Uwagi i refleksje na ostatniej prostej

jak-glosowac

Od soboty 10 października telewizja publiczna nadaje audycje komitetów wyborczych, czyli widomy znak, że kampania zbliża się do końca i wkroczyła w ostatnią fazę. Tych kilka uwag o głosowaniu kieruję do wyborców, nie do sztabów i kandydatów.

Choć z wyborów na wybory komitetów wyborczych ubywa, to jednak jest ich wciąż dużo. W moim 14-mandatowym okręgu do Sejmu startuje 254 kandydatów z 10 komitetów. Do Senatu, gdzie po raz drugi obowiązuje ordynacja większościowa i jednomandatowe okręgi wyborcze, kandydatów jest dużo mniej – w moim okręgu Wrocław–Środmieście o mandat ubiegają się tylko trzy osoby. Cztery lata temu było ich znacznie więcej. Ordynacja zmienia zachowania, ale – jak widać – nie od razu.

W wyborach do Sejmu wciąż obowiązuje ordynacja proporcjonalna, a mandaty rozdzielane są z zastosowaniem metody D’Hondta (nazwa pochodzi od nazwiska belgijskiego matematyka Victora D’Hondta). Konia z rzędem temu, kto pokaże mi przeciętnego wyborcę, który wie o co chodzi. Ba, który wie jak głosować i kiedy głos jest ważny, a kiedy nie. Może więc najpierw o tym, kiedy głos jest ważny.

W wyborach do Sejmu, choć wyborca dostanie znów książeczkę z kilkoma kartkami i wieloma nazwiskami (w moim okręgu jest ich 254), wybiera z nich tylko jedno. Jedno spośród 254!

Jeżeli wyborca wskaże więcej niż jedno nazwisko, ale na tej samej liście (czyli postawi więcej niż jeden znak X) jego głos będzie ważny, ale i tak będzie się liczył tylko ten, postawiony przy nazwisku pierwszym w kolejności. Tzn. jeśli wyborca postawi znak X, powiedzmy przy trzecim, piątym i siedemnastym nazwisku kandydata, będzie brany pod uwagę tylko ten, wskazujący trzeciego na liście. Nie ma więc sensu głosować na więcej niż jednego kandydata, zwłaszcza, że gdy wyborca postawi znak X przy więcej niż jednym nazwisku, ale na różnych listach (stronach książeczki) głos będzie nieważny!

Najlepiej zapamiętać zasadę: w całej książeczce z nazwiskami kandydatów do Sejmu stawiamy znak X tylko przy jednym nazwisku.

Dlatego warto zapamiętać: wybieramy tylko dwie osoby, jedną do Sejmu (z książeczki), jedną do Senatu z listy kandydatów.

Łatwiejsze jest  głosowanie do Senatu. Spośród niewielkiej liczby kandydatów (w moim okręgu tylko trzech) wybieramy jednego. Ten spośród kandydatów, który będzie miał najwięcej głosów zdobędzie mandat. Jeżeli jednak wyborca postawi znak X przy więcej niż jednym nazwisku, głos będzie nieważny.

Mandaty do Sejmu rozdzielane są w dużo bardziej skomplikowany sposób. Wyborca, głosując na konkretną osobę (stawiając znak X przy jednym nazwisku wybranym z całej książeczki) głosuje jednocześnie na komitet wyborczy. Przy obliczaniu głosów najpierw zliczane są wszystkie głosy oddane na poszczególne komitety w całym kraju. Te, które uzyskały poniżej pięciu procent wszystkich oddanych głosów, a w przypadku koalicji poniżej ośmiu procent (tyle musi uzyskać Zjednoczona Lewica), nie biorą udziału w podziale mandatów, czyli oddane na te komitety głosy się nie liczą.

Głosy dla pozostałych komitetów, czyli tych, które przekroczyły próg wyborczy, są sumowane w okręgach i tam przydzielane są mandaty.

W ostatnich wyborach w moim okręgu liczącym 980 670 wyborców frekwencja wyniosła 52,5 proc.

Załóżmy, by zachować proporcje, że w wyborach weźmie udział 500 000 wyborców (i wszystkie głosy były WAŻNE) oraz przyjmijmy procentowy rozkład poparcia z jednego z ostatnich sondaży (oczywiście to rozkład prognozowany dla całego kraju, w poszczególnych okręgach rozkłady są różne, ten podaję, aby zilustrować sposób przyznawania mandatów).

Komitet

%

PiS

41,2

PO

23,9

RAZEM

0,9

KORWIN

3,7

PSL

6,8

ZLEW

9,2

Kukiz

6,3

Nowoczesna

6,5

Braun

0,4

Stonoga

0,6

W tabeli poniżej wyliczona liczba ważnych głosów w okręgu.

Komitet

Liczba głosów

PiS

206000

PO

119500

RAZEM

4500

KORWIN

18500

PSL

34000

ZLEW

46000

Kukiz

31500

Nowoczesna

32500

Braun

2000

Stonoga

3000

Nie uwzględniamy komitetów, które w skali kraju nie przekroczyły progu 5 proc.

Komitet

Liczba głosów

PiS

206000

PO

119500

RAZEM

4500

KORWIN

18500

PSL

34000

ZLEW

46000

Kukiz

31500

Nowoczesna

32500

Braun

2000

Stonoga

3000

Liczby oddanych głosów dzielimy przez kolejne liczby naturalne: 1, 2, 3…

(w pierwszym wierszu tabeli). Wyniki dzielenia przez 1, 2, 3 itd. wpisujemy w kolejne rubryki dla poszczególnych komitetów.

Komitet
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
PiS
206000
103000
68666,7
51500
41200
34333,3
29428,6
25750
22888,9
20600
PO
119500
59750
39833,3
29875
23900
19916,7
17071,4
14937,5
13277,8
11950
PSL
34000
17000
11333,3
8500
ZLEW
46000
23000
15333,3
11500
Kukiz
31500
15750
10500
Nowoczesna
32500
16250
10833,3

Liczby w tabeli szeregujemy w kolejności malejącej (liczby u góry oznaczają kolejność od 1 do 14, bo tyle jest mandatów w okręgu).

Komitet
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
PiS
2060001
1030003
68666,74
515006
412008
34333,310
29428,6
25750
22888,9
20600
PO
1195002
597505
39833,39
2987514
23900
19916,7
17071,4
14937,5
13277,8
11950
PSL
3400011
17000
11333,3
8500
ZLEW
460007
23000
15333,3
11500
Kukiz
3150013
15750
10500
Nowoczesna
3250012
16250
10833,3

Rozdział mandatów dla poszczególnych komitetów, czyli liczymy dla każdego komitetu liczby z indeksami u góry.

Komitet

Liczba mandatów

PiS

6

PO

4

PSL

1

ZLEW

1

Kukiz15

1

Nowoczesna

1

Wyraźnie widać, że metoda D’Hondta daje przewagę silnym ugrupowaniom i spłaszcza wyniki pozostałych.

Oczywiście nikt tego ręcznie nie liczy, przykład ma zilustrować regułę, według której przyznawane są mandaty w okręgu.

Mandaty przypadną osobom, w kolejności uzyskanych głosów. A więc, jak lista uzyskała siedem mandatów, niekoniecznie otrzymają je kandydaci zajmujący miejsca od 1 do 7, ta kolejność najczęściej ulega zmianie i decydują o tym głosy wyborców.

Dlatego na ostatniej prostej coraz wyraźniej widać rywalizację kandydatów do Sejmu startujących z tej samej listy. Wiadomo, że uprzywilejowaną pozycję ma kandydat umieszczony na pierwszym miejscu, choć zdarzało się, że wyprzedzał go startujący z dalszej pozycji. To jednak rzadkość. Pozostałe miejsca, z wyjątkiem ostatniego, niczym się nie wyróżniają, dlatego kandydaci zamiast konkurować z tymi z innych list, konkurują między sobą. To zjawisko dobrze poznałam, gdy sama kandydowałam do Sejmu i choć to już odległa historia, w samym mechanizmie funkcjonowania ordynacji nic się nie zmieniło.

Gdy widzę prostotę wyboru senatorów – małe okręgi (każdy z nich stanowi 1/3 okręgu w wyborach do Sejmu) i mało kandydatów (każdemu z nich łatwo dotrzeć do wyborców, głosującym łatwiej też poznać dwóch czy trzech kandydatów niż 254, jak w wyborach  do Sejmu) widzę potrzebę zmiany ordynacji wyborczej.

 Może by tak przynajmniej połowę posłów wybierać w okręgach jednomandatowych? Wówczas okręgi wyborcze byłyby jeszcze mniejsze niż w wyborach do Senatu. Okręg nr 3, w którym mieszkam, podzielony by zostałby na 7 małych okręgów. Pozostałych posłów wybierano by w wyborach proporcjonalnych, ale już bez wskazywania kandydata, tylko głosując na komitet wyborczy. Wszystko byłoby prostsze, nie tylko głosowanie, ale przede wszystkim dotarcie kandydatów do wyborców. I nie byłoby tej bezsensownej rywalizacji w obrębie tej samej listy. A wybory z całą pewnością kosztowałyby znacznie mniej niż teraz.

Warto dodać dla porządku, że mniejszości narodowych nie obowiązuje próg wyborczy i dlatego w okręgu opolskim, gdzie od lat startuje Mniejszość Niemiecka, która rejestruje listę w jednym tylko okręgu, uzyskuje ona jeden lub dwa mandaty. Nie jest bowiem wykreślana z powodu nieprzekroczenia progu w skali całego kraju.

 

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Podany przykład przyznawania mandatów dotyczy jednego z 41 okręgów wyborczych Obejmuje on Wrocław i część województwa dolnośląskiego. Podział na okręgi był niedawno zmieniony (http://www.sejm.gov.pl/prawo/kodeks/zal1.htm), ten określony został ustawą z 1 kwietnia 2011 r. Liczba mandatów w okręgach jest zróżnicowana; najmniejsza wynosi 7 (dla części województwa śląskiego z Częstochową), największa – 20 (dla Warszawy). Oczywiście ten sam rozkład procentowy daje inny rozkład mandatów w małym okręgu (Częstochowa, Radom), inny zaś w okręgu dużym (Warszawa, Kielce). Efekt premii dla najsilniejszego ugrupowania jest tym silniejszy im mniej mandatów do rozdziału w okręgu oraz im większa jest różnica pomiędzy zwycięzcą i drugim w kolejności komitetem wyborczym. W wyborach w 2007 r., gdy różnica między PO i PiS była mniejsza niż 10 proc. rozkład mandatów był niemal idealnie proporcjonalny (przy 41,5 proc. głosów PO uzyskała 209, czyli 45 proc. mandatów; PiS zaś przy 32 proc. głosów, 166, czyli 36 proc. mandatów). Tu niewielka premia przypadła w udziale obu silniejszym partiom. Oczywiście to wyniki zsumowane w okręgach, tam efekt premii przy małych okręgach był bardziej wyraźny, zwłaszcza że liczba mandatów była wówczas bardziej zróżnicowana)

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Spotkałam wczoraj profesora zwyczajnego jednej z wrocławskich uczelni, który powiedział mi, że zawsze głosuje na pierwszego kandydata na liście, żeby nie zmarnować głosu. Zdumiałam się. Przecież głosy oddane na kandydatów tej samej partii sumują się i – o ile przekroczy ona próg wyborczy – WSZYSTKIE decydują o liczbie przyznanych mandatów, a liczba głosów na kandydata decyduje tylko o tym, któremu z nich przypadnie mandat. Zrozumiałam wówczas jak powszechnie niezrozumiały jest nasz system wyborczy. I że niska frekwencja to nie tylko zniechęcenie do polityki, choć też, ale także nierozumienie konsekwencji dokonanego wyboru.
    Notabene głos oddany na partię, która nie przekroczy progu, nie jest całkiem zmarnowany, bo od sumy wszystkich oddanych głosów to zależy. Rozważmy hipotetyczną sytuację (celowo partie oznaczam literami alfabetu, żeby nic nie sugerować): A – 43%, B – 30%, C – 7,9% (koalicja), D – 4,7%, E – 4,9%, F – 4,8%, G – 3,6%, Pozostałe – 1,1%. Wówczas w podziale mandatów uczestniczą tylko partie A i B, nawet, gdy któryś z komitetów C, D, E, F, G w okręgu uzyskał więcej niż próg wyborczy (z wyjątkiem Mniejszości Niemieckiej). Wg metody D’Hondta otrzymałyby w okręgu 12-mandatowym (przy podanej wyżej proporcji głosów) odpowiednio 7 i 5 mandatów. Partia A uzyskuje wówczas stabilną większość i ma jednopartyjną opozycję. Jak w wyborach większościowych.

  3. m.wanke.jajubowsja@gmail.com' Małgorzara Wanke-Jakubowska pisze:

    Proponowany przez autorkę system mieszany obowiązuje np. w Niemczech http://www.dw.com/pl/jak-funkcjonuje-niemiecki-system-wyborczy/a-4712026 Warto zajrzeć. Zachęcam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *