Noc teczek

Sygnalizowałam ten temat rok temu z racji rocznicy 4 czerwca 1992 roku, ale napisałam wtedy o tym jak to Wałęsa nie zamienił braci Kaczyńskich na bliźniaczki z Wrocławia https://twittertwins.pl/jak-to-walesa-nie-zamienil-braci-kaczynskich-na-blizniaczki-z-wroclawia/. Temat „się odleżał”, więc przy okazji kolejnej, 24. już rocznicy, do niego wracam.

Macier3

Jak pamiętamy, przeprowadzenie lustracji było jednym z punktów programu rządu Jana Olszewskiego i twardym zobowiązaniem ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza. Już w lutym 1992 roku w strukturze gabinetu ministra powołany został Wydział Studiów, którego zadaniem było m.in. przygotowanie raportów nt. zagrożeń wynikających z nieprzeprowadzenia lustracji.

A tak naprawdę próby lustracji były już wcześniej. Znana była tzw. lista Dankowskiego z czerwca 1989 roku, przygotowana przez SB, obejmująca charakterystyki wybranych w czerwcu 1989 roku posłów i senatorów, będących tajnymi współpracownikami PRL-owskich służb. Była tzw. lista Milczanowskiego, czyli stworzony w 1991 roku w UOP wykaz tajnych współpracowników spośród 7 tysięcy osób kandydujących do Sejmu i Senatu. Krążyły one w wąskim gronie, stawały się przyczyną plotek, pomówień, a kto wie, czy nie szantażu.

Nie wiem, czy Janusz Korwin-Mikke, zgłaszając 28 maja 1992 roku projekt uchwały lustracyjnej robił to w porozumieniu z Antonim Macierewiczem, czy nie. Faktem jest natomiast, że była to uchwała, a nie ustawowe regulacje, choć z tego co pamiętam, w MSW pracowano nad ustawą lustracyjną. Uchwała Mikkego zobowiązywała szefa MSW do przedstawienia wykazu tajnych współpracowników spośród najważniejszych osób w państwie (urzędników państwowych od wojewody wzwyż oraz posłów i senatorów) do 6 czerwca, a więc po upływie zaledwie dziewięciu dni. Została przyjęta przez przypadek, bo na sali sejmowej było wówczas zaledwie kilka osób więcej niż wymagane quorum (nieobecni byli posłowie SLD i większość posłów Unii Demokratycznej).

Macier4

Pamiętam to napięcie, walkę o przetrwanie zagrożonego upadkiem rządu. Wniosek o wotum nieufności został złożony na drugi dzień przez Jana Rokitę w imieniu 65 posłów, a głosowanie zaplanowano na 5 czerwca. Czas na realizację uchwały skrócił się więc o dwa dni. Czy naprawdę wierzono wtedy, że lustracja uratuje rząd przed upadkiem? Raczej, rozsądnie myśląc, był to przysłowiowy gwóźdź do trumny. Jednak telewizyjna wypowiedź ówczesnego szefa URM Wojciecha Włodarczyka sugerowała, że pokładano w tym nadzieję na ratunek. Ja w to nigdy nie wierzyłam, wprost przeciwnie, sądziłam, że powstanie coś na kształt „koalicji strachu”. I tak się stało.

Pamiętam wyemitowaną przez telewizję rozmowę, w której Lech Wałęsa przestrzega Macierewicza, przed błędami i fałszywkami, które mogą kryć esbeckie archiwa. Już wtedy pomyślałam: „jego też to chyba dotyczy”. I tu intuicja mnie nie zawiodła.

Miałam przekonanie, że nie da się tej uchwały dobrze wykonać w tak krótkim czasie, zwłaszcza że wachlarz stanowisk, które obejmowała, był bardzo szeroki, a czasu zaledwie kilka dni.

Macier1

W czwartek 4 czerwca o godz. 10.00 Antoni Macierewicz przekazał Konwentowi Seniorów koperty z wykazem osób zarejestrowanych przez SB jako tajni współpracownicy. Była to lista 64 nazwisk (39 posłów, 11 senatorów, 11 członków rządu i trzech ministrów z Kancelarii Prezydenta oraz w osobnej kopercie (tyko prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego i prezesowi Trybunału Konstytucyjnego) dwa nazwiska – Lech Wałęsa i Wiesław Chrzanowski).

Macier5

Macierewicz nie wyrokował, czy osoby, które znalazły się na jego liście, były tajnymi współpracownikami, czy też nie, twierdził tylko, że ich nazwiska figurują w rejestrach sporządzonych przez SB jako TW. Indywidualne zastrzeżenia w sprawie listy miała rozpatrzeć komisja powołana przez Prezesa Sądu Najwyższego Adama Strzembosza. Mimo to została ona natychmiast okrzyknięta listą agentów. Po trwającej 15 godzin debacie i pełnym ekspresji wystąpieniu premiera Olszewskiego, rząd został odwołany. Następnego dnia Macierewicza nie wpuszczono już do gabinetu. Zastosowano nadzwyczajne środki, bowiem w normalnym trybie do czasu powołania nowego rządu, ministrowie nadal pełnią swoje funkcje. Tu było inaczej. Ba, tuż po przyjęciu wotum nieufności, z zawiadomienia ministra w Kancelarii Prezydenta RP Mieczysława Wachowskiego Prokuratura Generalna pod kierownictwem Stanisława Iwanickiego wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej podczas realizacji uchwały lustracyjnej. Antoni Macierewicz został oskarżony i sprawa trafiła na wokandę Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Proces toczył się przez prawie 10 lat zanim sprawa zakończyła się prawomocnym umorzeniem.

Już po odwołaniu z funkcji ministra Antoni Macierewicz gościł we Wrocławiu, spotkał się z ówczesnym rektorem Politechniki Wrocławskiej prof. Andrzejem Wiszniewskim oraz z mieszkańcami Wrocławia w wypełnionej po brzegi auli. Pamiętam jak Macierewicz mówił wtedy z naciskiem, że nie można wyrokować, kto rzeczywiście był, a kto nie był agentem. I że wielu z nich to ofiary zniewalającego systemu i należy im współczuć. Zaś przeprowadzenie lustracji jest konieczne dla bezpieczeństwa państwa, bo wiedza na temat rejestracji może być przedmiotem szantażu. Wszyscy, którzy znaleźli się na jego liście, byli zarejestrowani jako TW. I to był bezsporny fakt, choć była jedna omyłka, ale ta szybko się wyjaśniła. Korwin-Mikke zwracał natomiast uwagę, że realizacja uchwały jego autorstwa nie objęła wojewodów, a także tych spośród posłów i senatorów, zarejestrowanych wcześniej jako TW, którzy kontynuowali współpracę z UOP. Macierewicz nigdy nie odniósł się do tych zarzutów.

Miałam okazję z nim rozmawiać wtedy bezpośrednio, gościł u mnie w domu na kolacji. Ale, jak pamiętam, miał wówczas ciężki atak kamicy żółciowej i nic nie jadł, zaprosił natomiast do mojego domu BOR-owców (przez miesiąc po odwołaniu z funkcji szefa MSW przysługiwała mu ochrona BOR) i to oni zjedli zamiast niego przygotowaną przeze mnie kolację. W ich obecności oczywiście nie padły żadne konfidencjonalne informacje, tylko takie, które można ogłosić całemu światu.

Na marginesie warto przypomnieć, że Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 19 czerwca 1992 roku stwierdził niezgodność uchwały lustracyjnej z ówczesną Konstytucją, m.in. przez „naruszenie demokratycznego państwa prawnego przez niezapewnienie ochrony praw osoby ludzkiej i dopuszczenie do naruszenia jej godności”. Od orzeczenia zdanie odrębne zgłosił sędzia Wojciech Łączkowski, a sprawozdawcą był Andrzej Zoll.

Mimo że lista Macierewicza była objęta tajemnicą państwową, bardzo szybko przedostała się do opinii publicznej. Jako pierwszy opublikował ją Kornel Morawiecki. Mój mąż z kolei, jako prezes zarządu dolnośląskiego ZChN, był na posiedzeniu zarządu głównego, na którym ówczesny prezes partii i marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski odnosił się do sprawy swojej współpracy. Tłumaczył się ze spotkań z oficerami SB w kawiarniach i wyjaśniał na czym jego kontakty z bezpieką polegały. Mówił mniej więcej to, co potem bardzo szczegółowo opisał Sławomir Cenckiewicz w książce „Konfidenci”. To prawda, że Wiesław Chrzanowski był bohaterski w najtrudniejszych czasach, ale w latach późniejszych uległ, gdy spotkał się z łagodnością, kurtuazją, zgodą na wyjazdy turystyczne do Włoch i Hiszpanii, czy odblokowaniem możliwości odbycia aplikacji adwokackiej. To nie była łagodniejsza twarz władzy, jak myślał, tylko perfidnie dobrana metoda akurat do niego. Groźbom potrafiłby się przeciwstawić. Z łagodnością i kurtuazją było mu psychologicznie trudniej.

Ja i moja siostra napisałyśmy wtedy, publikowany w „Nowym Świecie” pod redakcją Piotra Wierzbickiego, tekst, w którym zachęcałyśmy takich ludzi jak marszałek Chrzanowski, którzy nie mieli na swoim koncie bardzo wstydliwych rzeczy, do ujawnienia całej prawdy. Pamiętam jak Piotr Semka i Jacek Kurski gratulowali nam tego tekstu. Los lustracji był w rękach takich ludzi jak Chrzanowski, jak Michał Boni.

I Lech Wałęsa, i Wiesław Chrzanowski początkowo chcieli przyznać się do swej przeszłości. Wałęsa przesłał do PAP oświadczenie w tej sprawie, ale agencja wstrzymała się z jego publikacją, zaś autor po upływie kilku godzin je wycofał. Podobnie marszałek Chrzanowski zamierzał publicznie odnieść się do tej sprawy, a nawet rozważał podanie się do dymisji. Co ich skłoniło do zmiany decyzji? Nie wiadomo.

Ale z całą pewnością wiadomo, że za plecami takich ludzi jak marszałek Chrzanowski ukrywali się ci, którzy mieli wiele złego na sumieniu. I to oni zadecydowali o dalszym biegu wydarzeń, wspomagani przez środowisko „Gazety Wyborczej” zawładnęli zbiorową wyobraźnią, według której ujawnianie tajnej współpracy to jakaś niebywała zbrodnia.

I mimo że wiedza na temat lustracji jest dziś o wiele, wiele większa, od dawna obowiązuje ustawa lustracyjna, od 17 lat istnieje i działa Instytut Pamięci Narodowej, ocena ta pokutuje do dziś. To Lech Wałęsa ciągał po sądach Krzysztofa Wyszkowskiego, a niedawne ujawnienie dokumentów z szafy Kiszczaka zaskutkowało demonstracjami KOD z transparentami „Je suis Bolek” „Jestem agentem”…

Dlatego, gdy myślę o tzw. nocy teczek, mam nieodparty żal, że temu dzielnemu w młodości człowiekowi, jakim był Wiesław Chrzanowski, zabrakło wtedy cywilnej odwagi. Szkoda.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

35 komentarzy

  1. mmigiel@o2.pl' mmw pisze:

    Dobry, wieloaspektowy artykuł. Trzeba takie ważne i istotne kwestie poruszać,
    ocalić od zapomnienia. To ma znaczenie jak było! Historia jak powszechnie wiadomo jest nauczycielką życia. Osobiste wątki świadków historii
    są wiarygodne i cenne. Temat na czasie, jak zwykle na Waszym blogu. Gratuluję pomysłu i realizacji

  2. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Cywilna odwaga, zwłaszcza gdy dotyczy publicznego przyznania się do mniej chlubnych epizodów z własnego życia, jest szczególnie trudnym rodzajem odwagi. Wymaga pokory, a to najważniejsza z cnót, będąca przeciwieństwem pychy – pierwszego z siedmiu grzechów głównych. Pisałam o tym na http://www.TwitterTwins.pl w artykule pod znamiennym tytułem „Oczyszczająca moc wyznania winy” https://twittertwins.pl/oczyszczajaca-moc-wyznania-winy/ Takie oczyszczenie pomaga nie tylko osobie, której to dotyczy. W odniesieniu do osób publicznych oczyszcza także relacje społeczne.
    Ten pełen dramaturgii czas, opisany przez moją siostrę, pamiętam równie dobrze, jak ona. Z najdrobniejszymi szczegółami. Pamiętam też ciąg dalszy, mniej znany. Po słynnej nocy teczek, odwołaniu rządu Jana Olszewskiego i niewpuszczeniu nazajutrz ministrów do gabinetów, przyszła kolej na konsekwencje w partii Antoniego Macierewicza, czyli Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, którego prezesem był ówczesny marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski. Macierewicz został usunięty z ZChN-u 21 lipca 1992 roku, a niebawem także wyrzucono z partii przewodniczącego regionu dolnośląskiego Tadeusza Jakubowskiego, prywatnie męża mojej siostry. Z partii byli usuwani wszyscy, którzy poparli Antoniego Macierewicza. W Warszawie rozwiązywane były całe koła, władze regionalne ZChN wyrzucały hurtowo wszystkich działaczy sympatyzujących z byłym ministrem. Tylko niektórych członków partii usuwano uchwałą Zarządu Głównego zjednoczenia. Dotyczyło to Macierewicza, Jakubowskiego i – jak się okazało – jeszcze czterech osób z Wrocławia. Wśród nich byłam ja i moja siostra. W uchwale Zarządu Głównego z 7 listopada, podpisanej przez prezesa partii Wiesława Chrzanowskiego, wśród powodów usunięcia z ZChN wymieniono moją obecność na spotkaniach z udziałem Antoniego Macierewicza i Jana Olszewskiego, a także ów artykuł w dzienniku „Nowy Świat”, za który ja i moja siostra otrzymałyśmy gratulacje od Jacka Kurskiego i Piotra Semki.

  3. igormertyn@gmail.com' Igor Mertyn pisze:

    Tekst szczery do bólu. Brak cywilnej odwagi liderów politycznych spowodował, że dekomunizacji nigdy nie przeprowadzono, Ustawa lustracyjna weszła zbyt późno a Uchwała lustracyjna w 92 r. nie dotyczyła WSI. TW zaczęli „uciekać” z jawnej polityki, słusznie autorka napisała ….chowali się za plecami.. lub wybierali sferę biznesu. Między innymi edukację! W latach 1993-1996 powstawało bardzo dużo uczelni wyższych niepublicznych. Osoby związane z WSI i SB oraz będący TW przejmowały nieruchomości po upadających zakładach pracy za przysłowiową złotówkę (w nie jasnych okolicznościach) by w budynkach tych zakładać uczelnie. Wśród „ojców” założycieli uczelni były i są nazwiska osób, które w czasach PRL współpracowały z SB, są również oficerowie WSI i SB. Osoby te „słusznie” z punktu widzenia ludzi systemu komunistycznego zaczęły kształcić masy ale wg. swojego wzorca, tak by nowe pokolenia przyjęły ich punkt widzenia przeszłości i teraźniejszości. Propaganda komunistyczna dalej kształtowała zbiorową opinię ludzi młodych. Nie liczyła się przy tym jakość a ilość i pieniądze. Osobiście znam przykład gdzie były współpracownik służb, wysoki funkcjonariusz PAP w latach 80-tych i początkach 90-tych, dziś kształci studentów dziennikarstwa! Przechodząc do konkluzji, mamy oto źródła obecnej sytuacji społecznej w Polsce. Brak dekomunizacji wszystkich sfer i spóźniona lustracja.
    PS. Zastanawiałem się czy ten komentarz podpisać swoim imieniem i nazwiskiem. Wcale nie żartuję. Dziś jestem przez byłych współpracowników SB szkalowany i pomawiany, nasyła się na mnie Policję. Dlatego, że powiedziałem prawdę.

  4. k61@interia.pl' Krzysztof Walasek pisze:

    W opisanych przez Pania wydarzeniach brałem udział , jako członek RN ZCHN i Prezes Regionu Sądecko-Podhalańskiego, pamiętam te gorące dyskusje i spory , także i w naszym Regionie ale nigdy nawet nie przyszło mi do głowy żeby usunąć kogoś ze Stronnictwa tylko dlatego , że ma inne zdanie w jakiejś bieżącej kwestii politycznej.Odnosząc sie do postaci śp.Profesora Wiesława Chrzanowskiego nie ukrywam , że nie mogę podzielić Pani poglądów co do braku u Niego „odwagi cywilnej” w tym gorącym czasie.pamiętam wspólne posiedzenie Rady Naczelnej i Zarządu Głównego podczas którego Profesor Chrzanowski opowiadał o swoich „kontaktach ” ze SB i wyjaśniał nam motywy oraz charakter tych „kontaktów”, i choć widać było , ze nie jest to dla niego łatwe dokonał przed nami swego rodzaju „spowiedzi” (o ile dobrze pamiętam był na tym posiedzeniu również obecny Antoni Macierewicz, ówczesny wiceprezes ZG ZChN) Czy to świadczyło o braku „cywilnej odwagi” ? Nie podzielam poglądu – lansowanego obecnie przez Sławomira Cenckiewicza – o agenturalnych uwikłaniach Profesora Chrzanowskiego , sadzę , że takie zarzuty wobec śp. Wiesława Chrzanowskiego są niegodne i pozbawione racjonalnych podstaw. Hipotezy badawcze Cenckiewicza oparte na „domniemaniach” i „przypuszczeniach” wyrządzają z pewnością wielką krzywdę osobie , która była ofiarą reżimu a nie jego beneficjentem. Zjednoczenie Chrześcijańsko_Narodowe było jedyną organizacją , (oprócz NZS) polityczną , której byłem członkiem i do dziś sobie to cenię , dlatego też pozwoliłem sobie zabrać głos w tej sprawie , łaczę wyrazy szacunku

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Proszę wybaczyć, ale swego rodzaju „spowiedź” przed władzami ZChN to nie jest publiczne wyjaśnienie sprawy. Marszałek Sejmu to druga osoba w państwie i ludziom należało się wyjaśnienie, ale przede wszystkim obrona jawności. Antoni Macierewicz nie mógł wtedy postąpić inaczej, nie wyrokował, kto podjął, a kto nie podjął współpracy; to miała rozstrzygnąć komisja powołana przez Adama Strzembosza. Nie mógł nie umieścić na liście osób zarejestrowanych przez SB jako TW Wiesława Chrzanowskiego, bo byłby oskarżony o prywatę, że chroni prezesa swojej partii. To narracja narzucona przez agenturę i ich mocodawców sprawiła, że listę Macierewicza okrzyknięto listą agentów (on tego nie mówił), sam został oskarżony, i dopiero po 10 latach sprawę, która toczyła się przed Sądem Wojewódzkim w warszawie, umorzono. A Chrzanowski, zamiast bronić Macierewicza, sam przyczynił się do jego wyrzucenia z partii. I brak odwagi tego dotyczy.

      • k61@interia.pl' Krzysztof Walasek pisze:

        Antoni Macierewicz rzeczywiście nie wyrokował ale ja doskonale pamiętam atmosferę jaka została stworzona wokół tej „Listy” , Pani zapewne tez sądząc po wpisie , jeśli Profesor Chrzanowski nie podpisał żadnego dokumentu dotyczącego współpracy, to w jaki sposób miał się bronić skoro – jak sama Pani przyznaje – ta lista została okrzyknięta listą agentów ? Nie było wtedy TT ani ani innych mediów społecznościowych , wiadomości czerpano z mediów i prasy . W naszym przekonaniu -tak jak to dziś pamiętam -zostało to odebrana jako swego rodzaju „rozgrywka” polityczna Antoniego zmierzająca do odsunięcia Profesora od kierowania Stronnictwem . Wobec tego przed czym Chrzanowski miał bronić Macierewicza? Wszak to on (AM) ,go oskarżył – per facta concludentia- umieszczając na „liście agentów”. Obecnie łatwo jest użyć formułki „narracja narzucona przez agenturę i ich mocodawców sprawiła, że listę Macierewicza okrzyknięto listą agentów (on tego nie mówił)” – wtedy wyglądało to wszystko inaczej. Co do wyrzucenia ze Stronnictwa akurat ja nie byłem zwolennikiem tej opcji ale przeważył inny pogląd , teraz można tylko gdybać co by było gdyby ale wtedy górą były emocje. Co do lustracji polecam tekst poniżej mojego kolegi Pawła Kilarskiego który był wtedy członkiem ZG i w tej sprawie jest dobrze zorientowany. Nie sądzę żebym Panią przekonał do swojego poglądu ale uważam , że jestem to wyjaśnienie winny śp. Wiesławowi Chrzanowskiemu…

        • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

          Byłam bardzo blisko tych spraw, mój mąż był, jako szef dolnośląskiego Zarządu ZChN, członkiem Zarządu Głównego. To nieprawda, że Macierewicz chciał usunąć profesora Chrzanowskiego z funkcji prezesa. Było dokładnie odwrotnie. Macierewicz prof. Chrzanowskiego NIE OSKARŻYŁ, tylko zgodnie z prawdą umieścił na liście osób zarejestrowanych przez SB jako TW. Jak miał dokonywać wyboru? To nie do niego należało.
          To jego oskarżono i to on odpowiadał przed sądem, nie wpuszczono do gabinetu następnego dnia i zastosowano nadzwyczajne środki.
          To była istna histeria. A przecież wcześniej krążyła lista Milczanowskiego, która jak Pan dobrze wie, zawierała wszystkie nazwiska, które umieścił na swojej liście Antoni Macierewicz i jeszcze dwa, których nie umieścił, bo znajdowały się tylko na jednym, a nie dwóch nośnikach informacji w archiwach. Myślę, że dobrze Pan wie, o jakich nazwiskach mówię.

          • k61@interia.pl' Krzysztof Walasek pisze:

            Też byłem blisko ale jak widać mamy inny odbiór tych wydarzeń i tego faktu nie zmienimy , w Stronnictwie zdania były podzielone ale to była demokratyczna partia a nie wodzowska więc zwyciężyło zdanie większości .Konkludując – w tej sprawi mnie osobiście interesuje Prof. Chrzanowski , uważam , ze został skrzywdzony , zaś zarzucanie mu „braku odwagi cywilnej” jest nieuzasadnione……pozdrawiam i życzę dobrej nocy ….

  5. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    W polityce trudno osiągnąć doskonałe rozwiązania, ale należało jednak podjąć próbę lustracji. Państwo nie spełniło swojego podstawowego obowiązku , by dążyć do sprawiedliwości. Może czyimś interesom te nieodpowiedzialne działania polityczne służyły? Bez sprawiedliwości nie ma moralnego pojednania. Przez takie zachowanie państwa ludzie często stali przed tymi dramatycznymi wyborami. Pan marszałek przekroczył jednak granicę i nie wykazał się odwagą, by przyznać się, a może bał się kompromitacji? Innym zagadnieniem jest też fakt, czy osoba, która utraciła moralne zaufanie powinna pełnić funkcje publiczne. Lustracja powinna odbyć się jednak w trosce o interes publiczny i moralny, a nie o zemstę. I tutaj mogę polecić tekst pana Marka A.Cichockiego w rozmowie z Joachimem Gauckiem pt: „Sprawiedliwość jako warunek pojednania” na @Wszystkoconajważniejsze. Doskonale rozumiem pytanie autorki dlaczego zabrakło cywilnej odwagi człowiekowi z tak ogromnym dorobkiem politycznym.

  6. kilarski@konax.biesko.pl' Paweł Kilarski pisze:

    Droga Pani! A do czego to miał się prof. Chrzanowski przyznawać? I czemu nie sprostał? Ma Pani jakieś dowody na to, że donosił na kogoś, że komuś wyrządził krzywdę? Ktoś z jego powodu ucierpiał? Łatwo się feruje wyroki, bo SB-eki postanowili kogoś zarejestrować jako tajnego współpracownika. Ale trzeba jeszcze wykazać, że ta współpraca rzeczywiście miała miejsce i jeszcze jaki był jej charakter. A co do lustracji to, skoro była Pani w tamtym czasie w ZChN-ie (ja też byłem, i pełniłem funkcję prezesa regiony Podbeskidzie ZChN,) to powinna Pani pamiętać, że zaraz po upadku rządku Olszewskiego zostało złożonych do laski marszałkowskiej (którą dzierżył Chrzanowski) 5 projektów ustaw dekomunizacyjnych i lustracyjnych w tym autorstwa ZChN, najdalej idący. Został też przyjęty przez komisję ustawodawczą projekt ustawy, który miał być uchwalany w lipcu 1992 r. Niestety rząd Suchockiej (ten którą tworzyła, jak Pani to ujęła „koalicja strachu”) i Wałęsa rozwiązał, pomimo protestów Chrzanowskiego, parlament. Przypomnę też, że rząd upadł ponieważ „lustratorzy” z partii panów Kaczyńskich, Olszewskiego i Macierewicza (wtedy tworzyli już odrębne ugrupowanie) poparli wniosek o odwołanie rządu przyczyniając się w ten sposób, pośrednio do rozwiązania parlamentu. I w ten sposób została pogrzebana idea lustracji na długie lata i bynajmniej nie przyczynił się do tego prof. Chrzanowski.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Widzi Pan, ja nie pisałam ani Antoni Macierewicz nigdy nie twierdził, że Wiesław Chrzanowski na kogokolwiek donosił czy komuś wyrządził krzywdę. Ale faktem jest, że był zarejestrowany przez SB jako TW, prowadził z bezpieką grę, spotykał się z oficerem prowadzącym w kawiarniach. I to powinien był powiedzieć publicznie, poprzeć lustrację i bronić Macierewicza, który nie orzekał, kto był, a kto nie był agentem, tylko przedstawił Konwentowi Seniorów wykaz osób zarejestrowanych przez SB jako TW. Andrzej Milczanowski w 1991 r. też sporządził listę osób zarejestrowanych przez SB jako TW spośród 7 tys. kandydatów i była ona dostępna tylko wybranym do nacisków, szantażu, plotek i nieczystej gry. Tylko jawność może temu zapobiec.
      Pamiętam, że do laski marszałkowskiej wpłynęło nie pięć, a sześć projektów, nawet „Gazeta Wyborcza” informację na ten temat opatrzyła zgrabnym tytułem, „Gdzie lustracji sześć”. Ale ta narracja, którą wtedy 4 czerwca 1992 r. narzucono, ma konsekwencje w myśleniu do dziś. Niestety.

      • kilarski@konax.biesko.pl' Paweł Kilarski pisze:

        Po pierwsze myli się Pani twierdząc, że Macierewicz nie mówił, że przedstawiona przez niego lista nie jest listą agentów. Owszem w zamkniętych gremiach, szczególnie zchn-owskich tak się bronił przed zarzutami, że oczernił prof. Chrzanowskiego, ale sam nieraz słyszałem, gdy w mediach pytany, czy jest to lista agentów SB, stwierdzał to jednoznacznie nie czyniąc żadnych zastrzeżeń np. co do prof. Chrzanowskiego. Po drugie, co to znaczy, że Chrzanowski na nikogo nie donosił, ale faktem jest, że był zarejestrowany przez SB. I co z tego. Proszę Panią pierwszy raz został zarejestrowany, w 1948 r. będąc aresztowany przez UB i wtedy podjął grę z UB i udało mu się wyjść na wolność i przestrzec innych przed tym, że UB ich zamierza aresztować. Nawet Cenckiewicz to uznaje, za godne pochwały. Więc pytam, kiedy gra jest dopuszczalna a kiedy godna potępienia, skoro nie wyrządził nikomu krzywdy ani na nikogo nie donosił? I dlaczego Pani teraz podnosi ten temat kiedy profesor nie żyje? Chrzanowski nie bronił Macierewicza bo słusznie uważał, że został skrzywdzony. Naprawdę trudno tego było od niego oczekiwać. A lustrację popierał czego dowodem jest przygotowanie przez ZChN, którego był prezesem najbardziej radykalny projekt lustracji i dekomunizacji. Poza tym Macierewicz przeprowadzając w ten sposób lustrację, a nie przedkładając nawet na Radę Ministrów projektu ustawy lustracyjnej całą ideę skompromitował i dał paliwo dla jej przeciwników, którzy tę narrację narzucili bo mieli ku temu pretekst. I to jest najcięższy zarzut pod adresem Macierewicza, który teraz odwraca kota ogonem.

        • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

          To nie jest prawda, że Antoni Macierewicz mówił, iż to jest lista agentów. Byłam na jego publicznych spotkaniach, jak choćby na tym, o którym piszę na Politechnice Wrocławskiej. Dlaczego Pan pisze o potępieniu, nikt nie potępiał, ani ja, ani Macierewicz, wprost przeciwnie mówił on, że takie osoby są ofiarami systemu. Sama słyszałam w nabitej po brzegi auli Politechniki.
          A sedno sprawy tkwi w tym, że jeśli sprawa rejestracji przez SB jako TW jest wiedzą dostępną nielicznym, to mogą być naciski i szantaże. I ujawnienie miało temu ZAPOBIEC. Nikt nigdy nie chciał POTĘPIAĆ.
          To nie chodziło o osądzanie, tylko bezpieczeństwo państwa.
          Macierewicz nie spodziewał się tej uchwały, nie przygotowywała jej, nie była z nim uzgadniana, ale gdy Sejm ją przyjął, był zobowiązany ją wykonać. Komisja powołana przez Prezesa Sądu Najwyższego miała rozstrzygać, kto był, a kto nie był agentem. Nie mógł postąpić inaczej, zachował maksymalną ostrożność, nie odczytał listy z trybuny sejmowej, tylko udostępnił Konwentowi Seniorów. Niezrozumiałe było potępianie jego, cała ta histeria i konsekwencje, które poniósł.

        • Maria Wanke-Jerie pisze:

          Prawdziwi bohaterowie zasługują na to, żeby o nich nie kłamać i nie zatajać spraw ważnych. Pokazani w prawdzie są może mniej pomnikowi, ale bardziej prawdziwi, a przez to i ich zasługi są bardziej wyraziste. Śp. Wiesław Chrzanowski też zasługuje na prawdę. W niczym nie umniejsza ona jego zasług. Pokazuje, że w czasach wymagających heroizmu znakomicie się sprawdził, nie do końca sprostał sytuacji, gdy zetknął się ze strony oficera SB z uprzejmością, ustępstwami (dostał paszport, odblokowano mu możliwość dobywania aplikacji). Spotykał się w kawiarni, chroniąc swoją staruszkę mamę przed szokiem rewizji, na nikogo nie donosił. Przecież mógł o tym publicznie opowiedzieć, wytłumaczyć skąd wzięła się jego rejestracja. Mógł stanąć po stronie Macierewicza, zamiast poprzeć jego usunięcie ze stronnictwa. Nie sprzeciwił się także czystkom w ZChN, które dotknęły też mnie i moją siostrę. Wszystkich, którzy uważali, że Macierewicz zrobił to, co należało. Za to wyrzucano z partii. Napisałam to w swoim komentarzu, który jest zamieszczony wyżej pod tym tekstem.
          I jeszcze jedno sprostowanie, Macierewicz nie przeprowadzał lustracji, wykonał tylko przyjętą przez Sejm uchwałę, zgłoszoną przez Janusza Korwin-Mikkego. Pamiętamy to. Radykalny projekt ustawy przygotowanej przez ZChN był już przysłowiową musztardą po obiedzie. „Gdzie lustracji sześć” – ten tytuł artykułu w Gazecie Wyborczej oddaje sedno sprawy, tak jak nie ma co jeść, gdy gotuje sześć kucharek. Od tego czasu opinię publiczną kształtowała narracja narzucona przez Gazetę Wyborczą, w myśl której najcięższą zbrodnią było ujawnić, że ktoś jest zarejestrowany jako TW, gorsza od zła, które jako współpracownik SB mógł wyrządził. Pana komentarz nawiązuje do tej logiki odwróconych wartości.

          • kilarski@konax.biesko.pl' Paweł Kilarski pisze:

            Proszę Panią. Dla mnie autorytetem jest prof.. Chrzanowski, który był obiektem rozpracowania przez UB i SB a nie SB-ek, który zarejestrował go jako TW, bo tak mu się wydawało, że będzie w stanie do skaptować. Nie jest prawdą, że dzięki tym rozmowom z SB-ekiem dostał paszport, bo paszport miał wcześniej, zanim doszło do spotkań, a SB-ek chciał go zaszantażować, że nie będzie mógł jeździć za granicę, jak nie będzie współpracować. Rzecz w tym, że Chrzanowski nie dał się zaszantażować i SBek sobie go w końcu odpuścił nic nie zyskując. Kłamstwem jest to co Pani pisze, że odblokowano mu możliwość aplikacji, bo w tym czasie był już po aplikacji a tylko odmawiano mu wpisu na listę adwokatów. Stało się to możliwe dopiero w 1981 r, w czasie Solidarności. O tym wszystkim można przeczytać w wywiadzie-rzece ” z Chrzanowskim Pół wieku polityki” wydanym w formie książkowej. Trzeba by pisać cały elaborat, żeby sprostować wszystkie tezy, które Pani przedstawia, ale nie ma tu miejsca na to. Rozumiem, że czuje się Pani rozgoryczona wyrzuceniem z ZChN-u, ale to jest polityka. Stanęła Pani po stronie Macierewicza w przekonaniu słuszności jego racji. Większość członków ZChN stanęła po stronie Chrzanowskiego i miała rację. To on został przez Macierewicza skrzywdzony a nie odwrotnie. Cenckiewicz pomówił profesora umieszczając jego postać w książce „Konfidenci” obok zwykłych kapusi. W zamian dostał stołek od Macierewicza w jego resorcie. To tylko potwierdza mi przekonanie, że Macierewicz nawet po śmierci Chrzanowskiego nie jest w stanie mu zapomnieć tego, że wówczas to profesora a nie jego poparła większość ZChN-u. I jeszcze jedno. O profesorze nie trzeba kłamać. Nigdy nie zaprzeczył, że miał kontakty z SB. Nie zgadzał się tylko na tezę i sugestię, że był jej agentem. Bo nie był. I tego ani Macierewicz ani Cenckiwicz nie są w stanie udowodnić. Bazują tylko na jakiś sbeckich zapisach, które mają stworzyć wrażenia prawdy, ale prawdą nie są. Nie są nawet półprawdą. Oderwane od kontekstu i twierdzeń samego profesora są zwykłym kłamstwem.

  7. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    W Solidarnosci dzialala moja Mama i cala jej rodzina Duza rodzina .Sasiedzi i znajomi rodzicow.Ponosili rozne konsekwencje od utraty pracy jak moj wuj i braku awansu w przypadku Mamy.Nikt z nich nich nie wspolpracowsl z rezimem.Ale jestem w stanie zrozumiec tych ktorzy to robiliz roznych pobudek.Jak mawiala moja mama czlowiek jest tylko czlowiekiem.Wszyscy znani opozycjonisci na czele z Lechem Wałęsą walczyli dla dobra Polski.A przeciez Polska to ja moja rodzina znajomi sasiedzi.Polska to My.Nalezy nam sie prawda.Na klamstwie trudno jest budować jedność.Mnie wystarczy słowo PRZEPRASZAM.Wybacze.

  8. Niepewność Autorki, „czy Janusz Korwin-Mikke, zgłaszając 28 maja 1992 roku projekt uchwały lustracyjnej robił to w porozumieniu z Antonim Macierewiczem, czy nie” starał się rozwiać ten ostatni, na pytanie Jacka Kurskiego i Piotra Semki „Czy spodziewał się Pan uchwały lustracyjnej z 28 maja?” odpowiadając: „Zupełnie się jej nie spodziewałem.”
    [Lewy czerwcowy. Warszawa 1993 : rozmowa z 3 sierpnia 1992; cytaty wg egzemplarza korektorskiego]

  9. kuradomowa@gmail.com' kuradomowa pisze:

    Szanowna Pani,
    nie uczestniczyłem w tych wydarzeniach. Choć już byłem dorosły – pamiętam je jak przez mgłę. Nie chcę się więc odnosić do meritum. Pozwolę sobie jednak „zaprotestować” przeciwko ostatniemu akapitowi.
    Abstrahując od tego, czy jakikolwiek bohater tamtych wydarzeń kiedyś w jakimś gronie „wyznał swoje grzechy”, dlaczego ktokolwiek z nas ma mieć prawo żałować czy wręcz oczekiwać by ten lub tamten to publicznie zrobił? Czy wytykając komuś „brak odwagi cywilnej” nie potępiamy go mówiąc: słabeusz, mięczak, łajdak? Czy jednocześnie sami czujemy się w obowiązku publicznie wyznawać nasze winy i słabości?
    Bohaterowie, mędrcy, myśliciele, czy ktokolwiek inny kogo z wdzięcznością wspominamy robili rzeczy złe, zachowywali się momentami podle, bywali nielojalni, kłamali. Każdy z nas to robi, bo jest człowiekiem. Każdy, kto przeczytał wiele biografii sławnych ludzi wie, że niejeden (większość?) miała sporo za uszami. Wiele z ich czynów gdyby miały miejsce dzisiaj wychodząc na światło dzienne wzbudziłyby usprawiedliwione oburzenie. Nie chcę tu wymieniać nazwisk, ale zapewne i Szanowna Autorka bez kłopotu by to uczyniła.
    Rozumiejąc więc żal, smutek czy ludzki zawód osób które uczestniczyły w tych wydarzeniach, może zostały w jakikolwiek sposób skrzywdzone niesprawiedliwymi czy nieprawdziwymi osądami, uważam że naszą powinnością jest wobec tych, którzy nie rozumieją tamtych czasów pokornie wybaczać pamiętając chwile, z których ci zmarli mogli być dumni.
    Wstydzę się potwornie wielu rzeczy, które zrobiłem. Błogosławię tajemnicę spowiedzi, która mnie nie zmusza do tego, bym w swym braku cywilnej odwagi musiał się do swoich słabości i podłości publicznie przyznawać.
    Na pogrzebach naszych rodziców i dziadków nie wspominamy w ilu momentach zabrakło im cywilnej odwagi. Mamy więc prawo robić to wobec innych, szczególnie gdy wiemy że bilans ich życia był dobry?

  10. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Moje stwierdzenie, że szkoda, iż marszałek Chrzanowski tego publicznie nie wyznał, nie dotyczy osądzania jego osoby, tylko biegu historii. Jego postawa mogła zmienić bieg spraw w kwestii lustracji. On, z racji, że nie miał wstydliwych rzeczy na sumieniu, mógł poprzeć akcję Macierewicza, który nie mógł nic innego zrobić, tylko wykonać uchwałę lub podać się do dymisji. A wykonując uchwałę, nie mógł nie umieścić tam Wiesława Chrzanowskiego, skoro figurował w rejestrach jako TW. I tylko to miałam na myśli. Nie osąd. Krążąca od 1991 roku lista Milczanowskiego z nazwiskami TW zrobiła już wystarczająco dużo szkody.

  11. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Istotnie Wiesław Chrzanowski dostał paszport, wyjechał zagranicę, odblokowano mu aplikację i dopiero wtedy złapano go w sidła, sidła psychologiczne. Bo był on odporny na przemoc i szantaż, a nie był na uprzejmość i kurtuazję. To typowe dla inteligenta. Pan Paweł Kilarski wciąż powtarza tezę o krzywdzie wyrządzonej Chrzanowskiemu przez Macierewicza. Nieprawdziwa teza powtarzana po wielokroć nie staje się przez to prawdą. Macierewicz przyjął zasadę, że udostępni materiały dotyczące osób zarejestrowanych przez SB jako tajni współpracownicy, z dodatkową zasadą, że informacja o rejestracji musi być odnotowana w co najmniej dwóch źródłach. Zasada prosta i jednoznaczna. Bez wartościowania, bo nie było ono możliwe. Nie mógł NIE UMIEŚCIĆ na liście Wiesława Chrzanowskiego. Paweł Kilarski pisze, że większość zetchaenowców opowiedziała się po stronie marszałka Chrzanowskiego. To było najbardziej dramatyczne, że musieli oni wybierać między Macierewiczem a Chrzanowskim, a nie między prawdą a fałszem. Ja stanęłam po stronie prawdy, nie przeciw marszałkowi Chrzanowskiemu. I nie mam żadnego żalu z powodu wyrzucenia. Przypominam to tylko, aby uzmysłowić to, co się wówczas działo. Moim zdaniem zwyciężył konformizm.

  12. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Przepraszam, wydaje mi się, że za małą mam wiedzę i za słabo śledziłem wydarzenia polityczne, by teraz wypowiadać się na te tematy. W polityce często jest inaczej, niż na pozór może się wydawać. Historia wyjaśni wątpliwości, ale na to jeszcze chyba za wcześnie.

  13. I co ja mam, biedny, teraz myśleć?
    Przez lata różni autorzy pisali, że Macierewicz to przypadek kliniczny albo jeszcze gorzej (LK, że myli fakty z insynuacjami).
    A tu wynika, że to święta osoba prawie.
    Nie chciał źle, kolacji w przyjaznym towarzystwie nie jadł (święci nie mają fizjologii), a brodę ma jak większość świętych.
    A może od przyszłego roku jego fotkę w małym formacie będą wręczać co ważniejsi księża przy poborze kolędy.
    Zbliży się tym samym do nieśmiertelności.
    Ave!

    • olasz64@icloud.com' Aleksandra Sz. pisze:

      Trzeba oddać to co się słusznie należy… i Panu Macierewiczowi także. Więc niech Pan nie będzie taki sarkastyczny…

  14. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Fragment homilii ks. Jerzego
    Nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy
    Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności. Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu. Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie.
    Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: „Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą.” (por. Łk 12,4)

    SB posługiwało się szantażem. Kiedyś Moczulski powiedział, że Wałęsa wyraża nieraz bardzo zdecydowane, radykalne opinie czy obietnice, a potem nagle się z nich wycofuje. Dla mnie to była sugestia o szantażu.
    Chyba się nie myliłem. Jednak nie wiem, dlaczego partia Moczulskiego zniknęła z polityki.

  15. Ciekawa dyskusja, świetne zakończenie.

  16. wziolek@yahoo.es' wziolek_sj pisze:

    Ślicznie Pani i Paniom dziękuję za ten tekst! (za inne oczywiście też, bo choć często nie daję rady odpowiadać to zawsze czytam 🙂 Jak zawsze doceniam wieloaspektowość i obiektywizm podejścia, oraz uczciwe i szczere podejmowanie trudnych, niemodnych czy niewygodnych tematów.
    Nocy teczek nie oglądałem na żywo, bo byłem wtedy w Rzymie (w tamtych czasach nie było przecież telewizji satelitarnej, ani internetu i wszystko, co wiedziałem wyczytałem z włoskich gazet), ale obejrzałem potem całą transmisję z sejmu (kilka kaset wideo), bo przyjaciele wszystko nagrali. Oglądałem sam, w nocy, jak jakiś horror, choć dominującym uczuciem nie był strach, ale taki pogłębiający się z każdą minutą smutek, na którego dnie był strasznie bolesny zawód, ogromne rozczarowanie i beznadziejna bezsilność. Pamiętam to bardzo dokładnie: taka zawiedziona nadzieja i miłość. Tak, miłość. Bo przecież „Solidarność” to była moja/nasza miłość! (Parę dni temu pisałyście Panie o Karkonoszach. Byłem tam ta kilkudniowym rajdzie w klasie maturalnej. Była jesień 1981 roku. Przez cały rajd z dumą i wszędzie nosiłem na głowie kapelusz w wielkim napisem „Solidarność”. Wtedy nie było wiele takich gadżetów, ale kupiłem go za jakieś zaskórniaki na stadionie „Broni” w moim Radomiu, przed spotkaniem z Wałęsą, na które urwaliśmy się ze szkoły i przeszli pieszo przez całe miasto, ale jakby trzeba było przejść na kolanach, to też byśmy przeszli. Tak, to była miłość!).
    Nie będę i nie chcę roztrząsać politycznych, historycznych i społecznych uwarunkowań i konsekwencji tamtej nocy. Chcę tylko napisać o moich własnych, bardzo osobistych odczuciach.
    Pamiętam jak w tych cudownych latach 1980-1981, w czasie tego naszego kilkunastomiesięcznego Narodowego Festiwalu Wolności, w kabarecie „Pod Egidą” Pszoniak albo Fronczewski, już nie pamiętam, recytowali taką dostrojoną do ówczesnych realiów przeróbkę XI księgi „Pana Tadeusza” zaczynającą się słowami „O roku ów! Kto Ciebie widział w naszym kraju? Lud dotąd nieruchawy przegonił szachrajów… a kończącą się tak: „Obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna! Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna! Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, Ja tylko jeden taki sierpień miałem w życiu.” Słuchaliśmy tego z przyjaciółmi na Grundigach i uczyliśmy się na pamięć, bo wtedy taki patos nikogo nie dziwił i nikt się go nie wstydził. Bo to była miłość!
    Dlatego, ten powodowany wspomnieniami związanymi z dzisiejsza datą tekst, też chcę skończyć podobnie i tak samo patetycznie: „Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, Ja tylko jedną taką miłość miałem w życiu.” Wybuchła i rozkochała w sierpniu 1980, rozbudziła ogromne nadzieje 4 czerwca 1989, a zdradziła, odeszła i wzgardziła mną (i tylu, tylu innymi!) 4 czerwca 1992. I od tej ostatniej daty, choć nie przestaję Panu Bogu dziękować za to, że pozwolił mi żyć, i czuć, i kochać w tak przepięknych czasach, to – mimo upływu lat – każdy 4 czerwca ma bardzo gorzki smak.
    Bo kłamałbym, gdybym napisał, że zgasła… 🙂

  17. gramatis@tlen.pl' Ufka pisze:

    Najbardziej żal że Moja Matka dożyła tej nocy. Oglądałyśmy ze ściśniętym sercem. Gdzieś dwa lata później spotkałam Premiera Olszewskiego w autobusie jadącym do Sejmu i przypomniałam sobie jego przemówienie.Tak – mógł z podniesionym czołem chodzić po Warszawie. Śp Kochanowski zorganizował konferencję w Belwederze w 20 rocznicę wyborów – jednocześnie rocznicę Nocnej Zmiany. Wtedy mogłam zamienić z Premierem Olszewskim kilka słów.
    Tak , kiedyś wystarczyłoby kilka zdań przeprosin – oczywiście nie mówię w imieniu zdradzonych. Ale teraz już nie – za późno. Nikt za nic nie odpowiedział. Boni odgrywający komedię w szpitalu potem „się przyznał” bo musiał. Teraz jest europosłem. Nie chodzi o zemstę. Chodzi o elementarną przyzwoitość

  18. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i ciekawą dyskusję, która – mimo odmiennych ocen – mieściła się w granicach kulturalnego ścierania poglądów.
    Szczególne słowa podziękowania kieruję do tych, którzy z uznaniem odnieśli się do mojego tekstu. Z prawdziwym wzruszeniem czytałam komentarz ks. Wojciecha Ziółka, ale także wpisy mmw, Jurka, Barbary Utecht, Darii Ziemie, Ufki czy Igora Mertyna.
    Krytyczne uwagi Pawła Kilarskiego i Krzysztofa Walaska poszerzyły moją wiedzę miejscy w politycznym pejzażu dawnych aktywnych członków ZChN.

  19. a.propos@wp.pl' A.Propos pisze:

    Szanowna Pani,
    jakie było tło i powody przygotowania przez Janusza Korwin-Mikkego uchwały lustracyjnej, i dlaczego Antoni Macierewicz nie wykonał jej najlepiej sprawdzić u źródeł. Podaję więc link do wyjaśnień:

    http://nczas.com/wiadomosci/polska/korwin-mikke-dlaczego-upadl-rzad-p-mecenasa/

  20. mike17@interia.pl' J pisze:

    Znając Macierewicza to nie problemy zdrowotne ale podejrzliwość zniechęciły go do kolacji. Ten dzielnie uciekający ze Smoleńska, wtedy wolał zasłonić się BOR-owcami:)
    Co do tego i innych Pań tekstów to są one niestety motywowane w dużej mierze rozczarowaniem i zazdrością, że w przeciwieństwie do wielu realnych bohaterów (Wałęsa, Chrzanowski) panie pozostajecie dla świata aninimowe i nawet mocny autoPR na bliźniaczki tego nie zmieni. Nie wahałyście sie zaatakować Lecha Wałęsy w żałobie, co
    dowodzi braku podstawowych zasad

  21. jawotrans@gmail.com' Jacek Wojas pisze:

    Szkoda,bo dzisiaj bylibyśmy zupełnie w innym miejscu. Tak się jednak nie stało.

  22. ewa.oczkowska64@gmail.com' Ewa pisze:

    Serdeczne podziękowania za ten tekst. Wydarzenia o których się tu dyskutuje,doskonale pamiętam.Ale wtedy jeszcze nie zdawałam sobie do końca sprawy,jak ważny wpływ będą miały dla nas wszystkich.
    Pamiętam reakcję mojego śp. taty na wydarzenia tamtej nocy. Był oburzony i powiedział ,że niestety komuniści i złodzieje właśnie się mocno umocowali na swoich stołkach na długie lata. Nie do końca wtedy to rozumiałam.
    Z domu wyniosłam jedno! Kłamstwo jest tchórzostwem. Żeby przyznać się do błędów należy posiadać cywilną odwagę!To tyle w temacie Pana Chrzanowskiego i Wałęsy.

  23. wanda.kapica@interia.eu' Wanda Kapica pisze:

    Ładnych parę lat temu, będąc w Warszawie, spotkałam na ulicy Pana Premiera Jana Olszewskiego. To mógł być rok 1997, albo 98… nie pamiętam dokładnie.

    Odważyłam się.
    Podeszłam i zaczepiłam go… żeby mu powiedzieć, że chciałabym tylko uścisnąć dłoń człowiekowi, który może z czystym sumieniem popatrzeć każdemu w oczy…
    Prawie się rozpłakałam, kiedy się zatrzymał i z uśmiechem wyciągnął do mnie rękę.

    Krótka chwila… ale zostanie w pamięci na zawsze.

    Jakże symboliczny jest czas jego odejścia: tuż po 30 rocznicy rozpoczęcia rozmów przy Okrągłym Stole.

    Kończy się pewna epoka. I mimo woli przypomina mi się powieść „Lampart”, która ukazuje proces zmian, jakie zaszły na Sycylii w okresie zjednoczenia Włoch… (Giuseppe Tomasi di Lampedusa)…

    Jak mówił pewien książę
    co żył dwieście lat temu:

    „Trzeba wiele zmienić,
    by wszystko
    zostało po staremu…”

    http://fraszki-ulotki.info/2019/02/zmiany.html

  24. trusty@10g.pl' Trusty pisze:

    mam taką myśl: czy możliwe jest, że JKM zgłosił tą uchwałę bez porozumienia z rządem w celu umożliwienia jego odwołania?
    Wiem że to brutalne i mało prawdopodobne oskarżenie…

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Odsyłam do komentarza Marcina Gugulskiego (powyżej), który jednoznacznie rozwiewa te wątpliwości. Według dzisiejszej wiedzy z całą pewnością było i dla ówczesnego szefa MSW, i dla premiera absolutne zaskoczenie. Wyjaśniał to też premier Jan Olszewski w wywiadzie, który przeprowadziła z nim Eliza Olczyk w 2016 roku.

Skomentuj A.Propos Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *