Jestem optymistką

Nowy 2021 rok zaczął się z przytupem. Ledwie ucichły echa afery związanej ze szczepieniami grona warszawskich celebrytów oraz wpływowych biznesmenów i ludzi mediów w miejsce personelu medycznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, a uwagę przykuły bulwersujące sceny z Kapitolu, gdzie wdarli się zwolennicy Donalda Trumpa, udzielając poparcia swojemu faworytowi w forsowaniu tezy o ukradzionych wyborach, chcąc przeszkodzić obradom połączonych izb, które uznać miały wynik wyborów Kolegium Elektorów. Wydarzenie bez precedensu w historii Stanów Zjednoczonych, gdzie przekazywanie władzy urzędującego prezydenta wyłonionemu w wyborach następcy było zawsze wzorem kultury i elegancji. Czy rok 2021 rozpocznie dekadę chaosu, ekstremizmów i burzliwych wydarzeń, które nawet trudno przewidzieć?

Aferę szczepionkową obserwowałam z pewnym zażenowaniem, ale widzę w tych wydarzeniach kończących rok 2020, których echa rozpoczęły nowy rok, także trochę pozytywów. Żenujące były oczywiście tłumaczenia zaszczepionych aktorów, z których tylko Maria Seweryn zachowała się prostolinijnie i – choć w pierwszym odruchu zaprzeczyła, że została zaszczepiona – w końcu powiedziała prawdę: „To wyciekło?” . W tych słowach mieści się wyjaśnienie istoty tej niezręcznej i – co tu dużo mówić – nieetycznej sytuacji. Bo mimo stworzenia legendy, jakoby znane osoby zgodziły się na rolę ambasadorów Narodowego Programu Szczepień, zaszczepieni 30 grudnia aktorzy mówili o tym w taki sposób, że chyba mało kto im uwierzył. Był to nomen omen kliniczny przykład znanej prawdy, że kłamstwo ma krótkie nogi. Bo kłamać po pierwsze trzeba umieć, a po drugie zabierające głos osoby powinny były przynajmniej uzgodnić jakąś wspólną wersję wydarzeń. Żeby wiarygodnie kłamać trzeba mieć znakomitą pamięć, zwłaszcza do szczegółów, a także świetnie kojarzyć fakty i ich reperkusje. W końcu i tak wydało się, że szczepiono protekcyjnie wybrane grono osób, o czym od początku wiedział rektor WUM prof. Zbigniew Gaciąg, choć najpierw temu zaprzeczał. Koniec końców zaszczepione osoby stały się mimo woli i zupełnie niezgodnie opowiadaną przez siebie historią ambasadorami Narodowego Programu Szczepień, ale jako negatywni bohaterowie, zabiegający o pożądane, luksusowe dobro poza ustalonymi regułami i kolejnością. Przecież nikt nie narażałby swojej reputacji, brnąc w kolejne kłamstwa i półprawdy, gdyby szczepienie było czymś ryzykownym czy nawet niewiele dającym. Prawdę mówiąc trochę dziwię się temu powszechnemu, świętemu na nich oburzeniu. Nie wiem czy wśród tych oburzonych byłoby wiele moralnych rygorystów, którzy nie skusiliby się, gdyby tylko pojawiła się taka okazja, żeby skorzystać z jakiegoś deficytowego dobra. Śmiem wątpić.

Bardziej naganne było postępowanie tych osób, które tę akcję szczepień poza kolejnością zorganizowały. Naganne z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze rektor WUM prof. Zbigniew Gaciąg nakazał sfałszowanie dokumentu, bo szczepione protekcyjnie osoby zostały zarejestrowane jako niemedyczny personel szpitala. Po drugie, nie było prawdą, że rozmrożone szczepionki trudno było przed końcem roku wykorzystać  – okazało się, że umówionych na ten termin lekarzy odsyłano z kwitkiem, choć  zależało im na szczepieniu przed weekendem, bo wtedy właśnie mieli zaplanowane dyżury. Nie było też problemów, żeby dodatkowo pracowników służby zdrowia ściągnąć na szczepienie 30 grudnia, gdyby pojawiła się groźba, że jakieś dawki szczepionek mogą się zmarnować. Chętnych do stawienia się na szczepienie nie brakowało. A na koniec, ze stanowiskami pożegnać się musiały kanclerz uczelni Małgorzata Rejnik i Ewa Trzepla – prezes Centrum Medycznego WUM, co sprawia wrażenie zrobienia z nich kozłów ofiarnych, natomiast rektor przeprasza jedynie za straty wizerunkowe uczelni (sic!). I co więcej, stanowisko Kolegium Rektorów Warszawskich Uczelni, a zwłaszcza list otwarty dziekanów WUM do społeczności akademickiej, w którym oskarża się studentów ujawniających nieprawidłowości o sianie mowy nienawiści, świadczy o tym, że niewiele zrozumiano z tego, co się stało. Widać, że w tych gremiach „załatwiactwo” to chleb powszedni.

Minister zdrowia Adam Niedzielski na wczorajszej konferencji prasowej, na której podsumował wyniki kontroli na WUM, ocenił, że nie widzi możliwości współpracy z rektorem tej uczelni i wezwał prof. Zbigniewa Gaciąga do zachowania honorowego, czyli podania się do dymisji.

Rektor WUM prof. Zbigniew Gaciąg przeprasza tylko za straty wizerunkowe uczelni

Tymczasem zawsze, gdy ktoś korzysta z nienależnego mu dobra, warto pokazać mu tych, którym to dobro zostało zabrane. To zasadniczo zmienia optykę, gdy krzywda ma twarz konkretnego człowieka. Przypomina mi się znakomicie ilustrująca to historia, która zdarzyła się dwadzieścia kilka lat temu. Pracowałam wtedy razem z moją siostrą w Ośrodku Zastosowań Informatyki Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Byłyśmy autorkami programu, który obsługiwał dofinansowanie wypoczynku pracowników z funduszu socjalnego. Listę zgłoszonych do dofinansowania wniosków, na podstawie podań pracowników składanych do działu socjalnego, program porządkował według kolejności zgłoszeń i dotychczasowego wykorzystania środków z tego funduszu. Ponieważ pieniędzy na dofinansowanie wypoczynku dla wszystkich chętnych nie było, ten program stawiał w pewnym miejscu kreskę oddzielając tych, którym to dofinansowanie przyznano, od tych, dla których w danym roku pieniędzy na to zabrakło. Oczywiście wnioski trzeba było składać do określonego terminu. Zdarzyło się tak, że dyrektor Ośrodka i jednocześnie mój i mojej siostry przełożony, spóźnił się ze swoim wnioskiem i okazało się, że chciał go złożyć po terminie,  gdy miałyśmy już sporządzoną gotową listę, wygenerowaną przez program. Szef polecił nam wykonać to jeszcze raz, uwzględniając jego wniosek. No cóż, po terminie, ale szef każe… Gdy program wygenerował nową listę, podeszłam do szefa, z pytaniem, czy chciałaby wiedzieć, kto wskutek tej zmiany nie dostanie teraz dofinansowania (poprzednio był nad kreską). Chciał. Gdy dowiedział się, że tą osobą jest jego serdeczny przyjaciel, zrezygnował z tej zmiany. Polecił przekazanie do działu socjalnego tej pierwszej listy, nieuwzględniającej jego wniosku. Zobaczył kogo w ten sposób krzywdzi.

Tak jest zawsze, gdy ktoś sięga po nienależne dobro, czy to miejsce na studiach czy w szkole, które dostaje się po protekcji, czy miejsce w szpitalu, czy – jak ostatnio – szczepionkę. Okazuje się, że po wykryciu nieprawidłowości na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, NFZ wszczął kontrole w szpitalach węzłowych, prowadzących szczepienia dla medyków i w ich wyniku ujawniono, że podobnych nieprawidłowości jest więcej –  są jeszcze co najmniej dwie placówki w województwie świętokrzyskim, jedna w Wielkopolsce i dwie w Opolskiem. Każdej z nich grozi podobna kara, jaka została wymierzona Centrum Medycznemu WUM.

Pozytywem tej historii jest wiec nie tylko wyjątkowo skuteczna promocja szczepień (wzrost poparcia w sondażach o 25 pkt. proc. z 43 do 68 proc.), ale także nadzieja na dużo większą przejrzystość i staranność w przestrzeganiu reguł w kolejnych etapach realizacji Narodowego Programu Szczepień.

To wszystko napawa optymizmem. Wierzę, że już lato będzie wolne od większości covidowych ograniczeń, a w okres jesienny wejdziemy jedynie z pojedynczymi zachorowaniami. To wszystko zależy oczywiście od powodzenia programu szczepień, ale tu jestem niemal pewna, że rozsądek zwycięży.

Politykę międzynarodową u progu nowego roku zdominowały doniesienia z Waszyngtonu. W wyniku starć, do których doszło po wtargnięciu do Kapitolu zwolenników Donalda Trupa, zginęło pięć osób, a ponad 60 zostało aresztowanych. W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena na 46. Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Do stolicy USA wkroczył też oddział Gwardii Narodowej, a rozkaz zatwierdził wiceprezydent Mike Pence, nie zaś Donald Trump.

Nie będę wdawała się w dywagacje, na temat prawidłowości przeprowadzonych w USA wyborów. Nie wierzę w spiskowe teorie, ufam, że sądy, do których wpływały wnioski o rozpatrzenie wyborczych nieprawidłowości, rozpatrywały je rzetelnie, ostatecznie wypowiedział się też Sąd Najwyższy, w którym większość to konserwatyści, w tym trzej sędziowie powołani zostali przez Donalda Trumpa, odrzucając najpierw pozew Teksasu przeciwko czterem kluczowym stanom wygranym przez Bidena – Georgii, Michigan, Pensylwanii i Wisconsin, a potem Republikanów z Pensylwanii, kwestionujący certyfikację wyników w Pensylwanii, gdzie Biden wygrał o ponad 80 tys. głosów. Dlatego, choć nieobecność Donalda Trumpa podczas zaprzysiężenia nowego prezydenta będzie pierwszym takim wydarzeniem od blisko pół wieku, czyli zaprzysiężenia Geralda Forda w 1974 roku, wierzę, że wszystko uspokoi się i gdy po 21 stycznia zostanie zniesiony stan wyjątkowy, nie trzeba będzie wprowadzać go na nowo. Mam też nadzieję, że zablokowanie urzędującemu prezydentowi USA kont w mediach społecznościowych nie stanie się groźnym precedensem, a wniosek Demokratów o impeachment Donalda Trumpa będzie tylko przysłowiową „kropką nad i” w ocenie tej prezydentury, zabraknie bowiem czasu na jego realizację.

Pozostanie pewien niesmak, ale będzie on raczej natury estetycznej niż politycznej. Wierzę bowiem w amerykańską demokrację, w trwałość i stabilność tamtejszych instytucji, w przywiązanie Amerykanów do procedur i że wbrew katastroficznym przewidywaniom o rozpoczętej właśnie dekadzie chaosu, zaczyna się dobry czas. Wierzę w równowagę, dlatego po tak bardzo złym roku, powinien zacząć się odwrót od negatywnych zdarzeń.

Jestem optymistką. Mam nadzieję, że rok, który się zaczął, będzie powrotem do normalności. W sytuacji epidemicznej, w polityce, w nastrojach społecznych, które w miarę znoszenia covidowych restrykcji i odbijania gospodarki będą wracały do poziomu sprzed epidemii. A my będziemy cieszyć się tym, co jeszcze niedawno wydawało się oczywiste – normalnością.

Dla mnie takim radosnym wydarzeniem, które zawsze było czymś zwyczajnym, stała się wczorajsza kolęda. Ksiądz proboszcz chorował na COVID-19 na początku listopada, więc jako ozdrowieniec nie zaraża. Taka mała chwila normalności sprawia radość, zwłaszcza że tak dawno nikogo nie gościłam w moim domu.

Życzę Państwu takich radości więcej, mam nadzieję, że już na wiosnę zaczniemy cieszyć się normalnością w skali społecznej. Dzieląc się tymi przewidywaniami, życzę Państwu optymizmu, który jest moim udziałem. Oby się spełniło.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

6 komentarzy

  1. marek.lada@interia.pl' MarekL pisze:

    Epidemia powoli będzie dogadać, tu widzę powody do optymizmu. W Polsce będzie polityczna bijatyka, ale to nic nowego, zaś gospodarka radzi sobie nieźle.
    Niestety poważny problem to świat. Coraz bardziej radykalne ideologie, media społecznościowe które niestety rozkręcają złe emocje, nadchodzący globalny kryzys gospodarczy (za 2, może 5 może nieco więcej lat). Do tego ludzie zachęcani do infantylności, braku odpowiedzialności i poszukiwania ciągłej zabawy. Obawiam się, że za kilka lat dojdzie do wielkiego przesilenia.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Epidemia i jej przebieg wciąż jest wielką niewiadomą, a minister zdrowia mówi już o trzeciej fali. Docierają do Polski znacznie bardziej zakaźne, choć nie groźniejsze, mutacje koronawirusa SARS_Cov-2 z Wielkiej Brytanii, Czech, RPA i – być może – Japonii. Niestety, to co niepokoi, to zniecierpliwienie ludzi, obecnie górali z Podhala, ale też restauratorów, hotelarzy i właścicieli wyciągów narciarskich, którzy liczyli na zimowe zyski, wszak żyją głównie z sezonu zimowego, a aura w tym roku wyjątkowo korzystna. Ich wzburzone nastroje podsycają niektórzy dziennikarze, wśród których prym wiedzie Łukasz Warzecha, oraz politycy, głównie z Konfederacji, a także niektórzy księża, z których najbardziej wyrazisty jest ks. Roman Kneblewski. To wszystko razem tworzy mieszankę wybuchową, a wezwania przedsiębiorców do obywatelskiego nieposłuszeństwa i składania masowych pozwów o odszkodowania, nie wróżą niczego dobrego.

      Proces szczepień, Bogu dzięki, postępuje, choć nie bez zawirowań, bo tu zniszczono 90 dawek, gdyż w punkcie szczepień Luxmedu zapomniano o konieczności chłodzenia szczepionek, gdzie indziej nie dotarły one na czas i były przestoje, w innych miejscach (bo nie tylko na WUM) wpływowe osoby spoza kolejki zaszczepiły się, i to ludzie na stanowiskach z partii rządzącej, na których temat nie ma takiego rozgłosu, jak o słynnej dwusetce, a zwłaszcza osiemnastce. Ale to wszystko drobiazgi, choć tempo szczepień nie napawa szczególnym optymizmem. Pewnie w naszych warunkach szybciej się nie da, choć opozycja grzmi, ale to jej wilcze prawo. Może więcej niepokoju wzbudzają studzące optymizm wypowiedzi ministra, że nie wiadomo jak długo potrwa odporność po szczepionce i że – być może – szczepić się będziemy musieli co rok. Może aż tak źle nie będzie, tu raczej wygrywa u mnie optymizm.

      Do spraw zagranicznych odniosę się w osobnym wpisie.

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskusja inspirowana tym tekstem toczy się też na Twitterze i Facebooku. Poniżej niektóre tweety:

    Daria Ziemiec @DariaZiemiec
    Zaczęliśmy rok od cenzury :(((( Niebezpieczne czasy i raczej mało optymistyczne …..

    Andrea Speranza @Speranza7Andrea
    Czas najwyższy na to, aby ludzie wolni i myślący, kochający Polskę, rodzinę, życie, Boga otworzyli oczy i podnieśli głowy. Czas na przebudzenie z uśpienia i dobrego samopoczucia, że to ktoś inny ciągle musi coś… To my musimy budować, razem!

    Andrea Speranza @Speranza7Andrea
    Dobro, prawda, miłość, wolność muszą wygrać-są przynależne człowiekowi jako istocie rozumnej.

    Mechtylda @Mechtylda_
    Troszkę udało się Pani zarazić mnie tym optymizmem, bardzo dziękuję
    Polecam bardzo

    Sentinella @Sentine12075644
    To będzie długi powrót. Nie wiem, czy jeden rok wystarczy.

    Tomasz Kuczborski @tomek_Q
    Tekst jest rzeczywiście optymistyczny i zdroworozsądkowy. Przynajmniej, jeśli chodzi szczepienia. Problem z Trumpem jest według mnie głębszy i nie zniknie wraz z inauguracją Bidena. Poziom nienawiści międzyplemiennej jest w USA wyższy niż u nas i jeszcze nie raz o tym usłyszymy.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Tak, tęsknię do powrotu do normalności, stanu sprzed 2015 rokiem. Po odejściu
    @pisorgpl i pokojowym oddaniu władzy, nie będzie już chaosu, patologii władzy publicznej – powrócą zasady demokratycznego państwa prawa. Ci, którzy zawinili, zostaną osądzeni. Happy New 2021 Year!!!

    i posty:

    Bogumiła Kempińska-Mirosławska
    Nadzieję dobrze mieć, ale już nie będzie normalności. Zresztą i przed pandemią było jej mało.

    Grazyna Sznajd
    Oby! Też mam taką nadzieję.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Uzupełnię, pod moją zapowiedzią tego tekstu na Facebooku Elżbieta Plater napisała:

    Brawo gratulacje. Artykuł trafiony w punt. Jak zresztą inne artykuły. Pozdrawiam!

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe w oczywisty sposób niepokoi sytuacja w USA przed zaprzysiężeniem Joe Bidena, zwłaszcza bezprecendensowe zablokowanie kont w mediach społecznościowych urzędującemu prezydentowi. I to bez żadnego trybu, o czym wspominają w soich oświadczeniach i kanclerz Merkel, i premier Mateusz Morawiecki, i niektórzy posłowie polskiej opozycji, tacy jak Paweł Zalewski czy Władysław Bartoszewski. „To niezawisły sąd powinien o tym decydować, a nie właściciel platformy. To się kompletnie wymknęło demokratycznej kontroli państwa prawa. Wypowiedzi PDT były skandaliczne, ale Konstytucja USA nadal tam obowiązuje” – pisał poseł Bartoszewski. „Nie może być tak, że prywatny właściciel, który kontroluje algorytmy, może de facto rządzić wieloma obszarami życia gospodarczego, społecznego i politycznego. To trzeba uregulować (nie na modłę PiS), tylko państwa prawa (USA)” – uzasadniał swoje stanowisko. Dobrze, że przynajmniej współzałożyciel i dyrektor generalny Twittera, Jack Patrick Dorsey, zdaje sobie z tego sprawę, bo opublikował wczoraj serię tweetów, w których zaznaczył, że decyzja o zablokowaniu konta Donalda Trumpa był słuszna, ale zarazem „stwarza niebezpieczny precedens”. Może te wszystkie ostrzeżenia sprawią, że metoda blokowania niewygodnych dla wielkich korporacji treści nie stanie się stylem funkcjonowania, zwykłym chlebem powszednim. Przypadek Ugandy dobrze nie wróży, bowiem tam Twitter zablokował konta pięćdziesięciu polityków, a w odpowiedzi rząd wyłączył dostęp do TT w całym kraju. Liczę jednak na to, że takie niepokojące sygnały będą się zdarzały tylko w arcywyjątkowych sytuacjach. Jak na razie przeważa u mnie w tej kwestii umiarkowany optymizm.

  5. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziś Blue Monday, czyli najbardziej depresyjny dzień w roku. Pojęcie to wprowadził brytyjski psycholog z Cardiff University Cliff Arnall, dochodząc do wniosku, że najbardziej depresyjny dzień, w którym łączą się wszystkie czynniki negatywnie wpływające na psychikę człowieka przypada właśnie na trzeci poniedziałek stycznia. I jak tu pisać podsumowanie dyskusji nt. tekstu o optymizmie. Dyskusja nie była ożywiona, a sam tekst nie cieszył się dużą popularnością. Tym bardziej cenię te wszystkie głosy, których autorzy przyznają, że tym swoim tekstem w jakimś stopniu zaraziłam optymizmem czytelników. Mój optymizm spotkał się jednak w większości ze sceptycyzmem czytelników.

Skomentuj Małgorzata Wanke-Jakubowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *