O narzekaniu


Narzekanie jest nie tylko rozpowszechnione, ale wręcz odnosi się wrażenie, że należy do dobrego tonu. Wypada narzekać, zwłaszcza w Polsce. Człowiek zadowolony, optymistyczny, taki, który pozytywnie ocenia sytuację, albo przynajmniej ma nadzieję na jej pomyślny rozwój, na ogół spotyka się z niezrozumieniem. Bo prawie każdy narzeka. I to niezależnie od politycznych podziałów – jedni na władzę, inni na opozycję.

Jeżeli utyskiwanie nie dotyczy bieżącej polityki, sytuacji osobistej, zawodowej, rodzinnej, zdrowotnej to przynajmniej jest załamywaniem rąk nad losem świata, zepsuciem obyczajów i lękiem przed zagrożeniami, jakie czają się wokół. Ciekawe tylko, że nikt nie narzeka na brak rozumu. To chyba jedyne dobro sprawiedliwie rozdzielone między ludźmi. Sprawiedliwie, choć w oczywisty sposób nierówno. To żart oczywiście.

Badania pokazują, że większość ludzi narzeka raz na minutę w trakcie typowej rozmowy. Narzekanie zaś, chociaż pozwala chwilowo poczuć się lepiej, negatywnie wpływa na nasz mózg, a tym samym pracę i zdrowie – pisze psycholog dr Travis Bradberry, autor bestsellerowej książki „Inteligencja Emocjonalna 2.0” i założyciel TalentSmart, globalnego lidera w dostarczaniu firmom testów i treningów dotyczących inteligencji emocjonalnej.

Między narzekającymi tworzą się więzy porozumienia. Narzekają, aby poczuć się lepiej, znaleźć ulgę i zrzucić z siebie ciężar spraw, które toczą się nie po myśli. Nawet nie dostrzegają, że ulga ta jest chwilowa i pozorna. Narzekanie, przebywanie z osobami, które zawsze widzą przysłowiową szklankę do połowy pustą, a nie do połowy pełną, na ogół po porcji narzekań czują się gorzej i to nawet wtedy, gdy uda im się podczas rozmowy wygrać w licytacji, komu los mniej sprzyja. To nie poprawia, ale pogarsza nastrój, powoduje zgorzknienie i poczucie osaczenia przez nieszczęścia, rodzi pesymizm, zmienia postrzeganie świata.

Okazuje się, że konsekwencje narzekania mogą być znacznie poważniejsze. Jak wyjaśnia Bradberry, mózg nie chce wykonywać więcej pracy, niż musi, dlatego, kiedy powtarzamy jakąś czynność, na przykład narzekanie, neurony rozgałęziają się w stronę innych neuronów, by ułatwić przepływ informacji. Dzięki temu mózg sam przeprogramowuje się na narzekanie, które staje domyślnym zachowaniem.

To jednak nie wszystko, okazuje się bowiem, że według badań naukowców z Uniwersytetu Stanforda, narzekanie zmniejsza hipokamp, czyli tę część mózgu, która jest odpowiedzialna m.in. za rozwiązywanie problemów, inteligencję i pamięć. To głównie ten obszar jest niszczony przez chorobę Alzheimera.

Są różne przyczyny i różne formy narzekania, ale jego skutek zawsze jest bardzo podobny: osłabienie psychiczne i duchowe narzekającego i oddalenie od innych, bo choć sami lubimy narzekać, nie lubimy narzekania.

Przyczyny narzekania mogą wynikać z czynników zewnętrznych. Brak sprawiedliwości rodzi poczucie krzywdy, co może – choć nie musi – przerodzić się w narzekanie. Może się zdarzyć, że chwilowe narzekanie zmieni się w nałóg, którego trudno się pozbyć nawet wtedy, gdy warunki, które go zrodziły, uległy zmianie i już nie istnieją.

Najczęściej jednak przyczyny narzekania tkwią w nas samych. Po trosze wynikają z pychy, która skłania do tego, by za zaistniałą niekorzystną sytuację winić innych, nie siebie, a także z egoizmu, który sprawia, że koncentrujemy się na własnych problemach. Czasem wystarczy rozejrzeć się wokół, by dostrzec innych, którym los sprzyjał znacznie mniej niż nam.

Czy człowiek wierzący, który swoje życie powinien zawierzyć Bogu, może pogrążyć się w narzekaniu? Ksiądz Jan Twardowski pisał: „Jeżeli oprzemy się na Bogu, przemijający, okrutny czas nie będzie naszym wrogiem, ale przyjacielem” albo „Ten, kto ma wiarę autentyczną nigdy nie jest ponury”. Narzekaniu poświęcił jeden ze swych wierszy.

Narzekania

stale narzekamy
na dziurę w moście
na piąte koło u wozu
na dwa grzyby w barszczu
na kropkę bez i
na piłkę co łamie kwiaty
na szczęście bez dalszego ciągu
na to że nas nie widać
na to że wszyscy umierają a nie tylko niektórzy
na to jak bardzo wystarczy kochać żeby siebie zniszczyć
ale stale potrzeba tego co niepotrzebne

Słyszałam kiedyś taką historię. Samolot awaryjnie ląduje na autostradzie. Ludzie wychodzą z katastrofy bez szwanku. Jedni dziękują Bogu za ocalenie, inni klną. Rozmawiają ze sobą dwie kobiety: „To dzięki temu, że ksiądz z nami był, nic nam się nie stało”. Dwóch mężczyzn natomiast komentuje: „Gdy ten klecha wsiadał, to od razu wiedziałem, że coś się stanie”.

Sama długo dojrzewałam do tego, by w życiu dostrzegać pozytywne strony, cieszyć się tym, co mam, nie porównywać się z innymi, którym jest lepiej, a w sytuacjach trudnych, w wypadkach losowych raczej dostrzegać to, że nie spotkało mnie coś gorszego, choć mogło, dziękując Bogu  za opiekę. Nawet skłoniło mnie to do refleksji nad pojęciem szczęścia, które zawarłam w publikowanym rok temu tekście „O szczęściu inaczej”  Jest tam kilka przykładów z mojego życia, gdzie – choć przydarzyło mi się coś złego – mogło być znacznie gorzej. I za każdym razem miałam przekonanie, że czuwała nad mną Boża Opatrzność.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

13 komentarzy

  1. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Narzekanie wynikać może z stałego uczucia niedosytu związanego z porównywaniem siebie z innymi, z pewnej utrwalonej maniery, ale często jest świadomą pozą w myśl zasady : „jak wejdziesz między wrony to krakaj jak i one”. Optymiści w naszym kraju są źle postrzegani, irytują w towarzystwie, Jeśli zacznę podawać jakieś pozytywne aspekty mojej sytuacji osobistej lub np gospodarczej w kraju to ludzie zaczynają patrzeć na mnie podejrzliwie, Zastanawiają się czy jestem cwaniakiem, któremu rzeczywiście dobrze się powodzi, czy naiwnym, który daje się zwieść propagandzie. Tak czy siak alienuję się z towarzystwa.

  2. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Im jestem starsza tym większą jestem optymistką:) Cieszy mnie fakt ze rano wstaję i nie mam z tym problemów.Cieszę się że mam zdrowe dzieci.Ciesze się ze poważne choroby omijają moja bliższą czy dalszą rodzinę. Cieszy mnie ze w sklepie ludzie na moj usmiech reagują uśmiechem:)) Cieszą mnie małe rzeczy bo to z nich składa się jakze krotkie zycie.Cieszę się że żyję?Polecam wszystkim narzekaczom i malkontentom z całą odpowiedzialnością;) Moja kolezanka psycholg ludzi wiecznie narzekających nazywa „energetycznymi wampirami” i radzi unikać jak ognia:)

  3. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Narzekanie jest niestety zjawiskiem rozpowszechnionym, ale trudno mi się zgodzić, że to nasza domena narodowa. Hiszpanie narzekają, że u nich zbyt gorąco, Szwajcarzy, że ciągle muszą się wspinać pod górkę itp. Nawet, kiedy ich sytuacja jest lepsza od innych, to wg. standardów mają gorzej. Ważne jest jednak to, by umieć odróżnić narzekanie od ludzi, którzy mają realne obawy i lęki. Narzekający widzi wszystko w czarnych kolorach, natomiast człowiek, którego otaczają lęki i obawy postrzega je jako opowiedzenie / nie narzekanie/ drugiemu, by zrzucić z siebie ten ciężar i poczuć ulgę, że ten drugi go zrozumie co go tak bardzo trapi, ale który mimo wszystko dostrzega rzeczy dobre i piękne. To prawda, że ciężko żyje się z człowiekiem ciągle narzekającym, który narzeka po prostu dla zasady, a nie dostrzega, że często źródłem tych problemów często jest on sam. Takie narzekanie przeradza się już w nawyk. Często nie rozumiemy, że są jednak wśród nas ludzie, którzy się gorzej mają i którzy pragną wyrzucić z siebie ciężar swoich trosk, więc trudno nazwać to narzekaniem. Narzekający, jeśli trudności piętrzą się przed nim nie potrafi stawić czoła i skoncentrować się na ich rozwiązaniu. Dopóki będziemy narzekać na wszystko, dopóty nie znajdziemy miejsca na rzeczy pozytywne. Narzekanie tak naprawdę najczęściej dotyczy spraw, na które często nie mamy wpływu, to takie wybiórcze postrzeganie rzeczywistości. Może warto czasem pogodzić się z tym, że nie zawsze musi się nam udać, ale nie tracić nadziei, że innym razem powiedzie mi się. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedy tylko miałam ochotę narzekać wówczas skupiałam się na tym za co jestem wdzięczna i z czego mogę się cieszyć. Stosując tę zasadę odzyskiwałam pewność, że pielęgnowanie wdzięczności kierowało mnie na myślenie pozytywne. Zawsze jednak lepiej stanąć po optymistycznej stronie życia i otaczać się ludźmi, którzy patrzą na życie optymistycznie.

  4. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Niektórzy wolą prowadzić dyskusję na Facebooku pod zapowiedzią tekstu na blogu. Pod moją pojawiło się kilka komentarzy, które pozwalam sobie przytoczyć.

    Cezary Krysztopa:
    A ja uważam, że z tym narzekaniem to przesada, znam ludzi którzy narzekają, być może przesadnie i znam takich którzy nie narzekają.

    Gabriel Lawit:
    Ja tez znam różznych ludzi, ale to nie zmienia faktu, ze Polacy generalnie, w porównaniu z innymi narodami lubią narzekać. Na zdrowie, na małżonka, na pogodę. Spytasz znajomego, jak leci , chętnie ci wypowie cala litanie kłopotów. Jakby nie wypadało powiedzieć, jest ok. Amerykanie z kolei musza zawsze mieć sukces.

    Zygmunt Gabert:
    Ja tam jestem optymistą. Trzeba się uśmiechać, nie narzekać a coś robić nawet jak się nie uda „ale się starałem!!”

    Grzegorz Filip:
    Polacy lubią narzekać na to, że Polacy lubią narzekać.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Chyba jednak narzekanie jest naszą narodową cechą, wyróżniamy się tym od innych nacji. Można się natomiast zastanawiać, dlaczego tak się dzieje, bo zapewne nie jest to sprawa genetycznie uwarunkowana, tylko społecznie. Więc, dlaczego? Z drugiej strony jesteśmy bardziej niż inni heroiczni, skłonni do poświęceń. Czy jedno z drugim ma coś wspólnego? Trudno dociec. Czy to nasze polskie trudne losy, brak ojczyzny, niewola, okupacja, komunistyczne zniewolenie… Może! Wszak ten, któremu dobrze się wiodło, najczęściej kolaborował z reżimem, a pozostali dostawali w przysłowiową… Więc pojawiało się niezadowolenie, narzekanie. Może wrosło ono kulturowo i przetrwało. Taką stawiam hipotezę, ale nie będę kruszyć kopii, by jej bronić. Chyba musi upłynąć więcej czasu w wolnej Polsce, by ją zweryfikować lub obalić.

    • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

      W „krajach poprawnosci wszelkiej”ludzie nie narzekają bo to nie jest w dobrym tonie:) Boją się ze ich słabości wyjdą na swiatlo dzienne i przestaną być cool:) Zamiast rozmowy z przyjacielem wybierają terapię u psychoanalityka:(Wiekszosc Polaków terapię traktuje jako kosztowną fanaberie i dlatego woli swoimi problemami dzielić się x przyjaciółmi czy tez zupelnie obcymi ludźmi.Nie umniejszając roli terapii myślę ze opcja „zadzwoń do przyjaciela”jest nie do przecenienia.To ze narzekamy wiecej niż Hiszpanie czy też Włosi to wina klimatu:) Więcej słonecznych dni to wiecej witaminy D?

  6. anna-drozdowska@wp.pl' Anna Makuch pisze:

    Popieram tezę o cechach kultury narodowej; generalizując, w Polsce z większą życzliwością traktuje się jednostkę opisującą swoją trudną sytuację. Kultura Stanów Zjednoczonych sprzyja postawie nieeksponowania osobistych problemów. Co zdrowsze? Filozofia Starszych Panów – „A w sercu ciągle maj” ?

  7. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Trzeba rozróżnić narzekanie od mówienia o rzeczach przykrych. To niekonieczne musi być to samo.
    Bywa tak, że nasz rozmówca mówi do nas nie narzekaj, kiedy mówimy o tym, co nas spotkało.
    A my chcemy opowiedzieć dalszy ciąg, jak wyszliśmy z trudnej sytuacji.
    Czasami ludzie narzekają na swój los przed zaufaną osobą, bo spodziewają się pocieszenia.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      A może tak opowiadając zrezygnować z chronologii i zacząć od pozytywnego przekazu: Wiesz jak udało mi się wyjść na prostą z paskudnej sytuacji? Przydarzyło mi się to, a to. Od razu narracja jest inna i akcenty inaczej rozłożone. Najgorzej, gdy narzekający chce wzbudzić u rozmówcy poczucie winy z tego powodu, że w jakiejś dziedzinie jest mu lepiej. Np. Widzisz ty masz to a to, a ja… To jest ten rodzaj narzekania, w którym nie chodzi o wyżalenie się czy uzyskanie pocieszenia albo rady. Wszystko zależy od tego jak opowiadamy swoją historię z nawykiem narzekania czy nie.

  8. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Co w przypadku gdy komuś się źle dzieje i nie narzeka? Np. Stracił bliską osobę lub zapadł na zdrowiu? Do tego nie odzywa się do znajomych? To powinno niepokoić.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za dyskusję i komentarze, które są uzupełnieniem tekstu. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórych zachęciłam do pozytywnego myślenia i nienarzekania bez potrzeby, jak napisała pani Anna Makuch, by w sercu zawsze był maj. Nie zgadzam się z tezą, że nienarzekanie to wynik poprawności politycznej. Amerykańskie „keep smiling” było cechą obyczajowości amerykańskiej długo przed pojawieniem się dyktatury poprawności politycznej. Po prostu USA to kraj, w który ludzie odnoszący sukces są otoczeni szacunkiem, a nie zazdrością. To w obawie przed zawiścią otoczenia narzekamy. Słyszałam, jak dobrze zapowiadający się biznesmen kupił najnowszy model mercedesa, ale gdy znajomi mu gratulowali, odpowiadał: „A wiesz ile kosztuje ubezpieczenie?”. Trzeba było na coś ponarzekać.

  10. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    Narzekanie to taka forma trucizny która powoli zalewa i odbiera chęć nawet do życia. Negatywne środowisko wysysa z człowieka powietrze. Bardzo często uczymy się tego od rodziców którzy również powielają schemat!. Brakuje empatii i ciepła, dobrego słowa,pozytywnej sugestii która często ma terapeutyczne działanie. Słowo źle użyte tnie niczym nóż a nawet zabija . Bardzo często jest zwykłą manipulacją, szantażem emocjonalnym blokującym możliwości jednostki. Często bywa przyczyną morderstw kiedy przelewa się czara goryczy!

  11. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Teraz pomyślałem sobie, że jeśli słyszymy czyjeś narzekanie, to nie powinniśmy być bierni.
    Narzekający czeka na nasze poparcie, tego co mówi, ale my delikatnie możemy zasugerować spojrzenie bardziej optymistyczne na daną sprawę. Być może ktoś próbuje się wyżalić, wtedy trzeba go pocieszyć.

Skomentuj Małgorzata Wanke-Jakubowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *