dobra rzecz
Siekiera motyka praca w domu
Spacer w lesie po kryjomu
Siekiera motyka szkoły brak
Przez internet ucz się tak
Siekiera motyka epidemia
Zwalcz fakenewsy i nie ściemniaj
Siekiera motyka mam już dość
Ten Szumowski to jest gość!

Zapraszam do dzielenia się pomysłami, w jaki sposób możemy włączyć się w dzieło pomocy potrzebującym w czasach zarazy oraz wskazywania tych, którzy już to robią. Nie ulegajmy panice i nie pogrążajmy się w rozpaczy, szukajmy okruchów dobra, bo suma tych małych, czasem niewiele znaczących działań i gestów, składa się na wielkie dobro, które jest nam dziś potrzebne jak świeże, wolne od COVID-19, powietrze.

A ci, których bawią kuplety, może sami jakieś dowcipne zwrotki dopiszą, bo „piosenka jest dobra na wszystko” – jak śpiewali Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

13 komentarzy

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Artykuł trafnie odzwierciedla rzeczywistość, która nas spotkała i próbuje podtrzymać nas na duchu, w tych trudnych dniach. Nic dodać, nic ująć. Kuplety bardzo interesujące i zgrabnie ujęte, więc choć trochę rozweselą czytelnika. Dziękuję:)
    Pozdrawiam serdecznie Wszystkich.

  2. ewama7@wp.pl' Ewa pisze:

    To prawda, że świat już nie będzie taki jak wcześniej. Mamy wciąż nadzieję, ze skończy się do Wielkanocy (symboliczne). Teraz z przyjaciółką, z którą kilka razy dziennie rozmawiam przez telefon dajemy sobie maj, bo w mojej rodzinie jest tam parę urodzin. A co do zamawiania, to przeczytałam wczoraj mądry tekst, że jak ktoś „siedzi w domu”, to niech sobie nie zamawia na pociechę nowej sukienki z katalogu czy sprzętu elektronicznego, bo naraża zdrowie wytwórców i dostawców. To nie jedzenie czy lekarstwa. A mogę udostępnić ten wiersz? Tzw. twórczość oddolna.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Wiersz można udostępniać. Zamawiając towary przemysłowe, ratujemy firmy i handlowców przed bankructwem.

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    „Jeśli nie możesz robić rzeczy wielkich, rób małe rzeczy w wielki sposób” – powtarzał filozof Napoleon Hill. Nie był oderwanym od rzeczywistości marzycielem, przez całe życie uczył innych, jak odnieść sukces i zdobyć to, czego się pragnie. Jego myśl jest szczególnie cenna, gdy trzeba stawić czoła sytuacji, która przerasta zagrożeniami wszystko, co znaliśmy do tej pory. Rób rzeczy małe w wielki sposób! Każde działanie w szlachetnych intencjach staje się wielkie w sytuacji ekstremalnej. Nie wszystko wymaga bohaterstwa, raczej potrzebna jest pokora. Pokora wobec tego, co nas otacza i wyzwań przyszłości. Przecież nie wiemy, co nas czeka jutro, za tydzień czy miesiąc. Róbmy więc małe rzeczy w wielki sposób, ze szlachetnymi intencjami.

  4. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Lekarze apelują zostań w domu!Nie kłam w wywiadzie!Niby tak niewiele a dla niektorych wciąż nie zrozumiałe!
    Dlatego zostan bohaterem w swoim domu i jesli nie pomagasz to przynajmniej nie utrudniaj.I jeszcze cos dla naszego bezpieczeństwa.Maseczki jednorazowe i rekawiczki uzywamy tylko jeden raz!
    Masecxki bawelniane pierzemy w 60 stopniach po kazdym nawet krotkim uzyciu!
    Ten apel przekazuje na prośbę znajomego lekarza.
    Jako ze jest obowiazek noszenia rekawiczek polecam obejrzeć filmy jak je prawidłowo ściągać.

  5. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Kościół pokazał jak potrafi mądrze działać w tym nadzwyczajnym czasie. W niemal wszystkich diecezjach uruchomione zostały specjalne numery telefonów dla osób, które potrzebują duchowego wsparcia, rozmowy i umocnienia. „Ksiądz na sygnale” – pod takim hasłem funkcjonuje specjalna infolinia, uruchomiona przez archidiecezję poznańską, gdzie codziennie można porozmawiać z kapłanami. Zaangażowanych jest ponad 100 tys. wolontariuszy ze wszystkich 44 polskich diecezji. Bezdotykowe paczki żywnościowe, ciepłe posiłki dla seniorów i osób w kwarantannie, zbiórki żywności, wyposażenia szpitali, wirtualne warsztaty i pomoc w odrabianiu lekcji dla dzieci oraz wsparcie duchowe i psychologiczne – to tylko niektóre inicjatywy charytatywne prowadzone przez Kościół w czasie epidemii koronawirusa. Nie ma drugiej takiej instytucji, która potrafiłaby tak mobilizować społeczną aktywność.

  6. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Znalezione ba tt:(
    Autor Krzysztof”Słony”Solak.
    Siekiera motyka -kwarantanna-juz zaraza nas ogarnia
    Naród siedzi pod strzechami
    Ale przecież się nie damy
    Siekiera motyka jajko kurze
    Wypijemy wbrew naturze!

  7. piotr@wykladziny.pl' @PitaBal67 pisze:

    Siekiera motyka stare swetry
    Idziem z babą na dwa metry
    Siekiera motyka stare klapki
    Se oglądam inne babki

    Siekiera motyka liche płace
    Fryzjer czesze swoją glace
    Siekiera motyka urok prysł
    Będę chodził jak hipis!

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    #koronawirus #COVID19 #primaaprilis
    Siekiera, motyka dezynfekcje
    Spacer w domu, z dziećmi lekcje
    Siekiera, motyka praca w domu
    Siedź, nie wychodź po kryjomu

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Przypomniał mi się dowcip z lat osiemdziesiątych.
    Cela, w której siedzą internowani, jeden chodzi tam i z powrotem, a siedzący na pryczy mówi:
    – Myślisz, że jak chodzisz, to nie siedzisz?
    To wspomnienie natchnęło mnie. Spacerować można po mieszkaniu!!!
    Dwa najbardziej odległe punkty mojego mieszkania dzieli 20 m. Wystarczy przejść tam i z powrotem to już 40 m. 40 × 50, czyli 50 powtórzeń to już 2 km. Wystarczy na substytut spaceru. To taki pomysł na czas przymusowego siedzenia w domu.

  10. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Internauci wpisywali komentarze do tego tekstu także na Twitterze:

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    I co tu dodać, kiedy wszystko zostało podane pięknym literackim językiem. Mogę tylko powiedzieć; dziękuję. Możemy, o ile będzie to dane, przetrwać i ocalić nasze umysły i dusze a później postarać się odbudować, co tylko się da.

    Adam Trusty @trusty_adam
    Paruzja w Wielkanoc. Piękna wizja, choć też straszana

    Piotr Plenik @PPlenik
    Urzekła mnie ta solidarność społeczna firm. #polakpotrafi

  11. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Humor dopisał i w niedzielę posypały się na Twitterze kuplety.

    Piotr Balcerzak @PitaBal67 napisał:

    Siekiera motyka i Bermudy
    Przeca wcale nie ma nudy
    Siekiera motyka płody rolne
    Człowiek gupi jak ma wolne!

    Siekiera motyka tępa tarka
    Zaraz runie gospodarka
    Siekiera motyka szyszki z lasu
    Czytać już nie będzie czasu

    A Lech Mucha @LechMucha odpowiedział:

    Siekiera motyka wiadro ziemia
    Świat ogarnia podła ściema
    Siekiera motyka w kuchni krzyki
    @bytompogrzeby śledzi liczniki

  12. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za wszystkie komentarze, rymowane kuplety i przykłady dobra, które się rodzi przy okazji epidemii. Przyznam, że spodziewałam się więcej zasygnalizowanych spontanicznych odruchów solidarności z potrzebującymi, bo takich w obliczu kataklizmu, jakim jest epidemia SAARS-Cov-2, nie brakuje. Jeśli polski naukowiec, prof. Marcin Drąg z Politechniki Wrocławskiej, rezygnuje z patentowania odkrytego enzymu, który pomaga zmagać się z chorobą COVID-9, wywołaną koronawirusem, chce, by to był prezent od jego laboratorium, to jak nie nazwać tego odruchem dobra. Rezygnuje z prestiżu i dużych zysków. Pojawiają się kolejne akcje szycia maseczek, w które włączają się całe rodziny: Katarzyna Jarkiewicz pisze o dziesięcio- i dziewiętnastoletnich bratanicach, Jan Pawlicki o sześcio- i dwunastolatkach z Warszawy. Grupa wrocławian postanowiła pomóc dzieciom wykluczonym technologicznie, użyczając im komputery do nauki zdalnej. Po kilku dniach garaż, w którym pracują, zapełnił się monitorami, klawiaturami, laptopami i drukarkami. Musieli opracować system odbioru, odkażania, a następnie „stawiania na nogi” i przekazywania potrzebującym rodzinom tych urządzeń. Praca trwa po kilkanaście godzin dziennie, a końca nie widać – opisuje Piotr Kopciński, jeden z pomysłodawców akcji. A cóż powiedzieć o polskich lekarzach, którzy wybierają się do Włoch wspomóc swoich kolegów po fachu zmagających się z dramatyczną sytuacją?
    Jesteśmy solidarni w obliczu próby i trzeba to docenić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *