Eko-przesada

Jedyną rzeczą jakiej świat nigdy nie będzie miał dość, jest przesada – te słowa Salvatora Dali, jednego z najbardziej rozpoznawalnych artystów XX wieku, wciąż okazują się aktualne. Ostatnia odsłona przesady to jej odmiana ekologiczna. Do czerwoności rozgrzała opinię publiczną pewna ikonografika, która stała się pretekstem do kolejnego okładania się zwaśnionych plemion – polityków, politycznych komentatorów i ich akolitów w mediach społecznościowych.

Stało się to za sprawą raportu C40 Cities, czyli stowarzyszenia blisko stu metropolii z całego świata – do którego należy też Warszawa – mającego przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu. Tezy dość zniuansowanego raportu, zawierającego m.in stwierdzenie, że emisja gazów cieplarnianych, związana z konsumpcją w miastach zrzeszonych w C40 Cities, stanowi już 10 proc. emisji globalnej,  nie przebiły się do polskich mediów, głośna natomiast stała się związana z nią rekomendacja na najbliższe siedem lat.

Zawsze uważałam, że jak chce się jakąś słuszną ideę skompromitować i ośmieszyć, trzeba podać ją w radykalnej, przesadzonej wersji. Staje się ona własną karykaturą i zaczyna żyć własnym życiem, a skutek jest odwrotny do zamierzonego.

Stało się tak i tym razem. Wspomniana już wcześniej ikonografika zawierała rekomendowane cele z raportu C40 Cities na rok 2030, związane z ograniczeniem konsumpcji i korzystania ze środków komunikacji odpowiedzialnych za emisję CO2. W wersji progresywnej proponuje się ograniczenie spożycia mięsa do 16 kg na osobę w ciągu roku (przypomnijmy, że najniższa racja kartkowa w latach 80. to 2,5 kg miesięcznie, a więc 30 kg rocznie, czyli prawie dwa razy tyle), rocznego spożycia nabiału i jaj do 90 kg na osobę, ograniczenia zakupu nowych ubrań do ośmiu sztuk na rok, redukcję do 190 samochodów na 1000 mieszkańców, czyli w Warszawie o 2/3, ograniczenie lotów samolotem do przelotu tam i z powrotem raz na dwa lata. Cel ambitny zakłada całkowitą likwidację spożycia mięsa i nabiału oraz redukcję do zera liczby posiadanych samochodów, ograniczenie zakupu nowych ubrań do trzech sztuk w ciągu roku na osobę, zaś lotów samolotem do jednego przelotu na trzy lata.

Radykalizm tych wskazań jest tak gigantyczny, zwłaszcza w wersji ambitnej, że wydawałoby się, iż trudno traktować je na serio. Ale że do raportu prawie nikt nie sięgał, a i w nim oprócz diagnozy i rekomendowanych celów na najbliższe siedem lat, brak jest wskazania sposobu ich osiągnięcia, infografika przedstawiająca cele klimatyczne dla metropolii zaczęła krążyć po internecie i mediach. Doczekała się też komentarzy polityków i dziennikarzy.

Cele raportu C40 Cities, prezentowane jako propozycje opozycji, zdominowały dyskusję w ramach programu Woronicza 17 emitowanego w niedzielę 19 lutego br., zajmując 2/3 czasu antenowego

„Ciekawe, że taki strach wywołała ta grafika. Populiści przypuścili histeryczny atak, a opozycja nie ma odwagi przyznać, że bez tych działań nie zatrzymamy katastrofy klimatycznej. Jednym z koniecznych warunków jest 100% weganizacja i odesłanie sektora hodowlanego do historii” – napisała Sylwia Spurek.

– Nie mamy alternatywy, od lat tkwiliśmy w całkowitym bezruchu w kwestii kryzysu klimatycznego i jesteśmy w momencie, w którym za chwilę uderzymy głową w ścianę – przekonuje Paweł Szypulski, dyrektor programowy Greenpeace Polska i zapewnia, że życie bez własnych samochodów oraz na diecie wegańskiej (bez mięsa i nabiału) jest lepsze. – Będziemy żyli w miastach, które będą bezpieczniejsze, nie będziemy ginęli w wypadkach samochodowych, będzie mniej chorób układu krążenia nie będziemy jedli mniej smacznie – uzasadnia swoje poparcie dla ambitnych celów raportu C40 Cities w rozmowie z Robertem Mazurkiem na antenie RMF FM.

Takie opinie nie dziwią, od lat zarówno Spurek, jak i Szypulski wypowiadali swoje radykalne tezy, ale byli traktowani jak mało ważny skansen. Podobne w swoim radykalizmie do Janusza Korwin-Mikkego głoszącego skrajne hasła walki z socjalizmem, którego dopatrywał się niemal wszędzie i u każdego, postulując np. likwidację wszystkich ministerstw z wyjątkiem resortów obrony narodowej, spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych, całkowitą prywatyzację nie tylko gospodarki, ale i edukacji oraz służby zdrowia. Na pytanie, które zadałam, jak do tego celu dojść, bo z dnia na dzień tego zrobić się nie da, nie doczekałam się odpowiedzi. Jedyną reakcją była irytacja tego ekscentrycznego polityka, co typowe u wszelkiej maści radykałów, gdy ktokolwiek domaga się konkretów.

Podobnie jest i w tym przypadku, zalecenia wynikające z raportu C40 Cities są radykalne, ale nie sformułowano propozycji, co władze miejskie winny przedsięwziąć, żeby miliony mieszkańców metropolii zrzeszonych w stowarzyszeniu, czyli ok. pół miliarda ludzi, nakłonić, by w ciągu siedmiu lat znacznie ograniczyli spożycie mięsa, nabiału, posiadanie samochodów, kupowanie nowych ubrań i komórek, podróżowanie samolotami, etc.

Fakt, że pod raportem C40 Cities podpisał się Rafał Trzaskowski, czołowa postać po stronie opozycji, dał asumpt do tego, by politycy PiS i sprzyjający rządzącym dziennikarze wytoczyli działa nie tylko przeciw niemu, ale samej idei ograniczeń konsumpcji produktów odpowiedzialnych za emisję CO2.

– Chcę to mocno podkreślić: my jesteśmy za wolnością, nie chcemy sztucznych ograniczeń w imię jakichś ideologii. Od nas Polacy nigdy nie usłyszą, że mają ograniczyć jedzenie mięsa, picie mleka, że mają obowiązek zmienić samochód na elektryczny albo nosić dwie koszule czy sukienki. Nasza formacja będzie broniła prawa do wyboru stylu życia, sposobu odżywiania się, normalności – zadeklarował prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Pojawiło się także skojarzenie z racjonowaniem żywności i innych deficytowych produktów z lat osiemdziesiątych.

– Ich plan to kartki na mięso, kartki na nabiał, ograniczenie lotów samolotem i prawo do kupienia ośmiu majtek rocznie. Mamy wreszcie program Platformy Obywatelskiej. To „Korea Północna plus” – podkreślił w Programie 3 Polskiego Radia Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

Podobnych głosów nie brakowało, temat „grzały” sprzyjające rządowi media, Michał Karnowski zaprezentował wzory kartek na mięso dla mieszkańców stolicy, a internauci przypomnieli skecz kabaretu Tey, w którym Zenon Laskowik wygłasza oklaskiwane przez widownię słowa: Bo my musimy być silni i zdrowi, choćby na skrobi, choćby na skrobi. Bo my musimy być dziś mniej pazerni, roślinożerni, roślinożerni. Nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw.

I nie pomogło, że Rafał Trzaskowski odciął się od owych rekomendacji, zapewniając, że żadnych ograniczeń w Warszawie nie wprowadzi. – Nie chcemy nikomu zabraniać jedzenia mięsa. Dementuję te wszystkie głupoty i manipulacje powtarzane przez rządzących. To PiS zabiera mięso Polakom, bo przez ich politykę inflacja i drożyzna doprowadza do tego, że mało kogo stać na to, by codziennie jeść mięso – przekonywał w rozmowie z Wirtualną Polską. – Machina propagandowa ruszyła. Prawica znalazła sobie nowy temat, żeby zakrzyczeć własne problemy. Drodzy rządzący, zajmijcie się lepiej walką z drożyzną i inflacją. I dajcie ludziom spokój, straszenie Trzaskowskim nie działa – przekonywał prezydent Warszawy.

Marcin Palade ocenił jednak, że rekomendacje C40 Cities to prezent dla rządzących, jeden z wielu od 2015 roku.

Tak przesadnie sformułowana rekomendacja szkodzi nie tylko opozycji i osobiście Rafałowi Trzaskowskiemu, który się pod raportem podpisał. Szkodzi samej, ze wszech miar słusznej idei ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w metropoliach. Zamiast opracować mapę drogową, jak stopniowo ograniczać konsumpcję dóbr odpowiedzialnych za emisję CO2, zaproponować system zachęt, w tym przede wszystkim program usprawnienia komunikacji publicznej, by bardziej opłacało się korzystać z komunikacji miejskiej niż własnego samochodu, wymyśla się radykalne, nie do zrealizowania cele.

– Widmo walki ze zmianami klimatu krąży po Europie, a kształt jakiego nabiera, sprawia że zaczyna on bardziej przerażać zwykłych ludzi niż skutki globalnego ocieplenia – ocenił Andrzej Krajewski w felietonie opublikowanym w Dzienniku Gazecie Prawnej.

I to jest, oprócz nowego paliwa dla PiS do walki z opozycją, wymierny psychologiczny wymiar eko-przesady. Szkodliwy bardzo.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

15 komentarzy

  1. t@q.pl' `tomasz Kuczborski pisze:

    Radykalizm C40 jest tak radykalny, że aż śmieszny. I choćby Sylwia z Gretą podwoiły wysiłki, śmiesznym pozostanie.
    Ale.
    W Ameryce żyje chrześcijańska społeczność (odłam anabaptystów), której obyczaje mogłyby z jednej strony ucieszyć wszyskich zielonkawych, z drugiej zaś realizuje w praktyce elementy leseferyzmu JKM…
    Jest jeszcze trzecia strona: zawsze marzyłem, żeby jeździć bryczką i budować domy siłą i zręcznością własnych rąk.

    Ta społeczność to amisze.

  2. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Temat rekomendacji C40 Cities w kwestii ograniczenia spożycia mięsa zbiegł się w czasie z dopuszczeniem w UE do spożycia owadów konkretnie mąki ze świerszczy. W wielu politycznych dyskusjach te tematy niejako zrosły i traktowane są łącznie. Myślę że warto wyjaśnić czy są między tymi sprawami jakieś związki, czy tylko takie, że wspierają je te same środowiska polityczne?

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Zasadne pytanie, Panie Rafale. Rekomendacje C40 Cities zostały sformułowane cztery lata temu. To, że pojawiły się dopiero teraz nie miało na celu ich afirmacji, raczej dyskredytację ich promotora, czyli Rafała Trzaskowskiego i – co ciekawe – jest to najprawdopodobniej efekt tarć w łonie samej PO. A że to woda na młyn kampanii wyborczej rządzących to już efekt uboczny, zapewne niezamierzony. Sprawa dopuszczenia do spożycia w UE mąki ze świerszczy to przypadek także wykorzystany przez PiS do „sklejenia” tych spraw – „opozycja chce zakazać Polakom jeść mięso i zaleca jedzenie robaków”. Najbardziej zabawne, że w tym samym czasie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, czyli podlegająca rządowi agencja rozdzielająca środki na granty badawcze, przekazała ostatnio dofinansowanie na projekt SmartFood mający na celu opracowanie i testowanie nowych rozwiązań dla miejskiej konsumpcji i produkcji żywności, w tym hodowli jadalnych owadów (mącznika młynarka). Środki na ten projekt to 6,5 mln zł z NCBiR i Funduszy Norweskich.

  3. gugulskimarcin@gmail.com' Marcin Gugulski pisze:

    Z posłużenia się sformułowaniem „stała się pretekstem do kolejnego okładania się zwaśnionych plemion – polityków, politycznych komentatorów i ich akolitów w mediach społecznościowych” można wywnioskować nie tylko to, że jego Autorki:
    a) albo nie należą do żadnego plemienia (rozumianego tak, jak w ich tekście), albo jeśli jednak należą, to do niezwaśnionego lub do niezwaśnionych,
    b) nie są też – co skądinąd wygląda na bliskie prawdy – ani politykami, ani ich akolitami w mediach społecznościowych,
    c) oraz albo nie są poliycznymi komentarorami, albo – jeśli jednak są, a chyba jednak są – są nimi, a mimo to [patrz pkt a)] nie należą do żadnego ze zwaśnionych plemion rozumianych tak, jak w ich tekście,
    ale czy mi się dobrze wydaje, że użycie tego terminu służy też zademonstrowaniu niezbyt starannie skrywanego poczucia wyższości (obcości? odmienności?) Białego Człowieka w stosunku do dzikusów tworzących te barbarzyńskie plemiona?
    Zastanówmy się przez chwilę, czy jest to wskazane/celowe (niezależnie od tego, że zapewne jest – do pewnego stopnia – uzasadnione)?
    Otóż moim zdaniem celowe nie jest.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Celna diagnoza, istotnie nie należymy do żadnego ze zwaśnionych plemion, bo zawsze wolałyśmy merytoryczną dyskusję niż okładanie się epitetami, insynuacjami czy oskarżeniami formułowanymi nierzadko w oderwaniu od faktów. A nasze poglądy też dość często przebiegają w poprzek głównych osi sporów obu zwaśnionych stron (plemion?). Nie jesteśmy też politykami, ani też nie dołączamy do chóru wspierających jednych bądź drugich w jałowych polemikach, a ściślej słownych szermierkach. Choć słowo szermierka raczej kojarzy się ze szlachetnym sportem, zaś w mediach społecznościowych to raczej walka na maczety niż szpady albo florety. Nie stronimy natomiast od politycznych komentarzy (niektóre z tekstów na naszym blogu można tak zaklasyfikować), dlatego nie obraziłybyśmy się, gdyby nazwać nas politycznymi komentatorami. Zabolało nas natomiast przypisywane nam poczucie wyższości. Czy krytyka zjawiska, które naszym zdaniem bardzo szkodzi debacie publicznej, to od razy wywyższanie się „Białego Człowieka w stosunku do dzikusów tworzących te barbarzyńskie plemiona”? Tak chyba nie można stawiać sprawy, bo wówczas każda krytyka, czy nawet najszlachetniejsze w zamierzeniu „upomnienie bliźniego” może zostać zaklasyfikowane jako wywyższanie się.

  4. jlanger@solidarnosc.org.pl' Jerzy Langer pisze:

    Andrzej Bryja Co z tego, że Pan ma poglądy, albo jest Pan wyznawcą nowej religii klimatycznej, która nie uwzględnia faktu, że UE emituje zaledwie 8 % CO2 (razem z Wielką Brytanią) w skali Świata. Sama Rosja emituje tyle CO2 co Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Polska razem wzięte! Może podejmie się Pan pertraktacji z Chinami, Rosją, Indiami, USA itd.? Według raportu Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej światowa emisja CO2 pochodzącego ze spalania paliw kopalnych wyniosła w 2019 roku 38 016 Mt. Europa wyemitowała 5 571,28 Mt, co stanowi 14,65 proc. globalnej emisji. Licząc jedynie 27 państw Unii Europejskiej i Wielką Brytanię, było to 3 303,97 Mt (8,69 proc.). Najwięksi emitenci na naszym kontynencie to: Rosja (1 792 Mt), Niemcy (702 Mt), Wielka Brytania (364 Mt), Włochy z San Marino (331 Mt), Polska (317 Mt), Francja i Monako (314 Mt), Hiszpania z Andorą (259 Mt), Ukraina (196 Mt). Kontynentem, który w roku 2019 wyemitował zdecydowanie najwięcej CO2, jest Azja (21 663,47 Mt), z czego same Chiny odpowiadają za 11 535,2 Mt. Ameryka Północna wyemitowała 5 693,06 Mt (w tym Stany Zjednoczone – 5 107,26 Mt). Emisje pozostałych kontynentów przedstawiały się następująco: Afryka –1 454,99 Mt, Ameryka Południowa i Centralna – 1 655,36 Mt, Australia i Nowa Zelandia – 472,05 Mt. Międzynarodowe lotnictwo odpowiadało za 627,48 Mt, a żegluga za 730,26 Mt.

    • k.kawalec.1954@gmail.com' Krzysztof Kawalec pisze:

      Dokładnie tak, z jedna poprawką. Rosyjskie wydobycie gazu łączy się z dużymi stratami surowca (co najmniej kilkunastu procent), skutkujące wypływem wielkich ilości metanu do atmosfery. A działanie cieplarniane metanu jest kilkadziesiąt razy silniejsze niż CO2. Całkiem zatem możliwe, że zastępowanie węgla gazem pogarsza, a nie polepsza bilans cieplarniany planety

  5. kariona.grabinska@yale.edu' Kariona Grabińska pisze:

    Jerzy Langer Jest pan w błędzie jeśli twierdzi pan, że tylko UE coś próbuje robić. Zarówno Chiny jak i USA mają własne programy.
    Dodatkowo gros emisji CO2 w takich krajach jak Chiny czy Indie to emisja wynikająca z produkcji przemysłowej na rynki europejskie i amerykański.
    Ograniczenie konsumpcji w krajach UE przełoży się na niższą emisję CO2 w Indiach i Chinach.

    Nie ma czegoś takiego jak religia klimatyczna. Jesteśmy w trakcie niebezpiecznych zmian klimatycznych wynikających z działalności człowieka. Nie możemy tego ignorować.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Ożywiona dyskusja wokół tematyki poruszonej w tekście „Eko-przesada” toczy się na Facebooku. Przytaczam ją poniżej:

    Andrzej Bryja
    Przypuszczam, że takich raportów jak C40 Cities z przed 4 lat, podkreślam, z przed 4 lat jest i będzie więcej. i słusznie. To jest tak ważny temat, że trzeba o tym jak najwięcej rozmawiać. Jeśli zmiany klimatu będą radykalne, to niedługo połowę ludności Afryki będziemy mieć u naszych granic. I co? następne mury? A to co z tym tematem robi prawica, a szczególnie tacy Panowie jak Jaki czy Ozdoba jest obrzydliwe i świadczy tylko o ich inteligencji. Marnej. Z poglądami Pani Spurek nie jest mi po drodze, nie zgadzam się z nimi, ale Ona przynajmniej ma poglądy w przeciwieństwie do w/w Panow.

    Jerzy Langer w odp. do Andrzeja Bryi
    Co z tego, że Pan ma poglądy, albo jest Pan wyznawcą nowej religii klimatycznej, która nie uwzględnia faktu, że UE emituje zaledwie 8 % CO2 (razem z Wielką Brytanią) w skali Świata. Sama Rosja emituje tyle CO2 co Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Polska razem wzięte! Może podejmie się Pan pertraktacji z Chinami, Rosją, Indiami, USA itd.? Według raportu Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej światowa emisja CO2 pochodzącego ze spalania paliw kopalnych wyniosła w 2019 roku 38 016 Mt. Europa wyemitowała 5 571,28 Mt, co stanowi 14,65 proc. globalnej emisji. Licząc jedynie 27 państw Unii Europejskiej i Wielką Brytanię, było to 3 303,97 Mt (8,69 proc.). Najwięksi emitenci na naszym kontynencie to: Rosja (1 792 Mt), Niemcy (702 Mt), Wielka Brytania (364 Mt), Włochy z San Marino (331 Mt), Polska (317 Mt), Francja i Monako (314 Mt), Hiszpania z Andorą (259 Mt), Ukraina (196 Mt). Kontynentem, który w roku 2019 wyemitował zdecydowanie najwięcej CO2, jest Azja (21 663,47 Mt), z czego same Chiny odpowiadają za 11 535,2 Mt. Ameryka Północna wyemitowała 5 693,06 Mt (w tym Stany Zjednoczone – 5 107,26 Mt). Emisje pozostałych kontynentów przedstawiały się następująco: Afryka –1 454,99 Mt, Ameryka Południowa i Centralna – 1 655,36 Mt, Australia i Nowa Zelandia – 472,05 Mt. Międzynarodowe lotnictwo odpowiadało za 627,48 Mt, a żegluga za 730,26 Mt.

    Andrzej Bryja w odp. Jerzemu Langerowi
    Wszystko prawda, ale ktoś musi zacząć. Jeśli uważa Pan, że nic nie trzeba robić, bo Chiny Rosja i inne im podobne kraje nic nie robią w kwestii klimatu, to chce nas Pan postawić z nimi w jednym rzędzie? Gratuluję logiki. Aha i jeszcze jedno. Wprowadzanie nowych technologii do polskiej gospodarki to dla nas duża szansa rozwoju. Chyba, że mamy oprzeć naszą gospodarkę na węglu. O to chodzi?

    Krzysztof Kawalec w odp. Jerzemu Langerowi
    Dokładnie tak, z jedną poprawką. Rosyjskie wydobycie gazu łączy się z dużymi stratami surowca (co najmniej kilkunastu procent), skutkujące wypływem wielkich ilości metanu do atmosfery. A działanie cieplarniane metanu jest kilkadziesiąt razy silniejsze niż CO2. Całkiem zatem możliwe, że zastępowanie węgla gazem pogarsza, a nie polepsza bilans cieplarniany planety

    Kariona Grabinska w odp. Jerzemu Langerowi
    Jest pan w błędzie jeśli twierdzi pan, że tylko UE coś próbuje robić. Zarówno Chiny jak i USA mają własne programy.
    Dodatkowo gros emisji CO2 w takich krajach jak Chiny czy Indie to emisja wynikająca z produkcji przemysłowej na rynki europejskie i amerykański.
    Ograniczenie konsumpcji w krajach UE przełoży się na niższą emisję CO2 w Indiach i Chinach.
    Nie ma czegoś takiego jak religia klimatyczna. Jesteśmy w trakcie niebezpiecznych zmian klimatycznych wynikających z działalności człowieka. Nie możemy tego ignorować.

    Krzysztof Kawalec w odp. Karionie Grabińskiej
    Ograniczenie konsumpcji w UE nie musi skutkować niższą emisją CO2 w Indiach i Chinach. Równie prawdopodobna jest zmiana strategii rozwojowej na inną, nie opartą na kooperacji z Zachodem. Na przykład w kierunku forsownych zbrojeń, śladem Rosji. To po pierwsze. Po wtóre, jest problem politycznych kosztów polityki obniżającej poziom życia obywateli. Jaki ich odsetek dobrowolnie ją zaakceptuje. A jaki odsetek da się wprawdzie „przekonać”, ale dopiero po zastosowaniu przymusu? Czy instytucje opierające się na aprobacie większości przetrwają taka politykę. Czy wróci władza-moloch, operująca rozbudowywanymi narzędziami indoktrynacji i przymusu?

    Kariona Grabinska w odp. Krzysztofowi Kawalcowi
    Po pierwsze to rosyjskie zbrojenia były finansowane ze sprzedaży paliw kopalnych. Jeśli Europa poważnie traktowałaby zmiany klimatu to dawno nasza energetyka oparta byłaby na atomie i OŹE.
    Kupując w Chinach, finansujemy chińskie zbrojenia.
    Chiny agresywnie inwestują w OŹE. Kłamstwem jest, że tylko Europa coś w tej dziedzinie robi. Indiom się nie przyglądałam w tej dziedzinie.
    Jeśli my nie jesteśmy gotowi ponieść teraz kosztów transformacji energetycznej, zmniejszyć w mądry sposób konsumpcji to nasze wnuki będą się mordować o dostęp do wody. Krótkowzroczność, lenistwo i egoizm wielu z nas jest oburzające. Jak ktoś może mówić o wartościach jeśli kompletnie ignoruję naukę i ważniejsze jest dla niego niepohamowana konsumpcja aniżeli dobro wspólne?

    Krzysztof Kawalec w odp. Karionie Grabińskiej
    Co do pryncypiów ogólnie zgoda. Ale poza tym pozostały niestety różne kłopotliwe kwestie.
    Np co znaczy „niepohamowana konsumpcja” w kraju, w którym płace są kilkakrotnie niższe niż na zachodzie UE i który z tego powodu traci swoją, notabene coraz bardziej nieliczna, młodzież? A z perspektywy trzeciego świata jesteśmy przecież i tak bardzo bogaci.
    No i w zawieszeniu pozostało pytanie o ustrojowe konsekwencje polityki obniżenia poziomu życia do wartości, która nie będzie obciążeniem dla planety, a i zatrzyma imigrację z biednych krajów. Przecież takiej polityki nie da się prowadzić przy przyzwoleniu społecznym.
    A demokracja jest podobno taka wazna…

    Jerzy Zarawski
    Kolejny tryumf idei nad rozsądkiem

    Tomasz Miarecki
    Komunizm w nowym wydaniu…

    Marek Stajszczyk
    A do wyborów parlamentarnych już tylko pół roku …

    Jerzy Langer w odp. do Marka Stajszczyka
    klimat się zmieni?

    Marek Stajszczyk
    Straszenie ludzi odpowiedzialnością za zmiany klimatyczne jest zwykłą manipulacją. Lewacy i liberałowie oraz inni dewianci i manipulanci plotą bzdury o wpływie gospodarczej działalności człowieka na klimat Ziemi. Więc niech oni spożywają robaki i nie latają samolotami, a my róbmy swoje i nie ulegajmy kretyńskim pomysłom lewaków.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Ciąg dalszy dyskusji pomiędzy Krzysztofem Kawalcem a Karioną Grabińską:

      Kariona Grabinska w odp. Krzysztofowi Kawalcowi
      Obniżenie poziomu konsumpcji, nie oznacza spadku poziomu życia. Kupujemy np. za dużo ubrań. Każdy mający pojęcie o swojej dziedzinie kardiolog czy onkolog zaleca ograniczenie mięsa ze względów zdrowotnych.
      Istotna jest transformacja energetyczna i tu z pomocą przychodzi wojna w Ukrainie i nagłe odcięcie od tanich paliw kopalnych. Stawianie na węgiel jako główne źródło energii do tej pory obniżało znacząco poziom życia. Ile osób z chorobami płuc i dróg oddechowych widziało związek pomiędzy swoją chorobą a zanieczyszczonym powietrzem.
      W demokracji również podejmuje się trudne decyzje. W demokracji dba się o wykształcone i tym samym odpowiedzialne społeczeństwo.
      90% polityków prawicy woli populizm w tej dziedzinie. Oni albo negują zmiany klimatu czy to dlatego, że nie mają pojęcia o nauce czy dlatego, że populizm jest najłatwiejszą metodą utrzymania się przy władzy. Akcja pana Jakiego i kolegów, wypowiedzi prezesa są najlepszym tego przykładem. Nie pomagają temu skrajne wypowiedzi pani Spurek. Z tymże pani Spurek to margines, jeśli chodzi o wpływy polityczne. Ludziom się wmawia, że zmiany klimatu wywołane działalnością człowieka to komunistyczny wymysł zamiast dyskutować jak te zmiany ograniczyć, jak się do nich przygotować. Po co kłamać, że ktoś chce Polakom zakazać jedzenia mięsa czy kupowania ubrań. Ci, którzy kupują mało tych ubrań ze względów ekonomicznych poczuli by się również lepiej.
      Inni zastanowiliby się czy rzeczywiście potrzebują tylu sukienek często byle jakiej jakości.

      Krzysztof Kawalec w odp. Karionie Grabińskiej
      No więc jeśli 90% polityków prawicy „woli populizm” w dziedzinie konieczności ograniczania konsumpcji czy jakiejkolwiek innej, a w domyśle, ze bez nich demokracja działałaby lepiej – to jednak znaczy, ze chyba myślimy o różnych systemach politycznych. Tymczasem nie ma demokracji bez prawicy, bez pluralizmu idei i wolności ich głoszenia – co oznacza także zgodę na demagogię we wszelkich jej, nie tylko prawicowych, przejawach.
      Prawdą jest, ze w demokracji zdarzało się podejmowanie trudnych decyzji, ale regułą jednak raczej jest jej opóźnianie i rozkładanie na raty. To po pierwsze. A po wtóre, nie znam precedensu, aby ludzie dobrowolnie zgodzili się na decyzje trwale obniżające poziom ich życia. Zna Pani taki? Pozdrawiam

      Kariona Grabinska w odp. Krzysztofowi Kawalcowi
      Czym innym jest pluralizm i wolność idei. Czym innym bezczelne kłamstwo, nieuctwo i manipulacja. Aby demokracja działała , obywatele muszą mieć zapewnimy dostęp do solidnej edukacji i informacji. W przeciwnym razie demokracja przechodzi w autorytaryzm. Minister Czarnek dba o upadek edukacji w Polsce. Pan Kaczyński kłamie, że ktoś Polakom chce zabronić jedzenie mięsa.

      Krzysztof Kawalec w odp. Karionie Grabińskiej
      Otóż nie. Wolność polega właśnie na tym, ze każdy lub prawie każdy pogląd można bezkarnie głosić. Korzystając z tego prawa, wyraziła Pani pogląd na temat ministra edukacji oraz szefa partii rządzącej. I OK.
      Natomiast niestety nie podała Pani przykładu dobrowolnej zgody obywateli na trwałe obniżenie poziomu ich życia. Nic dziwnego, bo takiego przykładu nie ma.
      Zastanawiam się też, w kontekście słusznie podniesionej potrzeby solidnej edukacji, czy są racjonalne podstawy do wiary, że „obniżenie poziomu konsumpcji, nie oznacza spadku poziomu życia”. Przecież właśnie oznacza. Gospodarka jest systemem naczyń połączonych i ograniczenie skali zakupów (co się zdarza z różnych powodów) jeśli trwa dłużej i jest statystycznie uchwytne i trwa dłużej, nieuchronnie skutkuje recesją, z wszystkimi jej przykrymi skutkami.

      Kariona Grabinska w odp. Krzysztofowi Kawalcowi
      Właśnie Polska planuje ogromne wydatki zbrojeniowe. Polacy to popierają widząc zagrożenie ze wschodu, wiedząc że musi się odbić na wydatkach na inne cele. Mam sporo sąsiadów, których stać na wypasione samochody. Do pracy dojeżdżają komunikacja miejską, albo rowerem.
      Wolność nie polega na tym, że można bezczelnie kłamać.
      Jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań, przyroda zmusi nas w drastyczny sposób do zmiany stylu życia i nie będzie to piękne.

      Maria Wanke-Jerie
      Czytając tę wymianę poglądów dziwię się, że np. dobrowolne ograniczenie spożycia mięsa jest obniżeniem poziomu życia. Ryby są znacznie droższe od mięsa, choć zdrowsze i ich jedzenie bardziej służy ochronie klimatu. Gdy widzę w Delikatesach w Pasażu Grunwaldzkim dorsza atlantyckiego w cenie 111 zł za kilogram i porównuję z tym, co musiałabym zapłacić za wołowinę (jej produkcja najbardziej szkodzi ponoć ochronie klimatu) nie mogę się zgodzić z tezą o obniżeniu poziomu życia. Obniżenie? Dlaczego? Już samo wprowadzenie do debaty na temat rekomendacji C40 tego pojęcia jest manipulacją.

      Andrzej Bryja w odp. Jackowi Kaiperowi
      Dyskusja na temat klimatu jest bardzo potrzebna, ale jeszcze trzeba zrozumieć o co w niej chodzi. Nikt Panu nie zabrania wcinania nawet codziennie schabowego czy golonki i popijać to piwem. Na zdrowie, a raczej na cholesterol.

      Maria Wanke-Jerie w odp. Markowi Stajszczykowi
      Wpływ działalności człowieka na zmiany klimatu nie jest „manipulacją lewaków” tylko naukowo udowodnioną tezą. Dlaczego chwali się Pan swoją niewiedzą? Proszę poczytać co na ten temat pisze fizyk i popularyzator nauki a jednocześnie publicysta „Gościa Niedzielnego” dr Tomasz Rożek.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Na Twittere też komentowano ten tekst:

    Andrea Speranza @Speranza7Andrea
    Mama była po operacji. Ojciec po zawałach, a ja chodziłem do LO i na przerwach biegałem na sprawdzanie listy kolejkowej, aby wykupić te wszystkie „szczodrości władzy ludowej”. Dziś „władza światowa” usiłuje zafundować mi to samo – tylko do LO już nie chodzę…

    Jerzy Langer @JerzyLanger
    Dobrze pamiętam jak chłopcy mieli tylko jedne, krótkie spodnie noszone cały rok. Zimą nosiliśmy grube pończochy, „przypinane” często gumką od weków. Buty na zimę i trampki na resztę roku. Historia zatacza koło.

    Vector @_ivector
    Zgadza się, te rekomendacje C-40, to niespodziewany prezent odstraszający oponentów dla rządzących

    Tomasz Kuczborski @Tomek_Q
    To co napisałem pod koniec mojej odpowiedzi to raczej pochwała ich radykalizmu, nie tylko ekologicznego. Uważam że życie amiszów według ściśle określonych norm społecznych, ale zachowujących swobodę w dziedzinie biznesu i w kontaktach z władzą jest wartością samą w sobie

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    „Rafał Trzaskowski odciął się od owych rekomendacji, zapewniając, że żadnych ograniczeń w Warszawie nie wprowadzi” – that’s the point. Inna kwestia, że my sami w swej bezmyślności zniszczymy naszą planetę przez wybujały konsumpcjonizm. PiS dał zalecenie aby nie palić oponami

    Ks. Marek Radomski @keraz_iksmodar
    Proponuję poszukać i posłuchać wypowiedzi ks. Guza p tym, jak to tzw. Wielcy tego świata pozwalają nam być jeszcze podludźmi. Ale i to się skończy jak tylko AI osiągnie większy poziom niż teraz.

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Pod zapowiedzią tego tekstu na facebookowym koncie Autorki toczy się ożywiona dyskusja, której sedno dotyczy zasadności ograniczeń konsumpcji w celu emisji CO2. A głównym tematem tego tekstu jest przesada, która towarzyszy zarówno wymianie poglądów na temat rekomendacji C40 Cities, jak i jest obecna w tychże rekomendacjach. Przesada, która zdaniem Autorki jest szkodliwa dla działań na rzecz ochrony klimatu, ale przede wszystkim dla samej debaty publicznej. Zawsze postrzegałam dyskusję jako wymianę poglądów, której celem jest dojście do prawdy – uzgodnienie faktów (o te wszak dżentelmeni się nie kłócą) i zbliżenie stanowisk, jeśli chodzi o ich interpretację. Obecnie dyskusja to pojedynek na słowa, czyli uszczypliwości i epitety, tendencyjnie dobierane fakty albo wyrwane z kontekstu cytaty, a jej celem jest nie tyle przekonać, co pokonać adwersarza. Na przekonaniu kogokolwiek do czegokolwiek, jak mi się zdaje, już nikomu nie zależy. Przytoczona powyżej dyskusja toczona na temat artykułu „Eko-przesada” na Twitterze najlepiej ilustruje to, o czym piszę.

  9. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Można ubolewać, że problemy ekologiczne i sposoby zapobiegania im zamiast by przedmiotem powaznych dyskusji są kolejnym narzędziem w walce politycznej. Na pewno warto, tak jak to czynią Panie Autorki, tworzyć przyczółki dla takich merytorycznych debat. Jednak chyba już się przyzwyczailiśmy, że w naszej polskiej rzeczywistości politycznej każde wydarzenie polityczne, społeczne, kulturalne, towarzyske, sportowe może być wykorzystane w wewnętrznej politycznej wojnie i to zjawisko się nasila. Dlatego nie dziwi, że takiemu wykorzystaniu i również manipulacjom uległy rekomendacje C40 Cities. Żeby moc o tych zaleceniach merytorycznie rozmawiać kluczowe jest wyjaśnienia czym one tak naprawdę są, jaka jest ich „moc sprawcza”. Pan Trzaskowski intensywnie się obecnie zarzeka, że „Nikt nie zamierza narzucać żadnych ograniczeń” i że to są tylko luźne propozycje, takie podsumowanie panelu dyskusyjnego. Jeśli te słynne ostatni rekomendacje C40 Cities miały by byc tylko jednym z punktów wyjścia do UCZCIWEJ debaty publicznej, rozważnej analizy wszystkich” za” i „przeciw” i demokratycznie podjętych decyzji to wszystko byłoby OK. Problem w tym że wprowadzenie tych wszystkich ograniczeń – i to w wymiarze „ambitnym” jest obsesją eko fanatyków pokroju pani Sylwii Spurek i oni zrobią wszystko, by swoje programy wprowadzić. O tym, że zieloni mają w instytucjach UE siłę przebicia świadczy chociażby decyzja o zaniechaniu w 2035 roku rejestracji samochodów spalinowych – mimo bardzo wielu wątpliwości i problemów technicznych, ekonomicznych, społecznych, ekologicznych i moralnych jakie wiążą się z tą regulacją. O tym, że przestawienie motoryzacji na silniki elektryczne będzie się wiązało z kilkunastokrotnym wzrostem zapotrzebowania na lit i kobalt, przerabianiem milionów ton rud je zawierających i to głównie w krajach rządzonych prze totalitarne reżimy i wykorzystujących pracę dzieci „ekolodzy” wola nie wiedzieć. Pani Spurek jest weganką i uwaza że wszyscy ludzie powinni zrezygnować z jedzenia mięsa i nabialu, i że trzeba całkowicie zabronić chowu i użytkowania zwierząt. Nie interesują jej żadne negatywne skutki takich działań – to wg niej wymóg humanitarny i ekologiczna konieczność i koniec dyskusji. Gdyby te „ambitne” zamiary dotyczące żywienia i mobilności ludzi zostały wprowadzone to byłaby to rewolucja poważniejsza jeśli chodzi o skutki społeczne od wszystkich dotychczasowych, pozbawienie podstaw bytu milionów ludzi. Oczywiste jest co już zauważył w dyskusji pan Kawalec, że nie jest możliwe wprowadzenie zmian trwałe obniżających poziom życia bez wywolania silnego oporu społecznego. Zieloni rewolucjoniści niewiele mówią o metodach jakimi zamierzają wprowadzać swoje projekty. Pani Spurek pisała tylko o „potrzebie” bardzo wysokiego podatku od mięsa i wyrobów mięsnych. W ruchach nazywających się ekologicznymi nie brakuje zwolenników dużo bardziej brutalnych działań. Wszystkim, którzy twierdzą, że aktywiści tacy jak p. Spurek to margines chciałbym przypomnieć, że już wielokrotnie bagatelizowanym radykałom udawało się pięknymi hasłami zamacic milionom ludzi w głowach i przejąć kontrolę nad całymi państwami, skutki tego były bardzo tragiczne. Od stuleci obsesją ruchów lewicowych jest tworzenie „nowego ładu” i „nowego człowieka” poprzez eksperymenty społeczne i rewolucję niszczące dotychczasowy porządek społeczny, tradycje i związki między ludźmi. Uważam że obecne działania ekologicznych aktywistów wpisują się w ten trend.

  10. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Dodam jeszcze, że niezbyt wierzę w szczerość programów ograniczenia emisji CO2 w takich krajach jak Chiny. Myślę, że to są takie deklaracje „na podpuchę” mające sprowokować kraje UE do działań korzystnych dla chińskich interesów. W takiej sytuacji ograniczenia wprowadzane w UE mogą być ekonomicznym samobójstwem a jak to juz wykazał Pan Langner nie spowodują żadnego istotnego wpływu na ograniczenie emisji.

  11. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Tekst „Eko-przesada” wywołał bardzo ożywioną dyskusję, która toczyła się zarówno na blogu pod tekstem, jak i na Facebooku i była odzwierciedleniem sporu na ten temat w przestrzeni publicznej. Z jednej strony wyrażano obawy, czy zalecenia C40 Cities nie są początkiem wprowadzania różnego rodzaju zakazów i nakazów i nie są aby początkiem ograniczania wolności, czy wręcz (tu zgoda z Rafałem Kubarą, że „sklejono” różne sprawy) zastąpienia mięsa jadalnymi owadami i robakami.

    Rozwijająca się w przestrzeni publicznej dyskusja potwierdza moją tezę, że upublicznienie zaleceń C40 Cities to tylko pretekst do kolejnego okładania się absurdalnymi zarzutami. Cierpi na tym potrzebna debata, co należałoby zrobić, by ograniczyć (przecież nie wyeliminować, choć Sylwia Spurek o niczym innym bardziej nie marzy) spożycie mięsa i nabiału, jakie to może mieć skutki gospodarcze i społeczne i jakie metody zastosować. Oczywiście nie chodzi o system kartkowy, czy zastąpienie mięsa robakami (co się przewija w dyskusji), ale np. wprowadzenie podatku na wzór cukrowego, albo w przypadku ograniczenia użytkowania samochodów w miastach, podniesienia opłat parkingowych i znaczące usprawnienie miejskiej komunikacji publicznej. Przydałaby się dyskusja na takim oto poziomie, na ile jest akceptacja społeczna dla podobnych działań i czy są one celowe.

    Ale przesada, która była głównym wątkiem tego tekstu, w ogóle wyklucza taki sposób rozumowania. Niestety, dyskusja na temat mojego tekstu nie posunęła jej znacząco, choć polemika pomiędzy prof. Krzysztofem Kawalcem a Karioną Grabińską bardziej ją przypominała, niemniej były to raczej monologi równoległe niż prawdziwa debata.

    Wszystkim Państwu dziękuję za zainteresowanie tematem i głosy w dyskusji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *