Nie jestem rowerowym aktywistą

Nie zgadzam się z Łukaszem Warzechą, który uzasadnia, że rowerzyści w Polsce są rozbestwieni, a propagowanie jazdy na rowerze to lewicowa wizja transportu. Jestem osobą w wieku 60 plus, a mój mąż 70 plus. Nie jesteśmy rowerowymi aktywistami i nie czytamy Gazety Wyborczej, ale oboje bardzo lubimy jeździć na rowerach i cieszymy się, że w mieście poprawia się infrastruktura rowerowa, choć daleko jej do ideału. Więcej, uważamy, że to rowerzysta jest najbardziej narażony na niebezpieczeństwo, zarówno ze strony kierowców, jak i pieszych.

Na początku lat dziewięćdziesiątych byłam z synem w Kopenhadze i zachwyciłam się powszechnością rowerów w mieście, a także infrastrukturą rowerową, która zapewnia bezpieczeństwo wszystkim  użytkownikom. Ścieżki rowerowe spotkać można nawet wzdłuż autostrady po obu jej stronach. Charakterystyczne, że mają one przerywaną linię biegnącą przez środek.  Rower to obok kopenhaskiej syrenki symbol Królestwa Danii. I choć to kraj leżący na północy. Tradycja przemieszczania się po mieście rowerem bez względu na przynależność do grup społecznych jest tam niezwykle silna. Większość Duńczyków wiąże rower z pozytywnymi wartościami, takimi jak wolność i zdrowie, a jazda na rowerze w ostatnich latach stała się także symbolem witalności.

We Wrocławiu, mieście, w którym mieszkam, przybywa ścieżek rowerowych, a także wydzielonych na jezdniach pasów przeznaczonych dla rowerzystów. Wciąż jednak mało jest bezpiecznych tras, ścieżki są wąskie i często łączone są z pasami spacerowymi. Nie spotkałam się nigdy, a jeżdżę rowerem od wielu lat, z arogancją rowerzystów. Często natomiast doświadczyłam bezczelności i arogancji pieszych. Przykład z ostatnich wakacji. Jadę ścieżką rowerową, przede mną mama z wózkiem dziecięcym stojąca pośrodku ścieżki w taki sposób, że tarasuje przejazd, a jej dziecko biega koło wózka. Zatrzymałam się i pytam: Dlaczego pani zatrzymuje się na ścieżce rowerowej i uniemożliwia przejazd? Otrzymałam odpowiedź: Pani też stoi. Nie odezwałam się. Czasem bezczelność wbija w ziemię i odbiera mowę. Pieszym, którzy idą środkiem ścieżki rowerowej ze smartfonem w ręce i słuchawkami w uszach, już nawet nie próbuję zwracać uwagi. Choć szlag mnie trafia. Zatrzymuję się wówczas i prowadząc rower mijam jak „święte krowy”.

Sama, zdając sobie sprawę, że jadąc na rowerze nie jest komfortowo często się zatrzymywać, zawsze przed przejściem dla pieszych staję i przepuszczam rowerzystę. Jakże często w odpowiedzi usłyszałam „dziękuję” okraszone dodatkowo uśmiechem. W analogicznej sytuacji zachowuję się tak samo, dziękuję, gdy pieszy, zatrzymując się, pozwoli mi przejechać. Odnoszę wrażenie, że wśród rowerzystów jest więcej uprzejmości, niż w środowisku kierowców.

Podczas ostatnich wakacji, które spędziłam – jak w kilku ostatnich latach – nad morzem w Grzybowie spotkało mnie miła niespodzianka. Trasa rowerowa z Kołobrzegu do Ustronia Morskiego została zmodernizowana, poszerzona, wydzielono część dla pieszych, a ścieżkę dla rowerzystów podzielono na dwie części przerywaną linią. Przed przejściami dla pieszych, które przecinały tę ścieżkę pod kątem prostym, były pasy wymuszające zmniejszenie prędkości. Zorientowałam się jak w prosty sposób można poprawić bezpieczeństwo i wyrobić właściwe nawyki zarówno u rowerzystów, jak i u pieszych. To takie proste.

Nie uważam, że rowerzyści powinni być bezkarni, należy wymagać się od nich przestrzegania reguł poruszania się po drogach. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że to oni spośród uczestników ruchu drogowego są najbardziej narażeni na niebezpieczeństwo. Zarówno ze strony kierowców, jak i pieszych. Pieszy, który nagle wtargnie na ścieżkę rowerową i wpadnie pod koła, wymusza gwałtowne hamowanie kończące się niekiedy upadkiem i kontuzją. Wiem, bo mnie samą to spotkało. Pieszemu nic się nie stało, a ja przewróciłam się, miałam potężnego guza na głowie i zdartą skórę z policzka. Leczyłam tę kontuzję kilka tygodni.

Lubię jeździć na rowerze nie tylko na wakacjach. Dla mojego męża, któremu dokucza ból w kolanach, to jedyna możliwość rekreacji, zastępująca spacer. Takich osób w starszym wieku, którym rower umożliwia aktywność fizyczną, jest sporo. I cieszę się, że ich przybywa. Dobrze by było, żeby przybywało też zmodernizowanych ścieżek rowerowych zapewniających bezpieczeństwo rowerzystów i pieszych. Trudno mi zgodzić się z tym, że to lewicowa ideologia.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

12 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Zawsze podobała mi się jazda na rowerze, chociaż nauczyłem się korzystać z roweru wraz z dziećmi po ukończeniu 40 lat. Kierowcy często nie doceniają rowerzystów, chociaż może ci, którzy sami korzystają z roweru lepiej ich rozumieją. Próbuję zrozumieć kierowców, gdyż zdaję sobie sprawę z ich odpowiedzialności, a zarazem pewnych trudności nad opanowaniem pojazdu. Z tych powodów ( i nie tylko) nie zdecydowałem się robić prawa jazdy. Staram się omijać ruchliwe ulice, korzystać ze ścieżek rowerowych, ale mimo to spotykają mnie czasami niemiłe niespodzianki. Niedawno jechałem z górki ścieżką rowerową i nagle ścieżkę przecięło mi auto. Gwałtowne hamowanie z mojej strony spowodowało niegroźny upadek, ale skutki czułem długo.
    Po ścieżce rowerowej często poruszają się ludzie, ale wtedy dzwonię i przeważnie się usuwają i mijając ich dziękuję za zrobienie miejsca. Podobnie postępuję przy jeździe po chodniku.

  2. janczol@yahoo.com' Bartłomiej pisze:

    Pełna zgoda. Ja jeżdżę na rowerze od 10 roku życia. Amatorsko trenowałem kolarstwo szosowe. W Poznaniu od 8 lat codziennie dojeżdżam do pracy rowerem – co daje około 3000 km rocznie. Nie miałem żadnych poważnych incydentów ani z kierowcami ani z pieszymi. W Poznaniu infrastruktura się zmieniła. Przybyło ścieżek, ale niektóre rozwiązania, zwłaszcza w centrum są dziwne, niezbyt poprawiające życie rowerzystom a utrudniające poruszanie się po mieście kierowcom. Ja preferuję wyznaczony pas rowerowy w ramach jezdni niż ścieżki połączone z chodnikiem. To drugie rozwiązanie jest zwłaszcza niebezpieczne przy samochodach skręcających w prawo. Kierując samochodem nie widać zbliżającego się rowerzysty. Potrzeba mądrego planowania dróg i ścieżek. A jeśli chodzio kulturę to zarówno wśród rowerzystów jak i kierowców zdarzają się chamskie zachowania. Mi też zdarza się złamać przepis i przejechać odcinek po chodniku, ale poważając pieszych, dziękując za zrobienie miejsca. Zamiast kija w szprychy wolałbym wezwanie do wzajemnego szacunku. Jeżeli w kierowcy czy pieszym będziemy widzieć bliźniego i będziemy uprzejmi wobec siebie nawzajem to sytuacja stanie się bardziej pokojowa. Pokojowe współistnienie kierowców, pieszych i rowerzystów jest możliwe.

  3. gramatis@tlen.pl' Ufka pisze:

    Wróciłam z Danii. Jak się nie jest kilka miesięcy to widać zmiany. Ciągle coś przybywa, nowe ścieżki, oznakowania (dla rowerzystów ostrzeżenie NA ścieżce wymalowane białą farbą, dla wszystkich czerwony asfalt na skrzyżowaniu dróg rowerowych i samchodowych). Dzieci nawet z młodszych klas jeżdżą do szkoły na rowerach, wszystkie w kaskach. Ja naciskam na pedały, bo mi głupio – saochód mógłby wyjechać z bocznej uicy 5 razy, ale czeka, aż przejadę. O tunelach dla rowerów pod ruchliwymi ulicami nie wspominam. Za to na ścieżce tylko rowerzyści! Gdyby ktoś stał czekając np na przejście to by go po prostu rozjechali:))
    WW Polsce często jeździłam o chodnikach, nawet na małych uliczkach. Bo tam z kolei po obu stronach parkujące samochody, musiałabym jechać środkiem. Czułam się, jakbym miała na plecach tarczę strzelniczą. Czy rowerzyści łamią przepisy? Oczywiście, tak jak piesi czy kierowcy. Przejeżdżają przez przejścia, roztrącają ludzi czekających na przystankach (zawsze tam zsiadałam). Po prostu za takie zachowania trzeba karać, łatwiej to robić bo mają mniejszą prędkość. A robi się niewiele. Kiedy zwrociłam się do policji, aby coś zrobiła z parkującymi na ścieżce samochodami odpowiedzieli w stylu : to nie my, jesteśmy od innych celów a powinni wezwać chociaż straż miejską. Ogólnie: w różnych miejscach jest różnie ze ścieżkami ( w Gdańsku np dużo) , ale wzajemne zrozumienie i życzliwość ważniejsze od infrastruktury. Czasami wystarczy linia na skraju szosy

  4. janczol@yahoo.com' Bartłomiej pisze:

    Dodatkowo pragnę zaapelować do wszystkich rowerzystów o właściwe oświetlenie po zmroku. Niektórzy myślą, że jakaś jedna tląca się dioda spowoduje, że zostaną dostrzeżeni na nieoświetlonej drodze. Poza tym dobrze wyregulowane hamulce i odpowiednie ogumienie też poprawiają bezpieczeństwo. Wybieranie uliczek z wolniejszym ruchem pojazdów czasami spowoduje, że nadrobimy kilkaset metrów czyli stracimy te 2 minuty, ale zyskamy na bezpieczeństwie.
    Stosujmy się do zasady ograniczonego zaufania. Co z tego, że jako rowerzyści mamy pierwszeństwo, skoro przy kolizji z samochodem nie mamy szans. I bądźmy uprzejmi dla kierowców. Jadąc do pracy pokonuję krótki odcinek drogą krajową, gdzie pobocze nie nadaje się do jazdy. Mam duże doświadczenie w jeździe rowerem, więc potrafię jechać równo po białej skrajnej linii i dać znak tirom, że mogą mnie wyprzedzić a nie wlec się za mną 30km/h. Na takie drobne gesty uprzejmości na pewno stać każdego.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Będę polemizowała zarówno z Łukaszem Warzechą, jak i z tezami w tekście mojej siostry. Trudno bowiem zgodzić się ze stwierdzeniem publicysty „Do Rzeczy”, że „rower jest elementem hołubionego przez lewicę stylu życia” oraz, że miejscy aktywiści uprawiają inżynierię społeczną. Piractwo drogowe rowerzystów nie ma nic wspólnego z lewicową ideologią. Ale problem jest.
    Nie zgadzam się więc, że rowerzyści są zawsze kulturalni i że to nie oni pieszym, tylko im piesi zagrażają. Statystyki są bezwzględne. „Do lipca tego roku rowerzyści spowodowali już 55 wypadków (w tym dwa śmiertelne) i 204 kolizji. Dla porównania – w całym 2015 roku rowerzyści wywołali 32 wypadki” – czytam w Gazecie Wyborczej z 20 września br. Progresja jest. W 2016 roku rannych pieszych z winy rowerzystów było 12 (tak jak w roku poprzednim), w 2017 – 14, a do lipca 2018 roku aż 17.
    Jak się dowiedziałam, siedem lat temu zmieniono prawo, wycofując przepis uznający winę rowerzysty, który wtargnął nieprzepisowo pod pojazd (analogiczna wina dotyczy pieszych). Pamiętam sytuację, gdy w stojący samochód z włączonym kierunkowskazem, który czekał, by włączyć się do ruchu (nie było świateł na tym skrzyżowaniu), uderzył z boku rozpędzony rowerzysta. Rozwalił błotnik, stłukł reflektor. I co? Odjechał bezkarnie, a za spowodowane przez niego szkody musiał płacić kierowca samochodu. Nie ma przecież OC dla rowerzystów. A ci coraz częściej nie tylko bezceremonialnie łamią przepisy ruchu drogowego, ale ich po prostu nie znają. Jazda we trójkę, czwórkę obok siebie, wyprzedzanie z niewłaściwej strony, rozpędzeni na chodnikach przeznaczonych dla pieszych – ileż razy cudem schroniłam się na trawniku przed potrąceniem. Rowerzyści nie zwalniają przed przejściem dla pieszych, tak jak robi to każdy kierowca samochodu. Też jeżdżę rowerem i lubię tę formę rekreacji, ale szanuję innych uczestników ruchu drogowego. Zwalniam przed przejściem dla pieszych, a gdy widzę obok ścieżki rowerowej małe dzieci, to zatrzymuję się, bo dziecko może zachować się nieprzewidywalnie.

    Przy tak lawinowo rosnącej liczbie rowerzystów przydałby się powrót do obowiązkowej karty rowerowej, gdy nie ma on prawa jazdy. Bo chodzi przecież nie o to by z rowerów nie korzystać (to przyjemne i zdrowe), tylko by jazda była bezpieczna. I dla samych rowerzystów, i dla pieszych, i dla kierowców. To nasza wspólna sprawa i dobrze, że Łukasz Warzecha poruszył ten problem.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Będę polemizowała. Liczba wypadków, które powodują rowerzyści w porównaniu do liczby wypadków samochodowych jest znikoma, a rzekoma progresja to różnica w granicach błędu statystycznego. Uwzględniając wzrost liczby rowerzystów ta liczba jest stała. Dla porównania, w 2017 roku doszło do 32 705 wypadków samochodowych, w których 39 394 osób zostało rannych, a zginęło 2810. To różnica czterech rzędów wielkości. I nie pomaga to, że każdy kierowca musi mieć prawo jazdy, a policja karze mandatami wykroczenia. Obowiązkowa karta rowerowa to tylko tylko dodatkowe zajęcie dla administracji, dodatkowe koszty. A skutek zapewne taki sam jak w przypadku kierowców. Mieszkam w centrum Wrocławia, spotykam na drodze wielu rowerzystów i mam raczej dobre niż złe doświadczenia.

      • kulwak@wp.pl' wrocławiak pisze:

        Tak się składa, że także mieszkam blisko centrum Wrocławia i dużo chodzę pieszo. Jednak mam zupełnie inne doświadczenia. Polecam pani np. przespacerować się wzdłuż fosy od placu Dominikańskiego w stronę placu Jana Pawła II. Niegdyś piękne miejsce spacerowe zamieniło się w jakąś „rowerostradę”, rozpędzeni rowerzyści mijają pieszych o centymetry (o tym żeby zwolnili nie ma mowy). Polecam też np. przebyć pieszo Odrę przez most Pokoju. Takich miejsc mogę wymieniać dziesiątki jeśli nie setki. Wielokrotnie idąc chodnikiem zostałem uderzony kierownicą, a także kilkukrotnie byłem świadkiem potrącenia pieszych na chodniku. Rowerzyści nawet tam gdzie jest ścieżka dla rowerów, jadą tak jak jest im wygodnie i żadnymi przepisami ruchu drogowego nie zaprzątają sobie głów. Dodam jeszcze, że nigdy nie widziałem interwencji policji nie mogącej nie widzieć rowerzysty jadącego nieprawidłowo. A może po prostu mieszkam w jakimś innym Wrocławiu? Tak czy inaczej zalecam „przejść się na pieszo” (jak niegdyś śpiewał pewien wrocławski zespół muzyczny) i spojrzeć z innej perspektywy.
        pozdrawiam

        • Maria WANKE-JERIE pisze:

          Tak się składa, że wymienione przez Pana trasy często przemierzam pieszo (mieszkam przy pl. Grunwaldzkim). Mijają mnie rowerzyści zarówno na moście Pokoju, jak na trasie wzdłuż fosy do pl. Jana Pawła II. Być może mam więcej niż Pan zrozumienia dla rowerzystów. Nigdy nie zdarzyło się nic takiego, do czego mogłabym mieć zastrzeżenia. Ale to ustępuję im miejsca, bo wiem, że to rowerzysta bardziej niż pieszy jest narażony na kontuzję. I nie mam im za złe, że mijają mnie na trasie.

  6. janczol@yahoo.com' Bartłomiej pisze:

    Karta rowerowa? Raczej dobre wychowanie jest potrzebne. Wychowanie kładące nacisk na szacunek dla przepisów ruchu drogowego zapewniających nam bezpieczeństwo ale przede wszystkim na szacunek dla innych ludzi – użytkowników drogi.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    „Rowerzyści są niedokształceni. Nie znają swoich praw i obowiązków, nie są świadomi, jakie zagrożenie stwarzają. Niestety policja ma inne priorytety i mówię to jako aktywny rowerzysta” – napisał na Twitterze Michał Gdowicz, jako jeden z bardzo wielu dyskutantów na ten gorący dziś temat.

    Pod tweetem Łukasza Warzechy, reklamującym jego tekst, też wiele wpisów. Większość popiera stanowisko publicysty i piszą to rowerzyści. Oto niektóre z nich:

    Andrzej Hrechorowicz @a_hrechorowicz
    Też jestem i kierowcą i jeżdżę na rowerze, ale to co wyprawiają, i jak się zachowują rowerzyści to po prostu groza i chamstwo.

    Piotr Woyciechowski @PiotrW1966
    Jestem kierowcą i rowerzystą zarazem. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z Warszawy, to przychodzi mi, choć z trudem zgodzić się z autorem.

    Rafał Ziemkiewicz @R_A_Ziemkiewicz
    Czyżby wreszcie zabrał się trapiącą nasze miasta plagę rozbeszczelnionych chamów na rowerach. Czas najwyższy!
    A więc tekst Łukasza Warzechy nie jest przeciw rowerzystom, tylko przeciw chuligaństwu na rowerach. Bo ci nieprzestrzegający reguł stanowią zagrożenie i dla pieszych, i dla siebie nawzajem, i dla samochodów. Znam przypadek, gdy rowerzysta wymuszając pierwszeństwo wjeżdżał zza zakrętu, a kierowca, chcąc go chronić zrobił nagły skręt i uderzył w słup. Zginął na miejscu. A przypadek dobrze znany mojej siostrze, gdy młody rowerzysta wjechał z impetem w jadącego na rowerze starszego mężczyznę, który upadł i – jak się okazało – złamał nogę. Czekała go operacja. Cóż, że ów rowerzysta był przejęty i przepraszał, ale był sprawcą tego zdarzenia.

    Takich wypadków będzie coraz więcej i trzeba coś z tym zrobić. Może dobrze, że Łukasz Warzecha rozpoczął dyskusję. On jest wolnościowcem i broń Boże nie opowiadałby się za jakimikolwiek zakazami. Ale może przydałaby się większa czujność policji i pilnowanie, aby nie naruszać zasad ruchu drogowego.

  8. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Kiedy bylem dzieckiem, rower był dla nas synonimem wolności. Namiastką mustangów dosiadanych prze Winnetou, Old Shatterhanda, czy Johna Wayna 😉

    Czasy się zmieniły, jednak dla dzieci z miejscowości bez komunikacji publicznej rower to ciągle najpopularniejszy sposób na sprawne, i co najważniejsze, samodzielne przemieszczanie się. Więcej dzieci na rowerach, to krótsze korowody aut sunących co rano do szkół. To może trochę więcej wysiłku i mniej nadwagi. Może odrobinę więcej samodzielności, odpowiedzialności. Wreszcie więcej chwil wytchnienia dla oczu i palców umordowanych nieustannym „gładzeniem” smartfonów 🙂

    Mieszkańcy wielkich miast maja swoje wielkie problemy – ideologie, wizje, spory – takie uroki, wielkomiejskiego życia. Dla mnie rower to bardzo praktyczny wynalazek. Podobnie jak ścieżki rowerowe. Kiedyś ich nie było, a teraz trzeba się ich nauczyć – jako kierowca, pieszy i rowerzysta.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskusja inspirowana moim tekstem pokazuje, że zdania na temat rowerzystów są podzielone i niemało jest zwolenników karania rowerzystów, choć jak pisze pani Ufka, nie tylko rowerzyści łamią przepisy, ale także piesi i kierowcy. Dziękuję za uzupełnienie mojego tekstu o współczesne doświadczenia z Danii, gdzie infrastruktura adresowana do rowerzystów jest najbardziej imponująca. Ocenia jednak, że – choć infrastruktura jest ważna to ważniejsze są wzajemne zrozumienie i życzliwość. Podzielam ten pogląd. Rower, podobnie jak w dzieciństwie dla pana Krzyśka, jest dla mnie synonimem wolności. Dlatego z przyjemnością przeczytałam, że rower to bardzo praktyczny wynalazek, podobnie jak ścieżki rowerowe i że trzeba się ich nauczyć – jako kierowca, pieszy i rowerzysta. Znakomita puenta całej dyskusji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *