Dzień Babci i Dziadka

Dzień Babci

Za dwa dni babcie i dziadkowie obchodzić będą swoje święto. W przedszkolach odbędą się spotkania, będą występy, wierszyki, piosenki, laurki… Podziękowania i życzenia. Niejedna łezka wzruszenia pojawi się w oku.

IMG_1104

Sama jestem babcią i po raz kolejny będę na takim spotkaniu. Notabene, gdy oglądam występy maluchów z taką starannością wyreżyserowane, podziwiam przedszkolne nauczycielki. Ileż trudu i umiejętności potrzeba, aby dzieci tych wszystkich tekstów nauczyć (najpierw dobrać je starannie), wszystko skoordynować, przygotować kostiumy, laurki czy inne własnoręcznie przez dzieci zrobione prezenty. Chciałoby się po młodzieżowemu powiedzieć: Szacun!

Przedszkolaki

O roli dziadków w wychowaniu wnuków, pielęgnowaniu rodzinnych tradycji i wszczepianiu wartości pisałam już na naszym blogu:

https://twittertwins.pl/dziadkowie-i-wnuki/

nie będę się więc powtarzała.

IMG_1107

Dziś z okazji tego święta chciałbym wspomnieć moich dziadków i babcie. Dziadka ze strony ojca w ogóle nie znałam, zmarł we Lwowie jeszcze przed wojną. Nawet nie wiem, gdzie jest pochowany, dlatego nigdy nie zapaliłam świeczki na jego grobie. I nawet nie próbowałam szukać, gdy odwiedziłam rodzinne miasto moich rodziców, bo już nie miałam kogo o to zapytać. Moi rodzice też już wtedy nie żyli. Dziadek ze strony mamy zmarł, gdy miałam niecałe dwa lata. Pamiętam jak przez mgłę łóżko, w którym leżał, już bardzo ciężko już chory, umierający. Babcia ze strony mamy zmarła, gdy miałam zaledwie siedem lat. Wychowywała mnie i siostrę w pierwszych latach życia, nie chodziłyśmy bowiem do przedszkola. Ale też niewiele z tego czasu utrwaliło mi się w pamięci. Najlepiej zapamiętałam babcię ze strony ojca i „przyszywanego” dziadka, czyli jej drugiego męża, za którego wyszła za mąż po wojnie. Babcia uczyła modlitwy, bo sama żyła modlitwą na co dzień. Od niej pierwszej słyszałyśmy opowieści biblijne, które nam opowiadała. A dziadek – cichutki, pracowity, pomagał nam w zajęciach technicznych, bo miał warsztat rzemieślniczy i umiał to i owo zrobić.

Gdy dorosłam, nie było ich już z nami. Nie zdążyłam im powiedzieć „dziękuję” za to, że byli. Śpieszmy się kochać babcie i dziadków, tak szybko odchodzą.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

16 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' Jurek S. pisze:

    Moja babcia mieszkała przez pewien czas z nami. Kiedy patrzyła jak puszczaliśmy bańki mydlane i powiedziała, że życie jest jak ta bańka mydlana. Minęło wiele lat. Teraz ja mogę oglądać moje bawiące się wnuki i zaspakajać ich ciekawość.

  2. Mam wnuka. Wreszcie dorastam do roli ojca!

  3. igormertyn@gmail.com' Igor Mertyn pisze:

    Nie było mnie przy śmierci ani pierwszej ani drugiej babci. Tak się zdarzyło w obu przypadkach, że byłem daleko.
    Lubię wracać pamięcią do śmiesznych zdarzeń, powiedzonek czy sformułowań babć. Jedna z nich na przykład potrafiła przeklinać po rosyjsku a druga mieszała czasami język polski z niemieckim (mówiła „melzupa” na zupę mleczną, flaszka, bryle itp.). Jedna miała zmysł estetyczny, druga techniczny. Babcia, która miała zmysł techniczny, wyznała mi kiedyś, że chciała być chłopakiem. I faktycznie była „twarda”. Rządziła całą rodziną. W czasie okupacji pracowała w garkuchni, za mówienie po polsku, pyskowanie Niemcom a także za kradzież żywności ( ziemniaki, które wynosiła były dla jej braci, którzy byli w podziemiu) chcieli ją aresztować i wywieź do obozu pracy. Przyszedł po nią (miała 19 lat) jakiś żandarm. Babcia nie myśląc wiele (wiedziała co się święci) chwyciła wielką metalową chochle z drewnianą ręką do mieszania w wielkich garach i uderzyła trzykrotnie w twarz żandarma. Uciekła. Po tym zdarzeniu musiała się ukrywać. Dziadek czuł respekt przed babcią. Kiedy dobiegała 60 lat, dziadek się spytał co kupić w prezencie. Odpowiedziała – spawarkę, zawsze się może przydać a tego jeszcze nie mam. Dziadek nawet nie dyskutował tylko posłusznie kupił spawarkę od Rosjan handlujących na rynku. Babcia rozpakowała, popatrzyła i skwitowała – ale to jest tylko elektryczna a przydałaby się gazowo-elektryczna.

  4. Moje wspomnienia z babciami i dziadkami są bardzo miłe i wciąż żywe w pamięci. Co roku na wakacje jeździłem na wieś pod Węgorzewem, gdyż to rodzinna wioska mojego ojca. Babcia i dziadek prowadzili gospodarstwo rolne, więc atrakcji było bardzo dużo. Konie, świnie, krówki, kaczki i inne zwierzęta, dla mnie mieszkańca miasta, były czymś nadzwyczaj ciekawym i interesującym. Dostęp do jeziora to również kolejna atrakcja wakacji u moich ukochanych dziadków. To tam nauczyłem się szacunku do pracy na roli i życia na wsi. Z drugiej strony – rodzice mojej mamy – mieszkali w Rudzie Śląskiej – a więc na miejscu. Tu bywaliśmy częściej niż na Mazurach. Miałem bardzo dobre kontakty z dziadkiem, który hodował kanarki i gołębie, jak to jest w zwyczaju na śląsku. Babcia to miłe wspomnienia z domowymi wypiekami i kulinarnymi pysznościami. Tam miałem obraz tradycyjnego śląskiego domu. Mam nadzieję, że nauczyło mnie to wielu śląskich tradycji, które nadal są kultywowane w moim domu. W tym czasie Dnia Babci i Dziadka pozostały tylko wspomnienia, które wciąż są żywe.

  5. Mojego dziadka ze strony taty nie pamiętam, zmarł długo przed moimi urodzinami – wrócił z łagru z gruźlicą, miał do tego zakaz pracy i musiał się regularnie meldować na UB. Zniszczyło go to do tego stopnia że zaczął zapijać frustracje i zmarł w 1965 r. Wiem tylko że przed wojną pracował w Państwowych Zakładach Lotniczych jako stolarz modelarz – przygotowywał prototypy samolotów na podstawie projektów inżynierskich, to była bardzo trudna praca i bardzo precyzyjna, był ogromnie cenionym fachowcem. Chyba po nim odziedziczyłam zdolności do majsterkowania, w każdym razie tak myślę że dobrze byśmy się dogadali.
    Za to mój drugi dziadek, był wspaniały, kochany i cudowny – nauczył mnie mnóstwa rzeczy i miał morze cierpliwości dla dziecka z miasta, które łaziło po drzewach zaczepiając warkoczami o gałęzie, że trzeba było aż ratować z opresji, uczyło się chodzić koło koni i krów, pracować w polu i powozić. Raz mało nie wpakowałam wozu wypakowanego sianem do rowu, biorąc zbyt ciasny zakręt – do dzisiaj pamiętam, że dziadek spokojnie wyprowadził wóz, a potem znowu dał mi lejce i kazał jechać dalej. Tym sposobem nauczył mnie więcej, niż inni usiłują przez połajanki.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich dziadków 🙂 A o babciach innym razem.

  6. igormertyn@gmail.com' Igor Mertyn pisze:

    Właśnie! Dzień Babci i Dziadka! Wychowywali mnie dziadkowie, przez 6 klas podstawówki mieszkałem u nich. Mnóstwo wspomnień. A, że moi dziadkowie mieli barwne życiorysy to i wspomnienia barwne. Opowieści i anegdoty opowiadane wieczorem. Wiele wątków z tego okresu jest w moich opowiadaniach – Peryskop czy Berliner Illustrirte Zeitung. Również wątki życia z dziadkami przeplatają się w napisanych sztukach teatralnych. Dziadków wspominam niemal codziennie! Nie tylko przy okazji ich Święta!

  7. elwood@o2.pl' Robert Jakóbczyński pisze:

    Tak, z okazji Dnia Babci, wspomnienie…
    Wspomnienie ciepła, uśmiechu, troski i radości z każdego niewielkiego sukcesu wnuka…
    i powiedzonko Babci, „no jedz Robuś, bo źle wyglądasz.”
    no a wiadomo przecież: Nikt na świecie nie robił takich 'ruskich’… no i sałatki jak babcia Marta.

    To ciepłe wspomnienie zasnuwa smutek, że człowiek pomimo świadomości przemijania nie potrafi cieszyć się i szanować chwili i tego co ma w danym momencie, bo w tym momencie ta chwila, dobro, ciepło wydaje się oczywiste, pewne, niezniszczalne, dane raz na zawsze i trwałe…
    To przeświadczenie, przyzwyczajenie(?) bardzo głęboko chowa człowiekowi prawdę, że nie będzie drugiej szansy na powiedzenie tego czego się nie powiedziało, nie dotknęło, nie przytuliło, nie uśmiechnęło, mrugnęło … Życie nie da Ci szansy na tę jeszcze jedną chwilę, za którą dałoby się wszystko, chwilę z osobą której nie ma, już nigdy nie będzie.
    Carpe Diem!

  8. j.popek@prasa.gda.pl' Jarosław Popek pisze:

    Moja babcia nie żyje już ponad 25 lat. Spędzałem u Niej, razem z rodzeństwem, każde wakacje. W końcu mieszkała w Sopocie – kto by nie chciał! My jednak nie zwracaliśmy uwagi na miasto, jechaliśmy do Babci. Żyła skromnie, ale zawsze była uśmiechnięta. Pracowała jako kelnerka w jednym z domów wczasowych. Któregoś dnia przyszła z pracy zapłakana. Spytałem: – Co się stało?
    Babcia wyjęła z torebki mały, przypinany szpilką znaczek – metalowe słoneczko. Okazało się, że dostała je od dzieci z Domu Dziecka, które spędzały wakacje w Sopocie, a Babcia obsługiwała je podczas posiłków.
    – Tylko tyle mogły mi dać – powiedziała babcia ze wzruszeniem i przypięła znaczek do słomkowej maty wiszącej na ścianie nad Jej łóżkiem.
    Ja chętnie dałbym Jej setki takich słoneczek. Niestety, nie zdążyłem. Gdy lata temu napisałem swój pierwszy tekst do gazety, zadedykowałem go mojej Babci. Wiem, że byłaby szczęśliwa widząc go…

  9. ewaki28@wp.pl' Ewa pisze:

    Pamiętam babcię ze strony mamy, jak klęła po angielsku. Przyjechała z dziadkiem i dziećmi z USA w 2014r. Mama urodziła się w Nowym Jorku a na robotach w Niemczech, w czasie II wojny św. poznała tatę i przywędrowała pod dach drugiej babci. Kiedy tata umarł(1957)- miał 33 lata, druga babcia zaczęła toczyć wojnę z synową i wnukami. To niedobre wspomnienie, ale teraz już mogę się za nią modlić. Babcia ze strony mamy też szybko zmarła, a ja zazdrościłam swoim koleżankom- babć. Teraz kiedy oboje z mężem gościmy nasze wnuki dajemy im odczuć, że są kochani bez względu na wszystko.

  10. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Wspomnienia dziadków to zawsze sięganie pamięcią do dzieciństwa. Czasem, jak w moim przypadku, do bardzo wczesnego wieku, i wydobywanie obrazów, zdarzeń i emocji. To powrót do świata pięknego i czystego. Mnie i moją siostrę wychowywała babcia ze strony mamy. Zmarła, gdy nie miałyśmy nawet ośmiu lat. Dziadek odszedł do wieczności, gdy miałyśmy niecałe dwa lata. Odbyło się to poza naszą świadomością. Byłyśmy za małe żeby przeżywać żałobę. Z babcią byłyśmy bardzo emocjonalnie związane. Jej odejście było nie tylko pożegnaniem ukochanej, bliskiej osoby, ale też bezpieczeństwa najwcześniejszego, beztroskiego dzieciństwa, które zapewniała jej opieka i czułość.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Podpisuję się pod tym komentarzem obiema rękami. Dodam, że druga bsbcia odeszła, gdy miałyśmy 16 lat. Wcześniej nasz „przyszywany” dziadek, jej drugi mąź, który był tak naprawdę jedynym dziadkiem, jakiego znałyśmy. Dziadkowie przenoszą swoimi opowieściami w czasy, których nie pamiętają rodzice. Uczą tradycji, przechowują rodzinne pamiątki. Od dawna po drugiej stronie.

  11. anna-drozdowska@wp.pl' Anna Makuch pisze:

    Radosne święto solidarności i miłości rodzinnej. Promuje się słusznie model wielodzietnej rodziny; czas na rodzinę wielopokoleniową?

  12. alicja.js@wp.pl' AlicjaJesz pisze:

    Dzień Babci i Dzień Dziadka to święta które wywołują we mnie smutek i nostalgię.
    Byłam wczoraj zapalić znicze na tych grobach które mam, bardzo za nimi wszystkimi tęsknię.
    Moje babcie i prababcie to najbliższe memu sercu osoby, jedna z babć właściwie mnie wychowała i sprawiła, że jestem człowiekiem takim jakim jestem. Całym sercem oddaną Polsce patriotką.
    Z dziadkami to inna sprawa. Bardzo wiele dla mnie znaczą, ich postawy miały wpływ na moje życie ale praktycznie nie miałam możliwości ich poznać. Jeden z dziadków, ze strony taty, został zabity przez sowietów w Starobielsku. Wyruszył na wojnę w 39-tym roku z Torunia z batalionem zwiadowców, bronił Modlina a potem przebijał się do granicy, żeby przez Rumunię dotrzeć do Francji i dalej walczyć. Jeden z dziadka kolegów przeżył i wszystko po wojnie opowiedział. Nigdy dziadka nie poznałam. Znam go tylko z portretu na którym jest ubrany w mundur marynarski. Mój tata, mój brat i jego synowie są niezwykle do dziadka podobni więc często wspomnienie o nim powraca.
    Mój drugi dziadek, ze strony mamy, był w Wilnie dziennikarzem depeszowym i zecerem w narodowej gazecie „Dziennik Wileński”. Sowieci wywieźli całą redakcję do łagru zaraz w pierwszych dniach gdy wtargnęli do Wilna. Po dziadku ślad przepadł. Długo po wojnie babcia się dowiedziała, że żyje i jest w Anglii. Cudem przeżył, dotarł do Armii Andersa chory i wycieńczony ale cały szlak bojowy przeszedł, walczył pod Monte Cassino. Nienawidził komunistów i został w Anglii. Poznałam go dopiero jako dorosła osoba, pierwszy raz przyjechał do Polski w 1975 roku na mój ślub.
    Co nie znaczy, że wychowywałam się bez dziadka! Moim ukochanym, najwspanialszym dziadkiem był drugi mąż mojej babci. Jaki to był cudowny człowiek! Też żołnierz Andersa, pod Monte Cassino był sanitariuszem w „Żubrach”. Ile on się nabiegał za mną zanim nauczył mnie na rowerze jeździć! Oporna byłam ale dziadek miał anielską cierpliwość 🙂 Bardzo go kochałam a on mnie.
    Dziś Dzień Dziadka więc od dziadków zaczęłam ale najważniejsze w moim życiu były babcie 🙂
    Miałam to szczęście wychowywać się w rodzinie wielopokoleniowej. Miałam dwie babcie, dwie prababcie, dziadka. Żyliśmy bardzo blisko, często się spotykaliśmy, dużo czasu spędzaliśmy na działce dziadka Alojzego w miejscu gdzie teraz ogromne blokowisko stoi. Pamiętam zapachy, smaki, gdzie co rosło, beczkę na wodę do podlewania do której wchodziłam w upał 🙂 Miałam cudowne dzieciństwo. Mieszkaliśmy z dziadkami w jednym mieszkaniu, rodzice pracowali a mnie wychowywała babcia. Byłam tak z nią związana, że gdy dziadkowie wyjechali na dwa miesiące do Francji (zaprosili ich dziadka koledzy z francuskiego ruchu oporu, był we francuskiej partyzantce), to cały ten czas płakałam i chodziłam z babci zdjęciem w ręku. Rodzice chyba się trochę przerazili bo postanowili oddać mnie do przedszkola. Dwa tygodnie męczarni dla całej rodziny :))) Babcia w końcu powiedziała, że nie da zmarnować dzieciaka i wszystko wróciło do normy 🙂 Babcia szyła na maszynie a ja z resztek szyłam niesamowite kreacje dla misiów. Nie lubiłam lalek, tylko misie 🙂 Cały czas śpiewałyśmy pieśni patriotyczne i Maryjne, babcia była dumna, że wszystkie słowa znam na pamięć. Opowiadała mi o Polsce, jak ważne jest, żeby była wolna i bezpieczna, jak straszne były wojny, o tym jak wkraczała w 1920 Armia Hallera do Chełmży w której mieszkała jako dziecko. Jej ojciec był krawcem, miał schowaną uszytą przez siebie polską flagę i razem z pięciorgiem dzieci stali w nocy i witali polską armię. Babcia mi zawsze mówiła, że 11 listopada to najważniejsze polskie święto bo to odzyskanie niepodległości. W czasach komuny za wywieszenie flagi 11 listopada czy 3 maja można było iść do więzienia więc babcia wieszała flagę w domu i modliłyśmy się za Polskę i śpiewałyśmy. Druga babcia w latach 60-tych została wreszcie wypuszczona przez komunistów do męża do Anglii i miałyśmy już bardziej kontakt listowy. Przyjeżdżała do nas z Anglii jak zwiastun lepszego świata 🙂 Przywoziła słodycze i ubrania których istnienie było dla nas wcześniej całkowicie nierealne. Nawet bym tego nie umiała wymyślić 🙂 W podstawowej szkole miałam cienkie rajstopy i nauczycielki poprosiły mnie, żebym w pokoju nauczycielskim im pokazała bo jeszcze takich nie widziały. Takie to były czasy. Moje ukochane babcie były niezwykle dzielnymi kobietami. Bez mężów których wciągnęły wiry wojny, z dziećmi, przetrwały wojnę ciężko pracując. Jestem bardzo dumna z moich babć i dziadków. Coś z nich wszystkich jest we mnie i ukształtowało mnie jako człowieka. Te wszystkie wspomnienia wypełniają moje serce ciepłem i miłością.

    • alicja.js@wp.pl' AlicjaJesz pisze:

      Kochane Panie Mario i Małgorzato. Moja miłość do babć i dziadków to ogromna część mojego życia. Nic się nie zmieniło. Dziś byłam na grobach babć i prababć zapalić znicze, odmówić modlitwy. Mam je wszystkie w Toruniu. Z dziadków mam tylko drugiego męża babci. Ci prawdziwi leżą w Anglii i w Starobielsku. Cześć Ich Pamięci.

  13. alinapetrowa@gmail.com' Alina Petrowa pisze:

    Pani Małgorzata podpowiedziała, żebym także tu, nie tylko na TT, wspomniała moją bułgarską Babcię, Wesełę Petrową. Urodziła się w Weliko Tyrnowo (to tak trochę jak w Krakowie), ukończyła kolegium nauczycielskie w Szumen (Równina Dunaju). Na konferencji nauczycieli w Kjustendił poznała mojego dziadka, Nikołę Petrowa, którego rodzina pochodziła z Macedonii. Pobrali się, byli nauczycielami w kilku wsiach. Moja Babka kochała muzykę, chodziła na koncerty. Nie było wówczas większych entuzjastów Europy niż narody bałkańskie, które doszlusowywały, po wiekach izolacji (niewola turecka) do wolnych narodów europejskich. Nie poznałam nigdy Babci Weseły. Zginęła w bombardowaniach Sofii 10 stycznia 1942 roku.

  14. k.jarkiewicz.ign@gmail.com' Katarzyna Jarkiewicz pisze:

    Wspomnienia komentujących o swoich dziadkach i babciach są wspaniałe, żywe historie, takie widać,że mocno tkwiące w świadomości. Ja swoich dziadków już nie mam i szkoda, bo wiele historii rodzinnych nie ma rozeznania, nie wiadomo jak się potoczyły i dlaczego. Boleję nad tym,że np. nie zapytałam dziadka jak to się stało,że w sierpniu 1939 wyruszył po mobilizacji z końmi do armii gen. Fabrycego i z żołnierzami dostał się aż za Lwów, gdzie był internowany w sowieckim obozie, jak to się stało,że z niego uciekł i wrócił do Nowego Targu na Boże Narodzenie 1939. Wiem,że przeprowadzał w czasie wojny ludzi przez góry, ale kogo i po co, z czym nigdy nie wspominał. Nie poznałam nigdy historii ukrywania się mojej babci z dziećmi przez kilka miesięcy po wkroczeniu Rosjan w styczniu 1939, wiem, że w podziemiach szpitala przez kilka dni, ale potem i dlaczego, czego się obawiała. Wiem, że działała w Banku Mlecznym dla szpitala w czasie wojny i po wojnie (oddawała mleko jako rolniczka dla potrzeb kobiet karmiących) i wiem,że jej mleko było dostarczane ukrywającym się w szpitalu Żydom, ale komu i co się z tymi ludźmi stało nie wiem. Babcie pracowała przed wojną w restauracji żydowskiej i po wojnie spotkała się z ocalałym synem swojego pracodawcy, ale po co i dlaczego- nie wiadomo. Dla mnie to dzisiejsze święto jest dość smutne: nie ma dziadków, którzy nas ukształtowali, wiele informacji o ich życiu umarło wraz z nimi. Pozostało trochę zdjęć, wspomnień. Właściwie to powinno się apelować do młodych: spisujcie wszystko, co usłyszycie od dziadków i pytajcie ich jak najwięcej o przeszłość, jak wyglądała, jak ją przeżywali. Żeby nie została w sercu rana, że nie zdążyliśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *