O prawdzie raz jeszcze

Dzięki inicjatywie Instytutu Nowych Mediów i finansowemu wsparciu Polskiej Fundacji Narodowej prawda o przeszłości oparta na faktach przebiła się do światowych mediów. Wyparła szkalujące Polskę kłamstwa Putina. PR-owski majstersztyk.

Potrzebujemy takiej prawdy, jak kania dżdżu. Serce rośnie, gdy udaje się z nią dotrzeć tam, gdzie przez dziesięciolecia wizerunek Polski kształtowany był przez kłamstwo, półprawdy i niedopowiedzenia. Choć wydawać by się mogło, że dżentelmeni o fakty się nie spierają, dotyczy to nie tyle interpretacji, ile faktów właśnie. Jest takie powiedzenie, nie pamiętam już czyjego autorstwa: „Ważne jest nie tylko, żeby mieć rację, ale żeby mieć rację we właściwym momencie”. Te właściwe momenty wyznacza nam hojnie kalendarz, począwszy od 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, poprzez 75. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz i taką samą rocznicę zakończenia wojny, a także setną rocznicę Bitwy Warszawskiej, czyli uratowania Europy przed komunistyczną nawałnicą. Okrągłe rocznice to te momenty, kiedy świat słucha naszych opowieści o historii. Mam nadzieję, że zostaną dobrze wykorzystane. „Człowiek jest istotą opowiadającą” – pisze Papież Franciszek w Orędziu na 54. Światowy Dzień Środków Masowego Przekazu – „Aby się nie zagubić powinniśmy oddychać prawdą dobrych historii, które budują, a nie niszczą” – to też słowa Ojca Świętego.

Prawda, zwłaszcza ta dotycząca pamięci historycznej, jest ważna w przestrzeni publicznej, ale istnieje też prawda dotycząca naszych indywidualnych losów. Tę też warto pielęgnować w rodzinach. Tak jak w mojej rodzinie pamięć o bohaterskiej postawie moich teściów Marii i Edwarda Jerie, którzy przez cały okres niemieckiej okupacji Lwowa dali schronienie w swoim domu Żydówce, mimo że mieli trójkę małych dzieci i – mieszkając w podmiejskiej dzielnicy, nie mieli przydziału kartek żywnościowych – cierpieli więc głód. Ta Żydówka to była narzeczona przyjaciela mojego teścia, udzielenie jej pomocy było dla niego oczywistością. Pamiętam mrożące krew w żyłach opowieści, jak to nieżyjący już brat mojego męża, Ryszard, który był wtedy małym chłopcem, siedział przy oknie i ostrzegał mamę, gdy ktoś nieznajomy zbliżał się do domu. Musiał sygnalizować to na tyle wcześnie, aby Rózia, bo tak nazywała się Żydówka, którą przyjęli pod swój dach, zdążyła zejść do skrytki pod podłogą i drzwiczki można było zakryć chodnikiem. Było to skuteczne schronienie, skrytka przeszła bowiem najcięższą próbę, czyli przeszukanie domu przez gestapowców z psem. Jak dramatycznym przeżyciem, mimo pomyślnego finału, było to dla moich teściów, nietrudno sobie wyobrazić. Żydówka ta ukrywała się u nich do końca wojny, a potem wyemigrowała do USA. Teściowie nigdy nie zabiegali o tytuł „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”, uważali, że to, co robili, było ich powinnością.

Ilu takich bezimiennych bohaterów było w Polsce, trudno oszacować, ale zapewne więcej niż drzewek w Yad Vashem.

Próbuję sobie wyobrazić skromny dom moich teściów na przedmieściu Lwowa, trójkę małych dzieci i niedostatek żywności, którą byli gotowi dzielić się z ukrywającą się u nich żydowską dziewczyną. I ten codzienny strach, który musiał im towarzyszyć. Przecież niewiele brakowało, a mogli podzielić los rodziny Ulmów czy Kowalskich.

Taka prawda powinna być przechowywana w pamięci następnych pokoleń. Czy przetrwa więcej niż pokolenie wnuków? Nie wiem.

Prawda to także spojrzenie na siebie. Czy potrafiłabym się zachować tak jak moi teściowie? Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie wiem, czy strach nie byłby silniejszy niż odruch solidarności. Wtedy odwaga i solidarność kosztowała życie, niekiedy życie całej rodziny.

Tomasz Terlikowski napisał dziś, że Auschwitz, a szerzej Holokaust czy Gułag, pokazuje nam prawdę o ludzkiej naturze, że wygodnie jest myśleć, że takie rzeczy mogli robić tylko inni: Niemcy, Rosjanie, ale że ja, że my to nigdy byśmy czegoś takiego nie zrobili.

„Problem polega na tym, że Holokaustu dokonali zwyczajnie Niemcy i Austriacy, Gułag tworzyli zwyczajni ludzie. Nikt z nich nie urodził się potworem, wielu z nich uważało, że to oni są ofiarami i że się bronią. I jeśli ktoś wierzy, że on by się nigdy tak nie zachował, to gratuluje dobrego samopoczucia. Ja nie mam takiej pewności, nie wiem, co bym robił w tamtym czasie” – uważa Terlikowski.

Moim zdaniem ma rację. W jego słowach jest i prawda o ludzkiej naturze, i pokora. I ostrzeżenie, że nigdy nie wolno być pewnym własnej bezgrzeszności.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

15 komentarzy

  1. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Z wypowiedzi wielu ludzi wynika, ze mozna było w Polse uratowac od Holokaustu duzo więcej Żydów a zabrakło solidarności z nimi. Trzeba uświadamiac jakie były realia. Ukrywanie ludzi w trakcie okupacji to nie była kwestia odruchu serca czy nawet tylko odwagi. Zapewnienie w głodzonym kraju żywności, leków, schronienia, zadbanie by nikt nie usłyszał kaszlu – wszystko tak by nie wzbudzac zadnych podejrzeń wymagało nadzwyczajnej zaradności,, pomysłowości i niesamowitej odporności psychicznej. Nie wszędzie było możliwe urządzenie odpowiednich skrytek. Każdemu kto czyni zarzuty można zadać pytanie: czy jesteś pewien, że odważyłbyś się ryzykować życie swoje i swojej rodziny i że umiałbyś w takich warunkach ukrywać ludzi?
    Wielka chwała tym, którzy mieli odwagę i potrafili

  2. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Ludzie w czasie okupacji żyli pod taką presją, że nam z bezpiecznego, domowego fotela, z którego nic, oprócz ewentualnej choroby, nam nie grozi, nie wypada nikogo oceniać, tylko nisko pochylić głowę nad heroizmem w tamtych czasach. To, że teściowie mojej siostry nie zamknęli drzwi przed znajomą, wydaje się naturalnym odruchem, ale to, że przez całą okupację w ekstremalnie trudnych warunkach ją ukrywali, że nie znaleźli jakiegoś innego schronienia, tłumacząc się obecnością małych dzieci, brakiem żywności, strachem i czym tam jeszcze, to już nie. To heroizm i zaradność zarazem, na co słusznie zwraca uwagę Rafał Kubara. Bo wystarczył jeden nieostrożny ruch i wszyscy skończyliby w najlepszym wypadku jak rodzina Ulmów, bo mógł ich także spotkać taki los jak Kowalskich i ich sąsiadów. Ale jeszcze większa chwała tym, którzy tę pomoc na dużą skalę organizowali, jak Żegota czy choćby Żabińscy w warszawskim zoo czy inni. Takich, jak teściowie mojej siostry, którzy nie mają medalu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, ani drzewka w Yad Vashem, jest zapewne więcej. Dlatego dziwić mogą słowa prezydenta Reuvena Rivlina, że jest ich za mało. Tylko w Polsce i Jugosławii za pomoc Żydom groziła śmierć całej rodziny, a często też sąsiadów. Tym, którzy Żydów uratowali, ale także tym, którzy ratując stracili życie, należy się dziś cześć i chwała. To heroizm najwyższej próby. Nie jest łatwo szafować własnym życiem, ale życiem swoim i swoich najbliższych jeszcze trudniej. Takie historie, jak Marii i Edwarda Jerie, powinny być zbierane i opublikowane w wydaniu książkowym. Może ktoś tu, na naszych łamach, podzieli się podobną opowieścią? Zachęcam do tego.

  3. j.gontarz@smartlink.pl' Jerzy Gontarz pisze:

    Nie trzeba daleko sięgać: „Tak zamyślona i zrealizowana impreza była dziełem ludzi. Oni byli jej wykonawcami i jej przedmiotem. Ludzie ludziom zgotowali ten los” – pisała Zofia Nałkowska. Dziś znajomy przypomniał także postawę Hannah Arendt. Gdy po wojnie znajomi Arendt mówili jej, że wstydzą się, że są Niemcami, odpowiadała: „wstydzę się, że jestem człowiekiem”. Słowa Tomasza Terlikowskiego są w tym samym duchu. Niestety, wiadra pomyj wylali na niego „czyści, silni polscy patrioci”. Za wrażliwość i niepewność naszych (ludzkich) decyzji w chwili próby. Podziwiam takich ludzi jak teściowie autorki tekstu – za odwagę, gdy była naprawdę potrzebna, i za skromność w sytuacji, gdy inni wypinają się do orderów. Takie osoby poprawiają kondycję ludzkości. Niemniej – musimy pielęgnować pamięć również o mrocznej historii, by przestrzegać obecne i przyszłe pokolenia.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Tweet Tomasza Terlikowskiego, który wywołał burzę, brzmiał tak:

    „Myśląc o Auschwitz warto pamiętać, że to nie jest tak, że tylko oni, mityczni naziści, Niemcy byli do tego zdolni. My też jesteśmy. Dzisiaj i teraz. Wcale nie jesteśmy lepsi.”

    Był poprzedzony inną refleksją

    „27 stycznia, wyzwolenie Auschwitz uświadamia do czego zdolny jest człowiek. Nowoczesny, cywilizowany, technicznie wyzwolony, ale pozbawiony zakorzenienia w godności osoby ludzkiej, uznający, że naród, rasa, nowoczesności może budować się na kościach ludzi”

    i gdyby te tweety były połączone, czytane jako ciąg wypowiedzi, łatwiej byłoby odczytać właściwe intencje autora, który pochylił się nad kondycją ludzkiej natury.

    W tym brzmieniu jednak, niedostatecznie precyzyjnym, jego intencja mogła zostać niewłaściwie zrozumiana, a że jesteśmy ze wszech stron obijani przez narracje historyków pokroju Jana Tomasza Grossa czy profesorów Barbary Engelking lub Jana Grabowskiego, o przewrażliwienie nietrudno. Przeciwstawienie „oni, mityczni naziści, Niemcy” vs. „my” w naturalny sposób kojarzy się z Polakami jako podmiotem domyślnym. I nieważne już późniejsze dopowiedzenie „tu i teraz”. Zapada w pamięć „nie jesteśmy lepsi”, tzn. my, Polacy w tej Zagładzie byliśmy tacy, jak Niemcy? I stąd bierze się to oburzenie, bo internauci myślą: „Jak to, tacy sami? Niemcy zorganizowali przemysłową zagładę, a my, Polacy, byliśmy ofiarami, Polskie Państwo Podziemne nie kolaborowało z Hitlerem i karało śmiercią szmalcowników, zorganizowało Żegotę. Polacy jako jedyny naród nie był w szeregach SS, polscy bohaterowie ostrzegali przed planami Hitlera (Karski, Pilecki), było sporo zorganizowanych inicjatyw ratujących Żydów… A i w przeszłości Polacy nie dopuścili się zorganizowanego, państwowego ludobójstwa na wielką skalę”. Tak mogły iść ścieżki myślenia. Tomasz Terlikowski z kolei zarzucał internautom, że robią z siebie świętych, że myślą, iż ich zło nie może opanować. I tak biegła ta dyskusja, obficie okraszana inwektywami lub przynajmniej insynuacyjnymi przytykami. A wszystko z powodu niezrozumienia. Bo ani Tomasz Terlikowski nie zrównywał Polaków z Niemcami w udziale w Zagładzie, ani internauci nie puszyli się, że są pewni swojej nieskazitelności. Dlatego uważam, że wpis w tak nieprecyzyjnej formie, dającej asumpt do opacznego zrozumienia, nie był fortunny. Dostrzegła to Alina Petrowa, która od razu pojęła intencje Terlikowskiego, pisząc:

    „Święty proboszcz z Ars poprosił o łaskę zobaczenia zła, które w nim tkwi. Ale nie wytrzymał widoku.
    „Zbyt pewny siebie byłem mówiąc: nigdy się nie zachwieję” – to werset z psalmu.
    P.S. Część odbiorców odniosło to do narodów – że my, Polacy także jesteśmy zdolni. I zareagowali.”

    ale potem dodała:

    „Zgoda, tłit @tterlikowski nie był precyzyjny. Polacy (jako zbiorowość, tradycja, kultura) mają mocne przeciwciała, które dają im siłę w przeciwstawianiu się totalitaryzmom”.

    Nie zabrałam głosu na Twitterze, a tu pokrótce wyjaśniam swoje stanowisko. I na przyszłość miejmy nauczkę, w sprawach wrażliwych starajmy się o maksymalną precyzję, by nikt nie wypaczył naszych intencji.

  5. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Będę polemizowała. Nawet wywołujący burzę tweet Tomasza Terlikowskiego „Myśląc o Auschwitz warto pamiętać, że to nie jest tak, że tylko oni, mityczni naziści, Niemcy byli do tego zdolni. My też jesteśmy. Dzisiaj i teraz. Wcale nie jesteśmy lepsi” nie odnosił się do przeszłości. Każda interpretacja tego wpisu prowadząca do skojarzeń z publicystyką Jana Tomasza Grossa czy historyków Barbary Engelking lub Jana Grabowskiego jest intelektualnym nadużyciem. Nie można tego tłumaczyć przewrażliwieniem. Nawet w tej lapidarnej formie jest wyraźnie powiedziane „tu i teraz” co jednoznacznie wskazuje na refleksję nad kondycją ludzkiej natury. Zawsze negatywnie oceniam słowny lincz spowodowany tym, co ktoś sobie dopowiedział, a co nie zostało powiedziane, i nie znajduję na to usprawiedliwienia. W taki sposób można by wytłumaczyć każdą niezasłużoną słowną napaść. Wyczytać coś, co nie zostało napisane, nadinterpretować o to, czego wpis nie zawierał może co najwyżej prowadzić do stawiania pytań, ale nie do odsądzania autora od czci i wiary. To, powiem wprost, jest niegodziwe i wytłumaczyć się nie da nawet najbardziej drażliwym tematem.

    • rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

      Uważam wpis Tomasza Terlikowskiego, za generalnie, w sensie ogólnoludzkim słuszny, ale wiele racji jest też w wypowiedziach jego oponentów. Prawdą jest, że wszyscy jako ludzie mamy naturalną, wrodzoną skłonność do zła, egoizmu, instrumentalnego postrzegania innych ludzi: ich wykorzystywania, a czasem traktowania jako przeszkody na drodze do własnego „sukcesu”. Oczywiście nie oznacza to, że wszyscy jesteśmy jednakowo źli, ani, że wszyscy mamy podobną podatność na uleganie wiodący w tym kierunku pokusom, czy zewnętrznym naciskom (brak tych zastrzeżeń chyba najbardziej zirytował krytyków p. Terlikowskiego). Dotyczy to zarówno pojedynczych ludzi, jak i całych społeczeństw. Zbrodnicze totalitarne systemy kształtowały się głównie w krajach, gdzie przez wieki umacniane było przeświadczenie, że silna władza – silne państwo jest ważniejsze niż prawa jednostki, etyka, ludzkie sumienia; gdzie obowiązywała zasada, że rozkaz – jaki by nie był – trzeba wykonać. Wszystkie zbrodnicze systemy opierają się na kłamstwach, manipulacjach, bałamutnych, usypiających sumienia eufemizmach (np. „poszerzanie przestrzeni życiowej”- powstrzymam się od przytaczania innych przykładów), różnych metodach tzw. prania mózgów już od dziecka, wreszcie przekupstwie i przymusie. To ze strony tych co te systemy organizują. Ludzie w nie wprzęgnięci reagują wyparciem, wolą nie wiedzieć o drażniących ich sumienia faktach, przyjmują interpretacje umożliwiające spokojne i wygodne życie. Różni intelektualiści urzeczeni komunizmem uważali wieści o stalinowskich zbrodniach za niesprawdzone pogłoski, słuszną karę dla niebezpiecznych „wrogów ludu” lub za nieunikniony koszt na drodze ku „świetlanej przyszłości”.
      Przekonanie, że w Europie nie jest możliwa wojna, że jesteśmy „cywilizowani”, wszyscy wyciągnęli naukę z przeszłości zderzyło się z okrucieństwami wojny w byłej Jugosławii czy na Ukrainie. Powstają coraz to nowe, podstępne metody manipulowania ludzkimi przekonaniami i sumieniami. Stajemy się wobec nich zagubieni i bezradni – zwłaszcza ludzie młodzi. Uwrażliwianie, ukazywanie słabości natury ludzkiej jest potrzebne. Jeszcze potrzebniejsze jest przedstawianie przykładów godnych naśladowania, heroicznych, nawet jeśli ten heroizm w odniesieniu do doczesności wydaje się nieopłacalny.

  6. malgorzatajaskiewicz03@gmail.com' Małgorzata pisze:

    Jestem zdumiona, że tak ciekawie zapowiadający się felieton zakończyła Pani cytowaniem – nie waham się użyć tego słowa – bzdur T. Terlikowskiego. Ciekawam jakie jeszcze „złote myśli” spłodzi by przyciągnąć uwagę. Co do tego, że człowiek nigdy nie może być pewnym siebie mogłabym się zgodzić. Twierdzę jednak, że wiele zależy od wartości norm etycznych wyniesionych z domu. Ani moja prababcia, ani babcia nie miały wątpliwości czy ukryć Żyda pomimo tego, że zostały same z piątką dzieci, bo mężczyźni byli zgrupowani w lesie, a w domu obok, który stał na tym samym podwórku stacjonowali Niemcy przez jakiś czas, a potem jak przechodził front – sowieci. Natomiast cytowanie bełkotu, że Gułag tworzyli zwyczajni ludzie, a Holokaustu zwyczajnie dokonali Niemcy i Austriacy i że czuli się ofiarami??? ???? Błagam!!! Komentować idiotyzmów desperata nie myślę. 1)GUŁAG, nazwa stała się symbolem sowieckiego aparatu masowego terroru.Zalążkiem Gułagu jako miejsca izolowania i niewolniczej pracy osób podejrzanych politycznie był założony w 1923 na Wyspach Sołowieckich obóz szczególnego przeznaczenia. 2)Funkcjonariusze OGPU, na rozkaz Józefa Stalina przystąpili do narzucania kolektywizacji w latach 1929-1934, co doprowadziło do zaplanowanego głodu. Wykazali się wtedy dużą brutalnością wobec chłopów i ich rodzin, masowo mordując całe rodziny i paląc całe wsie. Badania szacują, że około 28,7 do 32 milionów osób było ofiarami pracy przymusowej i zsyłek, a ostrożne szacunki podają, że liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 2,7 miliona. Aleksandr Sołżenicyn w książce Archipelag GUŁag szacuje, że w obozach tego systemu uśmiercono od początku rewolucji do roku 1956 ok. 60 milionów ludzi. 3)HOLOKAUST – zagłada, ludobójstwo dokonane w czasie II wojny światowej przez III Rzeszę Niemiecką. Bezprecedensowa próba wymordowania całych narodów przy użyciu metod przemysłowych, która nigdy wcześniej i później nie była przeprowadzona w takiej skali. Stanowiła systematyczny i realizowany przez aparat państwowy proces likwidacji całego narodu. Faktycznie „zwyczajni” ludzie czujący się „ofiarami” tylko się „bronili” ??? Niech mnie ktoś uszczypnie! Chcę się obudzić i mieć pewność, że to tylko senny koszmar!!!

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Z całym szacunkiem dla Pani i z uznaniem dla przypomnienia zbrodni dwóch totalitaryzmów, których ofiarami byli Polacy. Nigdy dość przypominania. Ale przecież nie o to chodziło Tomaszowi Terlikowskiemu, żeby umniejszać zło, czy usprawiedliwiać zbrodniarzy. A tym bardziej, żeby Niemców czy Sowietów, będących twórcami zbrodniczych systemów, usprawiedliwiać i twierdzić, że my Polacy bylibyśmy zdolni do tego samego. On nic takiego nie powiedział. Dziwię się, że taki sens można z jego tweeta wyczytać. To była raczej refleksja nad kondycją natury ludzkiej, wynikająca z konstatacji, że zbrodniarze owi, którzy stworzyli aparat ludobójstwa, nie urodzili się potworami. Urodzili się i byli ludźmi, takimi jakimi jesteśmy i my. Matka Teresa z Kalkuty pytana o to, jak sprawić, by świat stał się lepszy, odpowiadała: musisz się zmienić ty i ja. Bo nigdy dość spoglądania na siebie i sprawdzania, czy w własnym wnętrzu nie kiełkuje jakieś zło. A zło może i często wciąga zwykłych ludzi, którzy w innych okolicznościach byliby dobrzy i sprawiedliwi. Dlatego napisałam, że nie wiem, jak bym się zachowała na miejscu moich teściów. Gdy nastał stan wojenny razem z mężem włączyliśmy się w działania podziemnej „Solidarności”, ale za to groziło tylko więzienie, nie śmierć, jak w czasie wojny nierzadko w męczarniach, i śmierć dzieci. Dlatego twierdzę, że nie wiem, czy starczyłoby mi odwagi. Uważam, że red. Terlikowski to, co napisał, napisał w duchu pokory, która nakazuje dziękować Bogu, że los oszczędził nas, iż nie zostaliśmy poddani próbom na człowieczeństwo. Z pokorą, a nie z pewnością, że takim próbom w każdych okolicznościach byśmy sprostali. Nie, my Polacy, tylko my ludzie.

      • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

        Sęk w tym, że nieuważny czytelnik mógł odczytać wpis Tomasza Terlikowskiego jako odnoszący się nie do indywidualnej ludzkiej skłonności, tylko zbrodni ludobójstwa w wykonaniu państwa. Zarządzonej i zaplanowanej. Niemcy takiej dokonali podejmując ustawy Norymberskie, a potem chlodną decyzję o ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Spokojnie, za stołem pełnym dobrego jadła i napitków. Stalin też na zimno podpisał postanowienie o wymordowaniu polskich jeńców wojennych, łamiąc tym samym wzzelkie międzynarodowe konwencje. Polskie rządy, ani polskie państwo podziemne takich spraw na swoim koncie nie mają. I sądzę, że tu tkwi różnica. Terlikowski używając liczby mnogiej spowodował, że tak mogły biec ścieżki myślenia. Napisanie „jesteśmy tacy sami, nie jesteśmy lepsi”, w rozumieniu historii narodów i państw, polskiego i niemieckiego, musi budzić sprzeciw. Autor nie miał tego na myśli i – jak sądzę – gdyby napisał to w sposób jednoznaczny dla czytelników, także tych mniej uważnych, nie byłoby tej dyskusji. Ale – jak sądzę – chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie wie, czy miałby odwagę narażać życie swoje i swojej rodziny. Tylko że dyskusja toczyła się na inny temat.

        • Maria WANKE-JERIE pisze:

          Ależ Tomasz Terlikowski, wyjaśnił bardzo precyzyjnie w kolejnych tweetach i obszernym poście na Facebooku, który dołączył w postaci obrazka do wpisu na Twitterze:
          „Kilka słów wyjaśnienia. I gratulacje dla tych, którzy wiedzą jak by się zachowali w tamtym czasie. Ja nie wiem. I zachowam swoją opinię na temat tego, jaka jest ludzka natura. Słowo „my” oznacza zaś zazwyczaj nas ludzi. Wspólnota człowieczeństwa jest przed wspólnotą narodu”.
          I nic nie pomogło, słowny atak nie ustał, atakujący i odsądzający od czci i wiary nie wycofali swoich oskarżeń i defamacji. Przecież gołym okiem widać, że nie o precyzję tu chodziło.

          • krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

            Pozwolę sobie na krótką polemikę z obiema Paniami. Nie śledziłem dyskusji dlatego odniosę się do formy samego wpisu. Mój problem z przytoczonym Tweetem nie zależy od dopowiedzenia „my… Polacy”, czy „my… ludzie”. Problemem może być użycie „my”, bo czy nie jest to trochę bicie się w nie swoje piersi? Nikt tego nie lubi. OK, nie padło ostrzejsze „wy”, ale nie było to również „ja”.

  7. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Nawiązując do cytowanego utworu Zofii Nałkowskiej „Medaliony” trochę dziwi mnie tendencja powoływania się na słuszne motto „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Nie spotkałem się z przypominaniem opowiadania „Człowiek jest mocny”. Uważam jednak, że to krótkie opowiadanie przynosi wielką nadzieję. Mimo panującego okrucieństwa,
    człowiek potrafi się podnieść, bo „jest mocny”. Ta nadzieja pozwoliła przetrwać, a niekoniecznie rzucać się na ogrodzenie wysokiego napięcia.

  8. dariaziemiec@gmail.com' daria ziemiec pisze:

    Zapewne pamiętają panstwo doniesienia prasowe i telewizyjne o obozach pracy w Italii Anglii i rowniaz w Polsce.Baraki z pryczami praca po 12 godzin dziennie zabieranie paszportów.Po kiku miesiacach pracodawca zglaszal nielegalnych imigrantow i ci deportowani zostawali z niczym.
    Na calym świecie sa ludzie ktorzy dla wlasnej korzysci sa w stanie wyrzec sie człowieczeństwa.Wielki koncerny bez skrupułów wykorzystuja pracę dzieci by znacznie obniżyć koszty produkcji.Zmieniajac co roku smartfony skracamy zycie dzieci z Afryki ktore rozbieraja nasze zlomy by odzyskac cenne materialy.O plantacjach ziaren kakaowych nie wspomnę bo to temat rzeka.Wspolczesne „obozy pracy”nue pozbawiaja zycia one tylko obdzieraja swoje ofiary z godności:( Sędzia w Kanadzie skazujac Mary Wagner na karę powiedział
    „Dziękuję pani za pracę na rzecz spoleczenstwa ale to jest w pani DNA”Pytanie czy tych dobrych D N A jest wiecej w dzisiejszym spoleczenstwie?

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Tekst ten zainspirował dyskusję, która toczyła się głównie na Twitterze, ale też na Facebooku.
    Przytaczam garść komentarzy z Twittera:

    Tomasz Kuczborski‏ @tomek_Q
    Lwowska opowieść piękna… Cieszę się, że w sprawie wypowiedzi Tomka Terlikowskiego myślimy podobnie.

    Andrzej Polski @AndrzejPadre1
    Jedna z wielu tysięcy prawd o człowieku, który pozostał człowiekiem dla drugiego człowieka mimo piekła, które zgotowali barbarzyńcy. W mojej rodzinie też był taki przypadek,a sam znałem Żydówki (po matce uratowanej przez Polaków), które chodziły do tego samego LO co ja.
    Polecam dobry tekst pani @mwj53 Dodam: zazgrzytało mi dziś stwierdzenie Prezydenta Riwlina, który mówił o 7 tyś sprawiedliwych, „że było ich za mało”… A brak jest tam właśnie tych historii rodzinnych i pan Riwlin raczył nie dodać, że pomoc Żydom(jakakolwiek) to był wyrok śmierci.

    Zbyszek Adamczyk @ZbyszekKrak
    Mama jako dziecko tyle tylko pamieta, że w oknie/podwójne ramy/ od strony podworca specjalnie zrobiono lufcik na dole, który był otwierany z dwóch stron. Wieczorem dziadek zostawiał tam jedzenie. Komu? Tego już się nie dowiemy. Mama zapamiętało to gdyż nie zawsze byli najedzeni.
    Jakiś ślad to jest kolejny fakt gdy całą rodzinę Niemcy ustawili pod stodołą do rozstrzelania. Przyjechał wtedy oficer , który chwile się zastanowił i wyjął z portfela zdjęcie na którym identycznie ustawiona była jego rodzina. Powiedział, że jeszcze raz się dowiedzą to wyrok.

    Paweł Zadrożniak Jellyeater @Jellyeater2
    Po Panu Terlikowskim oczekujemy przemyśleń bardziej wyrafinowanych niż to, że każdy człowiek może czynić zło.

    Nie wiem dlaczego Pan Terlikowski postanowił się ogrzać w cieple pieców prawie jak doktorini z kropką Sylwia Spurek. O ludzkiej zdolności do zła można rozmawiać bez relatywizowania największej tragedii i rozmywaniu win z nią związanych. Nie trywializujmy tragedii!

    Nie wiem. Pan Terlikowski sam nie wie o co mu chodzi. Pani też chyba nie wie. 😉 Ale miło, że się rozumiecie.
    Czy chce Pani powiedzieć, że nie wie Pani, czy byłaby w stanie zabić jakiegoś Żyda, bo nie miała Pani okazji? Jak tak to nie wiem czy byłbym w stanie odbyć stosunek płciowy z mężczyzną.

    Marcin Borgieł @marcinborg
    Przeczytałem. Jest dużo takich historii. Nie umniejszam tej. Ale skoro p. Terlikowski ma takie dylematy to będąc osobą powszechnie znaną, nie zadaje takich pytań narodowi żydowskiemu? Zadaje je sobie, jako Polakowi a w domyśle sugeruje że jesteśmy tak samo źli jak Niemcy wtedy.

    romeck @romeck_
    Coś w tej wypowiedzi niezrozumiałego? Klarowna i pewna.

    Kulka Kulkiewicz #anulujDudę @Kulka35855901
    Wystarczy brak reakcji, aby szumowiny doszły do głosu. Ich odsetek jest stały i równomiernie rozłożony, natomiast mogą pociągnąć za sobą innych i wtedy ta anomalia kończy się tragicznie.

    Grzegorz Hansen @Grzegorz_Hansen
    Terlikowski w mediach to nie rozprawa na poziomie refleksji Jaspersa, czy Arendt. Jego teza jest prawdziwa, jako możliwość logiczna, czy metafizyczna, ale wypowiedź publicysty nie będzie nagle interpretowana jak wypowiedź filozofa.

    i Facebooka:

    Grazyna Sznajd
    Moja ciocia, Jadwiga Wilczyńska, mieszkająca w Warszawie z mężem i dwójką dzieci, miała identyczną sytuację. To siostra rodzona mojego dziadka, AK-owca, Bolesława Kontryma. Bolesław bywał u niej w czasie okupacji. I co? jako człowiek AK ma przypiętą łatkę antysemity, choć nigdy nim nie był. ALE! te pojedyncze przykłady (choć takich sytuacji było znacznie więcej) nie przykryją tego, że w Polsce był i jest obrzydliwy antysemityzm. Przed wojną pogromy na wschodzie Polski, potem wojna, pogrom kielecki, Jedwabne i wiele, wiele niechlubnych przykładów.

    Maria Wanke-Jerie
    Dlaczego żołnierz AK miałby być antysemitą? To kłamliwy stereotyp autorstwa NKWD i naszego rodzimego UB. AK karało śmiercią tych, którzy wydawali Żydów Niemcom.

    Grazyna Sznajd
    To prawda. Ale niestety niektórzy byli. jeszcze inni byli, bojąc się agentów komunistycznych. Różnie to bywało. Niczego nie należy uogólniać. Więc jak słyszę, ze Polak to antysemita, szlag mnie trafia. ALE! jestem świadoma tego, że wielu jest i że rosnący obecnie ruch narodowościowy sprzyja prześladowaniu różnych nacji.

    Władysław Daleczko
    Największa bojowa organizacja żydowska – Żydowski Związek Wojskowy grupujący żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego nie tylko ściśle współpracował z Armią Krajową. Jego dowódcami byli m. in. major Wojska Polskiego Dawid Apfelbaum i Paweł Frenkel. Ilustracja: znaczek pocztowy wydany w Izraelu poświęcony Pawłowi Frenkelowi.

    Inna ciekawostka. Zapomniany bohater. Major Stanisław Ostwind był – wg Wikipedii – najwyższym rangą Żydem w polskiej konspiracji. Dowodził NSZ w powiecie węgrowskim. Zabity przez UB w 1945 r. Obecnie wyszła książka pt. „Honor mi nie pozwala”, opisująca jego tragiczne losy.

    Beata Czuma
    Polska Fundacja Narodowa – i od razu mam wątpliwości, czy ten przekaz jest prawdziwy.

    Grazyna Sznajd
    Rozumiem Pani wątpliwości w tym sensie, że sama nazwa PFN pachnie nacjonalizmem i można się obawiać, że łowią tylko te fakty, które pokazują wspaniałego Polaka, natomiast wypierają te, które są dla nas wstydliwe. Ale taki komentarz, umieszczony w tym miejscu, poddaje w wątpliwość opisaną powyżej historię – mam nadzieje, że nie o to Pani chodziło. Proszę przeczytać komentarze poniżej.

    Maria Wanke-Jerie
    Zwłaszcza że był to projekt Instytutu Nowych Mediów, a PFN zapewniła tylko jego finansowanie, nie ingerując ani w sam projekt, ani w jego realizację.

  10. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za ciekawą i momentami emocjonalną dyskusję inspirowaną tym tekstem, którego temat w ubiegłym tygodniu zdawał się być oczywisty, wszak w poniedziałek przypadała 75. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Dlatego mój felieton poświeciłam prawdzie, zarówno tej sprzed 75 lat, jak i prawdzie o nas samych. Wydawało mi się oczywistością postawienie pytania, czy współczesnych stać by było na heroizm podobny do moich teściów, których wojenną historię przypomniałam. To pytanie, które najpierw skierowałam do siebie, zostawiłam otwarte. Naturalną konsekwencją jego postawienia było pójść dalej, czyli pytać o zło, które wówczas osiągnęło apogeum, a jego wymownym symbolem było Auschwitz. Odpowiedzi szukałam w tweecie Tomasza Terlikowskiego, który – opierając się na chrześcijańskiej antropologii – wypowiedział, traktując to jako ostrzeżenie, prawdę o ludzkiej naturze, która nie jest impregnowana na zło. Duża część dyskusji zarówno pod zapowiedzią mojego tekstu na Twitterze i Facebooku, jak i tutaj, skupiła się na tym wątku, interpretując to jako to jako atak Polskę i Polaków i uznając za konieczne przypominanie, ileż to nasi Rodacy ponieśli ofiar z rąk obu okupantów. O.K. nigdy dość przypominania. Ale przecież nie o to chodziło Tomaszowi Terlikowskiemu, żeby umniejszać zło, czy usprawiedliwiać zbrodniarzy, raczej o to, że wiemy o sobie tyle, na ile zostaliśmy sprawdzeni. I powtórzę raz jeszcze, że odebrałam to jako słowa napisane w duchu pokory. Krzysztof Kala niuansuje, że zabrakło mu w tym wpisie odniesienia do siebie, czyli ja, zamiast my, jakby tego my nie rozmieć „My Polacy” czy „My ludzie”. Choć my, to także ja. Tak to rozumiem. I dziękuję wszystkim, którzy chcieli się podzielić swoimi refleksjami.

Skomentuj Maria Wanke-Jerie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *