Koniec pewnej epoki

Odchodzą bohaterowie naszej pamięci, ale ta ostania strata jest szczególnie dotkliwa. Nie tylko dlatego, że premier Jan Olszewski, bo to o nim mowa, to postać wybitna, Mąż Stanu, pierwszy po w wojnie prezes Rady Ministrów wyłonionej przez Sejm pochodzący z wolnych wyborów, odważny obrońca w procesach politycznych, wytrawny, niestrudzony, niezłomny, który swoim długim życiem zapisał piękną kartę w historii Polski. Dla nas, dla mnie i mojej siostry, to także Ktoś, kogo miałyśmy zaszczyt poznać osobiście i przez krótki czas dla Niego pracować. Było to już po odwołaniu jego rządu, kiedy to Jan Olszewski tworzył Ruch dla Rzeczypospolitej.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie EN-00151495-0006_22251371.jpg

Zawsze interesowałyśmy się polityką, w latach osiemdziesiątych porwała nas „Solidarność” i działalność podziemna, a po przełomie 1989 roku miałyśmy krótki, kilkuletni epizod naszego aktywnego zaangażowania w politykę – współtworzenie Chrześcijańskiego Ruchu Obywatelskiego, zaangażowanie w kampanię prezydencką Lecha Wałęsy… Pierwsze wolne wybory w październiku 1991 roku były dla nas wyjątkowe także dlatego, że same w nich startowałyśmy z listy Wyborczej Akcji Katolickiej. Wspominałam je w tekście pt. „Wybory” [LINK]. Wielkie były wtedy nadzieje wiązane z powołaniem pierwszego, prawdziwie niekomunistycznego rządu.

Wybory 1991 – powyborcza układanka

Przyjęta wówczas ordynacja wyborcza bez pięcioprocentowego progu, ale także niedojrzałość polskiej klasy politycznej sprawiły, że Sejm I kadencji był bardzo rozdrobniony, zasiadało w nim aż 29 ugrupowań. Stworzenie większościowej koalicji było bardzo, bardzo trudne. Powoływanie rządu rodziło się w bólach. Pewnie niewiele osób pamięta, że początkowo pojawiła się dość egzotyczna propozycja, aby to ówczesny prezydent Lech Wałęsa stanął na czele rządu, w którym pierwszym wicepremierem miał być Jacek Kuroń? Dopiero po kilku dniach rozmów z Tadeuszem Mazowieckim, Jarosławem Kaczyńskim, Wiesławem Chrzanowskim i Donaldem Tuskiem, Wałęsa zrozumiał, że ten pomysł nie ma żadnych szans. Upadła też kolejna propozycja Wałęsy, aby na czele rządu opartego o koalicję ugrupowań postsolidarnościowych stanął Jan Krzysztof Bielecki. Na to z kolei nie zgadzał się Jarosław Kaczyński. Wówczas Wałęsa powierzył 8 listopada misję tworzenia rządu Bronisławowi Geremkowi, który po pięciu dniach bezowocnych rozmów z niej zrezygnował. I wtedy, 14 listopada, pojawiła się kandydatura Jana Olszewskiego, który – jak się okazało i o co zabiegał Jarosław Kaczyński – był jedynym kandydatem, który mógł uzyskać  poparcie sejmowej większości.

Premier z pięknym życiorysem

Premierem miał zostać wybitny prawnik, człowiek wielkich zasług. W czasie wojny żołnierz Szarych Szeregów, do których wstąpił jako trzynastolatek, potem uczestnik Powstania Warszawskiego, po wojnie działacz młodzieżowego koła PSL Stanisława Mikołajczyka, publicysta tygodnika „Po prostu” (po artykułach wzywających do rehabilitacji żołnierzy AK oraz wskazujących nadużycia w sądownictwie i wymiarze sprawiedliwości, miał roczny zakaz publikowania jako dziennikarz), działacz i członek zarządu Klubu Krzywego Koła. Zasłynął jako odważny obrońca opozycjonistów w głośnych procesach politycznych, inicjator i sygnatariusz ważnych listów i apeli, założyciel Polskiego Porozumienia Niepodległościowego (należał do czteroosobowego kierownictwa PPN, w tym czasie ogłosił ponad pięćdziesiąt publikacji programowych, był autorem słynnego poradnika Obywatel a Służba Bezpieczeństwa, który stał się instrukcją dla opozycjonistów rozpracowywanych przez SB). Był obrońcą robotników Ursusa i Radomia i współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników oraz współautorem Apelu do społeczeństwa i władz PRL z 23 września 1976 roku. W latach 80. ekspert i doradca „Solidarności”, współautor statutu związku. W stanie wojennym z ramienia sekretarza Episkopatu Polski prowadził rozmowy z przedstawicielami władzy w sprawie zwolnienia z więzień i obozów internowania osób chorych. Był oskarżycielem posiłkowym w procesie przeciw zabójcom ks. Jerzego Popiełuszki. Uczestniczył w najważniejszych rozmowach i negocjacjach, jako ekspert strony solidarnościowej brał udział w obradach Okrągłego Stołu w podzespole ds. reformy prawa i sądów. Współtwórca Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Współzałożyciel i fundator Polskiej Fundacji Katyńskiej, wiceprzewodniczący Trybunału Stanu. Nie kandydował w wyborach do Sejmu kontraktowego. Od 1990 roku należał do Porozumienia Centrum, uczestniczył w przygotowaniu programu wyborczego Lecha Wałęsy i był jego mężem zaufania, potem członkiem Komitetu Doradczego przy Prezydencie RP Lechu Wałęsie.

Chyba nikt inny wówczas nie mógł poszczycić się aż tak wyjątkowym, wszechstronnym dorobkiem. Ale – jak ujawnia Antoni Dudek w książce „Historia polityczna Polski 1989–2012” – Lech Wałęsa robił wszystko, aby do powołania rządu Olszewskiego nie doszło, zgodził się go desygnować tylko dlatego, bo liczył, że nie uda mu się sformować rządu i sam zrezygnuje. Niemalże do tego doszło, choć nie śledziłyśmy tego wtedy na bieżąco, bo na początku grudnia wyjechałyśmy z naszą mamą w sprawach rodzinnych do Anglii. Dopiero po powrocie do Polski, tuż przed Bożym Narodzeniem dowiedziałyśmy się, że 6 grudnia Sejm przyjął w końcu rezygnację premiera Bieleckiego i powołał Jana Olszewskiego na premiera (jego kandydaturę poparło wówczas 250 posłów), a 18 grudnia odrzucił jego wniosek o dymisję, który złożył on po rozmowie z Lechem Wałęsą. Talentem negocjacyjnym, by uzyskać w Sejmie odrzucenie tego wniosku, wykazał się wówczas Jarosław Kaczyński. Mimo wielu przeszkód udało się i w przeddzień Wigilii Sejm powołał rząd w zaproponowanym przez Jana Olszewskiego składzie. A w swoim wygłoszonym dwa dni wcześniej exposé premier Olszewski powiedział znamienne słowa: „Chciałbym, aby powołanie przez Wysoki Sejm proponowanego przeze mnie rządu oznaczało początek końca komunizmu w naszej Ojczyźnie”. Służyć temu miało m.in. rozliczenie PRL-owskiej przeszłości, nawiązanie współpracy z Kościołem oraz zreformowanie armii, policji i służb specjalnych. Priorytetem polityki gospodarczej było przezwyciężenie recesji i poddanie skuteczniejszej kontroli procesów prywatyzacyjnych. Dziś, gdy wspominamy te trudne pięć miesięcy, ten „dolegliwy czas”, jak nazwał to sam premier w swoim pamiętnym wystąpieniu, warto pamiętać, w jak niesprzyjających warunkach tworzony był ten rząd. Dziś powiedzielibyśmy, że to była istna mission impossible. Rząd był mniejszościowy z niestabilnym poparciem w Sejmie, zmagający się z dramatycznie trudną sytuacją gospodarczą kraju, bez uchwalonego budżetu i ze zdecydowaną wrogością ze strony prezydenta.

Nie znałyśmy wtedy tych wszystkich zakulisowych rozgrywek i dlatego, gdy na zaproszenie Lecha Wałęsy zjawiłyśmy się na początku lutego w Belwederze (pisałam o tym w tekście pt. Jak to Wałęsa nie zamienił braci Kaczyńskich na bliźniaczki z Wrocławia” [LINK]) , jako receptę poprawy sytuacji w kraju wskazałyśmy przede wszystkim wzmocnienie rządu Jana Olszewskiego i wyraźne wsparcie go przez obóz prezydencki. Wiadomo, jak to mogło być przyjęte wtedy przy belwederskim stole.

Nocna zmiana

Kibicowałyśmy temu rządowi, któremu od początku towarzyszył rodzący się wtedy „przemysł pogardy”. Gabinet Olszewskiego miał, jak na wyjątkowo krótki czas swojego funkcjonowania, spore osiągnięcia. Najbardziej niedoceniane były sukcesy w sferze gospodarczej – pod koniec I kwartału 1992 roku nastąpił już lekki wzrost produkcji, uporządkowano finanse, urealniono kurs złotego, nawiązano współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Dzięki szarży Olszewskiego z wysłanym do Moskwy szyfrogramem udało się zablokować instalację agentury KGB w polsko-rosyjskich spółkach, tworzonych na bazie likwidowanych garnizonów. Bez tego droga do NATO nie byłaby możliwa.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie olszewski_rzad.jpg

Mocno przeżyłam odwołanie tego rządu (szerzej na ten temat w tekście pt. „Noc teczek” [LINK]). Rząd upadł, ale premier Olszewski wyszedł z sejmowej sali z podniesionym czołem i przekonaniem, że będzie mógł każdemu spotkanemu na ulicy spojrzeć w oczy.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 0002OTOLNE10VFG3-C116-F4.jpg

Koalicja dla Rzeczypospolitej

Wtedy, po „nocnej zmianie”, zaangażowałyśmy się w poparcie akcji lustracyjnej, za co zostałyśmy wykluczone z ZChN 7 listopada 1992 roku, i zaangażowałyśmy się we współtworzenie ugrupowania Ruch Chrześcijańsko-Narodowy Akcja Polska, które potem weszło w struktury tworzonego przez Jana Olszewskiego Ruchu dla Rzeczypospolitej. Byłyśmy m.in. współautorkami statutu Akcji Polskiej. Regularnie odbywały się spotkania przedstawicieli tego ugrupowania w Pałacyku Sobańskich w Warszawie, a każde z nich rozpoczynało się wystąpieniem Jana Olszewskiego. Właśnie wtedy, w kameralnym gronie miałyśmy okazję go poznać osobiście, a także jego przenikliwy umysł i świetne oratorsko przemówienia, w których był namysł, i mądrość, i rozwaga. Przedstawiał głęboką analizę sytuacji w kraju, a także referował bieżące sprawy organizacyjne.

Gdy zapadła decyzja o połączeniu Akcji Polskiej z Ruchem dla Rzeczypospolitej, zostałyśmy poproszone przez Antoniego Macierewicza o przygotowanie projektu statutu Ruchu dla Rzeczpospolitej uwzględniającego to połączenie. Okazało się, że był też konkurencyjny projekt statutu, autorstwa Andrzeja Zalewskiego, prawnika, wiceministra MSW w rządzie Jana Olszewskiego, ale to nasz projekt stał się podstawą do dyskusji nad ostateczną wersją, o czym zadecydował były premier. Pamiętam, że prowadziłam wtedy zebranie komisji statutowej, która przegłosowywała kolejne poprawki, ale podstawę do dyskusji stanowił nasz, mój i mojej siostry, projekt.

Potem było przygotowywanie do wyborów w 1993 roku po odwołaniu rządu Hanny Suchockiej. Moja siostra została pełnomocnikiem wrocławskiego regionu Koalicji dla Rzeczpospolitej i kilka razy jeździła do Warszawy beze mnie. Nauczone negatywnym doświadczeniem z wyborów w 1991 roku, już wówczas nie kandydowałyśmy do Sejmu. Patrząc niejako z zewnątrz, widziałyśmy, że wielkie boje i kłótnie o jedynki dla kandydatów Akcji Polskiej na wspólnej liście są pozbawione sensu, bo może ona nie przekroczyć progu wyborczego. Pamiętam moją długą rozmowę telefoniczną z Piotrem Walerychem z Poznania, którego przekonywałam, że gdy grozi nieprzekroczenie progu, jest wszystko jedno, czy kandydat nie uzyskuje mandatu z pierwszego czy któregokolwiek innego miejsca na liście. No i nasze kasandryczne przepowiednie niestety sprawdziły się – Koalicja dla Rzeczypospolitej nie tylko nie przekroczyła 5-proc. progu, ale z wynikiem 2,7 proc. nie uzyskała nawet finasowania z budżetu państwa. Wyniki wyborów dla rozdrobnionej wówczas prawicy były katastrofalne i władzę przejęła koalicja SLD-PSL. I tak, cztery lata po transformacji nastąpił powrót tego, przeciw czemu społeczeństwo głosowało 4 czerwca 1989 roku. Wtedy postanowiłyśmy definitywnie wycofać się z działalności politycznej i już od tego czasu nie wiązałyśmy się z żadną partią. Nie przestałyśmy jednak interesować się polityką, a nawet w latach 1997–2001 byłyśmy doradcami ministra nauki prof. Andrzeja Wiszniewskiego.

Po 1993 roku

Premier Olszewski, gdy nie uzyskał w wyborach 1993 roku mandatu posła, kiedy to Koalicja dla Rzeczypospolitej nie przekroczyła wyborczego progu, nadal angażował się politycznie. W 1995 roku startował w wyborach prezydenckich, uzyskując czwartą pozycję z ponad 1,2 mln głosów. Potem patronował jeszcze kilku inicjatywom politycznym, jak Ruch Odbudowy Polski, Ruch Patriotyczny, startował do Sejmu, Senatu, był ponownie zastępcą prezesa Trybunału Stanu, został doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zastąpił Antoniego Macierewicza na stanowisku przewodniczącego komisji weryfikacyjnej WSI… 3 maja 2009 roku został odznaczony Orderem Orła Białego.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie df3f58f0-aa0c-40bc-9b5f-d19f7674eaad-1024x563.jpg

Do końca aktywny, choć już pod koniec życia schorowany. Zawsze, gdy zabierał głos, starał się budzić sumienia, zwracał uwagę, upominał. Nie poparł nowelizacji ustawy o IPN, którą nazwał legislacyjnym bublem, a także reformy sądownictwa, dokonanej przez ministra Ziobrę i opowiedział się za prezydenckim wetem w tej sprawie, nie zgodził się natomiast z decyzją prezydenta w kwestii weta do ustawy degradacyjnej. Nie widział też przeszkód, by ujawnić raport z weryfikacji WSI.

Testament

Po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza Jan Olszewski zaapelował o pojednanie. W tekście pt. „Mowa nienawiści czy nienawiść?” [LINK] przytoczyłam fragment jego wypowiedzi: – Niech ta wielka tragedia, jaka wydarzyła się w Gdańsku, stanie się przyczynkiem do wielkiego pojednania, zgody i wzajemnego przebaczenia między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem i Lechem Wałęsą, jak również między innymi politykami – podkreślał. Wyrażał nadzieję, że stanie się to teraz. – Apeluję o to i wierzę, że tak się w końcu stanie – powiedział. To brzmi jak testament sformułowany dziesięć dni przed śmiercią.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 11723305-jan-olszewski-900-556.jpg

Będzie Go bardzo brakowało, Jego spokojnego, wyważonego, mądrego głosu, jego upominania, rady, wsparcia. Służył Polsce i Polakom przez całe, długie, pracowite życie. Niech odpoczywa w pokoju! Cześć Jego pamięci!

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

17 komentarzy

  1. narracja77@op.pl' Filovera77 pisze:

    Bardzo dziękuję za to przypomnienie. Dowiedziałam się kilku nowych dla mnie rzeczy o śp. Janie Olszewskim. Zajrzałam też do zapisu przemówienia premiera Olszewskiego z 18 grudnia, kiedy z pokorą powiedział: „Staję dzisiaj przed wami w poczuciu nie wykonanego obowiązku, chociaż starałem się, jak mówię, zrobić wszystko, aby go wykonać” Nie było w tym rezygnacji, by uwolnić się od niechcianego obowiązku, gdyż na końcu dodał: „Panie i panowie posłowie ocenicie, czy moja osoba mogłaby jeszcze do tworzenia takiego rządu posłużyć. ” (źródło: http://orka2.sejm.gov.pl/Debata1.nsf). Mam takę refleksję – dzisiejsi ponowocześni politycy do pięt Olszewskiemu nie dorastają.

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Zbiorowym bohaterem naszej młodości była „Solidarność”, a gdy wkroczyłyśmy w dojrzałość – wzorem cnót, punktem odniesienia stał się Jan Olszewski. Choć scenę polityczną początku lat dziewięćdziesiątych po prawej stronie zaludniali w znakomitej większości amatorzy, ówczesna polityka nie preferowała takich postaci jak On, człowiek zasad, prostolinijny, stroniący od socjotechniki i kuluarowych gier. Już wówczas cwaniactwo potrafiło się przebijać skuteczniej i lepiej. Ale ja i moja siostra szukałyśmy w polityce bezinteresowności, prawdy, idei i służby dobru wspólnemu, dlatego zupełnie naturalne było, że znalazłyśmy się w politycznym otoczeniu byłego premiera. Imponowała nam Jego odwaga, zwłaszcza ta, tak bardzo dziś niedoceniana odwaga cywilna. Pamiętam gorycz, którą odczuwałyśmy, gdy po niespodziewanym rozwiązaniu Sejmu przez Lecha Wałęsę w 1993 roku, rozpadła się zawiązana na początku kampanii wyborczej koalicja nosząca wdzięczną nazwę Zjednoczenie Polskie. Już wówczas obowiązywała nowa ordynacja z pięcioprocentowym progiem dla partii i ośmioprocentowym dla koalicji, a przeliczanie głosów z dotychczasowej metody Sainte-Laguë zmieniono na metodę D’Hondta. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze pamięta, że tylko 391 mandatów obsadzano w okręgach, a pozostałe 69 z list krajowych, w których rozdziale miały uczestniczyć tylko te komitety, które uzyskały w wyborach co najmniej siedem procent. Pamiętam, że umiałyśmy już wtedy przeprowadzać symulację rozdziału mandatów w okręgach, które strasznie rozdrobniono, tworząc ich aż 52, w tym pięcio-, cztero-, a nawet trzymandatowe. To wszystko sprzyjało partiom i koalicjom, mającym duże poparcie, bo ordynacja „wycinała” słabych, wzmacniając mocnych. Ale nikt nas nie chciał słuchać, gdy ugrupowaniom prawicowym wieszczyłyśmy klęskę. Inaczej, zapewne dużo lepiej, potoczyłaby się historia naszej Ojczyzny, gdyby zdrowy rozsądek i zwykłe zrozumienie konsekwencji ordynacji wyborczej zwyciężył partykularyzmy. Zamiast Zjednoczenia Polskiego wystartowały oddzielnie Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego, Katolicki Komitet Wyborczy „Ojczyzna” Wiesława Chrzanowskiego, Porozumienie Ludowe Gabriela Janowskiego, NSZZ „Solidarność” i Koalicja dla Rzeczpospolitej, której patronował Jan Olszewski. A był jeszcze Bezpartyjny Blok Wspierania Reform Andrzeja Olechowskiego, Unia Pracy Ryszarda Bugaja, Kongres Liberalno-Demokratyczny Donalda Tuska, Unia Demokratyczna Tadeusza Mazowieckiego, Unia Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego i Partia X Stanisława Tymińskiego, a wszystie one odwoływały się do elektoratu niekomunistycznego. Gołym okiem było widać, że przekroczenie nie tylko ośmio-, ale i pięcioprocentowego progu przez Koalicję dla Rzeczpospolitej jest po prostu niemożliwe. Mimo tego przekonania jeździłam kilkakrotnie do Warszawy jako pełnomocnik wrocławskiej listy wyborczej koalicji byłego premiera. Na taki wyjazd zawsze w pracy brałam urlop i podróżowałam na własny koszt. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że może być inaczej. Przecież robiłam to dla Polski.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Kilka refleksji wokół tego tekstu pojawiło się w mediach społecznościowych:

    Maja Nabzdyjak: Zatrzymałam przez moment wzrok na wyrażeniu „piękny życiorys”. I taka refleksja: gdyby tak każdy człowiek starał się i pracował na to, aby mieć „piękny życiorys”; w znaczeniu moralnym, etycznym, ludzkim, bez względu na wszystko- o ile lepszy byłby świat…

    Smutas As: Dziękuję za artykuł, Premier Olszewski był zbyt prawym i uczciwym człowiekiem na ten czas. Ludzi tego kalibru, polityka błyskawicznie weryfikuje i odrzuca, to bolesna prawda.

    Marta Olejnik: Odchodzą autorytety. Cześć Jego Pamięci.

  4. gabriellawit@gmail.com' garibaldi pisze:

    Czy klakierzy zawsze musza ubarwiac zyciorysy szanowanych ludzi uczestnictwem w Powstaniu Warszawskim. Im dalej od wojny, tym liczba zyjacych lub wlasnie zmarlych powstancow sie powieksza.

    Sp. Jan Olszewski skonczyl 14 lat 20 dni po rozpoczeciu powstania. Co prawda zdarzaly sie wypadki zolnierzy-dzieci, ale jednak AK nie bralo dzieci do wojska. W dodatku, Jan Olszewski mieszkal wtedy na Targowku, w prawobrzeznej Warszawie, gdzie powstania nie bylo. A wiec opanujcie sie w swoich zakusach budowania pomnikow i lakierowania wizerunkow. W rzeczywistosci swoim zapalem wykazujecie brak szanunku do omawianych osob.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      To prawda, że Jan Olszewski nie miał skończonych 14 lat, gdy wybuchło powstanie warszawskie, ale do konspiracyjnego harcerstwa, czyli Szarych Szeregów wstąpił jeszcze w 1943 roku, gdy miał 13 lat. Działał w tzw. Zawiszy (najmłodszej grupie wiekowej Szarych Szeregów), w drużynie PH-100-BP im. Bolesława Prusa na Nowym Bródnie, gdzie nosił pseudonim „Orlik”. Jako łącznik uczestniczył na terenie Pragi w powstaniu warszawskim.

      Dla uzupełnienia, bo mam wrażenie, że opinia garibaldiego nie opiera się na wiedzy o tamtych czasach, tylko na tym, co mu się dziś wydaje, młodych ludzi zgłaszających się do organizacji dzielono na trzy grupy wiekowe. Najmłodsi, tzw. Zawiszacy, chłopcy w wieku 12–14 lat, byli szkoleni w ratownictwie i łączności. Nie brali udziału w bezpośrednich działaniach przeciw niemieckiemu okupantowi, natomiast przygotowywali się do pełnienia służby pomocniczej, a nauką na tajnych kompletach – do odbudowy. Tworzyli nieomal normalne zastępy i drużyny harcerskie, przeprowadzające w mieszkaniach lub podmiejskich lasach zbiórki i zdobywające stopnie harcerskie. Podczas powstania warszawskiego członkowie Zawiszy zajmowali się łącznictwem i przenoszeniem meldunków.

      Do najbardziej znanej akcji Zawiszaków należała zorganizowana w czasie powstania warszawskiego Harcerska Poczta Polowa, która zajmowała się roznoszeniem listów wśród ludności cywilnej, pozbawionej często możliwości skontaktowania się z bliskimi w innych dzielnicach walczącej Warszawy. Podobnie harcerki Szarych Szeregów nie walczyły z bronią w ręku. Włączyły się natomiast w służbę sanitarną, łączność, opiekę nad więźniami, pomoc dla dzieci i Żydów, sabotaż, wywiad i dywersję.

      Przyznam, że zabolało mnie to, co Garibaldi napisał, bo bynajmniej nie buduję pomników i nie lakieruję wizerunku. I na pewno nie wykazuję braku szacunku do osoby Jana Olszewskiego.

  5. Gabriel.Lawit@gmail.com' garibaldi pisze:

    Odpowiadam.
    Szare szeregi – to harcerstwo. Starsi brali udzial w Powstaniu. Ale na Pradze NIE BYLO POWSTANIA. Nie budujcie legend, bo Wam pasuje do swiatopogladu.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Łączność w czasie Powstania Warszawskiego odgrywała ogromną rolę. Właśnie Harcerska Poczta Polowa do tego służyła. Przenoszenie meldunków i informacji było bardzo ważne. I to zarówno wśród walczących oddziałów, jak i ludności cywilnej pozbawionej możliwości kontaktu z bliskimi w innych częściach Warszawy. Radzę poczytać o Szarych Szeregach https://dzieje.pl/aktualnosci/szare-szeregi-1 i Harcerskiej Poczcie Polowej zorganizowanej formalnie 4 sierpnia 1944 roku przez harcerzy Zawiszy Szarych Szeregów w czasie powstania warszawskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Harcerska_Poczta_Polowa

      Może warto podkreślić, że we wrześniu 1944 roku Powstańcza Poczta Harcerska, została wraz z całym personelem wcielona do Armii Krajowej i od tego czasu napis „Poczta Harcerska” został zastąpiony napisem „Poczta Polowa”. W tym też miesiącu ukazały się znaczki Poczty Polowej w pięciu kolorach dla pięciu dzielnic Warszawy. Działalność Poczty Polowej została zakończona 3 października, dniu kapitulacji Warszawy.

      W czasie 63 dni powstania, pocztowcy w harcerskich mundurach przenieśli ok. 200 tys. przesyłek. Wielu z nich zginęło lub zostało rannych.

      Działalność Harcerskiej Poczty Polowej pięknie upamiętniono w Muzeum Powstania Warszawskiego. Może warto tam się wybrać. Zachęcam.

    • bialanka@zoho.com' czerniakowianka pisze:

      W kwestii przebiegu PW 1944 na Pradze polecam książkę Lesława Bartelskiego „Praga. Warszawskie Termopile 1944”. Powstanie na Pradze zostało przerwane po 4 dniach walk ze względu na niezdobycie strategicznych celów, bardzo dużą ilość ofiar w partyzantach. Ale walki były zacięte – mój dziadek brał udział w szturmie na Dworzec Wschodni, który w tym czasie był wypełniony żołnierzami cofających się ze wschodu wojsk niemieckich. Jednocześnie po pierwszych informacjach że Armia Czerwona planuje szybki atak na Pragę przyszły kolejne o działalności NKWD rozbrajającej żołnierzy AK i zwalczającej partyzantkę. Dowódcy obwodu praskiego podjęli więc decyzję o przerwaniu działań i zejściu do podziemia oraz prowadzeniu działań niemilitarnych wspierających walki w Warszawie. Gdy we wrześniu ACz weszła na Pragę bardzo szybko zaczęły się aresztowania AKowców – mojego dziadka NKWD zwinęło na przełomie października i listopada, wyższych stopniem nawet pod koniec września, kiedy trwało jeszcze powstanie po drugiej stronie rzeki. Warto wiedzieć.

  6. Gabriel.Lawit@gmail.com' garibaldi pisze:

    Piszesz o czyms innym Nie o Powstaniu na Pradze. A chodzilo o uczestnictwo Olszewskiego, a nie innych.
    Ale prawda, wiele mlodych zginelo. Ci ktorzy byli lacznikami, listonoszami, kombatantami, czy zwyklymi cywilami. Nie musieli byc zadnymi bohaterami.

    Moja ciocia, ktorej 16-letni syn byl zolnierzem powstaniu opowiadala mi nastepujaca historie:

    Sasiadka pozwolila swojemu 14-letniemu synowi isc z jakims meldunkiem poprzez niemiecki ogien. Ciocia mowila sasiadce, przeciez zabija ci dziecko. Ale sasiadka zareagowala w ten sposob. „Nie bede rzucala klody pod wojskowa kariere mojego syna”. Chlopak sie rwal do zadania. Wyskoczyl z ukrycia – i granat urwal mu glowe. I tak sie zakonczyla jego wojskowa kariera. Mamusia musiala byc dumna.

    Niestety, glupia, zeby nie powiedziec zbrodnicza decyzja Bora-Komorowskiego o wybuchu powstania skonczyla sie 200.000 ofiar.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Bogdan Krawczyk napisał pod zapowiedzią tego tekstu na Facebooku:

    Na ul. Tynieckiej 26 była skrytka, z której 14-letni Jan pobierał prasę konspiracyjną! „O, z tamtej piwniczki się pobierało”– powiedział {konspiracyjnie} w roku 1988!

    a Jarosław Ławrynowicz: Premier do którego można było zadzwonić i powiedzieć: Panie Premierze co to za pomysł, są inne stosowniejsze rozwiązania, i po kilku dniach jego ministrowie podejmowali działania dla wdrożenia tych stosowniejszych choć niekonwencjonalnych rozwiązań. dziś… lepiej sobie odpuszczę wyjaśnianie.

  8. j.gontarz@smartlink.pl' Jerzy Gontarz pisze:

    Jan Olszewski był uczciwym człowiekiem. Nie miał jednak cech przywódczych. I choćby dlatego trudno mu było zrobić karierę w polityce, gdzie często ludzie torują sobie drogę sprytem i ostrymi łokciami. Był niewątpliwie postrzegany jako „sumienie prawicy”. On spokojnie i elegancko umiał zwrócić się jeszcze niedawno do Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło z apelem, by przeprosili za nagrody dla członków rządu. Ale słuchany przez tych u władzy już nie był. Już pewnie na zawsze zapamiętam obrazek, gdy na początku lat 2000, wsiadłem do autobusu miejskiego w Warszawie, w którym jechał Pan Premier. Spokojnie stał, przytrzymując się uchwytu. Jego sylwetka wyrastała ponad głowy innych pasażerów. Zamyślony. „Sumienie”. Czy jeszcze do nas przemówi, choćby z kart swojego życiorysu?

  9. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję wszystkim za zainteresowanie moim wspomnieniem Wielkiego Polaka i Patrioty i głosy w dyskusji, także Garibaldiemu, dzięki któremu można było przypomnieć mniej znaną historię Zawiszaków, walki na Pradze w Powstaniu Warszawskim i ponad wszelką wątpliwość potwierdzić udział młodziutkiego harcerza Szarych Szeregów Janka ps. „Orlik” w powstaniu.

    Dziś, gdy skończyła się narodowa żałoba i śp. Premier spoczął na wojskowych Powązkach, nadszedł czas, by nie rozpamiętywać, jak został (czy nie został) uhonorowany, ale pozwolić mu przemówić kartami swojego życiorysu, co postuluje Jerzy Gontarz. Będzie jeszcze wiele okazji, by odwoływać się do jego przesłania, a najbliższa już w następnym tekście na blogu. Zachęcam do lektury po północy.

  1. 15 lutego 2019

    […] Jan Olszewski, a 7 lutego 2019 r. zakończyło się Jego życie. Dziś też mamy koniec pewnej epoki – jak słusznie zauważyła w swoim felietonie Małgorzata Wanke-Jakubowska pod takimże […]

Skomentuj garibaldi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *