Sylwestrowo-noworocznie

wiatla-sylwester-kieliszki

Sylwester i Nowy Rok za nami. Ponad 70 proc. Polaków spędziło tę noc w domu z rodziną (czasem, niestety, samotnie) lub z przyjaciółmi na tzw. domówkach. Dane te potwierdza – choć statystycznie niemiarodajna – sonda, którą przeprowadziłam na Twitterze. Wielkie bale w restauracjach, czy też imprezy plenerowe wybierało zaledwie kilkanaście procent respondentów (w mojej sondzie zaledwie 7 proc.). Jak widać, Polacy wolą kameralne, domowe świętowanie.

sonda

Podobnie było w moim rodzinnym domu. Rodzice nie wybierali się w Sylwestra ani na bale, ani na przyjęcia do znajomych. Ten wieczór i noc spędzaliśmy w gronie rodzinnym, z jednym wyjątkiem, gdy wyjechaliśmy na ten czas w góry. Wtedy w domu wypoczynkowym organizowano potańcówkę dla wczasowiczów, a następnego dnia imprezę noworoczną dla dzieci. Też kameralną.

Ale z dzieciństwa najmilej wspominam te domowe Sylwestry, gdy był spokojny czas na rozmowę i rodzinne życzenia o północy. Odświętny był natomiast noworoczny obiad. Najbardziej utkwił mi w pamięci zając na dziko, który zazwyczaj pojawiał się wówczas na stole. Przy brakach w zaopatrzeniu w mięso w okresie świątecznym, zając kupowany na hali targowej był prawdziwym rarytasem, zwłaszcza tak atrakcyjnie przyrządzany jak w naszym domu.

Zając, jako że to dziczyzna, przyrządzany był na dziko.

Najpierw w skórze, ale bez głowy i wypatroszony, kruszał kilka dni na balkonie, zawieszony za tylne kończyny. Dla nas, dzieci, już samo to było atrakcją. Potem było usuwanie skóry i błon oraz marynowanie w zalewie octowej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zalewę przygotowywano z octu, wody, cebuli, liści laurowych i ziela angielskiego. Ułożonego w kamiennym garnku zająca podzielonego na części zalewało się wystudzoną marynatą i przykrywało płócienną serwetką na kolejne dwa, trzy dni. W międzyczasie trzeba było mięso obracać, aby dokładnie się zamarynowało. Potem zając, ponieważ to bardzo chude mięso, był szpikowany słoniną i układany w brytfannie. Mięso było potem obłożone cebulą świeżą i wyjętą z marynaty. Cebuli dawało się bardzo dużo, bo to ona miała potem, a nie jak w innych sosach mąka, zagęścić sos. Po upieczeniu cebulę przecierało się i dodawało do sosu, zabielając go na koniec śmietaną. Zająca podawano z sosem w sosjerce i obowiązkowo z makaronem (wstążki, dziś zwane po włosku tagliatelle). Zając na dziko to znakomite i wykwintne danie, które kojarzy mi się właśnie z Nowym Rokiem. W naszym domu od czasu do czasu przyrządzano też wołowinę na dziko, ale zając to jednak potrawa wyjątkowa. Nie przeniosłam niestety tego zwyczaju do mojego domu, ale wspominam z rozrzewnieniem.

eb3c882400dc3052e947afd9266b6455fe6cf47c

Podobnie jak większość rodaków i ja Sylwestra spędzam albo z rodziną, albo z przyjaciółmi u nich w domu. Obserwując zwyczaje moich synów, widzę, że ten obyczaj też dominuje w ich pokoleniu. Najczęściej kilka rodzin umawia się w największym domu swoich przyjaciół, gdzie przychodzą razem z dziećmi. One też uczestniczą w zabawie do północy i zostają tam na noc. Takie przyjęcia są zwyczajowo składkowe. Kameralne, sympatyczne, rodzinne. Z racji wspólnego noclegu, impreza przedłuża się na pierwszy dzień Nowego Roku.

filharmonia-wiedenska

 

20170101_122306

Dla mnie osobiście obowiązkowym punktem noworocznego programu (oprócz Mszy św., wszak to święto maryjne i zakończenie oktawy Bożego Narodzenia) jest Koncert Noworoczny Filharmoników Wiedeńskich, transmitowany przez telewizję na żywo 1 stycznia w samo południe. Od lat nie opuszczam ani jednej transmisji (gdy z jakiś powodów nie mogę oglądać, nagrywam, a potem odtwarzam). Piękna muzyka Straussów, wytworne wnętrza Filharmonii i Opery Wiedeńskiej, skąd transmitowane są występy zespołów baletowych, bogate kwiatowe dekoracje – to wszystko niezmiennie uwielbiam.

002vivienne-westwood-ballet_orf-869x580

W tym roku też oglądałam i wciąż z sentymentem wspominam, jak mistrzowsko prowadził te koncerty dla polskich widzów nieodżałowany Bogusław Kaczyński. Jest jedną z tych osób, które są moim zdaniem nie do zastąpienia.

20170101_125805

A przy tej okazji powtarzam moje niezrealizowane i z każdym rokiem coraz mniej realne marzenie, aby wysłuchać tego koncertu w Wiedeńskiej Filharmonii. Miejsca są co roku losowane, a formularze dostępne na stronie internetowej z rocznym wyprzedzeniem. Nie dałam jednak losowi szansy i nigdy nie wypełniłam zgłoszenia na koncert. Moje noworoczne marzenie pozostaje więc wciąż marzeniem niespełnionym.

1036026

 

20170101_125748

W tym roku przyszło mi dzielić zainteresowanie – oglądanie na ekranie telewizora Koncertu Noworocznego z Wiednia łączyłam ze słuchaniem arcyciekawej rozmowy w radiowej jedynce http://www.polskieradio.pl/7/4400/Artykul/1710478,Nowy-rok-juz-bez-sporu-o-TK-Najwazniejsze-wydarzenia-2016-r  z udziałem Eryka Mistewicza, Piotra Semki i Jarosława Kuisza, którą prowadził Marek Mądrzejewski (na fot. poniżej).

c1e8zosxgae6uek

Eryk Mistewicz mówił i o prognozach wicepremiera Mateusza Morawieckiego zawartych w tekście na portalu Wszystko Co Najważniejsze, i o prognozach wybitnego filozofa polityki i gospodarki Wojciecha Myśleckiego (tak go nazwał), też na Wszystko Co Najważniejsze, ale przede wszystkim sformułował zasady, które powinny być przestrzegane, aby uspokoić nastroje i wyjść z pata, czyli: nie wyprowadzać sporów politycznych na zewnątrz, nie dotykać spraw bezpieczeństwa czy obrony granic. Powinna wrócić do polityki powaga. Konieczne do tego są wysokojakościowe media, potrzebne jest mądre państwo, które zostawia miejsce opozycji, ale i mądra opozycja.

* * *

U progu Nowego Roku życzę Państwu spełnienia marzeń w życiu osobistym i zawodowym, aby ani choroba, ani zły los nie przeszkodziły w realizacji planów i zamierzeń, a relacje z najbliższymi i przyjaciółmi były oparte na wzajemnej życzliwości. Aby nastrój świąteczny udało się przenieść na wszystkie dni 2017 roku. I żeby nie zakłóciły go jakieś burzliwe wydarzenia w kraju i na świecie. Więcej spokoju w życiu publicznym, wyciszenia, porozumienia, mimo że dziś wydaje się to takie trudne. W polityce nigdy nie powinno się mówić nigdy, więc każdy scenariusz jest możliwy. Życzę nam wszystkim i sobie, aby był to scenariusz pojednania. I abyśmy nie przenosili emocji politycznych na grunt rodzinny i towarzyski.

Do siego Roku!

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

16 komentarzy

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Pięknie napisany (jak zawsze zresztą), tekst o sylwestrowo-noworocznym świętowaniu. Każdy wyniósł z domu rodzinnego jakieś tradycje spędzania czasu w te szczególne dni i możemy chyba stwierdzić, że zwyczaje te niewiele do dzisiaj się zmieniły. Większość osób spędza sylwestra w rodzinnym gronie czy teź organizuje spotkania kilku zaprzyjaźnionych rodzin w domu. Podobnie młodzież i osoby samotne organizują kilku czy teź kilkunastoosobowe spotkania zwane kiedyś prywatkami a dzisiaj domówkami. Na takich spotkaniach panuje nieskrępowana, swobodna atmosfera, bo wszyscy się znają i łączy ich wiele wspólnych spraw, więc zazwyczaj wszyscy dobrze się bawią.
    Wielkie i mniejsze bale sylwestrowe odchodzą powoli w zapomnienie i coraz mniej się ich organizuje, bo coraz mniej chętnych, którzy chcieliby tak spędzić ten szczególny czas. Wyjście na taki bal to jednak spory wydatek, no bo wpisowe, kreacja, dojazd, hotel, itp, a na to nie każdego jest stać. Poza tym na takim balu trzeba trzymać formę, jak to się potocznie mówi, więc nie ma takiej swobody, jak na spotkaniach w małym, znanym gronie. Dobrze być choć raz na prawdziwym sylwestrowym balu, chociażby po to, żeby wiedzieć jak to jest, ale coroczne balowanie w ten sposób chyba nie ma sensu.

    Za moich młodych lat rodzice spędzali sylwestra w kilkurodzinnych spotkaniach w swoim gronie, raz u jednego, innym razem u innego uczestnika i z opowieści wiem, że wszyscy bardzo dobrze się bawili, zwłaszcza że towarzystwo było muzykalne, bo ojciec grał na skrzypcach, czy teź akoreonie, a inni na innych instrumentach.
    Osobiście sylwestra spędzałem na różne sposoby. W moich wrocławskich czasach najczęściej spotykaliśmy się na prywatkach, ale dwa razy byłem teź na balu, raz w Monopolu, a drugim razem w Polonii, które jednak bardzo źle wspominam, bo dania z oferowanego menu były nieświeże i były ich symboliczne ilości tak że rano głodny wracałem do domu. Na balu w Monopolu orkiestra tak fałszowala, że trudno było tańczyć, a moja prośba by jednak skupili się na tym co robią, spotkała się tylko ze śmiechem i nie odniosła najmniejszego skutku.
    Od 2000 aż do ubiegłego roku to ja organizowałem bale sylwestrowe w restauracji dla innych. Bale cieszyły się nawet zainteresowaniem ale tylko dlatego, że miały charakter takiego rocznego podsumowania, reklamy i promocji, więc wpisowe było stosunkowo niskie a wielu zaproszonych gości miało wstęp wolny.
    Ostatniego sylwestra spędziłem w domu, w ścisłym rodzinnym gronie i to był sylwester którego najmilej wspominam. Wiek też tu chyba swoje robi, bo wiadomo, że starszy człowiek jest mniej skory do hucznych zabaw niźli młody.

    Co do przepisu na zająca, to myślę, że na pewno był pyszny, ale myślę, że zapomniała Pani w spomnieć o soli i pieprzu, które są konieczne w marynacie. Poza tym smak zająca, jak i innych mięs bardzo poprawia dodanie odrobiny oliwy bądź oleju do marynaty, w której mięso się maceruje.

    Jeśli chodzi o noworoczny koncert Filharomników Wiedeńskich, to równieź słucham i myślę, że wielu słucha, mo muzyka w ich perfekcyjnym wykonaniu i warunki akustyczne sprawiają, że jest to po prostu uczta dla uszu.

    Życzę by Pani marzenie się spełniło i by mogła Pani wysłuchać ten wyjątkowy koncert na żywo. Radzę spróbować, a nuż marzenie się spełni, bo kto nie losuje to i nie wylosuje przecież.
    Pozdrawiam najmocniej Panią i Wszystkich Państwa.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Ufff, ale wyszedł długi elaborat. Przepraszam, następnym razem postaram się streścić, by nie zanudzać czytelników.

      • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

        Przeciwnie, z ogromnym zaciekawieniem przeczytałam ten Pański tekst, bo treść w nim zawarta przybliża nas w pewien sposób do siebie.

  2. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Pamiętam czasy, kiedy nie mieliśmy w domu ani telewizora, ani radia tylko głośnik, który przekazywał programy
    retransmitowane ze studia radiowego Bielska-Białej. Ojciec obawiał się, że słuchanie radia czy oglądanie telewizji
    odciągnie nas od nauki szkolnej. Kiedy mój brat podjął pierwszą pracę, to kupił radio.
    Słuchanie radia bardzo rozwijało wyobraźnię. Wtedy wieczory sylwestrowe spędzaliśmy słuchając np. Podwieczorku przy mikrofonie i wiele innych audycji. Kiedy sąsiedzi kupili telewizor, to wpraszaliśmy się do nich często; wieczorem, przeważnie na oglądanie filmów. W Sylwestra i w święta zbierało się więcej sąsiadów i wspólnie oglądaliśmy różne programy, komentowaliśmy je, byliśmy częstowani przez sąsiadów ciastem i… wychodziliśmy jak interesujący program skończył się albo wyczuliśmy, że gospodarze chcą iść spać.
    Kiedy mój brat kupił adapter, a potem również magnetofon, to potrafiliśmy godzinami słuchać muzyki, ale również nagrywaliśmy piosenki z radia. Jako student bawiłem się na Sylwestra na Górze Św. Anny w Domu Pielgrzyma, a po studiach uczestniczyłem w zabawach sylwestrowych organizowanych przez zakłady pracy.
    Na emeryturze, w Sylwestra nie oczekuję zakończenia roku, tylko trochę dłużej patrzę w ekran TV, idę spać ,a 1 stycznia wstaję po 5 rano. Bardzo lubię tę poranną ciszę.

  3. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Nie lubie Sylwestra z bardzo prostego powodu.Jestem o rok starsza.?Nie wiem co przyniesie nowy rok i ta niepewnosc jest wyjatkowo stresujaca.?Postanowienie noworoczne jedyne jak do tej pory to dokladne przezuwanie posiłków i celebrowanie jedzenia.Łatwe do realizacji a przy okazji oszukujemy mózg i wspomagamy system trawienny.Skutecznosc gwarantowana a i postanowienie wydaje sie byc zrealizowane.?Wszystkim Panstwu zycze by ten rok nie byl gorszy od poprzedniego i duzo duzo zdrowia!!!!

    • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

      Pani Dario, to chyba obawy nas wszystkich. Tak trudno pogodzić się nam z upływem czasu. Po prostu boimy się bezczynności, starości i śmierci, ale taka jest niestety kolej rzeczy. Coś się kończy a coś zaczyna. Może zbyt mocno skupiamy się na tym, co przemija, a dotyczy przecież nas wszystkich. Tak bardzo boimy się, że uroda mija,kariera zawodowa dobiega końca. W moim wieku człowiek zgadza się już na siebie i swoje życie. Dla mnie Sylwester, to doskonały moment na przeanalizowanie swojego życia, ponieważ czasu już z racji wieku niewiele i czas ten zmusza mnie do takich refleksji. Pozdrawiam Panią i życzę wiele dobra w Nowym Roku.

      • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

        Szanownw Pani Barbaro.Widzialam Pani zdjecie z psiakiem.?Wyglada Pani pieknie i nie jestem w stanie okreslic Pani wieku.?Dopóki mozemy myslec jasno i sprawnie sie poruszac to zmarszki sa najmniejszym problememCzas pedzi a my w tym pędzie czsami sie zatracamy.Ot uroda 21 wieku.Tak niedawno moj mlodszy syn byl maluchem a teraz ma juz 16 lat.Kazdy nowy rok to mnostwo wyzwan ktorych ja osobiscie sie nie boję.Boje sie tylko ze nie starczy mi czasu na ich realizację.?Czasu i siły.Ale jako optymistka zakladam ze dla chcącego nic trudne zwlaszcz ze moj syn w gimnazjum musi umiec odczytywanie kodu genetycznego z biologii?Pozdrawiam w Nowym 2017.

        • b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

          Pani Dario jest Pani uprzedzająco grzeczna bardzo Pani dziękuję za ten optymistyczny odbiór mojej osoby. Byłabym nieszczera gdybym napisała, że nie odczuwam lęku, powoli dojrzewałam do tego,by zrozumieć, że był początek i będzie koniec, czas rodzenia i czas umierania. To jest jedyna sprawiedliwość, która dotyczy nas wszystkich. Pozdrawiam jeszcze raz pięknie i wiele ufności w tym Nowym Roku życzę.

  4. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    W moim domu rodzinnym rodzice początkowo chodzili na bal sylwestrowy, wówczas byłam w 2 klasie Szkoły Podstawowej. Była to ich jedyna odskocznia po całorocznym trudzie wychowywania czwórki rodzeństwa. Z tego okresu najbardziej utkwił mi w pamięci powrót rodziców, którzy mnie i bratu /jako młodszemu rodzeństwu/ wkładali po balu pod poduszkę, skradając się na palcach kotyliony i słodycze. Rano odbywała się licytacja, kto dostał ładniejszy kotylion, o t taka dziecięca zabawa. Kiedy byłam już w szkole średniej urządzaliśmy prywatki z zaprzyjaźnionymi kolegami. Nie dbaliśmy zbytnio o stół, każdy przynosił to, co wcześniej zadeklarował. Bardzo ceniłam sobie te nasze „domówki”, jak pisze Pan Vector. Za chlubę poczytuję sobie, że mieliśmy my młodzi taki zwyczaj iż przed północą biegaliśmy po znajomych samotnych osobach składając życzenia. Zabawy nasze trwały zwykle do godz 2,00. Dopełnieniem naszej sylwestrowej nocy był wspólny wypad rano w Nowy Rok pieszo do uroczego Schroniska Andrzejówka położonego pod szczytem Waligóry w Górach Suchych w Sudetach Środkowych. Piękne drewniane schronisko ze swoją specyficzną górska atmosferą. Tam wypijaliśmy gorącą czekoladę, odpoczywaliśmy, by po trzech godzinach udać się w drogę powrotną. Były to najpiękniejsze chwile w moim życiu. Obecnie, kiedy nie uczestniczę już w balach, tak jak pisałam w odpowiedzi do Pani Darii spędzam samotnie ten wieczór oddając się zadumie i refleksji. Nie ukrywam, że bardzo cenię sobie ten czas, gdyż w starszym wieku potrzebny jest mi spokój. Męczy mnie głośna muzyka i te huczne bale odbywające się na placu tuż obok mnie. Ale cóż niech korzystają młodzi, bo czas naprawdę biegnie szybko. Na ten Nowy Rok życzę wszystkim Państwu nadziei, optymizmu i wzajemnej miłości.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Nasza kuzynka Juana Elena Wanke (dla nas Basia), mieszkająca w Argentynie, skomentowała na Facebooku:

    Bardzo podobają mi się komentarze. Rodzice początkowo chodzili na zabawy, a potem jeździliśmy do znajomych. Jak wybudowano dom w Ranelagh, to był normalny dzień. Słyszeliśmy huki śpiąc w łóżku. Od 25 lat spędzamy u znajomych, tam gdzie widziałyście nas na basenie.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za wszystkie komentarze, w których podzieli się Państwo swoimi doświadczeniami ze świętowania nocy sylwestrowej i Nowego Roku, tak z dzieciństwa i młodości, jak i współcześnie. Dzięki wielkie za towarzyszące im refleksje o życiu i przemijaniu pań Barbary Utecht i Darii Ziemiec. To prawda, że z każdym rokiem jesteśmy starsi, ale od naszej aktywności i zaangażowania zależy, czy się temu poddajemy, czy nie. Raz jeszcze wszystkiego dobrego w Nowym 2017 Roku.

  7. anna-drozdowska@wp.pl' Anna Makuch pisze:

    Przypomniały mi się dziecięce lata, czytając komentarze, i towarzyszące wtedy przekonanie, że Sylwester to wyjątkowy wieczór:) Z moją rodziną raczej nie celebrujemy specjalnie 31 grudnia. Po roku pracy i obowiązków to rodzinny czas; razem z dziećmi czekamy na pokaz fajerwerków i to największa atrakcja: radosne piski dzieci na widok kolorowych iskierek na niebie.
    Wszystkim Czytelnikom, Szanownym Paniom – Do Siego 2017 roku, niech się darzy!

  8. elzbieta314@gmail.com' Elzbieta Zborowska pisze:

    Dziwne, ze nie pamietam jak spędzało sie Sylwestra w domu rodzinnym. Wydaje mi sie, ze rodzice czasami wychodzili na bal organizowany przez zaklad pracy któregoś z nich. I to jest jedyne wspomnienie. Pamietam tez ze odkąd w domu był telewizor, to w Nowy Rok oglądało sie koncert Noworoczny z Wiednia, co czynie zreszta do dzisiaj i tak jak autorka moim niespełnionym chyba marzeniem bedzie obejrzenie takiego koncertu na żywo.
    Jednym z kilku Sylwestrów, ktore wspominam do dzisiaj , był studencki wyjazd w góry w okolice Międzylesia.Zabawę zorganizowali łudzie z Chóru Uniwersyteckiego,do którego wówczas należałam. Przyjechało sie do Lesicy dzien wcześniej,do wsi wchodziliśmy pod gore w padającym rzęsiście deszczu. Żeby nikr sie nie przeziębił musiał zaraz po przyjeździe zjeść kogel mogel i wypić grzane wino. O dziwo nikt nie zachorował . W ostatni dzien roku wszyscy poszliśmy na msze koncoworoczna, żeby zaśpiewać ludziom kolędy. A chor prowadził wtedy nie byle kto, tylko znakomity wrocławski dyrygent- Edmund Kajdasz,.Potem udaliśmy sie do schroniska na zabawę, a zyczenia składaliśmy sobie na dworze przy rozgwieżdżonym niebie razem ze strażnikami WOP, gdyż byliśmy tuż przy granicy wtedy jeszcze czechosłowackiej /1974/75/.Ponad 40 lat minęło, a ja to jeszcże tak pamiętam
    Po zamążpójściu wiėkszosc Sylwestrów spędzaliśmy razem z dziećmi , jak podrosły, szło sie czasem na rynek. Dopiero w końcu lat 90tych i na początku nowego stulecia zaczęłam inaczej obchodzić ten dzien.- uczestniczyłam jako widz w widowiskach organizowanych przez operę w Hali Ludowej. Mąż i jeden z synow śpiewali w dodatkowym chórze, zabierało sie najmłodszego Michała i szło na przedstawienie….a potem szybko wracało do domu/ na szczescie było blisko/ żeby zdążyć jeszcze z życzeniami.Teraz znowu we dwójkę spędzamy ten wieczór w domu,gdyż jedne dzieci juz sa na swoim a inne bawią sie z rówieśnikami, Po północy dzwonimy lub smsujemy do rodziny,składając zyczenia.
    A ze to sa początki nowego roku, wiec autorkom i wszystkim czytającym oraz komentującym życzę, aby obecny 2017 r był jak najlepszy.

  9. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Moje wieczory sylwestrowe były bardziej zróżnicowane. Pamiętam urocze spotkania w gronie przyjaciół w moim domu, gdzie nie przeszkadzało małe mieszkanie, by tańczyć i świetnie bawić. Potem były rewizyty, poszerzało się grono przyjaciół, do dotychczasowego grona dołączyło małżeństwo, które przeniosło się za miasto do wiejskiego domu, który remontowali wiele lat. Tylko nikt tego nie nazywał domówkami. Dobrym rozwiązaniem jest wyjazdowy sylwester, który nie jest żądnym wielkim balem, ale zabawą w gronie przyjaciół przy muzyce z płyt i poczęstunku z zamówionego kateringu. Ani to bal, ani domówka. Najważniejsze jest grono przyjaciół, którzy po prostu lubią ze sobą spędzać czas. Bo o ile Święta Bożego Narodzenia chętnie spędzamy w gronie rodzinnym, o tyle Nowy Rok lubimy witać poza domem.

  10. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Przytoczę facebookowy wpis Gabriela Ławita, który jest kolegą ze studiów mojego męża i choć od prawie pół wieku mieszka w Kopenhadze utrzymujemy z nim stały kontakt. Podzielił się tym, jak od kilku lat spędza Sylwestra.
    Sylwester w Samotni.

    Cofnie się trochę w czasie. Od 5-6 lat spędzam sylwestra w Samotni. Z różnych powodów, które zaraz wyjawił. Na początku były to tzw. Obozy skiturowe, że szkoleniem, instruktorami itd. W cenie obozu była również zabawa sylwestrowa.
    Obozów skiturowych w tym terminie juz nie ma. Być może z powodu kiepskich warunków sniegowych. Ale są organizowane pobyty sylwestrowe. Od 27.12 do 2.1 za jedyne 750 złotych. Spanie, 2 posiłki, kolacja sylwestrowa i zabawa.

    Wiele z moich znajomych wpada w panikę przed Sylwestrem. Warto byłoby gdzieś iść. Jakiś bal albo co. Ale taki bal może kosztować powyżej 1.000 zeta bez górnej granicy. Dołożyć do tego cenę nowej kiecy i taksówki. Horror. Ale nie cena jest najgorsza. Najgorsze jest to, że trzeba mieć partnera/partnerkę. Dla małżeństw i konkibunatow to nie problem (a może jednak), ale dla singli to koszmar. Na gwałt szukają kuzynów, kolegów z pracy czy sąsiadów. Często ludzi, z którymi niewiele mamy wspólnego. Byle tylko nie pokazać się samemu. Płacą ludzie za drogie i nudne bale z obcymi ludźmi. Albo idą do przyjaciół i spędzają Sylwestra przy telewizorze jak w zeszłym roku.

    A ja wolę do Samotni. Jesteś z kimś, to dobrze, jesteś samemu – jeszcze lepiej. Masz smoking – ok, ale t-shirt i narciarskie spodnie – doskonale. Bawimy się wspólnie, a muzyka jest świetna. O północy wyciągamy szampana ze śniegu i idziemy oglądać sztuczne ognie nad Karpaczem. Bale się kończy dla niektórych o 6.30 rano

    Cdn

    • mwj53 pisze:

      No i ciąg dalszy nastąpił. Jest tak uroczy i dowcipny, że przeklejam z Facebooka. Oczywiście autorem jest Gabriel Ławit, który nawet nie zdawał sobie sprawy jak znakomicie „wstrzelił się” z tym pomysłem w kontekst niedawnej wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji. Liczę na podobne poczucie humoru, jakie wykazał minister Witold Waszczykowski.

      SYLWESTER W SAMOTNI

      Na pewno reżimowe prasa i telewizja pominie tę ważną wiadomość.

      Otóż 1 stycznia godzina 0.00 została ogłoszona niepodległość Republiki Samotnia. Prezydentem został Gabriel Lawit, wybrany jednogłośnie, tzn. jednym głosem. Moim własnym. Został też utworzony rząd. Ministrem Prawa i Sprawiedliwości został Adam, ministrem Ochrony Środowiska – Adriana Bogdanowska, ministrem finansów Anna Kita, ministrem budownictwa – Marcin. Ambasadorem w Moskwie został Ronaldo.

      Nasza Republika została już uznana przez Koreę Północną, Republikę Naddniestrzanską oraz rząd Naddnieprza.

      Jako pierwszy nasz krok to wystąpilismy z UE, NATO i PCK. Drugim krokiem było przyłączenie naszej pradawnej prowincji Lucni Bouda do Samotni, z racji obfitych złóż piwa. Obywatele Lucni Bouda entuzjastycznie przyjęli tę wiadomość wiwatujac strzałami z rakiet.

      Wprowadziliśmy też obowiązek wiz dla obywateli UE. 100 USD i 2 fotografie. Fotografie mogą być stare, ale dolary muszą być nowe.

      Do obsadzenia jest jeszcze kilka ministerialnych stołkow. Natomiast nie przewidujemy wyborów do Trybunału Konstytucyjnego, jako że nie potrzebna nam konstytucja. Parlament też nam niepotrzebny.

      Z ostatniej chwili.
      Gmina Karpacz wypowiedziała nam wojnę. Ale oddaliśmy im Szklarską Porębę w zamian za Śnieżkę, wiec podpisaliśmy pokój.

      Wasz korespondent G.L

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *