Sacrum vs. profanum

Do niedawna myślałam, że zwracanie się do księdza czy wypowiadanie się o nim z użyciem formy „pan” (podobnie „pani” wobec siostry zakonnej) jest ostentacją stosowaną wyłącznie przez wojujących ateistów pokroju Krzysztofa Pieczyńskiego czy awangardowych feministek takich, jak Kazimiera Szczuka lub Manuela Gretkowska.

Wszak zwracanie się do księdza z użyciem formy „ksiądz” nie jest deklaracją wiary, tylko oznaką dobrego wychowania i szanowania przyjętych norm.

W tekście „Zasady savoir-vivre’u są niezmienne. Przeciw «tykaniu» w sieci”, publikowanym na portalu Wszystko Co Najważniejsze, pisałam m.in.: „Jak sądzę nie wynika to z niewiedzy [mówienie do księdza „pan”], jest raczej niestosowną, niegrzeczną, ostentacyjną demonstracją, lekceważeniem zarówno ludzi wierzących, jak i osób duchownych. Jest podkreśleniem, że stosująca tę formę osoba, jest nie tylko niewierząca, ale z lekceważeniem odnosi się do zwyczajów ludzi związanych z Kościołem.”

Dlatego nie dziwi, że dziennikarze telewizyjni wszystkich bez wyjątku stacji przestrzegają właściwych form zwracania się do swoich duchownych rozmówców, nawet wtedy, gdy – jak sami deklarują – są niewierzący i bardzo krytyczni wobec kleru. Podobnie prof. Jan Hartman – notabene absolwent filozofii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim – zadeklarowany ateista i wojujący z Kościołem, zawsze zwraca się do duchownych tak jak trzeba. I nie kłóci się to z jego poglądami.

O tym, że lekceważąca forma zwracania się do księdza przez „pan” nie jest tylko marginalnym zjawiskiem i może zdarzyć się podczas dużego oficjalnego spotkania, miałam okazję przekonać się w trakcie wykładu ks. prof. Michała Hellera na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Plakaty i ogłoszenia na uczelnianych stronach internetowych i w lokalnych mediach zapowiadały jego wystąpienie w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Nauki pt. „Człowiek na scenie Wszechświata”. Temat i osoba wykładowcy, wybitnego teologa, filozofa i kosmologa, przyciągnęły tłumy. Mieszcząca ponad 500 osób aula pękała w szwach.

Prowadząca spotkanie dziennikarka „Gazety Wrocławskiej” i jednocześnie redaktorka naczelna uczelnianego internetowego serwisu informacyjnego „Głos Uczelni ” Katarzyna Kaczorowska, witając gościa, zwracała się do niego w formie „panie profesorze” i mówiła o nim, przedstawiając sylwetkę uczonego, „pan profesor”. Bynajmniej nie była to pomyłka, ta forma bowiem powtórzyła się kilkakrotnie. Nie skorygowała jej, mimo że przemawiająca w imieniu władz uczelni prorektor prof. Anna Chełmońska-Soyta mówiła „księże profesorze”. Ani podczas dyskusji po wykładzie, gdy zadający pytania słuchacze zwracali się do uczonego w ten sam sposób. W relacji z wykładu „Prof. Michał Heller o wszechświecie i człowieku” , który ukazał się w internetowym serwisie informacyjnym Uniwersytetu Przyrodniczego, też konsekwentnie brakuje tych dwóch literek „ks.”. I to nie tylko w tytule. Czyżby dla Katarzyny Kaczorowskiej fakt, że uczony jest księdzem, było czymś wstydliwym? I to na uczelni, której jednym z doktorów honoris causa jest kardynał Henryk Gulbinowicz, a wykład odbywał się w Auli Jana Pawła II, zaś księża profesorowie byli i są częstymi gośćmi uczelnianych uroczystości – inauguracji roku akademickiego, święta uczelni, jubileuszy, a także konferencji czy seminariów naukowych. I nie pamiętam, aby kiedykolwiek popełniono wobec kogokolwiek jakieś faux pas. Przeciwnie, perfekcyjnie dbano o prawidłową tytulaturę w zwracaniu się do księdza kardynała (eminencjo, księże kardynale), księdza biskupa czy arcybiskupa (ekscelencjo, księże (arcy)biskupie, księdza rektora (magnificencjo, księże rektorze) czy księdza profesora (księże profesorze), zarówno w listach, jak i podczas witania gości czy zwracania się do niego w rozmowie.

Ksiądz pracujący w świeckiej instytucji, wchodzący w skład świeckich gremiów nie przestaje być księdzem i – według mnie – przysługuje mu forma zwracania się taka, jak od lat była stosowana. A więc: „księże profesorze”, „księże doktorze”, „księże dyrektorze” itp. Podobnie „siostro profesor”, „siostro doktor”, „siostro dyrektor”, a nie „pani”. To niegrzeczne i niestosowne. Do niektórych zakonników zwracamy się „ojcze”, a więc wówczas „ojcze profesorze”, „ojcze doktorze” itp.

Coraz częściej jednak nie jest to przestrzegane. Kiedyś wybrałam się ze znajomym księdzem, który przyjechał spoza Wrocławia, do zoo. Mimo upału był ubrany na czarno, w koszuli z koloratką. Mieliśmy problem przy płaceniu kartą za parking. – Ja panu pomogę – odezwał się mężczyzna, który stał obok. – Może pan spróbuje drugą kartą – podpowiedziała towarzysząca mu kobieta. Gdy już udało się zapłacić, a  próbująca nam pomóc para oddaliła się, zapytałam: „Czy oni nie wiedzieli, że rozmawiają z księdzem? – Dobrze wiedzieli, robili to specjalnie. Chcieli zademonstrować, że są niewierzący. To zdarza się coraz częściej, niestety – odpowiedział mi ksiądz. Ale było i tak, że w zoo zupełnie nieznane, mijające nas osoby kłaniały się ze słowami „Szczęść Boże!” Nie jest to forma wymagana w zwracaniu się do księdza, ale jest starym, pięknym polskim pozdrowieniem, które np. przetrwało na Górnym Śląsku trudne lata komunizmu i brutalnej ateizacji. Na wszystkich kopalniach widniały (i nadal widnieją) napisy „Szczęść Boże!”, a i górnicy tak się witali. Nawet ci należący do PZPR.

Oczywiście, gdy ksiądz (na własną prośbę lub decyzją władz kościelnych) zostaje przeniesiony do stanu świeckiego, zwracamy się do niego przez „pan”, szanując i jego wybór, i wolę jego przełożonych. Ale to zupełnie inna sytuacja.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

31 komentarzy

  1. zary@interia.pl' P.Zarychta pisze:

    Jako językowa „konserwa” jestem podobnie jak autorka za stosowaniem zwrotu, co warto podkreślić, grzecznościowego „księże profesorze”/ „proszę księdza profesora” itd. Trudno wprawdzie narzucić komukolwiek, by formy tej używał, ale stosowanie się do tego uzusu świadczy nie tyle o wierze lub jej braku, a o zwykłej grzeczności właśnie. Można wszak do rektora wielkiej uczelni powiedzieć „panie Krzysztofie”, do ks. prof. Hellera „panie profesorze”, a może nawet „panie Michale”. Znając klasę zwłaszcza drugiego, na pewno nie poczuł się urażony. Czy prowadzącej spadłaby jednak korona z głowy, gdyby „księżo-profesorowała”? Zapewne nie. Z drugiej strony kontekst akademicki każe widzieć w ks. Hellerze przede wszystkim naukowca i w tej funkcji wygłaszał właśnie swój wykład. Poprzez stosowanie formy „panie profesorze” prowadząca spotkanie zmusiła część audytorium, co widać na przykładzie powyższego tekstu, do refleksji na temat swoistej równości w nauce – tak szarych akademików, jak i prominentnych duchownych. I dobrze.

  2. return1958@gmail.com' Waldemar pisze:

    Wdzięczność i szacunek do osób duchownych jest kwestią dobrego wychowania. Pani Małgorzato, pisze Pani o tak elementarnych kwestiach, że byłoby nietaktem z mojej strony, rozwijać temat 🙂

  3. Marcin.Gugulski@wp.pl' MG pisze:

    Rok 1991, papież Jan Paweł II przypomina Polakom Dekalog a ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki z ówczesnej partii Donalda Tuska o Prymasie Polski kardynale Józefie Glempie mówi publicznie per „pan prymas”.
    Niektórzy katolicy (i nie tylko katolicy) byli tym pokazem braku kindersztuby wstrząśnięci, nieliczni zrozumieli, że nie było to przejęzyczenie, lecz świadoma demonstracja odmienności, z której tamta strona do dziś jest dumna.
    Bielecki – wybraniec Wałęsy – jako prekursor Palikota i „Newsweeka”…
    http://www.newsweek.pl/polska/premier-a-d–1991,49490,1,1.html

  4. ewama7@wp.pl' Ewa Mastalska pisze:

    Byłam akurat na tym wykładzie, nawet napisałam o nim artykuł. Przyznam, że nie zwróciłam uwagi na zwrot pani Kaczorowskiej, którą zresztą znam i szanuję. I uważam podobnie: jak ktoś jest księdzem, to powinno się mówić do niego „proszę księdza” albo jak ma nawet wyższy stopień naukowy, to „księże profesorze”. Przypomina mi się trochę podobna sytuacja: pewien starszy pan opowiadał, że będąc w szpitalu poprosił o coś pielęgniarkę i powiedział do niej „siostro”. A ona odpowiedziała oburzona, że siostra to w klasztorze, a ona jest panią magister. Choć jak byłam w tamtym roku w szpitalu, to istotnie mówiłam do pielęgniarek per pani, a nie siostro, bo może istotnie młodsze nie są do tego przyzwyczajone.

  5. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Jedynie dopuszczalne wyjątki są w kontaktach osobistych z osobami bliskimi.
    W kontaktach oficjalnych obowiązuje zasada poszanowania stanu duchownego.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Na Facebooku wywiązała się dyskusja nad poruszanymi w tym tekście problemami. Pozwolę sobie przytoczyć ciekawsze komentarze.

    Juana Elena Wanke (nasza kuzynka mieszkająca w Argentynie) napisała:
    Na emigracji mówimy językiem sprzed 70 lat i księdza pozdrawiamy „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Tak mówią ci, którzy nie wrócili do Kraju, młodsze pokolenie, które ma styczność z klerem, pozdrawia „Szczęść Boże”. A zwracamy się „Proszę Księdza”.

    Odpowiedziała jej Aleksandra Rd
    Piękne! trzeba wrócić do „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, lex orandi lex credendi! to, co mówimy ma znaczenie.

    A ponadto głos zabrali:

    Cezary Krysztopa
    Podzielam Pani opinię

    Jan Sobczyk
    Znam osoby, dla których zwracanie się do księdza „Pan”, jest wyznaniem braku wiary.

    Grzegorz Filip
    Zwracanie się do księdza per pan jest objawem niedokształcenia, braku ogłady i kultury. A że dziś na braku kultury jedzie się do góry…

  7. Maria WANKE-JERIE pisze:

    W sytuacjach oficjalmych, a taką była opisana w tekście, obowiązuje używanie formy proszę księdza. Zwracanie się per pan do osoby duchownej jest oczywistym nietaktem. Ksiądz prof. Michał Heller w mailu, który pisał do mnie, podpisał się: ks. Michał Heller. Pominął tytuł profesorski. Gdy ktoś w mojej obecności zwraca się do osoby duchownej per pan czuję się jako osoba wierząca osobiście urażona. Bo to jest oznaką lekceważenia, a nawet ubliżania ludziom związanym Kościołem. Nie jest żadną deklaracją światopoglądową, a jedynie manifestacją braku kultury.

  8. ewa.oczkowska64@gmail.com' Ewa pisze:

    Być może jestem już zwyczajnie w podeszłym wieku,nie wiem.Ale dla mnie zwracanie się do osoby duchownej per ,,Pan,, jest zwykłym prostactwem.I to bez względu jak wysokie ma się wykształcenie.Niejednokrotnie prosty człowiek,potrafi bardziej dostosować się do sytuacji niż ludzie z doktoratami.Rozumiem nowoczesność,postęp i to,że nie wszyscy są wierzący ale jednocześnie nie zwalnia to nikogo z obowiązku okazywania szacunku osobie duchownej.Tym bardziej oczekuję tego od ludzi wykształconych,którzy powinni świecić przykładem dobrego wychowania i klasy innym.

  9. gujaangelika@interia.pl' Angelika G pisze:

    Per „pan” do księdza zwracają się osoby o lewackich poglądach, a jak to zwykle bywa z lewactwem jest to nielogiczne i niekonsekwentne.
    Przede wszystkim lewactwu powinno zależeć na podkreślaniu, że ktoś jest księdzem, bo od księdza więcej się wymaga jako osobie w służbie Bogu. I tu jest niekonsekwencja, bo gdy chodzi o księdza pedofila czy księdza wyrażającego poglądy polityczne to podkreślanie, że chodzi o księdza dla lewactwa jest najważniejsze, a nie jakiegoś pana.

  10. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Pewna poslanka lewicowa o imieniu Izabela zasłynęła tym ze witajac Papieza JPII użyła zwrotu „Pan”.Tak bardzo chciała podkreślić swój „światopogląd”ze zapomniała o dobrych manierach i dyplomacji.

  11. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Zgadzam się, że zwracanie się do księdza per „pan” w naszych realiach trąci ostentacyjnym antyklerykalizmem i jest niegrzeczne. Bywają jednak pewne specyficzne sytuacje. Jeśli podsumowując dyskusję z udziałem księdza i świeckich gości prowadzący stwierdzi: ” wszyscy panowie zgodzili się, że…” to będzie to właściwsze niż gdyby powiedział: ” i ksiądz i panowie zgodzili się, że…”. To drugie stwierdzenie brzmi z lekka dwuznacznie (ksiądz też jest mężczyzną), a poza tym prowadzący daje wyraz temu, że wszystkich gości traktuje jednakowo. Zwracając się do księdza powinien jednak używać zwrotu „księże”

  12. k.jarkiewicz.ign@gmail.com' Katarzyna Jarkiewicz pisze:

    Wychowanie w kulturze, a zanurzenie w kulturze to nie to samo. Wychowuje środowisko urodzenia, krąg rodzinny, rówieśniczy, w końcu szkoła, organizacje społeczne,Kościół. Tam tworzy się savoir-vivre,który powoduje,że człowiek nawet niewierzący, postępuje zgodnie z kodem wdrukowanym mu niejako poza świadomością. Trzeba przypomnieć tę anegdotkę o rozmowach kardynała Wyszyńskiego z niemieckimi biskupami, które Prymasa bawiły, gdyż zaczynały się od nieśmiertelnego Herr Karnidal.Wyszyński zwykł biskupom mówić, że nawet Gomułka zwracał się do niego „towarzyszu Księże Prymasie”. Sama czytałam dokument ze spotkania z 1961, kiedy Gomułka mówi: „niech nasi towarzysze księża pamiętają…”. W tym kontekście można mówić o kryzysie wychowania, który powoduje,że pojawia się w przestrzeni publicznej słowo „pan ksiądz” i z tego tytułu wielu słuchaczy tego spotkania nie protestowało. Już się osłuchali tego typu zwrotów, już ich nie rażą, jak jedzenie kotleta schabowego w piątek. Ale obok tego jest problem desakralizacji-bo nawet gdyby wychowanie zawiodło, to kultura, ten tlen przestrzeni życia społecznego winna nam zapalać czerwone światło. Nie zapala,bo zanurzeni jesteśmy już w świeckiej kulturze,gdzie brakuje sacrum.Księża nie noszą już nawet krótkiego stroju duchownego, niektórych z przykrością to mówię nawet uwiera sutanna. Ostatnio o. Grzegorz Kramer stwierdził nawet,że ona jest nawet nie ewangeliczna i nie misyjna,więc można z niej zrezygnować. Ta humanizacja przestrzeni duchowej postępuje i powoduje,że mamy takie kwiatki. Do 1957 roku każde posiedzenie partyjne w Krakowie rozpoczynało się modlitwą, na Śląsku górnicy pozdrawiali się „Szczęść Boże” i często również do pracujących ludzi, np. rolników mówiło się „Szczęść Boże”. Wczoraj byłam w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Każdy kto tam bywa, wie, że przechodzi się do budynku przez Hale Banacha pełne handlujących ludzi (polecam miejsce!) i tam właśnie usłyszałam, jak młody człowiek ok. 25 lat stojący przy swoim stoisku do przechodzących zakonnic mówi pełnym głosem „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Nie powinno mnie zamurować, ale zamurowało, bo się tego na ulicach nie słyszy, zwłaszcza od młodych ludzi. Jak daleko posunięta jest desakralizacja, że mnie to porusza. Niedługo „księże profesorze” tak jak „Niech będzie pochwalony…” będzie poruszało i wytrącało z tej laickiej kultury.Będzie jak wyrzut sumienia: co zrobiliśmy ze światem i czemu zabiliśmy w nim sacrum. Nie wiem, kto nas wtedy obroni, bo na pewno nie „pan ksiądz”.

  13. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Nie ma takiej możliwości bym do kumpla który jest teraz doktorem kościoła z tytułami wyjeżdzał. To by było nienaturalne.Kiedyś będzie biskupem.Publicznie i owszem. Kiedyś mi Pani wyjaśniła jak się do biskupa zwracać. Cenna lekcja.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Oczywiście, źe w sytuacji prywatnej do księdza, z którym jesteśmy na ty, mówimy po imieniu. Ale o nim (nie do niego) oficjalnie już nie. Nie mówimy natomiast ani do kumpla, ani do nieznajomego księdza „pan” czy też „pan ksiądz”, bo to niegrzeczne.

  14. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Dla mnie to Tomek a nie Pan :). Do księdza to zawsze „proszę księdza”. Do zanotowania to „o nim”. Kiedyś spotkałem kogoś kto go zna jako księdza i gafe popełniłem. Nie zdawałem sobie z tego sprawy.

  15. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Znamy się z przedszkola, byliśmy ministrantami, ganialiśmy za dziewczynami, pielgrzymki, czuwania u Werbistów. Ciężko złapać taki dystans.Że też tego tytułowania nie wyjaśnił. Dzięki za lekcje.

  16. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Dobre wychowanie i grzeczność nakazują, by do księdza zwracać się per „ksiądz”, a do innych utytułowanych osób, tak jakie tytuły, godności czy stopnie prezentują.
    Ostentacyjne zwracanie się do księży per „pan”, jest śmieszne i niegrzeczne. W tytuławaniu osobistości kościelnych, można trochę się pogubić, ale należy pierw upewnić się jak tytułować tego, do kogo się zwracamy.

  17. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    „Szczęść Boże” przy powitaniu księdza jest utartym, starym zwyczajem, ale wypowiadane przez osobę niewierzącą, siłą rzeczy brzmi trochę nieszczerze, ponieważ nie powinno się życzyć czegoś od kogoś, w kogo się nie wierzy. Uważam, że w takich sytuacjach właściwsze jest – „Dzień dobry”, albo „Dzień dobry księdzu”.

  18. wlalos@onet.pl' Władysław Łoś pisze:

    Dzielenie włosa na czworo. Nie widzę nic złego w zwracaniu się do księdza, będącego profesorem per „Panie Profesorze”, zwłaszcza w sytuacjach takich, jak konferencja naukowa, gdzie autorytet jego osoby wynika z faktu bycia profesorem, a nie księdzem. Oczywiście, osoby, takie jak ja, którym wpojono, że w Polsce właściwym sposobem zwracania się do kapłana Kościła Rzymsko-Katolickiego jest „proszę księdza”, (ewentualnie „Wielebny”, „Ekscelencjo” „Eminencjo”, „Wasza Świątobliwość” etc. w zależności od stanowiska w hierarchii) będą się tak zwykle do księży zwracały, chyba, że mają powód by taki tytuł pominąć. Jednak ktoś, kto wychowany był w kulturze świeckiej, nie musi przecież naginać się przecież do tej obcego sobie zwyczaju i traktować księży katolickich czy kapłanów jakiegokolwiek innego wyznania w specjalny sposób.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Trudno mi się z Panem zgodzić. Zwracanie się do księdza będącego profesorem panie profesorze jest ostentacją, która wyraża nie tyle obojętny, co negatywny stosunek do stanu duchownego osoby, do której mówimy. Co więcej, to także stosunek do postronnych osób wierzących, przysłuchujących się rozmowie, których taka forma nie tyle razi, co rani. Piszę oczywiście o sytuacjach oficjalnych, w których powinna obowiązywać większa staranność w stosowaniu zwrotów grzecznościowych, niż w okolicznościach stricte prywatnych. Proszę zwrócić uwagę, że nawet w takiej stacji telewizyjnej jak TVN wszyscy dziennikarze, nawet ci otwarcie deklarujący, że są osobami niewierzącymi, stosują formę ksiądz, zwracając się do osoby duchownej. Bo to jest przyjęta forma, nie żyjemy przecież w dwóch rozłącznych światach.

      • wlalos@onet.pl' Władysław Łoś pisze:

        Nie żyjemy w dwu rozłącznych światach, ale różnimy się między sobą, także obyczajowością.
        Nie tyle jest tu ważne, czy ktoś jest wierzący, czy nie, ale w jakiej tradycji został wychowany. Nie musi to być, nawet w naszym świecie, naszym kraju, tradycja katolicka. A jeżeli ktoś, kto uprzejmie, zgodnie ze swoim wychowaniem, zwraca się do profesora fizyki „Panie profesorze”, bo wywodzi się ze środowiska, gdzie nie zwraca się uwagi, czy ktoś jest katolickim księdzem, a ceni fakt, że ktoś jest profesorem, jest negatywnie oceniany przez obecnych przy tym katolików, to jest to tylko objaw ich braku tolerancji.

  19. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    U Mnie sytuacja dość mocno zmieniła się po rozwodzie i Mniej intensywnie lub rzadko zaglądam do Kościoła. Natomiast nie wyobrażam sobie powiedzieć do Księdza czy Siostry Zakonnej..per pan czy pani..Inną kwestią jest ciemna strona Kościoła i brak reform o których mówił nasz papież..to jednak pewne formy należy zachować!

  20. wlalos@onet.pl' Władysław Łoś pisze:

    Na marginesie. Przypomniała mi się pewna stara anegdota. Ks. prof. Szczęsny Dettloff był zrestą bohaterem wielu innych anegdot. Według tej, pewnego razu wybrał się, jeszcze przed wojną, na kongres historyków sztuki do Wiednia, gdzie zamieszkał w jednym z najbardziej eleganckich hoteli. Następnego dnia dzienniki wiedeńskie podały w rubrykach towarzyskich, że w tym hotelu zatrzymał się „Herr Professor Szczesny Dettloff mit Frau”.
    Inna znana mi anegdota, już powojenna, mówi, że przyszedł do niego student na konsultacje dotyczące pracy seminaryjnej. Praca dotyczy sztuki europejskiej, więc student referuje literaturę niemiecką, angielską, francuską. Mówi w końcu – jest jeszcze praca po włosku, ale ja włoskiego w ogóle nie znam. Na to profesor Dettloff: „Proszę Pana, PGRy czekają na ręce do pracy”.

  21. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Po przemyśleniu. Kiedyś do prawosławnego duchownego per Pan gdy się spotkaliśmy mówiłem (był w drodzę do mojej sąsiadki) , nie z braku szacunku ale z braku wiedzy. Poznaliśmy się przypadkiem w innych okolicznościach. Są w mojej rodzinnej miejscowości też ewangelicy więc jest i Pastor. Jak się do duchownych tych wyznań z szacunkiem zwracać?

  22. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Dziękuję. Jak zawsze można na Panią liczyć. Miałem jeszcze zapytać o to jak zwracać się do rabina ale bez pytania odpowiedź jest.

  23. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Nie spodziewałam się aż tak wielu komentarzy pod tekstem nt. zwracania się do księży, a nawet ogólniej do osób duchownych. Dzięki wpisowi Mariusza Domaradzkiego znalazłyśmy we trójkę (ja, moja siostra i Maria Różycka) tekst, który wyjaśnia zawiłości tej sprawy i rozstrzyga, jakie są normy, także w zwracaniu się do duchownych prawosławnych, protestanckich, a nawet rabinów oraz ich żon. Wprawdzie pan Władysław Łoś, mimo iż sam je stosuje, bo tak został wychowany, uważa, że to nie jest wiedza obowiązkowa, więc można się do niej nie stosować (przy okazji przepraszam go za niezrozumienie jego tweeta – skutki czytania zbyt późno w nocy). Na stwierdzenie, że powinno się zwracać tak, jak osoba duchowna sobie życzy, celnie odpowiedziała moja siostra, przytaczając jak ks. prof. Michał Heller się podpisuje (jest ks., nie ma zaś prof.), więc wiadomo, co dla niego istotne. A że jest delikatny i nie jest małostkowy, więc się nie obraża, ani nie zwraca uwagi. Wielcy ludzie tak mają. Ciekawe przykłady z przeszłości przywołali Katarzyna Jarkiewicz („towarzysz ksiądz prymas” do kard. Wyszyńskiego mówił tow. Gomułka) i MG (Jan Krzysztof Bielecki „pan prymas” do kard. Glempa). Notabene desakralizacja życia, o której pisała Katarzyna Jarkiewicz, ma wpływ na zmianę obyczajów – księża po cywilnemu, nawet bez koloratki, przyzwyczają się do traktowani ich jak osoby świeckie (przecież nieznajomi nie wiedzą). Wszystkim Państwu serdecznie dziękuję za ciekawą dyskusję.

Skomentuj Ewa Mastalska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *