Monarchia

Elżbieta II zasiadła na tronie rok przed moim urodzeniem, czyli przez całe moje życie brytyjska monarchia miała jedną władczynię. W zmieniającym się świecie targanym konfliktami była jedynym stałym punktem. Punktem odniesienia. Jak ważnym dla Brytyjczyków, pokazały tłumy czekające niekiedy po kilkanaście godzin w kolejkach, by oddać hołd zmarłej królowej. 

„Monarchia mnie nie pociąga, nie ma we mnie sympatii dla związanej z nią mistyki czy metafizyki władzy, nie wierzę w jakieś szczególne namaszczenie związane z władzą. Nie przekonuje mnie też estetyka związana z monarchią” – napisał redaktor Tomasz Terlikowski nazajutrz po śmierci Elżbiety II, dodając, że na zmarłą królową Elżbietę II patrzy raczej jak na osobę, chrześcijankę, kobietę, którą los rzucił w takie a nie inne miejsce. „Myślę raczej o tym, czy żałowała jakichś swoich decyzji w odniesieniu do syna czy pierwszej synowej? Czy miała do siebie żal, że w imię zasad, standardów, monarchicznych założeń dokonała wyborów niedobrych, krzywdzących, naznaczających życie nie tylko jej dzieci, ale i wnuków? Czy żałowała, że musi nosić koronę, która czasem była dla niej, tak jak dla jej bliskich, krzyżem?” – zastanawia się redaktor, przywołując okres szczególnie trudny dla brytyjskiej monarchini, kiedy to po tragicznej śmierci księżnej Diany doświadczała surowych ocen, bolesnej krytyki, a nawet oskarżeń. Nie zadawałam sobie pytań, takich jak redaktor Terlikowski, ale po prostu królowej Elżbiecie współczułam, a także ją podziwiałam za spokój i godność, z jaką odbierała płynące z szerokich kręgów opinii publicznej krzywdzące, w moim głębokim przeświadczeniu, oceny. Mam też dokładnie przeciwny do Tomasza Terlikowskiego stosunek do monarchii jako takiej. Uważam, że przywiązanie Brytyjczyków do królowej, które objawiło się w całej pełni podczas ostatniego tygodnia, ma swoje uzasadnienie.

Monarchia konstytucyjna nie tylko gwarantuje instytucjonalną stałość, większe bezpieczeństwo niż inne formy rządów, ale przede wszystkim zapewnia unikalną tożsamość kulturową.

Dla Brytyjczyków pałac Buckingham, londyńska rezydencja królowej, to symbol Wielkiej Brytanii. Zainteresowanie rodziną królewską jest ogromne nie tylko na Wyspach, ale przede wszystkim wśród turystów z całego świata. Dzięki temu monarchia przynosi Wielkiej Brytanii spore zyski, szacowane przez Brand Finance na 535 mln funtów, co znacznie przekracza koszty – niewiele ponad jednego funta rocznie przypadającego na każdego Brytyjczyka. Dlatego argument, że monarchia jest kosztowna dla podatników, jest całkowicie chybiony.

Pozamaterialne zyski z monarchii przewyższają, moim zdaniem, te, liczone w funtach. Brytyjska królowa była symbolem zakorzenienia w tradycji, wierności zasadom, a rodzina królewska, mimo zdarzających się niestety skandali – wciąż jest wzorem dobrych obyczajów i wartości rodzinnych. Dlatego powszechne zainteresowanie wzbudzają zaręczyny, śluby, a przede wszystkim narodziny potomków. Samo ogłoszenie nowiny, że księżna jest w stanie błogosławionym wzbudza entuzjazm i radość, podobnie, gdy na świat przychodzi „royal baby”. Zachowanie królewskich dzieci na oficjalnych uroczystościach może być wzorem dla rodziców, jak w karności chować dzieci. I to jest wartością nie do przecenienia. Bo wychowanie w arystokratycznych rodzinach, a w rodzinie królewskiej tym bardziej, zawsze było i jest wymagające. To może, a moim zdaniem powinno, być godne naśladowania, a nie traktowane, jak pisze redaktor Terlikowski, jak „zwyczaje z innego czasu”.

Powszechnie uważa się, że życie członków rodziny królewskiej to nicnierobienie, a Karol dopiero w wieku 74 lat rozpoczyna pracę. A to nieprawda. Jako następca tronu prowadził działalność publiczną, patronował około czterystu organizacjom charytatywnym, zajmował się ochroną środowiska, występował publicznie, wygłaszał referaty na konferencjach. Podobnie jego żona (Diana, a potem Camilla) i pozostałe dzieci i wnuki królowej. To wymagające i pracowite życie. Publicznie występują w mundurach, bo wszyscy, także księżniczka Anna, służyli w armii i mają stopnie wojskowe. Bo służba wojskowa to powinność, a nie opresja, której się unika. Brak munduru księcia Andrzeja czy księcia Harrego to kara i upokorzenie. Mundur jest chlubą i zaszczytem.

O tym jak pracowite było życie królowej Elżbiety chyba nie trzeba przypominać. Symbolem jej ofiarnej służy państwu aż do końca jest zdjęcie ze spotkania z Liz Truss, której powierzyła misję utworzenia rządu. To było dwa dni przed jej śmiercią.

A ja pamiętam wizytę brytyjskiej monarchini w Polsce w 1996 roku i pamiętne wystąpienie [LINK] w polskim parlamencie, które zakończyła słowami: „Żeby Polska była Polską”. Ileż takich przemówień wygłosiła, zarówno podczas zagranicznych wizyt, jak i podejmując gości w pałacu Buckingham.

W przeciwieństwie do Tomasza Terlikowskiego tęsknię za światem arystokracji, szlachectwa, dziedziczenia tytułów i majątków. Miałam to szczęście, a może przywilej, że poznałam kilku arystokratów i przekonałam się, że pielęgnowane w tych rodzinach zwyczaje, wypełniają w dużej mierze zasadę, iż szlachectwo zobowiązuje. Zobowiązuje do cywilnej odwagi, do uczciwości, pracowitości, a często ofiarnej pomocy innym. Dlatego przywołany przez redaktora Terlikowskiego 96. artykuł konstytucji marcowej, w którym stwierdzono, że Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych, nie wzbudza mojego entuzjazmu. We współczesnej Polsce rolę tytułów rodowych zaczął odgrywać tytuł profesora, nadawany przez Prezydenta Rzeczypospolitej, jako zwieńczenie kariery naukowej. Przez większość życia zawodowego pracowałam w środowisku akademickim i jestem pewna, że tytuł ten często nie zobowiązuje ani do bardziej godnych, honorowych zachowań, ani do większej uczciwości, a nawet do używania poprawnej polszczyzny. Niestety.

Czy król Karol III będzie dobrym kontynuatorem swojej matki, nie wiadomo. Mam jednak nadzieję, że zrobi wszystko, by sprostać tym oczekiwaniom, a wizerunkowe wpadki ostatnich dni, w których Brytyjczycy żegnali swoją królową, mogą być lekcją dla nowego monarchy, z której wyciągnie wnioski.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

11 komentarzy

  1. przemek.jarecki@gmail.com' PJ pisze:

    Faktycznie arystokracja nie zawsze stawała na wysokości zadania i to na całym świecie. W warstwie politycznej lub geopolitycznej Rzeczpospolita doświadczyła tego swoje skórze aż nadto wyraźnie (rozbiory, rusyfikacja, germanizacja, et.) ale z drugiej strony tak masowego łamania praw człowieka, jakiego dokonał „lud” (Rewolucja Francuska, Bolszewicka, Nazizm) w czasach arystokratów nie było. Prof. Nowak stawia tezę, ze na zdziczenie obyczaju wpływ miało odejście od Boga i mnie do tej tezy chyba najbliżej. W tym duchu podzielam Pani wysoką ocenę Królowej Elżbiety II, obrończyni wiary (to drugi o ile pamiętam tytuł królewski) i całkowicie nie rozumiem powoływania się na tradycję „konstytucji marcowej”, co brzmi wręcz niewiarygodnie z ust chrześcijańskiego podobno dziennikarza.

  2. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    W Biblii mamy pokazane jak wybierano króla w Izraelu. https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/dawid_01.html
    Izraelici mieli kaprys; chcieli mieć króla, mimo, że bez tego urzędu w kraju działo się dobrze, a Bóg przestrzegał ich przed skutkami panowania władzy królewskiej. Dla Żydów, każdy wybór króla okazał się nieudany.
    Nikt nie jest doskonały, więc każda władza królewska ma swoje cienie. Nawet Salomon, najmądrzejszy człowiek, jak się powszechnie uważa, zbłądził pod koniec życia pod wpływem swoich nałożnic. Dążenie do władzy często jest dokonywane niegodnymi metodami, na zasadzie, że cel uświęca środki. Później bywają walki o tron. Jest zasada, że od tego, komu więcej dano, więcej się wymaga. Nie zdarza się często, aby panujący żył zgodnie z zasadami, które nadają się do naśladowania. Zmarła królowa angielska jest chlubnym wyjątkiem, po okresie tragicznych zdarzeń na angielskim dworze królewskim.Jak każdy człowiek, miała pewne wady, ale całościowo zapisana będzie złotymi zgłoskami w historii swojego kraju. Etykieta monarsza pokazuje dobre wzorce do naśladowania, oczywiście nie tylko do pokazywania się na zewnątrz. Ważne jest, aby te zasady były przestrzegane.

  3. ufka900@gmail.com' Ufka pisze:

    Uważam, że każdą monarchię należy traktowac osobno. To nie jest tak, że włożenie korony stwarza innego człowieka. Jest wiele przykładów, że królowie (współczesni) zachowywali się niegodnie. Ale tak, krółowa Elżbieta II pełniła swoją służbę wspaniale. Jesli chodzi o synów, każdy był dorosły i mógł robić co chce. Nie mam pretensji o Dianę, bo jednak, kiedy jest się żoną następcy tronu, nie należy spotykać się z koniuszym.
    No i obowiązki rodziny. Tak jak Pani napisała, każdy z członków „firmy” służył w wojsku, nie gdzies na zapleczu. Pilotowali samoloty, helikoptery, brali udział w wojnie.
    Podobnie jest w krajach skandynawskich. W Danii królowa Małgorzata jest traktowana z szacunkiem, nikt sobie nie wyobraża, aby w sylwestrowy wieczór nie wysłuchał orędzia Królowej. W socjaldemokratycznej Szwecji także są zauroczeni monarchią, co mnie nieco śmieszy. Ale jak wspomniałam – szacunek nie jest przynależny do tytułu, trzeba na niego ciężko zapracować. Jednak, kiedy już jest, to można zazdrościć. Patrzyłam na pogrzeb, uwielbiam wszelkie tradycje, u nas niestety ich mało. Przyjmujemy jak te papugi cudze, zamiast zadbać o własne.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Znaczenie monarchii najdobitniej unaocznił pogrzeb Elżbiety II, pierwszy o charakterze państwowym od 1965 roku. Przybyło pięciuset oficjalnych gości z całego świata, przywódcy państw i koronowane głowy i wszyscy podporządkowali się królewskiej etykiecie. Transmisję z ceremonii oglądało ok. 4 mld ludzi, to połowa mieszkańców naszego globu i dwa razy więcej niż pogrzeb Jana Pawła II. Uroczystości miały charakter kościelny i ewangeliczne przeslanie Dobrej Nowiny wybrzmiało na cały świat. Takiej promocji państwa, narodu i tradycyjnych wartości nic nie jest w stanie osiągnąć. To wartość nie do przecenienia.
    I choć dzieci królowej sprawiały czasem wizerunkowe kłopoty, co uwidoczniło się choćby bolesnym zakazem wystąpienia w mundurze, tradycyjne wartości są przez monarchię promowane i eksponowane.

    Obecnie 51 państw świata to monarchie suwerenne (królestwa, księstwa, cesarstwa, emiraty, sułtanaty), w większości dynastyczne. Życie koronowanych głów budzi ogromne zainteresowanie opinii publicznej. Od wielu dekad najbardziej medialną monarchią jest Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

    Podzielam pochwałę monarchii.

  5. songo_23@wp.pl' Bartek Tomczak pisze:

    Brytyjska monarchia jest tylko substytutem prawdziwej monarchii (katolickiej), której w Europie nie widziano od czasów rewolucji francuskiej. Trzeba przyznać iż Elżbieta była symbolem, który jednoczył Brytyjczyków wokół tronu, lecz ileż w tym było zjednoczenia na pokaz (iście celebryckiego) a ile rzeczywistej sfery sacrum monarszego, to pytanie retoryczne.
    Co do restauracji polskiej korony to jedyną dynastią która mogłaby ją objąć jest któraś z dynastii katolickich Europy, gdyż w Polsce pretendentów już nie ma.
    Warto jeszcze dodać iż elżbietańska monarchia jest „strawna” dla świata, gdyż jest konserwatywna (dbająca o istniejący status quo), liberalna oraz protestancka. Mamy tu więc wszystkie przeciwności monarchii katolickiej i tradycjonalistycznej, które świat odrzucił wraz ze szczękiem szafotu francuskiej gilotyny. Dodatkowo tym co czyniło monarchię brytyjską przystępną dla oka społeczeństwa była jej transparentność, wmieszanie w skandale (które były skutecznie nagłaśniane w poparciu tezy „to też są zwykli ludzie”) oraz poprzez związki małżeńskie z celebrytkami. Śledząc poczynania Windsorów ludzie czuli się jak podczas oglądania wielosezonowego serialu. Elżbieta straciła też autorytet na rzecz Izby Lordów, choć według mnie była ostatnim symbolem uosabiającym jakąkolwiek monarchię, która do końca starała się kontynuować tradycje brytyjskiego tronu. Dla kontrastu spójrzmy na Francję, która wraz z całym swoim republikańskim establishmentem całkowicie odrzuca prawowitego pretendenta do tronu czyli Ludwika XX.

  6. krzyzanowskihenryk@gmail.com' Henryk Krzyżanowski pisze:

    Bardzo dobry tekst. Oskarżanie Zmarłej o rzekomą oschłość wobec tego czy innego członka rodziny (na podstawie relacji tabloidowych zresztą) to poziom Pudelka. Nie szedłbym tą drogą.

  7. k.kawalec.1954@gmail.com' Krzysztof Kawalec pisze:

    Cóż, ja nie „tęsknię za światem arystokracji, szlachectwa, dziedziczenia tytułów i majątków”. To był także świat snobizmów, arogancji oraz dystansów społecznych – trudnych do wyobrażenia z dzisiejszej perspektywy.
    Sto lat temu, gdy Polska odzyskiwała niepodległość, przeważały opinie negatywne, gdy idzie o ocenę społecznej roli arystokracji. Nie tylko na lewicy. A i zachowanie jej przedstawicieli nie przyczyniało się do gruntowania prestiżu środowiska. Nie znaczy to, że nie było wśród nich postaci podobnych mentalnie do ś.p. brytyjskiej królowej, ale nie one nadawały ton. Dzisiaj, gdy świat ten odszedł w przeszłość, to, co w nim raziło, nie gryzie w oczy.
    A mogłoby i w gruncie rzeczy, w naszych współczesnych realiach, powinno. Gdy się widzi panoszenie się znacznej części naszych obecnych elit, z ich snobizmami, arogancją, oraz ostentacyjną pogardą dla ludzkiej biedy, to proponuje wyobrazić sobie, jak zachowywaliby się, gdyby jeszcze ktoś im sączył w uszy od dzieciństwa, że się „lepiej” urodzili…

  8. poczta106@wp.pl' Wojtek pisze:

    Monarchia TAK, ale tylko Katolicka

  9. batusia@wr.home.pl' Basia pisze:

    „Gdy się widzi panoszenie się znacznej części naszych obecnych elit, z ich snobizmami, arogancją, oraz ostentacyjną pogardą dla ludzkiej biedy, to proponuje wyobrazić sobie, jak zachowywaliby się, gdyby jeszcze ktoś im sączył w uszy od dzieciństwa, że się „lepiej” urodzili… ” – i to jest właśnie różnica. Nasze obecne „elity” cechuje snobizm, arogancja i pogarda. Moi przodkowie (bo pochodzę z tego bezpowrotnie minionego świata), byli od dziecka uczeni szacunku do wszystkich, do tych „gorzej” urodzonych, do służby. Oczywiście nie jestem naiwna i nie uważam, że wszyscy tacy byli, nawet w mojej rodzinie, ale jestem przekonana, że było w nich znacznie mniej snobizmu czy arogancji. Być może dlatego, że być nie musiało – a dzisiejsze elity się tą pogardą i snobizmem nakręcają, to ma na celu leczenie ich kompleksów.

  10. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Spotkałem się kilkukrotnie z opiniami głoszącymi, że „hołdy” oddawane przez media i polityków zmarłej brytyjskiej krolowej są wyrazem „kolonialnej i niewolniczej mentalnosci” i że skoro nie jesteśmy członkami Wspólnoty Brytyjskiej to nie powinniśmy się ta sprawą zbytio interesować. Uważam wręcz przeciwnie. Właśnie dlatego że nie jesteśmy związani z Wielką Brytania to szacunek sporej części naszego społeczeństwa dla jej zmarłej monarchini jest szczery i przekonanie, że stało się coś istotnego autentyczne. Mój szacunek dla Elżbiety ll nie ma związku z ??. Wynika z faktu, że była kobietą – damą – z klasą i charakterem, poczuciem humoru ale też godności bez pychy, pracowitą i oddana swojemu krajowi. Przez dekady dzięki swojej osobowości i pozycji – ale też dzięki mediom i kulturze masowej funkcjonowała w swiadomosci miliardów ludzi jako taki wzorzec damy. Po jej smierci chyba już takiego powszechnie znanego i uznawanego wzorca nie będzie.
    Nie wiem co miał na myśli Pan Tomasz Terlikowski dystansując się od „mistyki i metafizyki władzy monarszej”, ale czasy króla Artura już dawno minęły?. Nazywanie współczesnych europejskich monarchow władcami jest trochę nieporozumieniem bo nie mają oni żadnej władzy. W istocie są w pewnym sensie obywatelami gorszej kategorii, bo pozbawinymi prawa swobodnego wypowiadania się na tematy polityczne. Swoją drogą wymagać to musi wielkiego wyczucia i inteligencji, żeby wypowiadać się w sprawach publicznych mądrze i ciekawie a jednocześnie nie narazić się na zarzut wspierania którejś ze stron politycznego sporu. W naszych realiach chyba nie byłoby możliwe otwarcie przez monarche przekopu przez Mierzeje Wislama ?.
    Nie mając realnej politycznej władzy współcześni monarchowie są żywymi symbolami swoich państw ich historycznej tożsamości i pełnia wiele funkcji konstytucyjnych i reprezentacyjnych. Dwór brytyjski, w szczególności zmarła królowa Elżbieta są też symbolami odchodzącego świata, w którym liczy się utrwalony przez wieki porządek, rytuały, zasady, wartości, patriotyzm, religia, rodzina i odpowiedzialność za nią – wartości konserwatywne Obawiam się, że po śmierci Elżbiety II nasilona zostanie lewicowa rewolucja kulturalna skierowana przeciw ww. wartościom.
    Rozumiem, ale nie podzielam Pani sentymentu do arystokracji. Myślę, że chcąc ocalić pewne wartości i cnoty powinniśmy bardziej niż na terminie: „arystokracja” oprzeć się na takich słowach jak dama i dżentelmen. Nie wiążą się one z „wysokim” urodzeniem, ale wychowaniem, godnością, kultura osobistą i aspiracjami – broń Boże zadzieranie nosa. Zawsze fascynował mnie fenomen dziewiętnastowiecznej damy – kobiet, które mimo gorsetu kowenansow zabraniających nawet mówić o określonych sprawach, potrafiły wiele zdziałać. Dzięki inteligencji, charyzmie, sile charakteru, wytrwałości, bez krzyków, histerii i mocnych słów. Warto sięgać po przykłady historyczne i literaturę szczególnie pozytywistyczną.

  11. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za ożywioną dyskusję, w której autorzy komentarzy zarówno polemizowali ze mną, jak i podzielali moje poglądy. Najwięcej kontrowersji wzbudził mój stosunek do arystokracji. „To był także świat snobizmów, arogancji oraz dystansów społecznych – trudnych do wyobrażenia z dzisiejszej perspektywy” – napisał Krzysztof Kawalec, wyznając, że nie tęskni za światem arystokracji, szlachectwa, dziedziczenia tytułów i majątków”. Nie tęskni, bo widzi „panoszenie się znacznej części naszych obecnych elit, z ich snobizmami, arogancją, oraz ostentacyjną pogardą dla ludzkiej biedy” . Myślę, że porównanie przedstawicieli polskich arystokratycznych rodów do współczesnych celebrytów jest nie tylko niewłaściwe, ale bardzo krzywdzące. Warto przypomnieć, że zasługi arystokratycznych rodów – w Polsce były one często siłą napędową rozwoju kultury, sztuki, nauki, sponsorując zdolną młodzież z niższych stanów, a wreszcie fundując szkoły, uczelnie i biblioteki. Pod zaborami spełniała nie tylko pełniła funkcje mecenasa kultury i sztuki oraz kuratora dziedzictwa narodowego, a także wspierała powstania narodowe i dotkniętych ich skutkami emigrantów. Ze snobizmu, tak piętnowanego przez Krzysztofa Kawalca, często wynikały dobre maniery i honorowe zachowania. Warto przy okazji przypomnieć, jak polscy arystokraci zostali potraktowani po wojnie przez tzw. władzę ludową. Na podstawie Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 roku wdrożono tzw. reformę rolną, która objęła prawie dziesięć tysięcy majątków o powierzchni ponad 50 ha. Tzw. obszarników usuwano z ich własnych majątków i dworów, nie pozwalając zabrać niczego poza rzeczami osobistymi oraz zabraniając osiedlania się na terenie miejscowego powiatu. Skutkiem owej reformy rolnej obywateli ziemskich pozbawiono dachu nad głową, źródeł utrzymania oraz gromadzonych przez wieki dóbr kultury, pamiątek rodzinnych i wszystkiego, co stanowiło dla nich wartość. W latach stalinowskich nie mogli tez studiować na polskich uczelniach. Trudno się dziwić, że często emigrowali. Ubolewam, że arystokracja, jako warstwa społeczna przestała w Polsce istnieć.

Skomentuj Rafał Kubara Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *