O programie Rodzina 500+ z innej perspektywy

Moja znajoma skrytykowała w rozmowie ze mną program Rodzina 500+, który już trwa dobre kilka miesięcy, argumentując, że jej syn zarabia 20 tys. zł miesięcznie, ma dwoje dzieci i po co mu te 500 zł. Lepiej na przedszkola, żłobki, albo pomoc dla biednych rodzin. Ale jak państwo daje, to weźmie. No i krytykuje i narzeka na rozdawnictwo pieniędzy. Jeszcze wtedy nie słyszałam o decyzji Zbigniewa Ziobry, który 500 zł na swoje drugie dziecko przekazał niepełnosprawnemu siedmiolatkowi, ale pomyślałam o synu owej znajomej, że może zrobić dokładnie tak samo.

 

2016-02-22_08-54-48-88022_1000x[1]

Każdy ma w swoim otoczeniu ludzi mniej zamożnych od siebie. Nie tylko politycy dobrze zarabiają, jest sporo osób, jak choćby ten młody informatyk, którym dobrze się powodzi. I właśnie oni mogą pomóc tym, którzy tego potrzebują. Są samotne matki wychowujące jedno dziecko, których dochody tylko nieznacznie przekraczają graniczne 800 zł na osobę. Są rodziny z jednym, ale niepełnosprawnym dzieckiem, których dochodowość ledwie przewyższa 1200 zł. Można wziąć owe 500 zł przy dwójce, czy 1000 zł przy trójce dzieci i przeznaczyć dla takich rodzin.

Wtedy, gdy odbywała się ta rozmowa, byłam pod wrażeniem artykułu w „Gościu Niedzielnym” o niezwykłym geście młodego właściciela firmy z Oławy, Tomasza Wilgosza, który przyjął dwie chrześcijańskie rodziny z Syrii http://gosc.pl/doc/3132074.Chrystus-ma-twarz-uchodzcy

Ma żonę i trójkę dzieci, ale gdy dowiedział się o dramacie w Syrii, postanowił coś zrobić. Skontaktował się z Fundacją Estera. W jej ramach można na trzy sposoby pomagać uchodźcom: deklarując wsparcie finansowe, dając mieszkanie albo zobowiązać się do całkowitej opieki – od mieszkania po utrzymanie. Tomasz wybrał tę trzecią opcję. Akurat teściowa z powodów zdrowotnych musiała z nimi zamieszkać i pozostało jej puste mieszkanie. Pierwotnie zamierzał je wynająć, teraz zamieszkała tam syryjska rodzina. Druga zamieszkała w innym mieszkaniu. Cały czas te sześć osób pozostaje na jego utrzymaniu. Początkowo było zainteresowanie otoczenia, które świadczyło pomoc, ale teraz, po upływie dziesięciu miesięcy, wszystko spadło na niego. Jak mówi, Pan Bóg go wspiera, akurat teraz posypały się w firmie zlecenia.

Może więc, zamiast narzekać na niepotrzebne 500 zł od państwa, lepiej wspomóc kogoś takiego jak wielkoduszny Tomasz Wilgosz?

Pomysłów, co zrobić z „niepotrzebnymi” pieniędzmi od państwa z programu Rodzina 500+ jest wiele. Potrzebujących, którym z czystym sercem można je przekazać, nie brakuje. I – tak sobie myślę – politycy robią sobie z tego publicity, ale taki zwykły przedstawiciel klasy średniej może ewangelicznie, po prostu dać, bez rozgłosu. W myśl zasady, że nie wie prawa ręka, co czyni lewa. To lepsze niż krytyka i narzekanie. 

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

55 komentarzy

  1. mail@azysk.com' Artur pisze:

    Niestety ale wielu w dobrej sytuacji materialnej jest chętnych do krytyki. Gdy jednak chodzi o realną pomoc nagle nabierają wody w usta. To jest problem w każdym zakątku świata i reakcje ludzi są dokładnie takie same choć z politycznych często przyczyn u nas nabiera to innego, chyba nawet bardziej negatywnego wymiaru.
    Osobiście uważam, że właśnie takie bezpośrednie zaangażowanie się w pomoc drugim, a nie 'wysługiwanie’ się organizacjami charytatywnymi (te z prawdziwego zdarzenia naturalnie też są potrzebne) bardziej dowartościowuje pomagających. Tych jednak jest niewielu i zazwyczaj o nich nie słyszy się bo i taka jest chwalebna, bezinteresowna natura ich zaangażowania.
    Czy apelowanie do ludzi zamożnych coś da? Wydaje mi się, że raczej nie za wiele na szeroką skalę. Kto ma środki, dobre serce i wolę pomocy nie potrzebuje żadnych apeli czy innych pobudek do chwalebnych czynów.

  2. mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

    Pomysł łączący:

    Jeśli ktoś lubi krytykować, to nie musi z narzekania rezygnować. Może dalej złorzeczyć, a jednocześnie oddawać te swoje „niepotrzebne” 500 złotych potrzebującym.

    Wtedy i malkontent zadowolony, i potrzebujący wsparty… 😉

  3. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Z wielką uwagą przeczytałam ten bardzo ważny tekst i przyznać muszę, że zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy krytycznie a nawet z pogardą wypowiadają się na temat 500+. Oprócz realnej pomocy rodzinom z dziećmi wytwarzają się też tak ważne więzy społeczne. Czy osoby zamożne mają więcej zalet niż te, którym natura poskąpiła zamożności? Pomaganie, to nasz moralny obowiązek. Tak pięknie napisał nasz święty Jan Paweł II, że człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest. Nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. Pomagając zyskujemy radość i satysfakcję. Ponieważ moi rodzice pomagali innym i mnie tej cudownej cechy w życiu nauczyli. Zawsze lubiłam pomagać. Każdy dzień mnożył moje pomysły na pomoc. Z moich skromnych doświadczeń przekonałam się, że wsparcie świadczone biedniejszemu odmienia. Autorka przytoczyła wspaniałą postawę młodego właściciela firmy z Oławy, to rzeczywiście bardzo chwalebny gest, ale nie będę popularna, kiedy napiszę, że nie wiem czy zdobyłabym się na taką odwagę i przyjęła imigrantów. Teraz, kiedy słyszy się o tylu smutnych rzeczach w Europie zapala mi się czerwona lampka, po prostu jest to decyzja bardzo ryzykowna. Przede wszystkim musimy czuć z innymi, którym pomagamy wspólne wartości. Nie jest to z mojej strony wyrachowanie, czy egoizm, to po prostu obawa i trudno się chyba dziwić. Wiem, że im bardziej człowiek jest słaby, zagrożony, nieznany, odrzucony, tym bardziej zasługuje na uwagę, szacunek i pomoc. To uczucie wyzwala naprawdę radość, ale bałabym się jednak zaryzykować. Jest tyle rodzin i ludzi samotnych, starszych u nas i uważam, że najpierw oni powinni otrzymać pomoc. Tyle dzieci w Domach Dziecka oczekuje pomocy, więc uważam, że najpierw nasi, a potem przybysze. Wyświadczenie przysługi, czy pomocy nie zawsze rodzi sympatię. Wiemy, że parafia, która przyjęła rodziny poniosła fiasko, oni po prostu nie chcieli tej pomocy. Obcy ludzie zawsze wzbudzają w nas niepewność. Jestem przekonana, że nie tylko pieniądze, ale każdy zwykły gest życzliwości, uśmiechu, dobre słowo to wartości bezcenne, które wciągają i stają się prawdziwą pasją.

  4. mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

    W promieniu kilkuset metrów od mojego domu i w ramach mojej rodziny jestem w stanie z czystym sumieniem „zagospodarować” wszystkie środki i możliwości, jakie mogę przeznaczyć na pomoc. Wielu jest potrzebujących w naszym kraju, w naszym sąsiedztwie.

  5. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Moja kuzynka wychowuje 5 chłopców.Mieszka na wsi.Przez lata wysluchiwala jak nieodpowiedzialna jest osoba.Radzila sobie dobrze z pomocą calej rodziny.Kupowalismy buty kurtki przybory do szkoly.Teraz dostaje 1000 zl i znowu niektorzy wypominaja jej jak bardzo sie na tym zasilku wzbogaca.Dziwnym trafem wypominajacy maja 1 lub 2 dzieci i zapominaja ze to dzoeci mojej kuzynki beda pracowac na ich emerytury.Pomoc rodzinom wielodzietnym uwazam za rzecz naturalną biorac pod uwage fakt ze wychowanie jednego dziecka to koszt 100 000zl.Zasilek 500+krytykuja ci ktorzy uwazaja ze ta forma pomocy to rozdawnictwo i rujnuje panstwo.Skrajni hipokryci ktorzy mimo to biora 500 zl bo im sie nalezy.I tym oto sposobem ci ekonomiczni „patrioci”rujnuja finanse panstwa.Czlowiek ceniacy swoje slowo tak nie postepuje.Zasilki sa w calej Unii i zupelnie nie rozumiem dlaczego u nas wzbudzaja tyle niezdrowych emocji.Pansteo powinno wspierać rodziny wielodzietne nie zapominajac o kontrolowaniu na jaki cel sa wydawane te pieniądze.Wiem ze to trudne ale czasami konieczne.Sporo emocji budzi fakt ze niektorzy kupuja rodzinie samochody.Krytykom polecam sprzedaż limuzyn by mogli sie przekonac ze samochod to nie dobro luksusowe tylko srodek transportu ulatwiajacy zycie rodzinie wielodzietnej.Wszystkim rodzicom zycze sukcesow wychowawczych.Jako matka dwoch synow wiem jak ciezka to praca dlatego tym bardziej podziwiam tych ktorzy maja kilkoro dzieci.

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      Wiele goryczy w Pani wypowiedzi. Epitetów trochę (hipokryci!!!). Liczb z sufitu (sto tysięcy na wychowanie dziecka).

      Ale zgadzam się, że środki 500+ powinny być kontrolowane, czego obecny system nie zapewnia. Choć może się mylę, bo właśnie w TV mówią, że urzędnicy mogą nie dać pieniędzy tylko bony. Ale dotyczy to tylko rodzin biednych. Bogaci mogą sobie kupować, co chcą. 🙁

      • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

        Witam.Dziecko to nie tylko papu.To rowniez wydatki na dentystę ortodonte fodatkowe lekcje jezyka obcego zajecia sportowe.Nie wzięłam tej kwoty z sufitu wrecz mysle ze jest ona wyzsza.Starszy syn studiuje poza domem bez prawa do akademika a mlodszy jest alergikiem.Miesieczny koszt leczenia to 100zl.Wydatkow na starszego nie liczę bo mam nadzieje ze gdy bede na emeryturze pomoze mamie przeżyć godnie starość.Mlodszy jeszcze dlugo bedzie na moim garnuszku?

        • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

          Nie byłem precyzyjny. Nie twierdzę, że kwota 100 tysięcy jest zawyżona. Wiele rodzin ponosi wydatki na prywatną opiekę lekarską, lekcje tenisa 2x w tygodniu (plus sprzęt), obozy snowboardowe w Alpach, obozy windsurfingowe na Helu, wspólne wyjazdy nad ciepłe morza, iPhone’y, iPady, kursy językowe w kraju i obozy językowe w Anglii czy Hiszpanii, zwiedzanie zabytków i przybytków kultury. Plus oczywiście akademik, o którym Pani wspomniała, albo wynajem samodzielnego mieszkania na studia – często poza granicami kraju.

          Chcę w ten sposób pokazać, że żadna „średnia” sto tysięcy nie oddaje złożoności sytuacji.

  6. mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

    Dziękuję Autorce za poruszenie kolejnego ważnego i aktualnego tematu!
    Dorzucam kilka moich myśli:
    1. Program Rodzina 500+ to wspaniała inicjatywa! Dla wielu rodzin jest to konkretna, wymierna pomoc i wsparcie. Jak to ktoś niedawno określił – dla wielu to przywrócenie godności… Wiele by można przykładów na to mnożyć. Powiem o jednym: mieszkam w górskiej miejscowości, nie tak „kultowej” jak Zakopane, ale też turystycznie atrakcyjnej. I odkąd tu mieszkam (15 lat) takich tłumów w wakacje nie widziałam. Wśród nich przeważają rodziny z dziećmi… I nie wyglądają na takich, którzy Pieniny wybrali zamiast wyjazdu do Egiptu (bo strach…)…
    2. Narzekający (na cokolwiek) i krytykujący (cokolwiek rządzący wymyślą) zawsze będą. Tym więcej ich jest, im bardziej temat dotyczy spraw materialnych, finansowych… Argumenty są przeróżne – albo źle że nie na każde dziecko, albo źle że wszystkim, albo że w ogóle…. Tak źle i tak niedobrze…
    3. Kwestia dzielenia się i pomocy… Dobrą propozycję podała Autorka: niech Ci, którym dodatkowe pieniądze niepotrzebne, przekażą je innym. Tyle że mam wątpliwość (może małej wiary jestem…), czy naprawdę Ci, którzy najgłośniej krzyczą, że pieniędzy nie chcą, faktycznie ich nie biorą, albo faktycznie byliby gotowi oddać innym, to „co się należy”… Obserwuję i wielokrotnie doświadczam równie ewangelicznej, co zacytowana w tekście, zasady – chętnie dzielą się ci, którzy „dają ze swego niedostatku” niż ci, którym zbywa (choć oczywiście nie chcę generalizować i nikogo do szufladki chować…).
    4. I jeszcze kwestia poruszona w komentarzach: kontrola, na co są wydawane pieniądze. O ile wiem, to samorządy mają szerokie możliwości kontroli – od nadzoru nad rodziną po dawanie bonów (na żywność) zamiast gotówki. Dotyczy to ubogich lub przypadków patologii (alkoholizmu w rodzinie np.). A że bogatsi mogą „kupować co chcą”? Niech kupują. Nie mnie to oceniać. A może wśród nich są jednak tacy, którzy ewangelicznie, nie chwaląc się, wspierają innych? Mimo wszystko mocno wierzę i wiem, że doznawane dobro mobilizuje do dzielenia się z innymi….

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      Nie uważa Pani jednak, że w takim razie znowu „bogatemu wolno więcej”. Że w pewnym sensie posiadanie pieniędzy daje prawo do „marnowania” środków, które społeczeństwo przeznacza na dzieci. Pod kontrolą są tylko ci biedniejsi.

      Pytam Panią jako zwolenniczkę 500+, chcąc poznać różne punkty widzenia.

      • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

        Tak, jestem zwolenniczką 500+. To w założeniu program nie socjalny (jak być może potocznie jest postrzegany), ale demograficzny, mający mobilizować do decyzji o (kolejnym) dziecku (często to właśnie ci „bogatsi” mają tylko jedno dziecko, bo mówią że ich nie stać). To jest główny cel! Społeczeństwo się starzeje i wymiera, wskaźnik dzietności w Polsce nie zapewnia tzw. zastępowalności pokoleń (wynosi 1,33 a zastępowalność to minimum 2,10). Co w tym złego, że pieniądze otrzymują rodzice zarówno ci najubożsi, jak i bogaci? Przecież każdy otrzymuje po równo, tyle samo na dziecko. Biedniejsi i rodzice dzieci niepełnosprawnych otrzymują środki także na pierwsze dziecko („bogatsi” tylko na drugie i kolejne). Nie odbieram tego, że bogatsi też mogą pieniędzmi dysponować, jako marnowanie środków. Przecież z tego powodu inni nie mają mniej…

        • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

          Jest jeden haczyk. Nie wystarczy dużo dzieci. One muszą jeszcze znaleźć pracę. Tymczasem automatyzacja ogranicza perspektywy dla mniej zdolnych.

          • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

            Nie do końca rozumiem co ma Pan na myśli z tym ograniczaniem perspektyw dla mniej zdolnych. Co do konieczności znalezienia pracy, to prawda. Ale program 500+ napędza też gospodarkę, więc jest szansa, że za te kilkanaście lat i sytuacja na rynku pracy będzie lepsza.

          • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

            Sytuacja na rynku pracy będzie lepsza w zawodach inżynierskich. Prawdopodobnie znikną stanowiska kasjerów w sklepach, a potem kierowców (taksówkarzy i tirowców). Nie jutro, ale za 20-30 lat.

      • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

        Ciezko pracujemy z mężem.Nie korzystam z pomocy państwa.Znam sporo osob ktore maja klopot z przezyciem dokolejnej wyplaty Nie wiem dlaczego i jakie sa tego przyczyny Czasami jest to zwykle lenistwo.8 godzin pracy i finito Czasami niezaradnosc.Wiem tylko ze powinno byc jakies minimum pozwalajace godnie żyć.Dzieci to ofiary biedy i na to nie ma mojej zgody.Zasilek fodzice moga wydac na edukacje lub na kupno nowych mebli.Ja wydaje na edukacje bo podobnie robili moi rodzice.Dzieku nim jestem niezalezna i nie potrzebuje pomocy innych.Osoby zamozne moga wydawac ciezko zarobione pieniadze nawet na kolie dla psa .Drażni mnie tylko ich pogarda w stosunku do osob ktore gorzej sobie radzą.

        • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

          Nie wszystkie osoby zamożne są diabłami. Proszę nie generalizować.

          • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

            Ma pana racje.Zamoznosc to nie powod do wstydu.Jesli jednak mamy do dyspozycji 20000zl do dyspozycji i ograniczamy sie tylko do zamknietego srodowiska podobnego nam to problemy biedny sa nam obce.Stad wypowiedzi niektorych celebrytow i dziennikarek odrealnione i cyniczne.?

          • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

            Zgadzam się z Panią. Epatowanie bogactwem i pogarda dla tych, którym powodzi się gorzej są WSTRĘTNE.

  7. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Jeśli komuś naprawdę zbywa kasy, to oczywiste jest, że może te swoje 500+ przekazywać komuś naprawdę potrzebującemu i sumienie ma czyste. Problemem może być natomiast zabieranie na ten cel pieniędzy nam wszystkim, czy komuś się to podoba, czy też nie, bo przecież znikąd te środki się nie wezmą.
    Uważam, że każdy odpowiedzialny człowiek, powinien sam decydować ile chce mieć dzieci i ile będzie w stanie utrzymać. Oczywiście są przypadki losowe, np śmierć małżonka, niespodziewane kalectwo, itp, gdy pomoc państwa jest niezbędna, ale od tego to już mamy odpowiednie instytucje, które powinny się tym zająć. Program 500+ w obecnej formie, to nic innego jak janosikowe, gdzie zabiera się jednym, by dać drugim, a takie rozwiązania nie wszystkim odpowiadają i wielu ma bardzo ambiwalentne zdanie na temat takiego rozwiązania.

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      Zauważmy, że w skrajnych przypadkach kilku biednych bezdzietnych składa się na paliwo do quada dla młodzieńca rozjeżdżającego leśne dukty. Chyba nie o to chodzi!

    • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

      Szanuję Pana punkt widzenia, ale nie zgadzam się, że 500+ to janosikowe. Wiele rzeczy jest finansowane z naszych podatków… (= „zabierane są” nam pieniądze, żeby dać komuś innemu). Na wiele z nich nie ma we mnie zgody, ale wpływu na to nie mam. Natomiast nie mam nic przeciwko, by z pieniędzy, które i tak państwo mi zabiera, były wspomagane rodziny.

      • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

        Wiele rodzin na taką pomoc zasługuje, ale są też takie, które otrzymaną kwotę zniweczą na używki, a dzieci jej w ale nie odczują.
        Są też „samotne” matki, które z rozmysłem brną w kłopoty, pozwalając sobie na kilkoro dzieci, każde z innym mężczyzną. Płacenie wtedy za taki niepohamowany pociąg do płci przeciwnej też wydaje się nieuzasadnione.

  8. Ciekawy będzie wynik statystyczny: ile osób majętnych wzięło te pieniądze, czyli jak duży, czy jak mały procent z nich myśli kategoriami dobra publicznego…?

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      99%. Te osoby dlatego są majętne, że kalkulują, a nie dają się ponieść emocjom. Gdy państwo daje, to trzeba brać. Szczególnie, jeśli te pieniądze „i tak są do wzięcia”. Nie są odbierane komuś innemu, konkretnemu.

      • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

        To prawda, osoby majętne (i rodziny), dlatego są majętne, bo potrafią oszczędzać, myśleć i pracować, a inni rozrzutni lekką ręką wydawają na byle co pieniądze, licząc na jakąś nieuzasadnioną pomoc państwa. Niektórzy z nich przyjęli już na stałe taki sposób życia i ile by nie dostali i tak stracą wszystko na bzdury. Oczywiście są też nieudolni (nie z własnej winy), którzy nie potrafią godziwie zarobić i są też trudne przypadki losowe, gdy pomoc z zewnątrz jest wręcz konieczna.

  9. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Dla osoby zamoznej 500 zl to kwota mala.Dla potrzebujacych to duzy zastrzyk gotowki pozwalajacy lepiej żyć.Ludzie bogaci mogą przekazac ten zasilek wybranej rodzinie i rym sposobem zasponsorowac np nauke jednego z dzieci.Podobnie robi wielu Polakow adoptujac biedne dzieci z Afryki.Wystarczy niewielka kwota.Dobry przyklad dla tych ktorzy lubia sie dzielić.Wystarczy tylko chcieć.

  10. mariapm@op.pl' maria pisze:

    Uważam, że kryterium otrzymywania 500 +powinno wynikać z dochodów przypadających na członka rodziny… Ludzie rodzą się z różnymi predyspozycjami do radzenia sobie w życiu, dlaczego dawać tym, którzy to potrafią? Wspierajmy tych którzy, nie ze złej woli, tego nie potrafią. Najważniejsze wg. mnie to to, aby choć trochę wyrównać start w dorosłe życie dzieci, którym to nie jest dane przez rodzinę, wynikające niekoniecznie z jej nieporadności… To nie tylko pomoc materialna rodzinie w podstawowych potrzebach, ale też pomoc w miarę, w prawidłowym psycho – fizycznym wzrastaniu młodego człowieka wśród rówieśników (przecież o różnym statusie materialnym), w lepszym starcie, bardziej zniwelowanym, w dorosłe życie; to budowa przyszłości naszego kraju. Uważam, że nie powinno się kontrolować na co te pieniądze wydatkują rodzice je otrzymujący; ważne aby podnosić świadomość rodziców (jeśli jej nie mają-a część na pewno) co do możliwości młodego pokolenia, ich potrzeb i spraw dla ich rozwoju naprawdę sensownych… A to, że spotykamy się z patologią – tak niestety też jest; ale do kontroli w takich sytuacjach są powołane instytucje społeczne, które się tym zajmują… Jeśli dajemy coś komuś to nie patrzmy co on z tym robi, bo sens dawania się wtedy wypacza i nie jest to dawanie „dobra” innemu człowiekowi. Wg. mnie najważniejsze to podnoszenie świadomości w rodzinach, społeczeństwie…

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Pani Mario, jeśli chodzi o kryterium wynikające z kwoty zgłaszanych zarobków, to też sprawa nie jest taka jednoznaczna. W dzisiejszych czasach wiele osób pracuje bez umów o pracę i nie wykazuje wynagrodzenia, które pobiera. Przypadki takie wcale nie są tak rzadkie, jakby się mogło wydawać.

  11. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem, który – jak widać – wywołał ożywioną, wielowątkową dyskusję. Nikt jednak nie kwestionował pomysłu, aby zamożniejsi, którym przysługują świadczenia z programu Rodzina500+, a uważają, że te pieniądze są im zbędne, wspomogli bardziej potrzebujących. Albo z tej pomocy nie korzystali.

    Inną zupełnie kwestią jest ocena rządowego programu. Tu zdania były podzielone. Na ile program okaże się korzystny zarówno dla poprawy wskaźników demograficznych, jak i ożywienia gospodarczego, to się dopiero okaże. Czy rację będą mieli sceptycy, którzy krytykują rozdawnictwo, czy też entuzjaści tego programu? Tego dziś jeszcze nie wiemy. Wiemy natomiast, że 75% beneficjentów to rodziny, których dochód na osobę nie przekracza 1000 zł. Wiemy także na co głównie są przeznaczane środki z programu (żywność i ubiór – 42,6%, opłaty związane ze szkołą i przedszkolem – 36,2%, edukacja – 32%, oszczędności – 16,2%, hobby, rozrywki – 11,8%…), a ankietowani deklarują w przyszłości jeszcze więcej środków na edukację dzieci. Rząd otrzymał za ten program prestiżową nagrodę Europejskiej Konfederacji Dużych Rodzin. Podobne programy funkcjonują na Zachodzie, a Polska zanim go wprowadziła, była na 3. miejscu od końca spośród krajów UE pod względem wsparcia dla rodzin. I nie dziwne, że wskaźnik dzietności najniższy w Europie.
    Oczywiście, że wiele racji mają dyskutanci, iż będą przypadki przeznaczania tych środków na używki i alkohol (w przypadku rodzin będących pod kontrolą MOPS mają być bony). Mówiono też, że bardziej celowe jest przeznaczenie pieniędzy na żłobki i przedszkola. Ale, gdy ktoś nie chce dziecka posyłać do żłobka i woli wynająć opiekunkę (z różnych względów, ale choćby na choroby dziecka)? Pieniądze do ręki dają możliwość wyboru. To tak, jak w zakładach pracy dofinansowano wczasy zakładowe, a ci, którzy z różnych powodów n nich nie korzystali, byli dyskryminowani. Dlatego upowszechniło się dofinasowanie wypoczynku – ze środków zakładowego funduszu socjalnego wypłaca się pieniądze, a pracownicy wydają je tak jak chcą. To bardziej rozsądne i sprawiedliwe.

    Moim zdaniem, jeśli tylko w budżecie wystarczy środków na program Rodzina500+, to efekty powinny być pozytywne. Gorzej, gdyby budżet tego nie wytrzymał. Ale to się okaże dopiero w przyszłym roku. W tym natomiast sama widziałam na wakacjach wielodzietne (z trójką, czwórką, a nawet piątką dzieci) rodziny, które wcześniej nie wyjeżdżały. To taki widoczny efekt programu. I dzieci na koloniach więcej. I długi w sklepach wiejskich spłacone… I niektórzy się chwalą, że zdecydowali się na kolejne dziecko.

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      Z przykrością nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że „wiemy, na co środki 500+ są wydawane”. Otóż nie, nie wiemy. Wiemy, co powiedzieli ankietowani.

      Każdy socjolog zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie w ankietach mówią to, co wypada powiedzieć. Mówią to, co sprawia, że czują się lepsi.

      Nikt nie przyzna się, że wziął 500+ i poszedł z kolegami na piwo. Nie twierdzę, że ludzie złośliwie oszukują. Po prostu mają swoje słabostki, lepsze i gorsze dni, z których w żadnej ankiecie spowiadać się nie będą.

    • gramatis@tlen.pl' Ufka pisze:

      Jestem teraz na wsi .Z kontrolą rodzin nie ma problemu – większość sama się kontroluje:) Bo przecież wiadomo- teraz matka nie powie że nie ma na kino czy zeszyty dla dziecka. Każdy woli sam wydać rozsądnie niż być zmuszonym do kupowania pod okiem „pani z MOPSu” .Rodziny bogatsze przeznaczają na różne rzeczy – remont czy samochód na raty albo lekcje języka czy tenis dla dzieci.To też potrzeby rodziny Naprawdę bogate powinny jednak przynajmniej część pieniędzy przeznaczyć na pomoc – jaką chcą i komu chcą. Bo to w tym 500+ jest najpiękniejsze – nie ma sztywnych ram czy niepotrzebnej papierkologii – rodzina najlepiej wie co jest jej potrzebne.
      A jako kropkę nad i wspomnę naszą brązową zapaśniczkę z Rio. Wspomniała o rodzeństwie które ją będzie witać – wygląda że razem z nią to ósemka dzieci. Jej się udało a matkę podziwiam – ale inna będzie miała łatwiej.

  12. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Dziękuję autorce tekstu za to trafne podsumowanie. Osobiście jestem za programem 500+ i sekunduję, by pomysł się powiódł, a budżet wytrzymał. Dla wielu rodzin pomoc ta powoduje podwyższenie nie tylko warunków materialnych w rodzinach mniej zamożnych, ale ma także wpływ na podwyższenie samooceny, pomaga znosić odrzucenie i dyskryminację z czym często spotykałam się. Wśród ludzi zamożnych są także ludzie uczciwi, którzy pomagają zupełnie anonimowo. Niestety przez nadmiar pieniądza utrzymujemy dystans między sobą. Wierzę, że znajdą się wśród zamożnych ludzie o wielkim sercu i przekażą te swoje 500+ potrzebującym.

    • mariapm@op.pl' maria pisze:

      Dobre podsumowanie. Ja tez ten program popieram i uważam, że może wiele zrobić dobrego w polskich rodzinach… 🙂

      • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

        Biorąc pod uwagę wszystko, też się zgadzam, że program 500+ pomoże wielu rodzinom wielodzietnym, ale uważam, że problem ten można było rozwiązać w inny sposób. Sposobów jest wiele, ale to już nie jest tematem tego bloga.

        • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

          Uważam, że 500+ powinno się dostawać pod warunkiem wykonania jakiejś pracy. Popatrzcie na wszystkie zardzewiałe słupki, płoty i infrastrukturę miejską czy wiejską.

          I nie chodzi mi o miesiąc pracy za 500, ale kilka uczciwie przepracowanych godzin. Z widocznym efektem.

          • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

            Kwestię pracy (jakiejkolwiek) w zamian za pomoc finansową uważam za zasadną (w niektórych przypadkach!), ale bardziej w przypadku zasiłków socjalnych. W mojej miejscowości jest spora grupa Romów, którzy też zasiłki pobierają. I wiem, że wielu z nich zatrudnianych jest właśnie do tego typu prac (zamiatanie parkingu np., grabienie liści itd.).
            A trochę z innej strony: jeżeli 500+ będzie wystarczającym wsparciem, które sprawi, że matka będzie mogła być w domu z dziećmi, zamiast pracować na etacie, to wspaniale!

          • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

            Ryzykowna jest zachęta kobiet do pozostawania w domu. „Wypadnięcie” na wiele lat z zawodu może uniemożliwić powrót. Jeśli to kobiecie odpowiada, to OK, ale niedobrze by było, gdyby „pokusa 500” przynosiła póżniejsze rozgoryczenie z powodu niewykorzystanego potecjału.

  13. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Jezeli kobieta ma godną płacę to raczej nie zrezygnuje z pracy.Mam tu na mysli mlode kobiety.Malzenstwa na dorobku maja ambicje.Chca miec mieszkanie samochód lepiej kształcić dzieci.Wyjezdzac na wakacje i ogolnie polepszyć sobie byt.Przy 4 dzieci kwota 1500 zlczy nawet 2000 zl nie rozwiazuje wszystkich problemow i nie gwarantuje realizacji planow.Zgodnie z powiedzeniem ze apetyt rosnie w miare jedzenia mam dziwne przeczucie ze spora część bedzie kontynuowac pracę.?

    • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

      Zgadzam się Pani Dario, że jeżeli praca jest godnie opłacana nikt nie będzie rezygnował z pracy, jak nie wierzę w falę masowych zwolnień, choć istnieje ryzyko, że dla tych mniej zarabiających może być to pokusą.

    • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

      Bardzo interesuje mnie, co to znaczy „godna płaca”. Ładnie brzmi, ale potrzebny jest jakiś konkret, żeby każdy mógł obiektywnie stwierdzić, czy jego płaca jest już godna, czy nie. Mówimy o płacy za pracę, a nie dochodach na członka rodziny.

      Czy płaca 3000/mies. jest godna? A może 30000? A może 300000 Prezesa Morawieckiego, który słusznie porzucił tę pracę, bo zapewne taka płaca wydawała mu się przez wiele lat niegodna. Niegodna w drugą stronę…

      • mwj53 pisze:

        Chyba o taką definicję trudno. Praca ma wartość rynkową, płaca rośnie, gdy brak pracowników w danym zawodzie, oczywiście do poziomu, który opłaca się pracodawcy. Pytanie także, co to znaczy godne warunki życia. Czy do tego, by były one godne, niezbędne jest, żeby rodznę było stać na wakacje nad morzem, czy na samochód, zmywarkę i inne sprzęty AGD? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

        • mariapm@op.pl' maria-masl pisze:

          praca ma też wartość z punktu psychologicznego i społecznego i o tym nie można zapominać… nie liczy się tylko jej wartość przeliczana na złotówki, choć to ważne… a znaczenie „godne warunki życia” to rzecz względna… różna dla każdego…

          • mwj53 pisze:

            Czy z tego ma wynikać, że ludzie skromni, pracowici i oszczędni mają otrzymać mniej, bo sobie poradzą, a ci rozrzutni z aspiracjami do wystawnego życia – więcej? Toż to markisizm w czystej postaci: od każdego według jego zdolności i każdemu według jego potrzeb. To nie szlachetna utopia tylko najbardziej niesprawiedliwa zasada z możliwych. I najbardziej antymotywacyjna.

      • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

        W odp.do Pana TesTeq, wg. mnie godna płaca, to płaca, która odpowiada moim kwalifikacjom, która wystarczy na spokojne życie i przy której czujesz, że nie jesteś wykorzystywany.Pisze Pan o 3000 tys.mies. W Polsce za osoby zamożne uważa się te, które zarabiają powyżej 5 tys netto, czyli ok.7 tys brutto. Zresztą w porównaniu z mieszkańcami innych krajów europejskich mamy niestety płace dużo niższe. Godna płaca moim skromnym zdaniem, to płaca, jaką sobie wypracujemy, ale musi być na poziomie, bym nie musiała martwić się o jutro.

      • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

        I tu dochodzimy do sedna: „godność” płacy jest niemierzalna, więc stwierdzenie: „ludzie powinni otrzymywać godne wynagrodzenie” jest abstrakcją.

        Nawet jeśli na identycznym stanowisku (nie ma „identycznych” stanowisk) pracują dwie osoby o identycznej wydajności (to też jest niemożliwe), to i tak wyobrażenie tych osób o „godnej” płacy jest różne. Dlatego, że to są różne osoby. Różni je przeszłość, środowisko, wychowanie, sytuacja rodzinna, zamiłowania, światopogląd itd.

  14. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Ciekawa, wielowątkowa dyskusja, do której też chcę się włączyć. Krytyka programu Rodzina 500+ przywołana zarówno w tekście, jak i głosach w dyskusji ogranicza się do dwóch kwestii: objęcie programem rodzin zamożnych (to do nich adresowana jest propozycja, aby otrzymywane z programu środki przeznaczali dla potrzebujących) i sposób ich wydawania. Nawet pojawiło się sformułowanie o rozdawaniu janosikowego. To oczywiście nieprawda, bo Janosik zabierał bogatym, a rozdawał biednym. Program Rodzina 500+ jest finansowany z podatków wszystkich podatników i adresowany jest też do wszystkich rodzin z co najmniej dwójką dzieci bez kryterium dochodowego. Notabene postulowane w dyskusji wprowadzenie takiego kryterium zwiększyłoby na tyle koszty pośrednie, że byłoby zupełnie nieopłacalne. Dyskutując o programie Rodzina 500+ w gronie moich znajomych, słyszałam zupełnie inne argumenty, niż te przywoływane w dyskusji. Argumenty, a właściwie obawy dotyczące deficytu budżetowego, który w tym roku powiększony został o 20 mld zł, a w przyszłym wydatki związane z tym programem będą co najmniej o 25 proc. większe, bo będzie on funkcjonował przez cztery, a nie tylko trzy kwartały. Czy uszczelnienie systemu podatkowego i inne reformy gospodarcze przyniosą wystarczające dochody do budżetu, aby udźwignąć ten program? Nie lekceważę takich obaw, a tym bardziej ich nie wyśmiewam. Innym problemem jest rynek pracy. Już dziś brakuje pracowników w wielu zawodach, brakuje sprzedawców, kasjerów, kelnerów, kucharzy… Rozmawiałam z jednym z restauratorów we Wrocławiu, który mówił, że zmuszony został zatrudniać Ukraińców jako kelnerów i kucharzy, nie dlatego, że pensje są niskie, ale praca uciążliwa. Upowszechnienie wyższego poziomu życia niesie za sobą problemy na rynku pracy. Zawsze gdzieś muszą być ci biedni, którzy zechcą pracować w takich zawodach, które uważane są za uciążliwe. Program Rodzina 500+ te problemy pogłębił. Czy przyniesie wzrost przyrostu naturalnego? Dopiero się przekonamy.

    • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

      Zgadzam się z Pani komentarzem i wątpliwościami na temat budżetu, czy państwo jest to w stanie udźwignąć. Ta droga rozkłada się na lata i trudno dzisiaj przewidzieć skutki. Co do dzietności,to np. we Francji, gdzie jest największe wsparcie czytałam, że dzietność się powiększyła. Natomiast w Niemczech, gdzie także wysokie jest wsparcie niestety nie.

      • Maria Wanke-Jerie pisze:

        Większy przyrost naturalny we Francji nie wynika z programów prorodzinnych, ale przede wszystkim z dużej mniejszości muzułmańskiej. Wszędzie na całym świecie, z wyjątkiem krajów muzułmańskich, spadek przyrostu naturalnego następuje po osiągnięciu pewnego poziomu dobrobytu. Warto zwrócić uwagę, że największy przyrost naturalny jest w krajach najbiedniejszych i tych, w których dominuje islam. Posiadanie dzieci wymaga wyrzeczeń, do których mniej skorzy są ludzie zamożni.

        • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

          To prawda Pani Mario, że we Francji jest większy przyrost naturalny przede wszystkim z dużej mniejszości muzułmańskiej w której model rodziny jest na poziomie 5,6 dzieci, ale między innymi obstaję przy tym ,że bazują na tym iż jest większe wsparcie państwa na dzieci, mają pracę, mieszkania i zarobki. W krajach najbiedniejszych, jak Afryka, Azja, Ameryka Łacińska przyrost naturalny jest największy, na to ma wpływ niewielki dostęp do środków antykoncepcyjnych.

  15. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Uważam że bardziej niż dostęp do antykoncepcji istotny jest czas poświęcony pogoni za dobrobytem i kwestie kulturowe.We Francji nie ma problemu z dostępem do antykoncepcji.Czas poświęcony „walce” o mieć odbywa się kosztem czasu na/dla dzieci.Znam 12-latka którego nigdy ojciec nie nauczył jeździć rowerem.Wręcz nieprawdopodobne.

  16. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Słusznie pisze Pan TesTeq, że kobiety, które zrezygnują z pracy i po latach zechcą powrócić muszą liczyć się z wykluczeniem zawodowym. Poza tym okres składkowy będzie upoważniał do pobierania bardzo niskiej emerytury. Zgadzam się z Panem Vectorem, że przy rezygnacji z pracy istnieje obawa, że można się dogadać z pracodawcą, by część pieniędzy dostawać pod tzw.stołem. A to niestety wzmocni szarą strefę.

  17. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Program 500+ to temat jak widać choćby po powyższej dyskusji bardzo ważny i kontrowersyjny. Myślę, że co do jednego jest zgoda: sytuacja demograficzna w naszym kraju jest tak zła, że działania na rzecz zwiększenia dzietności muszą być długofalowym priorytetem państwa. Z wypowiedzi krytyków programu można wysnuć wniosek, że pieniądze są marnotrawienie bo albo trafiają do bardzo bogatych, dla których dodatkowe 500 lub1000 zł nie ma znaczenia , albo do rodzin patologicznych, które przeznaczają je na alkohol i używki. Tymczasem zdecydowana większość beneficjentów programu to ludzie przeciętnie usytuowanie, którzy dobrze dbają o podstawowe potrzeby swoich dzieci, ale robią to kosztem wyrzeczeń, podejmowania dodatkowych prac, wyjazdów za granicę, zamieszkiwania w ciasnych mieszkaniach swoich rodziców, rezygnacji z wyjazdów na ulopy itp.
    Często można spotkać się ze swierdzeniami, że 500+ to pieniądze dla dzieci a bardzo wielu ludzi kupuje samochody. Mieszkańcy dużych miast nie zdają sobie sprawy że dla milionów ludzi na tzw prowincji posiadanie własnego auta jest KONIECZNE by móc dojechać do pracy, zawieźć dziecko do przychodni, czy załatwić cokolwiek. Trudno się też dziwić ludziom zmęczonym ciągłym naprawianie rzechow o wartości kilku tys zł, że decydują się na zakup droższych aut. Program 500+ to nie, jak to balamutnie przedstawia opozycja, „pieniądze dla drugiego dziecka”, ale dodatkowe środki, które mają poprawić funkcjonowanie rodzin podejmujących trud wychowania więcej niż jednego dziecka. Znaczek + można też odczytywać w znaczeniu: premia motywacyjna. Myślę również, że dobrze by było żeby choć część tych pieniędzy oszczedzac, zamiast wydawać na zbyteczne zabawki czy super modne ubrania dla dzieci. Takie środki bardzo się przydadzą na życiowy start, zakup mieszkania i wcześniejszą decyzję o własnych dzieciach.
    Czy program 500+ poprawi wskaźniki demograficzne- trudno wyrokować. Musi to potrwać i ludzie muszą nabrać przekonania, że mogą liczyc na taką czy inną ale znaczącą pomoc państwa? Myślę że ci którzy chcieli mieć więcej dzieci, ale odkladali decyzję teraz będą mogli łatwiej się zdecydować

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Zgadzam się z tym komentarzem. Większość rodzin wykorzystuje te dodatkowe środki jednak rozsądnie, a przypadki patologiczne wszędzie się zdarzają, więc nie mogą decydować o całości.

  18. m.wanke.jakubowska@gmail.c' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Raz jeszcze dziękuję za ożywioną, wielowątkową dyskusję, w której ścierały poglądy zwolenników i przeciwników programu Rodzina 500+. Nawet zwolennicy nie kryli obaw o:
    1) budżet (czy nie spowoduje to groźnego dla rozwoju deficytu budżetowego i wzrostu zadłużenia)
    2) niewłaściwe wydatkowanie środków
    3) brak zakładanych korzyści (poprawa wskaźników demograficznych i zwiękdzenie popytu)
    4) niekorzystny wpływ na rynek pracy.

    Dziś trudno jednoznscznie odpowiedzieć, czy te obawy są zasadne. Dopiero po pełnym roku będzie można ocenić skutki bużetowe i ożywienie gospodarcze. Na ocenę wpływu na demografię przyjdzie jeszczs poczekać.

    Jedno jest pewne, 75% beneficjentów to rodziny z dochodami poniżej 1000 zł na osobę. Ich sytuacja materialna zdecydowanie się poprawiła. Pytanie tylko, czy to nie jest ponad stan. Pozostwiam je otwarte.

Skomentuj Mariusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *