Metafan smakował przed laty, smakuje i dziś

Metafan

Niedawno odgrzebałam stary przepis. Nie pamiętam nawet od kogo go dostałam i pewnie go zmodyfikowałam do własnych potrzeb. Potrawa nazywała się metafan i uwielbiała go moja rodzina, mąż i synowie. Przyrządzałam go na kolację i zawsze była radość, gdy mówiłam: „dziś będzie metafan”. Były to lata osiemdziesiąte, gdy sklepy świeciły pustkami, więc zaspokojenie apetytów trójki chłopaków nie było łatwe.

Dziś nawet w wyszukiwarkach internetowych nie znajduję metafanu, więc może warto go przypomnieć, bo mężowi, moim dorosłym synom i ich rodzinom smakuje i dziś.

Jak przyrządzić metafan? Po pierwsze trzeba mieć patelnię z żeliwnym uchwytem lub odkręcaną rączką, bo musi ona trafić do piekarnika. Podaję przepis na cztery osoby.

Przygotowujemy farsz. Pokrojone pieczarki (około pół kg) i mieszane, pokrojone wędliny (kiełbasa, szynka, bekon, chudy boczek…) smażymy na patelni na tłuszczu wytopionym z wędlin i przekładamy na talerz.

Metafan in spe

Z sześciu lub siedmiu jajek w zależności od wielkości, pięciu łyżek mleka i mąki przyrządzamy ciasto nieco bardziej gęste niż na naleśniki. Solimy i dodajemy odrobinę pieprzu, bazylii i szczypty oregano (przyprawy zgodnie z upodobaniem).

Na wspomnianej patelni z żeliwnym uchwytem rozgrzewamy tłuszcz (masło lub oliwę) i wlewamy na nią ciasto. Gdy się od spodu zetnie, ale nie przyrumieni, rozkładamy na wierzchu przysmażone wędliny z pieczarkami i obficie posypujemy startym, żółtym serem. Całość wkładamy do nagrzanego piekarnika i zapiekamy w temperaturze 200 st. C aż metafan urośnie i zarumieni się. Gorący wykładamy na okrągły półmisek przyozdobiony liśćmi sałaty. Podajemy z sałatą przyrządzoną na jeden ze sposobów opisanych w felietonie mojej siostry https://twittertwins.pl/salata-jako-danie/.

SMACZNEGO!

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. igormertyn@gmail.com' Igor Mertyn pisze:

    Najlepsze pomysły na dania powstawały z biedy. Patrz np. pizza, która z plackiem podawanym w czasach Rzymskich a później lądująca tak często na stołach południowych Włoch od 60 lat nie ma już nic wspólnego. Fakt pozostaje faktem. Pani opisuje Metafan. Nie wiem skąd ta nazwa? Ale ważne, że opisuje Pani go tak, że chce się spróbować. W latach 80-tych, które pamiętam doskonale, z zopatrzeniem było różnie i raczej nas te czasy nie rozpieszczały pod względem jedzenia. Czasami zwykła grzanka ze starym serem i keczupem była szczytem kulinarnej uczty. I w tych latach 80-tych geniuszem wykazywała się moja babcia. Choć urodziła się w domu polskiego oficera Armii Carskiej w Petersburgu (pradziadek był muzykiem w orkiestrze wojskowej) gdzie niczego nie brakowało to już niedługo poznała smak biedy. Rodzina moja ze strony mojej mamy uciekając do odradzającej się Polski przed Armią Czerwoną straciła niemal wszytsko. W wolnej Polsce było różnie a później Babcia poznała biedę i głód czasów wojny oraz kryzysysy ekonomiczne PRL. W telegraficznym skrócie powiem, że z biedy tak narodził się Cebulak! Co to jest? Przysamrzona cebula na maśle, tak by była mięka ale nie zbrązowiała! Sól, pieprz i do tego jedno jajko. W bogatej wersji jeszcze skwarki lub brzuszek. Z kilograma cebuli było jedzenie dla całej rodziny. Plus kromka chleba. Pieczonego oczywiście przez babcię. Taka krótka historia Cebulaka w Łodzi.

  2. m.wanke.jajubowska@gmail.com' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Bardzo dziękuję za ten komentarz, bo przy okazji opowiadania o jedzeniu kawał rodzinnej historii. To prawda, bieda i niedobór różnorodnych produktów inspirował pomysły. I mimo, że Pana Babcia żyła w młodości w dostatku, potrafiła się przystosować. A cóż powiedzieć o zesłańcach ba Sybir, powstańcach. Dobrze, że dziś możemy wybierać, próbować i dekektować się tym, co nam smakuje.

  3. igormertyn@gmail.com' Igor Mertyn pisze:

    Ja również dziękuje za możliowść wymiany doświadczeń. To prawda, dziś patrzymy na to z pewnym sentymentem. A wówczas w tych jak ja to nazywam szarych i podłych czasach nikomu nie było do śmiechu. Choć były i chwilę zabawne. Jak to, że do mojego dziadka przyjechał znajomy Słoweniec bądź co bądź obywatel najbogatszej republiki Jugosłowiańskiej z paszportem umożliwiającym podróż na Zachód! Nie było mięsa wieprzowego a dziadek marzył by ugościć gościa z Uniwersytetu w Lubljanie, klasycznym schabowym. Gość w domu i trzeba radzić. Moja Babcia zrobiła schabowy i podała. Ale mój dziadek odkrył, że panierka owszem jak trzeba ale w środku mortadela. Spytał przy gościu po polsku-co to jest? Babcia płynnym niemieckim odpowiedziała, że to Wiener Schnitzel Italienische. Italienische Muster!

Skomentuj Igor Mertyn Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *