Kutia

Nie wyobrażam sobie Wigilii bez kutii. Jak tylko pamięcią sięgam do najwcześniejszych lat dzieciństwa kutia była zawsze potrawą podawaną podczas wieczerzy wigilijnej i w dniach świątecznych jako deser.

kutia

Kutia to tradycyjna potrawa polskiej kuchni kresowej. Moi rodzice pochodzą ze Lwowa, mój mąż urodził się we Lwowie dlatego zwyczaj przyrządzania kutii na Święta Bożego Narodzenia z mojego domu rodzinnego w sposób naturalny zagościł i w mojej rodzinie. Kutia jest obecnie jest przyrządzana na Białostocczyźnie, Lubelszczyźnie, przygranicznych powiatach województwa podkarpackiego, a także przez Kresowian i ich potomków w różnych częściach Polski, a tym szczególnie na Ziemiach Zachodnich.

Podstawowe składniki kutii przyrządzanej w moim domu to pszenica, mak, miód i bakalie. Nie dodaję do kutii cukru, śmietanki, masła, ani żadnych innych dodatków poza tymi wcześniej wymienionymi.

Składniki kutii to: pszenica, mak, miód i bakalie.

Pszenica, zwana także pęcakiem lub pęczakiem, czyli kaszą z pszenicznych ziaren, jest podstawą kutii. Drugim składnikiem jest mak, który dodajemy do pszenicy w proporcjach jeden do jednego. Czyli na przykład na ćwierć kilograma pszenicy przypada ćwierć kilograma maku.

Pszenicę trzeba po opłukaniu zalać wodą i odstawić, by zmiękła. Najlepiej zrobić to wieczorem i zostawić w wodzie do rana. W tej samej wodzie, w której się moczyła pszenica, gotujemy ją na wolnym ogniu do miękkości, jednocześnie wyparowując wodę. Trzeba pamiętać o mieszaniu, żeby nie przylgnęła do dna.

Mak parzymy wrzątkiem i po ostygnięciu i odcedzeniu mielimy przez drobne sitko dwa razy.

Mak mieszamy z pszenicą, dodajemy bakalie (rodzynki, orzechy, migdały, figi, daktyle) i miód. Miodu powinno być tyle, żeby uzyskać jednolitą konsystencję. Miód nie tylko zapewnia słodki smak, ale też dodaje wyrazistości całej masie, w której dominuje mak.

kutia_1

Kutia to potrawa ciężkostrawna i wysokokaloryczna, ale tak pyszna, że można raz w roku pozwolić sobie w okresie Świąt Bożego Narodzenia na dietetyczny „urlop”. Kutię lubią też moi synowie, tradycja kuchni kresowej jest więc podtrzymywana w mojej rodzinie. Serdecznie polecam ją także tym, którzy jej nie znają. Warto spróbować.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

10 komentarzy

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Znam smak prawdziwej kutii, bo niejednokrotnie próbowałem, ale w moim rodzinnym domu, w czasie wieczerzy wigilijnej nie spożywało się jej, tylko makiełki, które w zasadzie niewiele się od niej różnią. W makiełkach pęczak zastąpiony jest makaronem domowej roboty, no i dodana jest jeszcze słodka śmietanka i odrobina cukru. Bakalie, miód i obowiązkowy mak, to składniki które nadają charakterystycznego, niepowtarzalnego smaku tej potrawie. Najlepiej konsumować z umiarem, bo potrawa rozleniwia i usypia.
    Zarówno makiełki jak i kutia to potrawy, które zawsze kojarzą się z wieczerzą wigilijną.

  2. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Ostatnio jadłem kutie …30 l temu u mojej cioci, smakowała niebiańsko. W naszym domu nie ma zwyczaju jej robienia. Mam pytanie czy lepiej ją robić z pszenicznej grubej kaszy – jakoś nie zauważyłem takiej w sklepie – czy mogą być całe ziarna pszenicy których mam całe tony?

    • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

      Panie Rafale, prawdziwa kutia robiona jest z pszenicy ze spichlerza. Ponieważ ziarna jej otoczone są twardą łuską, dlatego przed gotowaniem należy ją usunąć. Robimy to w następujący sposób: ziarna po lekkim zwilżeniu wsypujemy do lnianego woreczka i tłuczemy ów woreczek pamiętając, że, co kilka minut otwieramy woreczek i ziarna zwilżamy lekko zimną wodą, co sprawia, że łatwiej usuwa się łuski od ziarniaków. Następnie ziarna należy przepłukać wodą na sicie, by oddzielić ziarna od łusek. U nas zawsze nabywano ziarna pszenicy z uprawy ekologicznej.

      • rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

        Dziękuję bardzo. Tyle lat żyję a tego nie wiedziałem ?

        • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

          Bardzo proszę. A jednak człowiek uczy się przez całe życie i to się potwierdza. Wiem, to od swojej śp. Mamusi, cieszę się, że mogłam się z Panem tymi wiadomościami podzielić.

  3. m.wanke.jakubowka@gmail.com' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Rzeczywiście bez kutii też nie wyobrażam sobie ani Wigilii, ani Bożego Narodzenia. I najbardziej lubię tak przyrządzaną kutię, jak tu opisano. Sama też tak robię. Smakuje i moim synom i mężowi. Pamiętam, że w czasach dzieciństwa same bakalie były trudno dostępnym rarytasem, a tu było ich aż tyle. Nie wszyscy tak przyrządzają kutię, są wersje z dodatkiem mleka lub śmietanki i cukru (wtedy mniej miodu), a także likieru. Bywa też, że proporcje pszenicy i maku są inne (więcej pszenicy), a także wersje w ogóle bez pszenicy (tylko mak, miód i bakalie). Właśnie taką kutię przyrządzają nasze kuzynki z Argentyny, które mimo, że z rodzinnymi korzeniami lwowsko-lubelskimi, za tą potrawą nie przepadają. Widać trudno jest utrzymać tradycje kulinarne w tak odległych stronach z innym klimatem. Bo przecież w Buenos Aires Wigilia to początek argentyńskiego lata i najkrótszy w roku dzień, zazwyczaj upalny.
    Modyfikacją kutii są śląskie makówki (zamiast pszenicy chałka zalana mlekiem, układane warstwami na przemian z makiem wymieszanym z miodem i bakaliami). Smakowały mi, tak jak synowej, która pochodzi z Katowic, smakuje nasza kutia.
    Podawane są też na Wigilię kluski z makiem, makiełki… Istotą tych potraw jest produkt zbożowy (pszenica, kluski, chałka..) plus mak z miodem i bakaliami (zamiast miodu cukier z mlekiem lub śmietanką). Wiem, że bywają też domy, gdzie jedyną potrawą z makiem na Boże Narodzenie jest makowiec lub tort makowy.
    Wszystko to jest pyszne, a kutia może smakować także tym, którzy jej nie znają. Moja siostra opowiadała o Włoszce, która, gdy spróbowała kutii, poprosiła o przepis, mówiąc: „Zrobię na swoje urodziny”. Widać, że przypadła jej do gustu.
    Wszystkiego najsmaczniejszego na ten czas przygotowań Państwu życzę.

  4. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Święta, to czas naprawdę wyjątkowy. Przez cały rok czekałam na te uroczyste trzy dni w roku, które kuszą zapachem i smakiem tradycyjnych potraw. Odkąd jednak zostałam zupełnie sama bez bliskich straciły swój urok. Mimo wszystko postaram się Państwa wprowadzić w tę świąteczną atmosferę, jaka drzewiej bywała. Otóż u nas jadało się i kutię i makiełki / nie przepadam ani za jednym, ani za drugim/, ale żeby było śmieszniej, to na mnie właśnie spoczywał obowiązek przygotowywania tych deserów. Makiełki u nas w Wielkopolsce, to tradycyjna potrawa i częściej wybierana od kutii. I tak, jak wspomina Pan Vector, że jadało się u mnie również z makaronem a zwłaszcza z robionymi domowym sposobem dość szerokimi łazankami, które kroiło się w kostkę. Oto mój przepis, może kogoś zainspiruje, kto jeszcze nie próbował makiełek. Składniki: podstawą są, jak wcześniej pisałam łazanki własnej roboty. 50 dkg maku, 25 dkg masła, wg.uznania, ja biorę ok. 30 dkg bakalii / orzechy, rodzynki, figi, daktyle, 3 jajka – z białka ubijam pianę, otarta skórka cytryny, 3 łyżki miodu oraz łyżka rumu. Najpierw należy opłukać mak i odsączyć na sitku, następnie przekładam go do zimnej wody i odstawiam na 24 godz. Następnego dnia mielę mak trzykrotnie. Siekam drobno bakalie, dodaję roztopione masło, żółtka, miód, skórkę cytryny i mieszam składniki. Z białek ubijam pianę i delikatnie łączę z masą makową. Najważniejszym składnikiem jest jednak łyżka rumu, która nadaje specyficzny ton makiełkom. Przekładam do miski i podaję schłodzone. Pamiętajmy także o tym, by w święta zachować zasadę pięciu regularnych niewielkich posiłków, bo to wieczorem uchroni nas przed nadmiernym przejedzeniem. Nigdy nie siadamy do stołu po całodziennej głodówce. Życzę wszystkim Państwu, by zachować także harmonię między duszą a ciałem, bo ludzie dobrzy są silni – jakże często pomagają życzliwym słowem i czynem, a nade wszystko – sercem! A Wigilia niech będzie dla nas jedynym, wyjątkowym dniem w roku.Posyłam Państwu wiele serdeczności na to wyjątkowe świętowanie.

  5. elzbieta314@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

    Tato, jako że ze Lwowa,usiłował wprowadzić zwyczaj jedzenia kutii, ale nam dzieciom nie smakowała i zrezygnował . Dzieci jego siostry- nasi kuzyni zaś uwielbiali. Podawali nawet anegdotę, ze aby się w następnym roku dobrze działo, należy kutią rzucić o sufit – a ze byli znani z poczucia humoru, więc w domu chyba tak robili :D. Po zamążpójściu kutie robiła ciocia męża i moje dzieci jadły. Teraz nie chcą.Tak samo jak nie przepadają za kompotem z suszu.

  6. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Kutia byla obecna na stole wigilijnym u mojej babci.Nigdy za nia nie przepadalam poniewaz byla za slodka?Wychowałam sie na podkarpaciu gdxie jedna z potraw byla kasza ze sliwkami.Pamietam ten smak do dzis i niestety nie kojarzy mi się dobrze.Zawsze jednak zjadalismy niewielka jej ilosc bo miala nam zapewnic dobrobyt.Cos w tym jest bo odpukac w mojej bardzo licznej rodzinie bieda nigdy nie zagościła.?Życzę obu Paniom i wszystkim milosnikom bloga pieknych i spokojnych Świąt Bozego Narodzenia.

  7. mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

    Tak jak pisałam już na TT, kutia w moim rodzinnym domu na Wigilii była jednym z obowiązkowych dań (choć w dzieciństwie nie bardzo ją lubiłam). A mistrzynią w jej przygotowywaniu była moja śp. Babcia – urodzona w Krzemieńcu… Przygotowywała ją na naszą, rodzinną Wigilię, ale także na opłatkowe spotkania pracowników Kliniki Okulistycznej. O ile na rodzinnym stole kutia wypełniała jedną, no, może dwie salaterki, to na te lekarskie spotkania powstawało jej całe, sporej wielkości wiadro…
    Drogim Paniom – Autorkom bloga, a także wszystkim czytającym i komentującym życzę pięknych Świąt – niech będą pełne pokoju, miłości i nadziei! I niech będą prawdziwym i głębokim spotkaniem z Tym, którego narodzenie świętujemy!

Skomentuj Elżbieta Zborowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *