Dyskrecja

Dochowywanie powierzonych tajemnic, szacunek dla czyjejś prywatności to jedna z ważniejszych cnót. Mówi się, że dyskrecja jest kluczem do zaufania (przypominam mój tekst „Zaufanie” [LINK]. Czy potrafimy powierzoną sprawę zachować w tajemnicy? Czy nigdy nas nie kusiło, by choć jednej tylko osobie o tym powiedzieć, zastrzegając, że broń Boże nikomu więcej?

No właśnie, tak rozprzestrzenia się plotka. Wystarczy, że każdy zrobi wyjątek tylko dla jednej, jedynej osoby i nie minie tydzień, a już wszyscy wokoło o tym wiedzą. Pamiętam, jak w pewnym hermetycznym środowisku (nie zdradzę, o jakie chodzi) sprawdzono, jak szybko rozprzestrzeniają się sensacyjne wieści. Ktoś całkiem zmyśloną informację powierzył w głębokiej tajemnicy jednej tylko osobie. I ta „sensacja” zaczęła żyć własnym życiem. Niebawem do autora owej wieści zaczęły docierać sygnały: „Wiesz, powiem ci w tajemnicy, że…”. I tak fake news stał się wiedzą powszechną. Że fałszywą, niebawem się okazało, zaś autor eksperymentu przekonał się, jak mało dyskretne jest środowisko, w którym funkcjonuje, oraz, że osoba, której powierzył tajemnicę, nie jest godna zaufania.

Przyznam się, że gdy mnie ktoś powierza coś w dyskrecji, zawsze zastrzegam, że powtórzę to tylko mojej siostrze. Mam pewność, że ona nie powie nikomu. I na tym poprzestaję. Jedynie w dzieciństwie zdarzyło się, że moja szkolna koleżanka poprosiła mnie, bym tego, co mi powie, (już dziś nie pamiętam, czego to dotyczyło) nie powtórzyła absolutnie nikomu. Miałam przysiąc, że nawet siostrze nie powiem. Dotrzymałam słowa i szybko zapomniałam, co mi powiedziała. Bo, jak się okazuje, pamiętamy tylko to, co opowiadamy.

Niedochowanie powierzonej tajemnicy często wynika z próżności. To chęć zaimponowania, jaką to dyskrecjonalną wiedzą się dysponuje, jak bardzo jest się ważnym, że ma się dostęp do informacji nieznanych przeciętnemu Kowalskiemu, popycha do mówienia, oczywiście w tajemnicy, o tym, o czym mówić się nie powinno.

Zjawisko to miało szczególnie negatywne konsekwencje w czasie „solidarnościowej” konspiracji. Potrzeba pochwalenia się np., jak ważny w podziemiu jest mąż, z kim się spotyka, co robi, prowadziła niejednokrotnie do ujawniania informacji, które powinny być tajne, i to nie tylko przypadkowym rozmówcom. Przeglądając teczkę Juliusza Wilczur-Garzteckiego TW „Maks”, przekonałam się, jak tę ludzką słabość ów informator bezpieki wykorzystywał do rozpracowywania wrocławskiego podziemia. W jego teczce, a właściwie teczkach (bo to obszerne tomy z 19 lat aktywnej współpracy) można znaleźć meldunki, które powstawały na podstawie opowieści jego wrocławskich przyjaciół, którzy chwalili się swoją pozycją w strukturach solidarnościowej konspiracji, tym co robią i o czym arcyważnym decydują. Meldunki te, zawierające często podkoloryzowane informacje, trafiały potem na biurka oficerów SB we Wrocławiu i w Warszawie. Pomogły m.in. w namierzeniu ukrywającego się Józefa Piniora, a po latach namieszały też w życiu prywatnym oplotkowywanych osób.

Bo niedyskrecja to m.in. plotka. Tak bardzo przestrzega przed nią Ojciec Święty. – Obmawianie może zabić, bo zabija dobre imię innych. Na początku może to wydawać się przyjemne i zabawne, jak jedzenie cukierka, a obmawianie innych napełnia serce goryczą i zatruwa także nas samych – mówi papież Franciszek, który uważa, że jeśli będziemy starali się unikać plotkowania, staniemy się święci. Coś w tym jest. Kiedyś słyszałam, że najczęstszą przywarą zakonów żeńskich jest plotkowanie. Plotkują oczywiście też mężczyźni, ale to kobiety mają większą do tego skłonność. Może dlatego nie mogą być wyświęcane na księży, bo miałyby kłopot z zachowaniem tajemnicy spowiedzi.

Dyskrecja to także szacunek dla prywatności. Uczymy tego od małego, gdyż zaufanie między rodzicami a dzieckiem powinno być wzajemne. A więc nie otworzymy listu adresowanego do dziecka, nie będziemy czytali w jego telefonie przychodzących doń SMS-ów, ani wpisów w komunikatorach, którymi się posługuje. To prawda, że rodzice mają prawo (i obowiązek) kontrolować szkolne oceny i uwagi, ale nie powinni pokazywać ich znajomym, sąsiadom, rodzeństwu, babciom, ciotkom, gdy dziecko sobie tego nie życzy. Tak, nauczyć się dyskrecji trzeba w domu, od rodziców. Bo, gdy rodzice nie szanują prywatności dziecka, ono też nie będzie szanowało ani prywatności rodziców, ani innych osób.

Pielęgnujmy więc cnotę dyskrecji, nieobmawiania, nieplotkowania, a może – jak uważa Papież Franciszek – będzie to droga do świętości?

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

12 komentarzy

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    ‪Dyskrecja to rzadka i wielka cnota, ale przekazując komuś jakąś poufną wiadomość, nie możemy się spodziewać, że rozmówca dyskrecji tej dochowa. Gdy słyszę:”tylko nie mów nikomu”, automatycznie wiem, że ta osoba niegodna była powierzenia jej danej tajemnicy.‬

  2. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskrecja to ważna cnota, dziś wraz z cnotą umiaru (pisałam o cnocie umiaru http://www.twittertwins.pl/umiar/) należy do kategorii zapomnianych i powszechnie niestososownych. Media społecznościowe sprzyjają niedyskrecji. Niedochowywanie powierzonych tajemnic, szacunek do czyjej prywatności, plotkowanie – tę listę uzupełniłabym o jeszcze dwa elementy: poszanowanie własnej prywatności i tajemnicę służbową. Kto pamięta telewizyjny talk-show Mariusza Szczygła „Na każdy temat’, emitowany w Polsacie w latach 1995–2001, w którym zachęcał swoich gości do najbardziej intymnych zwierzeń? To wtedy zaczynała kiełkować ta moda. Potem kontynuowała to Ewa Drzyzga w talk-show „Rozmowy w toku” w TVN. Ale dopiero Facebook, Twitter, Instagram dały szersze możliwości już bez pośrednictwa dziennikarzy. Ujawniamy coraz bardziej nie czyjąś, ale swoją prywatność, a nawet intymność. Zanika tabu. To bardzo ważny segment rozpowszechniającej się niedyskrecji. Cóż się dziwić, że upowszechnia się niedochowywanie tajemnicy?
    Czymś innym jest wymagana od pracowników tajemnica służbowa, która zapisana jest najczęściej w zakresie obowiązków pracownika. Za jej złamanie najczęściej grożą sankcje dyscyplinarne. Za złamanie tajemnicy prywatnej żadne sankcje nie grożą. Dawniej był to ostracyzm, dziś nikt nawet się nie dziwi.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Czytelnicy, komentując ten tekst na Twitterze, pisali m.in.:

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Tajemnica, to…wielki ciężar. Tajemnica adwokacka, to credo zawodu. Tajemnica adwokacka ma za zadanie chronić klienta. Taki jest jej cel.
    To tylko mały przyczynek do dyskusji, trochę nie w wywołanym przez Autorkę temacie, ale cóż, ja tak tajemnicę mam zakodowaną.

    Rafał Idzikowski @Muchomorek
    Dla mnie istnieje nawet równanie: dyplomacja i profesjonalizm = dyskrecja. Ważny temat. Dobrze, że jest poruszany.

    Dydek @1Dydek
    Cóż… znam w rodzinie, niestety, takie panie, którym, gdybym chciał jaj najszybciej rozgłosić ważną tajemnicę, im bym ją powierzył…

    Na Facebooku też pojawiła się opinia nt. tego tekstu:

    Romuald Lewandowicz:
    Bardzo słuszny tekst. Jeżeli otrzymujemy od kogoś jakąś informację która jest tylko dla nas więc niech ona będzie TYLKO dla nas. Bez żadnych wyjątków.

    Mechtylda @Mechtylda_
    Dawniej UB musiało się natrudzić, żeby mieć wiedzę o nas, dzisiaj nie mieliby tego problemu. Wszystko podajemy na tacy…

    Tad Kapala @TadKapla
    Niektóre fotki to zaproszenie złodzieja i włamywacza. Do tego podany termin wakacji i data wylotu z Polski.

    K_Mil @k_vilczar
    Temat który Pani porusza, nie ma nic wspólnego z obecnymi czasami. Jest on równie stary jak człowieczeństwo, a imo wynika z potrzeb prospołecznych ludzi
    #ciekawostka
    Jedną z postaci commedii dell’arte, jest, jeszcze starszy niż ona – Poliszynel, znany już tylko ze swej tajemnicy.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Dziękuję Panu K_Mil za komentarz wpisany na Twitterze, w którym wspomniał, że niedyskrecja jest równie stara jak człowieczeństwo i wynika z potrzeb prospołecznych, zaś jedną z postaci commedii dell’arte, jest – jeszcze starszy niż ona – Poliszynel, znany już tylko ze swej tajemnicy. Charakteryzował się wielką gadatliwością i wciąż rozsiewał plotki. Niby to szepcąc pod nosem, dzielił się wszelkimi informacjami z publicznością. Zatem „tajemnica poliszynela” jest powszechnie znaną wiadomością. W przeciwieństwie do otwartej informacji nikt się nie przyznaje do wiarygodności ani nie żąda weryfikacji.

  4. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Swiat celebrycki kieruje się maksymą”nie wazne co i jak byle mowili”Dlatego prywatność nie jest w cenie.Rozwody w swietle kamer, politycy publikujacy zdjecia z sypialni zwierzenia zon bylych premierow to przekraczanie dobrych obyczajów.Gdy granice przyzwoitosci zostają przekroczone trudno odbudować szacunek dla wlasnej osoby.Jesli nie szanujemy wlasnej prywatności nie powinnismy sie dziwić ze inni ją szargają.

  5. Karol.r.poznanski@gmail.com' Karol Poznański pisze:

    Trzech Polaków dochowa tajemnicy tylko jesli dwóch z nich nie żyje – usłyszałem kiedyś takie powiedzenie i głęboko mi zapadło w pamięć.
    Stosuje zatem kilka prostych reguł.
    1. Nie plotkuj
    2. Jesli ktoś mówi Ci coś w zaufaniu dopytaj czy chodzi tylko o rozmowę (wygadanie się) czy jednak o podjęcie jakiegoś działania (bo w grę wchodzi mobbing, przemoc domowa itp.)
    3.Kiedy ktoś prosi Cię o dyskrecję zastanów sie czy Tobą nie manipuluje (albo żeby sprawdzić albo żeby kogoś pomówić bez konsekwencji – wszak zachowując to dla siebie nadal będziesz miał jakiś obraz obmawianej osoby.
    Wiem, ze dwa ostatnie punkty są trudne – ale dyskrecja i zaufanie nie wiążą sie zwykle z łatwymi tematami.
    Na zakończenie prośba: proszę nie powielać mitu, ze kobiety plotkują bardziej od mężczyzn. To nieprawda. Obie płcie są obdarzone gadulstwem dość równo 🙂
    Pozdrawiam

  6. adamczyk.zbyszek@gmail.com' Zbyszek Adamczyk pisze:

    Na temat dyskrecji i rozchodzenia się wieści rozmawiałem kilkanaście lat temu ze starym generałem milicji. Powiedział mi, że tajemnicą jest ta , którą zna jedna i tylko jedna osoba. Narysował mi następujący schemat rozchodzenia się informacji;
    I osoba to wie tylko I osoba
    gdy wiedzą II (2)osoby to tak na prawdę już wie II (jedenaście)
    gdy wiedzą III (3) osoby to znaczy wie już III ( sto jedenaście)
    Myślę, że miał rację i warto o tym pamiętać.
    @ZbyszekKrak

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Prywatność nie jest w cenie, na co zwraca uwagę i Daria Ziemiec, i moja siostra, która przypomniała pierwsze telewizyjne programy typu talk-shaw, a ich istotą było namawianie zaproszonych gości do swoistego ekshibicjonizmu, to jest ujawniania nie tylko swoich emocji, ale bardzo osobistych przeżyć. Że to naruszało prywatność osób trzecich, o których w tych zwierzeniach była mowa, bez ich zgody, to już zupełnie inna sprawa.

    Ciekawe, że modzie na upublicznianie szczegółów z życia osobistego, zwłaszcza celebrytów, towarzyszy przesadna ochrona wizerunku, nazwiska itp.

    Przepisy dot. ochrony danych osobowych zabraniają wywieszania imiennych list z wynikami egzaminów (dlatego wykazy sporządzane są wg numerów PESEL lub numerów indeksów), zniknęły z klatek schodowych listy lokatorów, a i w książkach telefonicznych z prywatnymi abonentami (jest ich coraz mniej) przy nazwisku figuruje oprócz numeru telefonu tylko nazwa ulicy.

    Redagując folder parafialny spotkałam się z zastrzeżeniem rodziców, aby na fotografii, ilustrującej tekst na temat nowej inicjatywy dla dzieci po I Komunii św. , nie było widać twarzy dzieci uczestniczących w zajęciach. Bo a nuż ktoś z rodziców będzie miał pretensje, a ustawa RODO daje prawo do zgłoszenia tego faktu jako wykroczenia.

    Cóż, żyjemy w świecie absurdów. Z jednej strony ekshibicjonizm i dzielenie się nawet najbardziej intymnymi szczegółami z życia osobistego, z drugiej przesadna wrażliwość związana z ochroną prywatności i wizerunku.

    • Maria Wanke-Jerie pisze:

      Myślę, że nie ma tu sprzeczności. Klamrą, która spina te dwa pozornie sprzeczne, przeciwstawne sobie zjawiska, jest „wszystko jest na sprzedaż”. Ludzie dla materialnego zysku dzielą się intymnymi szczegółami swojego życia, dbają o swoje dane osobowe, by nie stały się instrumentem działań marketingowych, których też celem jest zysk. Ktoś inny dba o ochronę swojego wizerunku, chyba że jest on na sprzedaż, ktoś inny zarabia, ujawniając prywatność.

      • dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

        Bardzo ciekawy reportaz ogladalam pare lat temu na temat mediow spolecznosciowych a konkretnie fb.
        Przegladajac profile mozemy sie dowiedzieć jakie mamy mieszkania telewizory.Gdzie spedzamy wakacje jakimi jezdzimy samochodami.Dzielimy się swoja prywatnoscią nie zważając ze jestesmy znakomitym zrodlem informacji.Dawniej złodziej spędzał kila dni na obserwacji ofiary.Dzis wystarczy wejść na fb:(Wszystko dla lajkow to znak naszych czasów:(

  8. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Zdarzyło mi się może kilka razy w dzieciństwie lub w młodości, że ktoś miał do mnie pretensje o moją bezmyślną paplaninę. Nauczony tymi doświadczeniami staram się nie rozpowiadać o cudzych prywatnych sprawach, co do których mogę przypuszczać, że ktoś sobie nie życzy. Zwyczajna zasada: „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”. Jestem zdania, że jeśli ma się tą zasadę stale na uwadze to powstrzymanie się od ujawniania cudzych sekretów nie jest trudne. Oczywiście są sytuacje wyjątkowe: np jeśli trzeba kogoś ostrzec przed kimś nieuczciwym. Jednak wtedy warto przemyśleć każde słowo, zwłaszcza gdy nie mamy pewności.

  9. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tekstem o (nie)dyskrecji, wszelkie uwagi i uzupełnienia, zwłaszcza dotyczące poszanowania własnej prywatności i hołdowanie zasadzie „wszystko na sprzedaż”, na co zwróciła uwagę moja siostra, przypominając początki programów talk-show, tajemnicy służbowej, o której wspominał Witold Kabański, tajemnicy poliszynela i samego Poliszynela, od którego plotkarstwa pochodzi to popularne określenie, na co zwrócił uwagę internauta ukrywający się pod Nickiem K_Mil. Agnieszka Romaszewska zauważyła, że prośba „Tylko nie mów nikomu, że wiesz to ode mnie” jest stara jak świat.

    Tajemnica służbowa jest wymagana, ale są zawody społecznego zaufania, gdzie jej spełnienie jest szczególnie istotne. To tajemnica lekarska (dotyczy także psychologów), dziennikarska, adwokacka… Wszędzie odbywa się na zasadzie poufności.

    A w życiu prywatnym? Jakże często zawodzimy zaufanie, którym nas się obdarza i puszczamy w ruch plotkę, przed którą tak trudno się obronić.

    W wojnie informacyjnej, w której dezinformacja jest podstawową bronią, ta ludzka skłonność do plotkowania bardzo tę broń wzmacnia. Warto o tym pamiętać.

Skomentuj daria ziemiec Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *