To koniec Twittera – napisał Eryk Mistewicz w reakcji na informację o zwiększeniu limitu znaków poszczególnych tweetów do 280 dla grupy wybranych użytkowników. Decyzja ta była motywowana badaniami prowadzonymi przez sieć społecznościową, które wykazały, że w językach takich jak japoński, chiński czy koreański można przekazać dwukrotnie więcej treści w porównaniu do tweetów w językach europejskich – angielskim, francuskim, hiszpańskim czy portugalskim. Dotyczy to także tweetów polskojęzycznych. Czy podwojenie limitu znaków to początek końca Twittera?
Przedstawiciele portalu uzasadniają, że w większości języków w 140 znakach nie można przekazać rozbudowanych komunikatów. Testy dwukrotnie dłuższych wpisów prowadzone są na niewielkiej grupie użytkowników Twittera i dotyczą wszystkich wersji językowych z wyjątkiem chińskiej, koreańskiej i japońskiej – informuje portal wirtualnemedia.pl. Okazuje się, że we wszystkich krajach, w których użytkownicy nie muszą skracać swoich wpisów, tweetują więcej i chętniej.
Twittera odwiedza codziennie 372 tys. internautów z całej Polski. Czy podwójny limit znaków zachęci więcej osób do tego niegdyś ekskluzywnego portalu społecznościowego? Przedstawiciele Twittera zapewniają, że istotą portalu pozostanie skrótowość. Czy to jeszcze będzie zapewniało zwięzłość, która wyróżniała ten portal? Czy nie upodobni Twittera do Facebooka, którego używam, ale nigdy nie polubiłam. Z Twitterem było inaczej – to była miłość od pierwszego wejrzenia. Napisałam o tym tekst pod tym właśnie tytułem: „Twitter? To była miłość od pierwszego wejrzenia”.
Wtedy byłam przekonana, że spotyka się tam elita, w każdym razie moje konto było tak skonfigurowane, że miałam takie wrażenie. Twitter stał się inspiracją dla naszego blogu, który głównie poprzez ten portal jest promowany. Dziś Twitter nieco się zmienił, a zjawisko fake newsów dociera także i do mojego starannie skonfigurowanego konta. Od strony technicznej także pojawiały się różne udoskonalenia, w tym w pewnym sensie zwiększenie limitu znaków, gdy dołączane pliki graficzne nie wliczały się do tweetów, zmienił się sposób cytowania i oznaczania tzw. tweetów ulubionych – serduszka zaczęły przypominać facebookowe lajki.
Mam wiele sceptycyzmu odnośnie do kolejnej zmiany, czyli podwojenia limitu znaków. Nie jestem pewna czy dalsze upodobnienie do Facebooka nie odbierze tej najważniejszej zalety Twittera jaką była zwięzłość? Warto przypomnieć, że nie tak dawne wprowadzenie możliwości podania dalej własnego tweeta z własnym komentarzem sprawia, iż zwiększenie limitu do 280 znaków de facto jest wprowadzeniem zwielokrotnienia, a nie tylko podwojenia tej liczby. Przy takiej możliwości te 280 to nonsens. To „ni pies, ni wydra, czyli coś na kształt świdra”. Świdra, który dobije Twittera. Zwolennicy Facebooka, wykorzystywanego przez użytkowników wręcz do prowadzenia własnych blogów, którymi są kolejne posty, nie zachęci podwojenie dotychczasowej liczby znaków, a zniechęcić może dotychczasowych fanów Twittera.
Czy Twitter nie zrobi kolejnego kroku w kierunku pospolitości?
Czy nie lepiej, zamiast zwiększać liczbę znaków, wprowadzić tak potrzebną opcję edycji tweetów, którą ma na przykład Instagram?
Mój postulat: zamiast limitu 280 znaków dla tweeta, możliwość edytowania już zamieszczonych wpisów.
Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).
Toz to cała istota Twittera- zmieścić myśl w 140 znakach…Ileż finezji potrzeba, ale także giętkości oraz zwięzłości języka ,żeby zamknąć myśl. Odczuwam nieziemskaą przyjemność moc bawić sie słowem,zmieniać teks przycisnąć szukac właściwego wyrazy, żeby całość sie zmieściła. Czasam trzeba skracać wyrazy,czasem trzeba 2 tweetow na zamknięcie myśli- ale wtedy to juz stracona przyjemność. Tylko140 znaków ? Przychylam sie za to do wprowadzenia opcji edycji tekstu.Nie zawsze uda sie twet wysłać bezbłędnie, A to palec sie omsknie na inna literę,w to automatyczny słownik poprawi wyraz za nas na zupełnie inny i pomyłka gotowa,Tweet pójdzie w swiat nez mozliwosci poprawki. Edycji mowię tak a zwiėkszeniu limitu nie.
Jestem na TT , bo to bomba wiadomości, różnych, ważnych i mniej istotnych, wręcz szkodliwych, ale to ja decyduje która wiadomość jest dla mnie ważna. Pisanie krótkich wiadomości to sztuka. Dlatego doceniane są konta osób wiarygodnych. Zarządzanie wiadomościami to wielka sztuka, nie jesteśmy nieomylni, wiec powrót i korekta ma sens, większy niż liczba znaków. Od pisania dłuższych tekstów są blogi, strony i Facebook .
Podobnie, jak autorka odnoszę się dość sceptycznie do tej zmiany. 140 znaków, to była przecież wizytówka TT. Wypowiedzi były wystarczające, bardziej skondensowane. Zastanawiam się tylko dlaczego TT odchodzi od założeń serwisu? Niby użytkownicy tweetują częściej, bo nie muszą skracać swoich znaków. A co z tymi, którym odpowiadał limit 140 znaków? Pomysł ten uważam za porażkę. Wydłużenie długości tweetów zwiększy z pewnością ilość hejtu. Jestem za pozostawieniem 140 znaków.
Lczba literówek w moim pierwszym komentarzu świadczy o tym;aby wprowadzić edycję tekstu.Trochę gorzej widzę,a pisałam na szybko i spontanicznie;stąd taka liczba pomyłek za które sedecznie przepraszam
W pełni popieram postulat autorki.Uważam ,że to co jest wyjątkowe w TT, to właśnie skrótowość wypowiedzi.Umiejętność przekazania wiadomości w 140 znakach.
Tak zwane krótko i na temat.
Edytowanie tweetów bardzo dobry pomysł.Niejednokrotnie piszę w pośpiechu i z przyjemnością poprawiłabym,omyłkowo napisane literki.
Możliwości omijania limitu 140 znaków jest więcej, nie tylko „piętrowe” tweety, czyli dodanie do własnego wpisu swojego komentarza. Tak, jak pisze moja siostra, można to robić wielokrotnie. Jest i druga metoda, czyli łączenie tweetów (och pamiętam te gorące spory na temat „kresek”). Niejaki John Bingham @johnbinghamjr (tropiciel agentów) potrafi takich połączonych, ponumerowanych tweetów napisać kilkanaście. Wchodząc w pierwszy i rozwijając odpowiedzi mamy czasem fascynującą opowieść o takim to a takim TW. Zajrzyjcie Państwo na jego konto. Inna możliwość to robienie screena ze swojej dłuższej wypowiedzi i podanie jej w formie obrazka lub, co często stosuje Agnieszka Romaszewska czy Sławomir Cenckiewicz, odniesienie do swojego posta na Facebooku. Można też wpisywać linki do swoich tekstów na blogu. A więc, jak widać, przy obecnie obowiązującym limicie, możliwości obszerniejszych wypowiedzi jest wiele. Najmniej podoba mi się skracanie słów, tak że tweety upodabniają się czasami do trudno zrozumiałego szyfru. Próbkę takiego stylu przytoczył w gorącej już dyskusji nad tym tekstem, która toczy sią na TT, Jan Śliwa: „De&UE przeciw ref TK, SN i KRS. Timm i Verh w akcji, PAD PBS PJK zgodnie”.
Co ma oznaczać: „Niemcy i Unia Europejska przeciw reformom Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i KRS. Timmermans i Verhoven w akcji, prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i prezes Jarosław Kaczyński zgodnie” Zamiast 205 znaków, skracamy do 72. Wymaga to oczywiście pomysłowości, ale bywa też, że skróty mogą mieć różne końcówki gramatyczne i wypowiedź jest wieloznaczna. Domyślaj się człowieku. Wtedy jednak chyba lepiej zastosować tweety „piętrowe” lub łączone. Wszystko da się zrobić przy obecnym limicie. Nie ma potrzeby go zwiększać. Natomiast zniesienie limitu przy DM przyjęłam z zadowoleniem. Ograniczenie nie miało większego sensu.
To my jesteśmy twórcami i konsumentami słów wypowiadanych na TT,dlatego w sposób zwięzły mamy tworzyć interakcję z innymi. Chyba bezpieczniej będzie pisać informacje w sposób krótki i rzeczowy wówczas minimalizowany będzie nasz przekaz a maksymalizowana zostanie precyzja słów.Dłuższe tweety jeszcze bardziej pogłębić będą informację a nawet ją deformować,to przez nasz język i słowo kreujemy rzeczywistość. Nie jestem pewna czy przy zwiększonej ilości znaków będziemy dbać o rzetelność,poprawność i staranność naszych wypowiedzi.
Dzisiaj krótko, na temat postulatu edycji „już zamieszczonych wpisów”. Przedstawię dwie sytuacje:
1. Proszę sobie wyobrazić długą dyskusję pod jakimś tweetem. Na koniec autor edytuje sobie tego pierwotnego tweeta zmieniając jego sens, a wszyscy komentujący wychodzą na…
2. Spodobał się Pani jakiś tweet, robi Pani RT, robią tak setki, tysiące użytkowników, a na koniec autor zmienia treść tego tweeta (mogą się pojawić reklamy, wulgaryzmy, linki…) Ktoś potem przegląda Pani timeline i własnym oczom nie wierzy 😉
Ludzie nie lubią zmian. Dlatego ew. decyzja TT budzi tyle emocji. Cała ta akcja to bardzo sprawny zabieg marketingowy. Niewiele można stracić, a bardzo wiele zyskać. Zresztą ten portal cały czas ewoluuje. Zmiany są kosmetyczne, ale dość częste.
Jest mi totalnie obojętne, czy znaków będzie tyle co obecnie, czy ich liczba się podwoi.
Kiedyś spytano mnie o ulubioną formę literacką. Odpowiedziałam z lekkim przymrużeniem oka, że to zdecydowanie tweet. Szkoda moim zdaniem wypracowanego już klimatu Twittera. 140 znaków to marka, znak rozpoznawalny, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wirtualna jednostka miary, działająca w określonej społeczności, tak jak np. sportowa „jedna Wenta”. Z drugiej strony czuję, że do zmian i tak się przyzwyczaimy i wątpię, by zwiększenie liczby znaków wpłynęło na ucieczkę z serwisu dotychczasowych użytkowników – przynajmniej na razie nie ma sensownej alternatywy dla Twittera.
Twitter zdobył pozycje6 najszybszego źródła informacji na swiecie. Jeśli coś się wydarzy to na twitterze jest w ciągu 20 miniut.Na Facebooku dopiero po 4 godzinach. Serwis osiągnął ponad pół miliarda użytkowników. Twitty w języku polskim to zaledwie 0,3%
wszystkich wiadomości na portalu.Twitter w Polsce odwiedza około 2 milionów osób jednak zarejestrowanych użytkowników jest tylko 350 tysięcy.Moze po zwiększeniu ilości znaków więcej osób będzie aktywna w twittowaniu:)
Edycja jest bardzo dobrym pomysłem przynajmniej w moim przypadku! Lubię coś dopisać,zmodyfikować ..jakaś głębsza myśl! Czasami ma się do czynienia ze zwykłym bełkotem i chyba to jest najbardziej męczące..Osoba udająca czytelnika nawet nie zada sobie trudu aby zgłębić temat i napisać sensowną odpowiedź i ten Sens wypowiedzi jest Elitarny! Pomijam tu wszelkie medialne informacje na tematy bulwersujące i mrożące krew w żyłach!
Dziękuję za dyskusję, która skoncentrowała się na dwóch kwestiach: propozycji dwukrotnego zwiększenia limitu znaków w tweetach i możliwości edycji tweetów. Były głosy za i przeciw. Ciekawie przeciw dopuszczeniu możliwości edytowania argumentował pan Krzysiek – istotnie może być z tym więcej kłopotów niż korzyści. Jak odróżnić zwykłą korektę od istotnej zmiany, która potem znajdzie się w retweetach i zmieni sens dyskusji? Trudno nie przyznać racji. Większość komentarzy to solidarny sprzeciw wobec możliwości zwiększenia limitu znaków, który można streścić krótko: Nie róbcie nam Facebooka z Twittera.
Limit 140 znaków wymaga dyscypliny i spiżowej zwięzłości ? Świetne antidotum na współczesne „przemediatyzowanie”. Tweet powinien zachęcić do przeczytania artykułu czy załączonej w linku analizy. R. Queneau – autor niebanalnych ćwiczeń stylistycznych – dziś miałby używanie ?
Toz to cała istota Twittera- zmieścić myśl w 140 znakach…Ileż finezji potrzeba, ale także giętkości oraz zwięzłości języka ,żeby zamknąć myśl. Odczuwam nieziemskaą przyjemność moc bawić sie słowem,zmieniać teks przycisnąć szukac właściwego wyrazy, żeby całość sie zmieściła. Czasam trzeba skracać wyrazy,czasem trzeba 2 tweetow na zamknięcie myśli- ale wtedy to juz stracona przyjemność. Tylko140 znaków ? Przychylam sie za to do wprowadzenia opcji edycji tekstu.Nie zawsze uda sie twet wysłać bezbłędnie, A to palec sie omsknie na inna literę,w to automatyczny słownik poprawi wyraz za nas na zupełnie inny i pomyłka gotowa,Tweet pójdzie w swiat nez mozliwosci poprawki. Edycji mowię tak a zwiėkszeniu limitu nie.
Jestem na TT , bo to bomba wiadomości, różnych, ważnych i mniej istotnych, wręcz szkodliwych, ale to ja decyduje która wiadomość jest dla mnie ważna. Pisanie krótkich wiadomości to sztuka. Dlatego doceniane są konta osób wiarygodnych. Zarządzanie wiadomościami to wielka sztuka, nie jesteśmy nieomylni, wiec powrót i korekta ma sens, większy niż liczba znaków. Od pisania dłuższych tekstów są blogi, strony i Facebook .
Podobnie, jak autorka odnoszę się dość sceptycznie do tej zmiany. 140 znaków, to była przecież wizytówka TT. Wypowiedzi były wystarczające, bardziej skondensowane. Zastanawiam się tylko dlaczego TT odchodzi od założeń serwisu? Niby użytkownicy tweetują częściej, bo nie muszą skracać swoich znaków. A co z tymi, którym odpowiadał limit 140 znaków? Pomysł ten uważam za porażkę. Wydłużenie długości tweetów zwiększy z pewnością ilość hejtu. Jestem za pozostawieniem 140 znaków.
Lczba literówek w moim pierwszym komentarzu świadczy o tym;aby wprowadzić edycję tekstu.Trochę gorzej widzę,a pisałam na szybko i spontanicznie;stąd taka liczba pomyłek za które sedecznie przepraszam
W pełni popieram postulat autorki.Uważam ,że to co jest wyjątkowe w TT, to właśnie skrótowość wypowiedzi.Umiejętność przekazania wiadomości w 140 znakach.
Tak zwane krótko i na temat.
Edytowanie tweetów bardzo dobry pomysł.Niejednokrotnie piszę w pośpiechu i z przyjemnością poprawiłabym,omyłkowo napisane literki.
Możliwości omijania limitu 140 znaków jest więcej, nie tylko „piętrowe” tweety, czyli dodanie do własnego wpisu swojego komentarza. Tak, jak pisze moja siostra, można to robić wielokrotnie. Jest i druga metoda, czyli łączenie tweetów (och pamiętam te gorące spory na temat „kresek”). Niejaki John Bingham @johnbinghamjr (tropiciel agentów) potrafi takich połączonych, ponumerowanych tweetów napisać kilkanaście. Wchodząc w pierwszy i rozwijając odpowiedzi mamy czasem fascynującą opowieść o takim to a takim TW. Zajrzyjcie Państwo na jego konto. Inna możliwość to robienie screena ze swojej dłuższej wypowiedzi i podanie jej w formie obrazka lub, co często stosuje Agnieszka Romaszewska czy Sławomir Cenckiewicz, odniesienie do swojego posta na Facebooku. Można też wpisywać linki do swoich tekstów na blogu. A więc, jak widać, przy obecnie obowiązującym limicie, możliwości obszerniejszych wypowiedzi jest wiele. Najmniej podoba mi się skracanie słów, tak że tweety upodabniają się czasami do trudno zrozumiałego szyfru. Próbkę takiego stylu przytoczył w gorącej już dyskusji nad tym tekstem, która toczy sią na TT, Jan Śliwa: „De&UE przeciw ref TK, SN i KRS. Timm i Verh w akcji, PAD PBS PJK zgodnie”.
Co ma oznaczać: „Niemcy i Unia Europejska przeciw reformom Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i KRS. Timmermans i Verhoven w akcji, prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i prezes Jarosław Kaczyński zgodnie” Zamiast 205 znaków, skracamy do 72. Wymaga to oczywiście pomysłowości, ale bywa też, że skróty mogą mieć różne końcówki gramatyczne i wypowiedź jest wieloznaczna. Domyślaj się człowieku. Wtedy jednak chyba lepiej zastosować tweety „piętrowe” lub łączone. Wszystko da się zrobić przy obecnym limicie. Nie ma potrzeby go zwiększać. Natomiast zniesienie limitu przy DM przyjęłam z zadowoleniem. Ograniczenie nie miało większego sensu.
To my jesteśmy twórcami i konsumentami słów wypowiadanych na TT,dlatego w sposób zwięzły mamy tworzyć interakcję z innymi. Chyba bezpieczniej będzie pisać informacje w sposób krótki i rzeczowy wówczas minimalizowany będzie nasz przekaz a maksymalizowana zostanie precyzja słów.Dłuższe tweety jeszcze bardziej pogłębić będą informację a nawet ją deformować,to przez nasz język i słowo kreujemy rzeczywistość. Nie jestem pewna czy przy zwiększonej ilości znaków będziemy dbać o rzetelność,poprawność i staranność naszych wypowiedzi.
Dzisiaj krótko, na temat postulatu edycji „już zamieszczonych wpisów”. Przedstawię dwie sytuacje:
1. Proszę sobie wyobrazić długą dyskusję pod jakimś tweetem. Na koniec autor edytuje sobie tego pierwotnego tweeta zmieniając jego sens, a wszyscy komentujący wychodzą na…
2. Spodobał się Pani jakiś tweet, robi Pani RT, robią tak setki, tysiące użytkowników, a na koniec autor zmienia treść tego tweeta (mogą się pojawić reklamy, wulgaryzmy, linki…) Ktoś potem przegląda Pani timeline i własnym oczom nie wierzy 😉
Ludzie nie lubią zmian. Dlatego ew. decyzja TT budzi tyle emocji. Cała ta akcja to bardzo sprawny zabieg marketingowy. Niewiele można stracić, a bardzo wiele zyskać. Zresztą ten portal cały czas ewoluuje. Zmiany są kosmetyczne, ale dość częste.
Jest mi totalnie obojętne, czy znaków będzie tyle co obecnie, czy ich liczba się podwoi.
Kiedyś spytano mnie o ulubioną formę literacką. Odpowiedziałam z lekkim przymrużeniem oka, że to zdecydowanie tweet. Szkoda moim zdaniem wypracowanego już klimatu Twittera. 140 znaków to marka, znak rozpoznawalny, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że wirtualna jednostka miary, działająca w określonej społeczności, tak jak np. sportowa „jedna Wenta”. Z drugiej strony czuję, że do zmian i tak się przyzwyczaimy i wątpię, by zwiększenie liczby znaków wpłynęło na ucieczkę z serwisu dotychczasowych użytkowników – przynajmniej na razie nie ma sensownej alternatywy dla Twittera.
Twitter zdobył pozycje6 najszybszego źródła informacji na swiecie. Jeśli coś się wydarzy to na twitterze jest w ciągu 20 miniut.Na Facebooku dopiero po 4 godzinach. Serwis osiągnął ponad pół miliarda użytkowników. Twitty w języku polskim to zaledwie 0,3%
wszystkich wiadomości na portalu.Twitter w Polsce odwiedza około 2 milionów osób jednak zarejestrowanych użytkowników jest tylko 350 tysięcy.Moze po zwiększeniu ilości znaków więcej osób będzie aktywna w twittowaniu:)
Edycja jest bardzo dobrym pomysłem przynajmniej w moim przypadku! Lubię coś dopisać,zmodyfikować ..jakaś głębsza myśl! Czasami ma się do czynienia ze zwykłym bełkotem i chyba to jest najbardziej męczące..Osoba udająca czytelnika nawet nie zada sobie trudu aby zgłębić temat i napisać sensowną odpowiedź i ten Sens wypowiedzi jest Elitarny! Pomijam tu wszelkie medialne informacje na tematy bulwersujące i mrożące krew w żyłach!
Dziękuję za dyskusję, która skoncentrowała się na dwóch kwestiach: propozycji dwukrotnego zwiększenia limitu znaków w tweetach i możliwości edycji tweetów. Były głosy za i przeciw. Ciekawie przeciw dopuszczeniu możliwości edytowania argumentował pan Krzysiek – istotnie może być z tym więcej kłopotów niż korzyści. Jak odróżnić zwykłą korektę od istotnej zmiany, która potem znajdzie się w retweetach i zmieni sens dyskusji? Trudno nie przyznać racji. Większość komentarzy to solidarny sprzeciw wobec możliwości zwiększenia limitu znaków, który można streścić krótko: Nie róbcie nam Facebooka z Twittera.
Limit 140 znaków wymaga dyscypliny i spiżowej zwięzłości ? Świetne antidotum na współczesne „przemediatyzowanie”. Tweet powinien zachęcić do przeczytania artykułu czy załączonej w linku analizy. R. Queneau – autor niebanalnych ćwiczeń stylistycznych – dziś miałby używanie ?