Nowa normalność

Płonne okazały się nadzieje, że szybko uporamy się z wirusem SARS-Cov-2. Nie pomogły początkowo zastosowane drastyczne środki, które według licznych opinii mogły powstrzymać transmisję wirusa na świecie, a Tajwan, gdzie wiosną 2020 roku krótkim czasie niemal do zera spadła liczba zachorowań na COVID-19, dawano za przykład. Nie wyeliminowały też koronawirusa masowe szczepienia, choć znacząco zmniejszyły groźne konsekwencje zarażenia się SARS-Cov-2. Nie przyniosły jednak upragnionej normalności, tej znanej sprzed pandemii. Musimy przygotować się na długi marsz i oswoić nową normalność.

Przyznam się, że początkowo też wierzyłam, iż uda się uporać z pandemią w krótkim czasie. Całkowite zamknięcie na dwa, trzy tygodnie i „po sprawie”. Pewnie dlatego ludzie masowo poddawali się drastycznym restrykcjom, zwłaszcza że nie wiadomo było wówczas, iż wirus na świeżym powietrzu w minimalnym stopniu zaraża.

Komunikaty „zostań w domu” dobiegały ze wszystkich stron, mimo że notowano wówczas kilkadziesiąt do kilkuset infekcji w całym kraju. Wiara, że to szybko ustąpi, skłaniała do wyrzeczeń.

Wielka mobilizacja nigdy nie może trwać długo. Bardzo szybko okazało się, że niewychodzenie z domu nie jest potrzebne, bowiem ruch na świeżym powietrzu sprzyja dobrej kondycji i nie naraża na infekcje. Także konieczność zakładania masek na dworze, co początkowo ilustrowano, rozchodzącą się za człowiekiem w ruchu chmurą aerozoli, którą wdycha przechodzień, nie potwierdziła się.

Zakaźność wirusa okazała się nie aż tak wielka. I to nieprawda, że ktoś celowo wprowadzał w błąd, tylko nowy patogen nie był do końca rozpoznany, sceny z Lombardii zatrważały, więc stosowano środki na wyrost. Ale to „na wyrost” nie tylko znieczuliło na wszelkie konieczne zakazy i nakazy, ale zrodziło reakcję odrzucenia. Przyszła wiosna, a potem lato i ludzie chcieli odreagować stracony czas. Odreagować z nawiązką. I zacząć normalnie żyć.

Lato 2020 roku dało chwilę oddechu, ale kolejna jesienna fala i związane z nią restrykcje, już nie tak drastyczne, jak wiosną, spotkały się z oporem. Zwłaszcza że dużo było niekonsekwencji w ich egzekwowaniu. Pamiętam, z jakim oburzeniem spotkało się zamknięcie cmentarzy 1 i 2 listopada 2020 roku, zwłaszcza po masowych październikowych demonstracjach po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Mówiono, że jak to, wirus na ulicach miast i pod kościołami nie zaraża, a na cmentarzach już tak? Trudno się było z tym nie zgodzić, choć zamknięcie cmentarzy z okazji Wszystkich Świętych to nie tylko uniknięcie zgromadzeń na terenie samych nekropolii, ale przede wszystkim wyjazdów i spotkań rodzinnych, które temu towarzyszą. Czy decyzją o zamknięciu cmentarzy udało się je ograniczyć? Nie znam danych na ten temat.

Niekonsekwencja zawsze utrudnia kierowanie społecznymi zachowaniami, wiedzą to dobrze wychowawcy, wiedzą rodzice. Podobnie jest z posłuchem wobec nakazów i zakazów adresowanych przez władzę do społeczeństwa. Nadzieję upatrywano w nowych lekach.

Krótką furorę zrobił preparat produkowany z osocza ozdrowieńców. „Wytwórnia Surowic i Szczepionek Biomed-Lublin jest pierwszą firmą na świecie, która ogłosiła stworzenie skutecznego leku na wywoływaną przez koronawirusa SARS-CoV-2 chorobę Covid-19” – komunikowano tryumfalnie. Ozdrowieńcy, m.in. mój syn, oddawali swoje osocze, wierząc, że ratuje ono życie. Bardzo szybko okazało się, że nie ma potwierdzenia skuteczności tego preparatu.

Największą nadzieją obdarzono szczepionki, wyczekiwano na nie, jak na wybawienie. Zaszczepi się 80 proc. populacji i wróci normalność – tak się wydawało.

Dziś już wiadomo, że tak nie stało, szczepionki nie chronią ani tak długo, jak sądzono, bo potrzebne są dawki przypominające (w Izraelu już podaje się czwartą), ani nie dają tak wysokiej ochrony, jak początkowo przypuszczano. I pojawiają się nowe warianty koronawirusa, coraz bardziej odporne na znane szczepionki. Koncerny farmaceutyczne już pracują nad nową wersją preparatu, ale dopuszczenie go do użycia nastąpi najwcześniej w kwietniu. Tymczasem przez Europę przechodzi potężna fala zakażeń, liczona w setkach tysięcy na dobę. Lada dzień dotrze ona i do naszego kraju.

Pod względem poziomu szczepień w Polsce jest – niestety – znacznie gorzej niż w większości krajów europejskich. Potężny jest też opór przeciw jakimkolwiek restrykcjom sanitarnym. W minioną sobotę odbyły się demonstracje w ponad stu polskich miastach pod hasłem „STOP segregacji” (chodzi o możliwość sprawdzania przez pracodawców tzw. paszportów covidowych).

Stopień agresji i kierowane pod adresem zwolenników szczepień, ministra zdrowia, lekarzy, ekspertów i dziennikarzy bluzgi oraz groźby, a nawet akty agresji fizycznej przekroczyły znany do tej pory poziom.

A tymczasem liczba zgonów na COVID-19 jest w Polsce jedną z najwyższych na świecie, a oficjalny poziom zakażeń, bardzo zaniżony w stosunku do rzeczywistego przez ułomny system testowania (liczba wykonywanych testów jest o rząd wielkości niższa niż w krajach zachodniej Europy). Służbie zdrowia grozi paraliż w obliczu piątej fali, która nadchodzi, z Omikronem w roli głównej. Trzynastu spośród siedemnastu członków Rady Medycznej przy Prezesie Rady Ministrów w poczuciu bezsilności z powodu braku wpływu na podejmowane decyzje podało się do dymisji. Opieszałość rządu w tej sprawie wynika z jednej strony z oporu części własnego obozu politycznego i znacznej części elektoratu, ale też zapewne z przekonania, że egzekwowanie wprowadzonego prawa byłoby kompletnie nieskuteczne. A nie ma nic gorszego, jak prawo, którego nie da się wyegzekwować i pozostaje ono tylko na papierze. Czy ktoś pamięta, że tuż przed masowymi protestami Strajku Kobiet wprowadzono zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób? Wprawdzie nie dotyczyło to tzw. zgromadzeń spontanicznych, ale nie zmienia to faktu, że stanowiły one zagrożenie dla zdrowia publicznego.

Jak z tym żyć?

Jak więc funkcjonować w tej nowej normalności, która – według znanej włoskiej wirusolog Ilarii Capua, pracującej na Uniwersytecie Florydy – potrwa jeszcze wiele lat? Uczona podkreśla, że „zbyt iluzoryczne” były oczekiwania, iż wraz z nadejściem 2022 roku możliwe będzie wyjście z pandemii, bowiem Omikron „zaczyna stawać się nowym serotypem SARS-CoV-2. To zaś oznacza, że znacznie różni się od oryginalnego szczepu z Wuhan w Chinach sprzed dwóch lat oraz jego bezpośrednich następców i dlatego może częściowo umknąć reakcji immunologicznej. Pamiętam, że to samo, czyli o nieprędkim ustąpieniu pandemii,  mówiła mi we wrześniu 2020 roku dr Małgorzata Graczyk, immunolog i hematolog w Saumur we Francji, mimo że nie było jeszcze nowych odmian SARS-Cov-2. „Ten wirus już z nami zostanie, musimy nauczyć się z nim żyć” – przekonywała, ale wtedy w to wątpiłam.

Jaką znaleźć receptę dla takich osób jak ja i wielu innych, którym leży na sercu nie tylko bezpieczeństwo własne i swoich najbliższych, ale także całej wspólnoty?

Po pierwsze, przyjmować kolejne zalecane dawki szczepionki w możliwie najwcześniejszym terminie.

Po drugie, przestrzegać zalecanej ochrony, czyli nosić maseczki w pomieszczeniach będących miejscami publicznymi, unikać zbiorowisk, stosować się do zasad higieny, czyli w praktyce DDM.

Po trzecie, prowadzić zdrowy tryb życia, prawidłowo się odżywiać, dobrze wysypiać, zażywać ruchu na świeżym powietrzu, unikać stresu, bo to wszystko może wzmacniać naszą odporność.

Po czwarte, przekonywać do szczepień wątpiących (mnie się ostatnio udało), bo zagorzałych przeciwników i tak się nie da.

Głową muru się nie przebije, agresywnych antyszczepionkowców trzeba omijać szerokim łukiem, także w internecie. I trzeba przygotować się na długi marsz, więc „spoko”, jak mówią młodzi, da się z tym żyć. A, jeśli się okaże, że rację ma Bill Gates, który uważa, iż Omikron będzie ostatnim wariantem SARS-Cov-2 i pandemia się skończy jeszcze w tym roku, to bardzo się ucieszę, że się myliłam.

Dla zainteresowanych opinią Ilarii Capua podaję link do artykułu z 8 stycznia 2022 rokuWirusolog: Koronawirus zmienia oblicze, czeka nas długie wyzwanie” [LINK].

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

7 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Pozostaje nam działać zgodnie z mottem śp. Młynarskiego ” Róbmy swoje”. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, rozwagę i nie przejmować się tym, czego nie możemy zmienić.

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dyskusja nt. nowej normalności, czyli życia z koronawirusem SARS=Cov-2 toczy się na Twitterze i Facebooku. Poniżej wybrane komentarze:

    Dominik Gawron @DGawr
    Szczepienia nie wyeliminowały, bo nie miały nic wyeliminować. Miały przyczynić się jedynie do jeszcze większej ingerencji państw w życie prywatne. Oraz dorobieniu się paru cwaniaków z Wall Street przy pomocy problemu, który sami stworzyli.

    Mariusz Domarecki @kadras1975
    Bardzo mądre. Tak! Powinniśmy wyciągać wnioski z rzeczywistości, z faktów. Ktoś mądry powiedział że musimy nauczyć się z tym wirusem. To było dawno, nie pamiętam kto.

    Aleksander Nowik @AleksanderNowik
    Dwa lata temu gdy słuchałem doniesień z Chin o początku pandemii, to zrozumiałem, że czeka nas katastrofa humanitarna i ekonomiczna. Można ją tylko spowolnić i zminimalizować straty, ale świat po pandemii będzie całkiem inny.

    Forrest Gump @PlichtaMarek
    Marsz polityków świata. Dobrze, że u nas tej normalności najwięcej.

    Rafał Kubara @2003Rafal
    „Zielony” koronawirus wydaje się mniej zjadliwy od tego przedstawianego w czerwonych barwach… Chyba wszystkim już wirus „zzieleniał”.

    (((Koala))) @JejTac
    Szanowna pani profesor! Nie mogło szczepienie wypełnić swojej roli by przywrócić normalność! 1. Niemożliwe jest zaszczepienie 100% populacji w ciągu jednego dnia. 2. Powstają kolejne mutacje i nauka jest o krok z tylu niestety! 3. Szczepionki nie wyeliminowały skutecznie innych. Groźnych chorób jak gruźlica, ospa i inne. Gdy jedziemy w różne strony świata szczepimy się i mamy żółte książeczki WHO. Ale jest sukcesem, że mimo wszystko zaszczepieni mniej chorują i rzadziej umierają! Czyli nie wolno negować szczepień! A faktycznie, racja, żyć z tym będziemy! Tu nie chodzi o szczegóły. Jest mnóstwo jeszcze niewyeliminowanych endemii choćby grypa, tyfus i cała lista! Są opanowane, ale szczepić się należy

    Obywatel_JC @JcObywatel
    Więc mówisz, że ospy nie wyeliminowano? Ja ci tylko zwróciłem uwagę na błąd w sprawie ospy, która (jako jedyna) została eradykowana. Ja nikomu nie zabraniam nosić kagańca, ba – nawet wiadra na łbie. Ale nie życzę sobie, by wyznawcy kultu świętej szmatki dyktowali mi, jak mam żyć.

    Pistolero @B4Szymon
    Jaka szczepionka wyeliminowała jakiegokolwiek wirusa. Proszę o przykłady….

    Grzegorz Góralski @grzegg
    Wirus ospy prawdziwej.

    A.D.A.M. @adamidmar
    Nie warto cytować Bila Gatesa , znaczna część ludzi ODBIERA Gatesowi swobodne prawo wypowiedzi na jakikolwiek temat poza systemem oprogramowania Windows, kierując się zasada kolokwialnie zwana : gdzie je piniondz tam je spisek gdzie je spisek tam je piniondz.

    Erg @KrzemoweEcho
    bzdury!!! Pandemia zniknie na wiosnę, bo w USA są na jesieni i b. ważne wybory. Za kilka miesięcy „demohraci” nie będą chcieli pamiętać kto wprowadzał restrykcje… już to zaczyna być widoczne w ju-es-of-ej

    Olga @OlgaEwela75
    Nie musimy, wystarczy zabrać dodatki kowidowe.

    Mr. Zdziś @MrZdzi5
    Tak dobrze pani pisała a konkluzje takie biurokratyczne i szablonowe? Jak żyć według mnie: 1. Punkt 3 powinien być pierwszym. 2. W czasie epidemii cierpliwie korzystać w internecie tylko z opinii naukowców i ich kontaktów naukowych. 3. Kolejne punkty stosować po analizie 1 & 2.

    Przemysław Godowski
    Czy w ogóle jest możliwe „uporanie się” z wirusem ? Aha! to chodzi o uporanie się ze skutkami jakie wywołuje wirus
    jasne, gdy zmutuje do „niezjadliwej” wersji

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Gdy w 2020 roku pandemia SARS-CoV-2 dotarła do Polski i zarządzono u nas pierwszy lockdown moja sąsiadka, emerytowana lekarka, nie podzielała mojego optymizmu, który wiązałam z początkowym zdyscyplinowaniem społeczeństwa, i mówiła, że niezależnie od podejmowanych działań z koronawirusem będziemy zmagać się cztery lata. Uważałam wówczas, że sieje defetyzm, a ona powtarzała to także i wówczas, gdy rozpoczął się program szczepień. Sama oczywiście zaszczepiła się najszybciej jak tylko mogła i przestrzegała wszystkich restrykcji łącznie z noszeniem maseczki w windzie. To ona razem ze mną i moim mężem ratowała naszą wspólną sąsiadkę, która nie chciała się szczepić, i tę niechęć przepłaciła ciężkim przebiegiem COVIDU. Opisałam jej historię w tekście „Witaj wśród żywych” –> https://twittertwins.pl/witaj-wsrod-zywych/ Pani Ewa, podobnie jak i mój mąż, miała za złe naszej sąsiadce, że się nie szczepiła, bo cenę za jej nierozważną decyzję zapłaciła cała nasza trójka. Dziś, u progu piątej fali pandemii, pani Ewa w dalszym ciągu podtrzymuje swoją prognozę, która wobec przewidywań, że COVID pozostanie z nami na długo, a może i na zawsze, wydaje się optymistyczna. Po drodze prawdopodobnie zmagać się będziemy ze skutkami piątej fali, która może sparaliżować nie tylko służbę zdrowia, ale i wiele segmentów gospodarki i usług. I obyśmy zdrowi byli, bo zachorować na cokolwiek w szczycie piątej fali może oznaczać najgorsze. I nie mam złudzeń, że przeciwników szczepień to czegokolwiek nauczy, zwłaszcza że ci, którzy dostaną najsurowszą lekcję, nie będą już mieli szans na weryfikację swoich błędnych przekonań, bo odejdą z tego świata. W ten bolesny sposób odsetek przeciwników szczepień w społeczeństwie zmaleje… Szkoda, że takim kosztem.

  4. jaisu71@Interia.pl' Jimmi pisze:

    „Przyznam się, że początkowo też wierzyłam, iż uda się uporać z pandemią w krótkim czasie.”
    – wiara w nierealne to błąd wielu osób. W konsekwencji takiej wiary potem wierzy się w każdą nową obietnicę szybkiego zakończenia problemu, bez rzeczowej analizy skuteczności i bez analizy „za i przeciw”.

    „Odreagować z nawiązką. I zacząć normalnie żyć.”
    – a pod tym tekstem obrazek plaży. To typowe dla myślenia wielkomiejskiego i człowieka z syndromem pracownika. Rolnik mający w najgorętsze dni żniwa i jedyny czas aby zapewnić sobie i swojej rodzinie środki na życie przez cały rok ma w tym czasie inne „normalne życie”. Nie plażowe zdecydowanie.

    „Największą nadzieją obdarzono szczepionki, wyczekiwano na nie, jak na wybawienie. Zaszczepi się 80 proc. populacji i wróci normalność – tak się wydawało.”
    – znowu wiara w nierealne. Zwłaszcza, że szczepionki dopuszczone warunkowo, bo bez pełnych badań klinicznych.

    „Dziś już wiadomo, że tak nie stało, szczepionki nie chronią ani tak długo, jak sądzono, bo potrzebne są dawki przypominające (w Izraelu już podaje się czwartą), ani nie dają tak wysokiej ochrony, jak początkowo przypuszczano.”
    – mądry Polak po szkodzie czy i po szkodzie głupi?

    „Stopień agresji i kierowane pod adresem zwolenników szczepień, ministra zdrowia, lekarzy, ekspertów i dziennikarzy bluzgi oraz groźby, a nawet akty agresji fizycznej przekroczyły znany do tej pory poziom.”
    – Serio? Serio „przekroczyły znany do tej pory poziom”? To proszę sobie przypomnieć kobiety z piorunami i hasła „wypier…”, albo gwiazdki „***** ***” i kartki „świąteczne” z takim układem gwiazdek, pisanie wulgaryzmów na ścianach kościołów, łamanie krzyży, marsze z obrazami na których były aureole świętych w kolorach pseudotęczy – symbolu ideologii LGBT, nieobyczajne publiczne marsze półnagich wyuzdanych dewiantów, przeszkadzanie katolikom w czasie Mszy Św., „sztukę” w stylu „genitalia na krzyżu”, itd itd…
    A… że tu niby chodzi wyłącznie o „kierowane pod adresem zwolenników szczepień, ministra zdrowia, lekarzy, ekspertów i dziennikarzy”… Aha. No tak, na katolików można a na ministra i dziennikarzy to już nie.
    Nie, szanowna Pani. Wszelkie granice niestosownych zachowań zostały przekroczone już dawno i nie miało to żadnego związku z koronawirusem.

    Warto jednak od początku patrzeć szerzej i gasić iskry w zarodku.

    Pandemia covid-19 pokazała nam jasno jedną rzecz. Na całym świecie NIE MA ani jednego specjalisty od pandemii. Wszyscy bawią się w jeden wielki eksperyment medyczno-społeczny. Każdemu coś się wydaje a nikt nie jest pewien i nikt nie potrafi podjąć skutecznych decyzji. A to co najlepsze – zwykły lekarz pediatra POZ ma często trafniejsze diagnozy w tej materii niż profesory. Czyż nie? „moja sąsiadka, emerytowana lekarka, nie podzielała mojego optymizmu, który wiązałam z początkowym zdyscyplinowaniem społeczeństwa, i mówiła, że niezależnie od podejmowanych działań z koronawirusem będziemy zmagać się cztery lata.” – jakże to inne od obietnic profesorów, że: „3 tygodnie i po temacie”.

    • jasiu71@interia.pl' Jimmi pisze:

      P.S. „Na całym świecie NIE MA ani jednego specjalisty od pandemii.”, a jeśli są to z całą pewnością nie są po stronie społeczeństwa, bo przez ponad 2 lata nie widać trafnego schematu postępowania. Jeśli zatem są a nie widać ich działań po stronie społeczeństwa to znaczy, że musi być jakaś inna strona, której świadczą swe usługi.

  5. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Myślę że należy rozróżnić „życie z wirusem ” i życie w stanie pandemii. W historii ludzkości było wiele pandemii, które wygasały po kilku, czasem ok. 10 latach. Trudno porównywać obecną pandemię z tymi sprzed wielu wieków, bo całkiem inna była wtedy mobilność społeczeństw , poziom higieny i medycyny. Najwięcej podobieństw jest z panującą 100 lat temu pandemią grypy zwanej hiszpanką. Ta trwała w latach 1919 – 1920, choć są zdania, że już pierwsze fale zachorowań miały miejsce już dwa lata wcześniej, ale nie były właściwie rozpoznane, lub wręcz ukrywane że względu na wojnę.
    Życie z wirusem oznacza taka sytuację jak dotąd mieliśmy z wirusem grypy. Choroba stale nam towarzyszy zwłaszcza w zimie, czasem zachorowan jest więcej, ale nie prowadzą one do dezorganizacji służby zdrowia, gospodarki i dużej ilości zgonów.
    Myślę, że nie ma na świecie człowieka, który z całą pewnością umiały przewidzieć ile mutacji będzie miał dokuczajacy nam koronawirus, na ile będą one groźne i zaraźliwe. Uważam jednak, że póki co nie można tej choroby bagatelizować. Covid to nie jest „katarek”, choć niekiedy się do tego ogranicza, a pandemią realnie ma miejsce. Rozumiem, że w okresach wzmozonych zachorowań potrzebne wprowadzanie rozsądnych reorganizacji, ograniczeń i nakazów. Kwatantanna i izolowane chorych nie są wymysłem XXl w. ale od tysięcy lat są środkiem ochrony społeczeństw przed chorobami zakaznymi – choćby znane z Bibli izolowane tredowatych. Ważne jest sensowność regulacji i co Pani podkreślała, konsekwencją w ich stosowaniu. Trudno wymagać ograniczeń od zwykłych ludzi, gdy – co bardzo częste – zły przykład idzie z góry.
    Szczepienia. Przyjąłem już 3 dawki szczepionki przeciw covid-19 . Trzecią przyjąłem razem że szczepienie przeciw grypie. Rozumiem jednak obawy tych którzy się nie szczepią. Od kilku miesięcy wiadomo już, że szczepienia w niewystarczajacym stopniu i na niedługo chronią przed zachorowaniem na covid, za to większym stopniu ( ale też nie w 100%) chronią przed ciężkim przebiegiem choroby i śmiercią w jej wyniku. W państwach takich jak Izrael o b. dużym wyszczepieniu wciąż jest dziesiątki tysięcy zakażeń, przy ok. 20 zgonach. Dlatego nie widzę uzasadnienia dla polityki dzielenia ludzi na zaszczepionych i niezaszczepionych – traktowania tych pierwszych jako całkowicie epidemicznie bezpiecznych, a drugich jak chodzacego zagrożenia, którego nie można nigdzie wpuścić i trzeba systemowo przymusic do szczepienia. Jeśli rzeczywiście szczepienia tylko ograniczaja ryzyko ciężkiego przebiegu choroby to jest to ważny argument i tylko on powinien być wykorzystywany w zachecaniu do szczepień. Uważam, że w obecnej sytuacji kluczowym zadaniem dla nauki i medycyny jest znalezienie jak najbardziej skutecznych sposobów leczenia chorych na covid, bo jeśli, co jest raczej pewne nie uda się wyeliminowac wirusa to choroba przez niego wywoływane przestanie być takim zagrożeniem.
    Wszystkimi to co napisałem powyżej traktuje jako moje osobiste opinie. Nie uważam się za eksperta, mam świadomość, że mogę się poważnie mylić. Staram się zawsze poważnie traktować rzeczowe i prawdziwe kontrargumenty. Nikt z mojej najbliższej rodziny nie chorował na covid, ale zmarło kilku moich znajomych, a kilku innych – młodych i dotąd zdrowych i silnych ludzi bardzo ciężko przeszło przez ta chorobę. Przy kształtowaniu mojej opinii najwieksze zaufanie mam właśnie do takich ludzi. Tych którzy to przeżyli lub na codzień bezpośrednio się z nie stykają.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Wydawało się, że na temat pandemii powiedziano już wszystko i każdy okopał się w kokonie własnych opinii, a jednak, wiele osób chce się nimi dzielić. Dlatego też i ten tekst wywołał dyskusję, za którą serdecznie dziękuję. „Róbmy swoje”– ten cytat z piosenki Wojciecha Młynarskiego posłużył Jurkowi za komentarz, czyli uznał, że powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem oraz nie przejmować się tym, czego nie możemy zmienić. Różnorodne opinie wyrażono na Twitterze, od pełnej zgody z moimi tezami, a przede wszystkim, że trzeba nauczyć się żyć z wirusem, do całkowitej negacji. Moja siostra z kolei powołuje się na opinię pani Ewy, emerytowanej lekarki, według której pandemia potrwa cztery lata, co wobec innych prognoz wydaje się optymistyczne. A tymczasem, jak ostrzega moja siostra, zmagać się będziemy ze skutkami piątej fali, która może sparaliżować nie tylko służbę zdrowia, ale i wiele segmentów gospodarki i usług. Dlatego warto dbać o zdrowie, bo w razie choroby, jakiejkolwiek, ze skutecznym leczeniem może być problem. „Wszyscy bawią się w jeden wielki eksperyment medyczno-społeczny. Każdemu coś się wydaje a nikt nie jest pewien i nikt nie potrafi podjąć skutecznych decyzji” – uważa z kolei Jimmy. I na koniec Rafał Kubara, który z jednej strony uznaje sensowność wprowadzania ograniczeń i restrykcji, wszak nawet w czasach biblijnych izolowano trędowatych, ale też zgadza się ze mną, że brak konsekwencji i zły przykład „z góry” nie służy dobrze społecznej dyscyplinie. Popiera szczepienia, sam zaszczepił się trzema dawkami, ale stara się rozumieć tych, którzy mają wątpliwości. Uważa, że chronią one głównie przed ciężkim przebiegiem choroby, dlatego trzeba do nich zachęcać, ale nie widzi on uzasadnienia do tzw. segregacji, choć nie padło to określenie. Uważa, że w obecnej sytuacji kluczowym zadaniem dla nauki i medycyny jest znalezienie jak najbardziej skutecznych sposobów leczenia chorych na covid.
    Za wszystkie komentarze serdecznie dziękuję. I obyśmy zdrowi byli.

Skomentuj Małgorzata Wanke-Jakubowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *