Mój rok 2020

Rok temu, w pierwszym styczniowym tekście na naszym blogu zapowiadałam nadchodzące ważne rocznice i wielkie jubileusze, sportowe emocje i w końcu wybory prezydenckie. „Zapowiada się rok gęsty od wydarzeń znanych i planowanych, a początek stycznia pokazuje, że nieraz będziemy zaskakiwani nieprzewidzianymi zdarzeniami” – podsumowałam noworoczny felieton, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo zostaniemy zaskoczeni i jak nic nie będzie takie, jak się spodziewaliśmy.

Pandemia wywróciła wszelkie plany i zamierzenia, tak indywidualne, jak i zbiorowe. Wszystko potoczyło się inaczej, a wiele spraw, wydawałoby się ważnych, zeszło na dalszy plan. Bezterminowo przesunięta została beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia, obchody 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II były – z powodu ograniczeń sanitarnych – nader skromne, ale chyba w najśmielszych przypuszczeniach nikt nie przewidział, że trzeba będzie bronić dobrego imienia Papieża Polaka, pisać listy w Jego obronie i przeciwstawiać się wulgarnemu, obrazoburczemu potokowi oszczerstw. U progu ustanowionego przez Sejm Roku Jana Pawła II chyba to nikomu nie przychodziło do głowy, podobnie jak skala obsceniczności i wulgaryzmu, jaka przetoczyła się przez Polskę podczas demonstracji Strajku Kobiet po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z hasłem przewodnim „W……Ć”.

Także niespotykane do tej pory były ataki nie tylko na Kościół jako instytucję oraz hierarchów i duchowieństwo, bo zdarzały się już wcześniej, ale – po raz pierwszy – na obiekt kultu: Jezusa, Maryję, świętych… To istotne novum w polskiej obyczajowości, które objawiło się w 2020 roku.

Nie odbyły się zaplanowane na ten rok Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej Euro 2020, ani letnie igrzyska olimpijskie w Tokio, a data wyborów prezydenckich została przesunięta z 10 maja na 28 czerwca, bo w konstytucyjnym terminie były one nie do przeprowadzenia. 100-lecie Bitwy Warszawskiej, 80-lecie zbrodni katyńskiej, a nawet 10-lecie katastrofy smoleńskiej (choć odbyła się uroczystość składania licznych wieńców i kwiatów, ale bez publiczności) przeszły niemal niezauważone. Chyba jedynie to, co zostało z tej ostatniej rocznicy, to piosenka Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój”, bo na Cmentarz Powązkowski udała się delegacja z Jarosławem Kaczyńskim, a w Wielkim Tygodniu i na Wielkanoc nie tylko ograniczono limit wiernych w kościołach do pięciu osób, ale też zamknięto wszystkie cmentarze. No i okazało się, że nie dla wszystkich. Ta Wielkanoc z Papieżem Franciszkiem na pustym Placu Świętego Piotra i opustoszałymi świątyniami, w wielu krajach zamkniętymi bez możliwości sprawowania nabożeństw, przejdzie na pewno do historii. Odwołane zostało tegoroczne Europejskie Spotkanie Młodych Taizé w Turynie, gdzie na uczestników czekała wyjątkowa niespodzianka – wystawienie Całunu Turyńskiego do publicznej adoracji. Spotkanie odbyło się w wersji internetowej, a w modlitwach uczestniczyła młodzież z całego świata. Była to namiastka spotkania w realu, którego jednak nic tak naprawdę zastąpić nie zdoła. Ale lepsze to niż nic.

Tematem numer jeden, który towarzyszył nam przez cały niemal rok 2020, była pandemia koronawirusa Sars-Cov-2, codzienne, ponure statystyki zakażeń i zgonów, przeciążona do granic możliwości służba zdrowia, pożegnania tylu znanych i mniej znanych osób, a także przyjaciół i znajomych, których zabrał COVID-19 z tego świata. I w końcu nadzieja w szczepionce, nadzieja na upragniony powrót do normalności. Dotarła do Polski pod koniec grudnia i już zaszczepiło się kilkadziesiąt tysięcy osób. Ale to dopiero początek.

Któż mógł przewidzieć taki bieg wydarzeń? Chyba to, czego nauczył nas miniony rok, to przekonanie, że nie warto przywiązywać się zbytnio do swoich planów i zamierzeń, lepiej z pokorą przyjmować, co przynosi przyszłość, doceniać dobro, którego doświadczyliśmy i umieć za nie dziękować. Bo w tym fatalnym wręcz roku, który przyniósł światu tyle cierpień i nieszczęść, nie wszystko przecież było złe. Umiejętność dostosowania się do ograniczeń i odnajdywania okruchów dobra w codzienności może być receptą na niepewne czasy. Pisałam o tym w tekście „Okruchy dobra” [LINK]. Staram się w ten sposób patrzeć na miniony rok, dostrzegając pozytywne elementy, które stały się moim udziałem.

Co mi się zatem udało w tym feralnym 2020 roku?

1) Napisałyśmy, ja i moja siostra, kolejną książkę, która ukazała się nakładem Wydawnictwa „Profil”. Tym razem była to biografia Romualda Lazarowicza „Uśmiechnięty Wojownik”. Miałyśmy szczęście, że przed pełnym lockdownem dokonałyśmy przeglądu dokumentów w IPN oraz w archiwach Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej, ale też odbyłyśmy spotkania z naszymi rozmówcami, którzy przekazali nam fotografie i archiwalia do wykorzystania. Część rozmów odbyła się już telefonicznie. Pamiętam, że ostatnie bezpośrednie spotkanie w „Konspirze”,  znanym lokalu przy pl. Solnym, odbyło się w przeddzień zamknięcia wszystkich restauracji i kawiarni. Jedynie do bezpośredniej rozmowy z premierem Mateuszem Morawieckim, z którym byłyśmy umówione w Warszawie, już nie doszło, dlatego w zamian nadesłał on nam wspomnienie o bohaterze naszej książki, które zostało dołączone do tej pozycji. Dziś, gdy sięgam pamięcią wstecz, wydaje się, że graniczyło to niemal z cudem, iż ta książka w takich warunkach jednak powstała. Ale udało się.

2) Po przerwie, gdy limit wiernych w kościołach był bardzo ograniczony, od 8 maja zaczęłam regularnie uczestniczyć w Mszach św. w kościele. Zwłaszcza po Wielkim Poście i Wielkiej Nocy bez Eucharystii była to ogromna radość. Przekonałam się, że gdy przestrzegane są reguły sanitarne, tak jak w moim kościele, udział w Mszy św. jest całkiem bezpieczny. Nic nie zastąpi bezpośredniego uczestnictwa i sakramentów, których przecież nie można przyjmować, oglądając nabożeństwo przez telewizję czy internet.

3) Byłam z wnukami na tygodniowym wypoczynku nad jeziorem w Lubniewicach w województwie lubuskim. W lipcu pandemia nieco zelżała, zachorowań, zwłaszcza w tym rejonie, było bardzo niewiele i przy przestrzeganiu reżimu sanitarnego w miejscach publicznych (plaża, restauracje, sklepy) było to zupełnie bezpiecznie. Taka odrobina normalności w tym nienormalnym roku.

4) W sierpniu wybrałam się na samotną wyprawę w Karkonosze z noclegiem w schronisku „Strzecha Akademicka”, gdzie sanitarne reguły DDM, podobnie jak w innych polskich schroniskach (w odróżnieniu od czeskich), były perfekcyjnie przestrzegane. Cieszę się, że uległam namowom mojej siostry, bo wyjazd był bardzo udany i przez te trzy dni przeszłam sporą trasę górskimi szlakami. Przekonałam się, że z moją kondycją jeszcze nie jest źle.

 

5) Mimo trwającej pandemii udało się zorganizować w Zajezdni przy Grabiszyńskiej w pełnym reżimie sanitarnym imponujące uroczystości 40-lecia powstania „Solidarności”, w której udział wzięło wielu uczestników wydarzeń sprzed lat. Także ja miałam zaszczyt i przyjemność wziąć w nich udział. Wzruszająca była dla mnie wystawa multimedialna, o której tak pięknie opowiadał jej współtwórca i pomysłodawca, a mój siostrzeniec, Andrzej Jerie – wicedyrektor Centrum Historii Zajezdnia. To dzięki niemu (podziękowania Andrzejku) znalazłam się w pierwszej grupie zaproszonych do obejrzenia tego wyjątkowego widowiska. Wiele niezapomnianych przeżyć i spotkań z tyloma znajomymi… Niektóre z nich okazały się ostatnie. Właśnie tam spotkałam i rozmawiałam z o. Maciejem Ziębą (już po tamtej, lepszej stronie życia) i jego bratem ks. Wojciechem, proboszczem parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej.

6) We wrześniu byłam razem z synem we Francji. On pracował nad podręcznikiem z rachunku prawdopodobieństwa razem z profesorem, który gościł nas w swoim domu i wraz żoną otoczył niezwykłą wprost serdecznością, a ja miałam wspaniałe wakacje. Prowincja francuska nad Loarą pełna jest urokliwych miejsc, wiele z nich udało mi się zobaczyć, a czas tam spędzony pozostawił niezapomniane wrażenia. Nie wierzyłam, że w szczycie pandemii, gdy wzrost liczby zakażeń we Francji niepokojąco piął się w górę, ten wyjazd dojdzie do skutku. A jednak udało się. I bezpiecznie wróciliśmy do kraju.

7) No i co najważniejsze, nie zaraziłam się tym paskudztwem COVID-19, jestem zdrowa i bardzo to sobie cenię. To zasługa mojej ostrożności na co dzień, ale też łutu szczęścia, bo – jak się okazuje – wirusa czasem łapią osoby perfekcyjnie przestrzegające reguł sanitarnych i dystansu społecznego. Mnie się to nie zdarzyło, mam więc za co Panu Bogu dziękować.

Cieszę się, że jest wreszcie szczepionka i rozpoczął się program szczepień, który jest realizowany. Chcę zaszczepić się tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Należąc do grupy seniorów, będę mogła zarejestrować się już 15 stycznia i umówić termin podania pierwszej dawki szczepionki. Wierzę, że jednak w społeczeństwie rozsądek zwycięży, a ludzie przełamią opory i suflowane im przez zwolenników spiskowych teorii czy zwykłych trolli wynajętych przez służby rosyjskie zastrzeżenia, i masowo pójdą do punktów szczepień. Jest nadzieja, że już w drugiej połowie tego roku życie wróci do normalności.

Chyba że… Już nie odważam się niczego prognozować, bo 2021 rok może czymś całkowicie nieprzewidzianym znów zaskoczyć. Dostrzegam dobro, którego doświadczyłam w tym, który minął, dziękuję Panu Bogu za wszystko, co mnie spotkało, zwłaszcza za zdrowie i życie. Moje i moich najbliższych. Czego i Państwu u progu Nowego 2021 Roku życzę. A na koniec dedykuję słowa Prymasa Tysiąclecia (z podziękowaniem dla Basi Utecht, która ten cytat przypomniała):

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu.

Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień i przeciwności.

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy.

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzone nam zło.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Zebrałam komentarze z Twittera:

    Krzysztof Ziemiec @KZiemiec
    Końcowy cytat! Ale jak niełatwe to do wykonania.

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    Ten 2020 Rok nauczył mnie cieszenia się z tego co do tej pory było tak naturalne:) Niby niewiele a tak wiele:)

    Monika Pe @monikapetryna
    trzeba doceniać nawet małe, dobre rzeczy 🙂

    Ewa Oczkowska @Ewa1064
    Piękny temat. Już się nauczyłam dodawać, jeśli Bóg pozwoli,, i nie przeżywać, jeśli moje plany lęgną w gruzach. Dziękować za każdy kolejny, szczęśliwie przeżyty dzień. Więcej będzie w komentarzu. Jak znajdę chwilę. Pozdrawiam.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Bardzo subiektywny obraz 2020 roku. Przedstawia Pani wybrane fakty, zamiata pod dywan porażki Kościoła, zapomina o łamaniu demokracji w PL, o kompromitowaniu PL przez PiS w EU, o słabiutkim A. Dudzie, „w żadnym trybie” JK, respiratorach od handlarza bronią, oj długo by wymieniać.

    Małgorzata Wanke-Jakubowska @Rz¬mwj
    Nie podsumowywałam całościowo roku 2020, tylko wymieniałam, co z moich zapowiedzi sprzed roku http://www.twittertwins.pl/lata-dwudzieste/ nie spełniło się.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Pani wiara, wychowanie i przekonania, nie pozwalają na obiektywny ogląd rzeczywistości. Titanic tonął, a orkiestra grała do końca. Polska demokracja i porządek prawny tonie a muskuły pręży Z. Ziobro. Premiera nos coraz dłuższy, tępa propaganda TVP. Serce się kraje.

    Wojciech Ziółek SJ @wziolek_sj
    Pan Witold jest Europejczykiem, człowiekiem tolerancyjnym. Dlatego nie pozwala innym na to, by ich subiektywne odczucia były inne niż jego. Co więcej, twierdzi, że to wiara innych zaślepia ich i przez to nie widzą świata tak, jak on. A on widzi dobrze, na co ma zaświadczenie.

    Witold Kabański @WitoldKabański
    Pan Wojciech postrzega rzeczywistość, tak jak mu napiszą, byle pisał to ktoś godny zaufania, bo zdania swojego nie ma,bo i po co? Ach, zaświadczenie ma jeszcze dla Pana Wojciecha znaczenie. „Skąd pan bierzesz węgiel? Z Węgorzewskiej, pada odpowiedź i zasadniczo na kwit”. Kurtyna.

    Małgorzata Wanke-Jakubowska @Rz_mwj
    Nie pan Wojciech, tylko ksiądz Wojciech lub ojciec Wojciech, bo @wziolek_sj jest księdzem, jezuitą, co widać po literkach SJ po nazwisku. O formie zwracania się do osób duchownych pisałam w tekście http://www.twittertwins.pl/sacrum/. Nie rozumiem po co ta ostentacyjna niegrzeczność.
    Oczywiście niegrzeczność @WitoldKananski wobec ks. @wziolek_sj była nie tylko w formie, ale i treści. Jest mi przykro.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Nie dostrzegłem, że zwracam się do Księdza. Jestem starej daty i przestrzegam zasad, w których mnie wychowano. Ojcze Wojciechu, proszę zatem wybaczyć mi zaistniałą niestosowność. Merytorycznie zdania jednak nie zmienię. Kościół idzie po zgubę, spada liczba wiernych. Szczęść Boże!
    Co do formy przeprosiłem, bo nie dostrzegłem, że rozmawiam z Księdzem. Ciekawi mnie jednak, co nie podoba się Pani w treści mojej odpowiedzi? Za mało krytyki pisowskiego nonsensu? Za mało krytyki Kościoła? Nie jestem proszę Pani tępym wyznawcą, jestem wierzący a to różnica.

    Małgorzata Wanke-Jakubowska @Rz_mwj
    Sformułowanie, że ks. @Wziolek_sj zdania nie ma, bo po co, jest obraźliwe. Znam ks. @Wziolek_sj i wiem, że ma swoje zdanie, a na temat grzechów ludzi Kościoła nieraz się wypowiadał. Proszę choćby sięgnąć do jego komentarzy pod tekstem @mwj53 „Kardynał http://www.twittertwins.pl/kardynal/.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Bardzo dzisiaj Pani surowa. Pani zna Księdza, ja Księdza nie znam. Znam za to wielu zarówno złych, jak i świetnych duszpasterzy. Tylko, co z tego wynika? Jak ktoś ma zdanie i widzi to co się dzieje, to ma obowiązek publicznie a nie w gronie znajomych dawać temu wyraz. Odwagi!

    Małgorzata Wanke-Jakubowska @Rz_mwj
    Publicznie. Komentarze pod tekstem, o którym wspominałam, są publicznie dostępne. A ks. @ziolek_sk teraz daleko, posługuje na odległej Syberii w Tomsku i robi tam świetną ewangelizacyjną robotę.

    i z Facebooka:

    Ewa Chwałko
    Przeczytam już jutro, bo późno, lecz wstęp bardzo mi się podoba.

    Elżbieta Plater
    Pięknie napisane. Ku pokrzepieniu serc. Rok rzeczywiście dziwny ale mimo to dla Pani bardzo aktywny. Gratuluje!

    * * *

    Zachęcam do dzielenia się własnymi doświadczeniami minionego roku. Zobaczmy, że tego dobrego sporo się nazbierało.

  2. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Gratuluję wydania książki „Uśmiechnięty Wojownik”, a także innych zdarzeń zaliczanych do sukcesów. Mimo przestrzegania sanitarnych reguł czytam, że jednak sporo Pani ryzykowała z własnej woli. Wszelkiej pomyślności oraz pełni zdrowia w tym Nowym 2021 Roku życzę.?

  3. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Mogłabym, podobnie jak moja siostra, wyliczać to, co udało się w tym wyjątkowym 2020 roku. Wiele z jej doświadczeń, jak choćby napisanie książki „Uśmiechnięty Wojownik”, to nasze wspólne przeżycia i sukcesy. Nie wybrałam się w tym roku zagranicę, ale wypoczywałam na morzem i na Mazurach, oczywiście w regułach sanitarnych. Był w Polsce mój syn Wojtek, który jest bratem w Taizé, na co mało liczyłam, ale spełniło się. Nauczyłam się w tym dziwnym roku cieszyć drobiazgami, pielęgnować radość z tego, co zazwyczaj wydawało się oczywiste. Także nauczyłam się bez biadolenia żyć w pewnej izolacji od bliskich i znajomych. Piszę pewnej, bo zintensyfikowałam kontakty via Internet i telefon. Straciłam niestety z powodu COVID-u ludzi mi bliskich. Już 23 kwietnia umarł przyjaciel mojego męża, jesienią odszedł wydawca naszych (moich i mojej siostry) książek Antoni Wójtowicz, który trochę lekceważył zagrożenie epidemią i za ten swój sceptycyzm zapłacił cenę najwyższą. Spoczywaj Antku w pokoju. Rok 2020 nauczył mnie też, że nawet najbardziej przekonujące argumenty nie trafiają do tych, którzy mają już wyrobioną opinię i żyją w swojej bańce informacyjnej. To chyba, poza ofiarami COVId-u, najbardziej przykre doświadczenie. Tyle agresji, hejtu wylało się na mnie… To, co poczytuję sobie za osiągnięcie, to było nieuleganie emocjom, nieodpowiadanie agresją na agresję, obrazą na zniewagi. To mi się udało. Jaki będzie rok 2021, nie wiadomo. Jeżeli powiedzie się program szczepień, a głęboko wierzę, że tak się stanie, ten rok udany.
    Życzę Państwu mądrości, wbrew pociągającym swą prostotą w objaśnianiu świata spiskowym teoriom, rozsądku wbrew naciskom z różnych stron, i z tej prawej, która piętnuje „robienie ze zdrowia bożka”, oceniając, że nawet najgłupsze lekceważenie epidemicznych nakazów, byle na chwałę Bożą, jest cnotą, a także z lewej tych, którzy uzasadnią i pochwalą każde łamanie zasad DDM, byleby zrobić na złość rządowi i Kościołowi, a nade wszystko wszelkim dogmatycznym obrońcom wolności. Oby rok 2021 był mądrzejszy, a jak będzie, to i szczęście dopisze. Zatem mądrości w nowym 2021 roku.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za głosy w dyskusji i docenianie, podobnie jak ja, okruchów dobra w nawet najdrobniejszych rzeczach, o czym pisały: Daria Ziemiec, Monika Petryna, Ewa Oczkowska, Elżbieta Plater czy moja siostra. Szkoda, że panu doktorowi każdy temat kojarzy się tylko z jednym, bo w takiej sytuacji każda rozmowa jest nieco utrudniona.

    Liczyłam na to, że podobnie jak moja siostra zechcą się Państwo podzielić swoimi dobrymi doświadczeniami z tego niedobrego roku 2020. Może innym razem. Niech nam się w tym, który się rozpoczął darzy jak najlepiej, czego wszystkim Państwu serdecznie życzę.

  5. Jolanta.solarz@gmail.com' Jola S. pisze:

    Mój rok to rok przemiany. Zawodowej i prywatnej. Przewrót całkowity. Towarzyszy temu również zmiana duchowa. Mamy tylko jedno życie. Korzystajmy i nie bójmy się z niego czerpać jak najwięcej. Pozdrawiam ?

Skomentuj Vector Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *