40 lat później

Mija czterdzieści lat od wprowadzenia stanu wojennego. Obchody okrągłej rocznicy tego wydarzenia rozpoczęły się już w ubiegłym tygodniu i potrwają niemal do Bożego Narodzenia. Ogólnopolska akcja „Zapal Światło Wolności”, wernisaże wystaw plenerowych i we wnętrzach budynków, składanie kwiatów pod miejscami pamięci, wręczanie medali i odznaczeń, koncerty, wykłady, panele dyskusyjne, wielkoformatowe projekcje filmów dokumentalnych – to wszystko po to, by nie zapominać.

Czy pamięć o stanie wojennym jest potrzebna? Co pozostało w społecznej świadomości i jaka jest percepcja jubileuszowych wydarzeń? Kogo dziś obchodzi stan wojenny sprzed czterdziestu lat?

Z pewnością obchodzi bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń, którzy czynnie włączyli się w akcje sprzeciwu wobec junty wojskowej, ale także tych, którzy później doświadczyli różnorodnych represji i prześladowań. Wielu osobom trauma, której wówczas doświadczyli, tak mocno wryła się w pamięć, że nie trzeba im tego przypominać. Ale są i tacy, którzy nie chcą pamiętać, wykazują obojętność, a nawet irytację. Różna jest też ocena celowości i potrzeby wprowadzenia stanu wojennego i zaskakuje, jak wciąż duży odsetek społeczeństwa pozytywnie ocenia decyzję gen. Wojciecha Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku.

Równo dziesięć lat po wprowadzeniu stanu wojennego – gdy pamięć o nim wciąż była świeża – po raz pierwszy zapytano Polaków, co o tym myślą, czy według nich decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była uzasadniona, czy też nie.

Jak oceniali to w grudniu 1981 roku, a jak po upływie dekady?

Okazuje się, że zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego odsetek osób, które to akceptowały, był zbliżony, choć nieco wyższy od tych będących przeciwnego zdania (38 proc. vs. 37 proc.). W grudniu 1991 roku aż 53 proc. respondentów uważało decyzję gen. Jaruzelskiego za słuszną, a odsetek tych, którzy oceniali ją za zupełnie nieuzasadnioną spadł do 16 proc. W kwestiach szczegółowych opinie były jeszcze bardziej zgodne, 72 proc. twierdziło, że stan wojenny uchronił Polskę przed interwencją sowiecką, a 62 proc., że przed wojną domową wywołaną przez „Solidarność”. Sprzeciwiano się pociągnięciu do odpowiedzialności karnej sprawców stanu wojennego, za postawieniem ich przed sądem opowiadało się zaledwie 19 proc. respondentów. Propaganda okazała się bardzo skuteczna.

W badaniu przeprowadzonym przez Kantar Public w listopadzie 2016 roku z okazji 35. rocznicy stanu wojennego, 43 proc. respondentów oceniło, że decyzja gen. Jaruzelskiego była uzasadniona, przeciwne zdanie wyraziło tylko 28 proc. pytanych. Nie sądzę, żeby pięć lat później te proporcje jakoś wyraźnie się zmieniły. I nie pomogły badania IPN, które wykazały, iż nie było groźby interwencji sowieckiej, a straszenie wojną domową stosowano tylko na użytek ówczesnej propagandy. Ani wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który – przychylając się do wniosku Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego – w 2008 roku orzekł, obradując w pełnym, 13-osobowym składzie, że dekret o stanie wojennym był sprzeczny z PRL-owską Konstytucją. Nie pomogła też ujawniona skala represji, podawana liczba ofiar, zarówno śmiertelnych, jak i tych, którym złamano życie przez aresztowanie, więzienie, zwolnienia z pracy, inwigilację czy inne formy prześladowania.

A skala była ogromna. Przypomnijmy, że oficjalna liczba ofiar śmiertelnych to 56 osób zabitych, a najmłodszy z nich to 16-letni Emil Barchański, torturowany w areszcie, a w końcu zamordowany przez tzw. nieznanych sprawców. Jest na tej liście ks. Jerzy Popiełuszko, którego zamordowano ze szczególnym okrucieństwem, a zestawienia jego obrażeń ujawnionych po sekcji zwłok nie można czytać bez skurczu bólu na całym ciele. Ale oficjalna lista nie wyczerpuje wszystkich ofiar.

Blisko 10 tys. osób internowano, tysiące aresztowano i skazano na kary sięgające dziesięciu lat więzienia. Znacznie większa była liczba zwolnionych z pracy, inwigilowanych i szykanowanych.

We wszystkich tych przypadkach śledztwa wszczynane przez komunistyczne władze służyły nie tyle odnalezieniu i ukaraniu sprawców zbrodni, co ich ukryciu. Zacierano ślady, świadków zmuszano do milczenia lub składania fałszywych zeznań, morderców uczono, jak mają się zachowywać w śledztwie, starano się dowieść rzekomej „winy” ofiary. Albo – jak w przypadku śmierci Grzegorza Przemyka – znaleziono kozłów ofiarnych w osobach sanitariuszy, których oskarżono o niepopełnione winy i w konsekwencji złamano im życie.

A ileż małżeństw rozpadło się w wyniku rozłąki, spowodowanej uwięzieniem, internowaniem czy ukrywaniem się współmałżonka, bo nie wytrzymały próby czasu i stresu z tym związanego? Ile osób popełniło samobójstwo? Ilu wyemigrowało na stałe z Polski? Te straty są nie do policzenia.

I to wszystko nie przemawia do świadomości społecznej. Dobrze, że powstał film „Żeby nie było śladów”, który odsłania kulisy zbrodni dokonanej na warszawskim maturzyście. Film już został nagrodzony na festiwalu w Gdyni i jest tegorocznym polskim kandydatem do Oscara.

Potrzeba więcej takich filmów, bo o stanie wojennym nakręcono ich bardzo niewiele i raczej w wersji komediowej, jak „Rozmowy kontrolowane” czy w formule komediodramatu „Zawrócony”. Jedynie dramat Kazimierza Kutza „Śmierć jak kromka chleba” na poważnie traktuje jeden z ważniejszych epizodów stanu wojennego . Czas na komediowe ujęcie tematu jest dobry po przepracowaniu go na poważnie, a tego zabrakło. Przydałby się film pokazujący stan wojenny z perspektywy dotkniętej jego skutkami rodziny, podobny do „Czarnego czwartku” Ryszarda Krauzego, opisującego tragedię Grudnia ’70. Może nawet w dwóch planach czasowych, współczesnym i z lat osiemdziesiątych, by pokazać, jak stan wojenny odbił się na późniejszym życiu, zwłaszcza w zestawieniu z tymi, których szczęśliwie ominęły jego skutki. Bardzo potrzeba takich filmów, które dotrą do młodych, do czterdziestoparolatków, ale także do ich nastoletnich dzieci. Bohaterami tych filmów mogliby być dwudziestoparolatkowie (tyle lat miałam, gdy nastał stan wojenny), więc może przemówić do wyobraźni nieco młodszej, ale i nieco starszej widowni.

Czy to coś zmieni w świadomości? Myślę, że tak. A jeśli nie to, to na pewno nie panele dyskusyjne czy wykłady, choć też są potrzebne. Podobnie jak wystawy. Ani uroczyste składanie kwiatów w miejscach pamięci, bo to raczej tylko dla wtajemniczonych.

Przy okazji przypominam moje wspomnieniowe teksty z okresu stanu wojennego:

1) „Tamta grudniowa noc [LINK ]

2) „Kartka z kalendarza. Internowanie naukowców” [LINK]

3) „Życie w ukryciu” [LINK ]

4) „Esbecja w domu. Rewizja!” [LINK]

A także teksty mojej siostry:

1) „80 milionów to też moja historia (I)” [LINK]

2) 80 milionów to też moja historia (II)” [LINK]

3) „80 milionów to też moja historia (III)” [LINK ]

4) „Na własne oczy” [LINK]

Nasze osobiste przeżycia opisane w tych tekstach składają się na doświadczenie zbiorowe i niech będą uzupełnieniem dzisiejszego rocznicowego felietonu.

Zachęcam do wysłuchania rozmowy, którą w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przeprowadziła ze mną red. Ewa Skrabacz na antenie diecezjalnego Radia DOXA [LINK].

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Nie tylko pamięć o stanie wojennym, ale znacznie ogólniej, wiedza z historii najnowszej u młodego pokolenia, bardzo szwankuje. Bo wydarzenia sprzed 40 lat dla ludzi młodych to już tylko historia, a pytania o sens wprowadzenia stanu wojennego w Polsce nie są dla nich wcale ważniejsze niż spory zwolenników Piłsudskiego i Dmowskiego, czy zwolenników albo przeciwników sanacji w dwudziestoleciu międzywojennym. Miałam okazję uczestniczyć w ostatnim posiedzeniu Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie i debatę, która poprzedziła uchwałę o samorozwiązaniu. Choć niejednokrotnie frakcje w tej radzie były jednoosobowe temperatura politycznych polemik była gorąca, wręcz rozgrzana do czerwoności. Pamiętam emocjonalne wystąpienie Lidii Ciołkoszowej, liderki struktur PPS na emigracji, która polemizowała z przedmówcami, i dziwiłam się, nie rozumiejąc meritum sporu. Myślę, że młodzi ludzie tak samo nie rozumieją emocji towarzyszących debatom o stanie wojennym. Dlatego w kolejnych sondażach opinii na temat zasadności wprowadzenia stanu wojennego systematycznie rośnie odsetek odpowiedzi „nie wiem”. Bo w istocie odpowiedź na to pytanie nic nie wnosi do życia młodych, jest sporem publicystów i historyków. Oni żyją zupełnie innymi problemami, urodzili się w wolnej Polsce i tak, jak pokolenie „Solidarności” nie znało ani Polski pod zaborami, ani tej z dwudziestolecia międzywojennego czy czasów okupacji niemieckiej i sowieckiej tak oni nie znają Polski komunistycznej. Jestem w stanie to rozumieć. Zachęcać do poznania tego tak dla naszego pokolenia ważnego fragmentu historii warto, ale nie na siłę, bo efekt może być przeciwny do zamierzonego.

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Wybrane komentarze z Twittera:

    Cezar @Klementynkot
    Dzisiaj? Pamięć? Tylko tym.

    Vector @_invector
    Pytanie retoryczne.
    Dla mnie oczywiste, że pamięć o tym wydarzeniu jest potrzebna, podobnie jak o drugiej wojnie światowej.

    Piotr Spik @piotr_spik
    Połowie narodu została Trybuna Ludu w postaci Gazety Wyborczej to tyle i aż tyle.

    Rafał Kubara @2003Rafał
    Trybuna Ludu ” była tępą tubą propagandową , „Gazeta Wyborcza ” jest propagandą podstępną. Coś trochę odmiennego, ale z tego samego korzenia wyrosło

  3. karol@zwyklehistorie.pl' Karol Poznański pisze:

    Historia zawsze dzieje sie na naszych oczach ale dopiero po latach uświadamiamy sobie konsekwencje niektórych zdarzeń. Ich przebieg to jedno a interpretacje to coś zupełnie innego. Nie jesteśmy wyjątkiem w tym sensie, ze historia każdego narodu wzbudza kontrowersje i spory – często tego nie dostrzegamy z powodu naturalnej polonocentrycznosci. Historie innych krajów to dla nas przypisy w wielkiej, bogatej i pełnej dramatów księdze historii Polski.
    Jednym z takich rozdziałów stał sie stan wojenny. Dla tych którzy go przeżyli to bardziej polityka niż historia. Do dziś wszak spieramy sie o wpływ tych wydarzeń na to co stało sie potem – w roku 89 i pózniej.
    Dla młodszych pokoleń to już jednak historia. To nie musi automatycznie oznaczać, ze nieważna. Musimy jednak umieć o niej odpowiednio opowiadać. A z tym często mamy problem bo traktujemy historie instrumentalnie, używamy jej do poparcia swoich tez – często odrzucając fakty nie pasujące do naszych przekonań lub interpretując je „po naszemu”.
    Jak sie do tego zabrać? Są dwa elementy niezbędne. Pierwszy to ciekawość.
    Nauczmy młodych ludzi pytać. Nie podsuwamy im gotowych odpowiedzi.
    Drugi to emocje.
    Uświadamiajmy im, ze historycznym wyborom osób i nacji zawsze towarzyszyły emocje. Emocje które są ważne w ich życiu – miłość, strach, determinacja – były zawsze ważne. I wbrew pozorom to z nich – a nie z zimnej kalkulacji – wynika większość zdarzeń, które dziś nazywamy historycznymi.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Ten tekst jest też komentowany na Facebooku:

    Tadeusz Kuranda
    Nie widziałem tej wystawy i nie zobaczę, bo nie chcę. To jakby komuś wciąż przypominać obrazy z egzekucji, której uniknął. Taką frazą powinna się taka wystawa zaczynać. NIE OGLĄDAJCIE TEGO bo stracicie spokój ducha – wszystko z wami można zrobić.

    Krzysztof Kawalec
    Może i tak, ale chyba czasem trzeba pamiętać właśnie o czasach najgorszych. Ja też nie mam siły patrzeć na te zdjęcia. 13 grudnia byłem w Warszawie i mam wciąż przed oczami płaczących ludzi pod siedzibą rozbitego przez ZOMO zarządu regionu na Mokotowskiej. A także kraty bramy przed wejściem na teren Uniwersytetu, zamkniętej na 4 spusty, przerażonego dozorcę. Szokujący obraz dla kogoś, kto pamiętał radosną atmosferę ciągnącego się w nieskończoność strajku „o Hebdę” – rektora radomskiej WSI. Strajku, którego uczestnicy, wydające się żywiołem nie do opanowania, 13 grudnia rozbiegli się jak stadko wróbli…
    Nie lubię tego wspominać. Niepamięć poprawia samopoczucie. Ale także zmniejsza zdolność rozumienia świata, grożąc mimowolnym powtarzaniem głupstw typu, że dzisiaj jest w gruncie rzeczy o wiele gorzej niż wtedy, a generał Jaruzelski był patriotą.

    Władysław Daleczko
    Pomijając tragiczne, prawne i moralne aspekty wprowadzenia stanu wojennego, skoncentrował się – niestety – na walce z opozycją i z Solidarnością, a mógł już pierwszego dnia, mając całą władzę w rękach, wprowadzić to, co proponowali Wilczek i Rakowski. Gospodarka ruszyłaby do przodu i nie byłoby tych tragedii (przynajmniej większości). Niestety. Pomimo, że rozmawiał na ten temat z internowanym Januszem Korwin-Mikkem, nie zdecydował się na reformy gospodarki. Gdy parlament Chile wprowadził tam stan wojenny, pozbawił Allende stanowiska prezydenta, a na jego miejsce powołał generała Pinocheta, to Pinochet natychmiast porozumiał się z profesorem Miltonem Friedmanem (noblistą) i z pomocą Chicago Boys stawiał na nowo gospodarkę Chile na nogi. Nasze straty podczas stanu wojennego były ogromne. Zarówno w gospodarce, jak i nauce oraz sztuce. Niestety, reforma Wilczka nastąpiła zbyt późno.

    Właśnie coś takiego przeżyłem. Upadek Elwro i Instytutu Komputerowych Systemów Automatyki i Pomiarów we Wrocławiu. Porozwiązywano zespoły programistów i konstruktorów. Wszyscy daliśmy sobie radę w innych działach. Programista czy konstruktor, żeby tylko wejść w temat i swobodnie poruszać się w rozwiązywanych zagadnieniach, musiałby przepracować minimum dwa lata. Zespoły ludzkie były już nie do odtworzenia. Straciliśmy pozycję lidera nie tylko w Europie. To tylko dwa zakłady. A tysiące innych? Na uczelniach zablokowane – czasem wspaniałe – doktoraty i habilitacje. Wymuszano wręcz emigracje. Mój kolega, wykładowca, miał przez ponad 10 lat zablokowane nawet prawo wejścia na uczelnię. Myjąc okna w wieżowcach, czy zbierając szyszki też jakoś można utrzymać się, ale jakim kosztem, jeśli chodzi o prace naukowe. Tak rozpaczano publicznie o obniżeniu np. tym, którzy byli w SB, emerytur. Jaka to wielka była dla nich tragedia. A co z wyrzuconymi przez funkcjonariuszy SB z pracy, którzy czasem przez kilkanaście lat nie mieli opłacanych składek ZUS? Na jakie emerytury przeszli? W USA podczas wielkiego kryzysu w latach trzydziestych inflacja wyniosła trochę ponad 30%, a ludzie popełniali samobójstwa. My przeżyliśmy reformę Balcerowicza/Sachsa. Widać, że ludzie u nas są i twardzi i pracowici. Potrafią dać sobie radę w najtrudniejszych warunkach. Byleby tylko nie przeszkadzali rządzący.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    To prawda, że stan wojenny dla młodych to już historia, tak samo jak II wojna światowa czy powojenny terror stalinowski. Ale tamte wcześniejsze wydarzenia są nauczane na lekcjach historii bardzo szczegółowo i zawsze coś w pamięci zostaje. Jest bogata beletrystyka dotycząca tamtego czasu, filmy fabularne bardziej lub mniej znane.

    Stan wojenny to też historia, ale znacznie mniej dramatyczna. Tam ofiary śmiertelne liczono w milionach, a ci, którzy przeżyli, tracili dorobek całego życia, a nawet całych pokoleń. To była wojna, w której spadały bomby, były masowe egzekucje i obozy śmierci. Trudno to porównywać.

    Ale pamięć jest potrzebna choćby po to, by nie zniekształcać teraźniejszości, by oddać cześć ofiarom, nie tylko tym, którzy stracili życie. I by sprawiedliwie osądzić (nie znaczy ukarać, bo tego już się zrobić nie da) winnych, by nie byli uznawani za ludzi honoru i polskich patriotów.

    17 grudnia Obserwatorium Społeczne kierowane przez ks. prof. Grzegorza Sokołowskiego zorganizowało debatę nt. stanu wojennego, którą prowadził dr Andrzej Jerie, wicedyrektor Centrum Historii Zajezdnia, zaś udział w niej wzięli: świadkowie historii Anna Morawiecka, najstarsza córka Kornela Morawieckiego, dr Tomasz Wójcik, szef „Solidarności” na Politechnice Wrocławskiej, były poseł AWS, a w latach 80. ostatni przewodniczący RKS, a także historyk dr Łukasz Kamiński, były prezes IPN.

    Zapis tej debaty znajduje się pod linkiem https://fb.watch/9-oUzSC7iU/. Polecam gorąco.

    Wszystkim, których zainteresował mój tekst i zainspirował do refleksji, serdecznie dziękuję.

Skomentuj Małgorzata Wanke-Jakubowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *