Nie pozwólmy zawłaszczyć feministkom tego święta

Dzień Kobiet1

Zacznę od deklaracji: nie obchodzę Dnia Kobiet. Kojarzy mi się z komunistycznym przymusem – rytualnymi upominkami z funduszu socjalnego, takimi jak paczka trudno osiągalnej kawy, rajstopy itp., służbowymi życzeniami z goździkiem dla każdej pracownicy, akademiami… Nie pamiętam, aby w moim otoczeniu panowie składali życzenia bliskim sobie kobietom: matkom, żonom, siostrom czy córkom. To nie było nasze święto. W wolnej Polsce zyskało nowe życie, ale wątpliwości nie brakuje.

Dla przypomnienia, obchody Dnia Kobiet sięgają początków ubiegłego wieku, święto ustanowione zostało w 1910 roku przez Międzynarodówkę Socjalistyczną w Kopenhadze. Domagano się wówczas praw wyborczych dla kobiet i możliwości obejmowania przez nie stanowisk publicznych. Tak więc u zarania święto płci pięknej lansowały środowiska lewicowe, a prawa, których się wtedy domagano, były tak oczywiste, że dziś pewnie trudno uwierzyć, że kobietom nie przysługiwały. Minął wiek z okładem, a kobiety wciąż domagają się równego traktowania.

W Polsce Dzień Kobiet był oficjalnie obchodzony do 1993 roku. Wydawało się, że tradycja zaniknie i będzie traktowana jako relikt komunistyczny. Stało się jednak inaczej. I to z dwóch przyczyn.

Po pierwsze względy komercyjne sprawiają, że każda okazja jest dobra do wylansowania popytu i zwiększenia sprzedaży. Dzień Kobiet to kwiaty i różnego rodzaju upominki dla pań. Jest co sprzedawać. I im więcej lat upłynęło od czasów PRL, tym więcej panów kupujących kwiaty i prezenty swoim paniom. Widzę to zwłaszcza wśród młodych i bardzo młodych. Im kwiatek (już nie goździk, tylko róża lub tulipan) nie kojarzy się z komuną i chętnie obdarowują nimi swoje koleżanki ze szkoły, studiów czy pracy. A sprzedawcy mają dzięki temu w tych dniach większe obroty. Podobnie jak w Walentynki. Ale tu upominki są wzajemne, panie panom i na odwrót, więc i sprzedaż większa; biznes się kręci.

Ale jest i drugi aspekt tego święta, który pojawił się w Polsce tak naprawdę dopiero w XXI wieku. Są to tzw. manify, czyli manifestacje organizowane przez nieformalną grupę Porozumienie Kobiet 8 Marca, opanowane przez środowiska feministyczne i lewicowe, głoszące coraz bardziej radykalne hasła postępowe i antyklerykalne. Manify wspierają lewicowi politycy, nie tylko polityczki, jakby nazwały je feministki. Domagają się powszechnego prawa do aborcji, antykoncepcji, edukacji seksualnej, in vitro… Wciąż to samo, tylko każdego roku bardziej. Tegoroczna, 17. już manifa, szła pod hasłem „Aborcja w obronie życia”. Hasło tak absurdalne, że nie będę go komentowała.

Manifa

Z coraz większym niesmakiem przyglądam się tym manifestacjom i tak się zastanawiam, czy – mimo że korzenie tego święta są lewicowe – należy pozwolić, aby problemy kobiet zawłaszczyły radykalne lewicowe feministki? Czy nie czas na konserwatywny feminizm?

Przecież kobiety są inne niż mężczyźni i programy równościowe tego nie unieważnią. Wszak to one noszą pod sercem, rodzą, a potem karmią piersią swoje dzieci. I żaden pełnomocnik do spraw równego traktowania nie sprawi, aby ich w tych powinnościach wyręczyli mężczyźni. Różnią się także predyspozycjami, psychiką… Na przykład kobiety są nie tylko fizycznie słabsze (w sporcie startują w kobiecych kategoriach), ale są też mniej uzdolnione w naukach ścisłych. Pisałam o tym razem z moją siostrą w tekście „Prawda niepoprawna politycznie. O kobietach w naukach ścisłych” https://wszystkoconajwazniejsze.pl/maria-wanke-jerie-malgorzata-wanke-jakubowska-prawda-niepoprawna-politycznie-o-kobietach-w-naukach-scislych/

I choć zdarzały się w historii wybitne kobiety, jak choćby Maria Curie-Skłodowska, to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Podobnie jest ze wzrostem – kobiety są od mężczyzn niższe, mimo że zdarzają się bardzo wysokie panie i niscy panowie. To wszystko fakty bezsporne, ale z wielkim oporem przez kobiety przyjmowane. Bo nie oznacza to, że są one gorsze. Są inne. Jan Paweł II w swoim liście, wystosowanym na konferencję w Pekinie w 1995 roku, pisał wręcz o „geniuszu kobiet”. W wielu aspektach są niezastąpione. Mogą i powinny się realizować, ale ważne też, by nie zaniedbały swojego wielkiego powołania, jakim jest macierzyństwo.

Dlatego, moim zdaniem, jest o czym mówić i dyskutować w Dniu Kobiet. Zamiast rytualnych życzeń, lewicowych, antyklerykalnych radykalnych haseł i manifestacji zwanych manifami, można pochylić się nad żywotnymi problemami kobiet, jak im pomóc łączyć aspiracje zawodowe z macierzyństwem i rodziną. Choćby na temat możliwych form wsparcia państwa, konieczności promocji mody na macierzyństwo (to można wylansować jak każdą modę), ułatwień oferowanych przez firmy zatrudniające kobiety. Przykładem może być Bank Zachodni WBK, gdy prezesem był Mateusz Morawiecki. Nie tylko o jeden miesiąc dłuższy urlop macierzyński miały zatrudnione tam panie, ale także dostarczany im był serwis informacyjny, po to, żeby nie traciły kontaktu z bankiem i były na bieżąco z wszystkimi zmianami, jakie w międzyczasie zachodzą. Aby łatwiejszy był powrót do pracy po urlopie. A po powrocie oferowano im elastyczny czas pracy. Pracodawców proponujących podobne udogodnienia można by nagradzać. Albo ogłaszać konkursy na różnorodne formy ułatwień dla kobiet. Podobnych pomysłów mogłoby być więcej. To tylko garść przykładów do debaty na ten temat.

Jest o czym rozmawiać. I z pewnością nie o tym, że aborcja jest w obronie życia. Nie pozwólmy zawłaszczyć problematyki kobiet lewicowym feministkom.

 

 

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

34 komentarze

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    W Dniu Kobiet, specjalne życzenia dla Pań Marii i Małgorzaty z Twitter Twins, które pozwoliły mi uczestniczyć w tym święcie wraz z nimi tutaj ??? Miło mi… ?

  2. To już wolę „Dzień Dziadka” z życzeniami od Antka.

    „(…) Chociaż dokładnie nie wiadomo, jaka jest etymologia słowa kobieta, to z całą pewnością możemy stwierdzić, że jeszcze w XVII w. było to określenie obraźliwe i stosowane było jako wyzwisko, głównie w środowisku mieszczańskim. W zachowanych tekstach białogłowy skarżyły się: dla większego zelżenia kobietami nas zową (M. Bielski: Sejm niewieści, 1586). O pejoratywnym zabarwieniu słowa kobieta w XVI i XVII w. świadczy też fakt, że występowało ono zawsze z takimi epitetami, jak wszeteczna, plugawa, nikczemna, szpetna. Swój obelżywy charakter słowo to straciło niepełna 150 lat temu, dopiero bowiem od połowy XVIII wieku wyraz kobieta zaczął być używany w znaczeniu neutralnym. W funkcji dzisiejszego znaczenia tego słowa występowały w języku staropolskim wyrazy, takie jak żona, białogłowa, niewiasta, które później (około XVIII wieku) zostały wyparte przez słowo kobieta, kiedy utraciło ono negatywne konotacje. W staropolskich tekstach powszechnie używane były wyrazy białogłowa i niewiasta – dzisiaj mają one charakter archaiczny, ale choć wyszły z powszechnego użycia, są nadal zrozumiałe dla ludzi posługujących się językiem polskim. Wyraz niewiasta zachował się zresztą w języku religijnym, w tłumaczeniach Biblii, w których niezwykle rzadko stosuje się słowo kobieta. Natomiast wyraz żona stosunkowo wcześnie nabrał w polszczyźnie znaczenia ‘kobieta zamężna’, chociaż w wielu innych językach słowiańskich utrzymał się w swojej pierwotnej funkcji semantycznej – żena ‘kobieta, osoba płci żeńskiej’ (w czeskim, słowackim, rosyjskim, chorwackim i in.).”
    https://www.facebook.com/notes/faceci-to-%C5%9Bwinie-ale-kobiety-nie-lepsze/etymologia-wyrazu-kobieta/328458777292/

    Dzisiaj, znaczenie słowa „kobieta” w nazwie „Dzień Kobiet”, bliższe jest interpretacji XVI i XVII wiecznej. Powinien więc to być „Dzień Niewiast”, bo nie wiedzą, co czynią, lub po prostu „Dzień Feministek” pod warunkiem, ze ustanowi się też np. „Dzień Bandyty”. Dlatego wolę „Dzień Babci” Zosi, której Antoś wręcza kwiatek.

  3. jerzpolski@wp.pl' Jurek S. pisze:

    Ja nie lubię Święta Kobiet, ale ten dzień może skłaniać do różnych refleksji.
    Uważam, że natura kobiety jest jest lepsza od męskiej. Kobiety są bardziej wrażliwe, delikatne.
    Bardzo mi się nie podoba, kiedy niektóre kobiety próbują upodabniać się do mężczyzn z tej gorszej strony; jakby chciały przekonać, że one tez potrafią być złe.
    W dzisiejszych czasach zatraca się różnica między zachowaniem kobiet i mężczyzn, a zupełnym absurdem jest
    lansowanie pojęcia gender, które próbuje zmienić dotychczasową definicję płci.

  4. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Uważam, że należałoby zwrócić w tej kwestii uwagę na szczególną rolę rodziny i państwa na postrzeganie tego święta.Jak wcześniej pisałam we wpisie większość społeczeństwa niestety odtwarza wzorce promujące i przyzwalające na zawłaszczanie tego święta.Tak bardzo zaciera się fakt, że to właśnie rodzina jest podstawowym fundamentem życia społecznego.Widać, jak szybko można utracić te wartości, kiedy akceptuje się powszechne przyzwolenie na te wszystkie manifestacje.Hasła, jak zwykle prowokacyjne i natarczywe, a przecież aborcja jest zabójstwem i żadne głoszone hasła tego nie zmienią.I tutaj ważna jest rola państwa.Dla ludzi, którzy nie mają własnego systemu wartości wycofywanie się państwa z tej sfery powoduje utratę tych wartości.Świetny przykład podaje autorka tekstu o pomocy państwa przez różnego rodzaju instytucje. Bank, którego prezesem był Pan Mateusz Morawiecki.Z pewnością nie osiągniemy rozwiązań doskonałych, ale uważam, że należy podejmować próbę zmian.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Z całym szacunkiem, ale nie widzę większego związku Dnia Kobiet z rodziną. To dwie różne sprawy. Nie mówimy tu przecież o Święcie Rodziny.

      • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

        Kobieta funkcjonuje w rodzinie. Gdy rodzina ma podstawowe zabezpieczenie (opieka nad dziećmi, elastyczny czas pracy itp.), ona może łączyć obowiązki zawodowe z rodzinnymi, realizować się, bez szkody dla najbliższych. Spełniona i zawodowo, i rodzinnie, jest szczęśliwa.

        • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

          Jeśli tego pragnie, to oczywiście tak, ale jest jeszcze coraz większa rzesza samotnych (z wyboru, lub nie), których nie możemy tu pomijać.

  5. ewama7@wp.pl' Ewa Mastalska pisze:

    W wielu organizacjach kobiecych poruszany jest problem pogodzenia życia rodzinnego z zawodowym, powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim, elastycznych godzin pracy, pomocy dla rodzin, przeciwdziałania przemocy, molestowaniu i dyskryminacji w miejscu pracy. To nieprawda, że te organizacje koncentrują się tylko na sprawach związanych z aborcją. I nie ma jednej definicji feminizmu, są one bardzo różne. Ale powszechne mniemanie jest właśnie takie jak Pani pisze, dlatego wiele osób z definicji odcina się od pewnych środowisk. Osobiście uważam jako działaczka Stowarzyszenia Dolnośląski Kongres Kobiet, a jednocześnie osoba głęboko wierząca (wiem, dla wielu to oksymoron), że szkoda, że w Polsce nadal mało się wie o nurcie chrześcijańskiego feminizmu, który w Europie Zachodniej jest już obecny od ponad 40 lat (polecam świetną książkę teolożki Zuzanny Radzik „Kościół kobiet”).
    I wyrazy szacunku dla takich pracodawców jak Mateusz Morawiecki, znałam go kiedyś jako radnego wojewódzkiego i wydawał mi się zawsze mądrym człowiekiem. Moja przyjaciółka od 20 lat pracuje w BZ WBK, ma dwoje dzieci i nigdy nie obawiała się o powrót do pracy po urlopie macierzyńskim

  6. Mam kłopot ze znalezieniem spójności poglądów wyrażanych w tym tekście i we wspomnianym https://wszystkoconajwazniejsze.pl/maria-wanke-jerie-malgorzata-wanke-jakubowska-prawda-niepoprawna-politycznie-o-kobietach-w-naukach-scislych/
    Ale mimo tego życzę wszystkim Paniom, Kobietom i Podlotkom, aby miały prawo i odwagę decydować same o sobie.
    W każdej dziedzinie.
    Trzeba też pamiętać, że „Kobiety mają więcej wyobraźni niż mężczyźni. Potrzebują jej, by mówić nam, jacy jesteśmy wspaniali”
    I to by się zgadzało 🙂

  7. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Mojemu pokoleniu Dzień Kobiet kojarzy się jednoznacznie z rytuałami minionego systemu, w którym urzędowy szacunek do kobiet ograniczał się do tego jednego dnia. Kobiety w komunizmie, mimo oficjalnych deklaracji, spotykały się z różnymi formami dyskryminacji i lekceważenia. Zaangażowały się w „Solidarność”, godząc się na drugoplanową rolę. Bez kobiet nie byłoby skutecznie działającej organizacji w czasie tzw. karnawału, jak i konspiracji w stanie wojennym, a także całej dekadzie lat osiemdziesiątych. Na ogół nie wchodziły w ideowe spory, tylko dyskretnie wykonywały powierzone im zadania. Często łącząc zaangażowanie w „sprawę” z jakąś formą fascynacji liderem owej „sprawy”. To specyfika kobiecej natury, którą nasz (tzn. mój i mojej siostry) ojciec ujmował w słowach krótkich, a wiele znaczących: „w życiu mężczyzny jest COŚ, a w życiu kobiety – KTOŚ”.
    Ale ten specyficzny aspekt kobiecej natury jest, moim zdaniem, niezwykle przydatny w kierowaniu organizacją, instytucją w czasie pokoju, w normalnych warunkach. Znakomicie sprawdza się układ, gdy szefem jest mężczyzna, najlepiej wizjoner, który kreśli idee, kierunki rozwoju, a jego zastępczynią jest kobieta, zafascynowana na równi ideami, jak i samym liderem, potrafiąca swoją organiczną pracą nadawać tym ideom praktyczny kształt. Zamiana tych ról na ogół nie sprawdza się. Orginal Replica napisał: „Kobiety mają więcej wyobraźni niż mężczyźni. Potrzebują jej, by mówić nam, jacy jesteśmy wspaniali”. Zgadza się, kobiety są na ogół mniej próżne. Są inne niż mężczyźni, mają swoje wady, ale też zalety. Nie powinny chcieć być „gorszymi mężczyznami”.
    Powinny, zwłaszcza w dniu swojego święta, pamiętać o swoim najważniejszym powołaniu – macierzyństwie. Hasło „Aborcja w obronie życia” jest wyjatkowo szokujące, bo oznacza obronę wygodnego życia, życia bez odpowiedzialności i poświęcenia, kosztem życia drugiego człowieka. To jest prawdziwy sens tego hasła. Egoizm posunięty do afirmacji zabijania, dodatkowo podniesiony do rangi cnoty. To istotnie karykatura kobiecego powołania. Przywoływanie przykładu, co wyczytałam w necie, dziewięciomiesięcznej Madzi zabitej przez swoją matkę, która, gdyby dokonała aborcji… Tak zabiłaby swoją córkę wcześniej, a uchroniłaby swoją wygodę i brak odpowiedzialności. Rację ma moja siostra, nie pozwólmy zawłaszczyć tego święta przez lewicowe feministki. Może nawet uczynić patronką Dnia Kobiet Joannę Berettę Mollę – kobietę, która potrafiła łączyć aktywność zawodową (była lekarką i właścicielką kliniki) z kobiecym powołaniem dawczyni życia, aż do granic heroizmu. A przy tym była piękna i zadbana. To – moim zdaniem – powinien być wzór kobiecości.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Siłą rzeczy kobiety różnią się od mężczyzn i uważam, że to bardzo dobrze. Nie wszystko przystoi mężczyznom i nie wszystko przystoi kobietom. Pisze Pani, że kobiety w czasie konspiracji godziły się na drugoplanową rolę i to prawda, ale trudno było oczekiwać, że wyjdą na ulicę na pierwszy plan, pod pały i gazy ORMO. To by było coś nie tak chyba.
      Wszystkim paniom życzę sukcesów w każdej dziedzinie życia i tego, by mogły decydować o sobie.
      Pozdrawiam najmocniej.

  8. Mądrą Wiastą jesteś, Maryś. Podoba mi się skrót myślowy Waszego taty, którego darzyłem sympatią. Co do wyobraźni płci obojga, to żeńska rzeczywiście łatwiej i szybciej analizuje oraz organizuje szczegóły, często dołączając do tego wyczucie; natomiast męska (powyższy skrót taty) sprawniej syntezuje i konstruuje, zaś wyczucie występuje wprawdzie rzadko, ale jeśli już, to określa osobę lub sytuację konkretniej. Jakże nuuuuudno byłoby bez tych różnic. Bogu dziękuję, że jesteście, drogie żebra Adama!

  9. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za wszystkie komentarze i tu na blogu, i na portalach społecznościowych, Twitterze i Facebooku. Choć zróżnicowane w swej wymowie, wszak jesteśmy różni i mamy odmienne poglądy, każdy wniósł coś istotnego. Nawet pani Katarzyna Lubiniecka, która sympatyzuje z lewicowymi feministkami, uczestniczy w manifach i popiera ich hasła. Ale można i warto z nimi polemizować. Zgadzam się, że kobieta powinna decydować o swoim ciele – o tym jakich sportów zażywać, jak pielęgnować ciało, na każdy zabieg, nawet stomatologiczny potrzebna jest zgoda pacjenta. Można, nawet ze szkodą dla zdrowia, odmówić koniecznej operacji, w imię decydowania o swoim ciele. Tylko że rozwijające się w łonie matki dziecko NIE JEST JEJ CIAŁEM, TYLKO CIAŁEM ODRĘBNEGO CZŁOWIEKA. Ona jedynie w najwcześniejszym okresie rozwoju nosi je pod swoim sercem. I dlatego aborcja jest zabijaniem bez względu na to jak to się nazwie, jakiego eufemizmu dla zagłuszenia sumienia użyje.

    Dziwię się, że prezentowany tu przeze mnie, moją siostrę, ale też Dariusza Godlewskiego, Barbarę Utecht, Ewę Mastalską czy Jurka S. model nie jest patriarchalny, ale oparty na wzajemnym szacunku i naturalnym podziale ról. Kobiety chcąc być „gorszymi mężczyznami” wcale nie są szczęśliwsze, tylko nie chcą się do tego przyznać.

    I jeszcze jedna uwaga dotycząca „prokobiecych” rozwiązań stosowanych przez przedsiębiorców. Chciałabym zaapelować do pań, aby nie nadużywały zwolnień lekarskich w czasie ciąży. Ciąża, z wyjątkiem rzadkich stanów patologicznych, nie jest chorobą, w tym czasie można pracować.Nagminne uciekanie „w chorobę”, wykorzystując fakt, że zasiłek chorobowy jest 100-proc., sprawia, że pracodawcy mniej chętnie zatrudnia kobiety w wieku „rozrodczym”. Po co to? To ani uczciwe, ani korzystne, bo rykoszetem obraca się przeciw kobietom.

  10. Dzisiaj o 21.00 polubiłem Dzień Kobiet:
    usłyszałem w „Trwam”, podczas Apelu Jasnogórskiego, że Kościół adoptował ten Dzień – skoro już się przyjął – żeby stracił pogańskie atrybuty. Oczywiście, nadał mu głębsze znaczenie, związane ze szlachetną misją kobiety w życiu doczesnym, w perspektywie zbawienia.

  11. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Na początek życzenia – wszystkim Paniom niezależnie czy obchodzą 8 marca czy nie – życzę zdrowia, zadowolenia z życia, pracy i swoich rodzin. Przepraszam, że tak późno – praca, obowiązki, myślę jednak, że na dobre słowa i czyny czas zawsze jest odpowiedni.
    Źle się stało, że Dzień Kobiet w przestrzeni publicznej zawłaszczyly lewicowe ruchy feministyczne skupiające swoją działalność na „wyzwalaniu” społeczeństwa od wszystkiego co ma związek z chrześcijańską etyką i modelem rodziny. Organizowane przez te ruchy „manify” i inne happeningi są mocno nagłaśniane przez media. Przy okazji lansowany jest wizerunek Polski jako kraju „zacofanego” w którym sytuacja kobiet jest niewiele lepsza niż w społeczeństwach islamskich. Dlatego spodobała mi się przedstawiona przez Panią koncepcja feminizmu skoncentrowanego na codziennych problemach a nie na walce ideologicznej. Mysle, ze ten Pani tekst moze stać się przyczynkiem do dyskusji nad założeniami i formami wyrażania takiego prawicowego feminizmu. Dobrze, żeby to było coś atrakcyjnego i zauważalnego dla mediów a jednocześnie nie może to być jakaś krzykliwa antymanifa. Może w nastepnych komentarzach pojawią się jakieś pomysły.

  12. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Bardzo dziękuję Pani Prof.autorce tekstu , że zwróciła uwagę na najważniejsze powołanie kobiety-to powołanie do macierzyństwa!

  13. a.d.zysk@gmail.com' Artur Zysk pisze:

    Dzień Kobiet stracił na swoim znaczeniu już dawno niezależnie od tego jaka jest jego geneza czy skojarzenia w naszym polskim przypadku z komuną. Faktem jest jednak, że nawet wtedy był to dzień poświęcony kobietom, wiązał się z szacunkiem dla nich oraz ich kobiecością w szerokim zakresie rozumianą (kobieta, piękno, delikatność, macierzyństwo – same pozytywne tego aspekty).
    Kto mógł się jednak wtedy spodziewać że zostanie przejęty w sposób brutalny przez feministki do wdrażania ich niebezpiecznej ideologii?

    Feminizm nie ma nic wspólnego z kobietami obecnie. Kobiety stały się jedynie dla nich narzędziem do wdrażania ideologii wstępnie jako LGBT ale teraz o jeszcze głębszym znaczeniu jako „gender”. Ideologia ta forsowana jest już otwarcie na płaszczyznach rządowych w wielu krajach łącznie z najważniejszymi instytucjami międzynarodowymi i organizacjami; przykładem niech będzie ONZ.
    Lobby feministyczne i z nimi ściśle powiązane lobby „gender” to integralna część lewicy i jej ideologii z potężnym zapleczem edukacyjnym, medialnym, filmowym a co jest najbardziej niebezpieczne, politycznym.

    Tu muszę określić się z moim pojeściem do homoseksualizmu. To w żadnym wypadku nie dotyczy „gender” które traktuję zupełnie odrębnie jako niebezpieczny, sztucznie i z pełną premedytacją wykreowany twór.
    Mówię o tym z perspektywy mojego trzydziestoletniego pobytu w Wielkiej Brytanii, który ukształtował moje spojrzenie na homoseksualizm. Przypuszczam że miałbym inne na to spojrzenie mieszkając w Polsce, spojrzenie zdecydowanie bardziej konserwatywne.
    Osobiście nie mam szczególnych obiekcji do osób nieheteroseksulanych. Zawsze istniały takie osoby, są i będą ale tak długo jak ich tajniki sypialni pozostają dla nich samych jestem tolerancyjny. Nie uważam by musieli się ukrywać za swoją seksualnością ale bardzo często w sposób ordynarny afiszowanie jej oraz roszczenia do pewnych przywilejów wywołuje u mnie odrazę. Pominę kwestie upadku moralności ogólnie rzec biorąc bowiem ten problem już dotyka nas wszystkich. To jednak jest zupełnie odrębny problem.

    Wróćmy jednak do kwestii feminizmu. Pod płaszczykiem tolerancji, równouprawnienia, przemocy wobec kobiet i innych jeszcze wymysłów tak na prawdę zaczyna się wdrażać zupełnie inną kulturę, mentalność. Przy tym feminsistki otworzyły tutaj front przeciw meżczyznom i co jest najistotniejsze oraz z czym już się nie kryją, przeciw męskości samej w sobie.
    Uprawnienia kobiet już dawno zostały wywalczone i wdrożone w życie w tzw. demokratycznych cywilizacjach. Naturalnie jest wiele jeszcze do poprawienia jednak to można osiągnąć w zupełnie naturalny sposób bez indoktrynacji oraz agresji z jaką teraz się spotykame ze strony środowisk „gender”.
    Ideologia równości kobiet i mężczyzn, a w szczególności co do kariery zawodowej jakiej domagają się feministki zupełnie się nie sprawdziła. Zostało to udowodnione bardzo wyraźnie badaniami na najbardziej egalitarnym kraju jakim jest Norwegia kompletnie burząc podstawy żądań feministek. Okazało się że mężczyźni i kobiety dokonują wyborów w ogromnej większości dokładnie takich z jakimi femistki toczą zaciętą walkę. Kobiety bardziej skłaniają się do wyboru karier zawodowych od wieków uznanych za kobiece, dokładnie taki samo zjawisko występuje wśród mężczyzn.

    Coraz bardziej nagłaśniana i bezpardonowo atakowana jest obecnie teoria tzw. „toksycznej męskości”. Coraz częściej w głownych mediach mówi się o tym otwarcie, najczęściej ten przekaz wychodzi od znanych feministek. Wiele prezenterek w poważnych dyskucjach w mediach to właśnie feministki. Bardzo rzadko można ujrzeć w takiej roli geja.
    Śledziłem wiele debat w różnych parlamentach, głownie USA, Kanady i Australii; tam również dominującymi rozmówcami środowisk „gender” są kobiety- feministki.
    Powodem tu chyba, w moim osobistym odczuciu jest zdecydowana agresja jaką mają w sobie feministki podczas gdy geje ulegli już na tyle zniewieścieniu i stali się zbyt kobiecy że trudno oczekiwać by reprezentowali wlaściwie ich punkt widzenia co do „toksycznej męskości”. Tym bardziej tam gdzie asertywność oraz agresja są wymagane.

    W sposób instytucjonalny usiłuje się teraz wdrażać ideologię „gender” porzez indoktrynację młodych, niewinnych i dopiero kształtujących się młodych ludzi. Co gorsze, jest już mowa o dzieciach które zaczęły dopiero stawiać pierwsze kroki. Wygląda na to że 'tabula rasa’ dla środowisk „gender” już nie jest wystarczającą. Młode umysły mają stać się teraz 'twardym dyskiem’ do zapełnienia potokiem standardowych danych, ujednolicenie, standaryzacja umysłów. Rodzicom chce się odebrać rolę rodzica a dzieciom ich dzieciństwo.

    Wojna jaką feministki wytoczyły światu jakim był, wojna którą tak na prawdę wytoczyły zarowno kobietom jak i mężczyznom w których świecie kobieta jest kobietą a mężczyzna mężczyzną szybko zbliża się ku końcowi. Obawiam się niestety, że jest wojną przegraną…

    Ale dopóki jest przynajmniej w nas nadzieja musimy trwać i walczyć na płaszczyźnie czysto ludzkiej, oddolnej. Wydaje mi się, że żaden rząd nawet najbardziej konserwatywny nie będzie w stanie uchronić nas przed tym poza nami samymi.

    Niezależnie od pochodzenia Dnia Kobiet życzę wszytkim miłym Paniom nadziei na lepszy świat, radości i uśmiechów na codzień.

  14. a.d.zysk@gmail.com' Artur Zysk pisze:

    Mój poprzedni wpis z tego co widzę nie został zarejestrowany więc ponawiam poniżej.

    Dzień Kobiet stracił na swoim znaczeniu już dawno niezależnie od tego jaka jest jego geneza czy skojarzenia w naszym polskim przypadku z komuną. Faktem jest jednak, że nawet wtedy był to dzień poświęcony kobietom, wiązał się z szacunkiem do nich ich kobiecością w szerokim zakresie rozumianą (kobieta, piękno, delikatność, macierzyństwo – same pozytywne tego aspekty).
    Kto mógł się jednak wtedy spodziewać że zostanie przejęty w sposób brutalny przez feministki do wdrażania ich niebezpiecznej ideologii?

    Feminizm nie ma nic wspólnego z kobietami obecnie. Kobiety są jedynie dla nich narzędziem do wdrażania ideologii wstępnie jako LGBT ale teraz rozszerzone o pojęcie „gender”. Ideologia ta forsowana jest już otwarcie na płaszczyznach rządowych w wielu krajach łącznie z najważniejszymi instytucjami międzynarodowymi i organizacjami; przykładem niech będzie ONZ.
    Lobby feministyczne i z nimi ściśle powiązane „gender” to integralna część lewicy i jej ideologii z potężnym zapleczem edukacyjnym, medialnym, filmowym a co jest najbardziej niebezpieczne, politycznym.

    Tu muszę określić się z mim pojeściem do homoseksualizmu. To w żadnym wypadku nie dotyczy „gender” które traktuję zupełnie odrębnie jako niebezpieczny z premedytacją wykreowany twór.
    Mówię to z perspektywy mojego trzydziestoletniego pobytu w Wielkiej Brytanii który ukształtował moje spojrzenie na homoseksualizm. Przypuszczam że miałbym inne na to spojrzenie mieszkając w Polsce, spojrzenie zdecydowanie bardziej konserwatywne.
    Osobiście nie mam szczególnych obiekcji do osób nieheteroseksulanych. Zawsze istniały takie osoby, są i będą ale tak długo jak ich tajniki sypialni pozostają dla nich samych jestem tolerancyjny. Nie mówię tu o tym aby musieli się ukrywać za swoją seksualnością ale bardzo często w sposób ordynarny afiszowanie jej oraz roszczenia do pewnych przywilejów wywołuje u mnie odrazę. Pominę kwestie upadku moralności ogólnie to ujmując bowiem ten problem już dotyka nas wszystkich. To jednak jest zupełnie odrębny problem.

    Wróćmy jednak do kwestii feminizmu. Pod płaszczykiem tolerancji, równouprawnienia, przemocy wobec kobiet i innych jeszcze wymysłów tak na prawdę zaczyna się wdrażać zupełnie inną kulturę, mentalność. Przy czym feminsistki otworzyły tutaj front przeciw meżczyznom i co jest najistotniejsze oraz z czym już się nie kryją, przeciw męskości samej w sobie.
    Uprawnienia kobiet już dawno zostały wywalczone i wdrożone w życie w zachodnich cywilizacjach. Naturalnie jest wiele jeszcze do poprawienia jednak to można osiągnąć w zupełnie naturalny sposób bez indoktrynacji oraz agresji z jaką teraz się spotykame ze strony środowisk „gender”.
    Ideologia równości kobiet i mężczyzn w szczególności co do równości w wyborze i dostępie kariery zawodowej jakiej domagają się feministki zupełnie się nie sprawdziła. Zostało to udowodnione bardzo wyraźnie badaniami na najbardziej egalitarnym kraju jakim jest Norwegia kompletnie burząc podstawy żądań feministek. Okazało się że mężczyźni i kobiety dokonują wyborów w ogromnej większości dokładnie takich z jakimi femistki toczą zaciętą walkę. Kobiety bardziej skłaniają się do zawodów ogólnie traktowanych jako domena kobiet i vice versa.

    Coraz bardziej nagłaśniana i bezpardonowo atakowana jest obecnie teoria tzw. „toksycznej męskości”. Coraz częściej w głownych mediach mówi się o tym otwarcie, najczęściej ten przekaz wychodzi od znanych feministek. Wiele prezenterek w poważnych dyskucjach w mediach to właśnie feministki. Bardzo rzadko można ujrzeć w takiej roli geja.
    Śledziłem wiele debat w różnych parlamentach, głownie USA, Kanady i Australii; tam również dominującymi rozmówcami środowisk „gender” są kobiety, feministki.
    Powodem tu chyba, w moim osobistym odczuciu jest zdecydowana agresja jaką mają w sobie feministki podczas gdy geje ulegli już na tyle zmianom w ich męskości i stali się na tyle kobiecy że trudno oczekiwać by reprezentowali wlaściwie ich punkt widzenia co do „toksycznej męskości”. Tym bardziej tam gdzie asertywność oraz agresja są wymagane.

    W sposób instytucjonalny usiłuje się teraz wdrażać ideologię „gender” porzez indoktrynację młodych, niewinnych i dopiero kształtujących się młodych ludziach. Ba! Tutaj jest już mowa o dzieciach które zaczęły dopiero stawiać pierwsze kroki. Wygląda na to że 'tabula rasa’ dla środowisk lewicowych i „gender” już nie jest wystarczającą. Młode umysły mają stać się teraz 'twardym dyskiem’ do zapełnienia potokiem standardowych danych. Rodzicom chce się odebrać rolę rodzica a dzieciom ich dzieciństwo.

    Wojna jaką feministki wytoczyły światu jakim był, wojna którą wytoczyły zarówno kobietom ijak i mężczyznom szybko zbliża się ku końcowi. Obawiam się, niestety że jest wojną przegraną…

    Ale dopóki jest przynajmniej nadzieja musimy trwać i walczyć na poziomie czysto ludzkim. Chyba żaden rząd nawet najbardziej konserwatywny nie będzie w stanie uchronić nas przed tym poza nami samymi.

    Niezależnie od korzeni Dnia Kobiet życzę wszytkim miłym Paniom nadziei na lepszy świat, radości i uśmiechów na codzień.

  15. a.d.zysk@gmail.com' Artur pisze:

    Stary wpis ale jak zwykle aktualny choć nie jest to jedynie kwestia dnia kobiet.
    Obecnie każdego dnia mamy dzień czegoś; coraz częściej bez jakiegokolwiek znaczenia, jest bo jest i o wielu takich „świętach” dowiadujemy się okazyjnie. Dopiero dowiedziałem się, że istnieje dzień bez łapówki (27 luty). Absurd podąża za absurdem.
    Tymczasem brakuje jednego dnia, nawet roku na dobrą sprawę. Brakuje czegoś chyba najważniejszego, dnia czy też roku normalności.

  16. aniastonava@gmail.com' Stonava pisze:

    W feminizmie nie ma nic złego dopóki nie jest on skrajnie lewicowy, trzeba myśleć zdroworozsądkowo

Skomentuj Vector Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *