Maturzystom ku przestrodze

MTAyNHg3Njg,12137867_12054999[1]

Matury jeszcze trwają, a rekrutacja na studia dawno się już rozpoczęła. Nie tylko nabór, ale też intensywna promocja kierunków oferowanych przez uczelnie. Działy promocji opanowały tę sztukę do perfekcji i niczym operatorzy telefonii komórkowych do nowych taryf i aparatów, zachęcają do studiowania. Robią to naprawdę profesjonalnie, dlatego łatwo dać się skusić na chwytliwą nazwę studiów, za którą niewiele się kryje.

To, że na uczelnianych stronach internetowych, w kolorowych, pięknie wydanych ulotkach i folderach autorzy przekonują, iż proponowane studia są ciekawe, nowoczesne, dają wszechstronną wiedzę na wysokim poziomie, a absolwenci są poszukiwani na rynku pracy, od dawna wiadomo. Wszyscy tak piszą i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Tylko, że nic z tego nie wynika. Przecież lokata w banku, prezentowana w reklamie, też jest najkorzystniejsza ze wszystkich, lek na kaszel czy ból głowy także. Takie jest zadanie reklamy.

podkarpackie-targi-edukacyjne[1]

Jak w tym gąszczu reklamowych przekazów się nie pogubić? Co zrobić, by nie dać się nabrać, jak na podarunki i nagrody oferowane przez firmy, które organizują promocyjne spotkania? Jak rozsądnie wybierać?

Maturzystom radziłabym po pierwsze zastanowić się, co tak naprawdę chcieliby w życiu robić, jaki zawód chcieliby wykonywać. Nietrudno, gdy chcą być lekarzami, adwokatami, architektami, aktorami czy oficerami w wojsku. Wiadomo wtedy, co studiować, problem tylko w tym, żeby na te wymarzone studia się dostać. Gdy matura poszła znakomicie, wszystkie niemal uczelnie i kierunki stoją otworem. Gorzej, a to się niestety zdarza najczęściej, gdy młody człowiek ani nie ma sprecyzowanych zainteresowań, ani wizji zawodowej przyszłości, ani rewelacyjnych wyników z matury. Co wtedy?

Może zacznijmy najpierw od tego, czego nie wybierać. Na pewno nie warto iść „na lep” atrakcyjnej nazwy nowo powołanego kierunku, o którym nic w zasadzie nie wiadomo. Może się okazać całkowitą efemerydą i szkoda tracić trzy lub trzy i pół roku życia, żeby dopiero potem wybierać sensownie studia drugiego stopnia. Bardziej warto studiować kierunki tradycyjne, których absolwenci coś już mogą o nich powiedzieć. Czy jest po studiach praca w wyuczonym zawodzie lub pokrewnym? Jaki jest poziom wykładów i ćwiczeń? Nie warto wybierać kierunków, z których studenci masowo rezygnują, a po pierwszym stopniu, drugi wolą studiować na innej uczelni. To taki sygnał ostrzegawczy, aby od takich kierunków trzymać się z daleka. Najwięcej można dowiedzieć się od samych studiujących na drugim lub trzecim roku. To u nich można uzyskać najbardziej wiarygodną informację. Zachęcam, aby spróbować.

Nie warto studiować czegoś, czego się nie lubi. Wiadomo na przykład, że jest duże zapotrzebowanie na informatyków, a po studiach, a nawet i bez studiów, pracę dostaje się „na pniu”. Czy warto przy pomocy korepetycji najpierw dostać się na informatykę, a potem męczyć się na studiach, ledwo zaliczać egzaminy i kolokwia, też pomocą korepetytorów?. Z takiego studenta żaden informatyk nie będzie. I tak nie będzie pracował w tym zawodzie. Lepiej wybrać coś innego. Znam taki przypadek, dziewczyna dostała się przy pomocy korepetycji na informatykę na politechnice, wszystkie przedmioty zaliczała z korepetycyjnym wspomaganiem, a i tak po pierwszym roku wylądowała na prawie. Bo nie znosiła programowania. Czy będzie lubiła prawo? Nie wiem, ale egzaminy i kolokwia zalicza już bez korepetycji.

Warto też mieć świadomość, że dziś nie ma ani pracy do emerytury, ani też zawodu na całe życie. Sama kilka razy zmieniałam pracę i wykonywany zawód. Najważniejsze jest, aby zdobyć umiejętność uczenia się, uzupełniania kwalifikacji, nabierania nowych umiejętności. Lepsze są studia dające bardziej podstawową wiedzę i kompetencje, bo i tak w toku kariery zawodowej trzeba będzie kwalifikacje uzupełniać i zmieniać.

Firmy IT czy banki wolą na przykład zatrudniać absolwentów matematyki lub fizyki, niż tych, którzy skończyli byle jaką informatykę na marnej, prywatnej uczelni.

A poza tym, nie wszyscy muszą studiować. Czy naprawdę warto dla samego papierka, który coraz mniej znaczy, uczyć się w kiepskiej prywatnej uczelni, która w zasadzie tylko sprzedaje dyplomy za czesne? Albo studiować coś, co ani nie interesuje, ani wykształcenia przyzwoitego nie daje?

Warto to wszystko wziąć to pod uwagę, bo studia to nie to samo co proszek do prania (też reklamowany jako najlepszy). Proszek dużo łatwiej zmienić na inny.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

12 komentarzy

  1. mmigiel@o2.pl' mmw pisze:

    Bardzo rozsądny tekst

  2. ewama7@wp.pl' Ewa Mastalska pisze:

    Bardzo mądry artykuł. Ze swojego doświadczenia dodam jeszcze, że nie warto kierować się chwilowymi trendami. Gdy zdawałam maturę w 1993 roku był wielki boom na ekonomię i zarządzanie, zdawały na te kierunki nawet osoby nie mające większych zdolności do nauk ścisłych. Po mnie natomiast oczekiwano, że pójdę na prawo. Historia szła mi bardzo dobrze, miałam więc szansę dostać się na te studia i sobie na nich radzić. Ale nie widziałam się w żadnym zawodzie prawniczym,a od 14 roku życia marzyłam o dziennikarstwie. Studiów w tym zakresie we Wrocławiu wtedy jeszcze nie było. Rozważałam filologię polską lub germańską, ale ostatecznie poszłam na historię. Zrobiłam specjalizację archiwalną (jako jedna z nielicznych), bo nigdy nie myślałam o pracy nauczycielskiej. A pisywałam od pierwszego roku, najpierw w studenckiej gazetce, a potem w lokalnej prasie. Swoją drogą, z tej studenckiej prasy na medialnym rynku przetrwałyśmy dwie z koleżanką, choć nie zawsze po drodze było nam łatwo. Ale z perspektywy czasu uważam, że dokonałam dobrych wyborów, robię to co naprawdę lubię i do czego się nadaję. Tego życzę wszystkim tegorocznym maturzystkom i maturzystom.

  3. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Uważam, że decyzji o wyborze studiów nie można podejmować w pośpiechu.Dzisiaj często przy wyborze kierunku studiów młodzi kierują się między pasją, a rachunkiem czysto ekonomicznym. W dużej mierze liczy się także prestiż. Jakże często kierujemy się opinią innych, a przecież moje zdanie w kwestii wyboru powinno być decydujące. Musimy zadać sobie pytanie, co tak naprawdę chcę w życiu robić i jak to widzę skonkretyzowane w swoim przyszłym zawodzie, jakie są moje cechy charakteru i predyspozycje. Istotnym czynnikiem jest pewność, że to, co wybierzemy będziemy robić jak najlepiej, by dążyć do perfekcji w wybranym zawodzie i nie ustawać w swym dążeniu. Wówczas powiemy, że decyzję podjęliśmy słusznie. Warto także nie kierować się reklamami i wyszukanymi chwytami uczelni, a raczej skorzystać z profesjonalnego doradztwa zawodowego. Specjaliści poprzez testy potrafią ocenić jaki jest nasz charakter i predyspozycje. Jest jeszcze jedna istotna rzecz, nic na siłę. Nie wszyscy musimy zostać uczonymi. Czasami ludzie prości rozumieją wiele rzeczy, których nie rozumieją ludzie wykształceni. Nie wszyscy rodzimy się geniuszami.

  4. bialanka@zoho.com' czerniakowianka pisze:

    Ja byłam jednym z tych dzieci, które będąc w wieku maturalnym nie mają sprecyzowanego planu na życie. Pomysł miałam – filologia polska, a potem to już wielką pisarką będąc, życie wieść jak w bajce. Mama złapała się za głowę i perswadowała, że talent to rzecz względna, po polonistyce najczęściej ląduje się w jakiejś gazecie, robiąc korekty za niewielkie pieniądze, kombinując jak załapać dodatkową chałturę. Jako ze rodzice są inżynierami wiedziałam że ten kierunek mnie nie interesuje, choć skrzywienie inżynierskie wykazuję, co widać często w sprawach z zakresu tzw. „budowlanki”. W każdym razie gdy już dostałam się na polonistykę, rodzice wzięli mnie na poważną, całkiem dorosłą rozmowę i ustaliliśmy że będę przez rok mogła sobie studiować ale równolegle przygotowywać się do egzaminu na prawo (alternatywą był akademik i „radź sobie sama”). Egzaminy wstępne zdałam, przez pierwszy rok studiowałam równolegle a potem okazało się, że językoznawstwo diachroniczne i komparatystyka nie są tak pasjonujące jak zwalczanie nieuczciwej konkurencji czy prawo handlowe.
    Historia ta dowodzi, że warto czasami usiąść z rodzicami i korzystając z ich wiedzy, spróbować dojść do tego co może być naszą pasją zawodową. I nie bać się zmiany, jeśli okaże się że to co pierwotnie zdawało się najlepsze, w praktyce okazuje się nietrafione.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich maturzystów i studentów, życząc trafnych wyborów.

  5. Warto byłoby także to przeczytać przed podjęciem decyzji o studiach.
    http://demol.pinger.pl/m/12354040

  6. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Kierowałam Biurem Informacji i Promocji wyższej uczelni przez 16 lat, więc dobrze wiem, jak to się robi, aby kandydatów na studia było jak najwięcej. Nowe nazwy kierunków, które czasem są tylko mutacjami już istniejących i niecieszących się popularnością, to już nie dzieło biur promocji – kierunki studiów powołuje senat uczelni na wniosek wydziału. Nazwa kusi i po to te kierunki się powołuje. Jeszcze nie tak dawno, uczelnie mogły uruchamiać tylko kierunki z listy Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, obecnie uczelnie tzw. akademickie nie obowiązuje to ograniczenie, stąd wysyp nowych kierunków o niekiedy bardzo dziwnie brzmiących nazwach, za którymi niewiele się kryje. Pisałam o tym https://twittertwins.pl/rekrutacja-konsolidacja-rywalizacja-uczelnie-w-mediach/
    Wydaje mi się, że istota problemu tkwi w czym innym. Uczelnie, rywalizując ze sobą o kandydatów, obniżają kryteria naboru tak dalece, że rekrutacja zamienia się w rejestrację na dany kierunek. Później okazuje się, że większość nowo przyjętych studentów nie uzyskało nawet 50 proc. punktów z przedmiotów rekrutacyjnych. Przy tak niskim ich poziomie studiujących trudno zapewnić odpowiednią jakość kształcenia, a regulaminy studiów pozostają często tylko na papierze. Dlatego kandydatom radzę, aby nie czytali tekstów reklamowych, ale raczej zasięgali opinii u starszych kolegów. Warto wybierać kierunki funkcjonujące dłużej, bardziej tradycyjne i już sprawdzone.

  7. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Studia to piekny okres w zyciu.Niektorzy mowia ze to przedluzenie mlodosci.I to prawda.Rodzice sa dumni ze swoich dzieci, niektorzy nawet biora kredyty na studia swoich pociech.Szczegolnie jesli pobieraja nauki poza domem Studia to kosztowny „kaprys”.Pisze o kaprysie bo wielu absolwentow konczy marne uczelnie z marnymi wynikami.Pracodawca patrzac na dyplom zawsze zwraca uwagę jaka uczelnia go wydala.Bardzo czesto bardzo grzecznie uzywa zwrotu”odezwiemy sie”.Wiem o czym mowie bo niestety sama tak robilam.Pare lat temu poszukiwalam pracownika do dzialu marketingu.Dobrze sie przygotowalam do przesluchan w przeciwienstwie do ubiegajacych sie o prace magistrow.Zatrudnilam KELNERA.Jako jedyny wykazal sie kreatywnoscia i o dziwo wiedzą. Dobre uczelnie tez nie gwarantuja zatrudnienia ale szanse sa o niebo wieksze.Dzisiaj magistrow mamy wielu.Jak dla mnie zbyt wielu.Znakomita wiekszosc pracuje na kasach lub na dziwnie nazywanych z angialska stanowiskach.Zarabiaja marne pieniadze , sa sfrustrowani i czesto emigruja do lepszego swiata z ktorego juz nie wracają. A dyplomy? Laduja w szufladach gleboko schowane. Teraz bardziej w cenie sa dobrzy hydraulicy,malarze ,mechanicy itd.To nieprawda ze czlowiek mniej wyksztalcony jest mniej inteligentny.Jest po prostu praktyczny. Nie trzeba studiowac by się rozwijać.Moj starszy syn studiuje.Mlodszy jest w gimnazjum i tez wybiera sie na studia.Nie ingeruje w ich decyzje i wybory choc przyznam ze ja wole dobrego hydraulika niz marnego magistra.?

  8. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Bardzo rozsądny i rzeczowy artykuł, który powinni przeczytać wszyscy, próbujący dostać się na studia.
    Mnie osobiście najbardziej utkwiła rada autorki, którą jeszcze raz zacytuję: „Najważniejsze jest, aby zdobyć umiejętność uczenia się, uzupełniania kwalifikacji, nabierania nowych umiejętności. Lepsze są studia dające bardziej podstawową wiedzę i kompetencje, bo i tak w toku kariery zawodowej trzeba będzie kwalifikacje uzupełniać i zmieniać.”

  9. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    To prawda..studia zaoczne to dla Mnie tragedia, nie dość że uczy się gotowych odpowiedzi na testy , jest za dużo nauki bo osoby pracują i mają rodziny…nie to co dzienne w wieku np. 19 lat…to jeszcze człowiek męczy się z głupotą niepoważnego wykładowcy oraz płaci za to duże pieniądze..

  10. anna-drozdowska@wp.pl' Anna Makuch pisze:

    Cokolwiek studenci dziś wybiorą, zawód w przyszłości zmienią kilkakrotnie. Rynek zmienia się dynamicznie. Jak Panie piszą, warto postawić na konkretne umiejętności plus znajomość języka. Praktycznie jest skorzystać z możliwości studiowania na dwóch kierunkach i po I stopniu wybrać pokrewną dziedzinę. I najważniejsze – tylko z pasją ? Biedny jest student cierpiący na kierunku wybranym z rozsądku…

  11. W liceum moim konikami były historia i geografia, choć bardzo lubiłem też biologię. Ostatecznie, poprzez epizod filozoficzny, trafiłem na filologię klasyczną. Tam zająłem się literaturą. Po drodze udało mi się opanować przyzwoicie kilka języków. Dziś specjalizuję się w retoryce i komunikacji. Efekt? Nie wiem jeszcze, co będę robił niebawem, ale z pewnością będzie to coś ciekawego. Czego i Państwu życzę!

  12. I jeszcze jedno: nie walczmy ze swoim temperamentem i nie bójmy się iść własną drogą! Ernest Grodek, profesor filologii klasycznej w Wilnie, radził Mickiewiczowi, żeby dał sobie spokój z poezją, bo ta nie przyniesie mu pozycji ani sławy, i wydał raczej jakiegoś mniej znanego greckiego autora. „Zbyłem Groddka, jak mogłem, i dobrze się stało”, miał opowiadać potem Mickiewicz.

Skomentuj Mariusz Zagórski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *