Wywiad

Wywiad to szczególna forma dziennikarska. Ma strukturę rozmowy, w której dziennikarz zadaje pytania, a jego interlokutor udziela odpowiedzi. Pytania mogą mieć rozbudowaną formę albo być stwierdzeniami pełniącymi tylko rolę pytań, bo wymagają komentarza. Pytania mogą być też krótkie i stanowić zachętę do dłuższej wypowiedzi. Bez względu na to, jak jest skonstruowany wywiad, to nie dziennikarz jest najważniejszy, ale jego rozmówca.

Pierwszym opublikowanym wywiadem była rozmowa Jamesa Gordona Bennetta, uważanego za twórcę tego gatunku, z poczmistrzem z Buffalo, opublikowana 13 października 1835 roku w „New York Herald”. Była to wysokonakładowa gazeta codzienna wydawana w Nowym Jorku w latach 1835–1924, której Bennett był założycielem i wydawcą. Wywiad jako gatunek dziennikarstwa prasowego ma już więc prawie dwa wieki.

Przeprowadziłam w życiu dziesiątki wywiadów prasowych. Najczęściej razem z moją siostrą. Zawsze staranie przygotowywałyśmy się do rozmowy, chciałyśmy wiedzieć możliwie jak najwięcej na dany temat, zgłębić zagadnienie, którego dotyczyć miała rozmowa, to bowiem umożliwia zadawanie pytań dodatkowych, które uszczegółowiają odpowiedzi i umożliwiają ich pogłębienie. Zależało nam na przedstawieniu przystępny sposób problemów, których wywiad dotyczył, a także umożliwić przedstawienie rozmówcy, jego osobowości i poglądów. Wiernie, bez deformacji. Taki wywiad starannie redagowałyśmy, czasem uzupełniając o szczegóły dopełniające wypowiedź, których zabrakło w rozmowie (daty, nazwiska) wygładzałyśmy język, zachowując jednak styl wypowiedzi. Nigdy nie wkładałyśmy w usta naszego rozmówcy sformułowań, których nie użył, bon motów, które nie padły. Eliminowałyśmy powtórzenia i wstawki typowe dla języka mówionego, czasem czyniąc odpowiedź bardziej zwartą. Nie zawsze zachowywałyśmy w zredagowanym tekście kolejność pytań i odpowiedzi, czasem dłuższe wywody „przecinałyśmy” pytaniami dodatkowymi, które nie padły, ale czyniły rozmowę bardziej dynamiczną. Dbałyśmy, aby nasi rozmówcy mieli poczucie komfortu, a wywiad oddawał to, co chcieli powiedzieć, jeżeli ze zmianami, to takimi, które im się podobały, bo czyniły wypowiedź bardziej przejrzystą niż w oryginale. Rozmawiałyśmy z ministrami, rektorami uczelni, profesorami, prezesami dużych firm, politykami, osobami duchownymi. Zawsze starałyśmy się zapewnić kameralne warunki podczas rozmowy, nie przerywać i pozwalać naszym rozmówcom na dygresje. Gdy tylko była ku temu okazja, umawiając się na rozmowę, nakreślałyśmy ramy tematyczne wywiadu, nie chcąc rozmówcy zaskoczyć tematem, do którego może potrzebowałby zebrać jakieś dane albo przypomnieć sobie jakieś fakty. Nasze wywiady były przeprowadzone życzliwie, a do autoryzacji przedstawiałyśmy całość tekstu łącznie z tytułem.
Pamiętam, jakie kontrowersje i daleko idące konsekwencje może sprawić tytuł wywiadu. Kiedyś nasz znajomy profesor z Politechniki Wrocławskiej udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. Temat dotyczył łączenia uczelni wrocławskich w jeden duży uniwersytet. Ów profesor był przeciwny tej idei i użył obrazowej analogii, przyrównując ten proces do powojennego łączenia gospodarstw w PGR-y, co miało przynieść wzrost wydajności. Nie przyniosło. Analogia ta miała wykazać, że automatyczne łączenie nie przynosi żadnej wartości dodanej, w przypadku PGR-ów był to nawet spadek wydajności w porównaniu do sumy przychodów sprzed połączenia. Redaktor gazety nadał temu wywiadowi tytuł „Uczelnie to nie kołchozy”. Takie zdanie oczywiście nie padło. Rektor uczelni rolniczej, który był zwolennikiem łączenia szkół wyższych, nie czytając wywiadu tylko sam tytuł, poczuł się osobiście dotknięty. Zrozumiał bowiem, że jest to obraźliwe sformułowanie, wyszydzające charakter reprezentowanej przez niego uczelni i jego samego. To poczucie urazy położyło się głębokim cieniem na wzajemnych relacjach nie tylko tych dwóch osób, ale i całych środowisk.

Wywiad jest szczególnym gatunkiem dziennikarskim, wymaga wyczucia i delikatności. Można wywiadem zrobić rozmówcy krzywdę, a także wyrządzić szkody sięgające szerzej niż tylko środowisko redakcji i osoba rozmówcy.

Tak było z niedawno opublikowanym przez Tygodnik Powszechny wywiadem z Prymasem Polski. Przeczytałam tę rozmowę w całości i byłam pod dużym negatywnym wrażeniem, jak dalece tendencyjne może być prowadzona rozmowa, której celem nie jest pokazanie rozmówcy, jego poglądów, osobowości i tego, co ma do powiedzenia, ale przyparcie  do przysłowiowego muru, przez ciąg agresywnych, zaczepnych, wręcz napastliwych pytań, sugerujących tezę, której rozmówca zaprzecza, aby w krzyżowym ich ogniu, gdzieś uległ presji pytającego. Tak nawet nie pytał mnie oficer SB na przesłuchaniu. Odnoszę wrażenie, że wywiad ten był nieautoryzowany, a tytuł wybity na okładce, będący swobodną parafrazą słów Prymasa, jest wręcz prowokacyjny. Jednocześnie trzeba przyznać, że abp. Wojciech Polak wychodzi z tego starcia obronną ręką, ale twitterowi hejterzy o tym nie wiedzą, bo wywiadu nie czytali. Ale z drugiej strony uderza też wyjątkowy brak życzliwości dziennikarza. Język swobodnej rozmowy bywa skrótowy i nie zawsze precyzyjny i to rolą osoby przeprowadzającej wywiad jest doprecyzować  sformułowania. Gdybym odsłuchała słowa „moi księża” z pewnością w tekście napisałabym „księża z mojej diecezji”.  Każdemu zdarza się mówić skrótowo, na przykład czasem potrafię powiedzieć „na moim blogu napisałam”, mając na myśli: „w moim tekście na blogu moim i mojej siostry napisałam”.
Niedawno sama rozmawiałam z Prymasem Polski abp. Wojciechem Polakiem, a wywiad został opublikowany na portalu Wszystko Co Najważniejsze [LINK] potem zamieszczony na stronie Archidiecezji Gnieźnieńskiej i portalu DEON.pl, a jego skrót w pierwszym numerze papierowego wydania Wszystko Co Najważniejsze (dostępny jeszcze w empikach). Wspaniały rozmówca, możliwość przeprowadzenia tego wywiadu była dla mnie zaszczytem. Tym bardziej mi przykro, że spotkało go coś takiego.
Znacznie łatwiejszą dla dziennikarza formą przeprowadzenia wywiadu jest przekazanie rozmówcy pytań i otrzymanie odpowiedzi na piśmie. Wtedy tekst nie ma formy swobodnej rozmowy, co siłą rzeczy sprawia, że jest mniej komunikatywny. Można też, znając dobrze rozmówcę, przygotować wywiad w całości samodzielnie, bez rozmowy i jej nagrywania, pisząc pytania i odpowiedzi oraz przekazując tekst do autoryzacji. Mnie i mojej siostrze zdarzyło się kilka takich wywiadów, najczęściej z rektorami pod koniec ich kadencji. Moja siostra natomiast przygotowała kiedyś w ten sposób wywiad z prezesem KGHM Polska Miedź Stanisławem Siewierskim. Było to w okresie, gdy obie współpracowałyśmy z Departamentem Public Relations miedzowego koncernu i redagowałyśmy pismo „Miedziak”. Tak się złożyło, że prezes uległ wypadkowi samochodowemu, a wywiad był zaplanowany właśnie do przygotowywanego wtedy numeru. Moja siostra zawiozła gotowy wywiad, zawierający pytania i odpowiedzi, leżącemu w szpitalu ze złamaną nogą prezesowi, który przy niej i z jej pomocą dokonał autoryzacji tekstu. Wywiad można przygotować jak widać na różne sposoby, w każdym jednak wypadku najważniejsza jest życzliwość i staranność, aby oddać intencje rozmówcy.
Takiej odważnej formy przygotowania wywiadu bez rozmowy nauczyłyśmy się od Ryszarda Czarneckiego, obecnego posła PiS, u którego boku zdobywałyśmy pierwsze szlify dziennikarskie. Pracowałyśmy na pół etatu przez dziewięć miesięcy w ukazującym się we Wrocławiu na początku lat dziewięćdziesiątych Dzienniku Dolnośląskim, którego redaktorem naczelnym był wówczas właśnie Czarnecki. Pewną ciekawą historię z tego czasu opisała moja siostra w tekście „Małże z kuskusem i historia pewnego strajku” [LINK]

Wtedy to właśnie byłyśmy świadkami, jak Ryszard Czarnecki bez rozmowy sam przygotowuje wywiad z prezesem ZChN prof. Wiesławem Chrzanowskim i… sędziwym gen. Stanisławem Maczkiem, mieszkającym na stale w Edynburgu. Ale to już bardzo odległa historia.
* * *
Na koniec dla przykładu przypomnienie kilku wywiadów, które przeprowadziłam razem z siostrą:  „Z dala od polityki” [LINK],  „Kluczem jest  solidarność” [LINK],  „Prawdziwym życiem jest poezja” [LINK]… Różni rozmówcy, odmienne czasy i okoliczności, ale reguły te same.

 

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

14 komentarzy

  1. gujaangelika@interia.pl' Angelika G pisze:

    Odnośnie twiterowi hejterzy.
    Prymasowi oberwało się w dużej mierze za to co faktycznie powiedział, a mianowicie że będzie suspendował swoich księży za udział w marszu antyimigranckim i o niemieszaniu się Kościoła do polityki.
    Słusznie oberwał. Wolałabym usłyszeć od Prymasa to co napisał ks. Janusz Chyla na TT: „Slogan o „mieszaniu się do polityki” służy wyciszeniu głosu Kościoła w sprawach społecznych i etycznych. Jest ograniczeniem praw człowieka.” Broniłam Prymasa po tym wywiadzie, czytałam go (po raz pierwszy i ostatni kupiłam wydanie TP), ale ostatecznie przyznaję rację krytykom Prymasa, tym bardziej w kontekście tego, że Prymas wszedł w skład Komitetu Honorowego obchodów 500-lecia Reformacji. Mamy Prymasa Pięćsetlecia, a KK potrzebuje charakteru Prymasa Tysiąclecia.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Nie zgadzam się z tak krzywdzącą opinią. Sama przeprowadzałam wywiad z Prymasem Wojciechem Polakiem, namawiam, żeby Pani sięgnęła do tego tekstu. Oto link:
      https://wszystkoconajwazniejsze.pl/abp-wojciech-polak-maria-wanke-jerie-kreatywna-mniejszosc-czyli-radosc-prostota-i-cisza/
      O angażowaniu się w polityczne spory mówił w innym kontekście, powołując się na mocne słowa Papieża Benedykta XVI, który uzasadniał, że zawsze odbywa się to ze szkodą dla Kościoła. A ja znam i dobrze pamiętam te słowa, obecny emerytowany Papież napisał je w książce „Jezus z Nazaretu”, mają głębokie uzasadnienie teologiczne. To Benedykt XVI przyrównał popieranie przez Kościół władzy dla własnych korzyści do popierania Barabasza przeciw Chrystusowi. Słowa Prymasa Polaka wynikały ze szczerej troski o Kościół, głęboko rozumianej, a Pani sprowadza to do sloganu znanego z czasów komunistycznych, kiedy władza chciała Kościół zamknąć w kruchcie. To niezrozumienie istoty rzeczy. A słowa o suspendowaniu padły po serii agresywnych pytań i zapewne były wyostrzeniem słów Prymasa, a nie ich wiernym przytoczeniem z uwzględnieniem kontekstu – wystarczy poprzedzające te słowa zdanie pominąć, a całkowicie zmienia się sens. Zapewniam Panią, znam się na tym. Dlatego cieszę się, że kończy się proces legislacyjny zmieniający prawo prasowe wprowadzający obowiązek autoryzacji, a niedopełnienie tego obowiązku będzie wykroczeniem karanym grzywną.

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Przeciwieństwem podanego za przykład wywiadu z Księdzem Prymasem jest wywiad sponsorowany, opłacony przez reklamodawcę. Mamy i w tym doświadczenie, przygotowywałyśmy bowiem w ramach naszych służbowych obowiązków takie wywiady z rektorem, prorektorami lub innymi profesorami uczelni jako materiał sponsorowany, czasem będący jednokolumnowym dodatkiem do kilkustronicowej wkładki przygotowywanej z okazji jubileuszu czy jakiegoś innego wydarzenia. Albo w dodatku dotyczącym rekrutacji na studia. Oczywiście, że pytania były ugrzecznione, a odpowiedzi zawierały tylko i wyłącznie te informacje, które miały promować uczelnię, kierunki studiów, projekty badawcze czy inwestycyjne lub osobę rektora. Dziś mam czasem wrażenie, czytając niektóre wywiady w mediach zaangażowanych po jednej ze stron politycznego sporu, że to są wywiady sponsorowane. Pytania pod oczekiwaną przez rozmówcę tezę, a wręcz podpowiadające odpowiedź, ugrzecznione, chciałoby się powiedzieć wręcz, że przeprowadzone „na kolanach”. Mam nawet wrażenie, że przygotowując wywiady sponsorowane i opłacone przez uczelnię, starałyśmy się zachować więcej obiektywizmu niż dziś niektórzy dziennikarze w materiałach bez sponsoringu.

  3. gabriellawit@gmail.com' Garibaldi11 pisze:

    Nie czytałem wywiadu z prymasem, ale rzeczywiście podobno padł zwrot „moi księża”. No to co? Warto się czepiać jakiegoś bardziej czy mniej zgrabnego sformułowania.

    Mam pogląd na temat wywiadu w ogóle. Wywiad i jego jakość zależy od profesjonalności i uczciwości dziennikarza – no i oczywiście tego, który daje wywiad.

    Osoba, która udziela wywiadu chce najczęściej przedstawić siebie i swoje poglądy w pozytywnym świetle szczególnie publiczności, do której ta osoba apeluje. Taki wywiad najlepiej prowadzić bez dziennikarza. Samemu sobie zadawać pytania i odpowiadać na nie. Takie wywiady, gdzie dziennikarz jest tylko formalnością widzę czasem w rządowej telewizji. Jeśli osoba dająca wywiad, lub jej poglądy nie są kontrowersyjne, to jeszcze może ujść.

    Równie niesmaczna forma wywiadu jest taka, gdzie dziennikarz nie daje dojść do glosu osobie dajacej wywiad, bo sam ma inne poglądy. Taki wywiad, to raczej wywiad dziennikarza. Gdyby ktoś ze mną próbował w ten sposob, po prostu przerwałbym wywiad i wyszedł, upzrednio wyjaśniając dlaczego.

    Odpowiada mi natomiast forma wywiadu np. z politykami, która zmusza ich do pokazania swoich prawdziwych intencji. Bo politycy kłamią. Taki ich zawod. I trzeba naprawde dobrego dziennikarza, aby to wyszło na jaw. Ale dobrego dzinnikarza, nie chamskiego czy agresywnego. I nie liżącego za przeproszeniem wiecie co. Dla mnie takim dziennikarzem jest pani Olejnik. Nie mam pojecia, jakie ona ma własne poglądy w da nej sprawie. I tak ma być.

  4. zdariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Oriana Fallaci.Mistrzyni zadawania celnych pytań. Jej pasją było wyprowadzanie z równowagi swoich rozmówców:) Pasja precyzja myśli i nie oglądanie się na poprawność. W wywiadach obnaża swoich rozmówców ale tez odkrywa siebie. Rozmawiała z najwybitniejszymi ludźmi ze świata polityki XX wieku. Nasza epoka pozbawiona jest przywódców-pisała Fallaci.
    Kiedy się pomyśli ze pijak Jelcyn był carem a ignorant Wałęsa symbolem wolności uginają się nogi pod człowiekiem .
    „Wywiad z historią”Oriany Fallaci polecam?

  5. j.gontarz@smartlink.pl' Jerzy Gontarz pisze:

    Wnikliwie (po larum na Twitterze) przeczytałem wywiad z Księdzem Prymasem. Rozmowa jest dobrze prowadzona, ma dynamikę. Nie czuję braku szacunku, a dziennikarzom zdarza się formułować z wyprzedzeniem pewne tezy, lecz w tym wywiadzie Ksiądz Prymas jest konsekwentny i nie daje sobie niczego wmówić. Dyskutujemy o formie i nadużyciu spowodowanym zaimkiem „mój”, „moi”. Umyka sens słów, którego przecież nie prostowano. Ksiądz Prymas wyraźnie akcentuje, jakimi zasadami kieruje się chrześcijanin, a zwłaszcza ksiądz. Postawę wrogości wobec obcych i potrzebujących pomocy ocenia negatywnie. Tego dziennikarz nie wmówił nikomu – ani Księdzu Prymasowi, ani czytelnikom. „Tygodnik Powszechny” pozostawia czytelnikowi wolność, pozwala na osobistą ocenę. Co trudno powiedzieć dziś o mediach publicznych, w których czasem nachalnie wtłacza się widzom i słuchaczom, co powinni sądzić. Gotowe modele myślenia, gotowe oceny.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Przy okazji tematu wywiadu i autoryzacji nie tylko wywiadu, także cytowanych słów wypowiadanych przez pytane przez dziennikarza osoby (prawo prasowe dotyczy KAŻDEJ cytowanej wypowiedzi) mam doświadczenie z drugiej strony. Jako rzecznik prasowy, którą to funkcję pełniłam przez 18 lat, wielokrotnie wypowiadałam się dla mediów. I zawsze miałam świadomość, że lepiej coś, co mogłoby być dla uczelni promocyjnie ważne, pominąć, niż powiedzieć to, czego nie powinnam. Zawsze tej reguły przestrzegałam. I żeby nie wiem w jaki krzyżowy ogień pytań mnie dziennikarz wziął, nie odpowiedziałam np., jakie kierunki studiów są najmniej popularne. Umiejętność nieodpowiadania na kłopotliwe pytania jest bardzo ważna w rozmowie z dziennikarzem. I dla rzecznika prasowego, i tym bardziej dla polityka. Rzecznik prasowy w konsekwencji zawsze będzie rozliczany z „wpadek”, a nie z tego, co celnie udało mu się powiedzieć.
    Nauczyłam się tego na własnym błędzie przed laty, kiedy to znajomy dziennikarz, a jednocześnie ojciec kolegi mojego młodszego syna z szachów, który razem z chłopcami wyjeżdżał na turnieje i relacjonował je potem w gazecie, zadał mi całkiem prywatne, podchwytliwe pytanie. Rozmowa dotyczyła wyników w turnieju szachowym naszych dzieci, pytanie zaś mojego i mojej siostry zaangażowania w politykę i było dygresją. Nie zachowałam czujności i moje słowa z prywatnej rozmowy trafiły do gazety. Od tego momentu, a zwłaszcza już jako rzecznik prasowy, nie popełniłam tego błędu. Bo każdy mikrofon trzeba uważać za włączony, a rozmowę z dziennikarzem, jak wywiad prasowy w myśl zasady „każde wypowiedziane słowo może być użyte przeciw tobie”.

  7. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Sądząc po reakcji na TT na wywiad z Prymasem wiele od autorytetów oczekujemy,wręcz ich potrzebujemy. Ten wywiad nie był z naukowcem, dziennikarz nie mógł być ekspertem czy fachowcem. To nie była rozmowa o technologi czy ekonomii.Niezależnie od formy,dziś odpowiedzi na pewne pytania potrzebujemy.

  8. Przeczytałem wywiad z prymasem abp. Polakiem w „TP” i mam ogromny szacunek dla księdza arcybiskupa za to, że nie dał się wmanewrować w politykowanie. Prowadzący rozmowę dziennikarz swoimi pytaniami, pod przygotowane wcześniej tezy, na wszelkie sposoby próbował „wycisnąć” zdania, które będą mu pasowały do żałożonej z góry układanki. Na szczęście odszedł z niczym. A sam tytuł wywiadu to był szczyt szczytów manipulacji i jakoś trudno mi uwierzyć w szczerość przeprosin, które się potem ukazały.

  9. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Mam wrażenie że mamy dziś dziennikarzy wojujących. Piszących pod tezę. Już Panie o tym pisały. Czytelnikowi często ciężko w tym się połapać.

  10. zlgrodzcy4@wp.pl' Podlasianka pisze:

    Nie będę się wypowiadać na temat wywiadu z ks. Prymasem, bo go zwyczajnie nie czytałam, ale pozwolę sobie na kilka osobistych refleksji. To, jaki powstanie wywiad, moim zdaniem, w dużej mierze zależy od tego, czy osoba go przeprowadzająca posiadła umiejętność słuchania „ze zrozumieniem”. Osobiście nie lubię, gdy rozmowa przebiega jak odbijanie piłeczki pingpongowej, zdecydowanie wolę, gdy prowadzący umie kolejne pytanie „wyprowadzić” z odpowiedzi na poprzednie, nie odbiegając zbytnio od głównego tematu rozmowy. Przeszkadza mi także osaczanie rozmówcy i naprowadzanie go na odpowiedź „pod tezę”. Sadzę także, że by powstał interesujący wywiad, potrzeba panowania nad emocjami i okazywania sobie szacunku przez rozmówców, co jest szczególnie trudne, gdy dzielą ich poglądy. Przykład, jak nie powinien wyglądać wywiad, to rozmowa Moniki Olejnik z ks. prof. Franciszkiem Longchamps de Berier na temat in vitro. Po tej rozmowie przestałam oglądać program i zrezygnowałam z oglądania stacji telewizyjnej, w której jest emitowany. Profesor o uznanym dorobku, wykładowca z „pełną aulą”, na której studenci anektują każdy kawałek wolnego miejsca, w tym schody i parapety, został potraktowany jak uczniak. Jego głos z pewnością wart był wysłuchania.

  11. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Bardzo dziękuję autorce za poruszenie tak ważnego tematu. Jestem pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu Pań. Pięknie ukazujecie Panie na czym polegają dylematy współczesnego dziennikarstwa. Jak należy przedstawiać fakty rzetelnie i etycznie we właściwym kontekście, po prostu uczciwie. Tym tekstem pokazała autorka, jak należy oddzielać informację od komentarza i własnych tez autora, by nie naruszać dobra osobistego rozmówcy / w tym wypadku ks. Prymasa/.Na uwagę zasługuje także wywiad autorki z Ks. Prymasem z Taize. Czasami można nie zgadzać się z poglądami rozmówcy, ale zawsze należy okazać mu szacunek. Prowadząc ten wywiad pamiętała Pani także o dobru czytelnika, by mógł odróżnić fakty od przypuszczeń, bo przecież zawód dziennikarza powinien być zawodem zaufania publicznego, a niestety nie zawsze tak bywa.

  12. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Zanim podsumuję dyskusję, uzupełnię ją o opinie z Facebooka i Twittera. „Dziękuję za ten artykuł. Bardzo rzeczowy i opiniotwórczy” – napisał ks. Łukasz Romańczuk w odpowiedzi na anons tego tekstu na facebookowym profilu mojej siostry. „Profeska! Tekst Pani siostry o kulisach wywiadów dziennikarskich jest napisany z rzadkim znawstwem tematu. Nic dodać…” – dodał Adam Kłykow, wieloletni dziennikarz. „Dla studentów dziennikarstwa i wszystkich pracujących w mediach lektura obowiązkowa” – napisał na Twitterze Michał Charzyński. Natomiast Witold Kabański był uprzejmy napisać: „Gratuluję Paniom profesjonalizmu. Zdziwiła mnie dobra opinia o @r_czarnecki, którego obecne działania i wypowiedzi postrzegam krytycznie”.
    Dziękuję za te opinie.

  13. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i ciekawą dyskusję o sztuce przeprowadzenia wywiadów prasowych, do czego – nie ukrywam – zainspirowały mnie kontrowersje wokół wywiadu z Prymasem Polski abp. Wojciechem Polakiem, którego udzielił Tygodnikowi Powszechnemu. Chciałam jednak temat ująć szerzej, pisząc też o własnych doświadczeniach i z ich perspektywy ocenić to, co było przedmiotem sporu. Cieszę się, że większość dyskutantów podzieliło moje opinie, najbardziej poruszył mnie tweet pani Ewy Oczkowskiej, która wyznała, że po przeczytaniu mojego tekstu żałuje, iż pospieszyła się z komentowaniem wywiadu dla Tygodnika Powszechnego. Moje siostra uzupełniła temat, przywołując nasze wspólne doświadczania z przygotowania wywiadów sponsorowanych – to przeciwny biegun do wywiadu, który jest manipulacją. Przeszkadza mi osaczanie rozmówcy i naprowadzanie go na odpowiedź „pod tezę” – napisała Podlasianka, przypominając rozmowę Moniki Olejnik z ks. prof. Franciszkiem Longchamps de Berier. Dobrze pamiętam ten wywiad i podzielam tę opinię. Był to wywiad na żywo, rządzi się on trochę innymi prawami, znacznie więcej wymaga się od wywiadu prasowego, ale i tak istotą rzeczy szacunek, o czym pięknie pisała Barbara Utecht, szacunek dziennikarza do rozmówcy i czytelników. Bo w ferworze dyskusji o nich się zapomina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *