Dyskryminacja mężczyzn

Chyba trzeba powołać Ruch Wyzwolenia Mężczyzn, za chwilę będziemy musieli przepraszać, że żyjemy – napisał na Twitterze Eryk Mistewicz. Poparłam ten pomysł, dodając, że od dawna jestem przekonana, iż mężczyźni są dyskryminowani. Wszystkim zaintrygowanym tym stwierdzeniem obiecałam, że napiszę na ten temat tekst.

Dla faceta słowo „dyskryminacja” w odniesieniu do niego samego jest jednak jakimś novum. Czymś nie do pomyślenia i nie do przyjęcia na poziomie relacji z kobietami. Życzę powodzenia w „ugryzieniu” tematu – napisał internauta posługujący się nickiem Jim Bee, dodając, że jest ciekawy argumentacji.

Komentarz Jima Bee najlepiej pokazuje, że mężczyźni, ulegając presji środowisk feministycznych, walczących o prawa kobiet, są zaskoczeni, gdy słyszą o dyskryminacji mężczyzn. Bardzo mocno utrwaliło się przekonanie, że dyskryminacja dotyczy tylko kobiet. A to oczywista nieprawda, w wielu dziedzinach mężczyźni są dyskryminowani. Takim najbardziej spektakularnym przykładem jest:

Prawo do opieki nad dziećmi przy rozwodzie

Ojcowie rzadko starają się o opiekę nad dziećmi, a jeżeli już na to się decydują, to na ogół są na przegranej pozycji. Dlaczego? W sytuacji, w której przed sądem staje dwoje dobrych rodziców, takich, którzy dzielili się obowiązkami, wspólnie od pierwszych chwil wychowywali dziecko, szanse ojca na zostanie głównym opiekunem są znikome.  Ojciec, aby uzyskać prawo do opieki, musi bowiem udowodnić matce działanie na szkodę dzieci, jej skrajne zaniedbania, nałogi itd. A matka? Wystarczy, że wyraża wolę opieki nad dziećmi. Według statystyk, w 56 proc. przypadków wyłączną opiekę nad dziećmi dostaje matka, w 40 proc. oboje rodziców (co w praktyce oznacza najczęściej, że dzieci mieszkają z matką), a tylko w czterech przypadkach na sto wyłącznym opiekunem zostaje ojciec. Prawo skrajnie dyskryminuje ojców. Jeszcze bardziej drastycznie przedstawia się w przypadku orzeczenia przez sąd ograniczenia praw rodzicielskich. Gdy matka o to wnioskuje, z łatwością to uzyskuje, może bowiem rzucić dowolne oskarżenie pod adresem ojca, a ten musi udowodnić swoją  niewinność.

Najłatwiej udowodnić ojcu przemoc wobec dzieci. Adwokaci doradzają, aby gdy tato przyjdzie widzieć się z dzieckiem, sprowokować go, wywołać irytację, a jak zacznie krzyczeć, wezwać policję. Wtedy już jest dowód na to, że robił awantury, bo konieczna była interwencja policji. Ojcu z łatwością można też zarzucić nieumiejętność sprawowania opieki nad dzieckiem, opuszczanie ustalonych terminów wizyt (wystarczy, że z powodów zawodowych nie pojawia się na spotkaniu z dzieckiem, bo matka nie ma obowiązku godzić się na inny dogodny termin, a opuszczenie wizyty działa na niekorzyść ojca). Zdarza się również, że matki blokują i uniemożliwiają spotkania. Z zemsty, przekory, złośliwości, bo nie chcą aby eksmąż był obecny w ich życiu.

Bywa, że zaślepione żądzą odwetu kobiety wytaczają najcięższe działa, czyli oskarżenie o molestowanie seksualne dziecka. Takie posunięcie często podpowiadają adwokaci. Nie trzeba wiele – wystarczy słowo matki przeciwko słowu ojca. Oskarżenia takie piętnuje mężczyznę, bez względu na ostateczny wynik dochodzenia. Zdarzają się kuriozalne werdykty sądu, jak: umorzenie sprawy ze względu na brak dowodów. Umorzenie zamiast jednoznacznego odrzucenia zarzutów, ale nawet jeśli sąd bezsprzecznie stwierdzi niewinność, łatka „faceta oskarżonego o molestowanie dzieci” już przyklei się na zawsze. Sytuacja wielu ojców jest dramatyczna. Często zasądzane alimenty, nie uwzględniają faktycznych dochodów ojca.

Sądy na ogół ustalają wysokość alimentów na podstawie tzw. możliwości zarobkowych, czyli biorą pod uwagę podjęcie przez ojca dodatkowej pracy. Może się zatem i tak zdarzyć, że wysokość zasądzonych alimentów przekracza zarobki.

Warto zwrócić uwagę, że decyzję podejmuję sąd rodzinny, w którym sędzią jest kobieta, sędziowie ławnicy to też kobiety, biegli, którzy wydają opinię będącą wykładnią dla sądu to także kobiety. Mężczyzna najczęściej jest więc ofiarą dyskryminacji.

Decyzja o życiu dziecka poczętego

„Moje ciało, moja sprawa”, „Moje ciało, mój wybór”, „Moje ciało, moja decyzja”, „Moja macica, moja sprawa” – takie i podobne hasła można było usłyszeć i zobaczyć na transparentach podczas manifestacji organizowanych przez Strajk Kobiet od października ub.r. Protesty przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł niezgodność z Konstytucją przesłanki eugenicznej w ustawie antyaborcyjnej, miały jeden wspólny mianownik – ciąża i urodzenie dziecka to sprawa kobiety. A gdzie ojciec, jego rola i odpowiedzialność za poczęte dziecko? Dezawuowanie roli ojca jest charakterystyczne dla narracji feministek i ich sojuszników – pisała moja siostra w artykule „Prawa kobiet” [LINK] przywołując akcję nastoletnich chłopców pod hasłem TWÓJ WYBÓR TO MÓJ SYN. Ale to przysłowiowa kropla w morzu, bo w całym szumie medialnym wokół tej sprawy mężczyzn praktycznie nie ma. Moim zdaniem jest to przejaw dyskryminacji.

Parytety

Parytety to pomysł ruchów feministycznych. Ich celem ma być zapewnienie równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Równouprawnienia rozumianego, nie jako równość szans, ale rezultatów. Zakłada się bowiem, że kobiety w normalnej konkurencji nie zdobędą odpowiedniej reprezentacji, trzeba więc ją z góry zadekretować, czyli ustalić proporcje płci w gremiach decyzyjnych, na listach kandydatów w wyborach czy przy przyznawaniu grantów, korygując w ten sposób rezultat naturalnej konkurencji wynikającej z kompetencji. Dlatego wszelkie równościowe parytety to zawsze instrument dyskryminacji mężczyzn, zapewniają one bowiem kobietom większe niż wynikałoby to z naturalnej rywalizacji szanse. Chyba największe wątpliwości budzić muszą parytety w nauce.  Konsekwencją administracyjnie wprowadzonych zmian składu gremiów decyzyjnych są parytety przy rozstrzyganiu konkursów na granty, czyli preferencje dla projektów firmowanych przez kobiety. Nawet nie trzeba podkreślać, że nie jest to zabieg służący nauce. No i dyskryminuje mężczyzn, to jasne. Mam wrażenie, że wszelkie postulaty dotyczące równouprawnienia kobiet i mężczyzn to w gruncie rzeczy domaganie się przez kobiety przywilejów, a nie jakichkolwiek równych praw, bo te kobiety już od dawna mają.

Moda

Codzienne zwyczaje, zwłaszcza związane z ubiorem, też dyskryminują mężczyzn. Zawsze tak myślę, gdy w upalny, a nawet zwykły ciepły, letni dzień uczestniczę w jakiejś uroczystości wymagającej odświętnego stroju. Współczuję mężczyznom, którzy męczą się w garniturach, koszulach z krawatami, pełnych, ciemnych butach, zwłaszcza gdy widzę kobiety w eleganckich, ale letnich sukienkach, albo garsonkach z krótkim rękawem i w lekkich pantofelkach. Zwyczaje związane z modą są ewidentną dyskryminacją mężczyzn.

* * *

Myślę, że tych kilka przykładów nie wyczerpuje problemu, który nazwałam dyskryminacją mężczyzn, a oni – odnoszę takie wrażenie – dają się coraz bardziej dominować rosnącym w siłę ruchom feministycznym. Z lekkim pobłażaniem patrzę, jak ulegają presji kobiet i używają tych czasem zabawnie brzmiących feminatywów, albo – niejednokrotnie przekraczając granice śmieszności –podwójnych rzeczowników, jak na przykład obywatelki i obywatele, wrocławianki i wrocławianie, recenzentki i recenzenci, katolicy i katoliczki, goście i gościnie itp. Żeby nie narazić się na zarzut dyskryminacji. Prawdę mówiąc, jak to słyszę, jest mi ich po prostu żal, że dali się aż tak sterroryzować kobietom.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

13 komentarzy

  1. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Dyskryminacja mężczyzn trwa od tysięcy lat. Właściwie od zarania naszego gatunku doświadczamy dyskryminacji biologicznej, a cały ten patriarchat to rozpaczliwa próba wyrównywania szans – pierwotna akcja afirmacyjna.

    Mężczyźni żyją krócej. „Różnica w średniej długości życia dla krajów rozwiniętych wynosi 5−6 lat. […] Uważa się, że wynika to ze spadku odporności związanego ze stresem konieczności konkurencji o partnerkę.” 😉

    Co gorsza, jak ogłosili naukowcy kilkanaście lat temu: „samce homo sapiens są skazane na wyginięcie w drodze ewolucji gatunku”. A wszystko przez rozpadający się chromosom Y. „Obecnie pozostało w nim tylko 78 genów nadających się do działania, choć dawniej było ich 1500”. Pisze o tym prof. Bryan Sykes z Oxford University w książce „Przekleństwo Adama. Przyszłość bez mężczyzn”. Obliczył, ze już za ok 5 tysięcy pokoleń, czyli za jakieś 125 tysięcy lat wizja świata bez mężczyzn stanie się faktem i nie będzie to sequel „Seksmisji” – nie przewiduje się happy endu. Jeszcze za nami zatęsknicie Drogie Panie 🙂

  2. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Świat stanął na głowie. Człowiek uwierzył, że może wszystko. Osiągnęliśmy dużo, ale ciągle odczuwamy niedosyt i próbujemy dokonywać absurdalnych zmian. Jak się komuś nie podoba płeć, to próbuje ją zmienić. Ktoś jest znudzony seksem, to próbuje tej przyjemności z osobnikiem tej samej płci. Komu znudzi się mąż, czy żona, to bierze rozwód albo wcześniej nie legalizuje związku. Dyskryminacja mężczyzn może wynikać ze znudzenia partnerem,a przerwanie relacji jest niekorzystne. Gdyby małżeństwem kierowała miłość, a nie tylko kalkulacja, to dyskryminacja nie powinna występować w takim związku. A miło jest pokazać partnerowi, kto tu rządzi, szczególnie wtedy, gdy się jest kobietą.

  3. wlalos@spoko.pl' Władysław Łoś pisze:

    Garnitur, krawat porządne buty, w ogóle porządne ubranie, to raczej oznaki statutu, żadna „dyskryminacja”. I mają swoje odpowiedniki także w strojach kobiecych. A owe lekkie sukienki i pantofelki mają na celu zwiększenie atrakcyjności erotycvznej kobiety, odróżnienie jej od innych, jako celu męskich zabiegów. I tu można dopatrywać się dyskryminacji.

  4. votlinskas@o2.pl' Karolina WP pisze:

    Zupełnie nie wiem dlaczego dorosłym ludziom, szczególnie teraz, rozpatrywanie płciowości zabiera tyle czasu. Czasy są inne i my też. Czy kobieta realizująca się zawodowo robi coś złego ? Czy powinna definiować siebie tylko przez to jak jest oceniana przez mężczyzn ? Może zacznijmy patrzeć na siebie jak na przedstawicieli tego samego gatunku, ludzi, którzy mają uczucia i potrzeby. Nie jak na „osobników płci”, których na siłę musimy obsadzać w jakichś rolach.

  5. kajasie@gmail.com' COOR pisze:

    Niczego podobnego nie doświafczyłem. Jestem mężem i ojcem od ok. 30 lat. Czy to znaczy, że żyję w jakiejś bańce? Sądzę, że brakuje obiektywnych danych statystycznych o dyskryminacji mężczyzn. Samo pytanie, czy mężczyzna czuje się dyskryminowany, może prowadzić na manowce ze względu jednak na „przyrodzone” poczucie dominacji.

  6. alinapetrowa@gmail.com' Alina Petrowa pisze:

    Przenoszę dyskusję. Bardzo dobry tekst o prawdziwym problemie – w wielu sytuacjach mężczyźni są na straconej pozycji. Jest jeszcze temat, wart wspomnienia (bo to felieton, a nie obszerna analiza) – dyskryminacja białego mężczyzny w kulturze. Obraz ojca, sędziego, w kulturze masowej. Mężczyźni to zło. Żeby nie być gołoslowną – ks. Piotr Studnicki napisał doktorat o obrazie ojca w mediach. Analizował media polskie, włoskie i amerykańskie. Okazało się, że ten obraz generalnie jest negatywny. Natomiast w konkretnych tekstach – sylwetkach znanych osób, biografiach, wspomnieniach, ten obraz jest pozytywny i ciepły. Kultura masowa wydała swoistą wojnę mężczyznom – ciemiężycielom. Temat na długie analizy i dyskusje, ale warto przyjrzeć się postaciom ojców, a także kto jest sędzią w amerykańskich filmach – bardzo często to kobieta, czarnoskóry, czarnoskóra kobieta. U kogo jest źródło mądrości życiowej – nie u mężczyzn, a na pewno nie białych. Rzecz jasna jest masa wyjątków od tej dyskryminacyjnej reguły, ale interesujące byłyby szczegółowe badania podobne do tych, które przeprowadził ks. Studnicki.

    • krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

      Miałem kiedyś ciekawą rozmowę z panią psycholog z uniwersytetu w Los Angeles, która zwróciła mi uwagę na wręcz odwrotną sytuację jeśli chodzi o bajki, baśnie, czy współczesne produkcje filmowe Disneya. Częsty motyw to dobry tata samotnie wychowujący dziecko, a jeżeli przypadkiem już nie jest samotny – macocha nie należy zwykle do ulubieńców publiczności 🙂

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Nie sposób nie zgodzić się z tezą tego artykułu, czyli z dyskryminacją mężczyzn w sytuacji, w której definicja płci zaczyna być rozmywana, kiedy to znaczenia nabiera nie tylko płeć biologiczna, ale i ta odczuwana, nawet wbrew wszelkim zewnętrznym cechom. Jeszcze pamiętamy z lekcji biologii o dymorfizmie płciowym, pierwszo-, drugo- i trzeciorzędnych cechach płciowych. Dziś, jak się okazuje, to bez znaczenia, ważne jest subiektywne odczucie. I w tym właśnie świecie zrównywania wszelkich praw, wyrównywania różnic najbardziej poszkodowany jest mężczyzna. Najbardziej drastycznie przejawia się to w sprawach rozwodowych (świetnie opisane tu w artykule), także we wszelkich parytetach, które ustanawiają przywileje dla płci pięknej, ale również w przyznaniu tylko matce decyzji o życiu dziecka poczętego. Dyskutowałabym na temat mody, bo oprócz gorących są i zimne dni, a wówczas kobiety z odpowiednim statusem zobligowane są do pantofelków na obcasie i cienkich rajstop na nogach, podczas gdy panowie mogą pod spodnie założyć kalesony, a na stopy pełne buty i ciepłe skarpetki. Więc z tą dyskryminacją jest co najmniej symetrycznie.

    Należy jednak mówić nie tylko o dyskryminacji mężczyzn, ale też o kryzysie męskości. „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, orły, sokoły, herosy!? Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy!?” – śpiewała przed laty Danuta Rinn. Jacy to są dziś ci herosi prawdziwi tacy? Równouprawnienie, przejmowanie przez panie wielu męskich kiedyś zawodów, takich jak księgowy, adwokat, lekarz, farmaceuta…, ich ambicje, niezależność, pragnienie samorealizacji sprawiły, że panowie się wycofują, nastąpiła feminizacja niektórych zawodów, a panowie abdykują też ze swojej tradycyjnej roli głowy rodziny. Rola mężczyzny jest, a może raczej powinna być, inna niż kobieca.

    Pisałam o tym w tekście „Dzień Mężczyzn” http://www.twittertwins.pl/dzien-mezczyzn/, w którym zwracałam też uwagę na to, że kobiety chcą widzieć w mężczyźnie zarówno idealnego kochanka, jak też osobę, która przejmuje większość najbardziej uciążliwych domowych obowiązków – zakupy, sprzątanie, pranie, prasowanie, opieka nad dziećmi, pilnowanie przy lekcjach, odwożenie na zajęcia pozaszkolne, ale także remonty, koszenie trawnika i wiele, wiele innych. Kobieta natomiast ma się realizować, a mężczyzna musi jej to zapewnić. Zatem mówiąc o równouprawnieniu, należy myśleć równocześnie o zagrożonych prawach męskiej części naszej populacji.

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskusja inspirowana tym tekstem toczy się w mediach społecznościowych. Poniżej wpisy z Twittera.

    Marcin Torz @MarcinTorz
    Dyskryminacja w sądach jest, bo mamy kodeks rodzinny z czasów Gomułki, a wielu sędziów to ludzie o wąskich horyzontach. Zmiana kodeksu to raz.A dwa: sędziowie w rodzinnym powinni przechodzić kursy z psychologii. Inaczej dzieci nadal będą cierpieć. Szkoda, że władza ma to gdzieś.

    Andrea Speranza @Speranza7Andrea
    Bardzo dobry tekst i zmuszający do społecznej dyskusji o roli mężczyzn i ojców. To, co głosi tzw. „strajk kobiet” w swojej istocie pozbawia mężczyzn ich roli i ich odpowiedzialności-dziecko w łonie matki nie jest jej ciałem lecz ciałem wspólnym,za które oboje rodziców biorą i maja obowiązek. Zaś rola ojców w wychowaniu dzieci jest zasadnicza tak samo jak matki.

    Ufka @ufka2
    Przede wszystkim sędzia w sądzie rodzinnym powinien mieć co najmniej 40 lat i własne dzieci.

    Janusz Wojciechowski @jwojc
    Nie mogę się zgodzić ale jeszcze bardziej nie mogę się nie zgodzić.

    Karola Magna @Karo_SzF
    Ośmielę się nie zgodzić z określeniem przyznawanego z reguły kobietom prawa do opieki nad dzieckiem. Prawda jest taka, ze z reguły to właśnie kobiety częściej i więcej czasu poświęcają dzieciom, kosztem samych siebie. Mowa oczywiście o regule ogólnej.
    Co do roli mężczyzn w walce kobiet o tzw. prawo do aborcji – tu się zgadzam, ze niesłusznie pomijana jest rola mężczyzny, ze kobiety strzelają sobie w stopę pomijając wspólna odpowiedzialność za dziecko poczęte i utrwalają model faceta, który za nic odpowiedzialności nie ponosi.
    Ale z drugiej strony, dla wielu mężczyzn jest to wygodne, wystarczy spojrzeć na ich poparcie dla strajku kobiet.
    Co do mody, można kontrargumentować, że stroje mężczyzn są stokroć wygodniejsze, wykonane z grubszych materiałów, a kobiety męczą się na niewygodnych wysokich obcasach, czego rezultatem są halluksy i inne nieprzyjemne dolegliwości 🙂

    Beata Górka-Winter @BeataGWinter
    To już przeszłość. Zgodnie z dżenderami dzieci teraz odbiera się matkom, żeby wylądowały na koniec końców u teściowej. 500 plus nikt nie pogardzi. Skutkiem ubocznym rozdawnictwa socjalnego są wojny o dzieci, a tak naprawdę o pieniądze.

    Jola #BabiesLivesMatter #KochamCieŻycie @Jolanta6Jolanta
    ….Bo są i to pod wieloma względami….dlatego tak niewieścieją….bo honor nie pozwala im walczyć z ……kobietami….ale co to za kobiety?

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Ciekawa wymiana opinii inspirowana tym tekstem była też pod jego zapowiedzią na Facebooku. Przytaczam w całości:

    Olga Zaród
    „Emerytura kobiety jest w polskim systemie średnio o jedną trzecią niższa niż mężczyzny. A po reformie PiS różnica sięga już nawet 40 proc.
    Średnia emerytura wypłacana przez ZUS wynosi 2 003 zł w przypadku kobiet oraz 2 992 zł w przypadku mężczyzn, wynika z danych opublikowanych po waloryzacji świadczeń w marcu 2020 roku.
    Różnica wynosi prawie 990 zł, co oznacza, że emerytura kobiety jest średnio o 33 proc. niższa. Ostatnie lata nie przyniosły dużych zmian w tej kwestii – od 2012 roku luka emerytalna utrzymuje się bowiem nieco powyżej 30 proc.
    Różnica ta wzrasta do 40 proc., jeśli weźmiemy pod uwagę tylko emerytury przyznane po obniżeniu wieku emerytalnego. Wynika to z danych opublikowanych przez ZUS w grudniu 2017, czyli w roku, w którym wprowadzono nowe zasady. W wyniku tej decyzji kobiety mogą przejść na emeryturę w wieku 60 lat a mężczyźni – 65 lat.
    Jednak różnice wynikają nie tylko z tego, że kobiety mogą pracować krócej. Średnio Polki zarabiają mniej i statystycznie żyją dłużej niż Polacy, co również ma znaczenie przy obliczaniu wysokości świadczenia. Ponadto kobiety przez część swojego życia są na urlopach wychowawczych i częściej biorą na siebie obowiązki związane z opieką nad rodzicami lub niepełnosprawnym dzieckiem
    43 proc. kobiet pobiera z ZUS emeryturę mniejszą lub równą 1,8 tys. zł, podczas gdy wśród mężczyzn odsetek ten wynosi niecałe 12 proc.
    Z kolei prawie 20 proc. mężczyzn ma emeryturę wyższą niż 4 tys. zł, a wśród kobiet takie świadczenie otrzymuje tylko niecałe 4 proc.”

    Jerzy Strzelczyk
    To trochę nie na temat. Nie kwestionowano dyskryminacji kobiet, tylko to, że sprawa dotyczy również mężczyzn.

    OLga Zaród
    W sumie to temat na osobny wpis. Mniejsza siła ekonomiczna kobiet to poważny problem, który skutkuje nawet tym, ze przed sądem nie stać je na porządnego adwokata (np. w trakcie BEZPŁATNEGO urlopu wychowawczego, nie tylko na emeryturze).

    Zofia Michalska
    bo to jest nie na temat. Wysokość emerytury zależy od wysokości zarobków i lat pracy – i to chyba jest prawidłowe i normalne. Kobieta, która ma rodzinę, a dokładniej dzieci zawsze będzie w trudniejszej sytuacji niż mężczyzna, bo jak ominie urlopy wychowawcze i z reguły większe obowiązki domowe? Jeżeli rodzina żyje normalnie to przecież zarobki męża i żony idą do wspólnej kasy – tak powinno być i na emeryturze. W razie śmierci męża emerytura prawie w całości przechodzi na żonę – może trzeba zawalczyć, żeby przechodziła w 100 -u procentach? Większy problem jest w tym, że dzieci nie poczuwają się do pomocy rodzicom – dotyczy to także tych, a może nawet głownie tych dzieci, którym rodzice zapewniali jak najlepsze warunki rozwoju – takie dzieci nie poczuwają się do odpowiedzialności za rodziców bo zawsze wszystko obracało się wokół nich. W najgorszej sytuacji są wdowy, które same wychowywały np. czwórkę dzieci – one naprawdę musiały w tamtych czasach bardzo ciężko pracować żeby taką czwórkę wyżywić, a teraz dzieci tego nie rozumieją – jest przecież 500+ i wszystko w sklepach. Odnośnie samotnych matek mam inne zdanie, bo one często wcale nie są samotne – tylko tak im się bardziej opłaca.

    Olga Zaród
    „Wysokość emerytury zależy od wysokości zarobków i lat pracy – i to chyba jest prawidłowe i normalne. Kobieta, która ma rodzinę, a dokładniej dzieci zawsze będzie w trudniejszej sytuacji niż mężczyzna”.
    To nie jest normalne- wychowując dzieci, odciążam państwo ( żłobki!), a rodząc je- przysparzam państwu podatników. Za to jestem karana niższą emeryturą.
    Słusznie zrezygnowałam z gromadki dzieci.
    „Jeżeli rodzina żyje normalnie to przecież zarobki męża i żony idą do wspólnej kasy”. Czasem żyje inaczej albo mąż wpada pod powóz. Polecam „Martę” Eluzy Orzeszkowej . Pięknie pokazuje czemu kobieta nie ma być tylko boginką domowego ogniska.
    „Większy problem jest w tym, że dzieci nie poczuwają się do pomocy rodzicom”.
    Czasem dzieci umierają, wpadają pod lód, mieszkają w Ameryce Południowej albo mają kłopoty finansowe, bo np. prowadziły restaurację i zamknięto ją z powodu Covid… dlatego lepiej, żeby nie zakładać sobie utrzymywania przez rodzinę na starość.

    • bonekinc@wp.pl' nikto pisze:

      Niestety nie mogę odpowiedzieć Pani Zaród, jednak popełnia ona jeden z największych błędów w przypadku emerytury – pomija długość życia na tej emeryturze. Przeciętnie (w ogóle pomijając inflację i zmianę wysokości pensji w trakcie lat pracy – zazwyczaj z czasem zarabia się lepiej) – aby przeżyć 1 rok na emeryturze, trzeba na tenże rok, pracować 5 lat (tylko część pensji jest odkładana na emeryturę, reszta to ubezpieczenie medyczne, rentowe oraz podatki – te nie są pobierane od składek emerytalnych, dlatego potem ta, jest obarczona dochodowym, podatek przesunięty w czasie). Tutaj, jeśli chce się otrzymać emeryturę w wysokości ostatniej pensji (nie ważne czy jest ona wysoka czy niższa) – należy pracować pięciokrotnie dłużej niż będzie się żyło na emeryturze – to tak, żeby mówić o tym, że „odłożyło się na swoje). Kobiety mogą przejść na emeryturę w wieku 60 lat mężczyźni w wieku 65. Średnia życia podawana przez GUS to 71-74 dla mężczyzn i 77-81 dla kobiet. Oznacza to, że przeciętny mężczyzna żyje na emeryturze od 6 do 9 lat, czyli powinien na nią pracować 30-45 lat, natomiast kobiety żyją na emeryturze przeciętnie od 17 do 21 lat, czyli powinny pracować na „swoje” od 85 do 105 lat 🙂 Te pieniądze skądś się muszą brać 🙂 Proszę sprawdzić jaki jest rozkład pośród pracujących (Kobiety=49,5% Mężczyźni=50,5%) a jaki pośród emerytów (dla wieku pow. 70 lat K:80% M:20%). Dokładając do tego informacje jak wielu mężczyzn w ogóle nie dożywa emerytury … widać kto jest płatnikiem netto a kto beneficjentem.

  10. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i ożywioną dyskusję, w której większość zabierających głos, zgodziło się z tezą artykułu mówiącą o dyskryminacji mężczyzn. Wyjątkiem był internauta o nicku COOR, który przypomina o męskim poczuciu dominacji, niepozwalającym mężczyznom przyznać się do tego, że są dyskryminowani. Sam nie doświadczył dyskryminacji. Pani Alina Petrowa nie tylko zgadza się, że w wielu sytuacjach mężczyźni są na przegranej pozycji, i sprawa ich dyskryminacji jest prawdziwym problemem, ale dostrzega też zagadnienie szersze – dyskryminację białego mężczyzny w kulturze. Moja siostra natomiast, obok dyskryminacji mężczyzn widzi problem kryzysu męskości. Tym wszystkim, którzy – polemizując ze mną – zwracali uwagę na obszary, w których kobiety są dyskryminowane, odpowiem krótko, że jedno nie wyklucza drugiego.

Skomentuj Maria WANKE-JERIE Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *